PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78152
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Hej,
z uwagi na fakt, że same się już gubimy w czytaniu tego natłoku historyjek własnych, postanowiłyśmy naszą etiudę wraz z postem-matką, który nas zainspirował do działania umieścić w nowym temacie. Dobra kupa nie jest zła-jak to mówią więc wszystko razem trzymać odtąd będziemy. Miłego czytanka. TO wszystko dla Was!
Czekamy na opinie i wskazówki!
Pozdrówki!!!
M&A

_LG_

Tu się nie nudzić, tylko pisać. Jak LG wróci z urlopu, to ma być następny kawałek - biegusiem. Macie lachony 2 tygodnie;)

Kolejne całuchy i uścichy:D
PS Dawno nie widziałam Zbigniewa

_LG_

Hmm... Niech no się tylko pozbieramy po przedwczesnym i nieoczekiwanym zakończeniu działań polowych... Jak tylko nasze umysły odzyskają sprawność twórczą to wznowimy działalność- myślę, że jakoś zmieścimy się w tych 2 tyg...

A Zbigniew przy żniwach w Antkowie zapomaga;P

POZDRO DLA CIEBIE i udanych wakacji!!!!
buziole;D

marlen_3

Po długim milczeniu... ZNÓW WRÓCIŁYŚMY DO GRY :) No, bynajmniej tak nam się wydaje. Mamy tylko nadzieję, że podczas tych wakacyjnych szaleństw wpadniecie na nasz temacik, przeczytacie i zostawicie po sobie mały slad. Serdecznie zapraszamy i ślemy gorące pozdrowienia :)

***80***

W słuchawce zapadła cisza. Sweets nie wiedział co ma powiedzieć, jak pocieszyć Seeley’a. „Na pewno wszystko się ułoży”- było bardzo banalnym stwierdzeniem i zapewne by nie pomogło.
-Booth…- zaczął Lance i umilkł natychmiast słysząc w słuchawce gniewne sapnięcie.
-Na dokładkę nie wiem gdzie jest Annie. Nie mogę się z nią skontaktować…
W głowie psychologa zaświeciło czerwone światełko i po chwili zgasło.
-Obawiam się najgorszego.- dokończył Booth.
-To znaczy?
-Nie rozumiesz Sweets? Najpierw zniknęła Joss, a teraz Hazel i Annie. To nie jest zwykły zbieg okoliczności.
-Masz jakichś wrogów?- spytał Lance i po chwili ugryzł się w język. W słuchawce rozległo się bolesne jęknięcie.
-Boże, przecież jestem agentem FBI, mam tysiące wrogów!- wykrzyknął Seeley, tracąc resztki opanowania.
-Przepraszam.- powiedział skruszony Sweets.- Mogę ci w czymś pomóc?
-Nie, nie… Ja sam… Ja sam muszę… Do zobaczenia.- Booth pożegnał się szybko czując narastającą w gardle gulę łez i się rozłączył.
Lance zdumiony popatrzył jeszcze przez chwilę na telefon po czym schował go do kieszeni. Nie podobało mu się to wszystko. Intensywnie rozmyślając wsiadł do auta i podążył w stronę swojego mieszkania. Musiał coś sprawdzić.

Sara niespokojnie krążyła po swoim pokoju. Chciała usłyszeć trochę więcej szczegółów dotyczących zniknięcia siostry Booth’a. Patrick wrócił do domu akurat w momencie, kiedy służący zaczęli nakrywać do kolacji.
-Witaj kochanie.- uścisnął ją i pocałował.
-Wiesz już co z Malcolmem i tą dziewczyną?- zapytała niespokojnie.
-Malcolm ma wrócić do domu najbliższym lotem. Niestety do tej pory nie odnaleziono jego przyjaciółki.- Patrick usiadł na pobliskim krześle.
-Biedny Seeley.- wyszeptała Sara.
-Słucham?
-Głośno myślę.- uśmiechnęła się z zażenowaniem. Coraz trudniej było jej ukrywać swoją prawdziwą tożsamość i wcielać się w nową rolę, którą wymyślił dla jej bezpieczeństwa Max.- Myślę, że powinieneś…
-Patricku Gordonie Shaw…- przerwał jej ostry kobiecy głos pełen oburzenia.- Jak ty wyglądasz? Masz zamiar jeść kolację w takim stroju?
-Witaj mamo.- mężczyzna poderwał się i podszedł do matki.- Właśnie miałem zamiar się przebrać.
-Więc uczyń to natychmiast.- ton Kathreen Shaw nabrał niezwykłej czułości, a na jej twarzy zagościł uśmiech.- Kolacja będzie za dziesięć minut.
-Tak mamo.- lord ucałował ją w policzek, puścił oczko do swojej narzeczonej i pomknął do swojego pokoju.

