Wspaniały, waleczny, dobry przedstawiciel szlachetnej rasy olbrzymów nie żyje, a ta mała P I Z D A dycha.
Nie ma ku*wa sprawiedliwości na tym świecie. NIE MA.
Nienawidzę Sansy Stark. Przysięgam, nie pamiętam, żebym ostatnio tak nienawidziła postaci fikcyjnej, jak jej, do Melissandre czułam tak 1/3 odrazy co teraz do Sansy :D
Plusiki:
Ten odcinek był bardzo dobry technicznie, kilka ujęć kamery musowo wyląduje w tapetowni :) Piękne ujęcia miał Jon i Ramsay, a także gadziny, no ale one to trudno żeby nie :) Ładną sukienkę miała Danka.
Bitwa była okej, fajnie pokazana rzeź i chaos. No ale cóż, Hardhome to to nie jest. Tam mi serce stanęło w momencie pojawienia się obłoczków puszku śnieżnego, kiedy piesełki zaczęły ujadać i zaczęło bić jakieś pół godziny po projekcji. Tu niestety, ale czekałam na przybycie LF, co mi usłużny e-kolega zaspojlerował :P Ale nie gniewam się, bo to było oczywiste dla każdej średnio rozgarniętej osoby. Przecież NaziSansa musiała mieć wejście i uśmiechnąć się spod swojego faszystowskiego wąsika.
A ponieważ widziałam, że LF pojawi się U BOKU DZIFKI SZMATY SANSY, więc nie byłam w stanie wykrzesać iskierki pozytywnego uczucia.
No i kto się nie zaśmiał na dźwięk rogów Rohanu, ten kiep :>
Postacią najlepszą w tym odcinku był zdecydowanie Ramsay Bolton *Team Bolton!!* który był super osom gość, który grał Starkami jak na harmonijce i który przy wydatnej pomocy Sansy prawie starł ród tych palantów z powierzchni ziemi. Bolton był READY. Był przygotowany, zimny i wyrachowany. Parł do zwycięstwa jak mały żółty traktorek Ursusik przez pole koniczyny. Chylę czoła przed ostatnią charyzmatyczną postacią tego serialu, zostały tylko mdłe mydłki i Sansa Piździor.
Iwan pozamiatał, już nigdy nikt nie zagra tak dobrze w GoT.
I w sumie podobało mi się natychmiastowe porozumienie Danki i Yary :D Bajkowe, ale jak to mówi Yara, niczego {już} nie żądam {od GoT}, ale jestem otwarta na wszystko {co przynajmniej jest dobrze sprzedane} :D
Nareszcie smoki wyszły z jamy i jakimś cudem udało im się polecieć. Nie spaliły okrutnej matuchny, miłe te smoki.
Minusiki:
pogrążanie się wątku Danki w bajce. Nie mam tu o czym pisać. Pomysł o zmianie ideologii Greyjoyów był przezabawny. Fajne są Yara i Danuta, ale Odynie... No dobra, kończę, bo łyso się naśmiewać z bajek dla dziecioczków :)
Davos.
Melissandre.
Jon.
MEGA WYKU*WISTY MINUS, JAK STĄD DO WŁADYWOSTOKU:
Sansa The Sucz. No jak ta postać może kuźwa istnieć i nikt jej nie wybił wszystkich zębów, ja się pytam JAK. Może inaczej: kto wymyślił tę postać i ją przepchnął przez produkcję??
Sansa: *prze do wojny, namawia, szantażuje emocjonalnie Jona*
Jon: *daje się jak ostatnia dupa*
Sansa i Jon: *stoją pod murami Winterfel*
Jon: atakujemy
Sansa: ty głupi ciulu, nie znasz Ramsaya, nie atakujmy, jest nas za mało
Jon: to co mam robić? nie mam więcej ludzi, nie mamy szans na więcej ludzi, nikt nam nie pomoże, nawet Baelish
Sansa: ....
ja:????????????????????????????????????????????????????????? ??????
