Temat nie ma na celu 'rywalizować' z tematem o dyskusji o odcinku (lub tematach) - to raczej swego rodzaju załącznik.
JEŚLI ktoś ma zamiar skomentować czyjeś wybory/post/rozpocząć ew. dyskusję, niech 'odpowiada' na post danego użytkownika (na FW jest system drzewkowy). Tak to proszę odpowiadać na pytania na post otwierający - łatwiej będzie później zsumować wszystko :) Zsumować, ponieważ na koniec będzie można zrobić podsumowanie sezonu 5 w poszczególnych kategoriach i wszystko to, co zostało wypisane (tak jak w poprzednich latach, ale dysponując odpowiedziami będzie można stworzyć temat z postem otwierającym ze 'statystykami' i np. będzie można zarówno napisać coś od siebie, jak mieć wgląd na ogólne spojrzenie użytkowników forum na dany sezon, co się podobało a co nie i móc się do tego odnieść wg własnego uznania/gustu).
Wszystkie pytania dotyczą TYLKO i wyłącznie odcinka nr 8 w 'oficjalnej dystrybucji'. Dziękuję również stałym bywalcom za sugestie odnośnie ułożonej listy pytań :)))
Jeśli ktokolwiek ma nowe propozycje, zmiany do obecnych pytań, lub jakąkolwiek konstruktywną krytykę - proszę pisać w temacie pod/przed 'pytaniami lub na priv. Z góry dziękuję :)
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.):
- Nielubiana postać:
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek:
- Wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek:
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka:
- Najgorszy cytat z odcinka:
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku):
- Która postać Cię zawiodła:
- Najbardziej emocjonująca scena:
- Scena, podczas której ziewałem/am:
- Najbardziej 'jajcarska' scena odcinka:
- Najbardziej nielogiczna/'WTF' scena:
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka:
- Najgorszy wątek:
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, smierć, itp.):
- Ulubiona para/duet z odcinka:
- Najgorsza para:
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce):
- Najgorsza sekwencja walki/akcji:
- W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka:
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10:
Dodatkowo 2 pytania adresowane do czytelnika sagi (ten sezon jeszcze na to pozwala):
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.):
- Najsłabsze nawiązanie do książki (to samo co wyżej, ale chodzi o ogólnie pojętą zmianę, podam przykład: odcinek finałowy s4, wątek Tyriona po śmierci Oberyna):
Ja nie jestem, nie życzę i chcę żeby Straż Nocna się rozpadła a Jon został zwolniony z przysiąg i mógł żyć normalnie. Albo niech się nie rozpada, ale on jakoś się wywinie.
Ale mnie trochę pociąga epickość tej wizji :D Żyć normalnie to chyba też nie dla niego, jakoś nie widzę go jako pana zamku, zresztą Winterfell i tak chcę, żeby było dla Rickona. Ale Jon mógłby choc dostać jakieś normalne nazwisko, najlepiej Stark (jakoś nie widzę go z Targaryen), ale on pasuje mi tylko jako dowódca czegoś :) A w sumie po lordzie dowódcy to mało jakie stanowisko byłby go godne. W każdym razie byle się nie żenił z Dany jak to co nie którzy sugerują po tytule sagi :D
Z Dany może nie, choć z drugiej strony Kit i Emilia to naprawdę piękna para :D. No to niech będzie namiestnikiem Północy. To też piękna fucha. I jaka epicka :D. Niech się poświęca ktoś inny, starczy przecież miejsca dla epickich kandydatów. Niech się Tyrion poświęci. Albo Arya. Albo wszyscy naraz.
Ładnie to nawet jako stricte Jon i Dany wyglądają http://www.iv.pl/images/49746744404770449126.jpg ale mego błogosławieństwa nie mają :D
"Niech się Tyrion poświęci. Albo Arya. Albo wszyscy naraz."
A to spoko :D
Patrzę, patrzę i myślę, że "może" ... Do tego dwa miłe domowe zwierzątka ... To by się mogło udać :D
No proszę, jak karzełek, to niech się poświęca. Ech ... ;)
Ta dzika już prędzej skojarzyła mi się z Val niż z Harmą. Jak myślę o Harmie to mam przed oczyma piękną inaczej herod - babę.
Albo odwrotnie, taka Asha, co do której [castingowo] w serialu nic nie mam, ogólnie mi odpowiada, ale jednak wizualnie z książkową ma niewiele wspólnego.
Zresztą najlepszym przykładem tego, że to zależy od fantazji twórców jest Tyrion, nie dość że wyższy to przede wszystkim naprawdę przystojny facet, o ktorym żadna kobieta by nie powiedziała, że jest odrażający ;)
Wygląd swoją drogą ale mega wredny charakter Harmy raczej nie pasuje do tamtej dzikiej
No z Val to pojechałeś trochę w drugą stronę :P Jak mamy patrzeć tymi kategoriami to jednak Karsi (zaznaczam, że nie mówię o aktorce, zresztą nawet nie wiem jak wygląda w realu, a o zaprezentowanej postaci), choc oczywiście niebrzydka, była zbyt pospolita.