Lance jak burza wpadł do swojego mieszkania. Zatrzasnął za sobą drzwi i od razu podbiegł do komputera. Wcisnął guzik startu i niespokojnie zaczął stukać palcami o blat biurka, czekając aż urządzenie się włączy. Zrobiło mu się gorąco. Zauważył, że nadal ma na sobie płaszcz. Ściągnął go i rzucił na kanapę. Tuż za nim poleciała marynarka i krawat.
-No nareszcie.- westchnął i kliknął na znaczek wyszukiwarki internetowej. W jednej chwili wszystkie jego myśli uciekły. Nie wiedział od czego ma zacząć. Jak pomóc Booth’owi. Nagle, gdzieś na końcu czarnego tunelu bezsilności zaświtało światełko nadziei.- Dlaczego nie.- wymruczał i wystukał kilka słów na klawiaturze. Po chwili przeglądał archiwum prasowe jednej z najpoczytniejszych gazet w New Jersey. W wyszukiwarkę wpisał dwa szukane słowa- Annie Brown. Pojawił się tylko jeden wątek zawierający szukaną frazę.
-Tajemniczy pożar farmy w Gibbstown.- przeczytał na głos tytuł artykułu po czym zagłębił się w lekturze. Po kilku minutach chwycił za słuchawkę telefonu i wybrał numer.
-Tak?- po pięciu sygnałach usłyszał zmęczony głos Booth’a.
-Eee… Cześć Seeley. Chciałbym zapytać cię o kilka rzeczy masz chwilę?
Agent westchnął ciężko.
-Wal śmiało Sweets. Mi już nic nie jest w stanie zaszkodzić. Nawet rozmowa z psychologiem, który zaraz spisze raport, w którym stwierdzi, że nie nadaje się do czynnej służby i wyśle go do Cullena.- z jego głosu biła mieszanina żalu i gniewu.
-Booth, piłeś?
-Tak, a bo co? Nie wolno mi się już nawet napić w moim własnym domu?- zapytał hardo.- Chcesz mi przypiąć łatkę alkoholika? Proszę bardzo.
Sweets ścisnął słuchawkę tak mocno, że aż pobielały mu kostki.
-Nie!- wykrzyknął zdenerwowany.- Wiesz dobrze, że nigdy nie zrobiłem, nie robię i nie zamierzam robić czegoś, co mogłoby ci zaszkodzić.- wciągnął głośno powietrze i po chwili zapytał już całkiem spokojnie.-Masz już jakieś wieści na temat Joss, małej albo Annie?
-Nie…
-Co wiesz o Annie?
-Sweets. Co to za pytanie?- zdumiał się Seeley.- Przecież Annie jest moją żoną. I kto tu jest pijany?
-Nie o to mi chodziło. Chciałem zapytać co wiesz o jej przeszłości.
-Czekaj…- w słuchawce rozległ się brzdęk odstawianej butelki.- Kiedyś coś wspominała o tym, ze jej rodzice byli farmerami, no i że ma brata.
-Ma? A nie, że miała?
-Ma. Przecież ten cały Sven jest jej bratem.
-Hmm… Nie wygląda mi na upośledzonego.- rzucił Sweets.
-Upośledzony? Co masz na myśli?
-To nie jest rozmowa na telefon. Będę u ciebie za jakieś pół godziny. A ty… A ty napij się kawy.- pożegnał się i rozłączył.
Seeley westchnął i odrzucił telefon na kanapę. Tuż przed ni, na szklanym stoliku stała opróżniona do połowy butelka whisky. Sięgnął po nią i upił kilka łyków. Alkohol mile rozgrzewał jego ciało i pozwalał zapomnieć o troskach życia codziennego. Spojrzał jeszcze raz na butelkę i był gotowy niemal przysiąc na swoje życie, że przez ułamek sekundy ujrzał bursztynowe oczy Joss. Nie, to niemożliwe- pomyślał i odstawił alkohol. Z niemałym trudem podniósł się z kanapy i nieco zataczając podążył wziąć prysznic.
Akurat kończył pić drugi kubek mocnej kawy, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Seeley podszedł i je otworzył.
-Wejdź.- zrobił zapraszający gest i wpuścił Lance do środka.- Co to za niecierpiąca zwłoki sprawa?
-Przeczytaj to.- Sweets podał mu wydrukowany artykuł, który sam niedawno przeczytał.
-Co to jest?
-Najpierw przeczytaj, a potem pytaj.
Seeley wzruszył ramionami i zaczął czytać. Psycholog w tym czasie zaczął niespokojnie krążyć po salonie. Po kilku minutach agent odłożył kartkę i spojrzał na swojego gościa.
-Co mam przez to rozumieć?- zapytał zdezorientowany.
-Naprawdę nie kojarzysz kilku prostych faktów? Annie, twoja żona w wieku piętnastu lat została sierotą. Jej rodzice i brat zginęli w pożarze. Helen i John Brown mieli dwójkę dzieci. Bliźnięta. Córkę Annie i syna Jack’a. Syn urodził się z niedorozwojem umysłowym i kilkoma wadami genetycznymi. Lekarze dawali mu co najwyżej dwa, trzy lata życia. Z tego artykułu wynika, że Jack dożył lat piętnastu i zginął w pożarze tak jak jego rodzice. Strażacy znaleźli dwa ciała w sypialni państwa Brown. Były niemal doszczętnie spalone, jednakże stwierdzono, że to muszą być Helen i John. Trzecie zwłoki a raczej niewiele tego, co z nich zostało znajdowały się na tyłach domu. Mało kto widział Jack’a jednak wskutek plotek jakie o nim krążyły, że był potworem i takie tam oraz wskutek prostej kalkulacji, stwierdzono, że trzecie zwęglone zwłoki to właśnie on. Annie odnaleziono ukrytą w ziemiance. Naoczni świadkowie twierdzili, że dziewczyna postradała zmysły. Cały czas powtarzała, że ich rodziców oraz brata zabił diabeł a potem podpalił budynki. Podzwoniłem także w kilka miejsc. Annie po całej tej historii wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, a rok później znalazła się w jednym z domów dziecka w New Jersey. Więcej informacji nikt nie chciał mi udzielić.
-Czy ty chcesz powiedzieć, że…- Booth’owi w jednej chwili wróciła trzeźwość myślenia.
-Nie jestem do końca pewny, ale podejrzewam taką ewentualność.
Booth poderwał się z kanapy i zaczął miotać się po salonie w poszukiwaniu kluczyków do auta.
-Zbieraj się Sweets.- mruknął gdy je w końcu znalazł.
-Co zamierzasz?
-Dowiesz się po drodze.- rzucił i po chwili obaj siedzieli w mknącym na sygnale samochodzie.

M&R

ocenił(a) serial na 9
Rokitka

NARESZCIE!!! Wielki powrót, i to w jakim stylu! Cudownie było znów poczuć ten dreszczyk emocji przy lekturze :D:D:D:D
Wasze opowiadanie jest jak narkotyk - raz się spróbuje, to potem chce się ciągle więcej i więcej...

