Co to miało znaczyć ?
----------
Choćby nie wiem co to znaczyło to własnie spir.. mi cały przyjemny odcinek , ostatnie sekundy
TRAGEDIA ! 4/10 ZA TEN ODCINEK ! Idioci !
Powiem tylko tak:
"tolerancja to nie dominacja większości nad mniejszością i wciskanie wszystkim na silę swojego światopoglądu"
Ale to mniejszość bombarduje większość swoimi racjami i podobnie jak Ty każdego kto ich nie podziela uważa za homofobów. To nie jest wciskanie na siłę?
Nie wyrywaj moich słów z kontekstu.
Może Cię zdziwię, ale kulturalni ludzie niezależnie od swojej orientacji nie będą Ci uprawiać sekscesów na środku ulicy. :)
Jak mówiłam - ich sprawa jakie mają preferencje łóżkowe.
Nie wrzucam. Używam liczy mnogiej na podstawie bardzo szerokiej grupy znanych mi osób. Co ciekawe moja kuzynka, która jest bi (tak - taki potwór jak ja ma biseksualną kuzynkę i jeszcze jej nie spaliłam na stosie ;)) sama twierdzi, że ostatnio spotyka się z większą nietolerancją niż parę lat temu, bo ludzie mają już przesyt ciągłego "oswajania ze zjawiskiem w imię tolerancji". Skoro nie jesteś wrażliwy na ludzką krzywdę nie boli Cię, że mniejszości seksualne pogarszają swoją sytuację w tak głupi i banalny sposób jak poprzez media? Bo nawet taki potwór jak ja współczuje jak widzi to błędne koło - im więcej dopraszania się o tolerancję tym bardziej ma się dość tolerancji. Ludzie z reguły nie lubią nachalnego narzucania im światopoglądu.
Jak kolega wyżej mądrze zauważył tolerancja powinna działać w obie strony - mniejszość powinna również tolerować poglądy większości i nie zmuszać ich do swojego światopoglądu.
Znów wyrywasz moje słowa z kontekstu. W tym zdaniu chodziło, że jak uważałam się za osobę tolerancyjną tak teraz mam tak dość tego tematu, że tylko kultura i szacunek do ludzi powstrzymuje mnie od wrogości do takich osób.
Wiem, że dyskusja w tej kwestii jest jałowa, ale odłóż na chwilę swoją wrogość i pomyśl, że tolerancja to z definicji - akceptowanie odmiennych światopoglądów nawet skrajnie różnych. Bo w tej chwili ja mogłabym nazwać Cię heterofobem.
Pozdrawiam i życzę więcej tolerancji w życiu :)
Mniejszość bombarduje większość swoimi racjami? A jakież to racje? Czego domagają się osoby homoseksualne, że wywołuje to takie oburzenie - niższych podatków, specjalnego traktowania, pierwszeństwa w kolejkach w szpitalu? Może zniżek w Biedronce po okazaniu różowej legitymacji? Nie! Osoby homoseksualne domagają się szacunku, równego traktowania i możliwości zobaczenia swojej reprezentacji w kulturze w postaci kilkusekundowej sceny buzi.
Co w tych żądaniach budzi taki twój sprzeciw, jak z żądania szacunku do siebie wyciągnęłaś wniosek o bombardowaniu racjami i wciskaniu na siłę!
Naprawdę, nie wiedziałam że żądanie RÓWNYCH PRAW nie - powtarzam - nie WIĘKSZYCH od innych jest homo propagandą! Gdzie tu jest logika?
Czy żądania kobiet, kolorowych sprzed lat o równe traktowanie, prawa wyborcze itd. też jest dla ciebie wciskaniem na siłę? Przecież kobiety, Murzyni też walczyli - i niektórzy wciąż walczą - o równość. RÓWNOŚĆ. Co jest w tym złego? Nie rozumiem tego oburzenia! Nie jesteś teraz własnością swojego ojca, ani męża tylko dlatego, że ktoś wywalczył kiedyś twoje prawa - dlaczego ty teraz odmawiasz tego komuś innemu, kto w świetle prawa nie jest ci równy, chociaż jest takim samym obywatelem i płaci podatki jak ty??
Oczywiście automatycznie przeskoczyliśmy od równouprawnienia do sekscesów na ulicy :D Gdzie ty mieszkasz, powiedz, przyjadę, bo skoro u ciebie geje seksują się na ulicy, to już tam lecę z kamerą :D
Czekałam tylko, aż ktoś z homofobów wyskoczy z hasłem, że choć mówi homofobiczne rzeczy to wcale nie jest homofobem, i nawet ma znajomego geja, którego znajomość legitymuje wszystkie homofobiczne teksty, a tu proszę, nowość, z pewnością istniejąca znajoma biseksualistka :D
Nie, zupełnie mnie nie boli rzekome pogarszanie swojej sytuacji przez gejów tym, że istnieją i dają o sobie znać. Bo ja zwyczajnie akceptuję ich obecność, czy to kilkusekundową, czy hurtową.
W przeciwieństwie do ciebie i twojej z pewnością istniejącej biseksualnej koleżanki :D ja nie reglamentuję i nie wydzielam gejom i lesbijkom udziału w życiu publicznym. Nie siedzę i nie mówię: możecie wystąpić w 3 serialach po 34 sekundy na 4 odcinki, w sejmie może być 3/4 posła geja, na ulicy może w jednym momencie przebywać 2,498752 osoby homoseksualnej BO JA TAK CHCĘ BO MNIE RAŻĄ I W OGÓLE TO WSZYSTKO DLA ICH DOBRA :D Bo jak nie będzie widać gejów, to się zaakceptuje :D
O, następne jest dobre: ty wymagasz ode mnie tolerancji dla swoich poglądów, które są krzywdzące dla grupy obywateli, którym odmawiasz istnienia w przestrzeni publicznej i chcesz ich tępić, a jak ja takiego zachowania, ZACHOWANIA , NIE CIEBIE, nie toleruję i z nim walczę, to uważasz, że to JA jestem nietolerancyjna. Lodżik. Spoko, przyznaję, że jestem nietolerancyjna dla zachowań agresywnych (to twoje tępienie ludzi). Jedyna opcja żebym występowała przeciw homoseksualistom, to gdyby któryś popełnił przestępstwo lub odmawiał praw ludziom hetero (nie znam takiego możliwego scenariusza, bo hetero mają pełnię praw, piszę hipotetycznie).