fune, czemu znów hejtujesz biednego Tyriona? :D Wyszedł chłop na prostą po tym pijackim etapie z początku sezonu, ogarnął się, udzielił Dany parę dobrych rad, sprowadził ją elegancko na ziemię z piedestału, na którym sama się ustawiła, wydobył z niej to, co najlepsze. Ogólnie - rewelacja, Tyrion w najlepszej formie. A tu taka lawina krytyki - najgorsza postać, najgorszy wątek, najgorszy cytat, najbardziej ziewałam ;) Why, fune, why?! ;)
I tylko to zwróciło Twą uwagę w mym poście? :P Po prostu jest to tak wredna i egoistyczna/egocentryczna postać, że mi oczu nie zamydli swoim urokiem osobistym, który owszem jest nader atrakcyjny, ale nie ze mną te numery :D
Zachował się jak dupek wobec Joraha, tylko po to, żeby nie mieć konkurencji na stanowisku doradcy, którego zdanie Dany będzie brała pod uwagę. Konfabulował w sprawie własnej przeszłości. Nie po to został p.o. namiestnika, żeby doradzać królowi i królestwu, a ze względu na swoje ambicje, które to wprost wyjaśnił Shae, gdy ta namawiała go do wyjazdu do Essos i wspólnego życia. Jak to szło? Kocham cię, ale nie wyjadę, bo tu jestem bossem, bo uwielbiam uczucie jak dzielę i rządzę i rozstawiam ludzi po kątach. No i oczywiście w końcu mogę naprawdę uprzykrzyć życie siostrze. W dodatku nic nie robił z powodu tego, że należało to do jego obowiązków, no i właśnie należało tak zrobić dla dobra królestwa, ale dla zaszczytów, poklasku, chwały, uznania, itp. Jasne, że umie wykorzystywać narzędzia, które ma pod ręką (choc nie podziękował Cersei za zapobiegliwość) i zrobił świetną robotę ze zwolnieniem natarcia Stannisa, ale jednoczesne jego wady charakteru bardziej przeszkadzają niż pomagają władcy. I nie mówię tu o samym stosunku do króla, bo wiadomo, że z Dany będzie inaczej, ale o tym, że tak sobie "nieźle radził z polityką", że zraził do siebie wszystkich, że narobił sobie samych wrogów, że podczas jego procesu wszyscy świadkowie poza jednym zeznawali prawdę (a ten który kłamał to też tylko dlatego, że został przez niego wcześniej przeczołgany), która wprost świadczyła przeciw niemu i generalnie był idealnym kozłem ofiarnym dla Petyra i spółki (dlatego to jego pitolenie mnie irytowało/nudziło, bo było totalnie od czapy, jakby jego fandom mu bezkrytycznie linie dialogowe napisał). Co by oni zrobili, gdyby im się tak Tyrion nie podłożył? Kogo by wtedy wrobili? Myślę, że mieliby dość duży problem ze znalezieniem innego choć w połowie dobrego kandydata. Do tego, gdy przychodzi co do czego i na szali stoją obok siebie - dobro królestwa vs. prywata, to on wybierze prywatę, mimo destrukcyjnego wpływu na królestwo. Bo ostatecznie i tak zawsze chodzi tylko o niego. Nie potrafi też, jak chociażby Marg czy Cersei, z przeciwnikiem/opozycją/osobą, z która się nie zgadza, rozmawiać jak rasowy polityk, brakuje mu tego wyczucia, zawsze wtedy jest chamski, pozwala też sobie na uwagi/działania stricte poniżające, nie myśląc o tym, że jednocześnie pali ewentualne mosty. Ja tam bym go wysłała do swego wroga, by mu doradzał i panoszył się po jego włościach. Kto wie, czy czasem Varys nie podłożył świadomie Dany kukułczego jaja :D to by tłumaczyło, dlaczego nagle "zmienił" front.
A to jego gadanie, jak to zabił matkę było żałosne, tym bardziej, że Dany sama przeżyła taką tragedię osobiście.
Zresztą ten akurat aspekt już nader trafnie podsumowała ILN, więc nawet nie muszę się tu produkować, pozwolę sobie zrobić ctrl c / ctrl v. Dodam może, że Jaimiemu zawdzięcza nie tylko życie, ale tez to, że ten go zawsze akceptował, okazywał wsparcie i braterską miłość.
" Lannistrowie to (...) także Jaime, któremu zawdzięcza życie, Tommen i Myrcella, którzy bardzo go lubili, jego ulubiony wujek, Genna, która zawsze doceniała inteligencję Tyriona, Kevan, jego synowie, Daven. Rozumiem skąd u Tyriona nienawiść do tych Lannisterów, którzy go skrzywdzili, ale to dość duży ród, ród dumnych lwów i nie powinien tak ich znieważać przy Daenerys. Bo ja tak to odbieram: "oczywiście jeśli zasłużysz na moje poparcie zabije dla ciebie wszystkich Lannisterów".
OMR, mogłem nie pytać :D
Z resztą posta się w sumie zgadzam i nie mam nic do dodania w pozostałych punktach ankiety :) Dlatego przyczepiłem się tego Tyriona, którego tak obsobaczyłaś, a przecież pomijając już sympatie i antypatie odnośnie samej postaci, to akurat ich sceny były dobrze rozpisane i zagrane.
No dobra, znam Twój stosunek do Tyriona nie od dziś i się z nim nie zgadzam, co też nowością nie jest ;) Niemniej postaram się podjąć polemikę. Imho zbyt surowo go oceniasz, a przyczyną tego jest - takie przynajmniej odnoszę wrażenie i popraw mnie jeśli się mylę - pewna teza, którą a priori wysuwasz, jakoby rządy Tywina czy ogólnie Lanniesterów/Baratheonów w stolicy były dla królestwa samym dobrem, a Karzeł wsadzając swoim zachowaniem kij w szprychy tych rządów, czynił źle i zasłużył li tylko na wieczne potępienie. Jest to założenie błędne.
To nie Tyrion był przyczyną tego, że wszystko zaczęło się sypać, to nie on wysłał na tamten świat króla Roberta, który jaki był taki był, ale przynajmniej gwarantował królestwu stabilność, nie on doprowadził do wybuchu wojny domowej i żałosnego końca swojego rodu. Wiesz dobrze, kto za to wszystko odpowiada. Zresztą o tym jaki z Cersei "rasowy polityk" najlepiej świadczy to jak świetnie sobie poradziła, gdy miała pełnię władzy w ręku i nie było obok niej Tywina, Tyriona, kogokolwiek kto by jej przeszkadzał.
Tyrion miał gdzieś zaszczyty i chwałę. Pieniądze i nazwisko, które otwierało wszystkie drzwi miał i bez pozycji Namiestnika. Być może rzeczywiści chodziło o uznanie za to, że dobrze wywiązał się ze swojej funkcji, czego zresztą i tak nie dostał. Dzielenie i rządzenie, rozstawianie ludzi po kątach - ależ fune, to są przecież zadania królewskiego Namiestnika! Zwłaszcza gdy sam król ma rządzenie w d*pie. Dwór, który zastał Tyrion to było zbiorowisko intrygantów, szemranych cwaniaczków, donosicieli i tym podobnych kanalii. Dżofreja nikt nie kontrolował, bo jego matce przewróciło się we łbie od faktu, że synuś zasiada wreszcie na tronie i miała gdzieś to jak jego (i de facto jej) rządy są odbierane przez plebs stolicy. Dostała próbkę, gdy doprowadzony do wrzenia tłum omal ich nie rozszarpał. To też była wina Tyriona? Karzeł chciał z tym wszystkim zrobić porządek. Może nie był zręcznym dyplomatą, może pozwalał sobie na zbyt wiele, ale na wszystkich bogów - on przynajmniej widział, że sprawy w stolicy i w królestwie pod rządami Joffa nie idą w dobrym kierunku i chciał coś z tym zrobić! Wszyscy inni albo nie dostrzegali, że ten wariat ciągnie Lannisterów i koronę na dno, albo mieli to gdzieś, albo było im to na rękę (oprócz Tywina, ale piszę o czasach, gdy Tyrion był Namiestnikiem, a ojca nie było w KL). Dlatego zarzut wybierania prywaty kosztem dobra królestwa jest imho kompletnie nietrafiony. Kiedy niby coś takiego miało miejsce? Konkrety poproszę. Sama krytykujesz go za to, że olał Shae, a przecież czym byłoby wyjechanie z nią jeśli nie zrejterowaniem przed obowiązkami? Więc zdecyduj się ;)
Co do tego, że Tyrion do siebie wszystkich zraził - sorry, ale szumowiny pokroju Tranta czy Pycella to nie są autorytety moralne, które należałoby brać pod uwagę. Tacy ludzie po prostu wykorzystali okazję by odegrać się na nim za to, że obszedł się z nimi bezpardonowo. I miał słuszność, biorąc w obronę Sansę czy obnażając donosicielstwo Pycell'a. O sytuacji z Shae nie wiem co jeszcze można napisać. Usprawiedliwianie jej fochów i ciskania się, a na koniec zdrady dlatego, że powiedział jej szczerze i brutalnie parę słów prawdy, to już gruba przesada.