Mortima

Witam, dopiero zaczelam czytac wasze opowiadania skonczylam na 8, bardzo mi sie podobaja, jeszcze nigdy zadna lektura mnie tak nie wciagnela, wogole nie czytam zbyt duzo, ale wasze opowiadania sa poprostu swietne. Mam tylko jedno pytanie, piszecie, ze Bones i Booth sedzili razem noc, ale czy to bylo gdzies wczesniej opisane??? Nie czytalam wczesniej opowiadan z innych tematow na forum i nie zabardzo sie orientuje :D

ocenił(a) serial na 10
katia2424

Nareszcie wróciłyście z nowym opowiadaniem!!!
Ciekawe co wymyślił Booth.
Czekam na kolejne części:)

katia2424

Faktycznie-przez jakiś czas część naszych postów ukazywała się w innym temacie lub na innym forum, no ale komplet znajdziecie na naszym blogu: --> http://bonesby.blog.onet.pl
;)

marlen_3

jak super ze wrocilyscie do pisania :)
cikekawe gdzie Sweets z Boothem jada...;)
ekstra opowiadanko xD
czekam na cd

mara625

Wasze opowiadania czy jak to tam nazywacie sa swietne, bardzo wciagajace :D Tylko jak dla mnie zachownie waszych bohaterow jest inne i nie chodzi mi o to ze sie kochaj tylko o to jak reaguja na rozne sytuacje i co mowia, wydaja mi sie ze oryginalni bohaterowie reagowaliby inaczej, nie wiem czy taka byla wasza koncepcja, ale to tylko moje skromne zdanie. Ogolnie uwazam ze cala historia jest swietna, ale nie pasuje mi to koncepcji serialu, wszustko co dzialo sie do smierci Bones bylo jeszcze w miare, ale potem to wydaje mi sie, ze juz troche przekombinowalyscie :D Jak mowialam wczesniej takie jest moje skromne zdanie, pisalyscie ze jestescie otwarte na krytyke :D Z zaciekawieniem czekam na kolejne czesci, pozdrawiam :D

katia2424

Oczywiście, że każda opinia, nawet ta krytyczna jest mile widziana- po to w końcu publikujemy opowiadanie na publicznym forum. Co do reszty - twierdzisz, że nie jest w stylu Bones...Ok, może to dlatego, że opowiadanko rozrosło się nam prawie do rozmiarów "Mody na..." i choć zmierzamy ku końcowi, to droga ta krótka nie będzie...
Jest również druga strona- czytamy FF, ponieważ wiemy, że w nich znajdziemy to, co chcielibyśmy zobaczyć w serialu, a czego najprawdopodobniej scenarzyści nie dadzą nam zobaczyć (przede wszystkim dlatego, że nie taka jest formuła serialu). Trudno jest więc otrzymać historię w klimacie stworzonym przez pierwotnych scenarzystów...

A może celowo chciałyśmy przedstawić, jak wyglądałby serial, gdyby było zbyt słodko i uczuciowo???*

*tego nie wie nikt;)

Pozdrawiamy i dziękujemy za komentarze.

Wasze M&R

marlen_3

Mam tylko nadzieje ze droga do zakonczenia nie bedzie ale tak dluga :D Pozdrawiam i z niecierpliwoscia czekam na nastepna czesc :D

Rokitka

Przerywam plażowanie by pogratulować Wam okrągłego odcineczka. Obiecuję zrecenzować go jak wrócę.
Uściski znad Bałtyku od spieczonej na raka LG

ocenił(a) serial na 9
_LG_

Nareszcie kolejna część!!! Radość nie dająca się wyrazić w jakichkolwiek słowach:)
Czy ja dobrze przeczytałam? Koniec się zbliża?

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

przeczytalam kilka czesci potem zrobilam sobie długa przerwe i ostatnio przeczytalam wszystki czesci. teraz jak i za pierwszym razem jestem pod wielkim wrazeniem waszej tworczosci. bardzo podoba wam sie wasza praca. mam nadzieje ze b&b wroca do "normalnosci" czekam na cdk!

Nionia

Hej, kiedy bedzie kolejna czesc, nie moge sie doczekac, juz prawie zapomnialam o czym pisalyscie :D

katia2424

mam pytanko... kiedy napiszecie kolejne czesci bo juz sie nie moge doczekac ? ;)

mara625

nie mam zadnych zastrzezen, tylko jedno, czemu tak rzadko??? czekam na szybkiego cdk:))))))

marlen_3

Wraz z rozpoczęciem nowego sezonu powrócił także duet M&R ze swoją twórczością. Mamy nadzieję, że przez ten czas nie zapomnieli o nas nasi droczy czytelnicy i tłumnie dadzą znać o swojej obecności. Z naszej strony tylko taka krótka informacja, że ten sezon zmierza powoli ku finałowi. Zapraszamy do lektury :)

***81***

Otworzyła oczy. Znów wokół niej było ciemno. Wydawało jej się, że słyszała płacz dziecka. Teraz otaczała ją kompletna cisza. Może to jej się przyśniło? Nie była pewna. Zamknęła oczy i poczuła, że po raz kolejny spada w nicość. Tym razem już się nie broniła.