Pamiętaj, twoja wolność i wolność do wypowiedzi kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
No chyba że uważasz, że twoja wolność do mówienia o tępieniu ludzi jest ważniejsza od wolności kogoś do reakcji na agresję oraz wolności do poczucia się skrzywdzonym. Tak można interpretować twoją wypowiedź.
Mogłabyś mnie nazwać heterofobem? Interesujące. Znajdź mi chociaż jedno zdanie, JEDNO słowo, w którym piszę o mojej nienawiści do hetero, odmawiam sama sobie praw, piszę o tępieniu siebie i i nadobecności hetero w kulturze i ogólnie na świecie. No znajdź, poczekam :D
No właśnie, nie znajdziesz. Bo zastosowałaś genialną w swojej prostocie logikę: skoro staję w obronie homo, to znaczy że nienawidzę hetero :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Zanim naciśniesz przycisk "wyślij" radzę przeczytać co napisałaś pod względem logicznym,
Zresztą ja i tak zbiję każdy twój argument, bo nadrzędna, uniwersalna racja jest po stronie człowieczeństwa i pozytywnych wartości. Nie po stronie nienawiści i przemocy. Szczególnie że zarówno ja, jak i ty stoimy po stronie uprzywilejowanej. Korzystanie z tej pozycji do krzywdzącego traktowania kogoś, kto nie ma pełni praw obywatelskich jest po prostu podłe.
Mi jakoś nie przeszkadza ten wątek, bo chce wiedzieć jak scenarzyści go pociągną, ale moja reakcja to była taka: WTF?!
Są różne rodzaje wtfaków, można zareagować: wtf, co się dzieje, ludzie, olaboga! Albo: wtf, nawet tu przebrzydła homo propaganda :)
Dla mnie szczerze mówiąc to to było zabawne :)
Ale spokojnie, strasznie się rzucasz. Obie zresztą. Gdyby tak skondensować Wasze wypowiedzi, wyszłoby to, o co nam wszystkich chodzi. Propaganda prowadzi czasem - CZASEM, podkreślam - do zachowań skrajnych: boimy się odmówić czegokolwiek osobom homoseksualnym, żeby nie wyjść na homofobów (nie chcę używać określenia "lobby homoseksualne", bo to nawet brzmi źle i nie oddaje w pełni istoty rzeczy, ale chodzi o sam fakt, że to się też zauważa). Stąd nie zawsze wychodzi z tego równość. Żeby nie było: nie twierdzę, że osoby homoseksualne domagają się takiego pobłażliwego traktowania, czy w ogóle widzą, co z tego czasem wychodzi, ale ten efekt pojawia się gdzieś tam zupełnie niezamierzenie.
Sama trochę też rzucasz, powiedzmy, niefajnymi hasłami. Gdzieś tam czepiłaś się propagandy religijnej: a co z prawdziwymi wierzącymi, z prawdziwymi duchownymi, których mogłabyś urazić? Nie, bo ty wiesz, że to wszystko jedna wielka propaganda, no nie ma bata, żeby normalny człowiek opierał swój system wartości na religii.
Twierdzisz, że zbijesz każdy argument, bo stoisz po stronie "nadrzędnej, uniwersalnej racji". Nie stoisz, bo takiej racji nie ma - co, moja racja jest mojsza i tak dalej? Każdy ma swoje racje, uniwersalne są pewne wartości, a Ty sama trochę mieszasz się w swoich wypowiedziach, trudno byłoby więc postawić Cię w pozycji obrońcy jedynych słusznych wartości - sam fakt, że tak strasznie oburzasz się i rzucasz w swojej wypowiedzi, nie umiejąc podejść ze spokojem do dyskusji, świadczy w jakimś stopniu o braku szacunku do rozmówcy. Ona wyraża swoje poglądy, czy Ci się to podoba czy nie. Czy ona każe zamykać homoseksualistów w odosobnieniu albo chociażby odmawiać im jakichkolwiek praw, że tak Cię boli jej opinia? Toż ona tylko powiedziała, że propaganda krzywdzi czasem w sposób niezamierzony samych zainteresowanych, co w tym kontrowersyjnego?
I widzisz, fakt, że w ogóle używasz określenia "strona uprzywilejowana" świadczy o tym, że nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Bo stron uprzywilejowanych w ogóle nie powinno być, i bez względu na to, że zgadzasz się z ideą równości prawnej dla wszystkich - równości, która jak na razie nie istnieje - poddajesz się jakoś tym niewidzialnym liniom, którymi podzielone jest społeczeństwo. Spójrzmy prawdzie w oczy: żyjemy w świecie ogromnych nierówności i ogromnej niesprawiedliwości, a im dalej w las, tym więcej drzew. I nie ma takich środków, żeby to wyrównać, bo żeby wszystkim odpowiadały środki, musielibyśmy wszyscy być tacy sami - a nie jesteśmy. To błędne koło, możesz mnie nazwać pesymistką, ale zwyczajnie nie wyobrażam sobie, żeby cały świat był w stanie kiedykolwiek dobrowolnie się ujednolicić, żeby wszystkim było dobrze.
