PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
2011 - 2019
8,7 410 tys. ocen
8,7 10 1 409632
7,9 69 krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

S06E10 Opinie

ocenił(a) serial na 6

Co sądzicie o nowym odcinku?

ocenił(a) serial na 10
amacik

I to byłoby logiczne, biorąc pod uwagę to, ze nigdy nie płynęli nawet łodzią:-)

ocenił(a) serial na 8
Boomslang76

byłoby, oj, byłoby ;) Można zapytać, jak duże jest to morze, ile dni trzeba przez nie płynąć i czy smoki nie muszą choć raz usiąść gdzieś i coś zjeść? Wszyscy wyglądali tak jakby podróż trwała 15 min, albo może już dopływali na miejsce i znajdowali się w pełnej gotowości? Mina Cersei na widok nadlatujących smoków powinna być bezcenna.

amacik

Szukałam tej wypowiedzi.
Bardzo lubię.

Boomslang76

nie dość że nie rzygali, to Dothrakowie jeszcze kierowali tym statkiem - naciągali liny, cośtam robili z żaglami :D pewnie przeszli tygodniowy kurs korespondencyjny żeglugi z testem wyboru na koniec :D

ocenił(a) serial na 10
burberry

...albo tam wszędzie po prostu wisiały instrukcje obsługi statku:-)

ocenił(a) serial na 5
Boomslang76

Może już wyrzygali co mogli. Choroba morska nie trwa wiecznie, ciało się przyzwyczaja. Trochę już żeglowali przecież.

weltschmeerz

Zaczynając od pozytywów.
- Sekwencja otwierająca - szalenie mi się podobało ukazanie przygotowań do sądu najważniejszych postaci wątku w KP. Wymowne zbrojenie się przed bitwą i do tego fajnie zmontowane.

- Muzyka. Obłędna w całym odcinku. Udało jej się w sporym stopniu osłabić zakalcowatość scenariusza. Oto do czego prowadzi właściwe użycie organów, chórów i ponurego rzępolenia na kontrabasie czy innych skrzypcach. Szacuneczek dla speców od soundtracku, przynajmniej oni znają się na swojej robocie.

- King In The North! Cieplej i wznioślej mi się na sercu zrobiło :D Bardzo się cieszę, ze względu na Jona. Tzn. podejrzewam, że to dla niego tylko początek nowych kłopotów, ale wreszcie miał chłopak swoją chwilę, należało mu się przecież jak nikomu! Przymknijmy oko, że lordowie zmieniają decyzje jak chorągiewki na wietrze, a poziomem dobrej woli bohaterowie zaczynają przewyższać Gumisie :P A niech tam, jeszcze raz: King In The North!! King in The North!!! :D

- Przekozaczka, czyli szacowna lady Mormont :D Kocham małolatę szczerym sercem, bez niej wszak nie było by Kinga in the North! :D Tupet i gadane plus rozum nie od parady i niedźwiedzie serce - takie kobiece bohaterki to ja chcę oglądać! (tak Sanso, patrzę na ciebie -.-)

Tyrion- Hand of the Queen... Milutko ze strony Danki ;D

Waaaaaaadyyyyy...
- Cały niepojęty, nieopisany, wymykający się logicznemu myśleniu BULLSHIT, związany z Sansą i jej relacjami z Jonem... wtf... Z jakiej planety przyleciały Dedeki i czy mogą tam wrócić? Please?

-Melisandre. Też se Davos przypomniał... Nie to żebym pałała sympatią do Mel, ale... czy jej hokus-pokus jednak by się nie przydało w północnej ekipie? Jon tak to urządził, żeby wilk był syty i owca cała, ale w efekcie, ani jedno ani drugie nie wyszło. Davos pozbawiony zemsty, a drużyna Jona pozbawiona dyżurnego maga...

- Bosko, że Frey wreszcie zarżnięty (ach, ten Szczurzy Kucharz, to było piękne :D), ale skąd tam do uja, Arya???? Teleportacją sezonu pozostanie jednak cudowne objawienie się Varysa na okręcie Danki xD Skąd, jak, kiedy i gdzie??? Miszcz xD (Aaaaaaaaa, pewnie się od Żmijek nauczył!)

- Dorne. Bo to Dorne ;>

- Kompletnie wyzuta z emocji scena Ned-Lyanna. Nie wyobrażam sobie, żeby rozwiązanie tej historii kogokolwiek mogło zaskoczyć, no ale ludzie... Jakaś rozpacz? Jakiś tragizm? Jakaś "epickość" chwili? Nic? Najbardziej oczekiwana scena serialu przedstawiona jak obieranie ziemniaków?

Ani tak, ani śmak, czyli tak być musiało...
- Cersei sfajczyła wszystkich. Teraz przyleci Danka i sfajczy tych, których nie sfajczyła Cersei, tzn. samą Cersei. Rozgrywki polityczne, z których serial słynął ostatnio polegają na tym, że albo wszyscy się na wszystko uprzejmie zgadzają, albo zostają sfajczeni. I taka to gra o tron... Danka się szykuję na wiekopomną bitwę o władzę, a biedna nie wie, że wystarczy tylko spopielić cztery osoby. Varys pewnie nie chciał psuć jej nastroju...

