Właśnie skończyłam oglądać odcinek trzeci. Bardzo dobry, ale podobał mi się mniej niż 1 i 2. Śledztwo posuwa się dalej, ale głównie przyglądamy się bliżej życiu rodzinnemu Marty'ego (swoją drogą niezły macho z niego wychodzi, teksty o koszeniu dobre są). Rust zafiksowany na sprawie na maksa, zastanawiam się, czy jest tak pokręcony w wyniku tragedii rodzinnej, czy też od początku był taki. Fajny klimat tych kazań wędrownych.
Bardzo trafne spostrzeżenia. Poza tym dla mnie te właśnie dialogi są pewnego rodzaju smaczkiem w serialu. Postać Rusta w wykonaniu McConaugheya - majstersztyk.
Ja wręcz zawsze czekam na filozoficzne pogaduszki w aucie :)
edit: [wklejam, bo nie chce mi się znowu tworzyć wywodu od nowa]
W ogóle Matthew mnie zaskakuje. Podoba mi się jego gra i jako Rusty (pozwolę sobie tak na niego mówić) uwodzi mnie swoją obojętnością na wszystko i wszystkich, prócz tragedii rodzinnej i samego śledztwa. Jest aseksualny, mimo, że podoba się płci przeciwnej i jedyne co go może ruszyć to koks i śledztwo. I te jego gadki o złu, bezcelowości filozofowania nad byciem, a jednocześnie rozmyślanie nad wszystkim z taką wrażliwością i trafnością, zły musi chronić przed gorszym. Rusty jest zły, ale jego partner wydaje się być tym gorszym :)
Jak dla mnie kapitalnie ukazana sfera romansu, każdej osoby z tego trójkąta i jeszcze dzieci i "przyjaciela domu". Wydaje mi się, że żona Martina zechce szukać pocieszenia w ramionach Rusta (sic!).
Samo intro jest miażdżące. Seria naprawdę ma potencjał.
Oprócz bycia mężem ofiary związane jest z nim to, że siedział przez jakiś czas w pierdlu z głównym podejrzanym z końca trzeciego odcinka, który zajmuje się i zajmował produkcją dragów.
Ja zaczynam mieć problem z serialem. Niedługo stuknie połowa sezonu. Początek mieli genialny - istna petarda. Potem jazda po równi pochyłej. O ile drugi odcinek był niezły, to ten wyraźnie mnie nudził. Filozoficzne rozmowy - za dużo tego jest. Przez to robi sie nieco flegmatyczny - ale ok, taka konwencja. Nie ogarniam, dlaczgo tych dwóch przesłuchujących pozwala Matthew tak gledzic 3 po 3. Za dużo też scen z życia policjantów. Za mało samego śledztwa było. Końcówka daje nadzieję, że się rozwinie.
Sądząc po trailerze 4 odcinka coś się ruszy
http://www.youtube.com/watch?v=xV3nD1wewwU
Nie zgodziłbym się. Serial rozkręca się dopiero, takie jest założenie. Pierwszy odcinek nie był wcale petardą, bez przesady ;) Z odcinka na odcinek akcja przyspiesza, a przemyślenia Rusta nadają temu wszystkiego mroczny i ciekawy klimat. Petardy to dopiero zaczną wybuchać :) Fakt faktem, czasami odcinek ma tendencję do "wyłączania" widza, no ale nic nie może być idealne.
Właśnie na tych dialogach opiera się serial. To jak filmy Tarantino, jeden lubi pieprzenie o niczym, a drugiego to nudzi. Sama zbrodnia nie jest motywem przewodnim- bo serial nie jest nadrzędnie o wątku śledczym, a raczej o zabarwieniu społecznym- o relacjach, psychice, świecie i życiu, śmierci, w tym złu i psychopatycznych mordercach. Stąd teatralne dialogi i opowiadanie historii na tle rodziny, pracy, dramatów personalnych, zdrad, itd. Zgadzam się z kimś, kto wpisał się w ten wątek, że Rusty jest jak najbardziej prawdziwy i normalny w tym otaczającym go bagnie, choć to jego uważają za świra. Tymczasem jego ułożony partner, zachowuje się jak degenerat i jest to ironicznie podkreślone przy wywiadzie z nim, gdy to co mówi patetycznie, nie pokrywa się z tym, co jest ukazane w wspomnieniach.