Bitwa: LOL *prawie wszyscy giną*
Sansa: *przybywa* uwielbiam zapach martwego Starka o poranku
ja: ???????????????????????????????????????????????????????????? ???????????????
Sansa: *wchodzi na gotowe* to ja się zajmę moim mężulkiem
Ja: patrzę na truchło WunWuna i Rickona
Jon: dlaczego pozwoliłaś umrzeć bratu i innym, WUN WUNOWI, dlaczego nie powiedziałaś mi swoich działaniach, mogliśmy poczekać 10 pieprzonych minut i ja tam praktycznie znowu umarłem, tam ludzie umarli a ciebie za Starków, za Winterfell
.....................
oh wait
OH WAIT
http://24.media.tumblr.com/a24c9bab104ad6b4fe6bff522a01ea02/tumblr_ml8d7xlsT21qi ip6uo1_400.gif
Ja po prostu nie wiem, jak ktoś stworzył tę Sansę Stark i uznał to za dobre i pewnie jeszcze śmiał siódmego dnia odpoczywać.
Mam nadzieję, że Cersei spali w pisdu Południe, a Nocny Król wymrozi dupy Północniakom na kamień.
(A Ramsay i tak wygrał nad Sansą, także co się cieszysz głupia krowo).
"Przysięgam, nie pamiętam, żebym ostatnio tak nienawidziła postaci fikcyjnej"
Jeszcze Brienne "in the name of king renly blabla".
https://www.youtube.com/watch?v=eOJpBvprRhg&feature=youtu.be&t=271
To mnie zawsze śmieszy, jak Stannis ora ją w tym filmiku xD Ale to takie odejście chwilowe od tematu :D
Bo co do Sansy, no ja też jej nienawidzę, że to aż niezdrowe. To tylko serial :o Natomiast po tym odcinku przełamano granice, a po zwiastunie 10 odcinka wnioskuję, że Jon jej wybaczy, skoro się tak tulą tam. Ewentualnie nawet nie zwróci uwagi że go oszukała ... Będzie miał pretensje o korespondowanie z pedofingerem, bo to pedofil, bo to menda, bo nie można mu ufać, a nie stricte o brak podstawowych informacji XD Bo od jej pojawienia się na Murze, oboje ciągnęli ten sam wózek, ale Sansa... <tutaj wstaw wszystkie miłe dla oczu Twoje obelgi w stosunku do Sansy>
"Parł do zwycięstwa jak mały żółty traktorek Ursusik przez pole koniczyny."
XD skąd Ty bierzesz te porównania XD
Parł, ale mu połowa armii jakby wyparowała :o Ramsay na zawsze w naszych sercach, czekam na wspomnienia z nim w akompaniamencie smutnej muzyki gdzieś na YT.
Świetny scenariusz pod rozmowę Sansy z Jonem, ale moim zdaniem głupota broni się sama:
- Dlaczego nie chcesz znać mojego zdania?
- Okej, co uważasz na ten temat?
- Nie wiem... nie znam się na taktyce.
W tym momencie akurat zayebałbym sobie facepalma w twarz, gdyby nie wierny kubek z kawą, który zajmował mi rękę. <facepalmy biję prawą ręką>
Z tym wszystkim się okaże, że Sansa ma plan pozbycia się niewygodnych kandydatów na rolę władcy Północy.
"Wspaniały, waleczny, dobry przedstawiciel szlachetnej rasy olbrzymów nie żyje"
Tylko to można mieć dziś za złe Ramsayowi... no i to że przegrał.
Kto się tuli??? Kto się z kim tuli??????? Kto komu wybacza???????????!!!!!!! http://vignette2.wikia.nocookie.net/p__/images/c/cc/Timon's_jaw_drop.gif/revisio n/latest?cb=20150913203455&path-prefix=protagonist
Myślałam, że to Sansa "wybacza" LFowi i zaraz potem będą się bzykać, żeby zadośćuczynić tym wszystkim fikom..
