Zawsze twierdziłam, że gdyby Ramsay nie był tym psycholem to byłby najlepszym kandydatem na władce, sprawny, charyzmatyczny, inteligentny, bez skrupułów, gdy trzeba :)
Teraz to nie ma kandydatów do Żelaznego, no ni ma!
Wychodzi na to, że najlepszymi graczami w serialu są kobiety z różą w herbie. Piękne, ale mają kolce. Nie jeden człek się poranił chcąc je zerwać. Wilki, lwy i inne drapieżniki są przewidywalne. Jelenie głupawe i dajace się odstrzelić. Róże natomiast mają dziesiątki odmian. Wsadzasz łapę, bo nie widzisz kolców i hahaha. A one tam są, ukryte np. pod kwiatostanem. Mówi to maniaczka róż.
Obecnie kompletnie obiegam od tematu, ale czemu kur#wa ludzie tworzą milion postów ze swoimi przemyśleniami zamiast wypowiedzieć się tutaj? Wkur#wia mnie to strasznie.
Najdziwniejszy odcinek "Gry o tron" jaki zdarzyło mi się obejrzeć. Dawno już nie widziałam, żeby tak dobre sceny maszerowały ramię w ramie z ch*jozą spod dna morza...
Czy ktoś umie wyjaśnić, jak Danka kontroluje te gadziny? Smyraniem pod bródką, za uszkiem, czy może po brzuszku? Smoki były zrobione ekstra, sceny lotu wspaniałe, no ale dajcie spokój...To przypomina "Jak wytresować smoka". Reszta "polityki" (hłehłehłe) w Mereen - miałka.
Theon WAAAAAAAT???? Yara WAAAAAAAT???? Daavos WAAAAAAAT???? To jest zwyczajnie śmieszne.
Nie mam pojęcia o wojsku ani polityce. Może więc sens plan Sansy słusznie umyka memu ograniczonemu umysłowi. Może Sansa jest wojennym i politycznym geniuszem? Może zrobienie dzień przed bitwą awantury bratu, który żyły z siebie wypruwa, żeby uratować jej dupę, jest dowodem wsparcia? Może dobrze jest zaorać jedynego krewnego, strzelić focha, że się nie spytał o radę, a jak już o nią spyta, to strzelić focha raz jeszcze? Może słuszne jest przemilczenie informacji o pozyskaniu armii, która pomoże wygrać bitwę? Może dobrze jest posłać parę tysięcy ludzi na rzeź, w tym swojego brata, w imię własnego egoizmu i dziecinnej pychy?
Sansa stała się postacią odrażającą. Obecnie jest to podła, wyrachowana, infantylna sucz. Mówiąc od serca: ja już wolę Ramseya. Ramsey w swoim popie*doleniu był przynajmniej uczciwy.
Może Sansa miała rację, może Rickona nie dało się go ocalić - ale jak mogła powiedzieć coś takiego Jonowi i to w ten sposób?
Mając posiłki na gwizdnięcie? Jon rozgrywał jak mógł. Owszem, samotne ruszenie na Boltonów było głupie, ale jestem w stanie to pojąć, no kurde, na jego oczach młodszy brat został bestialsko zaszlachtowany. (Pomijam, że to klisza wałkowana od stworzenia świata) Wina za zarżnięcie tylu ludzi spada wyłącznie na egoistkę i idiotkę Sansę. Posłała na śmierć tyle osób w imię... no w imię czego, ku*wa? Możliwości napawania się plot twistem z pobliskiego pagórka?
Pięknie nakręcona bitwa. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem naturalizmu, reżyserii, pracy operatorskiej, scenografii, choreografii, charakteryzacji, efektów... Tym bardziej szkoda, że wszystko to w służbie gównianego scenariusza i gównianego character development. Wspaniała walka Jona, rozpaczliwa, heroiczna, brutalna. (btw, dobrze że Pan Światła zesłał mu strzałoodporność ;) Zemsta słuszna, choć jednak mu nie dana, bo wszak TYLKO UCZUCIA SANSY SIĘ LICZĄ. Serce mu chyba ostatecznie pękło w tym odcinku, a mnie razem z nim. Jeszcze bardziej mi pęka, na myśl z kim Dedeki uparły się złączyć jego losy. Serio, niedobrze mi.
Wybiła paru Dzikich i osłabiła brata (bękarta) który mógłby odebrać jej Winterfell. Przy okazji ich rękoma odebrała swoje ziemie i zemściła się na Boltonach. Czego tu nie rozumieć?