- Szkoda Margaery, oj szkoda :( Tommen - któż mógłby się spodziewać, że w ten sposób dorobi się złotego całunu? To zresztą była Cersei w pigułce: poleciała się mścić, miast wpierw zająć się dzieciakiem, któremu właśnie zafundowała traumę życia...

- Sam w Starym Mieście. Miło, że dotarł, ale czy ten wątek nie jest czasem mocno spóźniony? Jaki to ma niby mieć wpływ na inne wydarzenia?

Podsumowując: brak zaskoczeń (oprócz Tommena). Zakalcowatość równoważona fajną muzą i wizualnym rozmachem. Jak się na tym skupić, wyłączyć logiczne myślenie i większość oczekiwań, to... no jest jak jest. Średnio sobie wyobrażam następne dwa sezony... W sensie, politykę uprawia się teraz za pomocą masowego podpalania ludzi, także tego...

TorZireael

"Cersei sfajczyła wszystkich. Teraz przyleci Danka i sfajczy tych, których nie sfajczyła Cersei, tzn. samą Cersei"

:D

ocenił(a) serial na 6
TorZireael

No nie bez powodu Jamie powiedział do Catelyn że Ned Stark ma zimną wodę zamiast krwi w żyłach ; )

Lunasol

Aaaaa, że to aktor wczuł się w koncepcję postaci... No i wszystko jasne :) Ale Lyanna też jakaś drętwa była, nie chodzi mi o to, że na łożu śmierci powinna wycinać hołubce, ale jej aktorstwo kojarzyło mi się ze Szkołą Telenowelową ;)

ocenił(a) serial na 6
TorZireael

Ale ta młoda umie grać! W The Fall robiła robotę, nawet dostała jakąś nagrodę!

jocisko

"The Fall" nie widziałam, więc nie oceniam :) Scena w Wieży Radości nie podobała mi się - w ogóle nie było w niej klimatu, wcisnęli ją między wódką a zakąską, a aktorzy sprawiali wrażenie, jakby im się nie chciało. Dla mnie to wyglądało zrobione trochę na odwal się, dla formalności, bo i tak wszyscy wszystko dawno odgadli.

ocenił(a) serial na 6
TorZireael

:) Dla mnie wyglądało tak, jakby ona była na prochach :) Poza tym przez chwilę, przez głupią chwile, myślałam, że Ned z siostrą no COŚ :)

jocisko

Olaboga, jak możesz imputować Starkom takie bezeceństwa! Ned to nie Jaime :P

ocenił(a) serial na 6
TorZireael

Oj tam, taki serial, takie życie :D To nie ja :)

Tak w ogóle mam muzę do koronacji Cersei w tej nowej stylówie:

https://www.youtube.com/watch?v=XcNXq5DUZnk

pierwsze takty.

jocisko

Och...
Jedyne czego Cersei brakuje to czarnych okularów :D

TorZireael

"Rozgrywki polityczne, z których serial słynął ostatnio polegają na tym, że albo wszyscy się na wszystko uprzejmie zgadzają, albo zostają sfajczeni. I taka to gra o tron"
ach...
nie mam nic przeciwko swojskiemu wbiciu noża w bebechy od czasu do czasu w celu skrótowego osiągnięcia celu, ale jakby się wszyscy tak prostacko wyżynali, to czy nie taniej wyszło by zrobić serial w stylu gore/ klasa B? A tu podobno aspiracje są... i status kultowy....
Jedyne, czym GoT teraz stoi wg mnie, to motywy zaskoczenia w stylu kogo-by-tu-jeszce-zabić-i-w-jakim-stylu.

emo_waitress

Jedyne co pozostało z daaaaawnej "Gry o Tron", to czołówka :/

Ja też nie mam nic przeciwko potraktowaniu nożem tego, czy owego, ale mnie to już nawet przestało zaskakiwać. Tzn. to już nie jest tak, że "łooooooooooo, zabili TegoaTego, jak mogli, czemu, dlaczego, borze nie, jakjatoprzeżyję, omujborzeumręicoteraz", tylko takie: "O. Ojej. Aha". Nawet jeśli czyjaś śmierć dziwi mnie na poziomie fabularnym, to emocjonalnie rusza w stopniu nikłym. Neda i Robba wciąż mi cholernie żal, mimo że byli idiotami i się doigrali. Marg mi szkoda, bo to fajna babka była, ale jakoś nie będzie mnie to gryzło. Zbyt oczywiste jest jak dla mnie, że postaci padają pokotem, bo koniec serialu się zbliża i trza wątki domykać. Być może w książce umrą te same postaci, być może w podobny sposób, ale chyba oby to miało lepszą podbudowę emocjonalną.