-Booth, gdzie jedziemy?- zapytał Sweets, sprawdzając czy dobrze zapiął pasy i co chwilę z niepokojem zerkając na drogę. Seeley wężykiem wymijał kolejne samochody, nie zwalniając nawet odrobinę.
Boże, przecież on nawet nie wytrzeźwiał do końca- pomyślał z trwogą Lance, kurczowo chwytając się podłokietników.
-Do Gibbstown.- rzucił agent.
-Może… Może ja poprowadzę?- zaproponował nieśmiało psycholog. Seeley w odpowiedzi posłał mu drwiące spojrzenie i dodał gazu.
Przez następne pół godziny mężczyźni podróżowali w kompletnej ciszy.
-Cholera jasna!- zaklął Booth gwałtownie hamując.
-Co się stało?
-My wyjedziemy z miasta a ten cały angielski lordzik da nogę. Było nie było nadal pozostaje głównym podejrzanym w sprawie zaginięcia Joss.- wyjaśnił Seeley, chwytając za komórkę. Po chwili rozmawiał już ze swoim przełożonym. Rozmowa przeciągała się, gdyż Cullen oficjalnie nic nie wiedział o zaginięciu Josephine. Był przekonany, iż przedłużyła sobie urlop. Ot, co.
-Załatwione.- powiedział w końcu, rozłączając się i rzucił telefon na tylne siedzenie.- Agenci zajmą się nim.
Sweets uśmiechnął się lekko. Na jego twarzy nie dało się nie zauważyć malującego się wyrazu satysfakcji. Agent ponownie uruchomił silnik i ruszyli w drogę.

Patrick odłożył słuchawkę telefonu i zaczął nerwowo krążyć po gabinecie.
-Co się stało?- zapytała Sara, wstając z fotela stojącego przy kominku.
Shawn przystanął na chwilę i wyciągnął ręce do swojej narzeczonej. Kobieta podeszła do niego i po chwili wpadła w silny uścisk jego ramion.
-Kocham cię, wiesz?- wyszeptał wtulając twarz w jej włosy.
-Wiem.- westchnęła i po chwili odsunęła się do niego.- Powiesz mi w końcu co się stało?
-Będę musiał wyjechać na parę dni.
-Dokąd?
-Do Waszyngtonu.
Sara momentalnie zesztywniała. Nie uszło to uwadze Patricka.
-Co się dzieje kochanie? Nie chcesz żebym wyjeżdżał?
Kobieta wyswobodziła się z jego uścisku i podeszła do okna, wychodzącego na ogród. Ileż czasu spędziła pomiędzy tymi krzewami róż. Ileż to nocy wraz z Patrickiem słuchała śpiewu słowika i oglądała rozgwieżdżone niebo. Niebo zupełnie inne niż tam…
-Nie mogę ci tego zabronić.- odpowiedziała oplatając się ciasno ramionami.
-Wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko. Rzuciłbym to wszystko w cholerę, zabrał kilka najpotrzebniejszych rzeczy i ruszył razem z tobą w świat. Poszukalibyśmy takiego miejsca, w którym bylibyśmy tylko my. Ty i ja… Nikt więcej. Ale teraz… Teraz muszę wyjechać. Malcolm mnie potrzebuje.
-Malcolm? Co się stało?- odwróciła się i spojrzała wyczekująco na mężczyznę.
-Racja, przecież ja ci nie powiedziałem po co tam mam jechać.- Patrick przeczesał dłonią włosy.- Przed chwilą dzwonił do mnie Malcolm. Aresztowało go FBI po zarzutem porwania i prawdopodobnie zabójstwa Josephine Foster.
-Malcolm zabił siostrę Booth’a?!- wykrzyknęła przerażona.
-Malcolm nikogo nie zabił! Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?!- oburzył się.
-Ja… ja… przepraszam.- Sara podeszła do Patricka i próbowała go pocałować, jednak ten odsunął się od niej. Zamiast spodziewanego czułego pocałunku usłyszała:
-Kto to jest Booth?
Kobieta posłała mu nieco spłoszone spojrzenie. No to się wydało- pomyślała, spuszczając głowę. Przez chwilę zastanawiała się co ma dalej zrobić.
-Nie nazywam się Sara MacKenzie- powiedziała chłodno.


M&R

ocenił(a) serial na 10
Rokitka

Cudowne opowiadanie:)
Ciekawe co powie Sara Patricowi.
Czekam z niecierpliwością na kolejne części:)

Rokitka

Cholerki jedne... rozmawiałyśmy dziś, a się nie przyznały, że napisały.


Wreszcie nadeszła ta chwila decydującego przełomu.

Kobieta posłała mu nieco spłoszone spojrzenie. No to się wydało- pomyślała, spuszczając głowę. Przez chwilę zastanawiała się co ma dalej zrobić.
-Nie nazywam się Sara MacKenzie- powiedziała chłodno.
-Nazywam się Bones, Temperance Bones. - Dodała zdecydowanie i machnęła nerwowo dłonią w kierunku zdziwionego mężczyzny. - A teraz koleś skocz po wódkę z Martini... wstrząśnięte, nie zmieszane...

_LG_

Patrick zamknął buzię, którą otworzył przed chwilą na całą szerokość i otarł z brody ślinę
-Niestety nie mam martini
-A to peszek- westchnęła Temperance
-Noo...-odparł, przeczesując swą bujną czuprynę zaślinioną wcześniej ręką i spojrzał zmieszany w stronę swojego barku, gdzie stała ćwiartka brudnej czystej, wymieszanej.
Turbodymomen zawstydził Patricka i spojrzał na butelkę osiemnastoletniej whisky...
;D

marlen_3

Kwestia zaopatrzenia barku jest poniekąd uboczna, ale jakże pasjonująca:DDD

Pozdrówki

Rokitka

Do LG: Ta dzisiejsza część to był spontan-->dlatego rano o tym nie wspomniałysmy.
Dalsze części się tworzą, bo wena nastała;) Tylko wymagaja od nas troszke uwagi i czasu, bo trzeba sięgnąć w przeszłośći...Wiecej nie powiem.
Cieszymy się niezmiernie, ze kolejna część spotkala sie z tak wielkim zainteresowaniem;)

