SPOJLER: co niektórzy pewnie już widzieli odcinek, jak wrażenia?
wojna pokazana perfekcyjnie wg mnie :D
Poczytaj o podboju Aegona, Dany już dawno powinna z pomocą smoków zmiażdżyć wrogów i zasiąść na tronie.
Ale Aegon nie podbił Czerwonej twierdzy, bo jeszcze nie istniała. Dany tylko tam ma wrogów.
Smoki z założenia są potężne. Ale patrząc na ich siłę w GoT trzeba zadać proste pytanie: jakim cudem wymarły? Ludzie z tym gatunkiem nigdy nie mieliby żadnych szans.
Przecież było wyjaśnione w serialu dlaczego wymarły. Smoki karleją w niewoli, a jak Targaryenowie zaczęli trzymać je w zagrodach, to ostatnie osobniki były wielkości kotów.
Więc tak: Odcinek mega. Może dlatego że z wielkim wyczekiwaniem chciałem w końcu zobaczyć jakąś porządną bitwę...
Faktem jest że ze strategicznego punktu widzenia byłą to raczej potyczka kilku tysięcy jeźdźców z osłabionym "pospolitym ruszeniem" Lanisterów. Mimo to miło jest wreszcie zobaczyć smoka w akcji. Fajnie jest zobaczyć wymachującą mieczem Ayrę w końcu przez cały serial uczyła się fechtunku od różnorakich nauczycieli.
Danka nareszcie wróciła do schematu "mam smoka i nie zawaham się go użyć"
Jednakże pojawiło się kilka nieścisłości.
- Kwestia złota - Tarly w 37 minucie mówi że złoto już jest w Przystani... tak jak część bardziej doświadczonych i silniejszych wojsk (Być może były to rezerwy, które w 7 sezonie jeszcze nie działały). Sądzę, że niekoniecznie złoto dotarło do Cersei. Wcale mnie by nie zdziwiło gdyby Tarly pomylił się/uznał że jak konwój przekroczył czarny nurt to dotarł on do Stolicy. Być może po drodze "ktoś" go przejął np ptaszki Varysa czy potwornie mobilny Dotrakowie. Sam wóz nie mógłby być szybszy od normalnie galopującego konia z jednym jeźdźcem!
- Nagle "teleportujący się" dotrakowie - otóż z tego co pamiętam dotrakowie stacjonowali nie tylko w smoczej skale, ale również w Dorn. Te oddziały mogłyby bez problemów dotrzeć do highgarden. Bitwa odbyła się w okolicach rzeki Bluebym lub koło drogi Roseroad (https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/98/d2/bb/98d2bb0900717169f8db7ba d77704f7f.jpg). Dotrakowie ze Stromlands i Dorne mogliby bez problemu konno pokonać taki kawałek.
- Palenie konwoju - Niektórzy wyliczają, że Danka bezmyślnie podpaliła żywność, którą potrzebuje jej armia. Wydaje mi się, że w konwoju były nie tylko zapasy żywności, ale również odzieży, broni oraz metali wszystko z highgarden co miało jakieś znaczenia dla wojska... Sama żywność była jeszcze zbierana z pól, dlatego raczej nie ma mowy o tym że armia Danki nie będzie miała co jeść (aczkolwiek nie wiem jaki przedział czasowy minął pomiędzy pierwszymi minutami a 37.)
- Kwestia złotej kompanii - ponoć są to najlepsi najemnicy w świecie Martina. Liczą sobie około 10 tys żołnierzy w tym 500 rycerzy na koniach + 500 giermków i 1000 łuczników różnego typu. Są legendarnie oddani swoim pracodawcom, ale.... w książkach Martina po raz pierwszy zdradzili swojego mocodawcę miasto Myr(Po raz pierwszy od od iluś set lat) , które ich wynajęło do wojny z Lys i Tyrosh. Plotki głosiły, że wynajął ich Stanis Baratheon. Ostatecznie okazało się, że CHCIELI połączyć się z Danką, ale ostatecznie wzięli stronę Aegona (Którego nie ma w serialu). Reasumując może być tak, że Cersei zapłaci najemnikom a i oni tak dołączą do Danki. Być może drudzy synowie będą w tym maczać palce.