Zgoda. Po prostu spodziewałem się innej narracji. Jak na razie czekam jak się rozwinie. Akurat 3 odcinek najmniej mi się podobał. Kwestia gustu pewnie. w jednym na pewno się zgodzimy, postać Rusta jest swietnie konstruowana i przedstawiana - wszystkie przemyślenia, gesty. Majstersztyk. Warto oglądać dla samej gry aktorskiej.
Absolutnie nic nie narzucam, staram jedynie się bronić męczącej innych stylistyki. Mi bardzo ona odpowiada. Nie wiem czy oglądałeś The Wire- co prawda obu tytułów nie można jednoznacznie porównywać, ale tam też dlugo się czekało zanim serial się rozkręcił i dodatkowo poruszano liczne wątki bohaterów i ich relacje z otaczającym ich światem. Czasami warto się jednak pomęczyć. Ja zawsze czekam na rozmowy w aucie :)
W ogóle Matthew mnie zaskakuje. Podoba mi się jego gra i jako Rusty (pozwolę sobie tak na niego mówić) uwodzi mnie swoją obojętnością na wszystko i wszystkich, prócz tragedii rodzinnej i samego śledztwa. Jest aseksualny, mimo, że podoba się płci przeciwnej i jedyne co go może ruszyć to koks i śledztwo. I te jego gadki o złu, bezcelowości filozofowania nad byciem, a jednocześnie rozmyślanie nad wszystkim z taką wrażliwością i trafnością, zły musi chronić przed gorszym. Rusty jest zły, ale jego partner wydaje się być tym gorszym :)
Jak dla mnie kapitalnie ukazana sfera romansu, każdej osoby z tego trójkąta i jeszcze dzieci i "przyjaciela domu". Wydaje mi się, że żona Martina zechce szukać pocieszenia w ramionach Rusta (sic!).
Samo intro jest kapitalne. Seria naprawdę ma potencjał.
Tak, żona Martina wyraźnie czuje do Rusta miętę. Tyle, że on raczej nie jest zainteresowany. No i usłyszał, że kosić trawnik, może tylko i wyłącznie Martin hehe :D Intryguje mnie do czego zaprowadzą te przesłuchania. Panowie jakoś nie mają wielkiej roboty, siedza i się gapią :D Seria ma potencjał, tyle, że zaraz będziemy na półmetku, a ktoś tu na filmwebie, pisał, że w każdym sezonie będzie inna para detektywów i inna sprawa. Dlatego mnie martwi wolne tempo rozwoju akcji. Jeśliby się okazało to prawdą, że po 8 odcinkach zmienią parę to będzie dramat.
Jeżeli odcinków ma być 8, a w każdej serii inni bohaterowie i inny motyw, to najwidoczniej sprawdza się to, co mówiłam. Głównym wątkiem serialu nie jest morderstwo, śledztwo i morderca, którego złapią, a losy i gadanie obu detektywów. To na nich skupia się fabuła, podejrzewam, że psychopatą okaże się ktoś zupełnie niepozorny, poświęcą mu mało czasu na antenie, albo w ogóle go nie ujmą. Możliwe jednak, że będzie wielka bomba na sam koniec. Już słyszałam spekulacje o Martinie, Ruscie, prowadzeniu przesłuchania, etc. W kolejnym odcinku mamy półmetek, ciekawe czy zmieni się tempo, czy też pozostanie takie samo. Na razie więcej fabuły poświęconej jest TRUE DETECTIVES- i jak sam tytuł wskazuje, ugruntowane jest tu, że chodzi o prawdziwych detektywów, ludzi wykonujących tą pracę, a nie samą zbrodnię i śledztwo, jak w Kryminalnych zagadkach, czy też serialach o psychopaycznym modus operandi, gdzie w tytule jest KILLER. Ha, wkręciłam się, więc tak, czy siak, serial u mnie odniósł sukces.
U mnie też. Też słyszałem te teorie o Martinie i Ruście. Z naciskiem na tego drugiego. Pożyjemy, zobaczymy. Nie obrażę się, jak akcja nieco tylko przyspieszy. Po zapowiedziach odcinka, widać, że coś się zacznie dziać.
Wszyscy ganią Cole'a. Robią z niego jakiegoś świra, kiedy to właśnie ten drugi policjant wydaje się być oszołomem. Nie rozumiem jak można nękać dziewczynę za to, że spotyka się z chłopakiem i rościć sobie do niej jakieś prawa skoro samemu ma się żonę. Rokuje na psychola.
A zakończenie? Sam jestem ciekaw co to będzie.
PS
Dlaczego szukali oparzonego kryminalisty? Chyba o czymś zapomniałem...