On nie zachował się jak dupek wobec Joraha, bo pewnie z chęcią widziałby go wśród doradców Dany gdyby nie fakt jego zdrady. Po prostu dał Danucie radę, o którą ona prosiła. Nie było to dla niego przyjemne, ale powiedział co uważa i miał poniekąd słuszność. Gdyby go zlewał jego los, to przyklasnąłby pomysłowi Dany, by skrócić go o głowę, tak jak obiecywała, że zrobi jeśli jeszcze raz go ujrzy.
Co do jego przechwałek, że zabił matkę, ojca itp. Podchodzisz do tego zbyt emocjonalnie. Przecież on musiał powiedzieć Dany coś, co zwróci jej uwagę. To było ironiczne. Chyba nie myślisz, że on się faktycznie chełpił tym, że zabił swoją matkę? Przecież doskonale wiesz, jak czuł się z tym, że wiecznie mu to wypominają. Co do Jaime'a, Tommena, Myrcelli itd. Nikt nie twierdzi, że nagle przestało mu na nich zależeć, zresztą sam mówi później Dany, że oprócz Varysa ufa tylko bratu, nie wypiera się go kiedy Dany rzuca, że ten brat zabił jej ojca. Ale doskonale wiesz, że po tym jak jest oskarżony o zabicie Joffa i Tywina, jest w Westeros i u Lannisterów skończony. Cóż z tego, że jacyś członkowie jego rodu mogli go w przeszłości lubić, szanować go, skoro teraz to definitywnie skończony rozdział w jego życiu. Nikt się już za nim nie wstawi i on w swej rodzinie też nie ma już czego szukać.
Ok, Tobie Tyrion zaimponował, mi wręcz przeciwnie, potwierdził, że jego postać jest głęboko przereklamowana.. "Spotkanie Tyriona z młodą rozczarowujące. Zaczął od kiepskiej rady (tylko po to żeby historia mormonta była bardziej dramatyczna chyba), a skończyło się na tym że bez jakiegoś większego powodu Deanerys zgodziła się go przyjąć jako doradcę." - jak napisał Czacza. Jedyną osobą, której Dany może ufać bezgranicznie, która zawsze będzie wobec niej lojalna i zawsze będzie się kierować jej dobrem ponad własnym, jest Jorah. To taki jej Davos. W dodatku wykształcony rycerz, znający się zarówno na Westeros jak i Essos. Idealny lord dowódca jej gwardii. Jedynym powodem pozbycia się go jest to, że Tyrion nie lubi konkurencji, on musi świecić sam. A jeżeli jest jakiś inny powód to świadczy on tylko o tym, że kiepski z Tyriona doradca.
Oczywiście, że rządy Tywina, te jego dwadzieścia lat były dla królestwa dobre. Bo Tywin zawsze kierował sie dobrem królestwa. I wiedział na czym polega rządzenie. Tyrion nie jest w stanie nawet się zbliżyc do tego. Kiedy wybrał prywatę kosztem królestwa i rodu? Kiedy zabił Tywina. Miał gdzieś zaszczyty i chwałę? Co innego mówił Shae (i nawet nie próbuj wmawiać, że został w stolicy z obowiązku czy troski, bo co innego tam mówił), nie mógł też znieść, że nikt go nie wynosi pod niebiosa po bitwie nad Czarnym Nurtem, a to co wykrzykiwał Bogu ducha winnym mieszkańcom KP to już jest poniżej wszelkiej krytyki. Gruba przesada to twierdzenie, że powiedział Shae "szczerze i brutalnie parę słów prawdy" skoro ani nie był z nią szczery ani nie mówił jej prawdy, a sposób w jaki złamał jej serce był ohydny.
Nie podchodzę emocjonalnie. To Wy wszyscy podchodzicie emocjonalnie do tego, że w rodzinnych kłótniach naprawdę zdenerwowany człowiek mówi w gniewie różne rzeczy, nie myśląc zbytnio przy tym. A nie że wiecznie mu to wypominano (zresztą jak widać on również nie stronił od mówienia w ten sposób o tym). Po prostu wiecznie wytrącał Tywina czy Cersei z równowagi to pozwolili sobie na taką, owszem niskiego lotu, uwagę, ale czy Ty jesteś dumny ze wszystkiego, co wychodzi z Twych ust w kłótni? Nie zmienia to fakt, że ironizowanie na ten temat jest okropne, zwłaszcza w obecności osoby, która sama straciła matkę przy porodzie. To tak samo słabe jak porównywanie się, będąc synem wielkiego lorda i siedzącym przy lordowskim stole, wiedzącym kto go urodził, z bękartem, który praw nie miał żadnych i korzeni swych nie znał.
Oczywiście, że podrasowany Tyrion nie będzie fantazjował na wizji jak to zabiaj swego brata, ale to nie zmienia faktu, że wobec swego rodu się tak zachowuje. Nikt mu nie kazał dokonywać ojcobójstwa, więc niech sie nie dziwi, że "jacyś członkowie jego rodu mogli go w przeszłości lubić, szanować go, skoro teraz to definitywnie skończony rozdział w jego życiu. Nikt się już za nim nie wstawi i on w swej rodzinie też nie ma już czego szukać". To nie wina rodu, że taka teraz jest sytuacja i wcale nie usprawiedliwia tego, jak mówił do Dany o swych rodzie. Dany nie wypiera się, że jest Targaryenem, jest dumna ze swej rodowej tożsamości i przynależności, mimo że zdaje sobie sprawę, że do rodu należą też i kontrowersyjne osoby. I to o wiele bardziej niż jest to w przypadku wiecznie nieszczęśliwego i skarżącego się z powodu pochodzenia, a jednocześnie bezwstydnie z niego korzystającego, Tyriona.
Ja nie twierdzę, że Jorah byłby złym doradcą. Oczywiście, że by się jej przydał. Tylko w przeciwieństwie do Ciebie nie uważam, że Tyrion doradził Dany wygnanie go z pobudek osobistych, bo nie ma ku temu żadnych podstaw. Ty tak twierdzisz kierując się swoją niechęcią do postaci i przypisując mu z automatu złe intencje. Tymczasem Tyrion zaczynał się z Jorahem dobrze dogadywać, a doradzając Dany usunięcie go z otoczenia podał argument z którym trudno polemizować. Joraha od Davosa różni bowiem jedna, ale bardzo ważna rzecz - Davos nigdy Stannisa nie zdradził. Stannis wie, że zawsze może na swoim doradcy polegać. Dany tej pewności już nigdy by nie miała, gdyby pozwoliła Mormontowi wrócić. Poza tym to ona go pierwsza wywaliła bez udziału Tyriona. Karzeł utwierdził ją tylko w pierwotnym postanowieniu.