Mi nadal szkoda, że nie ma Aegona i Jona Cuninghama - zwłaszcza, że ten ostatni to przyjaciel Rhaegara i trochę walczył w rebelii Roberta.
Na Jona Conningtona jest chyba szansa, ale w trochę innej roli. W ostatnim odcinku Cersei wspomina o zamiarze wynajęcia Złotej Kompanii. Młody Gryf to raczej wątpię, żeby się pojawił. Zburzyłoby to koncepcję Danny+Jon Snow.
Też sobie tak wyobrażam. Jako dowódca ZK będzie miał dylemat, pozostać wierny opłaconej umowie, czy rodowym przysięgom.
Wystarczy, że dowie się że Jon jest synem Rhaegara i raczej nie będzie wahania i poprze imiennika.;)
Ale czy to będzie w serialu?? Są przecieki??
W książce - atak rozpoczęto i nie mogę się doczekać co będzie z nim w Wichrach Zimy.
Są przecieki na jednym z blogów i jak do tej pory pokrywają się ze scenariuszem niemal w 100 %. Nie ma tam jednak mowy o Conningtonie. Co nie wyklucza, że postać pojawi się w tej serii, ale jakąś rolę odegra dopiero w następnej. Na razie to tylko wyobraźnia.
Palenie konwojów mogło mieć taki sens, że Danka nie była pewna czy uda jej się przejąć czy też nie. A nawet jeśli to asekurowanie konwoju bardzo by zwolniło powrót który mógłby być przerwany tak jak to przerwała Danka. Lepiej było pozbyc się żywności i ryzykować, ze jednak wróg ją dostanie. No i Highgarden był głównym dostawcą zywności do stolicy, a teraz już nie istenieje w sumie, więc Cersei może mieć problem :P A czy Danka ma problem? Zapewne mniejszy, niż inni. Dorathanie znani są z tego że podróżują przez wiele dni kiedy to mało piją i jedzą. I to w upale. Ew jedzą konie. Nieskalani zapewne też nie jedzą tak dużo. Wszyscy są bardzo smukli i wątpię czy ich Panowie dużo wydawali na ich wyżywienie ;p
Imo obie armie maja o wiele mniejsze zapotrzebowanie na zywność niż typowe armie z Westeros.
co tam złota kompania danka nie miała przypadkiem 100 tys dotrhakow powinni przebiec sie po laniesterach w 2 minuty i odrazu jechać po Cersei....
Niby tak... ale 100 tys dotrhaków nie rozwali murów miast i twierdz. Będą dobrzy w polu, podczas grabieży i walce partyzanckiej.
A w międzyczasie całe Westeros znienawidzi Danki że wpuściła barbarzyńców.
Ja na jej miejscu posłużył bym się nimi niczym mięsem armatnim.
Rzeczywiście mamy wreszcie trochę rozmachu i wojnę z różnych perspektyw od frontalnego ataku i dużych scen batalistycznych, po przeciskanie Bronna pomiędzy płonącymi żołnierzami Lannisterów i dobijającymi ich Dothrakami, po grozę całej sytuacji, pobojowiska z setkami płonących żołnierzy i zrozpaczonego Jaimiego co widzi Tyrion. Te trzy różne perspektywy na pewno na wielki plus.
Obejrzałam w lepszej jakości i mogę powiedzieć, że zaczyna się dziać dużo. Odcinek super- zwłaszcza ostatnie kilkanaście minut!
Nie sprawdziły się moje przypuszczenia że złoto nie dojedzie do KL- jednak dojechało całe. Cersei dogaduje się z Żelaznym Bankiem, kombinuje jakby wyjść z impasu. Chce pozyskać dla siebie Złotą Kompanię. Ciekawe co z tego wyjdzie w przyszłości.
-Winterfell - wreszcie więcej Starków się spotkało. Spotkanie Aryi i Sansy , milo było bez fajerwerków. Bran który na pewno wie o wszystkich zabójstwach jednej z sióstr. Daje jej sztylet bo na pewno się jej jeszcze przyda :D. Żal mi było Meery ale ona ma rację, że Bran już dawno umarł. W tamtej jaskini.