TorZireael

Bo jakoś wcześniej te śmierci były rozłożone w czasie i ich sceny były ważne, wpisane w historię w wyczuciem, podkreśleniem, że to jednak jest śmierć, że to ma zawsze jakieś konsekwencje, że z tego powodu ludzie szaleją, wojny wybuchają, że to ma zawsze jakiś impakt. Te dawniejsze śmierci są pamiętane po kilku sezonach. Teraz mamy bam bam bam ktoś umiera i nikt o tym nie mówi, nie pamięta.
Robba wspomniano TERAZ, o Rickonie, który zginął okrutną śmiercią ODCINEK TEMU nikt nawet nie piśnie słówkiem.
Mamy disnejowskie wybory nowego króla-lula na Północy i nikt nawet się nie zająknie o Ramsayu, o Boltonach, o rozłamie na Północy, o tym jak się skończyło królowanie poprzedniego króla-lula. Mała dziewczynka chwyciła wszystkich za mordy, co było mega zakapiorskie i fajoskie z wizualnego punktu widzenia, ale było też niestety strasznie durne i patetyczne. Zero refleksji, zero polityki, zero wątpliwości, zero negocjacji, uj! jest las mieczy, jest słodka dziouszka, jest oszołomiony Jon, jest bajer :)
Czego nie ma to Rickona, Ramsaya, Roose'a, Umbera, stosów trupów, konsekwencji, planów, strategii, przygotowania na nadchodzącą Wojnę i Zimę.
To mnie tak strasznie mierzi, bo wspominam Tywina i jego narady i mnie po prostu szlag trafia, jakie to się teraz zrobiło dziecinne.

emo_waitress

Rozłamy, stosy trupów, narady wojenne i negocjacje są kosztowne, nużące i zabierają czas antenowy. A gdzie się wtedy zmieszczą zadumane spojrzenia w dal, epicko rozwiewane szaty i 843 żart o penisach? Hę? ;)

Burberry mądrze napisała, że z GoT wyszła banalna hollywoodzka produkcja, że cały przekaz Martina spłaszczono. Zwłoki, okrucieństwa wojny, ludzka tragedia, konflikty interesów, relatywizm moralny w takim wydaniu, w jakim prezentuje to Martin, jest nieładne. Burzy spokój duszy zacnych ludzi. Którzy wszak w niedzielny wieczór chcą się zrelaksować przy serialu przed poniedziałkowym kieratem w korpo.

Masz rację, kiedyś śmierci bohaterów były WAŻNE. Miały konsekwencje psychologiczne polityczne. Teraz - jeden trup więcej czy mniej, kogo to obchodzi, przecież dwa sezony zostały do końca, gdzie my tych wszystkich Gloverów, Tyrellów, Martellów poupychamy...

Mnie się koronacja króla-lula podobała, jako scena sama w sobie. Ładnie to zrobione było i jako takie mogło się wydarzyć. Ale, na bogów starych i nowych, było tysiące sposobów, żeby doprowadzić do tego bardziej realistycznie! Skoda, że olali wątek testamentu Robba - to byłaby naprawdę fajna legitymizacja Jona i ileż możliwości konfliktów by to otwierało!

Opowiedzenie się za Jonem jest słuszne i zbawienne, ale na zdrowy rozum, to ja nie rozumiem, czemu lordowie to zrobili - bo prawie przegrał bitwę? Bo poprowadził setki ludzi na śmierć? Bo ma niejasną przeszłość w Nocnej Straży? Bo jego kłamliwa siora puszczała się z Lannisterami i Boltonami? Bo do twarzy mu będzie w koronie?

Zabrakło mi targów, dyskusji, kalkulacji, mozolnej pracy Jona i jego ekipy nad przekonaniem lordów do swoich racji. Poza tym, mam wrażenie, że Umberowie i Karstarkowie (i podległe im rody) powinni być jednak wkurzeni - ale najwyraźniej wszyscy uprzejmie zginęli w bitwie, więc nie ma tematu. Jakie problemy miał Robb ze swoim sojuszem! Przecież nawet jeśli ludzie są połączeni jakimś wspólnym celem, do głosu dochodzi w uj partykularnych racji, dumy, egoizmu i uraz. I nie da się tego na dłuższą metę załatwić jedną epicką przemową. I o tym kiedyś była GoT.

To samo jest z Danką. Ona nie musi myśleć, planować, martwić się, przekonywać, dyskutować. Wystarczy, że zastosuje cyc+rozwiany włos. Albo wyceluje smoka i naciśnie Enter.

TorZireael

Ps. Podstawowa, prozaiczna rzecz - sprzątanie tego burdelu pod Winterfell. A posprzątać powinni, chyba, że przy każdym wyjściu za furtkę chcą deptać po cmentarzu. Chociaż z drugiej strony, zima wreszcie przyszła, śnieżek upiększył krajobraz, więc... nie ma tematu. ;)

TorZireael

Na Trygława i Swaroga jakże się zgadzam z każdym słowem w twoim poście! To jest dokładnie to, o co mam największe wąty do GoT!
Ja nie rozumiem, dlaczego epickość musi zastępować sens i logikę, skoro epickość może być WYNIKIEM mozolnej, mrówczej roboty i nieatrakcyjnych wizualnie, lecz wiarygodnych przesiadywań w komnatach. W moim ulubionym drugim sezonie GoT przecież też była walka i epicka sena wysadzania floty Stacha, ale do tego prowadzono prawie cały sezon, Tyrion i Varys się martwili i główkowali, Stannis planował, Cersei szalała, Tywin i LF robili krecią robotę na tyłach, a kiedy doszło do bitwy, mieliśmy wszystko, walkę, zwątpienie i chwilę chwały Tyriona i jego upadek i Sansę i Cersei i resztę kobiet i prawie otrucie i Ogara i Bronna i tak, też był ratunek w ostatniej chwili i jeszcze się znalazło miejsce na motywujący spicz zesranego ze strachu w gacie Tyriona i jeszcze była malownicza scena wybuchu.
I jakoś wszystko się zgrabnie splotło, każdy dostał swój moment: pozytywny, lub negatywny, ale dostał, nic nie raziło, wszystko miało swoje miejsce.
Epickość, pewna doza rycerskiego patosu powinna być częścią świata fantasy Z ZASADY, ale nosz kuźwa, nie może ZASTĘPOWAĆ i być rozwiązaniem na wszystko!

