Hej,
z uwagi na fakt, że same się już gubimy w czytaniu tego natłoku historyjek własnych, postanowiłyśmy naszą etiudę wraz z postem-matką, który nas zainspirował do działania umieścić w nowym temacie. Dobra kupa nie jest zła-jak to mówią więc wszystko razem trzymać odtąd będziemy. Miłego czytanka. TO wszystko dla Was!
Czekamy na opinie i wskazówki!
Pozdrówki!!!
M&A
Opowiadanie jest naprawdę niedopodrobienia, jedyne i niepowtarzalne. Proszę nie dajcie na siebie długo czekać. Niech wkrótce pojawi się następna część.
Nieee! Tragedia. Nie tak miało być! Ale to wasze opo, mnie sie strasznie podoba, dlatego dalej czytam. ^^ Przepraszać za mój nagły wybuch. xD
A i mam jedną uwagę: nie powinno sie używać "w każdym bądź razie". Jest to zlepek dwóch wyrażeń: "w każdym razie" oraz "bądź co bądź". Moja mama jest ostatnio bardzo przeczulona na punkcie języka ojczystego i mam to teraz po niej. :) Ale ten drobny błąd nie "psuje" waszej twórczości. Kocham wasze opowiadanie. :*
oliwek1994 (=^^=)
Kochane dziewczęta ta część była CUDOWNA już nie mogę doczekać się kolejnej części xD
Kiedy można się spodziewać xD?
wow. tylko tyle byłam w stanie wydusić jak to przeczytałam (tak jak Booth po nocy spędzonej z Brenn) ;-) Czekam na wiecej i mam nadzieję, że nie będę tyle czekac co na tę część!
Tak się zastanawiam.....
Wyszło nam od początku działalności tyle tekstu już, ze chyba powinnyśmy zmienić tytuł naszego dzieła na "Moda na Bones...bez Ridża":D
Jak myślicie???
Do długości "Mody..." trochę jeszcze brak, a i "Modzie..." brak stylu by się z Wami równać. Taki tytuł zaszufladkowywałby Was do niższej ligi niż na to zasługujecie;)
a jednak to zrobiły! napisały (hura!) kończąc w najmniej odpowiednim momencie (uh)!!!!! wiecie jak potęgować napięcie:)
Ołki- w takim razie nie będziemy niczego zmieniać,żeby w rankingach nie spaść, a teraz wracamy do Króliczków bo nas wena na głupawkę naszła....
he he he... hehe
;)
Dziewczyny, chyba wam kolejną libację zasponsoruję, jeśli takie odcinki się potem rodzą xD.
Rany, co ja bym dała, żeby to zobaczyć na ekranie....
Hmm...Tylko żeby teraz nie było, że my tak zawsze z tymi libacjami....To tylko tak czasami dla odreagowania sesji....A tak poza tym to bardzo grzeczne z nas dziewuszki..;D
Znam ten ból, też jestem studentką xD Jutro ostatni egzamin...
Ależ oczywiście, że grzeczne, niegrzeczne by czegoś takiego nie wymyśliły ;D;D;D
W takim razie ukłon w stronę wszystkich studentów z forum;)
Rokitka właśnie w tej chwili egz. pisać zaczyna- z czego dokładnie to nie wiem- z jakichś zwierzów na pewno;) Ja dopiero w poniedziałek płakać będę, bo jeszcze nic nie umiem i zamiast się uczyć odrabiam pańszczyznę w tutejszym PENTAGONIE(tylko nie pytajcie mnie o co chodzi....)
;-)
Jak to człowiekowi od razu lżej na duszy, jak wie, że inni też się męczą xDxDxD. Jedni zdają zwierza, inni znowu historię powszechną średniowiecza @_@ Grunt to kreatywność-jak mawia jeden z moich wykładowców "Dziecko, tobie wolno przyjść na egzamin nieprzygotowaną, tobie nie wolno tylko pozwolić mi się zorientować, że tak jest!".
Nie spytam, chociaż strrrrrrasznie mnie ciekawi ^^.
Historia tak? Hmm...Nigdy nie pałałam do niej zbytnią sympatią...Ja z prawa wykroczeń rozpisywać się będę....No ale jak się uda to ost.egz w mej studenckiej karierze z głowy!