- Jon i Dany. Tak się zastanawiam czy koniec końców nie pokłonił się jej w tej jaskini, ale to będzie trzymane w tajemnicy do jakiegoś tam momentu. Fajnie wiele tego smoczego szkła. Cieszy mnie to. Plus Jon znalazł rysunki zrobione przez Dzieci Lasu. Danka ma coraz więcej powodów aby wierzyć w historie Jona. Tyrion ma wieści że Casterly Rock zdobyte no niby fajnie, ale jednak nie. Danka ogarnia że traci swoje siły i w końcu błyskotliwie stwierdza "dość sprytnych planów" (BRAWO!) i postanawia użyć smoków. Pyta się jeszcze Jona o poradę (huhu... widać coś jego slowo dla niej znaczy). Tyrion dostaje opiernicz. Jon mówi Daovosowi że Dany ma dobre serce. Rozmawiają z Missandei. Co ten Davos tak ją zaczepia? Zakochał się czy robi to z nudów? Dowiadują, się, że Dany to nie byle kto skoro ludzie w nią wierzą i nie dbają nawet o to, że jest córką jakiegoś tam króla.
-Powrót Theona. Naprawdę żal mi się go zrobiło kiedy pytał się czy jest królowa bo by chciał aby mu pomogła odbić siostrę :( :(
- Bitwa!!! To stanie i gapienie się na Dothraków i tekst , że sobie poradzimy a tu nagle : Rooooooaaar!!! Skisłam jak zobaczyłam ich reakcję na Drogona. To można powiedzieć, że faktycznie było wejście smoka ..hehehe.... Bitwa super- Bronn biegający wśród bitewnego chaosu- super! Podobna sytuacja do tej w jakiej się znalazł Jon w Bitwie Bękartów. Drogon wyglądał wspaniale i dobrze walczył. Nie rozumiem dlaczego Danka spaliła wozy z żywnością. Dlaczego Danka nie miała zbroi? Jedna zbłąkana strzała i byłoby po bitwie. Dlaczego nie miała siodła? Jak się utrzymała skoro po dostaniu ze skorpiona Drogon chyba przekręcił się w powietrzu? To były takie nielogiczności które mnie raziły. Dobrze, że Drogon przytomnie spalił skorpiona :D Ale tak się zastanawiam czy te smoki potrafią pikować?
Scena na koniec jak Jaimie szarżuje na Dankę bardzo ładna. Taki archetypowy książę na białym koniu z włócznią pędzący na smoka aby obronić damę (no tu troszkę inaczej było).
Dla mnie nielogiczne było użycie JEDNEGO smoka. Przecież 3 smoki wszystko by spaliły w 5 min i jeszcze przed kolacja mogła by męczyć Jona, żeby jej się pokłonił :D A 3 smoki Danka umie kontrolować, co było pokazane jak paliły floty w poprzednim sezonie. Nie musi każdego dosiadać z osobna.
Czy ja wiem... lepiej mieć w rezerwie 1-2 smoki gdyby jednak coś się stało...
Poza tym to generalnie nie była bitwa taka jak np bitwa bękartów, lecz potyczka z "pospolitym ruszeniem" Lanisterów osłaniających konwój z zaopatrzeniem. Myślę, że nie było potrzeby wysyłać aż 3 smoków (Jeden aż nadto sobie poradził)
Nie mówiąc o tym, że ten archetypowy rycerz ma na koncie zrzucenie małego chłopca z wieży. I parę innych wybryków średnio pasujących do rycerza na białym koniu.
Jamie nie zrzucił Brana z wieży bo był okrutnikiem. Chronił królową i jej sekret tj. Joffreya.
No tak:). Ale Joffreya też poczęli poza Królewską Przystanią:) - czyli seks poza domem ich podniecał, chyba - przynajmniej tak wynika z książek:). Z książek wynika także - że Jamie nigdy nie miał innej kochanki. Cersei była jedna i jedyna:).
Z serialu też to wynika, ale co to ma do rzeczy? Podobnie jak to, co ich podnieca. To było nieodpwiedzialne z ich strony, gdyby się powstrzymali, nie byłoby wojny.
