No to w końcu doczekaliśmy się jednego z najbardziej wyczekiwanych odcinków. Dla niego wstanę o 3 w nocy :P
PS. Na HBO GO ma być podobno dostępny o 4am ze względu na środki bezpieczeństwa.
Same marudy tu się zebrały. Mnie się bardzo podobało, więcej,, bardzo dawno mi się tak żaden odcinek serialu i filmu nie podobał i nie wciągnął i tyle mojego :D. A wy jak jesteście tacy rozczarowani to, po kiego oglądacie serial? "A to powinno być tak, a tamto dlaczego tak,. a ja to zrobiłbym inaczej, ale nie potrafię, bo najlepiej wyszedłby mi serial o marudzeniu" Itp itd i sram ta tam tam. Co za pipy!
Zgadzam się. Po obejrzeniu odcinka który niesamowicie mi się podobał od razu pomyślałem, że i tak nędzę hejt. Tu praktycznie każdy odcinek był krytykowany.
Może niektórzy oczekują nieco więcej niż "epickiej" napierdalanki do gryzienia chipsów... Poza tym, nie myl hejtu z krytyką.
Ja też jestem zwolennikiem wielu teorii typu pochodzenie Melisandre, kim jest Varys? Bliżniaki Lannisterow jako dzieci Szalonego Króla i na pewno nie jestem zwolennikiem "epickiej napierdalanki" bo zawsze od smoków, wilkorów i bitew wolałem zakulisowe intrygi. Kunszt Littlefingera aniżeli nieśmiertelna marksistka Danaerys i jej przygody w Essos. To jest serial a nie książka. Miał złe momenty i miał genialne. Ostatni odcinek był bardzo dobry i choć zawsze typowalem inne rozwiązanie w sprawie Nocnego Króla (zabicie Danaerys przez Joraha lub Jona, Goździk przez Sama) to serialowe rozwiązanie mi jak najbardziej pasuje bo wbrew temu co piszą tu krytykanci ma ono sens i jest sprawnie domkniete wątkami z wcześniejszych sezonów.
no widzisz ja byłem zachwycony odc. 1 i 2
a będę je...ał 3 jak burą su..ę bo mu się należy
bo pomimo debilnej strategi która dla mnie jako pasjonata bitew i taktyki z wieloma godzinami w symulatorach i przeczytanych artykułach, to aż się ku...wa krew gotuje jak wydzę tak skrajnie idiotycznie poprowadzony wątek walki
nie było tu 1 ani 2 ani nawet 3 błędów tylko ze 20, że o dziurach logicznych nie wspomnę i bohaterach TELEPORTUJĄCYCH się po zamku w którym normalnie ludzie giną jak szmaty
odcinek 1/10 brak ELEMENTARNEJ wiedzy lub chęci aby w sposób inteligenty budować jakiekolwiek napięcie
każdy z ogarnięciem większym niż chomik w kwestiach logiki łapał się za głowę i zamiast przezywać walkę bohaterów co chwilę mówił "ku...wa jak i co i dlaczego??!!"
Rzecz w tym, że nie jest sprawnym domknięciem wątku, tylko szybkim ukręceniem mu łba. Na prawdę nie czujesz się rozczarowany, że nie wyjaśniło się nic w kwestii celów i motywacji NK (bo, sorry, motywacja typu "chcę zabić wszystkich bo jestem zły i złośliwy" to żadna motywacja) czy roli Brana (mętne ględzenie o jakowejś pamięci świata, to słaby powód by na niego polować. Gdyby NK chciał wymazać całą wiedzę ludzkości powinien zacząć od zniszczenia biblioteki w Cytadeli). A Azor Ahai? Mega napompowany balon, przepowiednie, magia, płonące miecze, mistyka lodu i ognia, motywy mesjańskie i na koniec... Azor? Who da fak is Azor?
"A dla mnie historia Azor Ahai to historia każdego człowieka. Znając poglądy Martina on obstaje za zbiorowoscią ludzką. Jest ateistą. Być może Azor Ahai to każdy z nich z osobna. Każdy musiał coś poświęcić by społeczeństwo wygrało. Sam obstawiałem Jona, Joraha, Jamiego, Ogara, Theona a nawet Sama i Daenerys a moze to po prostu prozaiczne przesłanie, że każdy z nich ma w sobie jego część. Każdy musiał kogoś/coś poświęcić. Nikoniecznie chciałbym by tak było ale kto wie? Moze to takie przesłanie, że nie wygrywa jednostka z jakiegoś boskiego nadania. Tylko my, ludzie, społeczenstwo Westeros. Nie jakiś obiecany Wybawca tylko każdy z nas działając wspólnie w imię wyższego dobra. Przypominam. Martin mocno czerpał z wielu religii, serial aż roi się od zjawisk nadprzyrodzonych ale sam Martin jest ateistą. Wierzy w ludzi nie Mesjaszy/Zbawicieli. Może Azor Ahai to ludzkość Westeros a Nocnego Króla po prostu zabiła jednostka (ktoś to musiał zrobić) najlepiej przygotowana do zabijania z ukrycia?"
Szybkim domknięciem wątkù to była śmierć Baelisha która mnie usatysfakcjonowała ale nie sposób w jaki to przeprowadzono.
Wszystko fajnie, ale serial ani razu nawet nie sugeruje czegoś w ten deseń. Jest gadka, że Azor, to chłop, potem, że baba. Koniec.
Domyślam się, o co Ci chodzi. I w pełni popieram każde, nawet najdziksze teorie. Uwielbiam rozkminiać "co autor miał na myśli", doszukiwać się podpowiedzi, wskazówek, ukrytych motywów, znaczeń słów, przepowiedni. Jako widz, czytelnik, uwielbiam, kiedy twórca szanuje moją inteligencję i pozwala mi pogłówkować :)
Od piątego sezonu serial GoT jest prostą historyjką. Z sezon na sezon wręcz się uwstecznia. Fajnie, że masz swoje teorie (które dotyczą Martina, co wiele mówi), ale serial nie daje do nich żadnych podstaw.
Dlatego też nie rozumiem krytyki serialu przez ludzi którzy go traktują na równi z książkami. Co do tej teorii masz rację. Serial nie sygnalizował tego. Po prostu serial trzeba traktować jako serial który jak sama napisałaś do połowy trzymał bardzo wysoki poziom. Teraz też jest dobrze ale fejm, oczekiwania zwykłych fanów (głównie na rynku amerykanskim), mnogość wątków sprawia, ze przyspieszono co mnie jako fana spiskowych teorii martwi również. Mimo to uważam, że takie rozwiązanie sprawy NK (o ile ja rozwiązano hehe) nie jest najgorsze. Gorszym by było gdyby ubil go Jon w bezpośredniej walce albo spaliła to wszechmogaca i niepokonana Danaerys. Mimo wszystko jakos spieto watek Aryi klamrą a i motyw przypadkowych spotkań Starkównej i rozkminek Melisandre (RIP) ma jakiś sens. Czy można byłoby zrobić to lepiej? Pewnie. A czy gorzej? Również. Wbrew pozorom mnie takie rozwiązanie nawet satysfakcjonuje ale to może dlatego, że zawsze mnie bardziej kręciła walka rodów w Westeros niż wilkory, smoki, Inni, wargowie i pielgrzymki Danuty w Essos.