Wiem o co ci chodzi, to jak z tym, że np. nie trzeba być antysemitą, żeby krytykować Żydów za powiedzmy na ten przykład wysiedlenia Palestyńczyków. Nie trzeba być antyklerykałem, żeby krytykować ukrywanie księży pedofilii. Tak samo nie trzeba być homofobem, żeby krytykować gejów za np. hmm, nic mi nie przychodzi do głowy. Wymyślę coś - np. za ścięcie drzewa bo zasłania im wejście do klubu :D
Wszystko fajnie i wiem do czego zmierzasz, tylko powiedz szczerze - czy gdzieś w tym temacie ktoś krytykuje homo podając merytoryczne i obiektywne argumenty, bo z tego co widzę, to chodzi tylko i wyłącznie o subiektywne odczucia odrazy, niechęci, pogardy.
Prawdziwy wierzący nie obrazi się, bo jeżeli nie jest ślepy ani głupi to widzi, że jego religia jest często wykorzystywana do niewłaściwych celów. Pisałam ogólnie o religiach, nie tylko o chrześcijaństwie, ale jeżeli grupy amerykańskich chrześcijan przepraszają publicznie za zachowanie innych chrześcijan wobec gejów, to chyba nie jest tak źle? :) Skoro amerykańskie siostry zakonne krytykują kościelne restrykcyjne podejście do seksu, to o czymś to świadczy?
Wracając na nasze podwórko - zgodnie z nauczaniem Jezusa prawdziwy chrześcijanin przede wszystkim nie nienawidzi. Po drugie nie nienawidzi. Po trzecie miłuje bliźniego. Dlatego spokojna głowa, o uczucia prawdziwych katolików się nie martwię :) Oni by też chcieli widzieć swój Kościół inaczej, niż ten obecny w mediach :)
Nie ma nadrzędnej racji? Naprawdę? :)
Tak, akurat koleżanka napisała, że "najchętniej bym tępiła wszystkich homo". Sorry ale to jest argument, który często się przejawia w tego typu dyskusjach: mam prawo mówić, co chcę, nie ważne jak okrutna jest to rzecz. I macie uszanować moje prawo do krzywdzenia słowem, bo muszę powiedzieć, co mi leży na wątrobie. Owszem, każdy z nas ma swoją wolność do wypowiedzi, tylko że powtórzę ponownie: wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
Nie śmiem ci czegokolwiek narzucać, ale może powinnaś przeczytać jeszcze raz tę dyskusję, zauważysz wtedy, że ja na przykład nie życzę nikomu "tępienia", a mój szczyt agresji, to wyśmianie logiki argumentów. A jednak nie masz problemów z wymaganiem ode mnie, żebym okazała szacunek jej poglądom :(
Trochę nie rozumiem ostatniego akapitu. Bo... chyba przyznajesz, że jesteśmy w Polsce uprzywilejowani jako osoby hetero wobec osób homo? Możemy zawierać związki małżeńskie, wychowywać wspólnie dzieci i być legalnie rodzicami, mieć dostęp do informacji medycznych partnera, obejmuje nas prawo spadkowe itd? Czyli, nooo, jesteśmy uprzywilejowani prawda? Więc sorry, ale nie bardzo wiem o co chodzi z tym poddawaniem się niewidzialnym liniom? Przecież stwierdziłam istniejący fakt.
"Bo stron uprzywilejowanych w ogóle nie powinno być"
między innymi o to mi cały czas chodzi :O
No właśnie nie wiesz, o co mi chodzi. Mówiłam o tym, że walka o równość w prawach homoseksualistów czasami przynosi zupełnie inne skutki dla nich samych. Nie powinna, powinna przynosić zamierzone skutki, ale żyjemy w takim, a nie innym społeczeństwie i zamiast tego niektórzy boją się wyjść na zacofanych, niedzisiejszych, homofobów itd., stąd pobłażają homoseksualistom (och! no jak raz on jest lepszym aktorem, ale ten drugi jest homoseksualistą, jak go nie wezmę to wyjdę na homofoba). Nie jest to w żaden sposób wyraz moich poglądów, ale stwierdzenie, jak jest.
Wartości a racje to dwie różne rzeczy, a racje każdy ma swoje, czy są skrajne czy nie, czy poprawne czy nie. Uważanie swojej racji za nadrzędną to trochę przesada. Racja =/= prawda.
Gdyby Twoje samo wyśmiewanie logiki argumentów, o których mówisz było bezsprzeczne, pewnie by mnie tu nawet nie było. Jak już gdzieś napisałam, ja Clarice nie bronię, ale Ty w swoich wypowiedziach odwoływałaś się wyłącznie do tej części jej argumentacji, w której akurat mówiła po prostu prawdę (jakkolwiek pokracznie by jej nie ujęła i nie okrasiła swoimi osobistymi żalami). Prawdę, którą Ci sparafrazowałam powyżej. Stąd zjeżdżanie jej za to jest nie na miejscu. Proszę bardzo, wytknij jej homofobię, bo chce wytępić wszystkich homo, ale akurat o tym nic nie mówiłaś. Nie mówisz powtarzać mi tych frazesów o wolności, bo doskonale je znam i się z nimi zgadzam. Rozumiem, że takie poglądy trzeba tępić; mój problem leży w tym, że oburzałaś się na coś zupełnie innego, a ciężkie działo wytoczyłaś dopiero teraz i to cytując je mnie, a nie Clarice.