A co do wypowiedzi wykładowców, to najbardziej zapadło mi w pamięci: "Wszystko można, co nie można, byle z wolna i z ostrożna...";)
He, widze, że studiujecie na ciekawych kierunkach xD Mi jeszcze do studenckiego życia trochę czasu zostało... Jedno wiem na pewno: będę Patamorfologiem Sądowym xD
Przyjemna dla uszu ta złota myśl xD Moi nauczyciele mówią, "ściągajcie do woli, byle żebym ja tego nie zabaczył"...Niestety mimo to nie ściągam, bo nie potrafię...To żałosne, wiem. Moje koleżanki twierdzą, ze jestem beznadziejnym przypadkiem i nigdy nie nauczę się ściągać :(
Taa- kto nie trenował w szkole ten potem ma ciężko na studiach....
PS. Ja się na sekcję zwłok z moją grupą wybieram i wybieram (do zakł. med. sądowej w swojej okolicy)....I mam nadzieję, że w końcu się uda czas znaleźć.
Ja już też studiuje i łącze się w bólu zwanym sesją... chociaż mnie czeka jeszcze tylko jeden egzamin 9 lutego i to z fizyki ;/
Dziewczyny piszcie dalej:D
Ach ten 9 lutego....;) Ale poradzimy sobie, co nie?
Kurcze mały offtop nam wyszedł, ale w końcu mój temat i mogę w nim pisać co chcę! ( a jak nie to mnie uświadomcie w tej kwestii;)
Sekcja to niesamowite przezycie xD Ja na razie nie mam szans na jej wykonanie, ale jestem częstym gościem w pracowni biologicznej. Tam niestety oglądam eksponaty zwierzęce, ale to zawsze coś xD
To niesamowite pisać z kimś o sekcji zwłok i nie bać się reakcji tej osoby pt. "Fuj!! Jesteś psychopatką!!" Możemy założyć kółko wspólnych zainteresowań xD
No dobra... To ja już po... sesji ;) Znaczy się tej planowej bo następna to poprawkowa. Mam nadzieję, że nie będę musiała o niej pamiętać :P Chociaż ciężko było. śmiem twierdzić że mojego profesorka nieźle "poczaskało"... nie tylko słoneczko (miał super opaleniznę ;P Czy 70 pytań i 45 minut czasu na odpowiedź to nie jest lekka przesada? ;)
Mój test kompetencjyjny z języka agielskiego był dość podobny. Tam było 80 pytań i 45 minut czasu, a nadzorca (czyt.egzaminator)był starą zołzą o nadymanej minie. Najlepsze w tym wszystkiem był fakt, ze te 80 pytań było cholernie trudne i mieściło się na jednej stronie A4, a Ja jestem ślepa, jak kret. Ciężko było xD Ale, jak Ja dałam radę z tym testem to Ty Rokitko zdałaś na bank xD Jestem tego pewna:)Zdolna z Ciebie dziewczyna:)
cieszcie się, że nie obniżają na studiach zachowania:) moje losy będą się warzyć na najbliższej radzie pedagogicznej- chcą mi dwie panie obniżyć zachowanie o (!!!) stopnie za podłożenie koleżance zeszytu (koleżance też chcą obniżyć). tak się kończy chęć niesienia pomocy:)
cieszcie się, że nie obniżają na studiach zachowania:) moje losy będą się warzyć na najbliższej radzie pedagogicznej- chcą mi dwie panie obniżyć zachowanie o (!!!) 3 stopnie za podłożenie koleżance zeszytu (koleżance też chcą obniżyć). tak się kończy chęć niesienia pomocy:)
Ja miałem w tamtym roku takiego pecha, że za każdym razem jak mi się "wymsknęło" to przy tej samej nauczycielce... i chciała mi obniżyć zachowanie. Na szczęście nie obniżyli...
I bym zapomniał:
Na radzie mogą zaniżyć ocenę proponowaną o max 2 stopnie... Może chciały cię tylko postraszyć :)
A GDZIE CEDEK BO MNIE ZASTRZELIŁYSCIE PRZEZ WAS NIE SPIE PO NOCACH PROOOOOOOOOOOOSZE DALEJ
CHCECIE MIEC MOJE ZDROWIE PSYCHICZNE NA SUMIENIU
Jaa również umieram z ciekawości co dalej... :)) Gdybyście mogłyy... to dokończcie to jak najszybciej bo ja tu chybaa umreee... :)) A i jeszcze jednoo... Jestem pełna podziwu... Jaa niby też piszę ale mojego nie można porównac do Waszego... Booo normalniee wymięka... Szacun... :)) :D
przeczytałam wszystkie cześci waszego opowiadania w 2 dni i mogę powiedzieć jedno: to jest ŚWIETNE!
macie prawdziwy talent.
już nie mogę doczekać się następnej części i proszę nie każcie nam długo czekać.
