IMHO na Żelaznym Tronie powinien zasiąść... Żelazny Bank. Przycichła sprawa długów, a przecież zapożyczyli się tak Lannisterowie, jak i Stannis. Żelazny Bank swoich pieniędzy nie otrzymał i teraz powinno się zacząć zabijanie i obalanie na całego, żeby obsadzić jakąś marionetkę albo wręcz objąć zarząd komisaryczny.
...a Westeros żyło w spokoju i fiskalnym ucisku przez długie lata spłacając odsetki Żelaznemu Bankowi... ;)
Och, jak ja Cię rozumiem. Jak ja Cię dobrze rozumiem...
Sansa jest do odstrzału. Nie rozumiem tej postaci. Nie rozumiem jej wątku. Nie rozumiem po jakiego ch*ja, ktoś miałby tworzyć taki wątek i taką postać.
Rogi Rohanu, szarża Rohirrimów... przyznam, że choć scenę kocham i LOTRA kocham, to bitwa bękartów zrobiła na mnie większe wrażenie. Oczywiście nie mówię tu o arcychytrym planie dzifki szmaty Sansy ani o geniuszu taktycznym Davosa, ale o samiutkiej bitwie z brutalnie szlachtowanymi ludźmi, kwiczącymi końmi, błotem, chaosem i Jonem-berserkiem.
Lubię Jona berskera. Nie lubię, kiedy Jon jest zmuszony stać się berskerkiem na skutek wydymania przez pieprzniętą gimbusiarę, dla której życie ludzkie nie warte jest splunięcia. Rickon, kurde. Wun-Wun, kurde. Ramsay, kurde. Jeszcze tego brakowało, żeby Rudzielec przez nią zginął. Najbardziej mnie zdumiewa, że ona nie ma żadnego problemu w związku z rzezią, która się wydarzyła z jej powodu - żadnej refleksji, żadnego smutku, chociażby wątpliwości. Nie, grunt że Sansa dostała, czego chciała...
Gdyby Dedeki postanowiły choć na chwilę włączyć logiczne myślenie, Jon powinien kopnąć tę socjopatkę w dupę i czym prędzej ewakuować się z Winterfell. Niech sobie radzi z Littlefingerem u boku, ciekawe komu tym razem ją przehandluje. Może Euronowi? Jeśli Jon w następnym odcinku nie opieprzy tej strzygi, będzie to dla mnie ostateczny dowód na upadek postaci. Do tej pory dawał sobie włazić na głowę, bo świeżo odzyskana rodzina itp, ale nie wyobrażam sobie jak coś takiego mógłby puścić płazem - kłamstwa i doprowadzenie do śmierci tylu osób...
"NaziSansa musiała mieć wejście i uśmiechnąć się spod swojego faszystowskiego wąsika."
"Bolton był READY. Był przygotowany, zimny i wyrachowany. Parł do zwycięstwa jak mały żółty traktorek Ursusik przez pole koniczyny"
Kocham <3
Dla mnie bitwa pod Minas Tirith i Hardhome mają o tyle przewagę, że ile razy bym je nie oglądała, to serce roście i dostaję wypieków z emocji. ZAWSZE.
Ta tu scena była naprawdę świetnie zrobiona i duszący się Jon był creepy, ale dla mnie to było piękne, technicznie doskonałe... acz emocjonalnie puste. Kiedy po raz pierwszy raz oglądałam Hardhome, to myślałam, że poduszkę zjem w nerwach o życie Rudego - teraz przyjęłam wręcz za pewnik, że umrze. Ze spokojem.
Po prostu.. nie wiem... czy to przez kontekst, czy zwyczajnie przez Sansę, że to wszystko jest z jej pomysłów, jej wykonania i wszyscy tak po prostu na to poszli bezwolnie... to mnie jakoś tak zniechęciło do tego wątku.
I całkowita racja odnośnie braku jakiejkolwiek reakcji Sansy. Ona przyjechała na gotowe, Ramsaya jej nawet przywiązali jak świniaka, ona nie ubrudziła JEDNEGO WŁOSKA przy zdobywaniu Północy dla SIEBIE.
O przepraszam, wcześniej poświęciła swoje dziewictwo. Ach.