Nasza pozycja w Polsce to zupełnie inna bajka, świat ogólnie, choćby nie wiem jak liberalny i uprawniony, tkwi wciąż w pewnym błędnym kole i tu jest kłopot. Wyobraź sobie taką sytuację: homoseksualiści w Polsce dostają pełnię praw. Niby jesteśmy wszyscy nagle równi i nagle ktoś oburza się, bo nie dostał posady: "Pogódźcie się z tym, że wszyscy mamy teraz równe prawa i ta praca należała mi się tak samo, jak tamtemu, chociaż jestem innej orientacji." A prawda jest taka, że tamten miał po prostu lepsze kwalifikacje. W takie sytuacje często trafiają dziś choćby niepełnosprawni. Chodzi mi o sam mechanizm, którego nie da się wyplenić, dopóki obie strony nie przejdą nad tym do porządku dziennego. Co z tego, że niektórzy mogą to zrobić? Niektórzy nie. Dopóki ci drudzy są w większości, jesteśmy wszyscy w dupie. I tyle. I to jest problem.
Napisałabym coś jeszcze o religii, ale akurat nie mam się do czego przyczepić ;).
"Proszę bardzo, wytknij jej homofobię, bo chce wytępić wszystkich homo, ale akurat o tym nic nie mówiłaś."
Proszę moje wybrane cytaty:
"swoich poglądów, które są krzywdzące dla grupy obywateli, którym odmawiasz istnienia w przestrzeni publicznej i chcesz ich tępić, a jak ja takiego zachowania, ZACHOWANIA , NIE CIEBIE, nie toleruję i z nim walczę" "jestem nietolerancyjna dla zachowań agresywnych (to twoje tępienie ludzi)" "No chyba że uważasz, że twoja wolność do mówienia o tępieniu ludzi jest ważniejsza od wolności kogoś do reakcji na agresję oraz wolności do poczucia się skrzywdzonym" ""najchętniej bym tępiła wszystkich homo"Sami sobie wystawiacie świadectwo. Macie na sztandarach tylko przemoc i nienawiść.Empatia, współczucie, człowieczeństwo - nie stwierdzono.Gratuluję."
Nie do końca rozumiem przykładu z pracą, czyli że gej po uzyskaniu pełni praw, które przecież jako obywatel Polski na rynku pracy już MA nie dostanie pracy bo ma niższe kwalifikacje niż hetero to będzie się pultał? :D Ale co to ma do rzeczy? Jeżeli Polak obojętnie jakiej orientacji dostaje pracę bo ma wyższe kwalifikacje od kogoś innego - obojętnie jakiej orientacji, to chyba to jest logiczne i normalne? Poza tym chwilunia, od kiedy to orientacja seksualna jest czynnikiem istotnym, albo przynajmniej wartym wspomnienia podczas rekrutacji? :)
Pomijając fakt, że prawa o których pisałam wyżej dotyczyły prawa cywilnego, przypominam że chodzi o prawa, nie PRZYWILEJE. A hipotetyczne otrzymanie pracy kosztem kogoś, kto jest lepszy w pracy, jest PRZYWILEJEM.
Przyznam się, że nie wiem jak się odnieść do ostatniego akapitu, bo nie jestem pewna, czy cię dobrze rozumiem. Nie wiem czy w końcu jesteś za równością, czy nie. Tak więc nie piszę dalej, bo nie wiem do czego mam się odnieść. :)
A z resztą, chyba zaczynam się powtarzać i przynudzać :D Tak więc przepraszam za spamowanie tego wątku, co miałam do powiedzenia powiedziałam, tak więc sayonara i papatki ^^
Ok., przyznaję, powinnam pewnie przeczytać post jeszcze raz, używając ctrl+f. Być może instynktownie przegapiłam to, z czym się po prostu zgadzam.
To była czysto hipotetyczna sytuacja, ale może zły przykład po prostu. Oczywiście, że jestem za równością, mówię tylko, że przez pewne paradoksy, do jakich dochodzi lub może dochodzić niezwykle trudno ją osiągnąć. No nie wiem już, jak lepiej przekazać, o co mi chodzi.
No - przykro mi, że muszę szanowne Panie wyprowadzić z błędu. Ale równości nie ma, nie było i nigdy nie będzie.
- Przynajmniej w tej kwestii.
I to bez względu na to jaki zastosujemy system wartości - w oparciu o prawa boskie, ludzkie czy naturalne. Albowiem istotą każdego społeczeństwa czy nawet cywilizacji jest zagwarantowanie jej ciągłości. Innymi słowy posiadanie własnego (sic!) potomstwa. A z tym raczej krucho i trzeba (o zgrozo) liczyć na tych niedobrych hetero!
Oczywiście możemy (i powinniśmy) być tolerancyjni, wrażliwi oraz pełni empatii. Bo przecież strasznie żal takich ludzi. Biedni są... Naprawdę. Przecież większość swojego życia oni starają się udawać "normalnych"... Udają męża i żonę. Ojca i matkę... No... Strasznie przykro...
Ależ ty się nie bój o ludzką prokreację. Liczba ludzi na Ziemi cały czas rośnie, fakt LEGALIZACJI (bo mówimy o prawnym usankcjonowaniu, a nie o zezwoleniu, jakby to się i tak nie działo) związków homoseksualnych nie sprawi, że dzieci przestaną się rodzić. Pomyśl o dzieciach w domach dziecka, które często są efektem nieodpowiedzialnych związków hetero. Lepiej, żeby takim dzieckiem zaopiekowało się dwóch mężczyzn, którzy mu zapewnią utrzymanie, opiekę i przede wszystkim miłość niż miało wychowywać się w takim miejscu.
No ale ja o tym mówię. Strasznie to musi być frustrujące nie mieć własnego dziecka... Potomka. Krew z krwi i kość z kości. Smutek...