"Opowiedzenie się za Jonem jest słuszne i zbawienne, ale na zdrowy rozum, to ja nie rozumiem, czemu lordowie to zrobili - bo prawie przegrał bitwę? Bo poprowadził setki ludzi na śmierć? Bo ma niejasną przeszłość w Nocnej Straży? Bo jego kłamliwa siora puszczała się z Lannisterami i Boltonami? Bo do twarzy mu będzie w koronie?"
"Poza tym, mam wrażenie, że Umberowie i Karstarkowie (i podległe im rody) powinni być jednak wkurzeni - ale najwyraźniej wszyscy uprzejmie zginęli w bitwie, więc nie ma tematu. Jakie problemy miał Robb ze swoim sojuszem! Przecież nawet jeśli ludzie są połączeni jakimś wspólnym celem, do głosu dochodzi w uj partykularnych racji, dumy, egoizmu i uraz. I nie da się tego na dłuższą metę załatwić jedną epicką przemową. I o tym kiedyś była GoT. "
"To samo jest z Danką. Ona nie musi myśleć, planować, martwić się, przekonywać, dyskutować. Wystarczy, że zastosuje cyc+rozwiany włos. Albo wyceluje smoka i naciśnie Enter."
tak tak tak, po stokroć TAK!!!

emo_waitress

GoT ma, że się tak wyrażę, zajebistą stylówę. Dwa ostatni odcinki udowodniły, że gruby hajs płynie, spece od muzyki, scenografii, batalistyki itp. harują w pocie czoła. Jedynie Dedeki i ich scenarzyści opie*dalają się na Bahamach, opalając się na jachcie i popijając drinki z palemką. Piękna forma ma być remedium na ujową treść. Sceny koronacji itp. były cudownie przygotowane, szkoda tylko, że wydawały się wyrwane z jakiegoś szerszego toku wydarzeń. Ale nieważne, wszak było epicko. Zawsze w takich przypadkach czuję, że traktuje się widza jak idiotę. Przykre jest to, że tak wiele osób daje się oszukiwać (czego nie jestem w stanie pojąć), utwierdzając Dedeków w słuszności oficjalnej doktryny Partii.

Najgorsze jest to, że z wszystkich pułapek w jakie władował się scenariusz, można było łatwo wybrnąć.
Ktoś pisał tydzień temu, że przecież o wiele ciekawiej byłoby gdyby Dolina zwyczajnie zjednoczyła się z Północą i Starkowie stanęliby z Boltonami do bitwy jak równy z równym. Przy wyrównanych siłach dopiero można byłoby się zastanawiać, na czyją stronę przechyli się szala zwycięstwa! Dedeki wolały kiczowaty i przewidywalny Ratunek w Ostatniej Chwili, który nie zaskoczył NIKOGO.
Ew. Littlefinger mógłby celowo wykrwawić Północ, to też już lepsze.
(A tak poważenie, doszłam do wniosku, że ten ujowy wątek Sansy-szmansy został stworzony tylko dlatego, że Dedeki chciały mieć swoich własnych Jeźdźców Rohanu Przybywających z Odsieczą.)

Z Aryą - teorii, cokolwiek szalonych, było mnóstwo :D Ale ta o Jaquenie nawet mi się podobała i byłaby pierdyliard razy sensowniejsza od Aryi-Wolverina. Dedeki wolały Wolverina.

Margaery musiała wylecieć w powietrze, żeby Cersei mogła urządzić pokaz kolekcji jesień-zima. Bo polityczne rozgrywki Róż z Lannisterami i Danką nie byłyby tak pasjonujące ludobójstwo. Więc Dedeki wybrały ludobójstwo.

"Epickość, pewna doza rycerskiego patosu powinna być częścią świata fantasy Z ZASADY, ale nosz kuźwa, nie może ZASTĘPOWAĆ i być rozwiązaniem na wszystko!"
http://ic.pics.livejournal.com/brendobaris/15371098/3554/3554_original.gif

TorZireael

Ależ oczywiście, że ma zayebistą stylówę, tylko do czego to dochodzi, kiedy oglądam Jona w bitwie żując brokuła i z tekstami, o jakie to ładne, ale będąc całkowicie emocjonalnie ODŁĄCZONA od tego, co się dzieje na ekranie. Bo było na milion procent pewne, że będzie Zaskakująca Mnóstwo Nikogo pomoc.