Dlatego wpisałam Jona w minusy. Za brak reakcji na Sansę i jej kłamstwa.
:)
Właśnie obejrzałam promo finału. http://www.reactiongifs.com/r/2sbp.gif
Czuję, że w przyszłym tygodniu dostanę raka.
Jon powinien zrobić Sansie z dupy jesień średniowiecza, a nie ją w czółko całować. Tyle w temacie.
Dla mnie bitwa była emocjonująca, ale efekt faktycznie trochę psuła wiedza, że Sansa z Littlefingerem wkroczą jak Gandalf z Eomerem....... chociaż to porównanie wydaje się obraźliwe dla Mithrandira i dzielnego jeźdźcy Rohanu.
Zirytowała mnie scena na dziedzińcu. Jon tłucze Ramsaya, a obok stoi Sansa i patrzy na niego potępieńczo. Jeden rzut oka na rudą, Jon wstaje i odchodzi z miną psiaka... W końcu tylko Sansa kogoś i coś tu straciła, nie? Sansa ma prawo do żalu, wsparcia, zemsty i sprawiedliwości, reszta może się j*bać. Serio, gdyby to była sytuacja sama Sansa vs. Ramsay - szczerze kibicowałabym Boltonowi.
Sansa jeszcze może pożałować że postawiła na LF a nie na Jona. Teraz LF ma chyba największą armię w regionie, bo wojska północy rozkładają się na polu obok winterfell...
"nikt nam nie pomoże, nawet Baelish"
A nie chodziło przypadkiem o Blackfisha?
A tak w ogóle to skąd Sansa miała pewność że Pyter jej pomoże ? A co do Rickona to nawet z tymi wojskami i tak by zginął. Przygłup mógł se zrobić slalom
Gdyby to był inny serial, to by nie miała :) Ale w innym serialu Sansa nie zostałaby sama w obozie/ nie wyjechałaby na spotkanie Petyra w miejscu, które powinno roić się od szpiegów Boltonów, na terytorium Boltonów. Oczywiście można by się zastanawiać, jak nikt w obozie nie zauważył wysłania kruka przez Sansę, wyszło jak wysłanie sowy w Harrym Potterze. A przecież mogła prowadzić korespondencję z LF i wtedy jego przybycie nie byłoby tak głupie, a wręcz przeciwnie, Sansa wyszłaby na zaangażowaną w wygraną Starków osobę, zdobywającą sojuszników, prowadzącą negocjacje, uczącą się dyplomacji. Sansa wykorzystała Jona, została zeszmacona przez lordów, poniżona przez Ramsaya, na którym zemściła się później, kiedy już był dla niej przygotowany związany jak wieprzek, musiała się przeprosić z Petyrem, na którego wcześniej nakrzyczła i strzeliła focha. szaaał.
No i najważniejsze: uważam, że zatajenie faktu tej korespondencji i to wręcz wieczór przed wygłoszonym przez nią patetycznie proroctwem śmierci jej, Jona i Rickona jest idiotyczne.
Takie to podobno polityczne fantasy, tak się odcinają od "zwykłego fantasy", a w LOTR w książkach przecież też Rohan przybywa z odsieczą w kluczowym momencie - tylko że przed tym przyjazdem jest cały rozdział opisujący jak Rohan pruje do Gondoru, ile maja czasu, jak się spieszą, mimo epickości chwili, wszystko, co do niej prowadzi jest opisane z aptekarską dokładnością i jest logiczne.
Kurcze, epickość nie wyklucza sensu, nie wiem, czemu Sansie odmówiono tego w tym wątku. Pal licho te pomysły scenarzystów z 5 i 6 sezonu - ale jak już z tym jadą, to dlaczego nie zrobią Sansy inaczej? Skoro dziewczyna prze do wojny z Boltonem, to niech że to robi porządnie!
Ależ Tyrionie - można by gdybać, czy Ramsay by tak potraktował małego Rickonka, gdyby naprzeciw stało duże wojsko. Albo można było kupić młodemu dodatkowe kilka godzin - przez które wiele mogło się zdarzyć ;)
''TeamBolton''?? Serio? Nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby lubić takie ścierwo jak Ramsay Bolton. Powinien cierpieć jeszcze bardziej przed śmiercią. Niby zagryzienie i pożarcie przez swoje psy to dobra śmierć dla niego, ale wolałbym żeby Jon go totalnie zmasakrował.