No widzicie, wy się tu denerwujecie Sansą, a tu Dedeki ponownie zastosowały alternatywną logikę (tak i w przypadku Petyra genialnego stratega politycznego, niezniszczalnej Aryi, Danutki jarającej Khalów, itd, itp) i wychodzi na to że Jon nie ma o co się na Sansę gniewać i już sobie spijają z dziubków w kolejnym odcinku
Tak jak Davos przez cały sezon nie zapytał Melissandre o Shireen i Stannisa i jego królewska małżonkę, tak Jon nie zapyta, skąd się wziął Baelish pod Winterfell :D Może uzna, że wpadł po sąsiedzku po cukier.
Teraz Davos spyta o los Shireen <Stannisa ma w dupie, te miłostki to jakieś niepewne, raczej kochanie niż miłość>.
Melka odpowie mu coś o przeznaczeniu i pewnie Davos się uspokoi. Wszystkie sprawy są rozwiązywane dialogiem ostatnio.
Tak sądzę. Ale pierwszy raz widzę krzyczącego Davosa.
Ubicie wariatki byłoby czymś tak pięknym, że niestety kompletnie niemożliwym. Ona się pewnie rozbeczy, sprzeda jakąś łzawą bajeczkę, ściągnie naszyjnik i Davos jej daruje. Bo w GoT staruszki morduje tylko Ramsay :D
W książkach Davos chce ją zayebać chyba nie jeden raz.
Nic mnie mocniej nie wk@rwiło w tym serialu niż spalenie Shireen i ukazanie Stannisa jako dzieciobójcy, fanatyka ognia, który nie ma taktyki ino tylko Czerwoną.
Jeśli moja jedyna ukochana postać ( Davos) nie zrobi niczego żeby ją ukarać za śmierć okrutną Shireen, to wódka, kefir i ogóry kwaszone będą stały pod mym domem cysternami.
Dlatego hejtuję Davosa i zacznę pewnie hejtować Jona. Za ich zasrany brak reakcji.
Mi nie trzeba wódki i ogórasów, bo coś czuje, że i tak nie starczy, że płuca wyrzygam na finale :D
Sziiiiiiiiiiiit, zapomniałam o francowatej francy Brienne of fakin Tit! Tart! Łotewer! Ale ona też jest na poziomie 1/3 :P
"Bo co do Sansy, no ja też jej nienawidzę, że to aż niezdrowe. To tylko serial"
człowieku, wiem co czujesz. To tylko serial. Ale fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Kto nie jechał nigdy na żółtym Ursusie bez kabiny, na tym siodełku na kole, ten kiep :>
Nic mu nie wyparowało, wszystko szło zgodnie z planem, dopóki Sansa mocą sprawczą dedeków wzięła i poptuła.
Ramsay na zawsze w naszych sercach w akompaniamencie żałośnie rzępolących skrzypków, tudzież wypocin niszowych zespołów norweskiej sceny metalowej. Mówię wam, tak jak po śmierci Joffa fabuła siadła w KL, tak rozkraczy się teraz na Północy. Pomnicie moje słowa!
"Nie wiem... nie znam się na taktyce"
Myśmy na tym tekście zachorowali na dżumę. Powaga, możesz nie wierzyć, ale tak było. Ale zjedliśmy bobu i już zdrowim, proszę się nie martwić. Facepalmy na głupich serialach to poważna sprawa, uwagaj!
Może powinni dawać jakieś ostrzeżenia przed odcinkami, jak na paczkach fajek :D
"Z tym wszystkim się okaże, że Sansa ma plan pozbycia się niewygodnych kandydatów na rolę władcy Północy."
ależ jestem na 100% przekonana, że tak właśnie będzie. Sansa okaże się nagle dzięki penisowi Ramsaya Graczką. I będzie triumf i Czas Sansy a my będziemy patrzyli w kamerę jak w The Office.
Ramsay zrobił to, żeby zabolało Jona i innych. Ramsay to król sadystów! Co mu z zabicia Jona, przecież martwy by nie cierpiał. Król!
