Odcinek raczej dość słaby. I nieźle nas Dedeki strollowali żadnego Cleganbowl nie będzie buahahahahahahha
Ja się z tobą zgadzam, z każdym argumentem. Zachowanie żołneirzy nie ma najmniejszego sensu: stracili zamek, prawdopodobnie stracili w ogóle wszystko, z tej poniewierki wyprowadził ich Blackfish, pod którego wodzą odbili zamek, mają schronienie i są w na pewno lepszej pozycji, niż byli PRZED. Blackfish może nie jest uberlordem, ale jest gościem, który jest otoczony szacunkiem, jego sława sięga daleko (Brienne nawet o tym wspomina) i nie jest jakimś przypadkowym randomem. O ile się orientuję JEST Tullym. Więc ów Ryba i żołnierze siedzą sobie na zamku, mają czas, może będzie szturm, a może nie, może przegrają - lecz przynajmniej z honorem, a może wygrają, w każdym bądź razie mają zapasy na dwa lata a przez dwa lata może się duuużo zmienić (co widać w GoT jak na dłoni). W takim tempie, w jakim giną Lannistery za rok może już zadnego nie być.
Pod przywództwem szanowanego powszechnie członka rodu TULLYCH żołnierze z zamku dużo osiągnęli i mają szanse.
...
I nagle cyk! Blackfish to jakiś cieć, który nie ma posłuchu wśród podkomendnych (!), dla doświadczonych ostatnio przez los podwładnych ważniejszy jest nominalnie prawowity lord, którego poglądy ani aktualny stan psychiczny po dwóch latach więzienia nie jest znany, od tego nieco "gorszego", ale swojskiego i znanego od podszewki. Podczas gdy odcinek wcześniej inni lordowie nie maja żadnych oporów przed powiedzeniem "nie" innym nominalnie prawowitym lordom.
Ten trep nawet się nie zawahał, po prostu wpuścił swoich wrogów do domu. Jakby mu się mózg wyłączył.
Tym bardziej, ze chwile wczesniej ich Edmure prawie dyndał na linie. Grożono mu smiercia jeżeli nie poddadzą zamku. I jakoś nie bylo żadnej reakcji z ich strony na decyzje BF.
Ależ oczywiście!
Kiedy Edmure jest codziennie torturowany prawie wieszaniem - wtedy nikt nic nie mówi, nikomu nie szarpie gulem, niech się Freyowie bawią. Edmure jest jakimś randomem, Blackfish rządzi.
Kiedy Edmure każe wpuścić wraże wojska do zamku - wtedy jest ich panem i super lordem, a BF niech spada.
Lodżik?
W wojsku istnieją dwa rodzaje hierarchii, wynikająca ze stanowiska (przełożony) i stopnia (starszy). W warunkach wojennych po utracie przełożonego dowództwo przejmuje najstarszy stopniem (dobrym przykładem jet "Kompania braci"). I tak się stało po krwawych godach, ludzie Tullych utracili przełożonego, więc dowodzenie przejął Blackfish, ale do czasu gdy lord powrócił. W systemie feudalnym były dodatkowe zabezpieczenia lojalności wasali i za odmowę podporządkowania się rozkazom seniora karano felonią. Oznaczało to utratę honoru, lenna, a czasem i życia.
Dokadnie:D, jak da mnie to takiego rozwiązania wątku nie da się w ogóle obronić. Biedny Cogman. Namęczy się chłopaczyna, nawymyśla a potem wpada ta dwójka i wszystko jeb*ł pies.
"Jeśli faktycznie mieli zapasy na 2 lata"
Na dwa lata oblężenia, Jaime i Freyowie zamierzali wziąć zamek szturmem.
To wiem, ale szturm może się udać albo nie, jest nadzieja. Głód jest nieubłagany. BTW w kwestii samego szturmu ciekaw jestem jak zamierzali go przeprowadzić, bo Riverrun wygląda raczej na wyspę, niż zamek z niewielką fosą. Wieże oblężnicze miały jechać po dnie? O tratwach/statkach nikt nic nie wspominał.
Przedłużanie oblężenia jest groźne również dla stojących pod murami. Trzeba wykonać umocnienia obozu ze względu na możliwość nadejścia odsieczy. Mogą wystąpić takie same problemy z aprowizacją i jeszcze większe z wodą pitną, bo muszą ja czerpać z rzek, czy jezior i dezynteria murowana. A to dlatego, że w krótkim czasie wszędzie leżą odchody spływające z deszczem i skażające wodę, że nie wspomnę o płytko pogrzebanych trupach (tak wyglądał opuszczony po I oblężeniu Wiednia obóz turecki).