W sumie z tych spraw paranormalnych to tylko Melisandre i jej targaryenskie (hehe) pochodzenie. Oczywiście wiem, że wojna z NK jest to praktycznie najważniejszy wątek w serialu stąd rozumiem zawód wielu ale mówię. Znając realia i oczekiwania zwykłych odbiorców mogło być znacznie gorzej.
To co piszesz ma sens, sama tu gdzieś wcześniej napisałam, że kupiłabym rozwiązanie, w którym okazuje się, że całą przepowiednia to ściema i żaden Zbawca czy bóg nikomu nie pomoże. To bardzo pasowałoby do gorzkiej i pesymistycznej wymowy powieści Martina. Problem w tym, że takie wyjaśnienie w ogóle się nie pojawiło, przynajmniej nie w tym odcinku. Ja mam poczucie, że wątek Azora po prostu się scenarzystom zgubił, a NK zabito w taki sposób, bo trzeba było rzecz szybko załatwić. Według mnie nie było tu żadnej konkluzji czy morału, godnego zwieńczenia niesamowitego konfliktu, który kreowano od paru sezonów.
Tu masz rację ale od połowy serial leci po oczekiwaniach zwykłych ogladaczy więc trzeba go przyjmować "serialowo". Nie nastawiam się od dawna na jakieś nawiązania i twosty w nim typu czy Melisandre to córka Trójokiej Wrony, czy Jaime zabil swego ojca, czy Varys goli włosy by ukryć ich kolor. Po prostu odbieram go "serialowo" i takie rozwiazanie typu Arya asasyn nie jest najgorsze. Mogło być bardziej sztampowo. I pod publikę.
Śmierć po wejściu na grabie nie byłaby sztampowa. ;-) Wiadomo, że Arya ma wielu fanów więc było to trochę pod publikę ale w miarę sensownie to rozwiązano. Pisałem już, że gorsze zakończenie to Jon zabijający NK w walce albo paląca go Danuta o wielu imionach.
W serialu przepowiednie miały zerowe znaczenie. Praktycznie nie istniały.
Coś Melka mamrotała czasem przy Stannisie i wskrzeszaniu Jona o księciu którego obiecano oraz wróżka, gdy Cersei była mała i wizja Denerys z końcówki 2 sezonu. Czyli wielkie nic w sumie, gdy porównamy do sagi ilość przepowiedni oraz ich wagę, gdzie szczególiki mogą mieć znaczenie do czytania przez czytelnika wszelkich znaków między wierszami.
DDki sądzę, ze mało przywiązują wagę do tego. O odcinku 3 wypowiedź ich rozwiała wątpliwości - Aryę jako tą osobę, która zabija NK wymyślili sobie w połowie 2016, a Martin nic im nie powiedział na temat tego jak zakończy wątek Innych w książkach :)
Wątki największych rodów Westeros zamknięto w dwóch scenach na krzyż. Baratheonów, Martellów, Tyrellów. Greyjoyów sprowadzono do Pucka i Yary mającej jakieś dwie sceny od dwóch sezonów.
Varys nie istnieje, LF nie istnieje dosłownie.
Czy by mnie zdziwiło, gdyby wątek NK zamknięto i pożegnano ostatecznie w tym odcinku?
Nope.
Inwencji twórczej starcza na Starków i Lannisterów. Dopóki NK był za Murem, mógł sobie być. Iść. Po tej stronie trzeba by go było zagospodarować. Jak to zrobić, czasu nie ma, żarty z penisów same się nie napiszą!
Prawdopodobnie tak będzie, cały wątek elegancko wygumkowany. Zastanawia mnie tylko: czemu? Rozumiem, że się spieszą, rozumiem, że HBO chciało już skończyć serial, że chcieli przyłożyć super widowiskiem... tyle że rozwikłanie zagadki Azora, pojedynek z Night Kingiem, Budda Bran były balonikiem pompowanym od kilku sezonów, wątkami z gigantycznym potencjałem emocjonalnym i widowiskowym. Nie wierzę, że nikt nie czekał na Jona z płonącym mieczem na stosie trupów odpierającym atak Walkersów :D Czy jakiś plot twist wywracający do góry nogami wszystkie oczekiwania. Miało być pie*dolnięcie, Pie*dolnięcie Które Obiecano! A tu zamiast zrobić BOOM, balonik pękł ze smętnym pyk... I za cholerę nie wiem czemu :D
"Pie*dolnięcie Które Obiecano"
tak nazwę swój startup, na którym zarobię kupę kasy :D
Czy pamiętasz Meerę, czy jak jej tam, jej brata, którzy traktowali Brana jak cud na niebiesiech? Sugerowano, że chłopina dokona cudów na kiju. Może i jeszcze dokona - ale kurteczka, jesteśmy na półmetku finalnego sezonu i Bran jest po prostu postacią do dupy! A powinien być na etapie, na którym jest Uosobieniem Magii tego uniwersum!!! Przechodzącym kolejne etapy, wtajemniczenia, płacący za to wszystko wysoką cenę!
Gandalf musiał umrzeć, żeby osiągnąć większą moc, w przypadku Brana wszyscy umierają ZA NIEGO. To nie ma najmniejszego sensu!!
A Melissandre dostająca pie*dolca przez kilka sezonów na punkcie obiecanego księcia? Jedyna prawdziwa czarodziejka, rodząca zabójcze Cienie, nawet to durne spalenie Shireen - jak już jesteśmy konsekwentni, przywołanie Jona z martwych - przecież to wszystko prowadzi do walki życia ze śmiercią, lodu z ogniem, w wykonaniu jednego człowieka i jego przeciwnika!
I MIELIŚMY prawdziwy, chodzący lód i śmierć - zaciukany przez susiumajtkę :D
I prawda jest taka, że my wszyscy czekamy (czekaliśmy) na walkę jednego bohatera z NK, mi w sumie obojętne było, kto to będzie. Ale tak by pasowało, jeden człowiek z płonącym mieczem naprzeciw Śmierci. Poświęcenie, ofiara, prawdziwe fantasy ;)
Obawiam się że nazwa PKO jest już zastrzeżona :P
A w ogóle Bran to szwarccharakter, bo umyślił se dziad jeden że chce iść na północ, wziął ze sobą ekipę, i po co, po to żeby Jojen z wypranym mózgiem sam dał się zabić, Hodor miał instynkt zamozachowawczy ale Bran mu zhackował umysł i go zabił. Też niby wie wszystko ale pozwala na posłanie tysięcy ludzi na śmierć, bo tak. Całkowite przeciwieństwo Nocnego, który wskrzesza martwych.
TAK! Zgadzam się całkowicie:D
Brak magii - gdzie ona powinna być - przecież Bran, Melisandre, smoki, Jon i Dany - wszyscy oni powinni wykończyć Nocnego króla - razem, zgodnie z jakimś planem - a tu wyskoczyła siusumajtka!!!!! Arya ze zwykłym nożem i dość szybka.