Mów za siebie:
http://i.huffpost.com/gen/1269255/thumbs/o-NEIL-PATRICK-HARRIS-KIDS-570.jpg?5
http://www.stellasmagazine.com/img/misc/famous-gay-parents/famous-gay-parents02. jpg
http://img2.timeinc.net/people/i/2011/cbb/blog/110228/cynthia-nixon-300.jpg
http://www.blogcdn.com/www.parentdish.co.uk/media/2012/03/gay-dads-and-family-re x.jpg
No ale ja cały czas mówię za siebie. Wyrażam swoje własne poglądy i troski (o bliźnich).
A to co pokazałeś... Cóż... jest takie przysłowie: "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"
A... i jeszcze jedno... Możesz mi wierzyć na słowo! Wcześniej czy później usłyszą zdanie wypowiedziane w złości lub gniewie: "Nawet nie jesteś moim prawdziwym tatą"...
Tyle, ze to ich biologiczne dzieci, poza tym dla dziecka liczy się to kto je wychował, a nie tylko kto je spłodził :)
Też się nad tym zastanawiałem... Gdybym był bezpłodny albo w inny sposób upośledzony - pewnie myślałbym o adopcji lub o kupieniu mamki... I pewnie nie widziałbym w tym niczego niezwykłego. I nawet wmawiałbym sobie jakie to wielkie szczęście mnie spotkało.
Dzięki Bogu nie muszę. Mam własne dziecko. Nie kupione. Z żoną a nie obcą kobietą, która rodzi za pieniądze...
Dalej nie widzisz różnicy?
Oczywiście, że widzę różnicę, przy czym wcale nie uważam, że twoja opcja jest lepsza od opcji panów ze zdjęć. Pogódź się z tym, że nie każdy myśli jak ty, nie dla każdego homoseksualizm to choroba i nienormalność. Orientacja homoseksualna jest prawidłowa i normalna, a rodzice homoseksualni opiekują się dziećmi tak samo dobrze. To, że jesteś heteroseksualistą, masz żonę i spłodziłeś dziecko nie czyni z ciebie kogoś lepszego od homoseksualnej rodziny z dzieckiem. Liczy się jakość wychowania, dla dziecka naprawdę nie ma różnicy to z kim śpisz w łóżku. Dla niego ważna jest miłość, opieka, bezpieczeństwo, a nie to kto cię podnieca.
Zresztą to jest dyskusja na inny temat. Zdjęcia pokazałem, aby obalić twój mit o rzekomym spadku populacji wskutek homoseksualizmu, co jest bzdurą, bo takie pary mają dzieci i gdyby nie te pary i gdyby nie ich wola to tych dzieci by na świecie nie było. Doświadczenia krajów zachodnich pokazują, że pary homo znacznie częściej decydują się na dzieci tam gdzie jest równość małżeńska w prawie. Skoro więc jesteś taki zatroskany o populację powinieneś wręcz agitować za wprowadzeniem małżeństw homo w Polsce. Co więcej w Polsce już teraz osoby homoseksualne mogą adoptować dzieci, tyle, że nie jako para, co w konsekwencji rodzi potem problemy dla tak adoptowanego dziecka.
Też uważam, że czas zakończyć tę dyskusję. Tym bardziej, że po pierwsze wmawiasz mi rzeczy, których nie mówiłem. Nigdy nie stwierdziłem, że czuję się lepszy - stwierdziłem za to, że gdyby mnie los do tego zmusił - też rozważałbym adopcję, czy inne tego typu akcje!
Ale to Cię nie interesuje - z uporem maniaka doszukujesz się wartościowania: gorszy - lepszy. Bo widać tolerancja powinna działać tylko w jedną stronę - mnie nie wolno mieć swojego zdania bo to są bzdury.
To może wytłumacz światu jak pary homoseksualne mogą mieć własne dziecko bez udziału osoby trzeciej. (Tej gorszej bo heteroseksualnej)? Pewnie znasz takie metody, żeby dwóch osobników tej samej płci płodziło potomstwo? Bo jeżeli zgodnie z moją wiedzą nie jest to możliwe - oznaczałoby, że to jednak Ty gadasz bzdury.
Po pierwsze każdy człowiek rozpatruje kwestie dzieci bardzo indywidualnie, zaś adopcja, zapłodnienie in vitro to decyzje, które każdy podejmuje sam i nie są one zależne od orientacji seksualnej, gdyż pary hetero także korzystają z takich sposobów.
Ukazałeś swoją dyskryminację jako obronę prawa do oczerniania społeczności LGBT. To tak nie działa, ponieważ twoje dyskryminacja jest niesłuszna. To ty jesteś w tym układzie agresorem, nie LGBT. To nie LGBT chcą ci odebrać jakiekolwiek prawa, to ty nie chcesz, aby oni mogli mieć równe prawa. Pomieszało ci się i poplątało, albo zwyczajnie z premedytacją odwracasz kota ogonem. Częstą taktyką gresorów jest ustawianie się w pozycji rzekomej ofiary.
Nie wiem na jakiej podstawie sobie uroiłeś, że pary homo powinny płodzić dzieci między sobą bo inaczej trzeba je uznać za nienormalne. Nie ma nigdzie w nauce takiego kryterium. Można tworzyć związek obojętnie czy jednopłciowy, czy hetero i nie ma obowiązku płodzenia w nim dzieci. Można skorzystać z wielu innych sposobów. Można wychowywać dzieci z poprzedniego związku. Rozwiązań jest wiele i zupełnie nie widzę podstaw, by uznać twoje urojone wartościowanie które z tych rozwiązań są normalne, a które nie są. Dla mnie są wszystkie, a ty sobie stosuj takie jakie uważasz za stosowne. Narzucać innym swojego stanowiska i sposobu na życie nie będziesz. Nikt ci na to w demokratycznym państwie nie pozwoli.
I jeszcze gdybyś wyjaśnił tę genetyczną zagadkę. Jak dwóch ojców może być biologicznie rodzicami jednego dziecka?