Co do szturmów, to musza być dobrze przygotowane, bo nic tak nie ruinuje morale jak porażka i setki ofiar rozkładających się na ziemi niczyjej mijanych podczas kolejnych szturmów. (zwłaszcza demoralizują jęki rannych i obserwowanie ich cierpień).
Głód nie jest jedynym problemem....
Dokładnie. Do tego dochodzi stara zasada, że przy szturmach na zamek atakujący ponoszą co najmniej trzy razy większe straty niż broniący. Co najmniej jest tu kluczowe, bo biorąc pod uwagę umocnienia zamku i wiedzę Blacka to straty mogłyby bez problemu wzrosnąć do 1:5, albo nawet 1:10. Wspomniane choroby dołożyły by swoje i wielka armia Lannisterów zostałaby zdziesiątkowana, a Danuta zbliża się do Westeros, w końcu musieliby wycofać się i bronić KP. Riverun miał ogromne szanse na wygraną.
Do ery artylerii przy oblężeniach potrzebna była przewaga liczebna 7:1. Teoretyk fortyfikacji Vauban poza budowaniem twierdz zajmował się też ich zdobywaniem i wcale nie trwało to przez lata, i nie zawsze wymagało to krwawych szturmów, bo działa wykonywały robotę. Jednak Freyowie i Lannisterowie nie mają dział, a podmokły teren uniemożliwia wykonanie podkopu dla zawalenia murów. Pozostaje metoda mongolska, wrzucanie trebuszami rozkladających się trupów dla wywołania epidemii.
Dobre, o przerzucaniu trupów zupełnie zapomniałem. Stara dobra metoda ze starej dobrej gry Twierdza Krzyżowiec :) Chociaż nie sądzę, żeby trupy były, aż takim wielkim problemem dla broniących. Przerzucić je przez mur i problem z głowy, bo zakładam, że jak każda porządna twierdza mają podziemne składy wody pitnej, czego nie można powiedzieć o atakujących.
Polemizowałbym czy da się taki ładunek przerzucić z powrotem. Raczej skóra pęka i wszystko zalewa te 67% wody z nieboszczyka wraz z bogatą florą bakteryjną. Jednych ochlapie, inni będą dotykać czy wdychać aerozol.
Trzeba by było sprawdzić to w praktyce. Świeżak by się tak szybko nie rozsypał, ale kilkudniowy rzeczywiście mógłby narobić nieco problemów. Chociaż wciąż uważam, że dało by się to przeżyć. W końcu Riverun jest zamkiem nie miastem, a moim zdaniem w mieście znacznie szybciej doszłoby do epidemii.
U mnie latem też są muchy i nie narzekam. Packa w dłoń i po paru minutach mam spokój.
PS
Jak ja bym chciał zobaczyć obóz podczas oblężenia, w którym żołnierze się nudzą, grają w karty, walczą na pięści, itp. a Jaimie planuje jak podejść Blackfisha. Coś w stylu obozu z Wiedźmina 2, a zamiast tego wątek skończył się szybciej niż zaczął. Po co właściwie rozkładali namioty?
Z muchami to tak, jak w opowieści z wczasów, gdzie w stołówce miastowi skarżą się na ich dokuczanie przy obiedzie. Na to kelnerka "przy kolacji ich nie będzie, bo resztę dnia siedzą na gnoju".
O zagrożeniu przez muchy przekonali się Niemcy z Africa Corps. Mieli zwyczaj paskudzić byle gdzie, podczas gdy Brytyjczycy wydali obrazkową instrukcję budowy i użytkowania polowych latryn. Skutek był taki, że u nich dezynteri nie było, pomimo braku wody do mycia rąk.