Spoko. Też mi taka teoria przeszła przez głowę i to by przynajmniej tłumaczyło jej zagranie. Ale... jak, kiedy, czemu i po co Sansa nagle zwraca się przeciwko Jonowi? Że niby to jedno jadowite zdanko Littlefingera tak na nią inspirująco podziałało? ;> Still doesn't make sense.
No i wciąż czyni to z Sansy obrzydliwą postać.
Zbyt długo była dobra i dumna :-)
Przecież ona ogrywa Jona jak chce. Dodatkowo sprzymierzył się z Dzikimi którymi ona gardzi. Tak jak jego bękarcim pochodzeniem.
Ale... ona tak jakby przestała gardzić. Po tylu traumatycznych przejściach odnalazła jedynego ocalałego członka rodziny, który w dodatku robi co może, żeby ją ocalić. Była rozmowa od serca, z przeprosinami, wyjaśnieniem, od teraz trzymamy się razem, pitu pitu... A tu bach: Sansa-Diabolina, ma w perspektywie ponowne ruchanie przez Ramseya, ale zamiast skupić się na tym jak mu skopać d*pę, postanawia na boku rozegrać interesy z bratem. Który w życiu jej krzywdy nie zrobił i chce jej pomóc. Po raz kolejny: Sansa jest O-HY-DNA. Albo po prostu beznadziejnie prowadzona przez scenarzystów.
A może ona udaje przed Jonem? Choć wcale bym nie chciał takiego obrotu spraw. Na początku się ucieszyła bo to rodzina ale potem weszły kalkulacje.
Na początku, jak przybyła do Czarnego Zamku emocje były szczere, Jon jej uratował d*pę, w przenośni i dosłownie. Po co miałaby wtedy udawać. Kalkulacje mogły się jej włączyć po spotkaniu z Littlefingerem. Co jest idiotyczne - Sansa woli ufać mordercy, kłamcy, intrygantowi i facetowi, który w niejasnych okolicznościach przehandlował ją psychopacie, zamiast bratu, który nigdy w żaden sposób jej nie skrzywdził. Waaaaat??? Do takiego rozumowania po prostu trzeba być Sansą ;)
Może gdyby wiedziała o udziale Baelisha w śmierci swego ojca to by mi aż tak nie ufała? :-)
Pewnie nie ;) Chociaż kto wie, to jest SANSA, może Littlefinger by jej to przekonująco wytłumaczył ;) Ale Sansa widziała jak Petyr zabił Lisę, co wtedy mówił, jak to wykorzystał na swoją korzyść... Ona też niby na tym skorzystała, ale ja osobiście wolałabym trzymać dystans w stosunku do gościa, któremu tak łatwo przychodzi zabijanie bezbronnych ludzi i snucie kłamstw ;)
Mam wrażenie że z kwestią 'dlaczego Sansa nie powiedziała nikomu o odsieczy Littlefingera' jest trochę jak z 'dlaczego Arya przeżyła ciosy w brzuch' - fani wymyślą dziesiątki teorii i postarają się dorobić logiczne teorie, a prawda zapewne jest taka, że nie jest to do końca logiczne i przemyślane, ale po prostu pasowało to DDkom do scenariusza, żeby dać widzom 'zaskakujące' zwroty akcji (tutaj: odsiecz Doliny) .
Może wyjaśnią tę kwestię w następnym odcinku, a może to pominą. Szczerze, to nie chce mi się rozkminiać wszystkich możliwości, skoro i tak nie będzie to zapewne logiczne i spójne w serialu. Ale kilka przychodzi mi na myśl: może Sansa nie wiedziała czy Littlefinger przybędzie, czy zdąży na czas, czy jednak nie poprze Boltona. Może bała się, że Ramsey sprowokuje Jon i w emocjach zrobi jakąś głupotę (i zrobił) więc nie chciała dawać mu w dowództwo i armii Doliny. Może nie ufała bratu do końca , może chciała przerzedzić jego armię? Ciekawe jak to dalej poprowadzą.
Ależ w pełni się z Tobą zgadzam. Próba znalezienia sensu w ostatnich sezonach GoT to jak zawracanie kijem Wisły ;) Po prostu mnie się nasuwają takie dwa wytłumaczenia durnot popełnianych przez Sansę (tzn. 1 - chciała się popisać, 2- chciała przytemperowac Jona). Od strony logiki i psychologii nie ma to żadnego sensu, ale czym jest logika i psychologia w obliczu Fabuły...
nom, można dojśc do takich wnioskow.. ale teraz czy tak w serialowej rzeczywistości jest naprawdę (czyli jak logika podpowiada), czy to tylko DDki znów dały ciała ze swoją radosną twórczoscią, a Sansa jest wg nich po prostu badassowa, mądra i przewidująca..