Pozdrówki!
M&R

marlen_3

Wasza powieść to dla mnie ostatnio większe wydarzenie niż nowe odcinki. Jak skończycie pisanie to skończy się pewna epoka. Serio serio. Zaciekawiłaś mnie Moja droga i czekam oczywiście na następne kawałki. Ja, jak wiesz, nie piszę chwilowo beletrystyki;) dlatego podziwiam Was lachony za wytrwałość... Wiem, ile pracy trzeba włożyć w opracowanie fabuły i dopracowanie akcji. Co ja bredzę?!? Ja nie mam o tym bladego pojęcia, bo nie pisałam nigdy tak wielkiej sprawy...
Wasza LG
Pozdrowionka;)

marlen_3

Wasza powieść to dla mnie ostatnio większe wydarzenie niż nowe odcinki. Jak skończycie pisanie to skończy się pewna epoka. Serio serio. Zaciekawiłaś mnie Moja droga i czekam oczywiście na następne kawałki. Ja, jak wiesz, nie piszę chwilowo beletrystyki;) dlatego podziwiam Was lachony za wytrwałość... Wiem, ile pracy trzeba włożyć w opracowanie fabuły i dopracowanie akcji. Co ja bredzę?!? Ja nie mam o tym bladego pojęcia, bo nie pisałam nigdy tak wielkiej sprawy...
Wasza LG
Pozdrowionka;)

PS coś się FW znowu sypie

_LG_

A sypie się sypie, gdyż o mały włos ja równiez podwojnego posta bym strzeliła.
A co do reszty...Nawet nie wiesz ile znaczy dla nas Twa opinia szanowna Pani autorkoz pierwszych stron biiip....żeby nie napisac za dużo;)

PS. Zabieram sie do roboty, bo Rokitka juz cos wiekszego stworzyla, a ja daleko w polu;/

PS2. Podobno 25-go wrz w wawie zlot użytkowników FW organizują...Mogłoby byc ciekawie tak sie spotkac "na lajfie", tyle, ze to raczej mało realne...A szkoda.

Do nastepnego postu!

ocenił(a) serial na 6
Rokitka

Więc powiem tak.. Czytam Wasze opowiadanie od jakiś trzech dni... I..i..właściwie to nie wiem co powiedzieć.! To jest MEGA NIESAMOWITE! W mojej małej główce brak epitetów, żeby określić jak cudownie piszecie! Ani trochę nie zeszłyście poniżej jakiegoś poziomu.. Opowiadanie nadal trzyma w napięciu.. Świetne, oryginalne pomysły, zawiłe wątki!! ;)) Jeju... dziewczyny ja to teraz nawet na nauce się skupić nie mogłam, bo cały czas tylko myślałam o Waszym opowiadania. Poza tym macie genialne opisy... Jak to czytam to po prostu mam to wszystko przed oczami... Tak jakbym tam była xD No i cóż mogę jeszcze powiedzieć... Czekam z utęsknieniem na cd...

ocenił(a) serial na 10
marlen_3

ciesze sie ze pojawila sie kolejna czesc. niech sara mu powie kim jest i niech wraca do D.C i niech sie spotka z boothem. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

świetna część!
Niech wyjawi mu całą prawdę, ten jej nie wybaczy, a ona z czystym sercem poleci do Bootha!

czekam na cdk ;)

ewcia9494

super ze w koncu jest nastepna czesc:) oj jak dobrze ze w koncu sie wyda ze Temperance to Temperance a nie zadna Sara...xD mam nadzieje ze jak najszybciej znajda Jose ;)jak mozna przerwac w takim momencie...?? :) xD
czekam na cd ;)

mara625

swietna czesc:) ciekawe, co mu powie:) znajac Was, to pewnie bedzie sie dziac:) szczerze za Patrickiem nie przepadam!!!! Wole Bones i Bootha:)))czekam na dalsze czesci tej fascynujacej opowiesci:))))))

ocenił(a) serial na 9
Nionia

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Nareszcie! Szkoda, że tak krótko, ale lepszy rydz niż nic! Ale po tej końcówce oczekiwanie na dalszy ciąg będzie jeszcze trudniejsze...
Ten sezon ma się ku końcowi? Czyli będą następne? Będą, tak???

Mortima

Super, mam nadzieje ze kolejna czesc bedzie dluzsza :D:D:D

marlen_3

Proponuję byście po za kończeniu napisały coś o Ryśku, Ryśku Castle;) ofkors

_LG_

No i nie poszłam sobie...
O Ryśku Zamku bardzo chętnie, tylko co? cos w temacie ryśkowym, czy satyre jakąś (bo jesli o Ryska chodzi to tylko taka forma mi na mysl przychodzi)...
PS. A właśnie-kiedy nowa seria startuje?

marlen_3

21 IX, czyli za parę dni. Rysiek jest super i chyba pisanie o nim jest zbędne;)... Starczy, że on pisze.

_LG_

Czyli we wtorek czas zadziałać i zajrzec na mego ulubionego bloga z zawsze świeżymi linkami do serialików bo pewnie juz bedzie;))

Szczerze to stęsknilam się za nim przez wakacje;D

_LG_

Żartowałam. Nie tylko ja chętnie bym przeczytała coś Waszego o Rysiu. Gainka też zaciera rączęta na ten pomysł;DDD

_LG_

ja tez się nie mogę doczekać 2 sezonu Castle:)))) ooo ja się podpisuje pod tym, byście napisały coś o Richardzie Castle i det. Kate Becket:)bo bardzo lubię ta dwójkę:)zaraz po Bones i Boothie:) to może być ciekawe, co ja pisze to będzie ciekawe:) fajnie, ze się taki pomysł pojawił ja jestem jak najbardziej ZA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! pozdrawiam:)

marlen_3

No i mamy kolejny rozdzialik. Jeny, powoli nasz fanfick, który początkowo miał być tylko niewinną zabawą i ograniczać się do kilki postów, przybiera coś na kształt książki. Mamy nadzieję, że wybaczycie nam drobne błędy i niedociągnięcia. Miłej zabawy życzymy i jak zwykle czekamy na opinie :)