Mówiąc o rządach Tywina i Lannisterów miałem raczej na myśli wydarzenia po wstąpieniu Joffrey'a na tron i tuż przed. Wydarzenia, które odprowadziły do upadku tego rodu i destabilizacji sytuacji w państwie. Odpowiada za to przede wszystkim Cersei i Joff. Morderstwo Roberta, egzekucja Neda, fatalne rządy, które doprowadziły do wybuchu zamieszek w KL, a potem popisowe schrzanienie wszystkiego przez samą Cersei (powierzanie ważnych stanowisk miernotom, sytuacja z Wiarą, z Tyrellami). Za to nie odpowiada Tyrion.
A co do tego, czy Tyrion nie dorównałby nigdy Tywinowi, to nie wiemy tego, bo nie miał tyle czasu, by się wykazać. Tywin był Namiestnikiem przez 20 lat. Tyrion porządził ile? Rok? A i tak poradził sobie nieźle. Pozbył się ze swego otoczenia szumowin pokroju Slynta i Pycelle'a, zapewnił koronie neutralność Dorne przed wojną z braćmi Roberta, przygotował stolicę do obrony przed Stannisem i miał wydatny udział w ostatecznym zwycięstwie.
Co do tej prywaty - fakt, zabił Tywina, ale ten nagrabił sobie traktowaniem syna, skazaniem go publicznie na śmierć, posuwaniem jego ukochanej, o której kłamliwych zeznaniach najprawdopodobniej również zawczasu wiedział. Ale pewnie się ze mną i tak nie zgodzisz. Natomiast co do Shae - sorry, ale nie przekonują mnie absolutnie teksty o złamanym sercu i ohydnym potraktowaniu. Shae zapomniała chyba kim jest, o czym Tyrion jej brutalnie przypomniał, kiedy racjonalne argumenty trafiały na mur fochów i pretensji o to, że ma żonę, że ma powinności, że nie chce z nią romantycznie uciec ku zachodzącemu słońcu.
I nie chodziło o wychwalanie go pod niebiosa. Proste "dobra robota, synu, jestem z ciebie dumny" by wystarczyło. Ale oczywiście Tywinowi nawet to by przez gardło nie przeszło.
Wybacz fune, ale z tymi "uwagami" czynionymi podczas "rodzinnych kłótni" już pojechałaś. Wytrącał biedną Cersei z równowagi? Już jako noworodek? To nie było jednorazowe rzucenie tego w gniewie (co zresztą i tak byłoby podłe). Cersei tak po prostu uważała! Od dziecka widziała w Tyrionie potwora, który zabił jej matkę. Tyrion żył z tym piętnem.
I sorry, ale nie uważasz, że bagatelizowanie rzucanych jakoby w gniewie uwag Cersei o zabiciu jej matki przez Tyriona, a jednoczesne szkalowanie Tyriona za to, że w wyniku silnych emocji, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości rzucił w gniewie pod adresem zebranych na procesie parę ostrych słów, jest lekką hipokryzją?
Nadal twierdzę, że wspomnienie o zabiciu matki przy Dany, przechwalanie się że jest największym zabójcą Lannisterów miało tylko zwrócić jej uwagę.
Za to, że taka jest sytuacja odpowiada zarówno Tyrion jak i Tywin i Cersei. Mnie chodziło tylko o to, że jakiekolwiek nie byłyby jego uczucia pod adresem niektórych członków jego rodziny, to już jest praktycznie poza nią.
Tyrion słusznie pozbył się z otoczenia Dany Joraha. Widocznie czytał co napisał Machiavelli o byciu władcą: Lepiej, żeby się ciebie bano, niż cię kochano.
Przekładając na chłopski rozum: Jorah z miłości może mimowolnie skrzywdzić Dankę, lub jej zaszkodzić. Tyrion, który na własnej skórze przekonał się do czego zdolne są zakochane osoby, które ubzdurają sobie, że są zdradzone, skrzywdzone, lub zazdrosne o ukochanych, wie doskonale co robi, odradzając jej obecność Joraha.
A to, że miał rację widać po reakcji Mormonta - koleś jest opętany Dajnerys. Szaleńczo zakochany mężczyzna, o czym wie każda rozsądna kobieta na świecie, może się stać śmiertelnie niebezpieczny dla ukochanej, jak sobie coś uroi :) kto nie wierzy, niech poczyta kroniki policyjne.
Poza tym uszedł z życiem choć widać, że Danka nosiła się z zamiarem skrócenia go o głowę, a i tak tego nie docenił - bo sobie UROIŁ, że jak go Danuta znowu zobaczy, to jej się oczka zaszklą i przygarnie go do swego łona.
Tyrion postąpił rozumnie i szlachetnie - choć może głupio, jak się okaże, że Jorah uzna JEGO za rywala :D
To fakt, oddanie Joraha nosi już znamiona niezdrowej obsesji. Drugi raz go wykopała, a on drugi raz próbuje się jakoś dopchać przed jej oblicze. Chyba powinien już skumać, że nic tu po nim...
No zobaczymy co z tego wyniknie. Ale nie podejrzewam, że zdąży obrócić się przeciwko Tyrionowi nawet jakby chciał. Mam przeczucie, że ten sezon może być jego ostatnim.
Wiesz, ja już abstrahuję od tego, co się stanie z Jorahem i Tyrionem w serialu. Mnie chodzi o poparcie argumentu o słuszności decyzji o odesłaniu Joraha, - przynajmniej teraz, w tym momencie.
Bo skoro już kiedyś Danka nie pozwoliła mu się wytłumaczyć, to w takim stanie, jakim teraz jest Jorah, który został odtrącony przez "ukochaną", można się spodziewać wszystkiego: od ślepego oddania, po krzywdę Danki lub kogoś z jej otoczenia "dla jej dobra".
Uwielbiam Waszą wymianę zdań odnośnie Tyriona, tj. fune i Dwighta :D Zawsze się świetnie czyta dwie strony barykady (nie będę ukrywał, że Tyrion to jedna z moich ulubionych postaci, ale fajnie się Was czyta xP)
Dzięki w imieniu swoim i fune :) Staramy się jak możemy, choć tworzenie takich piętrusów nie jest łatwe ;)
Człowieku, ja tu nie dokończyłam jeszcze z Tobą dyskusji o Staszku, że o Dany i jej Mossodarze nie wspomnęa Ty tu wchodzisz w kolejną kobyłę? :P
"Ja nie twierdzę, że Jorah byłby złym doradcą. Oczywiście, że by się jej przydał."
No i w sumie na tym powinniśmy skończyć. Jorah byłby dobrym doradcą i Jorah by się Dany przydał. I tyle w temacie jakości tyrionowego doradzania polegajacego na "pozbądż się dobrego doradcy, który by się przydał, tylko dlatego, ze ten popełnił w przeszłosći błąd".