Pozdrowiam Dexti
Cieszę się, że przybywa nam czytelników;)
A kolejne części pojawią się zapewne niedługo, choć ciągle nam czasu brakuje niestety, no ale...Dla naszych czytelników wszystko!
Także cierpliwości jeszcze troszkę...;-)
Nie wiem jak inni, ale ja będe czekać do końca świata!(i jeden dzień dłużej). Ale, jeśli jest możliwe, abyście napisały ciut wcześniej, to będę wam wdzięczna ;-)
O tak, o tak, ja też. xD
Ale nie utrzymywujcie nas już w niepewności, tylko piszcie cedeka, no.... ;(;(
Witajcie po długiej przerwie :) Wybaczcie, że wracamy z tak krótką częścią i zapewne naszpikowaną błędami, gdyż była pisana na tzw. "szybkiego", ale obiecujemy poprawę :)
Moim zdaniem nie jest ona zbyt udana, ale życzymy miłego czytania :)
***67***
-A niech mnie licho!- wykrzyknął zaskoczony.- Czyli nasze poszukiwania możemy uznać za zakończone mimo, że znalazłaś ją zupełnie przypadkiem.
-Muszę z nią porozmawiać.- rzuciła i ruszyła w stronę pary obleganej przez grupkę gości pragnących złożyć im gratulacje.
-Poczekaj.- Malcolm dogonił ją i chwycił za ramię.- Sądzę, że nie jest to stosowna chwila na tego typu rozmowę?
Joss popatrzyła na niego zdziwiona.
-Malcolm…- odetchnęła głęboko aby odgonić narastającą w niej falę zniecierpliwienia.- Przyjechałam tutaj aby odnaleźć Brennan. W Stanach wszyscy myślą, że ona nie żyje. Na wiadomość o jej śmierci mój brat stoczył się na dno, a teraz skutecznie niszczy sobie życie związkiem z niewłaściwą kobietą. Seeley…
-Josephine…- przerwał jej.- Poczekajmy chociaż na moment kiedy zostaną sami.
Sara wyprostowała się gwałtownie na dźwięk ostatniego słowa wypowiedzianego przez Josephine. Rozejrzała się uważnie po sali, zastanawiając usilnie nad tym czy przypadkiem się nie przesłyszała. Po chwili ujrzała kobietę w towarzystwie wysokiego mężczyzny uderzająco podobnego do Patricka. Patrzyła na nią. Jej twarz wydawała się być znajomą. Przez chwilę przeszukiwała zakamarki pamięci aby dopasować postać do nazwiska bądź wydarzenia. Nagle przed jej oczami wyrosła szyba Royal Dinner a tuż za nią przy stoliku, Seeley obejmujący kobietę… Tę kobietę… Jej palce zacisnęły się nieco mocniej na ramieniu Patricka. Musiała sprawić mu ból, gdyż spojrzał na nią pytająco. Uśmiechnęła się niepewnie.
-Jestem taka… taka zaskoczona tym wszystkim.
Patrick uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
-Będziemy bardzo szczęśliwi. Obiecuję.- powiedział patrząc jej głęboko w oczy.
-Moje gratulacje stary.- ni stąd ni z owąd wyrosła przed nimi wysoka postać w towarzystwie kobiety, którą przed chwilą rozpoznała Sara.
-Malcolm!- wykrzyknął Patrick i po chwili obaj mężczyźni wpadli sobie w ramiona.- Gdzie się podziewałeś tyle czasu?
-Teraz to nie jest ważne. Lepiej przedstaw mnie swojej narzeczonej.
-Ach… Naturalnie, wybacz.- zreflektował się Shaw.- Poznaj proszę Sarę MacKenzie, moją przyszłą żonę.
-Malcolm Shaw.- przedstawił się młodszy z lordów i kurtuazyjnie ucałował jej dłoń.
Sara czując delikatne muśnięcie warg mężczyzny zamrugała szybko jakby dopiero co obudziła się z głębokiego letargu. W ciągu kilku minut przez jej głowę przewinęło się milion myśli. Ci się stanie jak ta kobieta ją rozpozna? Jak poinformuje Patricka i wszystkich zebranych, że Sara MacKenzie nie jest jej prawdziwym nazwiskiem? Co robić…?
-Saro, Patricku pozwól, że przedstawię wam moją towarzyszkę, pannę Josephine Foster.
-Miło nam poznać.- Patrick delikatnie potrząsnął jej dłonią i ucałował. Obie kobiety przez chwilę mierzyły się wzrokiem. Żadna z nich nie miała odwagi, żeby się odezwać.