***82***

-No to jesteśmy.- Booth zaparkował samochód na parkingu niedaleko kawiarni „Rose”.
-I co teraz?- zapytał Lance, rozglądając się z zaciekawieniem.
-Hmm… Masz jakiś pomysł?
-Liczyłem raczej na twoją inwencję twórczą. W końcu to ty jesteś agentem FBI.- rzucił Sweets.
-No tak.- Seeley podrapał się w potylicę.- Myślę, że zaczniemy od domu Annie.
-Przecież przeprowadziła się do Waszyngtonu. Nie sprzedała mieszkania?
-Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć Sweets.
-Aaa… Ogary poszły w las?
-Jakie ogary?
-Tak się mówi. Coś czuję, że będę musiał popracować nad twoją erudycją.
-Nad czym?- zapytał Seeley i ujrzawszy rozbawioną twarz Słodkiego dodał przez zaciśnięte zęby.- Uważaj, żebym ja nie musiał popracować nad twoją twarzyczką.
Sweets podniósł ręce w poddańczym geście.
-Jedźmy już.
Po przejechaniu kilku przecznic znaleźli się na peryferiach miasteczka. Booth zatrzymał się przed drewnianym domkiem znajdującym się na końcu ulicy. Przed nimi rozciągała się łąka kończąca się tuż pod ciemną ścianą lasu. Seeley’a mimowolnie przeszył dreszcz, gdy popatrzył w tamtą stronę. Odgonił przerażające wspomnienia, które zaatakowały goni czym chmara moskitów i wysiadł z auta.
-Ponura okolica.- mruknął Sweets rozglądając się dookoła.- Wokół nie ma ani jednego żywego ducha.
Zmierzchało. Nad łąką zaczęła unosić się gęsta i biała jak mleko mgła, która powoli zmierzała w stronę zabudowań. Nagle jakby broniąc miasteczka przed niebezpieczeństwem zerwał się wiatr. Parę metrów dalej zaskrzypiała niedomknięta bramka.
-Chodźmy.- rzucił Booth i ruszył przodem. Po kilku krokach znalazł się na ganku domu Annie. Zajrzał przez szybę drzwi jednak nic nie dostrzegł. Podszedł do najbliższego okna. W środku panowały egipskie ciemności.
-Jesteś pewny, że Annie nie sprzedała tego domu komuś innemu i że właśnie teraz zakłócamy spokój temu komuś?- Lance z niewiadomych przyczyn zaczął mówić niemal szeptem.
-Nie jestem. Już ci przecież o tym mówiłem.
-No tak…- Słodki odwrócił się gwałtownie, usłyszawszy huk przypominający wystrzał z dubeltówki. Na dźwięk drugiego „wystrzału”, aż podskoczył.
Booth zaśmiał się cicho i wskazał mu okiennicę sąsiedniego domu, która przy silniejszym podmuchu wiatru uderzała o ścianę.
-Och… bardzo śmieszne.- mruknął.- Co ty robisz?- niemal wykrzyknął, widząc jak agent majstruje coś przy zamku drzwi frontowych.
-Wchodzę do środka.
-Ale przecież tak nie można. Nie mamy nakazu.
-Skoro Annie jest moją żoną, to ten dom jest także mój. Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak wspólnota majątkowa?
-Ale nie wiesz na pewno czy to jest dom Annie.- powtórzył Lance akcentując dobitnie każde słowo jednak Booth już był w środku.
-Jesteś agentem FBI, jak możesz łamać prawo?
-Och, zamknij się w końcu Sweets.- warknął Booth, zapalając światło. Zaczął rozglądać się uważnie po salonie. Od jego ostatniej wizyty w tym miejscu nic się nie zmieniło. Podszedł do najbliższej komody i przejechał palcem po jej blacie. Nie znalazł na niej nawet odrobiny kurzu. Ktoś musiał tu dokładnie posprzątać. Zajrzał do kuchni a potem skierował swe kroki do sypialni. Na widok dużego, małżeńskiego łóżka Annie po jego kręgosłupie przeszedł miły dreszcz. Czegóż oni nie wyprawiali w nim. Uśmiechnął się do swoich myśli.
-Jedno twojej żonie trzeba przyznać…- znienacka dołączył do niego Sweets.- Ma niezły gust.
-Tak myślisz?- zapytał Seeley, zaglądając do opróżnionej szafy.
-Tak, ale tylko to.
Booth odwrócił się gwałtownie.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Nadal myślisz, że Annie i twoja córka zostały porwane?- zapytał poważnie Lance.
-A co innego mogło się stać?
-Wiem, że nosisz przy sobie broń i że w każdej chwili możesz mnie zastrzelić za to, co teraz powiem, ale nie mogę już dłużej w sobie tego dusić.
Seeley spojrzał na niego pytająco, splatając ramiona na klatce piersiowej. Sweets westchnął, widząc ten obronny gest.
-Według mnie i Joss z twoją żoną już od samego początku było coś nie tak. Z nią i tym całym jej przyjacielem czy bratem, Svenem. Twoja siostra miała wątpliwości dotyczących twojego ojcostwa i dlatego nie podobał jej się pomysł zawarcia przez was małżeństwa. Na dokładkę zauważyła, że ona dość dziwnie się zachowuje. Uczucie jakim darzyła Svena było jak najbardziej dalekie od bratersko- siostrzanej miłości…
Seeley przypomniał sobie wydarzenie z czasu, kiedy Annie leżała po porodzie w szpitalu. Sven bardzo często ją odwiedzał. Podczas jednej z jego wizyt, Booth nakrył ich na obściskiwaniu. Wtedy to Annie opowiedziała mu historyjkę o niedawno odnalezionym bracie. W jego głowie zapaliło się ostrzegawcze czerwone światełko jednak nie przerywał Sweets’owi, który ciągnął dalej swój monolog.
-Pamiętasz to niemiłe zdarzenie z twojego wesela? Annie wepchnęła Joss do fontanny. Myślisz, że co było tego powodem? Sven przystawiał się do Joss, a kiedy ta go spoliczkowała, do akcji wkroczyła Annie. Popchnęła ją tak, że wpadła do wody. A potem zaczęła rodzić…
-Czekaj, czekaj…- przerwał mu Seeley.- Chyba nie chcesz mi wmówić, że poród Annie też był sfingowany.
-Może nie sfingowany, ale przyśpieszony. Nie pytaj mnie jakim sposobem dotarłem do tych informacji, ale według raportu sporządzonego przez jednego z lekarzy w organizmie twojej żony stwierdzono znacznie przekraczający normy poziom oksytocyny. A także ślady iniekcji. Najstarsze na oko lekarza miały około trzech dni. Ktoś specjalnie podawał Annie zastrzyki z oksytocyną, aby jak najszybciej wywołać poród. Gdyby odbył się w normalnym terminie Hazel prawdopodobnie byłaby ślicznym i zdrowym dzieckiem.
Booth kucnął i rękoma oplótł głowę. Nie chciał dalej słuchać.
-Seeley?- zaniepokoił się Lance.- Co się dzieje?
Agent po kilku minutach milczenia wstał i z całej siły uderzył w tylną ścianę pustej szafy.
-Cholera jasna!- wykrzyknął. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że był taki głupi. Tak zaślepiony, omamiony czułymi słówkami i marzeniami o stabilizacji, rodzinie. Annie miała być jego lekarstwem, jego sposobem na nowe życie po śmierci Temperance. Teraz, powoli wszystko wychodziło na jaw. Cały misterny plan, cudowna mistyfikacja legły w gruzach.
-Co to było?- zapytał Sweets tuż po tym jak Seeley uderzył w szafę.
-Co?- Booth popatrzył na niego nieprzytomnym z bólu i wściekłości wzrokiem.
-To…- Sweets podszedł do mebla i tak jak agent, tylko z nieco mniejszą siłą uderzył w ściankę. Odpowiedział mu głuchy pogłos. Booth nie namyślając się długo, odsunął szafę od ściany. Nie było to trudne, gdyż mebel miał zamontowane kółka. Seeley dopiero teraz zauważył na parkiecie, zarysowania, które mogły być wynikiem częstego przesuwania szafy. Tuż za nią znajdowały się drzwi ze skoblem przeplecionym łańcuchem i dużą stalową, nieco starodawną kłódką.
-Jak myślisz? Co się za nimi znajduje?- zapytał Sweets, nadal przyglądając się z niedowierzaniem to szafie, to drzwiom.
-Dowiedzmy się…- rzucił Booth i wyciągnął broń.