Chodzi mi o archetyp rycerza i jego damy;). Rycerz zrobiłby dosłownie wszystko, by bronić jej honoru. Ale oczywiście krzywda Brana - także kłóci się z honorem rycerza. Tam, gdzie jest Jamie jest konflikt tragiczny i dlatego tak go lubię. Co Ty byś zrobiła na jego miejscu??
Cersei chciała, żeby Jaime poszedł z królem na polowanie, bo ktoś mógłby coś podejrzewać, więc pewnie to, ale nie utożsamiam się z tą postacią na tyle, żeby stawiać się w jego sytuacji :P
Jamie jest strasznie niekonsekwentnie przedstawiany w serialu - najpierw jako królobójca, koleś, który bez zastanowienia spycha dziecko ze skały, cwaniak, egoista, taka złośliwa szuja - przypomnijcie sobie sceny, kiedy jest więziony przez lady Stark i potem odprowadzany przez Brienne. Potem jakoś samoistnie zmienia mu się charakter, nagle jest tym mega dobrym i wrażliwym, który ratuje biednego Tyrionka i podaje Olenie łagodną truciznę.. Zupełnie inny facet.. Wraz z odcięciem ręki zmienia się charakter czy jak??
Jaimie nigdy nie był egoistą. Od początku serialu kierowała nim miłość do Cersei i wszystko złego co uczynił, uczynił dla niej. Poza tym miał pewne poczucie moralności i stronił od krzywdzenia innych (przecież zamordował króla aby ocalić miasto). W tym kontekście postać się nie zmieniła. Zmienił się natomiast charakter Jaimiego- w pierwszym sezonie był "złośliwą szują", jak to stwierdziłeś, a raczej pewnym siebie pyszałkiem, któremu uderzyła woda sodowa do głowy przez bycie jednym z najlepszych wojowników w Westeros. Po obcięciu ręki stracił swój największy atut, więc nabrał skromności. Poza tym zwyczajnie dojrzał przez przykre doświadczenia.
Jaimie wcale nie stał się nagle "mega dobry i wrażliwy". Uwolnił Tyriona, bo go zwyczajnie kochał. Kochał go od pierwszego odcinka. Podał Olennie łagodną truciznę, bo nie jest okrutnikiem i nie lubuje się w zadawaniu cierpienia.
Zgadzam się - królobójstwo go po prostu zmieniło. Jaime to idealny przykład człowieka, który zmienia się pod wpływem otoczenia np. 'skoro nazywają mnie z pogardą królobójcą i nie chcą słuchać wyjaśnień to będę królobójcą za jakiego mnie uważają' (pamiętna scena z s1, kiedy Ned wchodzi do sali tronowej w KP i wygarnia Jaime'iemu królobójstwo wręcz z pogardą jest tego żywym dowodem, jak był postrzegany przez innych). Stąd też narodził się ten pyszałkowaty Jaime, jakiego widzowie/czytelnicy znają od początku serialu/sagi a co się zmienia wraz z monologiem Lannistera do Brienne w łaźni, kiedy wyjawia jak się sprawy mają z tym całym królobójstwem. Wtedy widz/czytelnik dowiaduje się, że Jaime to nie tylko ta powierzchowna osoba i że kiedyś był pełnym idealistów rycerzem (który stanął w obliczu nie lada wyboru: dochować przysięgi jak na gwardzistę króla przystało czy uratować tysiące niewinnych istnień - co powinien prawdziwy, honorowy rycerz zrobić? No właśnie). Obcięcie mu dłoni, która sprawiła też poniekąd, że został królobójcą i nadała mu tej nowej 'tożsamości', przywróciła mu te pewne wartości, które kiedyś szanował (+ pobyt u boku Brienne, tej nazbyt honorowej, tylko to wzmocnił :D).
Naprawdę uważasz, że charakter Jamiego zmienił się wraz z królbojstwem?? Ja myślę, że podstawowe cechy jego charakteru pozostały niezmiennie. Jest w nim coś tragicznego. Zabójstwo Aerysa, sprawa z Branem, to jak był obserwatorem rządów Aerysa a później Roberta - gdy widział identyczny niemal brutalny sposób traktowania przez nich żon. - to wszystko jest podobne. Ugina się wówczas między wyobrażeniem honoru, a rzeczywistością.