No ale ok, idźmy dalej :)
Mogę napisać w ten sam sposób, że kierujesz się jedynie sympatią do postaci i to tak bardzo, że w ogóle nie oceniasz jego intencji, bezkrytycznie przyjąłeś, że to taka super rada, bo przecież Tyriona, i tyle. A nieprawda, rada była słaba, Tyrion miał dość czasu, żeby zorientować się, że Jorah ma wobec Dany jak najczystsze intencje i nawet jeżeli Dany nie była pewna to przecież po to miała mieć Tyriona, nieprawdaż? Żeby opierać się na jego opinii. Skoro subiektywne uczucia i emocje przeszkadzały jej w chłodnym spojrzeniu na sytuację z boku. A jego opinia albo wynikała z tego, że nie umiał ocenić ludzi ani sytuacji i był po prostu marnym doradcą (co w sumie wcale nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę beznadziejną decyzję o wysłaniu Myrcelli do Dorne) albo z tego, że po prostu nie chcial mieć kogoś, kto by mu patrzył na ręce, kogo zdanie Dany by ceniła, kto umiał ocenić sytuację, wyciągnąć wnioski, miał szeroką wiedzę plus to, czego Tyrion nie miał - wykształcenie rycerskie, praktyczne i teoretyczne. Teraz, gdy Dany nie ma Barristaan taki ktoś jak Jorah jest jest potrzebny na wagę złota. JEGO ODESŁANIE NIE JEST W INTERESIE DANY, wręcz ją osłabia.
Jorah poznał Dany w zupełnie innych okolicznościach. Szpiegował ją, gdy była dla niego kimś obcym. Davs też zachowywał się niegodnie wcześniej, ale najważniejsze było to czy zostawienie Davosa było w interesie Stannisa czy nie. Davos był zwykłym przemytnikiem, nie był szlachetnie urodzony, ale jednak Stannis nie patrzył na to, bo liczyło się co innego. Owszem, ukarał go, ale następnie podszedł do sprawy, co będzie dla mnie lepsze, zostawienie go przy sobie i wykorzystanie jego lokalności czy kop w dupę. I na tym etapie Jorah jest Davosem Dany i jedynym w pełni lojalnym wobec niej człowiekiem. Jedynym, co do którego może być pewna, że zawsze wybierze jej dobro ponad wszystko. A dzięki Tyrionowi dostał kopa w dupę.
"Karzeł utwierdził ją tylko w pierwotnym postanowieniu."
Skoro uważasz, że na tym powinno polegać doradzanie (zwłaszcza, że akurat nie masz w wysokim poważaniu postanowień Daenerys), to nie mam więcej pytań :P
"Mówiąc o rządach Tywina i Lannisterów miałem raczej na myśli wydarzenia po wstąpieniu Joffrey'a na tron i tuż przed. "
No i jakie masz pretencje do rządów Tywina? Poza tym Joffrey podejmował dużo decyzji, a nie możesz go zaliczać do Lannisterów, a jak nie Joffrey to Tyrion (że już o ruchach Petyra - Tyrellowie, Slynt, Varysa - Barristan, czy Neda - ta jego żałosna kampania zakończona trzykrotną zdradą króla Roberta, nie wspomnę). Robert zabił sie sam na własne życzenie, Ned również został ścięty na własne życzenie, a gdyby Tyrion współpracował z Cersei zamiast z nią walczyć i gdyby zwracał się do króla odpowiednio, to by nie było tych wszystkich sytuacji. A przede wszystkim - TYWIN TO WSZYSTKO BY OGARNĄŁ, gdyby mu Tyrion w tym nie przeszkodził. OGARNĄŁBY CERSEI, OGARNĄŁBY JOFFA/TOMMENA, OGARNĄŁBY TYRELLÓW, OGARNĄŁBY WRÓBLE I OGARNĄŁBY CAŁĄ RESZTĘ, NIEZALEŻNIE CO BY TO BYŁO. A tak to mogę jedynie Tyrionowi podziękować za taki prezent.
Co do samych "rządów" Tyriona to pisałam już o tym wyżej i nie widzę sensu, żeby sie powtarzac. Jedyne, co osiągnął, to umożliwił przejęcie Tyrellom kontroli, poprzez najpierw danie im siebie na tacy jako idealnego kozła ofiarnego, a potem przez zamordowanie własnego ojca, co było postawieniem kropki nad i. Jedyne, co potrafił, to użalać się nad sobą i zwalać odpowiedzialność na innych za konsewencje własnych działań.A oddanie Myrcelli było fatalną decyzją, korzystną jedynie dla Dorana.
"Co do tej prywaty - fakt, zabił Tywina, ale ten nagrabił sobie traktowaniem syna, skazaniem go publicznie na śmierć, posuwaniem jego ukochanej, o której kłamliwych zeznaniach najprawdopodobniej również zawczasu wiedział".
Nie ma usprawiedliwienia dla ojcobójstwa, tak jak nie ma usprawiedliwienia w ogóle dla zabóstwa krewnego. Dlatego Euron z Viciem się nie pozabijali, mimo tego, że mieli prawdziwe powody, a nie to co tam piszesz wyżej.
Tywin traktował Tyriona tak jak ten sobie zasłużył i był dla niego mega pobłażliwy (żaden inny ojciec nie miał dla swego syna tyle cierpliwosci i tolerancji), Tyrion na śmierć skazał się sam, ojciec chciał go ratować i wysłać na Mur, co do posuwania ukochanej (jakiej ukochanej zresztą, skoro wyraźnie Tyrion z nią zerwałi powiedział jej, że była jego zabawką?) to nic takiego nie widzieliśmy, już nie mówiąć o tym, że sam swego czasu pisałeś, że zabicie własnego ojca z powodu dziwki jest kuriozalny), a co do wiedzy o zeznaniach Shae to nie masz podstaw tak pisać).
Tak czy owak to nie jest powód do morderstwa. Zabij swego ojca z wyżej wymienionych powodów - bo będzie się do Ciebie czasami bardziej surowo zwracał i będziesz miał podstawy, by sądzić, że sypia z Twoją byłą - jak sądzisz, Sąd Cię pogłaszcze po główce, jak Ty głaszczesz Tyriona?
"Shae zapomniała chyba kim jest, o czym Tyrion jej brutalnie przypomniał, kiedy racjonalne argumenty trafiały na mur fochów i pretensji o to, że ma żonę, że ma powinności, że nie chce z nią romantycznie uciec ku zachodzącemu słońcu.