W innym poście już napisałam, że o wiele lepiej by wyszło, gdyby Brana bronił Berric i Melissandre, jako awatary Rulora. Mogliby nawet zginąć dając możliwość Aryi do dokończenia dzieła. Melissandre i Berric mogliby użyć magii, NK użyć swojej i proszę, taka okazja zrobienia epickiej sceny bitwy na MAGIĘ zmarnowana. Ale po co, lepiej,żeby największa czarodziejka serialu wyszła jak rozumiem po chrust i się jej zmarło, jak to drzewiej bywało, a wyjątkowy, wielokrotny ożywieniec Berric oddał swoje kocie życie za Aryę.
A mogli umrzeć w epickiej walce z NK :D
Niechby pod tym magicznym drzewem rozegrała się ostateczna bitwa postaci TYLKO magicznych. W sumie po co tam nawet Arya? TO JON ZOSTAŁ WRÓCONY Z MARTWYCH!!!
Wymyślenie tej zakapiorskiej sceny zajęło mi 2 sekundy. Kurcze, muszę być jakimś gieniuszem. Avendżersem!
Ja w marzeniach :) :) :) widziałam jak Nocny Król zabija Brana i Arye walcząca w obronie brata, i Jaimiego, który chciał walczyć przy Branie. A Bran powinien coś czarowac. I na końcu powinien wynurzyc się Jon z płonącym mieczem z Duchem przy boku i smokiem przy boku :) :) :) :) powinien zobaczyć trupy Arya, Brana, Eda, Sama, powinien cos zagrać np. Krzyk rozpaczy :) i powinien ruszyć na Nocnego i zabić go w epickiej walce, albo zginąć :) :) :)
No włacha! Kurcze, jak już chcieli tego NK koniecznie zaciukać, żeby oczyścić pole i zająć się tymi, no - khem! khem! - "poważnymi sprawami" czyli obsadą żelaznego stołka, to było co najmniej nieskończenie wiele lepszych sposobów, by to zrobić w bardziej sensowny, dramatyczny, epicki czy widowiskowy sposób.
To co piszesz byłoby naprawdę dobre, bardziej heroiczne, magiczne i zawierałoby w sobie tą zapowiadaną walkę Lodu z Ogniem. Kij już z tym, że czerwona wariatka oczywiście wyskoczyła jak królik z kapelusza w ostatnim odcinku jak już wszyscy o Rulorze zdążyli zapomnieć. Ale skoro się pojawiła, to mogła się do czegoś bardziej przydać. Tak w ogóle to Rulor i Czerwoni Kapłani to jest tak strasznie skaszaniony wątek, a mógł być świetny jakby to wszystko lepiej poukładać i poprowadzić w poprzednich sezonach. W końcu jakby nie patrzeć to Mel jako jedna z pierwszych i jedna z niewielu w ogóle mówiła o tym zagrożeniu, moc Rulora też zdążyliśmy już poznać. To wszystko mogło być po coś, mogło znaleźć swój finał właśnie w walce z NK - Mel, Beric, nawet Jon. Tylko jak tu liczyć na jakiś spójny, logicznie prowadzący do celu wątek, jeśli rwie się to wszystko i gubi po drodze, a na koniec Mel wyskakuje znikąd z paroma kiepskimi sztuczkami i umiera bez sensu?
Poza tym totalnie rozczarował Bran. Czemuż ta postać jest tak pompowana i kreowana na Bóg wie kogo? Przecież Jego moce były kompletnie niewykorzystane. Nawet do zrobienia zwykłego rekonesansu przed bitwą, coby Dothrakowie nie gnali na oślep :/ A później niechby się nawet wwargował w White Walkersa, w olbrzyma, czy smoka żeby spróbować przechylić szalę zwycięstwa. A tak nie idzie skumać co w nim jest takiego wyjątkowego. Siedział tylko i czekał aż NK przyjdzie go zabić. Bo wyskok Aryi zza krzaka raczej nie był częścią planu. Naprawdę sądzili, że jak już NK wejdzie w mury Winterfell po Brana, to ta garstka żelazek go zatrzyma? :/
Ogladalabym! To byloby milijon razy lepsze. W sumie najfajniesze dla mnie bylo to ze w jakis tam sposob mnie zaskoczyli, bo juz sie wiele nie spodziewalam po tym sezonie
uaaa, takie oczekiwania a dostałaś Space Jam 2 z Aryą, która swoim skokiem wygryzła z obsady zapowiadanego LeBrona
Ile ja bym oddała za Jona z płonącym mieczem z Duchem przy boku i smokiem przy boku jak walczy z Night Kingiem na stosach trupów przyjaciół, rodziny np. Aryi, Brana. Gdyby ta walka choć trwała z 10 minut:)
HBO chciało kończyć serial ? Oni chcieli 10 sezonów.
To DDkom spieszyło się do Star wars i pędzą od 5 sezonu na złamanie karku na szybko zamykając każdy wątek.
Serio? Tego akurat nie wiedziałam. Ale jakoś powątpiewam, czy więcej sezonów przełożyłoby się na jakość serialu. Dedeki zwyczajnie są kiepskimi scenarzystami, lubującymi się w kiczowatych rozwiązaniach i przedkładającymi epickość nad realizm. Te dwa dodatkowe sezony pewnie zostałyby wykorzystane na inspirujące rozmowy Varysa i Tyriona o penisach i migdalenia kolejnych bohaterów z Jonem i Danką na czele ;)
Nie moge z faktu ze te dwa psuje dostaly swoja trylogie star wars, do spolki z tworca Last Jedi. No ale wiem przynajmniej czego nie ogladac. Mogliby pisanie scenariuszy delegowac komus kto ma do tego checi i serce
A DDki będą tylko scenarzystami trylogii star wars jak przy GOT czy także reżyserami ?
(Bo w GOT reżyserowali tylko jeden odcinek w całym serialu i to ostatni)
A dlatego że wielu mówiło ( w tym obsada ) ze odc dorówna poziomowi LOTR , dodatkowo , wiele osób , chciało ujrzeć NK i jego plany , motywację , tyle lat budowania napięcia i tajemnicy , i co , wyszło że to wątek poboczny , bez większej głębi .
Dla wielu wątek NK , był główny a nawet ważniejszy od samej "gry " .
I co , nic , została tylko jak to powiedział Jon w 7 , zabawa dzieci w piaskownicy o krzesełko z zardzewiałych mieczy .
Zgoda. Nie da się zaprzeczyć, że twórcy bitwy o Winterfell kilka razy mocno minęli się z logiką. Mogło być lepiej, ale i tak nie nudziłem się nawet przez sekundę. Było epicko? Było. Było magicznie i mrocznie? Było i wcale nie ironizuję na temat tego, że niektórzy skarżą się, że nic nie widzieli. Ja tam nie mam problemów ze wzrokiem, chociaż trafiały się ciemne strefy na ekranie. I nie ma co pierniczyć po czasie, jak to niektóre postacie w serialu były specjalnie po to i po tamto, jak pewna pani objawiła w omówieniu odcinka na yt. Po czasie to każdy może powiedzieć "a nie mówiłem". A ci, którzy marudzą, że NK padł tak szybko, że nie było wojny, niech powiedzą kiedy miał paść? Mur runął i jedyne miejsce, gdzie w ogóle mógł zostać powstrzymany to było Winterfell. Później umarli zalaliby całe Westeros i z każdym kolejnym zdobytym zamkiem ich armia byłaby większa. Zgadzam się, że GoT coś straciła od siódmego sezonu, kiedy scenarzyści dostali wolną rękę, bo zabrakło materiału książkowego. Ale trzeba też zauważyć, że to jest już końcówka serialu i wszystko staje się prostsze, bliższe wyjaśnienia. Ale i tak nadal nikt nic nie potrafi przewidzieć, chociaż tysiące próbuje.