Dobrze, że emocje trzymają mnie świeżo po seansie a nie całe życie. Tak to bym się dorobił raka.
"Nic mu nie wyparowało, wszystko szło zgodnie z planem, dopóki Sansa mocą sprawczą dedeków wzięła i poptuła. "
Ale ja nie widziałem tych domniemanych 5-6 tys. wojaków xD Duży % gdzieś wyparował. Tak samo 2 tys. Dzikich. Spotkały się kawalerie, Jon ma prawie zostać zaciukany przez randoma, ale ratuje go Tormund i dopiero wtedy nadbiegają Dzicy? Czy byli już wcześniej podczas tej fajnej pracy kamery? Na to by wyglądało, bo gdy ich otacza gromadka Boltoniarzy, Dzikich nie wygląda na 2 tysiące... na tysiąc.. na 500... no wygląda na te 499.
"Nie wiem... nie znam się na taktyce"
Tak o tym myślę, to brakowało jeszcze jednego linijkowca...
"Nie wiem, nie znam się na taktyce..."
- Ale jakie masz zdanie Sanso?
- Domyśl się.
"Może powinni dawać jakieś ostrzeżenia przed odcinkami, jak na paczkach fajek :D"
Umycie rączek w wykonaniu Dedeków. "Ale my ostrzegaliśmy :o"
"Sansa okaże się nagle dzięki penisowi Ramsaya Graczką. I będzie triumf i Czas Sansy a my będziemy patrzyli w kamerę jak w The Office."
Napompował ją skvrwysyństwem bez liku. Sansa wydyma Innych i samego Nocnego Króla, zobaczysz.
"przecież martwy by nie cierpiał."
Logika XD tym tekstem to mnie już rozyebałaś ^^
"Ale ja nie widziałem tych domniemanych 5-6 tys. wojaków"
te tysiące wojaków to jak tysiące kilometrów w Westeros. Istnieją w innej rzeczywistości :)
"Logika XD tym tekstem to mnie już rozyebałaś ^^"
bo nie rozumiesz Ramsaya tak jak ja. Ja ci zaraz wszystko pięknie wytłumaczę, jak masz jakieś wątpliwości, pytaj śmiało.
Słucham tej rozmowy Jona z Sansą i faktycznie, jeśli chodzi o Ramsaya to też go rozumie :D Wykrakała i rozgryzła go, to zły i gupi Jon nie posłuchał o.O Dał się sprowokować. Więc poniekąd Sansa chciała dobrze ;_;
I tak jest głupia, zapomniała w tym potoku informacji napomknąć o LF.
W sumie po tekście "Nie znacie Ramsaya tak jak ja!" mogła na tym skończyć, a mimo to kontynuowała. Liczy się ten gest.
"bo nie rozumiesz Ramsaya tak jak ja. Ja ci zaraz wszystko pięknie wytłumaczę, jak masz jakieś wątpliwości, pytaj śmiało."
Okej ^^ Będę pamiętać. Ale dając się zabić Ramsay nie spowoduje już niczyich cierpień, więc też tak trochę... nie pomyślał.
Szkoda, że jeszcze w CB nie zrobiła mu lekcji poglądowej "Co to jest Ramsay i z czym się go je i dlaczego najlepiej z ćwikłą". Tylko robi awantury za pięć dwunasta, kiedy już nie ma innych opcji.