Jeszcze jak Jon go masakrował wciąż miał ten swój uśmieszek, Ramsay jest tak doskonały, że nawet epicki oklep go cieszy. Byłem szczerze zdziwiony gdy pies go pożerał to Ramsay krzyczał - to nie w jego stylu. Myślę, że to podpucha i jak tylko Sansa sobie poszła to psy przegryzły sznury wiążące Ramsaya i go uwolniły.
To ściema, żaden pies nie zjadłby swojego pana i to żywego, ŻADEN. Kot tak. Ale nie pies, no ludzie!
Oczywiście, że ściema. Pies potraktowany siekierą przez własnego pana i zakopany na żywca przez niego, podczas odkopywania przez policję merdał ogonem kiedy usłyszał głos swego pana.
Będąc dziecięciem na wakacjach, miałam doświadczenie dowiedzieć się, że chlor wieśniok wywiózł swojego leciwego psa do lasu, tam mu podciął gardło, ale tak nieumiejętnie, że pies k@rwa wrócił do niego (około 6 km drogi) i umarł pod jego drzwiami. Widziałam jak ten pies szedł uliczką. A potem szepty ciotek i wujków, które podsłuchałam.
Pierwsza historia http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/policjant-z-olsztynka-uratowal-psa-tera z-chce-go-przygarnac,553316.html
Tej z mojego życia nie mogę udokumentować.
co za koszmar. Pewnie ten wieśniok nie poniósł żadnej kary? Sądy są zbyt łagodne dla oprawców zwierząt
To stało się X lat temu. X lat temu razy trzy około.
Na wsi typu ''Wąchock'' lub ''Baniocha ''. Wakacje życia!
Świnię też przywiązali na ''dziedzińcu'' do kołka i j@bnęli jej w łeb młotem. Następnie podcięli gardło i próbowali podwiązać jej tylkie łapki, coby się wykrwawiła to wiadra. Ale zrobili to tak k@rwa humanitarnie, że świnia nagle ożyła, i adrenalina pozwoliła jej się zerwać z tych sznurów i biegała wokół podwórka wrzeszcząc tak głośno i chlapiąc wszystkich krwią, że Treehouse postanowiła zostać wegetarianką do końca życia od tego momentu. A miała moze z 6-7 lat.
Był ten przypadek pierwszego przeszczepu twarzy. Tam pacjentce psy zgotowały taki los, jej własne, jak ona zemdlała czy coś takiego.
To były koty, El Moskito i Damblidor, tylko podrzuciły dowody zbrodni psom. ŚCIEMA.
http://45.media.tumblr.com/1beed846b062afae8c58b0745c1294a2/tumblr_o3x5hhh5fF1r0 g0c4o4_r1_250.gif
bardzo apropo :)
to obala moją teorię że kot zjadłby swojego właściciela po jego śmierci a pies nie, raczej sam umarłby z głodu ;-)
u Ramsaya przyglądanie się cierpieniu innych - to było w jego stylu, ale nie sądze by sam kiedykolwiek musiał fizycznie go doświadczać w takim stopniu
To ciekawe, bo Ramsay był w pewnym momencie tak komiksowy, że byłam pewna, że ruszy na śmierć z gołą klatą, rozwianym włosem i uśmiechem Jokera (jak się już zdarzało). A tu Ramsay zachował się jak co prawda zupełnie pozbawiony honoru, ale rozsądny człowiek - nie bawił się w "epickie" sceny, tylko bitwę obserwował z bezpiecznej odległości, a po wszystkim spie*dolił w podskokach do zamku, zamiast zmienić się w berserka i stanąć do Ostatniej Walki. Dedeki chyba nie mogły się zdecydować - czy Ramsay ma być awesome villain czy wredną, tchórzliwą c*pą mocną tylko w obliczu słabszych. No i chyba skończyło się na tym ostatnim. Z pewnością Ramsay był sadystą, lubił dominować i zadawać ból, był wynaturzony, ale z pewnością nie chciał umierać, a już na pewno nie w męczarniach.