cdn

M&R

Rokitka

No no zawartość "izby Sinobrodego" rozbudza ciekawość, a rozmowa Bootha i Lance'a o eru... erucośtam;) jest jak dialog ze starych dobrych Kości. Rokitko życzę dużo zdrówka i cierpliwości do zakończenia tego pisarskiego przedsięwzięcia. Dziecko rośnie jak na drożdżach choć miało być tyciuteńkie. Rozrost Waszego ff pokazuje jak nieprzewidywalne bywa dzieło i jak ograniczoną władzę nad fabułą miewa pisarz. Ja i pozostali czytelnicy mamy nadzieję, że Wasze dziecko dojdzie do jubileuszowego 100 odcinka.

Wasza LG

_LG_

jak super bylo w koncu przeczytac kolejna czec:D wrescie Booth dowiedzial sie przwdy... no i dobrze ;) narescie xD ciekawy dialog pomiedzy Boothem a Sweetsem :) poprostu gitowe xD bardzo mi sie podobalo :)mam nadzieje ze teraz czesciej beda dodawane nastepne czesci...:) z niecierpliwocia na nie czekam ;)
PS: Pozdrowionka ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Piękne opowiadanie:)
Dobrze, że Seley dowiedział się prawdy o Ann. Ciekawe co kryje za tajemniczymi drzwiami. Napisz dalszy ciąg rozmowy Sary z Patriciem.
Niecierpliwie czekam na dalszą część:)

ocenił(a) serial na 9
_nn_

No wreszcie wyszła na jaw perfidia mojej zołzowatej imienniczki :D
Na dobrą sprawę nie tylko ona ma perfidny charakter, bo żeby kończyć w takim momencie...
Mam tylko nadzieję, że doczekam się rozwiązania zagadki tajemniczych drzwi przed końcem wakacji :)

Mortima

Pewna zołza z naszej "powieści" jest także i moją imienniczką więc perfidia charakteru jest poniekąd usprawiedliwiona ;)

ocenił(a) serial na 6
Rokitka

Nie wiem co powiedzieć xD Kurcze no, ta część była świetna! Cały czas trzymała w napięciu. Jak się cieszę, że Booth wreszcie się dowiedział prawdy o tej Annie.. Jak ja jej nie lubię! xD Dialog Booth'a ze Sweets'em mistrzowski! Ejj.. a tak w ogóle to nie zastanawiałyście się nigdy nad wydaniem książki? ;d wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale to co piszecie jest na prawdę cudowne. Czekam na cd..

justysia_7

Bardzo się cieszymy czytając takie słowa :) Dziękujemy :) A co do książki to... hmmm... tutaj są nasze próby pisarskie. Trochę trąci "bonesami", ale tylko z początku. Zapraszamy do przeczytania i zaopiniowania :) http://mrocznastronaksiezyca.blog.onet.pl/

Rokitka

co do opka to genialne i nie ma to, czy tamto:) czekam na kolejne części:) podkreślam części:)
co do mrocznej strony księżyca, to czytałam na blogu:) Oczywiście super, ale to nic dziwnego, mając takie talenty, jak Wy dwie:) Tylko pozazdrościć:) pozdrawiam i czekam na cdki:)

ocenił(a) serial na 6
Rokitka

O jak miło xD Przeczytam sobie na pewno! ;p Tylko czasu muszę trochę znaleźć.. xd Ale mogę się założyć, że super ;d Wy macie prawdziwy talent...

marlen_3

Korzystając z okazji, iż trochę chora jestem i wskutek bezczynności wywołanej katarem itp. moja wyobraźnia szaleje, postanowiłam coś tam naskrobać. Liczę razem z Marlen, że się Wam spodoba i z góry przepraszam za błędy.