Lubię Jamiego, bo tam gdzie jest - nie ma łatwych wyborów, a raczej każdy jest zły.
Wydaje mi się natomiast - że w książce jest taki moment kiedy Jamie rzeczywiście zaczyna się zmieniać - kiedy czyta Białą Księgę i kiedy dociera do niego, że ma ponad 30 lat i od lat 15 niczego ważnego nie dokonał. I do tego dochodzi spotkanie z Brienne i poznanie prawdy o Cersei.
Jamie - od 3 tomu powieści to mój kandydat na Żelazny Tron;)
Wydaje mu się także, że na końcu sagi powinna odbyć się walka Jamiego z Branem właśnie. Od tego się wszystko zaczęło; ) i tak się powinno zakończyć; ).
Biję się w pierś - czytam co napisałem i z pewnością napisałem zbyt dosłownie o tej zmianie charakteru. Chodziło mi jedynie o to, że królobójstwo sprawiło, że Jaime dopasował się do swojej nowej roli: skoro 'wrony tak kraczą, to on będzie krakał razem z nimi'. Natomiast co do idealizmu Jaime'iego to sądzę, że może nie jego charakter co jego światopogląd przy tym trudnym wyborze sprawił, że zaczął postrzegać świat już nie przez różowe okulary. Kto wie, czy tamten Jaime, gwardzista króla, po uratowaniu tylu istnień nie sądził, że spotka go.. aprobata ze strony innych? Rozczarowanie chyba nie przyszło w momencie samego aktu co pewnie miało swoje konsekwencje później, już po reakcji innych (ale tutaj sobie gdybam).
Moim kandydatem na ŻT Jaime z pewnością nie jest :P
Nie rozumiem, dlaczego jamie nie próbował rzucić tą dzidą w Dankę z większej odległości, tylko czekał aż ona i smok go zauważą - miałby chyba większe szanse.
Tyrion przybity, bo Danka nie za bardzo chce go słuchać i nie uśmiecha mu się, to co się dzieje - no niestety, co by nie mówić, w jakimś sensie jest zdrajcą i sam jest sobie winien. A jego święta Danka niewiele tak naprawdę różni się od znienawidzonej Cersei.
Ona już nie robi niczego dla ludzi, tylko dla siebie, żeby zaspokoić swoje ego. Ma ten sam syndrom co Walter White i Cersei Lannister. Dany jako osoba lekceważona, sprzedana przez swojego brata dzikusom, stała się ważna, inni chcą jej słuchać i szanować i to ją jara (co widać na każdym kroku).
Teraz płacz i zgrzytanie zębów, a trzeba było słuchać Roberta i załatwić smoki, które były małe, a nie czekać jak durnie aż urosną, a teraz luz, bo są "wielkości kurczaków". Poza tym dlaczego budują te wielkie kusze na ostatnią chwilę, skoro już dużo wcześniej wiedzieli, że istnieje poważne zagrożenie. Kogo ta Cersei zatrudnia? Nie ma tam takiego Sama, co by był na bieżąco i już od dawna (skoro olali zagrożenie w zarodku) szukał sposobu na pokonanie smoków?? Tyle gadają i planują a coś takiego zwyczajnie olali??
To chyba kwestia wyszkolenia... rycerstwo raczej szkoliło się podczas bitew, pojedynków i turniejów. Wśród rycerstwa nie była popularna sztuka "rzutu" włócznią, lecz walka na kopie (I w ten sposób Jamie chciał zaatakować Dankę)
"no niestety, co by nie mówić, w jakimś sensie jest zdrajcą i sam jest sobie winien. " - nie przesadzajmy. Tyrion nie popłynął do Essos z własnej woli. Siostra i ojciec chcieli go zabić za rzekome otrucie Joffreya. Już i tak był zdrajcą bo niby zabił króla. Przypomniała mi się scena jak na procesie wykrzykiwał, że ma żal, że KL uratował przed Stannisem bo może nie było komu by go sądzić. Ironiczne jest to, że Cersei w nim zawsze widziała zdrajcę, bała się go choć tak naprawdę nie miała powodów. No to się doigrała i teraz ma.