Tego, że zamiast grać pomiędzy Jonem a Baelishem podarowała temu drugiemu Północ i siebie na tacy? Przy czym Petyra chwilę wcześniej chciała ukatrupić i faktycznie miała ku temu powody, a Jon z kolei nie dał jej żadnych powodów do tego, żeby wątpiła w jego lojalność. Ciężko znaleźć dla jej zachowania logiczne uzasadnienie, ale po dłuższym czasie namysłu widzę dwa usprawiedliwienia:
- o ile większość hejtuje Sansę za jej "rady wojenne" to koniec końców przewidziała przebieg bitwy. Patrząc na timing to, gdyby Jon jej posłuchał, no i działa zgodnie ze swoim planem, to są spore szanse, że Sansa i siły z Doliny przybyłyby zanim doszłoby do istotnych walk. Trochę to przypomina sytuację Robb - Edmure, tyle, że tutaj to Jon rządzi, a Sansa powinna jednak wyjawiać mu swoje plany
- dziewczynie było zwyczajnie wstyd - że do Boltonów poszła za sugestią Baelisha, ale swoją zgodą, że grała razem z człowiekiem, który uwiódł i zamordował jej ciotkę, że go nie zabiła, a jednocześnie odmówiła pomocy, że skłamała o tym skąd ma informacje o Blackfishu itd. Po wyjawieniu jednej rzeczy Jon pewnie naciskałby na kolejne.
Ogólnie zarówno powyższe scenariusze, jak i takie gdzie Sansa zrobiła to zupełnie umyślnie, żeby osłabić Jona (i relatywnie wzmocnić Baelisha), bo nienawidzi Dzikich (??? sama naciskała, żeby Jon ich wziął, mówiąc ile to mu zawdzięczają, zresztą jak było widać po Jonie, Robbie i Branie (Osha) Starkowie wcale nie byli wychowywani w jakiejś nienawiści do Dzikich, do tego po Ogarze i Tyrionie nie powinna nikogo z góry oceniać) oznaczają że jednak nic się nie nauczyła, z dwojga złego wolałbym, żeby była zawstydzoną dziewczyną po przejściach, niż tak fatalnym graczem. Zresztą nie wiem czy jest sens szczególnych dywagacji, w trailerze jest zapowiedziana rozmowa między Jonem a Sansą o zaufaniu,
"Owszem, samotne ruszenie na Boltonów było głupie, ale jestem w stanie to pojąć, no kurde, na jego oczach młodszy brat został bestialsko zaszlachtowany."
A to czasem nie tak, że Jon ruszył z kopyta do przodu, nie stricte z powodu gniewu, a dlatego, że właśnie leciały na niego strzały Boltonów? Nie mógł stać w miejscu, a nie wiedział jeszcze, że ma plot-armor.
Obejrzałam tę scenę raz jeszcze. W sumie - cholera wie, czemu Jon ruszył. To wyglądało tak: Jon siedzi na koniu i sztyletuje Boltonów wzrokiem, Daavos wrzeszczy żeby formować szarżę, łucznicy wypuszczają strzały, Jon rusza... Chyba masz rację, on jeszcze nie ogarnął nowego skilla i nie tyle chciał samotnie zaszarżowąć na Boltonów, co po prostu uniknąć strzał. Czyli... to wszystko wina Daavosa...? ;D
Nie no, boska ta szarża i bitwa <3
A za evil smile Iwanowi Rheonowi należy się Złoty Glob. RIP Ramsay ;P
"Czyli... to wszystko wina Daavosa...? ;D "
Te ruchy taktyczne które odwalał dzisiaj Davos są ... nie wiem do czego to porównać, bo to gruba sprawa kretynizmu.
Natomiast w tym momencie ruszył ratować Jona xD Bo wiesz, Jaś 'Za Frod... za Rickona', gdy już tak jechał w zamiarze uniku, zakiełkowała mu ta myśl. Davos to pewnie przeczuł. No i tak załagodzono plot armor Jona, bo starły się 2 konnice, a nie było tak, że Jon wziął na solówę kawalerię Boltonów.