Chyba raczysz żartować. A kto jej wmówił, że jej kimś więcej niż dziwką? Nic nie zapomniała. Przypomnij sobie jakie głodne kawałki wciskał jej wcześneij Tyrion. To Tyrion zapomniał. I wyszło na to, że się jedynie nią zabawił, podczas gdy ona - z niezrozumiałych dla mnie powodów - naprawdę go kochała. I miała wszelkie podstawy sądzić, że z wzajemnością. A ten zamiast jej powiedzieć: "słuchaj, sytuacja jest teraz gorąca i musisz wyjechać do Essos, ale jak tylko będzie to mozliwe to dołączę do ciebie, pamietaj, że cię kocham i zawsze bedziesz dla mnie tą jedyną" i wtedy kazać Bronnowi siłą ją wsadzić na statek. I nawet gdyby była wściekła, nawet gdyby sądziła, że on się myli - jej serce nie byłoby złamane i podeptane w tak straszny dla kobiety sposób. Tyrion zamiast tego zachował się jak kompletny frajer.
I tu znowu wychodzi jego brak wyczucia względem czynnika ludzkiego, skoro wygrał takie wyjście zamiast być z nią szczery. Dziwi mnie, że tego w ogóle bronisz.
"I nie chodziło o wychwalanie go pod niebiosa. Proste "dobra robota, synu, jestem z ciebie dumny" by wystarczyło. Ale oczywiście Tywinowi nawet to by przez gardło nie przeszło."
Przecież to było. Powiedział mu, że to była dobra robota. Ale Tyrionowi to nie wystarczyło. Chciał medali i zaszczytów i to zirytowało ojca, który sam miał wielkie poczucie obowiązku. Nie wiem jak w ogóle mogłeś nie zauważyć, że jedyną osobą (poza swoim bratem), z która Tywin prowadził partnerskie rozmowy na temat wydarzeń, analizując je i tak dalej - był własnie Tyrion. Mało tego, był jedyną osobą, której WYJAŚNIAŁ swe przeszłe i przyszłe zamiary. Ba, nawet się tłumaczył.
Gdyby Tyrion nie był tak zaślepiony bądź nie odbierał wszystkiego, co wyszło od ojca przeciwko sobie, ta dwójka mogłaby stworzyć naprawdę niezły zespół.
"Wybacz fune, ale z tymi "uwagami" czynionymi podczas "rodzinnych kłótni" już pojechałaś. Wytrącał biedną Cersei z równowagi? Już jako noworodek? To nie było jednorazowe rzucenie tego w gniewie (co zresztą i tak byłoby podłe). Cersei tak po prostu uważała! Od dziecka widziała w Tyrionie potwora, który zabił jej matkę. Tyrion żył z tym piętnem."
No sam wybacz, ale chyba nie bierzesz poważnie pod uwagę rozpaczy małej dziewczynki w rozpaczy, która właśnie straciła swą ukochaną matkę, a w zamiast dostała małego potworka. A później i owszem, jak najbardziej świadomie wyprowadzał swą siostrę z równowagi, że o ojcu nie wspomnę. Co uważała Cersei było wyraźne widać podczas ich pierwszego spotkania w stolicy.
Jak do niego podeszła. A podeszła jak do bliskiej osoby, jak do brata. "czy to właśnie taką Cersei kocha Jaime?" aż zastanawiał się Tyrion. Tylko że on postanowił w odpowiedzi ją otruć, a potem to już w ogóle, więc nie wiem, skad do niej pretensje, że się broniła, jak i własnych dzieci.
"a jednoczesne szkalowanie Tyriona za to, że w wyniku silnych emocji, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości rzucił w gniewie pod adresem zebranych na procesie parę ostrych słów, jest lekką hipokryzją?"
Przede wszystkim jego poczucie krzywdy czy niesprawiedliwości było kuriozalne, bo sam sobie ten dołek wykopał. Poza tym, poza nim jedynymi winnymi tej sytuacji byli Petyr i Olenna. A twierdzenie, że okrzyki jako że powinien pozwolić spalić całą stolicę i tych ludzi jest oburzające nie jest żadnym szkalowaniem. Ci ludzie nie byli niczemu winni. Gdyby Tyrion spojrzał w kulę i zobaczył przyszłosć, to by nie kiwnął palcem w sprawie Stannisa? I to jest własnie kolejny przykład prywaty ponad dobro królestwa. Bo poczuł się osobiscie skrzywdzony to teraz niech spłoną wszystkie dzieci w KP. Cool.
"Nadal twierdzę, że wspomnienie o zabiciu matki przy Dany, przechwalanie się że jest największym zabójcą Lannisterów miało tylko zwrócić jej uwagę."
A ja twierdzę, że zwracanie uwagi w ten sposób do osoby, która sama "zabiła matkę" jest delikatnie mówiąc nie na miejscu i świadczy o zwracającym.
"Za to, że taka jest sytuacja odpowiada zarówno Tyrion jak i Tywin i Cersei. Mnie chodziło tylko o to, że jakiekolwiek nie byłyby jego uczucia pod adresem niektórych członków jego rodziny, to już jest praktycznie poza nią.'
To Tyrion wystrzelił strzałę, bo nie mogł wyjsć poza własnego siebie dla większego dobra. I to, że jest poza rodziną nie oznacza teraz takiego traktowania rodziny, bo wygląda na to, że ofiarowuje się, że pomoze Dany zabic Tommena, zabic Myrcellę, zabić Jaimego (którzy nic mu nie zrobili, a Jaimiemu do tego wręcz zawdziecza życie) i tak dalej, no bo jak inaczej Dany miałaby odzyskać tron? Jeżeli to popierasz, wręcz pochwalasz i robi to na Tobie wrażenie, no to cóż... ja patrzyłam na to z zażenowaniem.
Heh, dobrze że nie zostało już chyba zbyt wiele równie kontrowersyjnych tematów i postaci, bo się nie wygrzebiemy z tych dyskusji ;)
"No i w sumie na tym powinniśmy skończyć. Jorah byłby dobrym doradcą i Jorah by się Dany przydał. I tyle w temacie jakości tyrionowego doradzania polegajacego na „pozbądż się dobrego doradcy, który by się przydał, tylko dlatego, ze ten popełnił w przeszłosći błąd”.
Wiesz, nie chodziło tylko o to, że ją wtedy szpiegował. Masz rację, była wówczas dla niego kimś obcym, a Jorah chciał za wszelką cenę wrócić do domu. Ale w pewnym momencie musiał podjąć ostateczną decyzję, że koniec z tym, koniec z służeniem Robertowi, że będzie teraz człowiekiem Daenerys, to jej będzie służył, doradzał, ją chronił. Myślę, że tą decyzję podjął już kiedy przeszkodził w zamachu, może nawet wcześniej. I gdyby później szczerze wyznał Dany wszystko sam, zapewne wybaczyłaby mu. Zarówno Dany jak i Tyrion właśnie na to zwrócili uwagę. Że będąc już w jej służbie nie był z nią szczery, nie wyznał swoich grzechów z przeszłości. A skoro tak, jak może mu teraz zaufać? To nie był błąd tylko świadome i rozmyślne zatajanie przed nią swej przeszłości. Moja sympatia do Tyriona nie ma tu nic do rzeczy. Mam sporo sympatii również do Joraha, ale nie mogę powiedzieć, że nie rozumiem Dany. Po prostu mając go przy sobie już zawsze pamiętałaby o tej zadrze. No i nie bez wpływu jest też to, na co zwróciła uwagę emo_waitress: zaślepienie Joraha, jego obsesja na punkcie Dany mogłaby w pewnym momencie stać się przeszkodą a nie zaletą jako doradcy.