P.S. Dla mnie wątek NK nie był ważniejszy od samej gry. To był zawsze wątek równoległy i jakiekolwiek dzielenie na ważniejsze i mniej ważne wątki jest bezsensowne.
P.S. II LOTR? Dajcie spokój. Czarno-biały świat i nobliwe śpiewające krasnoludy. Wolę Sapkowskiego i Martina, bo tam jest jakaś psychologia. Tolkien jest bardzo przewidywalny. Złe to złe, dobre to dobre i cały czas wszyscy są tacy sami. Na "Dwóch wieżach" po prostu zasnąłem. W kinie. Dopiero po latach w domu obejrzałem tę bitwę. Efektowną, przyznaję, ale i tak obejrzałem to bez emocji.
P.S. III Jaką motywację może mieć śmierć? NK nie był żywą istotą, żeby mieć jakiekolwiek motywacje i plany poza unicestwieniem wszystkich ludzi.
Konkluzja: nie moja wina, że się coś komuś nie podobało. Wasza strata. Ja zostałem dosłownie wchłonięty na te 80 minut. I nie żałuję.
Prosiłbym o mówienie za siebie , nie było aż tak epicko według mnie , bo i nie zrobiła na mnie ta bitwa takiego wrażenia jak np Bitwa nad czarnym nurtem czy hardhome , nie była zła ale świetna też nie .
Magicznie też nie było , nie powstały smoki , nie przebudziły się starożytne moce , Bran nic nie zrobił , pająki z lodu , czy inni umarli ( Pana światła ) , było to co było wcześniej . Ale mrocznie to było na pewno , i stan beznadziei i końca był realny i odczuwalny .
No ale zabicie NK wszystko zabiło , kiedy miał paść , kiedy stare moce i Azor Ahai powstaną by walczyć z innymi , ja liczyłem że NK wymiecie wszystkie 7 królestw , zniszczy krzesełko , ze dawne sprawy odejdą , na zawsze , że świat będzie na krawędzi końca , i nawet ratunek nie przywróci tego co było , a trzeba będzie powolnej odbudowy .
A tu jedna bitwa , aria super hero i po problemie , zajmujemy sie tym co było .
Długa Noc miała być momentem bez powrotu jak dla mnie , a była tylko chwilową przerwą , i to mnie najbardziej boli .
Ale sami twórcy zrobili z wątku NK wątek poboczny , ( pobawiliśmy sie na północy , teraz wracamy i zajmujemy sie tym co było bez większych zmian ( jak z Sarumanem , też wątek poboczny ) .Dla mnie był bo życie jest ważniejsze od władzy .
Lotr był pisany z innej perspektywy i natchnienia , niż GoT , Tolkien posługiwał sie legendą , baśnią , i perspektywą Boska ( znaną z Biblii ) , a Martin historią i perspektywą ludzką z elementami legendy , ale łaczy je kilka rzeczy , i nie są sobie aż tak bardzo przeciwne .
NK nie był marionetką , został stworzony za pomocą magii ( ale nigdy nie umarł , przemienił się ) ,
i te znaki mogły oddawać jego intencję , nie był śmiercią , był istotą którą przez śmierć miała zrealizować swoje zamierzenia ( przynajmniej ja tak to dobierałem do wczorajszego odcinka ) .
A czy ja mówię że Twoja , nie , ale nas ten odc nie wciągną , a wręcz odepchną , ja juz od rozmowy z Melisandre przeczuwałem że aria ma coś zrobić związanego z NK i przez cały czas wypatrywałem , czy tam nie ma Arii , miałem cichą nadzieje że oni tylko pogrywają z widzem , i niestety najgorsze się wydarzyło , i moją pierwszą reakcją nie było " aria zabiła NK ... szok " tylko straszne uczucie zawiedzenia i rozczarowania " co Ci idioci zrobili z całym tym wątkiem ?!" .
A ja niestety tak , tak że z niewyspania i nerwów mi ciśnienie skoczyło .
może i by wciągał gdyby nie to że cała godzina była przepełniona debilizmami
- o nie resnęły się tysiące umarlaków ... o nie nasi bohaterowie są otoczeni... o nie danka spadła i jest za murem otoczona przez 20.000 świeżo reśniętych umarlaków
i BUM są otoczeni żeby sekundę potem mieć w około po 20 przeciwników....
i BUM danka spadła.... o Jorah ze środka obleganego zamku zrobił pstryk i już jest przy niej [gdzie tysiące ludzi padało nawet nie raniąc 1 umarlaka]
i BUM mimo to 20.000 umarlaków za murem które widzimy choćby na sekwencji po śmierci NK stwierdza, że tak w sumie to będą atakować dankę z JEDNĄ obstawą po kolei jak NPC-e w Assassins creed 2...
i BUM jedno zionięcie smoka i JOHN który był otoczony dochodzi bez napotkania prawie żadnego umarlaka prawie pod samo czardrzewo
i BUM otoczone czar-drzewo ze wszystkich stron i żywego ducha poza branem na 100 metrów... hmmm let's spawn arya 10 metrów od niego...
i BUM ujęcia nieskalanych padających jak muchy od 2 zombiaków ... a co tam zobaczcie jak pięknie walczy Gendry powalający już 100 przeciwnika i stojącego na coraz wyższej grupce trupów....
i BUM widzicie te piękne ujęcia z reśniętymi setkami umarlaków??? hmmm... poczekajcie za 10 sekund już ich nie będzie a nasi bohaterowie będą spokojnie mogli solowac jednostki...
i BUM widzieliście tą wielką bitwę o Winterfell?? to nie problem dla tych 10 tak DZIESIĘCIU zombiaków którzy naoglądali się TWD i myślą że nie mają co robić więc sobie czillują w bibliotece czekając na aryę - JEDNOCZEŚNIE nie mając problemu z tym że w pomieszczeniu obok gdzie arya wychodzi mamy już całą hordę dziesiątek nieumarłych w stanie aktywnym....
-------------------------------------------------------------------------------- -----------------------------------------------
no widzisz ja byłem zachwycony odc. 1 i 2
a będę je...ał 3 jak burą su..ę bo mu się należy
bo pomimo debilnej strategi która dla mnie jako pasjonata bitew i taktyki z wieloma godzinami w symulatorach i przeczytanych artykułach, to aż się ku...wa krew gotuje jak wydzę tak skrajnie idiotycznie poprowadzony wątek walki
nie było tu 1 ani 2 ani nawet 3 błędów tylko ze 20, że o dziurach logicznych nie wspomnę i bohaterach TELEPORTUJĄCYCH się po zamku w którym normalnie ludzie giną jak szmaty
odcinek 1/10 brak ELEMENTARNEJ wiedzy lub chęci aby w sposób inteligenty budować jakiekolwiek napięcie
każdy z ogarnięciem większym niż chomik w kwestiach logiki łapał się za głowę i zamiast przezywać walkę bohaterów co chwilę mówił "ku...wa jak i co i dlaczego??!!"