Oczywiście, dlatego napisałam "w pewnym sensie"..
Mógł też się tylko ukrywać, a jednak wybrał pomoc wrogowi, nikt go do Danki siłą nie ciągnął..
Teraz minę ma nietęgą, jest trochę niekonsekwentny, rozbity. Zastanawiam się, jaka byłaby jego reakcja, gdyby naprawdę Jamie został spalony przez smoka.. czy nadal stałby po stronie Dany..
Jak to nikt go nie ciągnął? Z tego co kojarzę to najpierw go Varys ciągnął a potem Jorah porwał.
Twierdzisz więc, że nie miał wyjścia?? Może.. ale.. przecież on nie jest zamkniętym w lochu niewolnikiem. Sam Tyrion nie wydaje się być specjalnie niezadowolony ze swojej sytuacji.. Przez większość czasu dobrze się bawi, siedzi, gada i pije wino. Nie było żadnej sceny (do ostatniego odcinka), gdzie byłoby pokazane, że czuje się w tej sytuacji nieswojo, że jest rozdarty, że robi to bo nie ma wyjścia, że cos kombinuje na boku. Jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, co naprawdę się dzieje i jakie ma konsekwencje jego postępowanie. Tak ja przynajmniej to odbieram.
Nie ma się nad czym rozwodzić. Z całego odcinka na uwagę zasługuje tylko malownicza rzeź Lannisterów. Reszta to przeraźliwe nudziarstwo.
KP i Żelazny Bank - żal patrzeć jak Mycroft pląsa wokół Cersei i kadzi jej pochwały tylko dlatego, że OBIECANO mu spłatę długu. Bo przecież tego złota to na razie chłop na oczy nie widział. Jak je ujrzy w przyszłym tygodniu to chyba z radości udzieli Cersei pożyczki bezzwrotnej... Sądziłem, że braavoscy banksterzy są bardziej opanowani.
Winterfell - błożesz, jakie to było ujowe... Każda, dosłownie KAŻDA scena w tym wątku była tragiczna.
Toporne rozegranie sprawy ze sztyletem LF'a - już bardziej dosłownie nie można było zareklamować faktu, że wkrótce Paluch od swego sztyletu zginie w akcie dziejowej sprawiedliwości za starkowe krzywdy.
Kolejna porcja drętwych reunionów. Rodzeństwo się odnajduje po tym wszystkim co ich spotkało i nie mają sobie kompletnie nic do powiedzenia? Tzn. niby coś tam gadali, ale nic ważnego. Bran jak na takiego wizjonera prawi na razie same oczywistości w stylu "wróciłaś do domu". W rozmowie z Meerą też błysnął. Ja rozumiem, że on jest teraz "ponad", ale sorry - to jego wyobcowanie jest tak karykaturalne, że aż śmieszne.
Co tam jeszcze? Aha, Arya się popisała skillami nabytymi na praktykach w zakładzie pogrzebowym "Black & White". Cobyśmy przypadkiem nie zapomnieli jakim jest teraz badassem. Jej gra robi się równie karykaturalna jak Brana. A tak fajnie się ją oglądało w pierwszych sezonach...
Dragonstone. Jon i Dajnerys - Rulorze, jaki ten fanserwis jest chamsko wymuszony! Jak się ci tfurcy męczą i gimnastykują, żeby to jakoś sprzedać! Chemii między królewską parą jednak wciąż ni ma, więc już nawet poczciwego Davosa zaprzęgli do roli swatki - rzygam.