Nie ma prostego przełożenia na sytuację z Davosem, bo Davos niczego przed Stannisem nie ukrywał i nie zdradził go. Poniósł karę za swoją przestępczą działalność, która była faktem znanym i nie było to nic wymierzonego bezpośrednio w Stannisa. Gdyby chodziło o taką sytuację jak z Jorahem, to Davos straciłby sporo więcej niż palce.
"Skoro uważasz, że na tym powinno polegać doradzanie (zwłaszcza, że akurat nie masz w wysokim poważaniu postanowień Daenerys), to nie mam więcej pytań :P"
Oczywiście, że nie powinno polegać tylko na utwierdzaniu władcy w jego postanowieniach, ale jeśli tak jak tutaj, Tyrion po prostu uważał tak samo, to czemu miał tego nie powiedzieć?
"No i jakie masz pretencje do rządów Tywina?"
Do Tywina mam pretensje właściwie tylko o to jak traktował swego syna. To było przyczyną wszystkich kwasów między nimi i rozmaitych tragicznych zdarzeń jakie z nich później wynikły. Pamiętasz może ich rozmowę kiedy Tyrion domagał się Casterly Rock i jak został potraktowany przez ojca? Pamiętasz jak ten pozwalał, by publicznie go szmacono zarówno na weselu Joffa jak i podczas procesu? Oczywiście powiesz zaraz, że Tyrion sam sobie na to zapracował, ale co z tego? To był jego syn. Jakoś nie sądzę, że gdyby na miejscu Tywina siedziała Oleanna, a na ławie oskarżonych zasiadał Loras albo Marg, to dopuściłaby do takiego potraktowania któregokolwiek z nich. Miałaby w dupie czy sobie zasłużyli czy nie. Stałaby za nimi murem.
Co do reszty tego akapitu. Żartujesz z tym Joffem? To przecie stuprocentowy Lannister. Tak samo z Robertem - sam sobie czegoś tam dolał do wina? Ned sam się skazał na śmierć? Sam sobie odciął głowę? Bądźmy poważni. I jak niby Tyrion miał współpracować w czymkolwiek z Cersei, by nie dopuścić do którejkolwiek z tych rzeczy, skoro przyjechał do stolicy dopiero po egzekucji Neda? To Cersei i Joffrey są wyłącznie odpowiedzialni za te dwie zbrodnie, które doprowadziły do dalszej eskalacji przemocy na linii Starkowie-Lannisterowie.
Tak, świetnie nadawał się na kozła ofiarnego, bo jako jedyny potrafił potrząsnąć tym rozwydrzonym bachorem, który zwał się królem Westeros i kilku dworskich mętów oskarżyło go przy pomocy wyjętych z kontekstu zdań.
Niby czemu odesłanie Myrcelii było fatalną decyzją? W newralgicznym momencie, kiedy Dorne mogło z łatwością pomóc zniszczyć Lannisterów, Tyrion zapewnił koronie ich neutralność, a przy tym chronił Myrcellę, która zginęłaby gdyby Stannis zobył miasto.
"Nie ma usprawiedliwienia dla ojcobójstwa"
Ależ nikt go nie usprawiedliwia. Wymieniłem po prostu przyczyny, dla których to zrobił. Czy Tyrion postąpił źle zabijając ojca? Tak. Czy miał powody, by to zrobić? Tak.
Czym sobie Tyrion zasłużył na to, że ojciec chciał go utopić zaraz po tym jak przyszedł na świat? Czym sobie zasłużył na to, że odmówił mu tego, co mu się prawne należało jako synowi lorda Casterly Rock? Czym sobie zasłużył na to, by zostać skazanym za morderstwo, którego się nie dopuścił? Czekaj, wiem - tym, że chodził do burdeli i lubił sobie chlapnąć kilka głębszych, czyli straszliwymi zbrodniami, które notabene regularnie popełniało pewnie 3/4 wysoko urodzonych w Westeros...
Co do wysłania na Mur i zeznań Shae. Rzeczywiście - wygnanie na zamarznięte zadupie świata, pomiędzy najgorszych mętów i oprychów, jakich nosiło Siedem Królestw za coś, czego NIE ZROBIŁ było wielką łaską... A jeśli nawet za takie je poczytywać, to po co w takim razie Tywin dopuścił do zeznań Shae, które ostatecznie pogrążyły Tyriona? Przecież wszystko niby było ugadane, Tyrion miał się przyznać i poprosić o łaskę. W tym momencie Tywin powinien przerwać dalsze przesłuchania i pozwolić mu to zrobić, wówczas Tyrion prawdopodobnie postąpiłby według założonego scenariusza. Ale zeznania Shae zgnoiły go do tego stopnia, że nie mógł już wierzyć w zapewnienia Tywina, skoro jego oskarżyciele posunęli się do tak niskich zagrywek. Dziwisz się reakcji człowieka, który został niesłusznie oskarżony, poniżony fałszywymi zeznaniami, wyśmiany, że miał tego dość?
Jeśli chodzi o zabicie ojca z powodu dziwki, że niby sam stwierdziłem, że to kuriozalne. W kontekście serialowej sceny wychodkowej, to owszem, nie została najszczęśliwiej rozpisana, choć największym jej zgrzytem jest brak tak wyraźnego motywu, by Tyrion w ogóle poszedł do komnat ojca, jaki miał w książce. O to miałem największe pretensje. Brak wspomnienia Tyshy odbił się też niestety na poziomie dialogu między panami i wyszło trochę tak jakby Tyrion zabił ojca za nazwanie Shae dziwką. Ale imho można śmiało dodać do tego całą listę innych rzeczy.
A co do Shae - wybacz, ale, ale jeśli ona naprawę uwierzyła, że syn królewskiego Namiestnika, jednego z najpotężniejszych lordów Westeros, żonaty z dziedziczką innego potężnego rodu, po prostu potajemnie sobie z nią ucieknie, to trochę się zagalopowała. Nie twierdzę, że Tyrion nic do niej nie czuł, bo z pewnością czuł i była dla niego kimś więcej niż dziwką. Ale od początku było jasne, że jedyna przyszłość na jaką może liczyć u jego boku to rola kochanki, że będzie musiała ustąpić jego pozycji, jego obowiązkom, a koniec końców jego prawowitej małżonce. Ale ona ubzdurała sobie, że Tyrion wszystko to dla niej zostawi w cholerę. I kiedy próbował jej to tłumaczyć (bo próbował, w sposób racjonalny i spokojny. Nie wyjechał z tą dziwką od razu) i jednocześnie jakoś wynagrodzić, to nie docierało do niej, była głucha na argumenty. Odgrażała się, że nie boi się jego ojca i jego siostry itp. A przecież Tyrion pamiętał, że ojciec kazał mu się jej pozbyć. Bał się po prostu o jej przyszłość w stolicy. Tego też durna Shae nie potrafiła pojąć. I dopiero wtedy, by ostatecznie z nią zerwać rzucił ten tekst, o który tak się ciskasz. Nie przyszło mu to łatwo, widać było, że źle się z tym czuł, ale inaczej nie dało rady.