O Africa Corps nie wiedziałem i muszę przyznać, że ten fakt jest bardzo ciekawy. Od siebie dodam, że dezynteria była wszechobecna w wojsku radzieckim podczas II WŚ i w żadnym wypadku nie przeszkadzała żołnierzom w walce (czytaj: niechby tylko spróbowali odmówić walki, to oddział NKWD odpowiednio by się nimi zajął tj. natychmiast rozstrzelał za zdradę). Tylko odniesienie ran podczas walki pozwalało na kilkudniowy pobyt w szpitalu polowym (nie zawsze, zazwyczaj nie było miejsc, a kolejka była na tyle długa, że ludzie po trzech dniach stania w niej, umierali na skutek wykrwawienia/zakażenia/głodu, ponieważ rannym w kolejce nie przysługiwały racje żywnościowe, a zapasów nie robili w myśl zasady "a nóż, umrę i czegoś nie spróbuję" dochodziło na froncie do sytuacji, że głodni Niemcy podczas przeszukiwania martwych Rosjan znajdywali tylko czerstwy chleb, którego nikt nie chciał tykać, podobno zapychał dobrze żołądek, ale robił w nim straszne rewolucje, więc po co dokładać jeszcze do i tak paskudnej dezynterii?) i wyleczenie się z choroby, a szczęściarze, którzy dostali się do prawdziwych szpitali na kilka miesięcy mogli w pełni się wyleczyć, żeby na froncie z powrotem jej dostać. Według relacji żołnierzy wszyscy byli tak przyzwyczajeni do tej choroby, że więcej ludzi ginęło z przeziębienia.
PS
Najlepsza była taktyka rosyjskich ataków. Żołnierze, zwłaszcza zimą, żeby łatwiej było przejść przez zaspy, szli gęsiego na karabin maszynowy wroga i zajmowali pozycję dopiero gdy Niemcom skończyła się amunicja. Dochodziło do tego, że oddział, który liczył 5 tys. przed bitwą, po bitwie razem z uzupełnieniami miał 12,5 tys. strat.
Twoje źródło informacji o Armii Czerwonej jest dość jednostronne. Łatwo dotrzeć do wyliczeń efektów "pracy" oddziałów zaporowych NKWD, czy Smierszy. Wynika z nich, że zatrzymani przez nich żołnierze w większości wracali na front po zmyciu głowy (i oczywiście odpowiednim wpisie do akt), a nie do gułagu, czy piachu. W początkowym okresie wojny w Armii Czerwonej było mnóstwo pododdziałów karnych, po przejęciu inicjatywy strategicznej ich ilość radykalnie zmalała (u Niemców na odwrót). Przegrywająca armia niemiecka sięgała po środki radykalne - pisze o tym Grass w "Przy obieraniu cebuli", czy Luck w "Byłem dowódcą pancernym".
Do ogromnych start z reguły przyczyniały się decyzje polityczne jak w przypadku Stalingradu (zakaz Hitlera wycofania dla Paulusa), czy kotła kijowskiego w 1941, największego w historii okrążenia (Stalin chciał wbrew wojskowym pokazać światu, że nie odda miasta bo tak powiedział). Ale też wpływała na nie sztuka wojenna. U Rosjan na skutek sztywnych reguł (2 pododdziały atakują, trzeci w odwodzie) z dywizji piechoty walczyło 25% stanu. W takiej sytuacji rozkaz ataku w praktyce był wyrokiem śmierci. Jednak z drugiej strony w Stalingradzie Niemcy marli na tyfus, a Ruscy nie. "Słuszni" historycy twierdzą, że z powodu przywyknięcia do skandalicznych warunków higieny. Prawda jest taka, że w Armii Czerwonej prowadzono masowe szczepienia, Ale po co demitologizować "kacapów", przecież obowiązuje obraz propagandy z czasów wojny 1920.
Hej, jak to - Edmur był prawowitym lordem Riverrun? Przecież został wywłaszczony za popieranie Robba. Prawowitym lordem był Walder Frey, a jeśli wojacy z Dorzecza tego nie uznawali, to po ch%% szli za Blackfiszem i odbijali zamek?
Heh, myślę że ludzie z Riverrun nie przyjęli z radością decyzji króla, z którym walczyli i który postanowił ich oddać pod władzę Freya... Oni od zawsze służyli Tullym i byli (w większości) im wierni.
a kilka godzin wczesniej nie byl prawowitym lordem jak chcieli go zaszlachtowac i Blackfish powiedzial , ze moga sobie robic co chca i zadnego sprzeciwu nie bylo
Jeśli dobrze pamiętam (ale mogę się mylić, od razu zastrzegam), to od udania się Edmure'a z małżonką do łożnicy, do sprowadzenia go przed oblicze Waldera nie mija sumie dużo czasu :) Więc skąd on jest tak pewny, że to jest jego dziecko, skoro sprowadzono go jeszcze w ubraniu, a chyba nie pacykowaliby się z nim czekając, aż oblecze goliznę?
Czy w ogóle było wiadome, ze ta dziewczyna MA dziecko?
