Hej,
z uwagi na fakt, że same się już gubimy w czytaniu tego natłoku historyjek własnych, postanowiłyśmy naszą etiudę wraz z postem-matką, który nas zainspirował do działania umieścić w nowym temacie. Dobra kupa nie jest zła-jak to mówią więc wszystko razem trzymać odtąd będziemy. Miłego czytanka. TO wszystko dla Was!
Czekamy na opinie i wskazówki!
Pozdrówki!!!
M&A
ciekawa zcesc, zakonczenie tez:) robi sie coraz ciekawiej:) ja nadal czekam na scene z Bones i tym "jej", no jak mu tam... Tym, niech mu bedzie tak Patrick:p(nie przepadam za nim) ale nie zmienia faktu, ze opka mi sie baaardzo podobaja:)
czekam na cdk:)
az brak mi slow... powoli wszystko sie zaczyna wyjasniac no i dobrze ;) z niecierpliwoscia czekam na cd boskiego ;) opowiadania :)
pozdrawiam ;)
Woow! Jestem pod wrażeniem, poważnie. Już nie wiem co mam powiedzieć, żeby się nie powtarzać... xDD Dziewczyno choruj częściej jeśli masz wtedy taką wenę! Ale to żart oczywiście.. Zdrówka życzę żebyście nam tutaj wstawiały dalsze ciągi opowiadania ;)
Same smakowite kąski na ostatnie chwile wakacji :D:D:D:D Ale mnie wciąż mało ;D
wiecej, wiecej! ja chce wiecej! mam nadzieje na szybkieg cedeka bo...usycham :)
Wspaniała część.
Szkoda, że Joss nie udało się uciec. Ciekawe co tak śmierdziało a mieszkaniu Ann.
Tia, wczoraj przeczytałam ostatnią cząstkę zastanawiając się, czy aby na pewno wiem, o co M&R chodzi. Po namyśle stwierdzam, że nie mam zielonego pojęcia o co kaman, ani nawet bladego pojęcia, jak epopeja się zakończy. Co więcej mrok gęstnieje i autorki zmierzają nieuchronnie do synestezji gatunkowej. Rzeczniczka prasowa naszych pisarek podszeptuje mi, że będzie jeszcze mroczniej. M&R z powodzeniem przeszły już thrillerowy chrzest ogniowy i swe doświadczenia przenoszą do tego dzieła. Nie protestuję, bo wiem, że nadmiar cukru może zemdlić, a cukier po goryczy bywa relatywnie słodszy. Pobredziłam, a teraz zastanawiajcie się, o co mnie chodziło;DDD
Zakręcona LG
Ta... Między jednym usg klaczy a drugim ratowaniem krowy z porażeniem poporodowym wygospodarowałam troszkę czasu i naprędce stworzyłam kolejną część. Mam nadzieję, że wybaczycie błędy itd. Mi osobiście nie przypadła ona do gustu więc przepraszam jeśli zawiodłam Was. Także pragnę poinformować, że niedługo do akcji wkroczy Marlen i nie opuścicie nas. Że dalej będziecie czytać nasze fanaberie ;)
Część chwilami jest nieco drastyczna więc uważajcie na żołądki ;) A! i nie zamierzam deprawować młodzieży...
***84***
Obaj mężczyźni posuwali się po omacku na przód. Booth dzierżył w dłoni pistolet spięty i gotowy do strzału w każdej chwili.
-Auu…- zawył Seeley, gdy Lance po raz kolejny wpadł na niego.- Uważaj trochę.- wyszeptał ze złością.
-Przepraszam. Nie masz jakiejś latarki ze sobą?- zapytał Sweets rozcierając sobie czoło po uderzeniu nim w twardą głowę agenta.
-Wyobraź sobie, że nie mam. Zostawiłem ją w domu razem z innymi rzeczami z zestawu małego skauta.
-Przecież jesteś w FBI, powinieneś być przygotowany na każdą ewentualność.
-Wybacz Sweets, że nie noszę ze sobą trzydziestokilogramowego plecaka z ekwipunkiem, ale uważam, że jakoś kłóciłby się on z moim dzisiejszym strojem.- zironizował agent, zatrzymując się nagle. Sweets po raz kolejny wpadł na niego.
-Wybacz.- wyszeptał cofając się o kilka kroków.- Tym razem to twoja wina. Nie zatrzymuj się bez ostrzeżenia.
Booth mruknął tylko coś w odpowiedzi i wyciągnął komórkę. Bladym światłem z wyświetlacza, oświetlił przestrzeń przed sobą. Natrafili na kolejne drzwi. Tym razem nie były one chronione przez żadne kłódki czy łańcuchy. Na ścianie po lewej stronie znajdował się włącznik światła. Booth pstryknął nim i gdy korytarz zalała mdła poświata, schował telefon do kieszeni. Przywarł do ściany i gestem nakazał Słodkiemu zrobić to samo. Otworzył drzwi i stanął w nich celując w ciemność.
-O Boże… co to za smród?- zapytał Lance, kaszląc.