Szukając plusów - przynajmniej Jon nie zachował się jak kretyn. Tzn. tak jak napisałam, kupuję, że mógł ruszyć na Ramsaya pod wpływem emocji, ale jednak lepiej mi na myśl, że chciał zachować zimną krew - lubiłam tę postać za kumatość i wnerwia mnie, że przy Sansie cofnął się w rozwoju.
Davos tym bardziej jest dla mnie do skreślenia ;/ Jemu i lady Stark już dziękujemy.
Ktoś mi w sumie podsunął pomysł, że gdy już opadła pierwsza salwa, mógł śmiało zawrócić do swoich :D Więc faktycznie Jon zachował się potem jak kretyn, czy też emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
Zdążyłby? Nie nadziałby się na kolejną salwę? Zresztą dzięki Davosowi szarża już wystartowała, więc nawet gdyby wtedy zawrócił wiele by to chyba nie zmieniło.
"Zdążyłby? Nie nadziałby się na kolejną salwę?"
Na jedno by wyszło, właśnie i tak przemykał do przodu, a tak mógł uciec po za zasięg.
"Zresztą dzięki Davosowi szarża już wystartowała"
Ach, tak. Zapomniałem, że Davos już właśnie dał sygnał do natarcia.
Macie jakieś wytłumaczenie na to czemu Davos:
1. ZSZEDŁ z konia
2. Dał sygnał do ataku
3. Pobiegł do bitwy NA PIECHOTĘ?
Bo ja siedzę i myślę nad logicznym wytłumaczeniem ale wymyślić nie mogę.
No jasne f*ck logic. Ale to i tak jest jedno z wielu nielogicznych posunięć w tym odcinku wiec już odpuszczam
Może jako jedyny człowiek na koniu nie chciał dać znać "Halo, jestem dowódcą! Mam konia, moj kon jest wspaniały, ja tu rządzę"? A tak chciał pozostać w tłumie i nie rzucać się w oczy swoim stanowiskiem.
Jon ruszył, żeby dopaść do Rickona zanim dopadnie go strzała Ramsaya, na samej końcówce popyla do niego z wyciągniętą ręką.
Wbrew temu, co się mu zarzuca on słuchał tej rudej cielisi, on wiedział, że Rickon został wypuszczony, żeby zginąć, Jon chciał go uratować. I to było prawdziwie piękne, brawo Jon, ruda cielisia w tym czasie była zajęta knuciem z LF, piździor.
Tak, wiem, ale chodziło o moment w którym Rickon został zabity. Jon siedzi na koniu, Davos wrzeszczy, żeby szykować szarżę, Boltony wypuszczają strzały i w tym momencie Jon rusza :) Większość interpretuje to w ten sposób, że Jona poniosło, ale Scarecrow zauważył, że może Jon wystartował po to, żeby uniknąć salwy.
Pełna zgoda. Jon był wspaniały. No kuźwa, nie zasłużył na taką manipulatorską, egoistyczną szmatę za siostrę.
Ale chyba nie odmówisz Sansie przewidywadztwa? Zanim akcja z Rickonem nastąpiła nawrzeszczała na Jona, że on nie zna Ramseya i nie rozumie jego posunięć. Powiedziała też, żeby Jon nie zrobił tego, na co liczy Ramsey. A Jon dokładnie to zrobił, o czym świadczy jego mina kiedy widział ubitego Rickona a potem szarżę konną.
I powinien polec, ale wisz, on jest superbohatyr a tacy mają u Dedeków kredyt na szczęście i nieśmiertelność.
Tylko, że gdyby Sansa poinformowała Jona o armii z Doliny która zmierza ku nim kurzgalopkiem, w jakim stopniu Jon zna Ramsaya miałoby znaczenie drugorzędne. Potężna przewaga liczebna jest trudnym argumentem do sforsowania, co udowodnił sam Ramsay.
Będąc na miejscu Jona, widząc biegnącego Rickona i celującego do niego Ramsaya, Sansa pewnie spokojnie by się przyglądała. O czym to świadczy...
przecież mogli mieć taki plan, ze niby Jon daje się wmanewrować itd. wiadomo było raczej, że brat nie przeżyje; łatwiej rozwalić czyjąś armię za murami miasta, Bolton czekał, aż 'całe' wojsko Snowa włączy się do bitwy, a Sansa czekała na to, zeby uderzyc kawalerią od tylca Boltona, bo chyba cięzko byłoby atakowac wyborowych włóczników od czoła; ludzie narzekają, że scenariusz nie za dobry, a sami nie dostrzegają pewnych spraw, Bolton myslał, że rozgrywa Starków, a to Starkowie rozegrali Boltona, zaś widzowie sądzie, że rodzeństwo to idioci :)
Ale Jon nic nie wiedział o wsparciu ze strony Doliny. Rodzeństwo, a przynajmniej Sansa jest idiotką, gdyż nie powiadomiła Jona o wsparciu, po które napisała. Z tą świadomością Jon mógł związać wojska Boltonów na jakiś czas, aż nadeszłaby jazda.