-Patricku, zostawmy na chwilę panie same, chciałbym z tobą porozmawiać. Nie ukrywam, że to dość ważne.- Malcolm postanowił, że da Josephine możliwość porozmawiania z Sarą na osobności.
Shaw pokiwał głową, przeprosił ich towarzyszki i obaj udali się w odległy kąt sali.
-Czy mogłabym z panią porozmawiać przez chwilę doktor Brennan?- pierwsza odezwała się Joss badawczo spoglądając na kobietę.
-Nazywam się Sara MacKenzie, musiała mnie pani z kimś pomylić.
Joss uśmiechnęła się ironicznie.
-Proszę mnie nie oszukiwać. Doskonale panią znam, pani doktor.- dobitnie zaakcentowała ostatnie słowa.- Pani prace naukowe były dla mnie czymś w rodzaju Biblii, a pani sama niedoścignionym ideałem, wzorem do naśladowania.
Sara rozejrzała się nerwowo dookoła.
-Czego ode mnie chcesz?- zapytała ściszonym głosem.
-Porozmawiać.
-W porządku.- zgodziła się.- Ale nie tutaj. Chodźmy…- ruszyła w stronę tarasu. Joss podążyła za nią. Po drodze wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Malcolmem.
-Słucham.- powiedziała ostro Sara, opierając się o balustradę i krzyżując ręce na piersiach.
-Nie wiem od czego zacząć.- nagle Joss poczuła wielką pustkę w głowie. W jednej chwili wszystko to, co miała powiedzieć, wyleciało jej z głowy.
-Najlepiej od początku.
-Dobrze…- Joss wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.- Nazywam się Josephine Foster. Pewnie pamięta mnie z pani. Brałam udział w procesie Seeley’a Booth’a…
Sara pokiwała głową. Pamiętała ją nie tyle ze sali rozpraw, co z pewnej sytuacji, która położyła się cieniem na jej związku z Booth’em i zadecydowała o jego zakończeniu.
-Była pani świadkiem oskarżenia i jednocześnie jego kochanką.- przerwała jej i odwróciła tyłem. Popatrzyła tępym wzrokiem przed siebie. Zamiast pięknego ogrodu oświetlonego bladą poświatą lamp gazowych widziała jedynie pamiętną scenę w Royal Dinner. Przed jej oczyma przewijały się w zwolnionym tempie obrazy. Każda chwila ich romantycznej kolacji, której była świadkiem.
-Nie byłam, nie jestem ani nie zamierzam być kochanką Seeley’a.- zapewniła oburzona Josephine dziwiąc się jednocześnie, jak Brennan mogło takie coś w ogóle przyjść do głowy.
-Nie?!- wykrzyknęła odwracając się gwałtownie. W jej oczach błyszczały łzy.- Skoro nie byliście kochankami, to co miały znaczyć te czułe uściski, spojrzenia? Dlaczego Booth ganiał za tobą jak pies?
Josephine stanęła jak wryta. Więc to było głównym powodem rozpadu związku jej brata z Temperance. Pani doktor była zwyczajnie o nią zazdrosna.
-Dlaczego on mnie oszukał?- zapytała cicho jakby sama siebie i opadła na pobliską ławkę.
-Dobrze się pani czuje?- zaniepokoiła się Joss kucając obok niej. Było to nie lada wyczynem, ze względu na wysokie szpilki i dość obcisłą sukienkę. Brennan popatrzyła na nią pustym wzrokiem.
-Po co tu przyjechałaś i czego ode mnie chcesz?- powtórzyła wcześniejsze pytanie.- Minęło sporo czasu. W Stanach jestem doktor Temperance Brennan, zmarłą nagle i pochowaną. Tu mam nowe życie. Jestem Sarą MacKenzie, narzeczoną lorda Patricka Shaw’a. Zamierzam wkrótce go poślubić. Tamto życie za oceanem już się skończyło .
-Odnalazłam cię ze względu na Booth’a. On po wiadomości o twojej śmierci całkowicie się załamał. Zaczął pić… Niemal stoczył się na dno…
-Nie rozumiem.-powiedziała Brennan, którą mimo woli na wspomnienie o Seeley’u coś ścisnęło w gardle.- Przecież miał ciebie. Byliście razem. Moja śmierć powinna być wam na rękę.