Edmure zachował się jak leszcz. Dał się zaszantażować jakimś hipotetycznym dzieckiem, którego nie widział na oczy, które nie wiadomo czy w ogóle jest i czy jest jego. Poza tym nic nie ugrał! Stracił zamek i trafił z powrotem do niewoli Freyów! Co za bezsens... Z Blackfisha też zrobili leszcza, którego podkomendni, walczący z nim ramię w ramię, zwyciężający pod jego dowództwem, opuszczają na rozkaz skompromitowanego lorda, który przychodzi i pierwsze co robi to poddaje ich wrogowi. Gópota że hej. Mi to zaorało cały odcinek, doczekałem do końca z przyzwyczajenia... :-/
Dla mnie to była najciekawsza rozmowa w odcinku. Tzn. pokazała o czym w skrócie jest ten serial - pokazuje jak większość ludzi to małe, egoistyczne skur wysynki.
Bo ten Jaimie rzeczywiście (jak mu wmawiał ten jeniec) wydawał się takim "dobrym", szlachetnym, prawym, sprawiedliwym na tle tych wszystkich syfiarzy, którzy są w tym serialu ;) I pewnie też tak o sobie myślał.
Ale w końcu się 'złamał' i powiedział prawdę o sobie (i o ludziach), że ma w dupie wszystkich. Znaczący dla niego są tylko ci, którzy są mu bliscy. Cała reszta (dorośli, dzieci) to dla niego tylko mięso, które bez mrugnięcia może zabić czy poświęcić dla osiągnięcia swojego dobra.
A na końcu to pożegnanie tej kobiety rycerza na łódce to taki...gest zblazowania, tak chciał poczuć się lepiej, że jednak on jest lepszy. On ma kodeks rycerski, honorowy itp.
A tak naprawdę jakby trzeba było...to też by poświęcił honor............dla dupy. Jak prymitywna małpa, której całe życie skupia się na szukaniu pożywienia i dymaniu i dlatego jest gotów zrobić wszystko.
Taka jest większość ludzi.
I tak jak pejsbuk i Ytuba obnażyła jacy ludzie są narcystyczni, egoistyczni, płytcy, prości, samolubni....tak ten serial pokazuje jakimi ludzie są skur wysynkami.
I w sumie jak się uda, to przewijam na sceny fantastyczne (z tęsknoty za filmami i klimatem typu Lord of the rings), bo oglądanie kolejnych scen potwierdzający, że ludzie to ...kwy - już mnie dołuje
akcja w Meereen nie powiem udało im się zaskoczyć, chociaż w pierwszej chwili jak zobaczyłam statki myślę sobie Yara?! już?! chociaż aż tak dziwne się to nie wydało, bo w tym sezonie wszyscy bardzo szybko się transportują... a potem hm.. nie ten herb. Ciekawe rozwiązanie, come back Khaleesi right on time :D
dobrze było zobaczyć Sandora w akcji, rzeź bez bawienia się w rycerskie konwenanse i wiem, że ciągle o tym pisze ale kurde chyba nie będzie Cleganebowl... no cóż podejrzewam, że Sandor zostanie z bractwem żeby w końcu zrobić coś użytecznego dla siebie samego jak i innych, widać że chłop chce zmiany i może u boku bractwa będzie mu dana.
Arya to chyba dostała zastrzyk adrenaliny i po mleku makowym dała radę tyle uciekać, walczyć i dotrzeć do świątyni.. co te opium robi z ludźmi :) fajny koniec oby Aryi było dane w końcu wrócić do siebie i może teraz będzie bardziej czujna. Szkoda tylko Lady Crane, przyzwoita babka.
rozwiązanie akcji w Riverrun to dla mnie porażka, mogło być ciekawie a skończyło trochę żałośnie...
akcja z górą zgadzam się świetna, chociaż liczyłam, że załatwi więcej Wróbelków i wygląda na to, że Dziki Ogień jak piszesz pójdzie w ruch :D
Ale z tymi Greyjoy'ami to już kwestia czasu :D
Sandor się przyłączy - Bericowi wstawili tekst o 'nigdy nie jest za późno', o czym gadał też braciszek Ray, więc tym bardziej kupiły go słowa lorda błyskawicy :p
W wątku Aryi żałuję jednak tego, że nie została asasynem. A jeśli już miał się zakończyć wątek w ten sposób, to chociaż mogła nauczyć się zmiany twarzy (bo rozumiem, że tego nie zrobiła). Trochę szkoda..