"Bolton myslał, że rozgrywa Starków, a to Starkowie rozegrali Boltona"
Bolton rozegrał jak chciał Jona, ale Sansa rozegrała wszystkich swoim przemilczeniem. Kosztem armii Północy i Dzikich, nawet Jona <tutaj plot armor>
tego nie wiesz , domysły tak jak moje, przecież scenarzyści muszą też mieć element zaskoczenia, nie mogli zdradzić przecież planu bitwy, a przecież Snow musiał mieć jakiś plan bitwy, raczej dało się przewidzieć, co zrobi Bolton, a to, że wysłał doborowych falangistów do 'dobicia' Snowa, był jego błędem, przecież gdyby miał te wojska w zamku, mogliby mu naskoczyć; Starkowie musieli zniszczyć wszystkie siły Boltona poza zamkiem, dlatego wydaje mi się, że to było przemyślane, przecież LF nie mógł pojawić się tam w ciągu dnia :) gdyby było tak, że Sansa mówi komuś jaki jest plan, wszystko straciłoby zwyczajnie na napięciu, na pewno ze strony Sansy nie ma żadnej przypadkowości, bo wybrała odpowiedni moment, żeby zniszczyć wojska Boltona
Podczas gdy jasno z serialu wynika, że Sansa ukrywa informacje o Paluchu przed bratem.
Jon miał plan i przedstawil go na naradzie wojennej Tormundowi, Davosowi i reszcie. Ramsay miał za to plan użyć Rickona jako prowokacji i wziąć po tym wszystkim Jona w kleszcze. Jego uśmiech, gdy Davos ruszył do natarcia był dość oczywisty,
A co się tyczy Sansy, wybrała rownież właściwy moment do doprowadzenia do zniszczenia również armii Północy i Dzikich, to faktycznie, niezły z niej strateg. Rozumiem napięcie i zaskoczenie, ale nie wykreowane tak słabo i być może przypadkowo pokazując Sansę jako kretynkę, która nie omawia tak ważnego czynnika jak wsparcie Doliny z Jonem, a robi to na własną rękę. W magiczny sposob jeszcze znajduje LF i stoi u jego boku podczas odsieczy.
szukanie logiki w działaniach bohaterów nie ma sensu, bohaterowie nie muszą zachowywać się racjonalnie ani logicznie, gdyby tak było kino byłoby nudne; w historii są tysiące przypadków skrajnej głupoty i kretynizmu w wykonaniu wielkich wodzów; GOT sporo czerpie z historii średniowiecznej Anglii,której najważniejszym wydarzeniem była strzała w oku angielskiego króla w bitwie pod Hastings,motywów yolo nie brakowało, wojna dwóch róż i epicko głupia śmierć Ryszarda III, która kończy średniowiecze w Anglii, historia zna ciekawsze przypadki niż bitwa z GoT
"Sansa stała się postacią odrażającą. Obecnie jest to podła, wyrachowana, infantylna sucz. Mówiąc od serca: ja już wolę Ramseya. Ramsey w swoim popie*doleniu był przynajmniej uczciwy."
Świetnie podsumowanie tej wywłoki. I pomyśleć, że dedeki na siłę chciały zohydzić Ramseya i wypromować Sansę na wielkiego badassa :) Tymczasem nóż mi się w kieszeni otwiera jak na nią patrzę...
W kwestii smoków. Doskonale rozumiem frustrację, bo w książce to Euron ma ''złoty róg i czapkę z piór'', które panują nad smokami. Niestety w serialu Euron to koleś, który na skalistej wyspie otworzył stocznię ''Imienia Jańcia Wodnika'' i buduje flotę dwytysieczną z jednego ostałego się drzewa i trawy.
Zatem mamy inny sposób wyjaśnienia relacji pomiędzy Danką a Smokami. Juz pisałam, że jestem znawcą (;D) Smoków od urodzenia i Dedekowskie kocham najbardziej, choć Dedeków nie trawię.