Odpowiedź jest prosta - zupełnie nie ma takiej potrzeby, choć w przyszłości będzie to możliwe. Do wychowywania dzieci nie jest niezbędnych dwóch rodziców biologicznych.
A kto mówi o wychowaniu... ??? Może jeszcze o zakrzywieniu czasoprzestrzeni zaczniesz opowiadać??
Ja mówię od początku jedno i to samo!! Dwóch osobników tej samej płci nie może mieć ze sobą wspólnego dziecka. Nie dotarło?? Jak by natura tego chciała - to by to było możliwe... Ale nie jest.
A kto mówi, że to jest możliwe? Się zafiksowałeś na swoim urojeniu, bo zupełnie nie ma takiej potrzeby. Nie jest to zupełnie konieczne do posiadania dzieci przez homo. Homo może sobie płodzić dziecko z surogatką, a potem je razem wychowywać ze swoim partnerem. Biseks może płodzić dziecko ze swoją żoną, a potem po rozstaniu, albo jej śmierci może sobie wychowywać dziecko z facetem. W przypadku lesbijek są banki spermy, z których chętnie korzystają. W przyszłości będzie również możliwe, aby zapłodniona kobieta urodziła biologiczne dziecko dwóch panów. Zupełnie nie wiem w czym masz problem, bo geje nie chcą siebie wzajemnie zapładniać.
Dlaczego od razu obrażasz rozmówcę? Ja cie nie atakuję - stwierdzam fakt. A ty uparcie wmawiasz mi rzeczy których nigdy nie mówiłem.
Dwóch osobników tej samej płci nie może mieć wspólnego potomka...
Z czym się nie zgadzasz?? Czego tu nie można zrozumieć??
I po co w ogóle odgrzałeś ten temat po dwóch miesiącach?? Nudzi ci się?
Stwierdziłeś fakt, w którym zawarta jest sugestia jakoby homo chcieli siebie wzajemnie zapładniać w parach jednopłciowych i wielce rozpaczali, że tego nie mogą zrobić, co ani jedno ani drugie nie ma miejsce wbrew twoim sugestiom. Pragnę ci rozjaśnić, że jak będę chciał sobie zrobić dzieciaka to zrobię to z kobietą, a wychowywać będę z facetem. Czy czegoś jeszcze nie pojmujesz, czy już wreszcie wszystko jasne?
A kogo to obchodzi co wy chcecie!!!!
Nie jesteście centrum wszechświata!!!
Nie ma w tym żadnej sugestii!!!!!
Ciężko zrozumieć????
Jedynie stwierdziłem FAKT,
któremu uparcie i na wszelkie sposoby
próbujesz zaprzeczać...
Wymyślając coraz to inne brednie.
Rób sobie dziecko z kim chcesz.
Nie zmieni to FAKTU, że osoby tej samej płci
nie mogą mieć WSPÓLNEGO potomstwa.
A kogo obchodzi twoje odkrywanie Ameryki, że jeden facet nie zapłodni drugiego faceta? Do tego jeszcze bezczelnie kłamiesz, że niby temu zaprzeczam... to wskaż może cytat, gdzie to uczyniłem? Możesz powtarzać jak mantrę, że osoby tej samej płci nie mogą mieć wspólnego potomstwa, a ja na to mam krótką rzeczową odpowiedź - NIE MUSZĄ, bo mają dzieci innymi metodami, które wymieniałem 2 posty wcześniej. Pary homo często adoptują dzieci, które nie są biologiczne żadnego z rodziców adopcyjnych i co z tego? Albo wychowują wspólnie biologiczne dziecko jednego partnera i też co z tego ma niby wynikać? Nikogo to nie obchodzi nikt nad tym nie płacze, ponieważ dziecko wychowywane w rodzinie homo jest jednakowo przywiązane do obu rodziców, niezależnie od powiązań biologicznych. Natomiast w przyszłości będzie taka możliwość tzn zapłodnienia komórki jajowej materiałem genetycznym pochodzącym od dwóch panów.
Bardzo proszę...
- Ja mówię, że jednopłciowi, nie są w stanie spłodzić wspólnego potomka - a ty pokazujesz mnóstwo zdjęć gejów z dziećmi - twierdząc, że to ICH dzieci...
- Ja mówię, że nie możecie mieć wspólnych dzieci - a ty, że możesz zapładniać surogatki, koleżanki, lesbijki, sąsiadki... Normalnie cały świat jesteś w stanie zapłodnić...
Odwracasz kota ogonem...
Tylko dlatego żeby nie przyznać, że z osobą, którą kochasz najbardziej nie jesteś w stanie mieć WSPÓLNEGO potomka. (Bez pomocy osób trzecich).
Możecie jedynie wspólnie wychowywać dziecko - JEDNEGO z was. To wszystko.
(Rozróżniasz: "Wspólny Potomek" od "Wspólnego Wychowania"?)
To nie czyni z was rodziny bo jak wiemy do wychowania dzieci nie potrzeba nawet jednego rodzica - o czym bardzo wiedzą w każdym domu dziecka.
BARDZO PROSTE
To są wyłącznie fakty - żadnych sugestii. Ja cię do niczego nie zmuszam, nic ci nie każę.
Chcesz to zaprzeczaj dalej...
- A teraz fantastyka naukowa: zaraz powiesz, że w przyszłości to będzie możliwe...
W przyszłości - mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby - bo medycyna poradzi sobie z tym drobnym defektem DNA.