A ja przeżywałem. Możesz mnie nazwać chomikiem :). Sorry, ale to lepsze niż być rozczarowanym, tak bardzo jak Ty, widzem. Odcinki 1 i 2 także mnie zachwyciły. Może po prostu Twoje oczekiwania były tak wysoko wywindowane przez ten hype, że oczekiwałeś czegoś perfekcyjnego. Wyobraziłeś sobie tę bitwę już wcześniej, a potem okazało się, że twórcy wyobrazili sobie to inaczej. I weź też pod uwagę, że odcinek serialu to przede wszystkim fabuła, która ma za zadanie eksponować pewne wydarzenia, stopniować napięcie, prowadzi widzów do katartycznego finału. Nie jest to symulacja z "Total War", na przykład. Wg symulacji bitwy szarża Dothraków byłaby idiotyczna, ale w fabule dostaliśmy informację, że naprawdę nie ma żartów. Jeśli ktoś sądził, że wystarczą płonące arakhi, to w tym momencie stwierdził pomyłkę. Napięcie wzrosło. Tak samo śmierć NK. Skąd wiadomo, że Arya nie znała jakiegoś tajnego przejścia w zamku, w którym się wychowała? Fabuła wnosi pewną, mniejszą lub większą, dozę umowności. Gdyby rozbierać na czynniki logiczne "Iliadę" okazałoby się, że Homer nie umiał sklecić logicznej historii. A jednak został ojcem literatury, której częścią jest także "Pieśń Lodu i Ognia". Wchodząc w jakąś fabułę akceptujemy świat opowiadany za jej pomocą. I nie ma to nic wspólnego z symulacją bitwy w jakiejś grze komputerowej. Jeśli czegoś nam nie pokazano możemy to sobie dopowiedzieć, pod warunkiem że pozostajemy w świecie historii. Na koniec dodam, że znanym od tysiącleci chwytem warsztatowym w opowiadaniu jakiejś dramatycznej historii jest także tzw. deus ex machina. Trochę to pójście na łatwiznę, ale jak nabardziej dozwolony chwyt. Pojawienie się Aryi Stark z nożem z valyriańskiej stali było właśnie klasycznym niemal zastosowaniem tego chwytu.
Pozdrawiam.
1. W każdym realnym i nierealnym świecie szarża dotraków byłaby idiotyczna, chyba że dotraki mieliby noktowizory. NIGDY nie szarżuje się na przeciwnika którego nie widać. Kropka.
2. Gdyby znała jakieś przejście, to by to pokazano. Tak mówią zasady techniki filmowej. Można zostawić widzowi pole do domysłu, ale NIGDY w kluczowych elementach fabuły.
3. Dobrze, że przywołujesz Homera, który tworzył 2800 lat temu dla ludzi na poziomie intelektualnym takim jaki był 2800 lat temu - ludzi wierzących w to, że można się wykąpać w rzece i zostać niezniszczalnym, sklepienie niebieskie podtrzymuje jeden koleś, a pioruny rzuca niejaki Zeus. Ja myślałem że świat od tego czasu posunął się nieco naprzód, ale jak widać, tfurcy GoT tak nie uważają.
4. Deus ex machina jest wyższą formą tandety, cóż z tego, że powszechnie stosowaną. GoT kiedyś aspirowało do miana serialu ambitnego, teraz poziom serialu przebił dno, dokopał się do Chin i próbuje z pierwszą prędkością kosmiczną opuścić atmosferę. W jednym tylko odcinku mamy nie jedno, ale cały łańcuch "deus ex machina", w połączeniu z wykąpanymi w Styksie bohaterami co to się "kule ich nie imają". Chociaż tak sobie uświadomiłem właśnie, że porównanie Homera do GoT jest nie na miejscu - pod Troją zginęło więcej głównych bohaterów niż w bitwie pod Winterfell, a walczyli ze zwykłymi śmiertelnymi lamusami, a nie chodzącym obliczem śmierci.
1. Dothrakowie nie potrzebowali noktowizorów bo mieli świecące arakhi. Pudło.
2. Kluczowym elementem fabuły jest unicestwienie Nocnego Króla, a nie to czy Arya przedarła się po plecach Wędrowców, skacząc po drzewach czy tajemnym przejściem. Gdyby NK zginął nie wiadomo w jaki sposób i tego widz musiałby się domyślić, miałbyś rację, a tak nie masz. Pudło znowu.
3. Homer nie tworzył jedynie dla ludzi sprzed 2800 lat, tylko czytamy go do dzisiaj. Polecam dowiedzieć się czym jest epos i epika. Pewne sposoby opowiadania są stosowane do tej pory i będą tak długo jak długo ludzie będą opowiadać historie o bohaterskich czasach ( i nie tylko takie historie). Fantasy na eposie bazuje, bo z zasady jest osadzona w zamierzchłych, bohaterskich czasach. A tak nawiasem mówiąc już 2500 lat temu byli ludzie, którzy nie wierzyli w bogów i wiedzieli czym są mity, symbole itp. Sokrates, Sofokles czy choćby Eurypides np. A więc znów pudło.
4. Pod Troją nie walczyli tylko śmiertelni. Gdybyś przeczytał "Iliadę" wiedziałbyś, że było tam wielu bogów zamieszanych. Nawet cała historia zaczyna się od interwencji Apolla. Porównywanie liczby zabitych bohaterów jest bez sensu. Po pierwsze to jest jedna bitwa, serial się nie skończył (tak samo u Homera jest kilka bitew), po drugie to jest argument typu dlaczego 3 a nie 5 albo 8. Nonsens. Deus ex machina także użyto tylko raz, na końcu odcinka. Gadanie dlaczego tu jest dużo zombiaków, a potem ich nie ma i znów są to nie jest argument o deus ex machina. Odpowiedź jest prosta: bo wybijają je walczący z nimi ludzie. Wystarczająco logiczne?
Skoro wy, marudy, nie rozumiecie czym jest opowieść o bohaterach i jakimi prawami się rządzi to nie czepiajcie się świetnie zrobionego odcinka GoT tylko oglądajcie CSI. Krytycy waszego rodzaju to ludzie, którzy na pewno zrobiliby coś lepiej... gdyby potrafili.
Taka rada dla malkontentów: serial co prawda, jeszcze trwa, ale proponuję w ramach protestu więcej go nie oglądać, ani nie dowiadywać się jak to się skończyło. Po co sobie zaśmiecać pamięć takim "dnem".
1. Zapal pochodnię i sobie z nią pochodź. A następnie wsiądź na rower i jedź z prędkością 20-30 km/h. Jak wrąbiesz się w drzewo to przekonasz się dlaczego to, co napisałeś, kupy się nie trzyma.
2. Nie, to, jak Aria dotarła do NK jest kluczowym elementem. W innym razie mogliby pokazać stojących WW pod Winterfell, w następnej scenie Arię zabijającą NK, a reszty domyśl się sam. Pudło znowu.
3. Homer tworzył dla ludzi sprzed 2800 lat. Czytamy go do dzisiaj, bo człowiek uczy się m.in. rozwoju literatury i historii ogólnie. Innymi słowy, że ludzie poczynili postępy. A co do Sokratesa, Sofolkesa - sorry, ale błąd nieuzasadnionej generalizacji to nie ze mną. Więc znów pudło.