Otóż Smoki to Smoki. Smoki są najbardziej magicznymi stworzeniami w legendach. Smoki rozumieją ludzki jezyk, nie gadają jak najęte, ale potrafią naśladować i się uczyć. Dowodem na to jest ich mowa do Tyriona zanim on otworzył usta. Wyraźnie powiedziały- ''I'm friend''. Są tez telepatyczne.
Kiedy dorastają przechodzą swoisty bunt- tak jak szczenieta, które trzeba nauczyć łagodności oraz dorastający nastolatkowie, którzy nie chcą słuchać się mamy. Smoki są cholernie niezależne, ale wrazliwe i waleczne. W dodatku kochają ludzi, którzy nie chcą im zrobić krzywdy, bo od razu to wiedzą (intuicja, rozumienie słów i mowy ciała plus telepatia). Dlatego Drogon nawet jak uciekał i olewał swą ''rodzicielkę'' to i tak zawsze do niej wracał, bo co jak co, ale braku miłości Danki do Smoków nie mozna zarzucić. I dlatego też ostatecznie pojawiają się w odpowiednim momencie, kiedy są naprawdę potrzebne. Smoki mają wrodzona echolokację a co za tym idzie sonar i echosondę w jednym. Odbierają wszystkie istniejące ultradźwięki, inteligencją powalają homosapiensów. Z przyrody przejęły wszystko- od siły dinosaurów poprzez umiejętności nietoperzy, delfinów i na końcu człowieka. I jakbym nie ''hejtowała'' Dedeków, to Smoki w ich wydaniu są najbliższe memu sercu w całej filmografii dotychczasowej. Na bogów jak ja kocham Smoki :)
I wcale się nie upiłam xD
Zapomniałam odpisać wcześniej. Twoja znajomość tematu smoków, ich zwyczaju i psychologii jest imponująca, wobec czego pozostaje mi tylko w niemym podziwie schylić czoło przed tak wybitnym znawcą tych pięknych zwierząt. :D
"Wina za zarżnięcie tylu ludzi spada wyłącznie na egoistkę i idiotkę Sansę"
Przecież to Jon, totalnie egoistycznie i idiotycznie, polecial hózia na józia i cały plan w piz#u, przez co zesłał na swych ludzi na niechybną śmierć. Davos mu następnie w tym pomógł. Sansa, mimo że i tak nikt nie zechciał wziąć jej osoby pod uwagę, wyraźnie ostrzegała Jona, żeby uważał na Ramsaya, żeby poczekał z atakiem, bo ma za mało ludzi, że to Ramsay weźmie go w pułapkę, a nie odwrotnie, ale ten był tak napalony na atak, że jej kompletnie nie słuchał. I tak dzięki niej przeżył i reszta jego ludzi, z Tormundem na czele, I to przez Jona zginął Tormund, bo to Jon dalej leciał hózia na józia na WInterell jedynie z Wun Wunem i Tormundem pod pachą, nie bacząc na nic. Dla niego to była tylko prywatna wendeta, koszty bez znaczenia, bo mu Rickona na oczach ubili. I tu znowu wchodzi Sansa, która wprost mu powiedziała, że tak będzie, co by się chłop trochę przygotował psychicznie, no to co on się tak potem zdziwił?
Ale pewnie, wszystkie pomyje na Sansę, bo tak. Tak samo jak wcześniej wszystkie pomyje na Mel, niezależnie od postępowania/odpowiedzialnosci za swe czyny Stannisa, bo też tak. Normalka na tym forum.
Zobaczymy, może coś do tego wątku dodadzą w kolejnym odcinku, sam kawałek wcześniej szukałem usprawiedliwień Sansy i coś tam można znaleźć, ale jednak to Jon był głównodowodzącym i nie może być tak, że Sansa daje mu podpowiedzi, a sama trzyma swój plan i informacje dla siebie. Faktycznie może wszystko by zagrało, gdyby nie szarża Jona, ale trzymanie w tajemnicy informacji przed bratem, który dowodzi wyprawą (która wyruszyła pod wpływem Sansy) jest złe, niezależnie od motywów.
BTW Tormund nie zginął, tylko Wun Wun (co do którego też jest jeden zarzut, który się tu raczej nie pojawia - dlaczego nie był uzbrojony chociaż w głupią maczugę tylko walczył gołymi rękami??).