Modelowym pod względem dobrze prowadzonej fabuły był odcinek Hardhome, aż jestem zaskoczona, że miał miejsce w badziewnym sezonie 5. Mamy świetne, a przecież statyczne pertraktacje w jakieś przydymionej kurnej chacie, gdzie jest ciemno jak w dupie i nie widać, jaki Jon jest ładny i że ma nowe olejki na włosach z hebe. Nikt nie przewiduje co się stanie, KAŻDY chyba widz se po prostu siedział i myślał, że najlepsze już było i teraz Jon zaokrętuje i przeskoczymy na szmaty do Braavos.
Ja powiem jak oglądałam to co się działo od pierwszego szczeknięcia dzikich piesków: ja chwyciłam takiego nerwa, że się cała trzęsłam, spociłam, sczerwieniłam i zgrzałam, jakby sama naku*rwialka z mieczem u boku Thenna :D machałam rękami jakby mnie pon buk łopuścił, wydawałam dziwne okrzyki i na koniec siedziałam jakby mnie piorun strzelił w dupę i w ogóle nie mogłam złapać tchu. A potem od razu odpaliłam tę bitwę i odczułam TO SAMO. I uwaga - ja do tej pory odpalam sobie te sceny i wciąż czuję TO SAMO (minus zaskoczenie ^^).
Epickość tej sceny, absolutną niewiadomą, fakt, że naprawdę każdy mógł wtedy zginąć (bałam się o Tormunda jak o własnego pierworodnego) wbijała w fotel, szkoda było bezimiennego dla mnie Thenna i tej Dzikiej bardziej, niż biednego Rickona, emocje i prawdziwe, nieudawane, dobrze rozegrane plot twisty zaskakiwały realnie.
I do tej zaskakującej ORAZ epickiej sceny prowadził cały wątek, w którym wziął udział oprócz Jona Mance, Stannis, Tormund, Aemon, Sam, Nocna Straż, dowództwo Dzikich. Były tarcia, były wątpliwości, był Jon rozkminiający co ma robić, były porady, mnóstwo osób się w to zaangażowało chociaż minimalnie i dzięki temu kiedy na imprezę wbili jeszcze Inni, widz był osobiście zaangażowany i to bez reszty, dzięki czemu odczuł ten odcinek jak cios w splot słoneczny :D No i też Jon dzięki temu swojemu wątkowi zyskał w oczach fanów i stał się kimś, w kogo warto zainwestować własne delikatne uczucia :D
Mieliśmy też w tym odcinku dobrze poprowadzone wprowadzenie wspólnego wątku Danki i Tyriona, ich świetną rozmowę, dzięki której suchar Dajnerys o kole, który wyśmiewałam w trailerze nagle zyskał na znaczeniu i przestał być głupim tekstem aroganckiej idiotki, a stał się klamerką spinającą tę rozmowę.

Jona z Hardhome dla mnie już nie ma. Jego droga do Winterfell polegała bardziej na byciu listkiem, który leci, gdzie zawieje. Nawet królem został przez przypadek.
Danki i Tyriona z tego słownego ping-ponga już nie ma. Dostaliśmy za to pińcet scen z Danką i smokami, załatwiającą wszystkie problemy siedząc na smoku, pewnie jak idzie załatwić nowy dowód osobisty, to też na smoku. A Tyrion to w ogóle jakieś śmieszne popłuczyny i coraz dziwniejsze teksty do królowej.
Podsumowując: epickość, zayebistość, wizualne piękno - tak, ale poparte czymś prawdziwym. A przede wszystkim prawdziwymi ludźmi, mającymi prawdziwe życie.
LOTR jest mega epicki, ale nosz kurcze, myśląc o Eowinie pamiętam jej epicką scenę walki, ale też cudowną relację z Theodenem i z bratem.
Obawiam się, że w przypadku Danki wkrótce będziemy o niej myśleć jako o ruchomej, dającej się odczepić części smoka, tak jest odczłowieczana. Gdzie tam czasy, kiedy była żoną, niedoszłą matką, kobietą, która poszła na stos za ukochanym, kiedy była po prostu człowiekiem. Teraz jest kartonikem konwentowym :)

I tak jak piszesz - pozostałe sceny z tego i poprzedniego można było poprowadzić na inne sposoby, bez pójścia na łatwiznę, na tanie oszołomstwo. Ludzie Bez Twarzy, Euron, nawet smoki jakoś nie mają przełożenia z książek na serial...

http://media.tumblr.com/tumblr_md3zhlk2sg1r9n455.gif

ocenił(a) serial na 3
TorZireael

Podpisuje się obiema ręcami pod powyższą dyskusją! Infantylizacja w jaką poszedł ten serial jest doprawdy zdumiewająca. Przecież z grubsza ci sami ludzie odpowiadają za niego od początku, a wszak przez pierwsze 3 - 3,5 sezonu udawało się ustrzec disneya i banałów. Tymczasem tu po prostu nic już nie odbywa się z trudnościami, w wyniku czyjejś pracy, budowania pozycji, zdobywania poparcia, tworzenia intryg, prowadzenia negocjacji, zawierania kompromisów, dokonywania trudnych wyborów etc. Wszystko dzieje się mocą sprawczą Fabuły. Postacie zostały totalnie odmóżdżone i wyprane z charakterów, bo zwyczajnie tych atrybutów nie potrzebują. Nie muszą główkować, nie muszą się wykazywać siłą woli, uporem, zaradnością, bo to nieciekawe i zajmuje zbędny czas. Coś się ma wydarzyć? No to się wydarzy i *uj. Pieprzyć to, że to "coś" powinno zająć trochę czasu, powinno kosztować trochę trudu itd. Jazda na skróty to chyba motto dedeków przy tworzeniu ostatnich dwóch sezonów.

ocenił(a) serial na 10
Dwight_

Popieram zrobiło sie z tego serialu typowe gówno. Jeden z najbardziej żenujących momentów był chyba że tak jakby w ostatniej chwili żołnierze z orlego gniazda uratowali Jonowi dupie to było takie głupie że ja pier...dole

Dwight_

Motto Dedeków to: "Fakty się nie zgadzają? Tym gorzej dla faktów!"