Przestań w końcu konfabulować, ok? Nigdzie nie napisałem, że para homo może mieć wspólne biologicznie dzieci. Wspólne prawa do wychowywania dziecka nie oznaczają konieczności bycia biologicznym rodzicem ze strony obu partnerów, więc już nie chrzań ze swoimi poronionymi sugestyjkami. Dziecko w rodzinie homo jest dzieckiem wspólnymi obu partnerów, jeśli obaj mają prawa rodzicielskie. Na takiej samej zasadzie wiele par hetero wychowuje dzieci niebiologiczne adoptowane, bądź tylko biologiczne jednego partnera, ale są to dzieci wspólne obojga partnerów jako, że są wychowywane w tej samej rodzinie
Strasznie jesteś zafiksowany na biologicznym ojcostwie. Skoro nie trafiło to jeszcze raz głośno i wyraźnie - mam gdzieś fakt, że nie mogę zapłodnić drugiego faceta. Wbrew temu co sugerujesz kompletnie mi na tym nie zależy, a jeśli zdecyduję się na dziecko żadnego znaczenia nie będzie miało kto będzie dawcą spermy. Nie słyszałem, aby ktokolwiek z gejów, bądź lesbijek płakał nad tym faktem. To ty nam chcesz wmówić, że to straszna tragedia, czy jakaś ujma. Możesz se pomarzyć, bo to kompletnie nie jest żaden problem dla nikogo. To ty byś chciał zrobić z tego problem.
Wątpię, by w przyszłości ktokolwiek chciałby "leczyć" z orientacji. Do tego czasu homofobię się już całkowicie wypleni. Już teraz jesteście postrzegani za ideologicznych fanatyków, a w przyszłości będzie coraz bardziej marginalizowani :)
To, że jesteś na świecie zawdzięczasz parze heteroseksualnej.
Ja jedynie stwierdzam fakty - nie wartościuje - nie mówię kto lepszy kto gorszy.
A ty mnie za to obrażasz...
Jeżeli nie interesuje cię to co mówię - nie zaczepiaj mnie więcej.
Ten wątek umarł dwa miesiące temu!!!
Po co do tego wracasz???
No i co z tego ma niby dla mnie wynikać? Oni są hetero ja gejem świat jest różnorodny. Dzieci par homo, które wcześniej pokazywałem foty zawdzięczają życie parom homo gdyby nie wola i decyzja homo nie byłoby ich na świecie. No i podobnie jak w moim przypadku co z tego miałoby wynikać? Twoja logika jest płytka i głupkowata. Owszem stwierdziłeś fakt, tylko, że to jest fakt od czapy, bo ja ci też stwierdzam fakt, że geje nad tym ani nie płaczą, ani nawet nie dywagują, bo mogą mieć dzieci wieloma sposobami. Masz jakieś zafiksowanie na biologicznym rodzicielstwie rób sobie dzieci jak chcesz, ale innym nie będziesz dyrygować jak i z kim mają płodzić dzieci, a potem je wychowywać. Już ci napisałem, że mnie to w ogóle nie boli ani a najmniejszym stopniu nie rusza, że jeśli zdecyduję się na dziecko to nie będzie ono biologiczne ze strony obu partnerów. Kompletnie mi to zwisa i powiewa, ponieważ dziecko będzie traktowało ojców w takim samym stopniu. Rodzicami dla dziecka są te osoby, które je wychowują i dobrze się nimi zajmują, nie wystarczy sam akt spłodzenia. Natomiast z tego co piszesz wynika, że dla ciebie to jest kluczowe, więc nie pozostaje nic innego jak tylko współczuć.
Opiekun - to nie rodzic!
To kolejny fakt, któremu próbujesz zaprzeczać.
W domu dziecka też wychowują a nie nazywają siebie rodzicami...
LoL to ty nawet zielonego pojęcia nie masz, że rodzic nie musi oznaczać rodzica biologicznego. Może być np. rodzic adopcyjny. W domu dziecka nie ma rodzin, więc nie ma kogo nazywać rodzicami. Są tylko grupy dzieci z opiekunami to zupełnie co innego niż rodzina. I tak jak biologiczny rodzic hetero tworzy ze swoją partnerką (niebiologiczną dla dziecka) rodzinę tak samo tworzą ją pary homo, gdzie jeden z partnerów jest rodzicem biologicznym. Rodzinę tworzą również zupełnie niebiologiczni rodzice czy to homo, czy hetero, np. adoptując z domu dziecka. Akt spłodzenia nie oznacza rodziny. O tym decyduje wychowanie i tworzone środowisko właśnie rodzinne.
No widzisz - ja stwierdzam pewien fakt - a ty zaczynasz swoje monologi, które z faktami nie mają nic wspólnego. Mówisz o zwyczajach - o tym co tobie się wydaje - ale to nie są fakty.
Ja nigdy nie powiedziałem, że geje nie mogą się rozmnażać w sensie biologicznym jako gatunek "męski" - co mi wmawiasz. Nigdy też nie powiedziałem, że rodzice biologiczni są lepsi - co również usiłujesz mi wmawiać.
Powiedziałem tylko, że osobniki tej samej płci nie mogą mieć wspólnego potomstwa. Powiedziałem też, (póki nie uprawiamy fantastyki naukowej) jest tylko jeden ojciec i jedna matka (biologicznie).
A ty dorabiasz do tego swoją ideologię, i co drugie zdanie mnie obrażasz.
Zamiast tego powiedz - do czego niby ja cię zmuszam?? Co ci każę??
Dlaczego tak cie bolą te fakty, że dostajesz od razu szału??
No cóż... taki pozom kultury reprezentujesz...
Stwierdzam fakt, że rodzicami nie są tylko rodzice biologiczni oraz że rodziny tworzą nie tylko ci drudzy, a ty zaczynasz swoje rojenia, że tak nie jest. To jednak są fakty, niezależnie od tego, że tobie się nie podobają, ponieważ twoja niezgoda jak i twoje rojenia nie mają kompletnie dla nikogo żadnego znaczenia. I wbrew temu co mi próbujesz wmówić nigdzie nie napisałem, że nie ma biologicznego ojca i matki.