To ciekawe, bo Ramsay był w pewnym momencie tak komiksowy, że byłam pewna, że ruszy na śmierć z gołą klatą, rozwianym włosem i uśmiechem Jokera (jak się już zdarzało). A gdyby przydarzyło mu się być torturowanym - będzie złośliwie chichotał. A tu Ramsay zachował się jak co prawda zupełnie pozbawiony honoru, ale rozsądny człowiek - nie bawił się w "epickie" sceny, tylko bitwę obserwował z bezpiecznej odległości, a po wszystkim spie*dolił w podskokach do zamku, zamiast zmienić się w berserka i stanąć do Ostatniej Walki. Dedeki chyba nie mogły się zdecydować - czy Ramsay ma być awesome villain czy wredną, tchórzliwą c*pą mocną tylko w obliczu słabszych. No i chyba skończyło się na tym ostatnim. Z pewnością Ramsay był sadystą, lubił dominować i zadawać ból, był wynaturzony, ale z pewnością nie chciał umierać, a już na pewno nie w męczarniach.
Ja do zachowania Ramsaya w tym odcinku nie mogę się przyczepić. Aż jestem zdziwiona, że udało się dedekom zachować tę spójność. Choć w jednej postaci, nawet tak przerysowanej, ale zawsze.
Ja nie czaję po co strzelał do WunWuna jak mógł zabić wtedy Johna. Albo czemu mu nie strzelił w nogi potem. Ten serial po odejściu od książek stał się mega przewidywalny - Dance wszystko zawsze się w końcu uda, Ramsayowi też chyba, że stanie przed ważną dla fabuły postacią, a Tyrion będzie opowiadał nieśmieszne żarty do ludzi, którzy ledwo rozumieją co do nich mówi. Serio, to byłby miły plusik na zakończenie tego sezonu gdyby zdarzyło się coś niespodziewanego - właśnie np. Ramsay strzelający w nogi i raniący Jona, już nawet nie musiał go zabijać. Albo pokazana bitwa a potem rycerze Doliny, po czym by się okazało, że te dwie sceny dzieli parę godzin i rycerze docierają już na pobojowisko. Albo Umber zdradzający Ramsaya, no cokolwiek. A kolejna checa, że armia Littlefingera dociera idealnie na rozstrzygający moment bitwy, choć mieli do pokonania z setki mil po trudnym terenie Północy(już zakładając, że nie przebyli całej drogi z buta, tylko wylądowali gdzieś np. w White Harbor). Cieszę się, że nie będzie już złotego dziecka tego serialu Ramsaya, ale w sumie mało postaci zostało, które by mnie interesowały. Wątek Aryi może się ruszy, bo z 2 sezony myła zwłoki i krzyczała "oysters, clams, and cockles", Ogar zawsze na propsie ale tak to mamy nudy w postaci Brienne, Danki, Jaimego(który powoli ewoluował w kogoś ciekawego, a teraz wrócił do punktu wyjścia), Tyriona(który oczywiście był fajny, ale teraz jest słaby), Varysa(który też był fajny, ale jest teraz nikim). A niejedoznaczne postacie jak Stannis the mannis, Tywin, Roose poszły w odstawke. To samo z np. Blackfishem, który wydawał się interesującą postacią. Chyba twórcy nie chcą interesujących postaci w tym serialu :/
No i to jest teoria! W przyszłym sezonie czekam na Ramsay Epic Come Back <3 Mógłby się sprzymierzyć z Nocnym Królem. Ramsay jest too awesome to die i kropka.
O ile zgadzam się z Twoją wypowiedzią tam uj powyżej zaczynająca się od, cytuję ''To ciekawe, bo Ramsay był w pewnym momencie tak komiksowy, że byłam pewna, że ruszy na śmierć z gołą klatą, rozwianym włosem i uśmiechem Jokera (jak się już zdarzało). A gdyby (...)'' o tyle nie mogę zrozumieć co kieruje ludźmi, którzy kibicują postawom psychopatycznym, postaciom, które nie mają za grosz empatii i cieszą się z krzywdy i cierpienia, które same zadają. W mojej osobistej opinii dla takich ludzi jak Ramsey (którzy skórują żywcem, obcinają k@tasy, zadają cierpienie, bo lubią, jest jedna kara. Kompletna eliminacja ze społeczeństwa. Awesome to die? Serio?