PPS
Fajnie Cole ciśnie swojemu partnerowi, co chwilę nawiązując do jego zdrady.
Według relacji świadka ofiarę widziano z wysokim mężczyzną, który miał na twarzy bliznę po oparzeniu.
Według którego świadka? Pastora? A tak w ogóle to ten facet jakiego ścigają to on znał jego wcześniejszego chłopaka (tego który siedzi obecnie i z którym detektywi już rozmawiali, tak?)
Tak, męża ofiary, którego przesłuchiwali w pierdlu - działali i siedzieli razem
Laski od kościoła tego kaznodziei. Tracy bodajże. Żona kaznodziei wskazała ją jako osobę, która widziała Dorę i jakiegoś wysokiego faceta z oparzeliną na mordzie.
Dzięki wielkie.
PS
Jakim hipokrytą trzeba być by rościć sobie prawa do wolnej kobiety i zabraniać jej kontaktów z każdym, kiedy samemu ma się żonę i się ją zdradza. Facet żonaty zdradza żonkę z jakąś niunią i jeszcze robi jej awantury o to, że ona z kimś sypia. Co za abstrakcja. To Cole miał być świrem a nie Marty. Z odcinka na odcinek coraz mniej lubię Marty'ego.
To nie do końca świadoma hipokryzja, tylko zwykłe rozwarstwienie między działaniem a niegodzeniem się na jego konsekwencje, z jednej strony chce mieć rodzinę, dzieci, żonę a z drugiej urwać się z kumplami na chlańsko, potrykać cycatą panienkę z licencją na wyłączność czyli "mieć ciastko i zjeść ciastko".
To, że coraz mniej lubimy Marty'ego, jest wpisane w scenariusz. Ja go od początku nie lubiłam, a rozwinięcie mojej antypatii nastąpiło pod namiotem u kaznodziei, gdzie Marty usprawiedliwiał iluzję moralności, jaką daje wiara w dowolne banialuki.
to sluszna uwaga .. nie wiem czy dialog o "ZLYM czlowieku" na koncu odcinka 3 mial podkreslic uwage na kolesia w masce gazowej czyyyyyy moze to wlasnie bardzo znaczace zdanie dla calego serialu...Martin moze nie bez wad ale jednak ojciec roddziny, szanowany glina z osiagnieciami pyta Rasta czy jest zlym czlowiekiem. , Rast odpowiada mu ze musza byc ci zli zeby chronic swiat przed tymi gorszymi iiiii wlasnie tu adresatem nie musi byc jakis taam recydywista w masce gazowej .ale moze scenarzysci juz chcieli nas nakierowac na autora tego pytania ... czyli moze w Martini czaji sie zlo ktorego on nawet jeszcze nie jest swiadom ...
.. to tylko duze spekulacyjne MOZE
Odcinek na + bo akcja zaczyna się rozkręcać. Każdy odcinek ma swoje perełki ten również to miał. Tutaj już od początku dostajemy bombę. Kiedy to detektywi trafiają na kazanie i Rust pyta Martina "jak oceniasz ich IQ?". Scena miażdży pod każdym względem. No i późniejszy dialog w samochodzie. "Martin - Zastanawiasz się czy jesteś złym człowiekiem? Rust - Nigdy tego nie robię, świat potrzebuje złych ludzi, żeby strzegli go przed tymi gorszymi." Dla mnie to istny majstersztyk.
Po 3 odcinku można wnioskować, że panowie pokłócą się o Maggie. Martin jest bardzo zazdrosny a jego żona ma "bardzo dobry kontakt" z jego partnerem.:)
Dobry odcinek + coraz bardziej urzekają mnie teksty z tego serialu, można je sobie spisywać lub zapamiętywać, no klawa sprawa <zwłaszcza monologi i wywody Rusta są boskie xD>. W tym odcinku nawet Martin dostał tekst z koszeniem trawnika = bezcenne xD "Potwór" z ostatniego odcinka zostanie pewnie w następnym odcinku złapany i jak do tego doszło, a później.. właśnie, a druga połowa sezonu ma przedstawiać śledztwo w teraźniejszości, czy raczej cały sezon będzie w tej formule i w następnym odcinku raczej będzie dopiero TYLKO 'początek' złapania 'potwora'? Ciekawie.