No i jedyne, co jakoś się prezentowało, to ostatnie kilkanaście minut. Nawet efektowna rozpierducha, choć i tak miałem wrażenie, że Drogon był przełączony w tryb oszczędzania paliwa, np. nie wiem czemu Dany nie mogła po prostu przelecieć się wzdłuż linii wojsk Lannisterów i puścić całej armii z dymem za jednym zamachem. Nie wiem też, czemu skupiła się bardziej na taborach. Cóż, może trzeba było zostawić trochę pracy Dothrakom, żeby się wreszcie do czegoś przydali. Albo tfurcy wciąż uważają, że jakby zrobiła ze smoków lepszy użytek, to za łatwo by jej szło. Dlatego też Drogon musiał dostać z bełta. Dodatkowy karny k***s dla tfurców za to, że przegapili świetną okazję, by pozbyć się Jaime'a, który coraz bardziej irytuje i nic już sobą do tego serialu nie wnosi. Mogli mu choć dać ładną, epicką śmierć w tej samotnej szarzy na smoka godnej św. Jerzego. Ale niestety - będzie nas dalej zanudzał swoją marnością. Szkoda.
Zgadzam się z Tobą - te reuniony Starków to takie trochę WTF..
Nie ma jakiejś takiej wielkiej, spontanicznej radości ze spotkania po latach, tylko reakcje, jakby przyjechała w odwiedziny nielubiana ciotka, z którą wypada się serdecznie przywitać, ale tak naprawdę nie ma się na to za bardzo ochoty...
Jakieś to takie dziwne i wymuszone.
Świetne porównanie :) To prawda - emocje powinny eksplodować, a tymczasem wszyscy jacyś spięci, nie wiedzą co powiedzieć. A przecież spotkanie Jona z Sansą w zeszłym sezonie wyszło fajnie, wzruszająco. Nawet później jak rozmawiali to też czuć było, że oboje się cieszą z tego spotkania. Czyli kurde da się. A tu? Szkoda słów...
Prawda,trochę dziwne ponowne spotkania Starków. Chociaż miło było patrzeć jak Arya z Sansą,które się nie lubiły zbytnio,przytulają się i to aż 2 razy
Zgadzam się, że ewentualny wątek miłości Jona i Dany jest kiepski - i dopóki Martin nie zaprzęgnie ich do łóżka - dopóty nie uwierzę, że rzeczywiście się spełni.
A sama rozmowa w jaskini - to trochę śmieszne. I jeszcze z klękaniem wyskoczyła znowu! Skoro mu uwierzyła po co był atak na Lanisterow - oprócz pokazania fajnego smoka;)?? Czy nie powinni pędem ruszać na Mur?? Cersei i tak zginie - skoro Inni przejdą mur.
Spotkanie Sansy i Aryi - straszne! Ja wiem, że za sobą nie przepadaly, ale ostatni raz widziały dawno temu. I czy czasem Sansa nie jest na liście Aryi?? Byłoby śmiesznie; )
Littlefinger doprowadza mnie do rozpaczy. W książce to wielki gracz. A w serialu snuje się po Winterfell?? I nawet w serialu - czy nie powinien wrócić do Doliny Arynow i zbierać zapasy? ??
"I jeszcze z klękaniem wyskoczyła znowu!"
Co w tym dziwnego? Stannis też chciał pomóc dzikim pod warunkiem, że Mance uklęknie. Jon w rozmowie z nim mówił dokładnie to samo, co Dany tutaj -- uratowanie swoich ludzi jest ważniejsze, niż duma.
Trafne spostrzeżenie. Szkoda, że Jon nie zacytował w tym momencie Mance i nie odparł Danucie "f*ck my pride" ;) Wiesz, ja go jednak rozumiem. W końcu z jego perspektywy patrząc czemu niby ma on być coś winny Dance? Albo w ogóle komukolwiek oprócz swoich ludzi, którzy wybrali go królem? On osobiście może jeszcze nie miałby z tym problemu, ale nie jest wcale powiedziane że Północ tak chętnie poszłaby za nim klękać przed Dany. Pewnie nie zrozumieliby o co chodzi, czemu mają oddawać dopiero co odzyskaną niezależność obcemu najeźdźcy. Równie dobrze mogliby się zbuntować, a tym samym zaserwować Północy nową wojnę, która pewnie by ich ostatecznie zniszczyła. Jon to wie, dlatego próbuje mediacji, próbuje stworzyć jakiś sojusz na równych prawach z korzyścią dla wszystkich, a nie oddawać swe królestwo na pierwsze skinienie obcego władcy z Południa.