Jak Ramsayek leżał na brudnej ziemi i go Jon okładał, przyszło mi do głowy, że jemu to sprawia przyjemność :D Ani się nie bronił, tak se lajtowo leżał :DDDD
Wiesz, ja tego nie tłumaczę, bo oczywiście mógł zabić Jona, ale przecież nie mógł, bo TO JON, człowieku! Ale próbuję, bo Ramsaykowi się należy :D No więc zabicie Jona pomogło by Sansie pozbyć się ostatniego męskiego potomka Starków i jedynego konkurenta do władzy w Winterfell. Być może pełnosprytny pod tym względem Ramsay, który zaciukał własnego papę dla osobistych korzyści po zobaczeniu Sansy wyniuchał, że ona teraz wkroczyła w Czas Sansy i postanowił jej go trochę utrudnić ;D
Poza tym tak jak widoczną przyjemność sprawiało mu świadomość, ze "żyje w Sansie", że na zawsze została przez niego skażona, tak może sprawiłoby mu przyjemność zostawienie żywego Jona, ale zabicie kogoś mu w jakiś sposób bliskiego (jak Jona paczy na WunWuna!), jako pożegnalne fak ju :)
No i zabić Starka to żaden wyczyn, sami lezą pod topory, noże i strzały. Zabić olbrzyma to co innego!
Martwy Jon nie cierpi, pamiętaj!
No miała kilka miesięcy do wyjaśnienia portretu psychologicznego Ramsaya xD Ale Sansa jak to Sansa.
- Nie znacie go tak jak ja!
- Ponieważ nam nie powiedziałaś.
- https://lh3.googleusercontent.com/-5DGSmIXdl60/U65wObVrTFI/AAAAAAAAAkQ/w5FA9KKBD yM/s630-fcrop64=1,27d10000ef1fffff/Overconfident_Alcoholic_Depression_Guy_Meme_z ps780bf359.png
Śmiałbym się, gdyby Jon odrzucił tarczą Ramsaya w ten sposób, że ten wystrzeliłby przez wypadek w Sansę :D Happy end jaki nic.
Nie wiem czy Ramsay tak analizował sytuację polityczną w trakcie gdy maszerował na niego Jaś, ale możliwe, że to dalej była gra. :D
Dobry ziomek Ramsay oszczędził cierpienia konającemu olbrzymowi. To wina jego ludzi, że doprowadzili Wun Wuna do takiego stanu.
"No i zabić Starka to żaden wyczyn"
Snow to co innego. Dzięki swojemu bękarctwu nie da się go tak zabić hop siup. 100 łuczników, kawaleria, napalm, dżuma, nadepnięcie przez słonia to za mało.
"Śmiałbym się, gdyby Jon odrzucił tarczą Ramsaya w ten sposób, że ten wystrzeliłby przez wypadek w Sansę :D Happy end jaki nic."
jeszcze jakby spadła na grabie... pomarzyć można
""No i zabić Starka to żaden wyczyn"
Snow to co innego. Dzięki swojemu bękarctwu nie da się go tak zabić hop siup. 100 łuczników, kawaleria, napalm, dżuma, nadepnięcie przez słonia to za mało."
no bo on taki inszy Stark, faktycznie może mieć specjalne skille dzięki swojemu unikalnemu statusowi społecznemu :)
''Jak Ramsayek leżał na brudnej ziemi i go Jon okładał, przyszło mi do głowy, że jemu to sprawia przyjemność :D''
Od razu mi się przypomniał ''Fight club''. Zerżnięte jak siemasz, tak jak akcje zombi z ''WWZ'' w Hardhome :)
5 tysięcy było widać raz, w scenie gdzie po wysłaniu kawalerii do boju Ramsey dalej nakazuje łucznikom strzelać i jest ujęcie "śledzenia" strzały. Po tej scenie chyba się rozeszli ;)
Ich własny dowódca rozkazał do nich strzelać więc pół armii zdezertowało w trakcie bitwy :D
Nie rozumiem, dlaczego koniecznym było to dobitne przedstawienie na dobrych i złych. Dobrzy nie strzelajo, a źli owszem, dla samej istoty, że są źli. Strategicznego sensu to nie miało, a skoro fakt, że Ramsasy miał przewagę, to raczej pomagał armii rebeliantów.
Tylko kreacja tej sceny była w porządku. Sens? Nie ma sensu.