-Posłuchaj mnie…- chwyciła jej lodowatą dłoń w swoją i spojrzała głęboko w oczy.- Ja i Seeley jesteśmy przyrodnim rodzeństwem. Rodzeństwem…- powtórzyła i na próżno wodziła wzrokiem po jej twarzy w poszukiwaniu choćby najmniejszej oznaki tłumionych emocji.- Dowiedzieliśmy się o tym całkiem niedawno… To znaczy Seeley się o tym dowiedział… Ja znałam prawdę już od kilku lat… A te nasze spotkania i w ogóle… To… Po prostu chcieliśmy nadrobić cały ten stracony czas… Można powiedzieć, że połączyła nas choroba naszego ojca…
Temperance wydawała się być głuchą na jej słowa. Jednak pod zimną maską obojętności wrzała prawdziwa lawa uczuć. Radość… Troska… Żal… Nadzieja… Miłość… Miłość? Czy kochała jeszcze Booth’a? Nie, nie mogła go już kochać… Kochała Patricka… Musiała nauczyć się go kochać…
Josephine wstała i zaczęła krążyć po tarasie.
-Gdy leżałaś w szpitalu, byłaś w śpiączce, w domu Seeley’a zjawiła się Annie. Wmówiła mu, że jest z nim w ciąży, a on jej uwierzył. Znasz mojego brata dłużej niż ja. Wiesz, że jest bardzo honorowy. Bardzo szybko podjął decyzję o tym, że się z nią ożeni ze względu na dziecko. Nie chciał aby wychowywało się ono bez ojca… Bez niego… Moim zdaniem za szybko zdecydował się na ślub z tą kobietą. Miałam… Nie, nadal mam pewne podejrzenia, że jednak ona go okłamuje. Niestety, za każdym razem gdy podejmowałam rozmowę na ten temat, on dosłownie zamykał się w sobie i pozostawał głuchy na jakiekolwiek argumenty. Niedawno wziął z nią ślub i parę godzin po uroczystości Annie urodziła. Mała walczy o życie…- przerwała. Ostatnie słowa pozostawiły na jej języku gorzki posmak. Mimo, że nie przyczyniła się to przedwczesnego porodu żony Booth’a, to i tak czuła się winna.
-Booth ma córeczkę?- zapytała Brennan cicho. Joss pokiwała głową nie mając na tyle odwagi, żeby spojrzeć w jej oczy, które w jednej chwili przepełniła ogromna żałość i smutek. Przez chwilę obie kobiety milczały każda pogrążona we własnych myślach.
-To wszystko…- Josephine usłyszała w końcu głos Temperance. Jego ton pozbawiony był wszelkich emocji.- To wszystko i tak już nie ma większego znaczenia.- powtórzyła i skierowała się w stronę sali.
cdn....
M&R
witamy po długiej przerwie :)
część jak zwykle interesująca, mam tylko nadzieję, że na kolejne części nie będziemy musieli aż tak długo czekać ;)
Cieszę się bardzo ,że postanowiliście pisać dalej to świetne ff ,czekam na cd. Mam więlką nadzieje ,że pojawi sie szybko
Wreszcie!!!!
Wspaniała część !!!
Kocham was za to opowiadanie !!
I want more!!
Czekoladka (czyt: Sweety :*). Nie tylko ty "wantujesz more" xD Marlen, Rokitka, gdzie cedek?!
Wysyłam Wam mobilizujące buziaczki: :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* Starczy? Nie? :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* No na razie macie tyle. ;D :*
Nareszcie nowa część! Ciekawe jak Temperance postąpi. Mam nadzieję następna część ukaże się wkrótce.
Wrszcie Ciąg Dalszy!
Oj nie rozpieszczacie nas Lachony częstotliwością publikowania kolejnych części. Człowiek czeka i czeka, sili się na cierpliwość i innych napomina o wyrozumiałość, ale i sam chciałby Was czasem pogonić i Wam pojęczeć;)
Fabuła rozwija się wolno i mimo przełomu światełko w tunelu wydaje się być jedynie złudzeniem. Wciąż wszystko idzie pod górkę, po grudzie. Wiadomo - per aspera..., ale niecierpliwa natura domaga się jakichś małych torturek dla blondasa i jego Anuli. Boothowi też by się przydała terapia wstrząsowa - spaprał wszystko, co mu się najlepszego trafiło w życiu. Ja bym na Waszym miejscu trochę nim potrząsnęła np. za pomocą Bones;))) A poza żądzą zemsty, to nie mam uwag;)
Wasza Fanka LG
Nie będę się rozpisywać, bo słowa nie wyrażą mojego sentymentu i podziwu dla Waszej tórczości. Po prostu genialnie!!
O cholera... I znowu sie popłakałam... ;) Jednym słowem cudeńko... :* Czekam na kolejne części które mam nadzieje pojawią się niedługo :))