Mam wrażenie, że w ostatnich dwóch sezonach w GoT zmieniła się konwencja. Przez cztery sezony był to ponury dramat polityczny w świecie fantasy (damdam... damdam... damdamdamdaaa.. "Deszcze Castamere"). Piąty sezon można rzec był przejściowy. Sezon szósty to takie odrobinę krwawe i cycate Kino Nowej Przygody (damdaramdam!... damdaram! na melodię z "Indiany Jonesa"), gdzie forma przerasta treść, 98% bohaterów ma plot armor (oprócz tych, których scenarzyści nie lubią albo nie mają na nich pomysłu), Dobro zostaje nagrodzone, Zuo pokarane, wszyscy wyglądają epicko, mają klawe przygody, a na końcu idą na shawarmę.

Mnie też się w to wierzyć nie chce. Mnie się wierzyć nie chce, że w ostatnim czasie spektakularnie zmasakrowano aż trzy zajebiste fantastyczne opowieści - "Hobbita", "Grę o Tron", a na dobitkę również "Penny Dreadful". Wygląda na to, że tzw. tfurcy totalnie nie rozumieją fantasy - nie kumają, że w czymś mogą być smoki, elfy, potwory, rycerze, a to coś jednocześnie może być poważną, skomplikowaną opowieścią, której ma coś przekazywać, a jej główną atrakcją nie ma być CGI/cyce/siusiaki/szlachtowanie kogo popadnie i jak popadnie.

TorZireael

Hobbit...
Penny........
dorzuciłabym też Vikings

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

Vikings nie jest nawet takie złe ale 4 sezon to porażka zobaczy sie 2 część bo sie dobrze zapowiada chyba

użytkownik usunięty
TyrionLanister

4 sezon był spoko.

Kurde liczyłam, że wstydliwie przemknę przez internety i nikt nie zauważy mojego wyniku z udziału w kłizie. gaddemit.
http://66.media.tumblr.com/e5c59c77191d38de537bc276bbe9826e/tumblr_o91y4crKWW1s7 a2azo1_500.gif

użytkownik usunięty
emo_waitress

:D
Nie ma szans, wszyscy wiemy, że jesteś... dobra, nie powiem :P

Wiesz, że teraz będę musiała was wszystkich spal..zabić
...............................................................................
OH WAIT
kłiz jest prawdziwy!!!

TyrionLanister

Vikings 2 sezon to było COŚ

użytkownik usunięty
emo_waitress

Sezon 2 też uważam za najlepszy. A jeszcze dodam, że wtedy moją ulubioną postacią był jarl Borg i strasznie mnie zdenerwowało, jak go zaprosili niby pokojowo i zabili. A później myślę "chwila, przecież ja uwielbiam Freyów" :D
Ale 4 sezon nie był taki zły, jedynie wątek intryg w Paryżu mi się nie podobał :)

Jarl Borg to jest dopiero gość, jak ja mu kibicowałam! najlepsza postać Vikings <3

użytkownik usunięty
emo_waitress

Zgadzam się, bardzo charyzmatyczna postać, i strasznie mi go później brakowało, bo za jego czasów serial był najlepszy.

ocenił(a) serial na 10

W 4 sezonie to ćpanie Ragnara i ta głupia chinka pfffff nudziło mnie to

użytkownik usunięty
TyrionLanister

Gdyby nie ćpanie nie byłoby jednej z moich ulubionych scen.

ocenił(a) serial na 6

Której? :)

użytkownik usunięty
jocisko

Wizja Ragnara jak widzi swoją przeszłość <3 :D

ocenił(a) serial na 10
TorZireael

no to moze zaskoczy cie jak tyrion sie okaze targaryanem pozdro haha

ocenił(a) serial na 4
TorZireael

"- Sam w Starym Mieście. Miło, że dotarł, ale czy ten wątek nie jest czasem mocno spóźniony? Jaki to ma niby mieć wpływ na inne wydarzenia?"
Racja, teraz cały 7 sezon będzie miał problemy z dziekanatem i studiowaniem na kierunku Maesterstwo i gdy już skonczy... serial się skończy... Trochę za późno go tu wysłali i ściągną go ewentualnie w jakiś głupi sposob, dowie się, że Jon nie żyje czy coś. A gdy wroci na Mur dowie się, że jest Królem Północy, a jako, że na Murze będą Inni to ich wybije swoim mieczem rodowym. Ale to tylko teoria.