Byłoby złe, gdyby wiedziała, że LF się pojawi. Ale nie wiedziała, skoro była przerażona tą bitwą, skoro tak usilnie namawiała Jona, żeby zaczekał, bo z tym, co mają, to czeka ich tylko zmarnowanie całej włożonej pracy, naciskała na to też zresztą poprzednim odcinku. Wyraźnie też bała się tego, co będzie, że czeka ją samobójstwo w wypadku porażki, co do której była przekonana. Jakby powiedziała, że LF proponował jej wsparcie, a ona go odrzuciła i jeszcze mu nawrzucała, a potem się opamiętała i jednak poprosiła o pomoc, to Jon by ją wyśmiał. Przecież własny rodzony wuj ich olał, to co dopiero urażony Littlefinger. A Arrynowie im przecież odmowili wsparcia, gdy prosiła o to sama Cat. Jon chciał jak najprędzej uderzyć na Winterfell z powodu Rickona. Mimo że Sansa wyraźnie powiedziała, że nie ma szans na jego odbicie, że Ramsay uwielbia bawić się ludźmi i wykorzysta go, zeby zbawić ich w pułapkę. Że niestety, ale sprawa Rickona jest przegrana i nie można z tego powodu kłaść wszystkiego na szali. Że najważniejsza teraz jest rozwaga. No ale Jon przekonany, że wymyślił dobry plan, nie chciał jej słuchać. Żresztą wcześniej w ogóle nie chciał, co tam, że tylko ona tam jedna znała ich przeciwnika osobiście.
Oczywiście, sam plan był niezły i mogło się udać, gdyby Jon zachował się do końca jak prawdziwy przywódca, odpowiedzialny za swych ludzi i jak będzie wyglądać bitwa. Spokojnie by dali radę do przybycia, dzięki przełknięciu swej dumy przez Sansę, Petyra. I Wun Wun by żył, bo oczywiście chodziło o niego, przy czym chciałabym nadmienić, że w mej ankiecie przyczepiłam się do tego faktu, że walczył na gołe łapy ;) Może Dzicy na to wcześniej nie wpadli, ale tacy stratedzy jak jon czy Davos to zdecydowanie powinni i tu znów odpowiedzialnosć za ten błąd, który mógł przesądzić o losach bitwy, spada na nich.
A propos Petyra, to niezależnie czy by Sansa powiedziała czy nie, to on i tak - imo - czekałby do ostatniej chwili.
"Sansa, mimo że i tak nikt nie zechciał wziąć jej osoby pod uwagę, wyraźnie ostrzegała Jona, żeby uważał na Ramsaya, żeby poczekał z atakiem, bo ma za mało ludzi, że to Ramsay weźmie go w pułapkę, a nie odwrotnie, ale ten był tak napalony na atak, że jej kompletnie nie słuchał."
Może jeszcze raz obejrzyj ten popis twórczości literackiej Dedeków, jakim była rozmowa Sansy i Jona w namiocie, bo nawet nie wiem od czego zacząć tłumaczenie debilizmu Starkówny i jej przestróg. To się naprawdę "broni" samo.
"I tak dzięki niej przeżył i reszta jego ludzi, z Tormundem na czele, I to przez Jona zginął Tormund, bo to Jon dalej leciał hózia na józia na WInterell jedynie z Wun Wunem i Tormundem pod pachą, nie bacząc na nic. " Uważam, że Jon powinien ze łzami wdzięczności paść Sansie do stópek i dziękować za zatajenia przed nim tak ważnej informacji, jak możliwość otrzymania olbrzymiego wsparcia militarnego. I błogosławić za niepowtarzalną możliwość posłania setek własnych ludzi na rzeź.
"Dla niego to była tylko prywatna wendeta, koszty bez znaczenia, bo mu Rickona na oczach ubili. I tu znowu wchodzi Sansa, która wprost mu powiedziała, że tak będzie, co by się chłop trochę przygotował psychicznie, no to co on się tak potem zdziwił?"
No kurde. Nie życzę nikomu oglądania śmierci bliskich, zwłaszcza, gdy było się tak blisko uratowania ich. Myślę, że Jon brał pod uwagę śmierć Rickona, wiedział, że Ramsay jest psycho. Czy w ogóle można się przygotować na coś tak okropnego? Wątpię. Jon nie jest z kamienia, nie jest po*ebany, jak Sansa, która z góry skreśliła Rickona, bo w gruncie rzeczy bardziej jej zależało na odbiciu chaty i rządzeniu na dzielni.
Przypominam, że to Davos rozpoczął szarżę. Do tego momentu Jon stał i w sumie nie było wiadomo, co zrobi.