Akcja w Riverrun skończyła się niejako książkowo, oprócz kwestii Blackfisha i paru innych, skróconych rzeczy :P
Kto wie, może już w finale? :D
Dobrze że "bez spoilerów książkowcy" napisałeś dopiero po spoilerze z książki że Blackfish ucieka z RR. Czepiam się wiem. Ale planuję przeczytać książkę.
"ale mogę teraz śmiało napisać: a nie mówiłem, że nie będzie LS? :P"
Ale mówiłeś też, że będzie Cleganebowl!! A tu taki klops:P Jestem zawiedziona:(
Każdemu się zdarza :D A tak poważniej: chyba bardziej chciałem, aby było Cleganebowl aniżeli to, że się wydarzy. Cóż, nie możemy mieć wszystkiego :P
Jeden z najsłabszych odcinków całego serialu. Widać tu nieudolność scenarzystów, którzy bez GRRM są jak Waif w ciemności. Odwołanie walki Cersei pokazuje, jak beznadziejnie głupio prowadzona jest postać "króla" Tommena (i po kiego w ogóle wprowadzano Górę, po to, by przez 8 odcinków sezonu pozbawił głowy dwoje ludzi, a resztę czasu stał w tle?). Wątku Tyriona bardziej zepsuć się nie dało, 5 minut czasu ekranowego na żarty z eunuchem i tłumaczką, popijając wino?! Walka Sandora trwała 10 sekund, wciąż bije na głowę cały wątek Tyriona w tym sezonie. "Rozbicie" Tullych i śmierć (oczywiście pozaekranowa) Blackfisha to żałość. Ale... jedna pozytywna rzecz została powiedziana - ptaszki Qyburna i "old rumour", czyżby dziki ogień, podłożony pod septem za czasów Szalonego Króla? Ta stara substancja, pod wpływem lat stająca się dziksza i bardziej nieprzewidywalna, tak często wspominana w Starciu Królów i Nawałnicy mieczy, jak i również w wizjach Brana? Będzie ciekawie.
Dwa odcinki przed nami, największa bitwa w historii Gry o tron i zakończenie, niedosyt jednak pozostanie. Ostatecznie, serial w niewielkim stopniu przeskoczył książkę, większość wątków powoli się wyrównuje z Tańcem ze smokami, a Martin szykuje dla nas 1500-stronnicowe Wichry zimy. Będzie się działo.
"Dwa odcinki przed nami, największa bitwa w historii Gry o tron [...]"
Pod względem zaangażowanych sił, to raczej bitwa nad Czarnym Nurtem i poświęcono jej też cały odcinek. A w tej serii w 9 odcinku mają być ponoć dwa wątki - Winterfell i Mereen. Oby nie było rozczarowania...
Zapewne będzie do bólu przewidywalna, zapewne zginie Rickon, kilka fajnych postaci po stronie dzikich i Jona, zapewne Jon będzie przegrywał aż do cudownej odsieczy Littlefingera. Widowiskowości nie będzie można odmówić, za to na pewno nie będzie bardzo zaskakująca lub logiczna. Jedno jest pewne - po dziś nie czekam z niecierpliwością.
100% zginie Tormund. Takie postacie zawszę giną w dużych bitwach. Ewentualnie nie Tormund a Wun Wun. Znając Dedeków zginą obaj i do tego jeszcze Duch bo #fuc.kdirewolfs #teamdragons
Według przecieku chyba ma zginąć a reszta bitwy będzie tak wyglądać jak napisał Leborn
Już chyba wiem kto zabije Tormunda. To na pewno będą znikające psy! Pojawią się w ostatnim momencie żeby uratować Ramsaya i jego 20 dobrych ludzi.
Jeszcze Davos bo już nie ma przyszłości :)
Chyba, że jego wątek będzie polegać na zemście na Melisandre bo przy stosie znajdzie jelonka którego wyrzeźbił małej Shireen i doda dwa do dwóch.
Natomiast obstawiam, że zginie.
Bardzo żałosny i beznadziejny odcinek. Najgorszy w nim jest całkowity brak logiki. Wypunktujmy:
- Nikt nie słucha Blackfisha
- Wszyscy słuchają Edmura, który tęskni za rodziną, którą widział tylko raz :D -- Złota Cebula dla scenarzysty, który to wymyślił
- Arya z 2 ranami kłutymi w brzuchu skacze jak na dopalaczach
- Tyrion i jego żałosne żarciki
- Bezsensowna akcja Góry z fanatykami
- Dany na smoku wlatuje do piramidy -- boże, to tak bardzo pasuje do tego całego wątku tej głupiej blondyny, największe negatywne WTF w całym sezonie
- The Hound jakoś mnie nie przekonał zabijając tych gości siekierą, jakoś to strasznie sztucznie wyglądało, tak jakby sami chcieli pójść pod topór Hounda
Było tego więcej, ale nie pamiętam.