Scarecrow_P

Ja się boję takich teorii. Po co kusić los... :>

ocenił(a) serial na 4
TorZireael

Teorie są tworzone i zawsze się okazuje, że Dedeki robią inaczej. Trzeba powymyślać co głupsze teorie, a żadna nie będzie miała miejsca :D

ocenił(a) serial na 5
TorZireael

Płakuniacie a sami sobie zgotowaliście ten los.
Od samego początku dziecinny zachwyt nad serialem, aż do przesady, aż do porzygania.
Podnieta nad śmiercią każdego bohatera, czego kulminacja była przy red wedding, włącznie z nagrywaniem kretyńskich filmików z jeszcze bardziej kretyńskimi reakcjami na odcinek, płacze, szlochy, gluty z nosa.
Żenada do kwadratu, zachowanie rodem z ośrodka dla niepełnosprawnych umysłowo.
Nic dziwnego, że Dedeki się tym zachłysnęli i postanowili w każdym sezonie na siłę zrobić "szokujący" odcinek (bo "szokującego" każdego odcina się już nie dało na szczęście ;p).
A że w końcu materiału książkowego nie starczyło, że zaczęli też coraz bardziej się oddalać od zawartości książek, to i wszystko strywializowali, spłycili, doprowadzili do kretyńskiego poziomu, byle tylko podtrzymać hype nad serialem, i byle utrafić w wasze proste gusta i guściki ;p
I do dzisiaj się podniecacie kolejnymi odcinkami - jakie to epickie, jakie bossskie, jakie badassowe, o jaka przekozacka lady mormont.
ŻENADA.
Akurat cały wątek z tym siusiumajtkiem mormont jest żałosny i taki właśnie w waszym guście pustych dzieciaków. Ale już wytworzyliście kolejny hype, więc teraz pewnie gówniany wątek z dzieckiem które dyryguje dorosłymi zostanie pociągnięty aż do kolejnego rzygu z równoczesnym puszczeniem brązowego kleksa w majty. Zaraz gotów pojawić się kolejny przekozak, może teraz pięciolatek, co?
Macie taki serial na jaki sobie zasłużyliście bando matołków :]
Rzekłem.

ocenił(a) serial na 8
suszyMie

hehe co do tej 10-latki to sie zgadzam , najbardziej niedorzeczny watek, wstaje sobie 10-latka, nie dosc ,ze płci zeńskiej w tamtych realiach to dz\ieciak, nikt by jej nie słuchał nawet dzisiaj, po prostu zlali by dzieciakapozatym jak na takie dziecko jest zbyt dojrzała, wiem ,ze bywaja madre dzieci jednak tutaj juz przesadzilikiedys jak ktos jako dziecko miał stanowisko z urodzenia bo rodziciele pomarli to była cała kupa doradców, piszacych przemowienia oficjalnie i za dzieciaka podejmujaca decyzje, wszyscy sie czepiaja watków, które w sumie da sie wytłumaczyc logicznie a tego nikt sie nie przyczepił a to jest najbardziej głupie w serialu na te chwile a pozatym Martin pisze ciekawie, ale wielka literatura to nie jest, raczej proste grafomaństwo, juz Polsce powstaje fantasy na duzo wyzszym poziomie, ale jesli idzie o w miare jakies szczególy historyczne to Martin rzeczywiscie czyta o bitwach i jakis innych sprawach historycznych i korzysta z prawdziwej historii pełna geba przekładajac ja na swiat fantazji,
Tolkien tez z mitów czerpał, ale wielkim pisarzem tez nie był, Hobbita czytałam w 6 klasie podstawówki i jest to ksiazka na poziomie dzieci 12-stoletnich, Trylogie walnęłam dwa razy raz miałam lat 13 i póxniej 22 odebrałam ja tak samo to nie był wielki pisarz, czytnełam jeszcze Dzieci Hurina, tez takie sobie, jedynie co mnie wyłożyło to Silmaryllion, lekkie łatwe i przyjemne to było i piekne jednak,
już duzo ciekawiej mi sie czytało wszystkich Conanów Barbarzyńców oczywiscie pierwszego twórcy,ale byłam tez młodsza i jakos w wieku 14 lat zaczełam to czytac wiec moze dzisiaj bym inaczej odebrała
a Sillmarylion polecam wszystkim jest tam wszystko wyjaśnone co nie jest Trylogi I Hobbicie

ocenił(a) serial na 5
Ami_656

Zgadzam się we wszystkim, oprócz Conana - próbowałem za dziecka, ale po 1-2 tomach dałem sobie spokój, podobnie jak z Andre Norton, strasznie słabe to wszystko ;)
Tolkiena przeczytałem mając lat 12 i to był najwłaściwszy wiek na taką literaturę ;)
przy Martinie byłem już za stary, przekartkowałem i stwierdziłem że szkoda czasu na coś co jest tak słabo napisane ;p historia sama w sobie nawet ciekawa, ale styl to Martin ma słabiutki, nic dziwnego że teraz święci takie triumfy, prości ludzie muszą mieć proste czytadła :)
Ogólnie to nie znam za dużo fantasy, która jest godna polecenia, na szczęście literatura nie kończy się na fantastyce :]