Jestem nieco zawiedziony, o ile w 1-2 odcinku budowanie relacji między bohaterami było uzasadnione, tak teraz odnoszę wrażenie że za dużo tego.Wiemy po pierwszych odcinkach że Hart zdradza żonę i nie potrafi docenić tego co ma.Tak samo wiemy, że Cohle to załamany detektyw po stracie bliskich, uzależniony od używek.Więc nie wiem po jaką cholerę oni te wątki nadal ciągną?Za mało śledztwa, w śledztwie a za wiele wątków pobocznych jak na razie.
Po tym odcinku jestem już niemal pewien, że to co "podzieliło" dwóch detektywów, to żona Harta. Jestem przekonany, że wda się ona w romans z Rust'em... Widać, że bardzo ją zaintrygował, a i scena telefonu w środku nocy była bardzo wymowna :)
Też mam takie wrażenie że coś się kręci między żoną a Rust'em.Ale mogę sie mylić.A co z wątkiem córek? czyżby miał coś wspólnego ze śledztwem (te rysunki czy ułożenie lalek w scene zbiorowego gwałtu?)
Też mnie to zastanawia. Z jednej strony te rysunki rysowane przez starszą mogą być tylko dowodem na jej osamotnienie (nie ma taty w domu to ona buszuje po Internecie) a z drugiej ta kompozycja z lalek... cóż, jak na takie dzieci jest dość ostra, miałam wrażenie, jakby one odgrywały coś co już widziały albo w realu albo na filmie...
Nie wydaje mi się, żeby w 95 internet był tak powszechny, nawet w Stanach. Po drugie w rodzinie świętojebliwego Harta prawdopodobnie nie ma nawet świerszczyków. Młoda gdzieś widziała stosunek seksualny i zapewne nie była to mama z tatą.
''miałam wrażenie, jakby one odgrywały coś co już widziały albo w realu albo na filmie...''
Dokładnie.Rozumiem jakby były tylko 2 lalki jedna położona na drugiej a tu był krąg ''kenów'' z jedną gołą ''barbie'' na środku i jednym kenem przygotowującym się do stosunku(ręka trzymająca fujarę) wyglądało to jak wspomniałem na zbiorowy gwałt,i skoro nie miałoby to mieć jakiegoś powiązania ze śledztwem to po co wprowadzać taki wątek? nie można było inaczej pokazać zaniedbane córki? coś mi tu nie gra xD.
też mi się wydaje, że te rysunki i Barbie mają coś wspólnego ze sprawą. Pożyjemy, zobaczymy. Podejrzany jest też ten główny kaznodzieja w tej miejscowości. W sensie ten brat burmistrza, często się jego osoba przewija.
pamietacie jak bylo zdjecie gdzie bylo kilku gosci ubrancyh w kaptury i dziewczyna po srodku? u zony yyy nie pamietam :D
Chyba jestem jedyny który uważa, że to nie poszło o żonę Martina, haha xd <a jeśli mam być szczery to póki co nie wierzę w to, że Rust byłby do tego zdolny - za bardzo sam z siebie najeżdża na Martina o zdradach co by samemu to zrobić; raczej przypomina mi 'dobrego kumpla' żony kolegi, który pomaga w najprostszych czynnościach dnia codziennego>. Ale może to tylko ja : )
Tez mam wrażenie, że Rust nie byłby w stanie posunąć się aż tak daleko. Owszem, zona i córki Martina mogą go uspokajać, odprężać (vide scena u nich w dom), ale romans?
Genialny odcinek! Tak jak po dwóch pierwszych jeszcze nie byłem pewny, dokąd pójdzie ta produkcja, tak po trzecim stwierdzam arcydzieło. Sądzę, że ten serial przejdzie do klasyki i obym nie musiał zmieniać noty na koniec.
Dialogi są świetne. Scenarzysta ustami (lekko cynizującego) pesymisty Rusta genialnie podsumowuje hipokryzję i teatr codziennego dnia, który jest poniekąd uosobiony w Martinie. Zazwyczaj takie filozoficzne próby w serialach kończą się marnie, jako karykatura mądrości. Tu jest inaczej.
I po całym tym filozoficznym cyrku na koniec genialna scena zamykająca.
PS. Zauważyliście, że wiele ujęć właśnie z 3. odcinka wykorzystano w czołówce?
"Zauważyliście, że wiele ujęć właśnie z 3. odcinka wykorzystano w czołówce?"
Szczerze: odnosiłem takie wrażenie oglądając odcinek <np. scena z sikaniem xP> ale gdyby ktoś tutaj na forum nie zapodał właśnie choćby pytania to powiedziałbym, że doszukiwałem się dziury w całości. Masz rację : )