Joff też był kanalią. Potwierdź, jak uwielbiasz teraz wątek KL, odkąd kanalia poniosła zasłużoną przecież karę >:D
No wuaśnie.
Joff i Ramsay są awesome POSTACIAMI.
Joff i Ramsay to dla mnie villaini z dwóch różnych lig. Joffa nienawidziłam do szpiku kości, nie było momentu, żebym trzymała za niego kciuki - bo był wiarygodny, nie miał nadludzkich mocy, nie był bardziej fartowny niż inni, był gościem jakich bywało w historii wiele - prymitywnych, małych dręczycieli, którzy potrafią dokopać, ale nie są niezniszczalni. Ramsay od pewnego momenty był tylko zabawny :D
Może to ich urok, może to mejbelajn, a może genialne aktorstwo. Nie wiem. Co wiem, to fenomenalne postaci, które napędzały (z naciskiem na Joffa) fabułę. One były do szpiku kości złe, prawdziwie złe. Ale nie jakieś takie dwuwymiarowo tępo złe.
Joff też zaskoczył parę razy, w tym samego Tywina. Ale tak, to był bardzo zły człowiek, potwór. Ale no kurcze, ile się przy nim działo!
Oczywiscie, że utrata takich postaci jak Joff, Ramsey, czy nawet Cersei (przewiduję dla niej śmierć w nastepnej odsłonie) to wielka strata dla serialu i fabuły. Z moralnego punktu widzenia jednak takie osobniki powinno się conajmniej przykuwać do ścian w lochach i nigdy nie pozwolić na jakikolwiek dostęp do władzy.
To jest skomplikowana sprawa, sama się nad tym ostatnio zastanawiałam. Rozumiem, że wyrażanie sympatii do takich poj*banych sku*wysynów, jak Ramsay, może wzbudzać wątpliwości co do stanu psychicznego autora wypowiedzi ;D Ale ja nie mam wątpliwości, że Ramsay jest poj*banym sku*wysynem, podłą, tchórzliwą c*ipą, która w pełni zasłużyła na to, co ją spotkało. Więcej: uważam, że sprawiedliwości stało się zadość.
Uwaga na marginesie: jak się chce mieć villaina, którego ludzie znienawidzą do szpiku i na widok jego twarzy ciskać w ekran talerzem spaghetti - nie zatrudnia się do roli całkiem atrakcyjnego gościa o zniewalających błękitnych oczach, szeksi akcencie i kopalnych pokładach charyzmy ;D
Książkowy Ramsay jest przerażający i ani na chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby mu kibicować. Serialowy był creepy w czasach kastrowania Theona itp. Potem z Ramsaya zrobił się taki karykaturalny kolo z kreskówki, co to knuje mhroczne spiski, głaszcze białego kota i wybucha mhrocznym chichotem. Przykładowo - w scenie gdy Bolton w lochach (!) z nagą klatą (!!) malowniczo spryskaną czerwona posoką (!!!) rozgramia 10 opancerzonych przeciwników (!!!!) pękałam już ze śmiechu. Dwudziestu dobrych ludzi przeszło do legendy. Trudno mi było traktować gościa poważnie, skoro wyraźnie widać było, że ma plot armor i bez jakiegokolwiek sensownego powodu kreowany jest na villaina większego niż życie.
Poza tym, w GoT wyginęli wszyscy ciekawi, charyzmatyczni bohaterowie. Jaime się spudlił, Żmija nie żyje, Bronna jak na lekarstwo, Arya przynudza, Danka jest rzygogenna, Ogar zaginął, a Jon... stara się nie utonąć w błocku Fabuły. Poznikały gdzieś konflikty i relacje, które sprawiały, że serial dobrze się oglądało, nie ma komu kibicować, wieje nudą i taniochą. Ramsay rozświetlał ten ponury krajobraz niczym słońce ;D Wprowadzał napięcie i niezamierzony komizm. Był tak przerysowany ze swoją badassowością, że w obliczu ciapowatości pozostałych postaci przewrotnie chciało mu się kibicować.