4. Gdybyś przeczytał "Iliadę", wiedziałbyś, że pod Troją walczyli tylko śmiertelni. Nie było żadnych nieumarłych, smoków, czyli broni masowego rażenia, nic. U Homera jest jedna bitwa; to, że trwa dłużej niż jeden dzień i było kilka różnych potyczek nie ma znaczenia.
5. Gdybyś oglądał odcinek, wiedziałbyś, że deus ex machina było używane więcej niż raz: gdy Edd ratuje Sama, gdy Daenerys ratuje Jona, potem gdy Jorah ratuje Daenerys. Twój sofizmat rozszerzenia o zombiakach które raz są, raz nie ma, to też nie ze mną, bo nigdzie takiego argumentu nie podałem. Pudło po raz kolejny.
Do reszty "argumentów" ad personam się nie odniosę. Nie mój poziom.
1. Nie 'zapal pochodnię', tylko zapal kilka tysięcy pochodni, bo tylu było mniej więcej jeźdźców. Jakoś ci to umknęło.
2. Kluczowy moment to jedno wydarzenie, a nie cały odcinek. Widzisz różnicę? Jeśli tak to nie pisz, że wędrowcy stają pod murami, a potem zostają pokonani. To o czym piszesz to nie jest jedno kluczowe wydarzenie, ale opis całego odcinka w możliwie największym skrócie. Logika, której brak wytykasz twórcom, nie jest widocznie twoją mocną stroną również.
3. Homera czytamy nie tylko ze względu na historię literatury, ale też ze względu na samą opowieść. Nadal nie sprawdziłeś co to jest epos, widzę. Tak się składa, że studiowałem filologię klasyczną i miałem od czorta wykładów o Homerze i jego wpływie na literaturę wszystkich czasów, aż do współczesnych.
O jakim generalizowaniu piszesz? Podałem ci przykład, że już tysiące lat temu analizowano literaturę i tworzono pewne reguły artystyczne. O "Poetyce" Arystotelesa słyszałeś? Podałem ci przykład, że starożytni Grecy wcale nie byli bezkrytyczni wobec opowieści, jak zasugerowałeś. Jak nie odróżniasz znaczenia słów "generalizować" od "egzemplifikować" to najpierw poszukaj definicji. Definicji sofizmatu także.
4. Nie. Pod Troją nie walczyli tylko śmiertelni. Cała cholerna 'Iliada' zaczyna się już od Apolla, który zsyła zarazę i strzela z łuku do żołnierzy greckich z zemsty, że Agamemnon wziął w jednej z bitew brankę, która była córką kapłana Apolla. Potem również bogowie biorą udział w walkach. I co z tego, że nie ma tam smoków? Napisałeś, że walczą tam tylko śmiertelni, więc ci udowodniłem, że nie masz racji. Umiesz przecież czytać, prawda? Czy czytać umiesz, ale bez zrozumienia?
Jeśli wg ciebie pod Troją była jedna bitwa to jakim cudem Odyseusz siedział tam 10 lat? Ale " Odysei" też pewnie nie czytałeś. Jakim cudem w czasie jednej jedynej bitwy Achilles siedział w namiocie i kłócił się o łupy z Agamemnonem, skoro była bitwa? Podpowiem ci: bo bitew było w "Iliadzie" wiele. Mało tego, bili się w dzień, a wieczorem ucztowali, bo im się w nocy bić nie chciało. To nie była bitwa pod Troją, tylko wojna pod Troją. Oblężenie, które trwało długo. Czytamy, myślimy, potem się wypowiadamy. Ok?
5. Deus ex machina oznacza dosłownie " Bóg z maszyny". Eurypides w swoich tragediach używał machin, tak jak dziś używa się efektów specjalnych. I tak np. w ostatnim akcie za pomocą machiny Eurypides wprowadzał na scenę – niczym zstąpienie z niebios – nadnaturalną, boską postać, która ingerowała w los bohaterów. To, że Ed ratuje w bitwie Sama nie ma z tym nic wspólnego. Ed Cierpiętnik nie jest postacią nadnaturalną, jest śmiertelnikiem i ratuje Sama w ludzki sposób. I z innymi jest podobnie.
Konkluzja, drogi oponencie w dyskusji: jak czegoś nie wiem to nie udaję, że wiem. A jak ktoś ma rację, to grzecznie dziękuję za naukę, nawet jak ten ktoś wydaje się arogancki. Lepiej nauczyć się czegoś od aroganta niż utwierdzić się w błędzie dzięki jakiemuś przyjemniaczkowi.
Masz rację w jednym. Chyba jeszcze nie twój poziom. Żegnam
1. Pochodnie w szarży Dothraków są sprawą drugorzędną. Czołowa szarża lekkiej jazdy na gigantyczne morze armii wroga, który nie czuje, nie boi się i nie zatrzymuje? Z pochodniami czy bez, Dothrakowie mieli prze*ebane.
"Wg symulacji bitwy szarża Dothraków byłaby idiotyczna, ale w fabule dostaliśmy informację, że naprawdę nie ma żartów. Tzn. taki Jon, Beric, Ogar czy Sam nie mieli pojęcia co ich czeka? Trzeba było wybicia całej konnicy, żeby bohaterowie (i widzowie) stwierdzili, że nie będzie lekko?
2. Sposób przedarcia się Aryi jest istotny, bo jak wiemy, w poprzedniej scenie tkwiła w oblężonym zamku. Idąc Twoim tokiem rozumowania, scenarzyści mogą umieszczać dowolną postać w dowolnym miejscu nie troskając się o wytłumaczenie widzowi, jak do tego doszło. Czemu by od razu nie teleportować Aryi na smoka za plecami NK?
3. Jako absolwentowi filologii, powinna być ci znana kategoria konwencji ;) To co ma rację bytu w opartym na mitologii antycznym eposie, niekoniecznie może sensownie zaistnieć we współcześnie napisanej powieści fantasy. W utworze rządzi autor i on ustala prawidła swojego świata. Jeśli przez większą część nie napomknął, że bohaterowie mogą się teleportować i nagle bum! ktoś się teleportuje, a fabuła idzie sobie dalej, rozsypuje się wewnętrzna spójność utworu.
4. Wydaje mi się, że deus ex machina można rozumieć na dwa sposoby. Klasycznie, jako rozwiązanie sytuacji przez niespodziewaną interwencją istoty nadprzyrodzonej. Tego typu rozwiązanie, to np. przybycie orłów w finale "Powrotu Króla". Tolkien nawet miał swoją własną nazwę na taki zabieg i stworzył pod niego solidną podbudowę symboliczną, więc nie powinno się go uważać za infantylny. Drugie deus ex machina to po prostu zagranie z d*py wzięte, rozwiązanie sytuacji beznadziejnej w kiczowaty, nielogiczny sposób będący pokłosiem słabego prowadzenia fabuły. I to jest przypadek GoT.
UWAGI KOŃCOWE:
- Tak, pod Troją walczyli też bogowie :D
- Gra o Tron od paru sezonów nie odbiega za bardzo od CSI
- Wypowiedź w stylu "jak nie umiesz piec chleba, to nie krytykuj, że w piekarni sprzedali ci zakalec" powinna dyskwalifikować w dyskusji ;)
- Osobiście, miałam niskie oczekiwania od tego odcinka, jak i od całego 8 sezonu. Dedekom i tak udało się mnie zawieść ;)
1. "Pochodnie w szarży Dothraków są sprawą drugorzędną."