Czekałem na ten sezon tyle, a tu wygląda, że sezon 5 jest znacznie lepszy niż 6. GoT 1 -4 to w ogóle inny serial w porównaniu do GoT 5-6.
Oczywiście teraz amerykańce dostaną bitwę, bo przecież nie liczy się logika i sens, liczy się akcja!
Ciekawa sprawa w ogóle z tymi amerykańcami, porównując strony polskie ze stronami zagranicznymi (zapewne z USA), opinie na polskich stronach są bardzo negatywne, natomiast na amerykańskich wielu osobom się podobał ten odcinek. Coś to mówi ...
Myślałem, że w 6 sezonie rozprawią się z tymi fanatykami, a tu będą ciągnąć ten dość nużący i denerwujący wątek być może do 7 sezonu. Jedno trzeba im przyznać, trailery robią bardzo dobre, prawie się nabrałem, że ten odcinek i ten sezon jako całość będą bardzo dobre.
Narzekasz na wszystko co się tylko da ;) Widocznie nie jest to serial dla ciebie. Nikt nie słucha Blackfisha bo ludzie są oddani swojemu lordowi. W dzisiejszych czasach honor i oddanie może nie gra roli, ale były czasy gdy dla niektórych honor był ważniejszy od tego co sami myśleli(było widać, że facet się zawahał gdy usłyszał rozkazy).
Raniona Arya, która sobie biega jest dziwna, ale fakt że ogar żyje czy wskrzeszenie Snowa to w sumie spoko? W tym serialu takie rzeczy są normalne i po tylu sezonach można przywyknąć^^
Na reszta szkoda czasu żeby odpowiadać..
Jakoś dziwnym trafem sezony 1-4 to dla mnie mistrzostwo. Przypadek? A może spisek żydokomuny :) ?
Wiele osób ma podobne zarzuty, nie wiem, co cię dziwi.
W tym konkretnym temacie to wszyscy narzekają.. ja oglądałam chyba inny odcinek i inny serial, bo mam zupełnie odmienne zdanie od reszty, dlatego nie wypowiadam się tu, bo po co mają mnie hejtować ;P
Zawsze po seansie jestem zadowolony a potem wchodzę na forum i zdaję sobie sprawę że odcinek faktycznie był trochę głupi. Ale mi się podobało i tak. Nawet najgorszy odcinek GoT jest lepszy niż najlepsze odcinki innych seriali.
Ci ludzie z Riverrun to jakieś wybitne jednostki. Większość królestwa olała starszeństwo, uznała też że Joeffrey jest bękartem i poszła do obozu Renly'ego, który nie miał żadnych praw do tronu, mimo iż alternatywą nie był szantażowany głupek.
Tutaj z kolei ludzie, którzy stanęli do walki po Krwawych Godach, mimo iż mogli już wtedy odpuścić, poszli za Blackfishem, zdobyli Riverrun (no chyba nie z nadzieją, że świat się od nich odczepi i da im spokój), nagle sobie przypomnieli o tym kto jest nominalnym lordem i pal to sześć, że lord który wydaje im rozkazy, chwilę wcześniej był na ich oczach szantażowany śmiercią i wtedy nikt nie ruszył palcem, żeby złamać rozkaz Blackfisha i ratować Edmura. Ci Freyowie to faktycznie idioci, trzeba było wtedy kazać Edmurowi, z nożem przy gardle krzyknąć, żeby wydał zamek. Do tego powiedz mi co takiego zrobiła Roslin, że przekonała Edmura w ciągu jednej nocy, że nie brała udziału w spisku i do tego zaufał Freyom na słowo, że jej dziecko jest faktycznie jego i wygląda na to, że żywi do niego pełne ojcowskie uczucia.
Wiadomo było, że Riverrun upadnie (scena radujących się Freyów i Lannisterów), ale takie rozwiązanie jest naprawdę żenujące. Do tego jeszcze po co całe wprowadzenie postaci Blackfisha, jego rozmowa z Jaimiem, a na końcu nawet nie raczono pokazać jego śmierci.
'Jeśli nie widzisz, że komuś odcięto głowę, a jego gęba nie jest pełna much to nie twierdź, że ten ktoś nie żyje''. Wyjątek- Stannis ;p chociaż, kto wie ;p