ocenił(a) serial na 8
suszyMie

Andre Norton nie była zła Świata czarownic kilka tomow walnełam w liceum, oczywiscie nie wszystkie bo tego było ze 24 chyba .Jesli idzie o literatutę dziecieca to dobrze napisane są Opowieści z Narnii czuc ,ze to dla dzieci ,ale trzyma poziom, kilka lat temu powtórzyłam i było oki.Ostanio ze dwa latA TEMU PRZECZYTAŁAM CAŁOSĆ ZIEMIOMORZE , TEZ ZACHWALANE I JEDNAK BYŁAM ZAWIEDZIONA uRSZULA NIENAJGORSZA, DAŁAM RADE PRZECZYTAC NIEMNIEJ BYŁO CZUC NIEDOCIAGNIECIA I TAKA NAIWNOSC tego cyklu ,ale dobrze sie czytało.Jeśli idzie o Tolkiena to poziom trzyma tylko i wyłącznie Silmarillion niemniej trzeba docenic Tolkienia za prace która włozył w stworzenie całego swiata od podstaw i za znajomosc mitów cetyckich ,ale on tym chyba sie zajmował zawodowo wiec miał ułatwione zadanie.Podobał mnie sie Diuna Herberta ,ale tylko pierwszy tom jest dobry ja przeczytałam całośc jak miałam 18 lat i z tego co pamietam nastepne tomy to juz było kilka poziomow nizej. Moze ewentualnie jeszcze Dzieci Diuny ujda, ale to tez jednak juz nie to co sama Diuna, która jest wybitna.Za sage Lodu i Ognia moze sie jeszcze wezme kiedys. W sumie lubie Dicka ,ale tez nie wszystko zalezy co. Neil Gaiman ma fajny styl i nie głupie ksiazki , no i polskie fantasy jest dobre i rosyjskie.Dukaja sobie poczytaj jest bardzo specyficzny i wyróznia sie na tle polskich i zagranicznych twórców w sumie to nawet bardziej fanatastyka naukowa ,ale daje rade mozesz zacząc od Córki Łupieżcy bo to jest takie mała nowelka bardziej niz ksiazka .Z Gaimana polecam Amerykańskich bogów jak nie czytałes dosc dobre. Z fantasy jest ten problem ze lataja te wszystkie smoki, wróżki, elfy, czarodziej, czarodziejki, dzielni rycerze etc. a w tym łatwo zaplatac sie o kicz, trzeba wiedziec kiedy co obrócic w zart i tak opisac zeby nie raziło, było na poziomie dorosłego człowieka i miało sens. Z tej perspektywy to chyba najtrudniejszy gatunek jesli ma byc utrzymany poziom a fabuła madra i nie naiwna.

ocenił(a) serial na 5
Ami_656

Le Guin czytałem dzieckiem będąc, mniej więcej wtedy co Tolkiena, i mało co już z tego pamiętam, oprócz ogólnego wrażenia że nie było złe. W tym samym czasie próbowałem A.Norton i tu wrażenia dokładnie odwrotne, było tak słabe, że uznałem iż to literatura dla dziewczyn ;)
Z Tolkiena tylko trylogię i hobbita, byłem na tyle młody że się mi podobało, ale resztę (kiedy wreszcie trafiła do Polski) już sobie podarowałem uznając że to jednak zbyt dziecinne. Przy okazji ekranizacji, 10 lat temu, próbowałem odświeżyć sobie WP i nie dałem rady, takie to było już dla mnie infantylne... Może w takim razie skuszę się jeszcze kiedyś na Silmarillion skoro zachwalasz.
Cykl Diuna Herberta zacząłem czytać mając 13/14 lat i uważam, że to jedne z najlepszych książek SF (bo raczej to nie fantasy, chociaż... są i tego elementy w sumie).
Dicka przeczytałem sporo (to co było dostępne w latach 90-tych w Polsce, bo różnie z tym wtedy bywało), ale to już nie fantasy, tylko zwykłe SF, to trochę jednak inny ciężar gatunkowy i wiele możnaby wymieniać dobrych pozycji.
Gaimana nie miałem nigdy okazji poznać, Saga Lodu to jakiś badziew dla podlotków ;) a Dukaj jest świetny, choć mam sporo jeszcze braków, to np. niedawno przeczytałem powieść "Lód" i uważam że to jedna z nielicznych książek fantastycznych, których nie trzeba się wstydzić i po przeczytaniu których nie odczuwałem zażenowania ;p (ale ponownie to raczej SF niż fantasy).
Ogólnie jestem nie na czasie, bo przez ostatnie 10-15 lat raczej już omjałem fantasy, nie bardzo nawet wiem co tam teraz powstaje, ale większość tego z czym miałem kiedyś kontakt to jednak literatura dziecięca/młodzieżowa i chyba trochę mi już na to szkoda czasu. Zazwyczaj powieści fantasy są nudnawe, mocno schematyczne, infantylne i odnoszę wrażenie - niestety dla bardzo mało wymagającego odbiorcy. Przykładem jest "Achaja" Ziemańskiego (kompletna tragedia), "Zły brzeg" Patykiewicza (słabiutkie), "Pan lodowego ogrodu" Grzędowicza (zaledwie ujdzie), "Oko jelenia" Pilipiuka (żenada poniżej wszelkiej krytyki) :/
Słyszałem, że Opowieści z meekhańskiego pogranicza Wagnera i Malazańska Księga Poległych Eriksona są niezłe, może kiedyś się za nie zabiorę.
Jeszcze Sapkowskiego lubię, ale to też moja młodzieńcza miłość z lat 90-tych, dziś już inaczej bym na to patrzył ;p No i Pratchetta za humor, kto wie, być może fantasy w wersji na wesoło, to jedyna znośna fantasy, jaką można na poważnie czytać ;))