Otóż nie są i doskonale widać to po reakcji wojska. Słyszałeś o czymś takim jak morale żołnierzy, które spada lub rośnie? Przypuszczam, że tak. I pewnie wiesz również, że to wydarzenia na placu starcia wpływają na to morale. Takim wydarzeniem było zapalenie arakhów. Poza tym napisałem chyba wyraźnie "dostaliśmy informację", a więc nie o Jonie, Bericu i Ogarze pisałem, lecz o widzu. Twórcy odcinka nie mieli za zadanie sprostać waszym wyobrażeniom na temat bitwy, ale stopniować napięcie i dostarczyć widzowi rozrywki. Jakoś tego nie rozumiecie, marzekacze :).
2. "Sposób przedarcia się Aryi jest istotny, bo jak wiemy, w poprzedniej scenie tkwiła w oblężonym zamku. Idąc Twoim tokiem rozumowania, scenarzyści mogą umieszczać dowolną postać w dowolnym miejscu nie troskając się o wytłumaczenie widzowi, jak do tego doszło."
Sposób przedarcia się. Proszę bardzo: Melisandre zmotywowała Aryę przypominając jej słowa nauczyciela. Arya podchodzi do okien, które są rozbite i płoną (co widać). I w tym momencie nie ma czasu, żeby pokazywać od nowa jak Arya wyskakuje z okien, walczy z zombiakami i przedziera się do ogrodu. Nie ma też sensu, bo twórcy odcinka muszą podtrzymać emocje widza. Jaka to byłaby niespodzianka, gdybyś z góry wiedział, że Arya się przedziera i że to ona zabije NK?
3. "Jako absolwentowi filologii, powinna być ci znana kategoria konwencji ;) To co ma rację bytu w opartym na mitologii antycznym eposie, niekoniecznie może sensownie zaistnieć we współcześnie napisanej powieści fantasy. W utworze rządzi autor i on ustala prawidła swojego świata".
Wcale tego nie kwestionuję, że autor ustala, że może trzymać się konwencji bądź nie. Sam jestem autorem i cenię sobie wolność twórczą, jak również mam swoje ulubione konwencje, których trzymam się, bądź nie, lub które modyfikuję.
Ale:
przyjęte przez twórców odcinka założenie, że bohaterowie mogą więcej niż statyści w niczym konwencji eposu nie narusza, wręcz przeciwnie. Czytając "Iliadę" widzimy Achillesa jako niepokonanego wojownika, którego można zabić tylko w jeden sposób, raniąc go w piętę, ponieważ reszta jego ciała jest nieśmiertelna. Czy to realne? Nie. Jest to umowna zasada świata opowieści. Czy autor zachowuje konwencję czy nie (a twórcy GoT zachowują konwencję eposu w dużej mierze) albo godzisz się na zaproponowany przez niego świat, albo nie. Skoro ci nie pasuje, uważasz, że twórcy kosztem np stopniowania napięcia powinni pokazać ci co, jak i dlaczego, twój problem. Ja jestem gotów dać im większy kredyt zaufania i nie muszę widzieć skradającej się Aryi, bo dużo większą radość mam patrząc jak pokonuje NK, kiedy wszyscy zwątpili w to, że żywi zwyciężą. To się nazywa mistrzowskie stopniowanie napięcia. Widziałbyś to inaczej to poszukaj innej rozrywki zamiast narzekać i psuć innym zabawę. Piszę to bez złośliwości żadnej. Po co się masz męczyć? I o jakich teleportacjach mówisz? Tak trudno sobie pewne rzeczy po prostu wyobrazić? Nie imputuj, że twórcy nagle wprowadzili do GoT teleporty, bo to jest tylko twoja złośliwość i ironia podyktowana tym, że nie chcesz pewnych rzeczy sobie dopowiedzieć. Doskonale wiesz, że w GoT nie ma żadnych teleportów i nie będzie.
4. Takim deus ex machina jest też w pewnej mierze np. przybycie wojsk Littlefingera w Bitwie Bękartów. I co? Mieli wam pokazać jak te wojska pędzą na bitwę?
Tolkien, jeśli chodzi o psychologię bohaterów, jest moim zdaniem, bardzo infantylny. Już czytając "Hobbita" w wieku 14 lat widziałem w tym czarno-białą bajeczkę. "Władca pierścieni" jest tylko dużo dłuższą i nie mniej czarno-białą bajeczką.
Sytuacja w Winterfell nie była beznadziejna. Rozwiązanie było proste: żeby wygrać bitwę trzeba zabić NK. NK chciał osobiście zabić Brana, to był jego słaby punkt. Wy, narzekacze, uznaliście po prostu, że żywi nie mieli prawa wygrać w tamtym momencie. Moim zdaniem twórcy rozwiązali wszystko logicznie i sensownie. Waszym zaś jedynym argumentem jest to, że nie widzieliście jak Arya przedziera się do NK. Słaby, żałośnie słaby argument. Fabuła doskonale obroniła się bez pokazywania Aryi, wręcz takie rozwiązanie było konieczne, żeby dać widzowi to, co najważniejsze. Ja miałem ciary i wrzeszczałem jak fanka Biebera, a mam ponad 40 lat i nie zachowywałem się tak od dekad. :)
Wypowiedź w stylu "krytyk to ktoś, kto uważa, że zrobiłby to lepiej... gdyby potrafił" nikogo nie dyskwalifikuje. Taka jest postawa większości domorosłych krytyków. I twój przykład z zakalcem jest chybiony, bo w tym kontekście to czy ciasto jest z zakalcem czy nie, jest wyłącznie kwestią subiektywnej opinii, a nie faktem.
Pozdrawiam.
1. Zapaliłeś? Sprawdziłeś ile widać? Nie? To sprawdź i nie wypisuj bzdur.
2. Bitwa pod Winterfell to *było* jedno wydarzenie.
3. Opowieść Homera wpisuje się w definicję "historii ogólnie", więc twoja uwaga jest bezsensowna. A piszę o generalizowaniu jakie prezentujesz w swojej wypowiedzi. Skoro, jako absolwent filologii, kiepsko rozumiesz tekst pisany, to wytłumaczę: jeżeli w Polsce jest pan Pudzianowski, który ma obwód bicepsa 60cm, to nie znaczy, że producenci koszul powinni sprzedawać Polakom koszule z rękawem 60cm. Skoro w Grecji był Sokrates-ateista, to nie znaczy, że wszyscy Grecy byli ateistami, a tym bardziej, że Homer tworzył cokolwiek z myślą o nim, zwłaszcza, że dzieliło ich jakieś 500 lat.
4. Co do bitwy, to już ci napisałem, że bitwa nie jest równa potyczce. Bitwa może trwać dzień, miesiąc, rok, 10 lat. W II WŚ były bitwy trwające nawet i 3 miesiące. W I WŚ bitwa pod Verdun trwała od lutego do grudnia. Ale rozumiem że dla ciebie to nie jest bitwa, według ciebie żołnierze powinni 24/7 rzucać kamieniami we wroga nawet bez przerwy na siku, dopiero wtedy byś to łaskawie nazwał bitwą?