Owszem, wszystkie pomyje na Sansę. Na beznadziejną, podłą, głupią i nieudaną postać, egoistkę i manipulantkę. Nie wiem, jak można w ogóle bronić kogoś takiego.
No powiedziała mu, że ma poczekać, nie ma szans z tą liczebnością, że wpadnie w pułapkę Ramsaya, że Rickona i tak nie uratuje. Że jak mu się nie uda to nie będzie miała innego wyjścia jak się zabić, generalnie się bardzo bała i patrzyła na sprawę realistycznie.
"Uważam, że Jon powinien ze łzami wdzięczności paść Sansie do stópek i dziękować za zatajenia przed nim tak ważnej informacji, jak możliwość otrzymania olbrzymiego wsparcia militarnego. I błogosławić za niepowtarzalną możliwość posłania setek własnych ludzi na rzeź."
Informacja dotyczyła jak już to wysłania listu do urażonego lorda Petyra, tego samego, który bez żadnych wątpliwości wysłał Sansę do Boltonow. I dotyczyła Arrynow, którzy już raz odmówili Starkom i ogólnie są znani z tego, że nie mieszają się do cudzych spraw. Gdzie cudzych dot. wszystkich poza nimi samymi, nawet, gdy mowa o najbliższej rodzinie. I gdy rodzony wuj ich olał, woląc zamiast im pomóc, popełnić samobójstwo.
Jasne, Jon z pewnoscią by czekał, gdy miał wbite do głowy, że musi szybko ratować Rickona. Mimo, że osoba, która znała przeciwnika wprost mu powiedziała, że nie ma na to szans. Cóz, Jon oczywiscie wiedział lepiej.
Po drugie, gdyby Jon zrobił, co do niego - jako dowódcy odpowiedzialnego za ludzi, bo to była jego broszka nie Sansy, i to jemu chociażby tacy Dzicy zaufali - należało, skończyłoby się inaczej. Niezależnie od tego, czy by pomoc z Doliny nadeszła, czy też nie.
Po trzecie, Petyr i tak nie walczyłby obok niego, a zrobiłby taki sam wybawicielski manewr, Ramsay i tak zabiłby Rickona, więc tak czy owak wracamy do tego gdyby Jon zachował się jak na dowódcę przystało...
Po czwarte tak, to dzięki Sansie, a nie Jonowi, w ogóle przeżyli i odzyskali siedzibę, więc tak, powinien jej paść do stópek, że podjęła inicjatywę. Gdyby nie to, że schowała swą dumę do kieszeni to Jon osiągnąłby jedynie to, że umocniłby Ramsaya na stanowisku. Taki z niego super strateg. Tylko od dzieci potrafi wymagać heroizmu ostatnio.
" I błogosławić za niepowtarzalną możliwość posłania setek własnych ludzi na rzeź."
Nikt nie kazał Jonowi posyłać setek ludzi na rzeż. No ale skoro on wolał nie patrzeć na nikogo tylko hulaj dusza szarżować armię przeciwnika no to cóż. Odpowiedzialność za tą sytuację jest jedynie Jona (no i trochę Davosa), nie zwalaj na Sansę jego egozimu i słabego charakteru w tym odcinku.
"No kurde. Nie życzę nikomu oglądania śmierci bliskich, zwłaszcza, gdy było się tak blisko uratowania ich. Myślę, że Jon brał pod uwagę śmierć Rickona, wiedział, że Ramsay jest psycho. Czy w ogóle można się przygotować na coś tak okropnego?."
No teraz to mnie nie rozbrajaj.
"Przypominam, że to Davos rozpoczął szarżę. Do tego momentu Jon stał i w sumie nie było wiadomo, co zrobi. "
Jon na nikogo nie patrzył i niczego nie słyszał, widział tylko Ramsaya, na którego bezrozumnie ruszył. Davos jedynie potem reagował na jego decyzję, co było ewidentnym błedem.
"Owszem, wszystkie pomyje na Sansę. Na beznadziejną, podłą, głupią i nieudaną postać, egoistkę i manipulantkę. Nie wiem, jak można w ogóle bronić kogoś takiego."
A ja nie wiem jak można zwalać na nią winę za głupie, egoistyczne i bezsensowne działania dowódców, czyli tych odpowiedzialnych faktycznie za przebieg bitwy. Którzy nie potrzebowali w ogóle Sansy, żeby tę bitwę wygrać, a tylu ludzi stracili na własne życzenie. Trzeba być naprawdę zaślepionym hejtem.