Dlaczego zmuszasz mnie, żebym co rusz tłumaczyła Ramsaya, czy wiesz jakie to męczące? A muszę, bo mi lojalność nakazuje!
aaaarrrrggghhhh
Czemu nie miało sensu? Zakładając, że strzały kosił po równo, 50:50, to z każdą salwą proporcjonalnie więcej traciły siły Jona. Np. siły Ramseya -1%, siły Jona -2%. Teoretycznie mógł po prostu próbować lepiej wykorzystać przewagę liczebną i ograniczyć straty, ale jeśli nie czuł się pewnie albo zwisały mu straty to takie koszenie równo obu stron było dla niego sensowne.
Hm, Ramsay miał przewagę liczebną, nie wiem jak jego łucznicy mierzyli, czy za linie starcia...
Po za tym takie coś osłabia morale, a wydaje mi się, że Ramsay zmiażdżyłby nie tak liczną kawalerię Jona przy użyciu własnej kawalerii.
Tak na prawdę nie wiemy, ile ostrzał łuczników kosił po tej a ile po tamtej stronie, jednak scenarzyści potrzebowali czegoś co spowodowało ten mur ciał. <że nie powinien tak powstać, a między murami rowy, to druga sprawa>.
Macie rację z tym że wątek Sansy nie ma sensu, i że Jon powinien się na nią wypiąć, tyle że mnie już to nie rusza - od razu przyjęłam że to kolejny przejaw 'alternatywnej logiki' DDków i dla higieny psychicznej nawet nie wgłębiałam się w ten temat (www.youtube.com/watch?v=9Mc4iaN-_RQ).
W zwiastunie kolejnego odcinka widać że DDki radośnie pominęły tę kwestię i Jon i Sansa w najlepsze słodko sobie gruchają. Więc mam tylko nadzieję, że Sansa nie zdradzi teraz Jona, tylko odegra się jakoś na Bealishu
A swoją drogą - nawet jeśli Sansa jest teraz już po prostu złą i wyrachowaną postacią - to nie jest to bezpodstawne. W 'zwykłym' życiu po takich przejściach i traumach można się przecież takim stać. Przemiana normalnej dziewczyny w cyniczną, nieufną intrygantkę która jest obojetna wobec śmierci rodziny, to nie jest nic miłego do obserwowania, ale nie jest to nielogiczne (ale nielogiczne już będzie jak z kolei będą ją wybielać - ale jak pisałam, nie oczekuję już logiki i spójności po tym serialu, po prostu na tę chwilę cieszę się że Ramsay ubity i Starkowie wrócili do Winterfell).
Absolutnie nie jest bezpodstawne i dlatego o ile nie lubię Cersei, o tyle w pełni rozumiem jej zgorzknienie i biczowatość. Tylko że Cersei nie knuła przeciw Robertowi, kiedy wychodziła za niego za mąż, nie próbowała go zniszczyć, to przyszło z czasem i Robert walnie się do tego przyczynił.
Sansa podobno strasznie się miała mścić i dlatego wyszła za Ramsaya, który ją po prostu sprowadził na ziemię. Gdyby Sansa została "sprzedana": wbrew swojej woli Boltonom, to ta zmiana mogłaby być w pełni uzasadniona, bo Sansa - zdradzona - miałaby pełne prawo czuć się tak wobec każdego, włączając rodzinę, bo każdy mógł jej wbić nóż w plecy. I wtedy paranoja, nieufność, trzymanie tajemnic byłoby w pełni uzasadnione.
Tak samo nic nie tłumaczy jej stosunku do osób, które nie chcą jej zrobić krzywdy, pomagają jej itd.
Poza tym jak ona może być tak obojętna wobec swojej rodziny, skoro to krzywdy tej rodziny próbowała pomścić przybywając do Winterfell. JEJ Boltonowie nie skrzywdzili. JĄ skrzywdził Joff i Cersei. To dlaczego uderza w Boltonów? Chyba własnie dla rodziny, na którą teraz ma wyj*bane?