5. No to już jest kpina. Edd, Daenerys, Jorah pojawiali się z nikąd żeby uratować głównych bohaterów, ale deus ex machina nie są. Aria (śmiertelniczka i postać wysoce nie nadnaturalna) pojawia się znikąd i ratuje Branna - o, narody! Deus ex machina! Widzisz niespójność swojej wypowiedzi?
A konkluzję, drogi oponencie, zastosuj do siebie.
1. Rozumiem, że ty zapaliłeś te 5000 pochodni i dalej nic nie widziałeś? :) Może czas wybrać się do okulisty?
2. Odróżniasz w ogóle wydarzenia od ciągu wydarzeń?
3. A kiedy powiedziałem, że starożytni Grecy byli ateistami? Powiedziałem, że starożytni intelektualiści niekoniecznie traktowali Homera dosłownie, co sugerowałeś. Po raz trzeci ci to tłumaczę. Skoro uważasz, że jednak rozumiesz świetnie teksty pisane, to może za trzecim razem się uda? A może jednak potrzebujesz jakiegoś deus ex machina, żeby rozwiązał problem twojej intelektualnej niedyspozycji? :)
4. Potyczka to drobne starcie, bitwa to duże starcie wojsk. To tak gwoli precyzji. To, że ktoś użył określenia "bitwa o Anglię" nie znaczy, że to była bitwa w dosłownym rozumieniu. Ponieważ nie odróżniasz pojedynczego wydarzenia od ciągu wydarzeń (patrz 2), więc stąd dla ciebie trudne jest odróżnienie bitwy od kilku bitew składających się na większą całość.
5. Nie, to nie jest kpina. Wyobraź sobie, że na placach tysięcy bitew w historii wielokrotnie zdarzało się, że jeden żołnierz ratował drugiego. Co w tym nienaturalnego? Aha, bo pan harry garncarz nie widział,kiedy się ci ratujący pojawili. A przecież świętym obowiązkiem ekipy GoT jest tak wszystko nakręcić, żeby pan harry garncarz miał podane na tacy skąd i kiedy, o której minucie i czy to aby zgodne z jego wizją jak to wszystko powinno wyglądać. Mieli tak zrobić nawet gdyby przez to odcinek trwał 2 albo 3 godziny. Mieli to zrobić i już! :D
Coś ci powiem: włącz sobie na you tube reakcję ludzi w pubie na finale trzeciego odcinka. Kiedy na to patrzę gęba mi się śmieje. To coś niesamowitego, normalnie jak na finale LM. A ty wolisz malkontencić, marudzić i płakać. Współczuję ci i cieszę się, że miałem z oglądania taką satysfakcję. Ty jej nie miałeś i miał nie będziesz, marudo.
Konkluzja zostaje nadal przy tobie. Odciśnięta w betonie, bo lubisz betonowe (bez)myślenie. Możesz sobie odpisywać do woli, ale ja dyskusję z tobą zakończyłem i nie zamierzam czytać twoich betonowych, pozbawionych logiki, konsekwencji i wiedzy wywodów. Czego ty właściwie chcesz, co? Realizmu? Rozrywki? Czy jesteś po prostu w swojej megalomanii zły, bo ty inaczej to sobie wyobrażałeś? Cokolwiek to jest, mam to w głębokim poważaniu i z niecierpliwością czekam na 4 odcinek. A ty i tobie podobni w tym czasie urządzicie sobie oglądanie własnego serialu pt. "50 twarzy smerfa Marudy". Pozdrawiam. Bez odbioru.
P.S. Jeszcze raz, bo niektóre rzeczy trzeba ci dwa razy powtarzać: bez odbioru. :D
Aha. Zdaje się, że zostawiłem bez odpowiedzi kwestię tego deus ex machina. Tak. Arya jest śmiertelniczką, ale przybywa na odsiecz w chwili,kiedy wszystko wydaje się stracone, w kulminacyjnym momencie i jej przybycie jest zupełnym zaskoczeniem. Zachęcam do sprawdzenia sobie definicji deus ex machina. Dlaczego zastosowanie tego chwytu ma sens w opowieści? Dlatego, że opowieść jest przedstawieniem życia, a w życiu zdarzają się sytuacje nie dające się logicznie wyjaśnić, najczęściej z powodu braku wiedzy, bo o interwencjach opatrzności się nie wypowiem. I tu dochodzimy też do twojej postawy: wydaje ci się, że wszystko wiesz, dlatego tak trudno pogodzić ci się z wejściem Aryi Stark w finale odcinka.
You know nothing, harry garncarzu :D
Dobranoc.
Osobiscie wierze, ze przez kolejne 3 odcinki dowiemy sie o motywie nocnego krola. Nie bardzo wierze, ze szedl na poludnie tylko zeby sie zemscic bo przy dzieciach lasu i trojokiej wronie nawet nie zemscil sie osobiscie tylko jeden z nocnych wedrowcow to zrobil.
I najwazniejsze, dlaczego poszedl do brana i przez minute sie na siebie patrzyli, dalej wierze ze Bran to NK i jeszcze ten watek bedzie wyjasniony.
Moze i koncowa byla kontrowersyjna, ale ponad godzina tego odcinka trzymala w napieciu.
może i by trzymała gdyby nie to że cała godzina była przepełniona debilizmami
- o nie resnęły się tysiące umarlaków ... o nie nasi bohaterowie są otoczeni... o nie danka spadła i jest za murem otoczona przez 20.000 świeżo reśniętych umarlaków
i BUM są otoczeni żeby sekundę potem mieć w około po 20 przeciwników....
i BUM danka spadła.... o Jorah ze środka obleganego zamku zrobił pstryk i już jest przy niej [gdzie tysiące ludzi padało nawet nie raniąc 1 umarlaka]
i BUM mimo to 20.000 umarlaków za murem które widzimy choćby na sekwencji po śmierci NK stwierdza, że tak w sumie to będą atakować dankę z JEDNĄ obstawą po kolei jak NPC-e w Assassins creed 2...
i BUM jedno zionięcie smoka i JOHN który był otoczony dochodzi bez napotkania prawie żadnego umarlaka prawie pod samo czardrzewo
i BUM otoczone czar-drzewo ze wszystkich stron i żywego ducha poza branem na 100 metrów... hmmm let's spawn arya 10 metrów od niego...
i BUM ujęcia nieskalanych padających jak muchy od 2 zombiaków ... a co tam zobaczcie jak pięknie walczy Gendry powalający już 100 przeciwnika i stojącego na coraz wyższej grupce trupów....
i BUM widzicie te piękne ujęcia z reśniętymi setkami umarlaków??? hmmm... poczekajcie za 10 sekund już ich nie będzie a nasi bohaterowie będą spokojnie mogli solowac jednostki...
i BUM widzieliście tą wielką bitwę o Winterfell?? to nie problem dla tych 10 tak DZIESIĘCIU zombiaków którzy naoglądali się TWD i myślą że nie mają co robić więc sobie czillują w bibliotece czekając na aryę - JEDNOCZEŚNIE nie mając problemu z tym że w pomieszczeniu obok gdzie arya wychodzi mamy już całą hordę dziesiątek nieumarłych w stanie aktywnym....