Skoro Tywin tak niby szanował syna, tak liczył się z jego zdaniem, tak mu ufał, że wyjawiał przed nim swe plany, to czemu tak go potraktował, gdy ten domagał się swego prawem należnego dziedzictwa? Z jednej strony doceniał jego inteligencję, a z drugiej nie traktował go jako godnego siebie następcy. Był dla Tywina partnerem do dyskusji, ale nie dziedzicem.
Wybacz, ale dla mnie nic nie usprawiedliwia wyrzucania Tyrionowi zabicia matki przez Cersei. Tak, była małą dziewczynką, ale wtedy była rola starszych, by pomóc jej się z tym uporać (gdzie wtedy był Tywin? Ano tak, on przecież uważał to samo, więc czemu miał wyprowadzać Cersei z błędu?), a już jako dorosła mówiła mu dokładnie to samo.
Nieważne, że Tyrion się wkopał. Był niewinny, a został publicznie zmieszany z błotem i napiętnowany jako potwór i morderca. Miał prawo być wkurzony i mówić w gniewie różne rzeczy. A że ci ludzie byli niewinni? Tyrion też nie był winny zabicia matki, ale to Ci nie przeszkadza, gdy bronisz tego jak Cersei się do niego odnosiła.
"Jeżeli to popierasz, wręcz pochwalasz i robi to na Tobie wrażenie, no to cóż... ja patrzyłam na to z zażenowaniem."
A gdzie napisałem, że to popieram? Nie uważam, że on to w ogóle mówił poważnie. Powtarzam - te jego przechwałki jaki z niego zabójca Lannisterów, były ironiczne. Chciał zwrócić jej uwagę.
Widzę, że Fune masz takie same zdanie na temat Sansy co ja :) Nie przepadam za nią, ale uważam, że została za surowo potraktowana.
A pewnie, że dałam, gdyby nie meereenski wątek nie-wiem-czy-bedziesz-moim-doradcą-ale-i-tak-przyjme-twą-rade-i-wywalę-tego-co-m i-wielokrotnie-udowodnil-mi-swa-lojalnosc-a-i-uratowal-zycie-ale-co-tam dałabym i wyżej :P
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.): Tyrion.
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek: Hardhome.
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka: "I killed my mother, Joanna Lannister, on the day I was born. I killed my father, Tywin Lannister, with a bolt to the heart. I am the greatest Lannister killer of our time" - Tyrion.
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku): Karsi.
- Najbardziej emocjonująca scena: Masakra w Hardhome.
- Najbardziej 'jajcarska' scena odcinka: - Ufam bratu. - Temu, który zabił mojego ojca? - Tak, to ten.
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka: Jon.
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, smierć, itp.): Rozmach starcia.
- Ulubiona para/duet z odcinka: Jon i Tormund.
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce): Starcie w Hardhome.
- W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka: Nadejście zimna.
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10: 10.
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.): Hardhome. Podoba mi się jak to rozbudowali w serialu.
W tym dialogu brakuje końca. Było tak:
- Ufam bratu.
- Temu, który zabił mojego ojca?
- Tak, to ten.
W tym czasie Danka rozsiada się wygodnie i mówi:
- Chyba jednak każę cię zabić.
:D :D :D
Najbardziej mnie i tak rozbawił "That's the one" i sposób w jaki to powiedział nalewając sobie spokojnie wina.
Ulubiona postać - Daenerys
Nielubiana postać - Cersei
Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek - Hardhome
Wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek - brak
Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka - cała rozmowa Daenerys i Tyriona
Najgorszy cytat z odcinka - brak
Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie - Karsi
Która postać Cię zawiodła - brak
Najbardziej emocjonująca scena - Daenerys ponownie odprawia Joraha
Scena, podczas której ziewałem/am - brak
Najbardziej 'jajcarska' scena odcinka:
- Ufam bratu.
- Temu, który zabił mojego ojca?
- Tak, to ten.
W tym czasie Danka rozsiada się wygodnie i mówi:
- Chyba jednak każę cię zabić. :D :D :D
Najbardziej nielogiczna/'WTF' scena - brak
Najlepszy/ulubiony wątek odcinka - Jorah i Daenerys
Najgorszy wątek - Sam i Goździk
Największe zaskoczenie odcinka - półgodzinny pobyt za murem i bitwa
Ulubiona para/duet z odcinka - Daenerys i Tyrion
Najgorsza para - Sam i Goździk
Najlepsza sekwencja walki/akcji - Jon Snow rozwala Białego Wędrowca
Najgorsza sekwencja walki/akcji - brak
W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka - ostatnia minuta napisów, czyli te niepokojące dzwony
Ocena odcinka - 10/10
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.): Azor Ahai 2.0
- Nielubiana postać: Cercei
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek: Wybrzeże Dzikich
- Wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek: Meereen
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka: "Nocna Straż, za mną!"
- Najgorszy cytat z odcinka: Brak
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku): Jon Snow, znaczy się wróć, Azor Ahai 2.0, Tormud Zabójca Olbrzyma,
- Która postać Cię zawiodła: Brak
- Najbardziej emocjonująca scena: Pojedynek Azora Ahai z Nocnym Wędrowcem.
- Scena, podczas której ziewałem/am: Brak
- Najbardziej 'jajcarska' scena odcinka: Tyrion doradzający Dany
- Najbardziej nielogiczna/'WTF' scena: Brak
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka: Atak nieumarłych na obóz Dzikich
- Najgorszy wątek: Cercei uwięziona w sepcie
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, smierć, itp.): Atak nieumarłych na obóz Dzikich
- Ulubiona para/duet z odcinka: Azor Ahai i Tormund Zabójca Olbrzyma
- Najgorsza para: Sam i Goździk
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce): To chyba oczywiste :-)
- Najgorsza sekwencja walki/akcji: Brak
- W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka: Cisza podczas końcowych napisów
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10: 10
Dodatkowo 2 pytania adresowane do czytelnika sagi (ten sezon jeszcze na to pozwala):
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.): Serial zupełnie odjechał od książek, to już są "Wichry Zimy".
- Najsłabsze nawiązanie do książki (to samo co wyżej, ale chodzi o ogólnie pojętą zmianę, podam przykład: odcinek finałowy s4, wątek Tyriona po śmierci Oberyna): Jak wyżej