Właśnie chodzi o to, że mnie nie boli, pomimo tego, że ty byś bardzo chciał, żeby było inaczej i cały czas się o to starasz powtarzając jak mantrę, że jeden facet nie zapłodni drugiego tak jakby w ogóle komukolwiek na tym zależało. Jednak zapewniam cię, że twoje starania są bezproduktywne. Ja stwierdzam fakt, że homo nie potrzebują się wzajemnie zapładniać, aby mieć dzieci i je wychowywać, na co ty odkrywasz Amerykę, że jeden drugiego nie zapłodni. Zapętliłeś się już i nic z tego nie wynika, a najmniej dla samych gejów, ich płodności, zakładanych przez nich rodzin oraz ich dzieci, czy to własnych biologicznych, czy to adoptowanych. I jeśli kogokolwiek tu coś boli to wyłącznie ciebie, bo to nie ja psioczę na to, że odpisujesz na posty. Jak widać z logiką u ciebie też na bakier.
Jak sama nazwa wskazuje - rodzic to ten który rodzi... Wszystko inne to towar zastępczy... Choć byś nie wiem jak zaprzeczał...
Ja mówię tylko oczywiste rzeczy - jeżeli cię to nie obchodzi - to mnie nie zaczepiaj!!!
Ale jak widać jednak boli bo dostajesz szału...
Po dwóch miesiącach zacząłeś mnie zaczepiać bo ci to nie daje spokoju!!! :D
Osoba wychowująca dziecko nie jest "towarem", tylko rodzicem. Wytłumaczyłem ci już, że rodzic to nie tylko osoba, która spłodziła, urodziła dziecko, ale przede wszystkim ten kto je wychowuje zapewniając niezbędne warunki rozwoju. To są fakty i choćbyś nie wiem jak się starał to tego nie zaczarujesz. Również w przepisach prawa rodzic to także niebiologiczny opiekun posiadający prawa rodzicielskie np. osoba adoptująca dziecko, bądź partner/partnerka biologicznego ojca/matki. Kładę lachę na twój fakt, że jeden homo nie zapłodni drugiego homo. Zupełnie nie ma takiej potrzeby i nie jest to żadną przeszkodą do spłodzenia dziecka i wychowywania go w rodzinie składającej się z dwóch ojców, bądź dwóch matek. To jest wyłącznie twój problem i twój ból.
Hmm, nie wiesz również co to metafora... Twój problem...
I oczywiście nic cię to nie obchodzi. I nie wpadasz w szał obrażania innych
O czym świadczy KAŻDY kolejny post... :)
A najbardziej fakt, że wątek, który umarł dwa miesiące temu - ciągniesz dalej...
Bo pewnie ja ci coś każe... :)
Próbujesz mi narzucić, bym nie odpisywał, ale to znowu tylko twój problem tak samo jak z tym, że jeden facet nie zapłodni drugiego. Nikt inny tylko ty podniosłeś ten argument, więc to ciebie musi boleć bardzo. Odpisuję na co mi się podoba i kiedy mi się podoba - to kolejna dla ciebie nowość zaraz po stwierdzeniu faktu, że homoseksualiści nie potrzebują marzyć o wzajemnym zapładnianiu, aby mieć potomstwo i je wychowywać.
No widzisz...
Nic ci nie każę...
Nic ci nie narzucam...
A ty i tak dostajesz szału...
Ale... pokazuj swoją wrażliwość, kulturę... obrażaj... wymyślaj... kłam... zaprzeczaj faktom...
...
Jedynym kto tutaj kłamie, manipuluje oraz zaprzecza faktom jesteś ty - np. pare postów wyżej radośnie zaprzeczyłeś oczywistemu faktowi, że rodzicem nie musi być ojciec, czy matka biologiczna.. Ponadto próbujesz z uporem maniaka zrobić argument z tego, ze facet nie zapłodni faceta, a tymczasem argument to żaden. No i bardzo chciałbyś zrobić z tego problem, lecz niestety dla ciebie nie jest to problem dla nikogo poza tobą. Na koniec bardzo byś chciał, bym nie obnażał twoich bredni stąd to wieczne utyskiwanie, że odpisuję. Ale tutaj znowu zonk i twoje niedoczekanie.
No i znowu kłamstwa...
W tym szale już przestałeś myśleć... :)
Teraz już nie muszę nic mówić.. wystarczą trzy kropki a ty się nakręcasz...
Błaznuj dalej...
Wciąż nie możesz się pogodzić z obnażeniem twoich manipulacji oraz tym, że twój fakt nie jest dla nikogo "problemem" poza tobą.
... (trzy kropki)
A teraz szukaj tam manipulacji... :D
- Ja nie musiałem nic robić... sam sprowadziłeś się do roli paranoika...
:D
Brawo. Zdemaskowałeś kolejną manipulację :)
A w faktach widzisz same kłamstwa...
Czyż to nie kliniczny przypadek paranoi??
I oczywiście wszystko jest ci obojętne... :)
Obojętne są mi twoje wydumane "problemy", natomiast nieobojętne jest jeśli ktoś kłamie, a ty to ewidentnie robisz, stąd moja reakcja. Możesz się dalej pogrążać mi to nie przeszkadza, a nawet zaczęło bawić :)
W moich wypowiedziach są tylko fakty i nie wycofuje się z żadnego słowa.
Ale ty - typowy przykład paranoicznego zachowania - widzisz kłamstwa i manipulacje.
Natomiast zobacz swój pierwszy post pod linkami ze zdjęciami, na których są panowie z dzieckiem - twierdzisz że to ICH biologiczne dziecko!!!
No ja za to uważam, że biologicznie to może być dziecko tylko JEDNEGO z nich...
I kto tu kłamie??