Już tu pisałam, że gdyby była sytuacja Sansa vs. Ramsay, kibicowałabym temu ostatniemu. Joffrey był przykładem geniuszu scenariuszowo-aktorskiego, chyba nie było nikogo, kto nie marzył żeby go własnoręcznie udusić. Ramsay przy nim to taki sobie zabawny kolo z dziwnym hobby. Nie że to wina aktora, bo ten grał super - Dedeki dały po prostu ciała z wiarygodną kreacją łotra.
Rozpisałam się, ale czułam, że muszę to dogłębnie wyjaśnić ;) To oczywiście moje powody sympatii do Ramka, być może ktoś widzi to inaczej. W każdym razie, Ramsay, rot in pieces, drugiego takie nie będzie, teraz nastał Czas Sansy ;D
Ps. Ten filmik z leksza przyczynił się do zdekonstruowania wizerunku Ramsay w mojej głowie https://www.youtube.com/watch?v=Z21ALUiVhuI
Polecam pełną wersję, jeśli nie widziałaś :D
Zgadzam się.
Nic nie zmieni faktu, jakimi ludźmi są Ramsay (i Joff).
Ale serial I TAK potrafił jakimś cudem stworzyć z ofiary Ramsaya postać, której jak widzę całkiem sporo osób BARDZIEJ nie cierpi, niż jej oprawcę. Uważam, że jest to niespotykany wyczyn, wart analizy naukowej i jakiejś nagrody normalnie :D Bo skoro całkiem na serio mówię, że wolę Ramsaya od Sansy, że ogólnie kibicowałam Boltonom, a nie Starkom, wśród których jest przecież JON, którego WIELBIŁAM na koniec 5 sezonu i jeszcze na pczątku tego.... no to jak rany W.T.F.?????????????????????
A co do Joffa - kiedy oglądamy KL i przysypiamy, kiedy widzimy, jak Wróbel rucha wszystkich wokoło, to ręka w górę, jeno szczerze, kto tęskni na Joffem :P
Ochoczo podnoszę łapkę, Joff, wredna gnido, wróć! :D
Definitywnie coś jest nie tak z serialem, jeśli widz czuje patologiczną niechęć do ofiar, za to radośnie wita na ekranie dręczycieli. Miałam lekką rozterkę, gdy Ramsay masakrował wojsko Jona i szczerze mówiąc, rozterka się zwiększyła, gdy wraz z porannym słońcem nadjechała Sansa-szmansa i jej psiapsiół. Na powrót Ramka nie ma szans (a może? może?? Może sierściuchy uknuły chytry spisek???), więc niech chociaż lady Stark opuści serial. Nie wiem jak, nie wiem kto, ale niech ktoś ją zniknie i to jak najszybciej, póki z Jona jeszcze jest co zbierać.
Padalce, które dzięki świetnemu aktorstwu i dobrym tekstom mają swoich fanów istniały w kinematografii zawsze. Ale jeżeli w tym samym filmie/serialu/książce istnieją obok nich tzw. pozytywne bohatery, albo przynajmniej przeciwnicy padalców, do których uczciwy człowiek nie jest w stanie wykrzesać odrobiny uczucia, to ja nie wiem, jak to komentować.
Za bardzo kijowe scenopisarstwo uważam również fakt, że tzw. pozytywne bohatery wypadają mdło i blado przy negatywnych bohaterach. Dlaczego? Bo bycie nie-szmatą jest not cool?
Fascynacja złem to temat-rzeka. Osobiście uważam że w kibicowaniu takim postaciom jak Ramsay nie ma nic dziwnego a tym bardziej nagannego moralnie. O ile w realu normalny człowiek odczuwa wobec takich różnych Ramsayów jedynie odrazę, strach, nienawiść etc. to sztuka, rozrywka dają możliwość zajrzenia za tą ciemną kotarę z napisem "Zła strona mocy. Nie wchodzić!" w sposób bezpieczny i bez moralnego kaca po wyjściu stamtąd ;)