***83***

-Dowiedzmy się…- rzucił Booth i wyciągnął broń.
Oddał trzy strzały zanim kłódka roztrzaskała się. Booth zdjął ze skobla łańcuch i odrzucił go do tyłu.
-No i droga wolna.- uśmiechnął się Sweets i postąpił krok na przód.
-Zaczekaj.- zatrzymała go silna dłoń i chłodny, rzeczowy ton.- Pozwól, że ja pójdę pierwszy. Tylko jeden z nas ma broń.
-Racja.- przytaknął Lance i puścił Booth’a przodem.
Agent otworzył drzwi i od razu uderzył ich zapach przypominający gnijące mięso.
-O matko…- wystękał Słodki, całą siłą woli powstrzymując wymioty. Seeley podciągnął wyżej założoną bluzę i ukrył w niej usta i nos.
-Idziemy.- rzucił i wszedł w głąb ciemnego korytarza.

Zbudziły ją odgłosy kroków. Podniosła się z twardej, zimnej podłogi, która od dłuższego czasu służyła jej za posłanie. Nie mogła się przemóc i położyć na łóżku na którym „TO” się stało. Klucz zazgrzytał w zamku i po chwili drzwi się otworzyły. Do środka wpadł snop jasnego światła. Odruchowo zasłoniła oczy ręką. Nie były przyzwyczajone do światła. Cały czas przebywała w ciemności.
-Witaj kochana.- po pomieszczeniu rozległ się damski głos, brzmiący dziwnie znajomo. – Nie za ciemno ci tutaj słodziutka?- kontynuowała kobieta i po chwili w celi zrobiło się jasno. Oczy zapiekły ją i z przeraźliwym krzykiem rzuciła się na posadzkę i oplotła głowę ramionami szczelnie chroniąc twarz przed dostępem światła.
-Och… tu jesteś.- do pomieszczenia weszła druga osoba. Mężczyzna.- Przyszłaś odwiedzić naszą lokatorkę?
-Tak.- odpowiedziała przeciągle. Jej głos przypominał syk węża.- Widzę, że ma się całkiem nieźle. Uwiłeś sobie tu prawdziwe gniazdko.- spojrzała znacząco na łóżko i szary, poplamiony materac. Mężczyzna roześmiał się.
-Zazdrosna?- zapytał z rozbawieniem.- Uwierz mi, jest niezła, ale tobie nie dorasta nawet do pięt.
-Mmm… Słodki, jak zawsze.- przesunęła dłonią po jego nagim torsie. Zatrzymała ją na sprzączce paska.- Czy dziś również zamierzasz...- jej dłoń wznowiła wędrówkę w dół. Mężczyzna głośno wciągnął powietrze.
-Jeśli pozwolisz pani.- pochylił głowę. Kobieta odsunęła się od niego i podeszła do leżącej na podłodze dziewczyny.
-Wstań.- powiedziała stanowczo. Dziewczyna nie zareagowała. Skuliła się jeszcze bardziej.- Jeśli ci mówię, że masz wstać to wstań!- wykrzyknęła kobieta i z całej siły pociągnęła ją za włosy.- Wstań ty żałosna kreaturo!
Mężczyzna przyglądał się całemu zajściu, nie przestając uśmiechać się lubieżnie.
-Syn Aspasa wybrał cię na swoją nałożnicę.- powiedziała kobieta jadowitym tonem.- Powinnaś być mu wdzięczna za to, iż tak niegodna niewierna jest namaszczana jego nasieniem.
Aspas? Joss już gdzieś słyszała to imię i na dokładkę ten znajomy kobiecy głos. Podniosła głowę, żeby upewnić się w swoich domysłach, jednak jedyne co ujrzała to dwie zakapturzone postacie. Kobieta i mężczyzna. Spod ciemnego kaptura niższej postaci, wymykały się blond kosmyki. Jej nieco zamroczony umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach. Aspas… Kobieta… Blondynka… Znajomy głos…
Gdzieś z oddali rozległ się płacz dziecka. Słyszała już go wcześniej. Teraz nabrała pewności, że nie były to tylko zwykłe halucynacje.
-Zabaw się mój drogi.- powiedziała kobieta i wspinając się na palce, pocałowała swojego towarzysza. Mężczyzna położył swe ogromne dłonie na wysokości, gdzie powinny znajdować się pośladki kobiety. Ich pieszczoty zaczęły się przedłużać i przybierać na sile. Odsunęli się od otwartych drzwi. Joss w nagłym przypływie adrenaliny rzuciła się do ucieczki. Nim zdążyli zareagować biegła już w głąb skąpo oświetlonego korytarza. Wystające tu i ówdzie ostre krawędzie kamieni boleśnie raniły jej bose stopy. Nie zwracała jednak uwagi na ból. W jej krwi buzowała adrenalina, w płucach brakowało tchu, a ona biegła przed siebie. Po kilku minutach wpadła do jasno oświetlonej sali. Była urządzona jak mieszkanie. Po lewej stronie stały meble kuchenne wraz z całym sprzętem AGD, nieco dalej sofa, fotele, biurko, ogromny telewizor. W najdalszym rogu stało dziecięce łóżeczko, z którego wydobywało się już nie popłakiwanie, a żałosne kwilenie. Nie mogła tak po prostu uciec. Łóżeczko przyciągało ją niczym magnes. Gdy podeszła bliżej zauważyła, że dziecko w nim leżące podłączone jest do różnych dziwnych urządzeń, a na małym wysięgniku wisi kroplówka.
-Co tutaj robisz skarbie?- wyszeptała mimowolnie dotykając malutkiej rączki. Spojrzała na opaskę założoną na nią.- Hazel… Booth…- odczytała z trudem zamazane litery.- O mój Bo…- nie zdążyła krzyknąć. Przed jej oczyma pojawiła się ciemność.

cdn

M&R