Nosz kurcze, tu się nic nie trzyma kupy.
wątek wyjścia Sansy za Ramseya jest totalnie sp**ny na wielu płaszczyznach, jest po prostu głupi jak by na to nie patrzeć - na czym niby ma polegać 'zemsta' Sansy i Littlefingera, Sansa nawet nie próbuje okrecić Ramseya wokół palca (zakładając że by się to w ogóle udało, itd itp). Ale nie o to mi chodziło. Co innego 'plan' (nazwijmy tak ten twór scenarzystów z braku innego określenia ;)) wyjścia za Ramseya, a co innego procesy psychologiczne o których pisałam. Totalnie abstrahując teraz od planów i zamiarów Sansy, dziewczyna przeżywa naprawdę traumatyczne chwile w młodym wieku: najpierw zamordowanie ojca i alienacja w KP - jest sama, pozostawiona na łąskę psychopaty Joffa który się na niej wyżywa i ją poniża publicznie, jest bita przez rycerzy gwardii królewskiej, potem dowiaduje się zamordowano jej matkę i braci. Ma chwilę wytchnienia z Tyrionem (wobec którego jest bardzo nieufna cały czas, nigdy się przed nim nie otwiera), a potem wujka-trochę-pedofila i ciotkę (siostrę własnej matki) która usiłuje ją zabić. A potem znęcanie się psychiczne i fizyczne u Ramseya, tortury i gwałt, samotność. I poczucie że Littlefinger ją zdradził. Nawet Theon zdradził ją w pewnym momencie przed Ramseyem.
Ludzie mają różną odporność psychiczną, i różnie reagują na traumy, nie wiem, może niech się wypowie jakiś psycholog jeśli taki jest na forum, ale wydaje mi się że Sansa stająca się patologicznie nieufną jednostką wcale nie jest naciąganym rozwiązaniem biorąc pod uwagę jej przejścia - może ona jest tak skrzywiona, że nie potrafi nawet realistycznie ocenić komu może ufać a komu nie. I biedny, poczciwy Jon poniósł tego konsekwencje
Nie sądzę przy tym że DD-ki dokonały jakiegoś wybitnego procesu myślowego i wysmażyły taki oto wątek - po prostu tak im wyszło, bo chcieli wcisnąć do odcinka Littlefingera 'zaskakująco' ratującego dzień ;)
Prawda!
nikt nie chciałby być w jej skórze od kiedy opuściła z ojcem i siostrą winterfell w sezonie 1...
ja się wręcz dziwię że ona przeżyła skoro jej wilkora ubito tak szybko!
ale w tym momencie północ straciła tylu ludzi że LF ma to co chciał - największą armię w regionie... tego Sansa nie bierze pod uwagę
I tu właśnie jakaś logika u LFa się wyłania. Niby Maślane oczka do Sansy, ale jednak pozostał sobą,
Emo, kochana! dawaj, dziewczyno, dawaj! Aż mi się Sansy szkoda zrobiło przez chwilę, kiedy czytałam twój post. Oj, nie lubisz jej, nie lubisz... ja zwalam winę na dedeków, nie na wykreowaną przez nich bohaterkę: zaskoczenie musiało być, niespodziewana odsiecz musiała być, dźwięk rogów, powiewające na wietrze płaszcze i sztandary musiały być. Ja się pytam, gdzież Sansa znajdowała się w czasie bitwy, gdy Jon walczył o życie, Rickon umierał? Gdzie była ona, skoro nagle objawiła się na koniu obok Petyra??? Jakby była to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem? bardzo podoba mi się teoria o ciąży Sansy, bardzo, mały Ramsay... I co Petyr wówczas na to?
Sansa "nie znam się na taktyce" wyniuchała zbliżającą się armię, a Jon nie wyniuchał :D
Mały dzidzi Boltonik to by było to :D
Wybacz, że jadę o Sansie :D A tak ją kiedyś lubiłam :C
Właśnie że odkupi, gdyż.. Bo tak! :D
A tak w ogóle to zachwyćmy się tym epickim future Jamie badassem:
http://jeffstokely.deviantart.com/art/Jaime-Lannister-330886905