-Nie mam pojęcia.- odrzekł Seeley, powoli wchodząc do środka. Broń nadal trzymał w pogotowiu. Światło padające z korytarza, nikle oświetlało wnętrze pomieszczenia. Agent po omacku odnalazł drugi włącznik i po chwili jego oczom ukazał się przerażający widok. W ogromnych słojach znajdowały się zakonserwowane embriony. Niektóre przypominały ludzkie płody, inne były okropnie zdeformowane. Na drewnianym stole leżał mały, zakrwawiony skrawek mięsa. Seeley podszedł aby przyjrzeć mu się dokładniej. To coś było przyczyną panującego wszędzie smrodu. Zaawansowany stopień rozkładu i pełzające robactwo wskazywało, że leży tu od co najmniej dwóch tygodni.
-To ma oczy!- wykrzyknął Lance i wybiegł.
Booth nie był w stanie dłużej walczyć ze swoim żołądkiem i dołączył do wymiotującego na korytarzu Sweets’a.
-Mów co wiesz.- długonoga brunetka wkroczyła do gabinetu doktor Camille Saroyan i przybrała wojowniczą postawę.
-Ale o co ci chodzi?- zdezorientowana Camille odłożyła czytane dokumenty na biurko i spojrzała pytająco na Angelę.
-Wiem, że Booth ma siostrę i wiem, że ty wiedziałaś o tym od dawna.- plastyczka oskarżycielsko wycelowała palcem w pierś patolog.- Co jeszcze ukryłaś przede mną?
-Ale… ale nie bardzo rozumiem o co ci chodzi.
-Ukrywasz coś. Coś co jest bardzo ważne dla nas wszystkich.- rzuciła Montenegro i wyszła postukując obcasami.
-Ok… To było dziwne.- wymruczała Saroyan sama do siebie.- Bardzo dziwne…
Kobieta weszła do swojego gabinetu i trzasnęła drzwiami. Usiadła przy biurku i ukryła twarz w dłoniach, wzdychając ciężko.
-Kochanie?- drzwi się lekko uchyliły i w szparze pojawiła się głowa z blond czupryną. Niebieskie oczy wpatrywały się z niepokojem w plastyczkę.
-Och… Hodgins.- Angela westchnęła po raz kolejny.
-Co się dzieje?- mężczyzna w jednych chwili pokonał dzielący ich dystans i klęknął przy niej.- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Tak, wiem…- spojrzała na niego oczyma błyszczącymi od łez.
-Więc o co chodzi?- pogłaskał ją czule po policzku.
-Właśnie nakrzyczałam na Camille.- wyznała spuszczając wzrok.
-Na Camille? A za co?- Jack przysiadł na biurku.
-Booth ma siostrę, która została porwana, właśnie się dowiedziałam od Martiego, całe FBI postawili na nogi. Szukają jej. A ta cała Joss co pracowała z Booth’em to…
-Poczekaj… Poczekaj.- mężczyzna przerwał jej chaotyczną opowieść.- Powoli. Opowiedz mi wszystko ze szczegółami. I najlepiej zacznij od początku.
-Ok.- wierzchem dłoni wytarła samotną łzę, która zdążyła posiać spustoszenia w jej nienagannym makijażu.- Całkiem niedawno w Instytucie pojawił się pewien Anglik. Malcolm jakiś tam. I szukał Booth’a…
Bolała ją głowa. Czuła się jakby całe stado dzikich mustangów galopowało tuż pod sklepieniem czaszki. Drugą rzeczą, która powoli zaczęła docierać do jej świadomości było to, że nie może poruszać ani rękoma ani nogami. Spróbowała otworzyć oczy. Pomieszczenie w którym się znajdowała nie było ciemne jak do tej pory. Z trudem uniosła lekko głowę. Wokół ktoś porozstawiał mnóstwo grubych świec, które migotliwym światłem oświetlały pokryte zielonym nalotem kamienne ściany. W nagłym przypływie paniki zaczęła się szarpać i wić. Przy każdej próbie więzy, którymi była skrępowana, boleśnie raniły jej nadgarstki i kostki.
-Spokojnie…- usłyszała cichy lodowaty głos. Z cienia wynurzyła się zakapturzona postać.- To już nie potrwa długo.- blada dłoń z czułością pogładziła ją po głowie.
-Nie…Nie!!!- zaczęła krzyczeć ochrypłym z przerażenia głosem.
-Uspokój się.- mężczyzna wyszeptał jej wprost do ucha. W nikłym świetle błysnęły jego białe zęby wyszczerzone w czymś na kształt uśmiechu. W prawym przedramieniu poczuła lekkie ukłucie.
-C..Co mi robisz? Przestań! Przestań natychmiast!- próbowała się wyrwać lecz sznur, którym była przywiązana do kamiennej płyty i silny uścisk oprawcy unieruchomiły jej rękę.
-Ciii… Ciii…- szeptał dalej, odkładając błyszczącą metalową strzykawkę.- Po tym poczujesz się lepiej.- powiedział i zaczął czule głaskać jej nagie ciało.- Tak… Jest idealna.- wymamrotał.- Już niedługo.
-Tak…
-Tak…
-Tak..-z mroku odpowiedziały mu ciche głosy.
Joss walczyła z opadającymi powiekami ze wszystkich sił. Poczuła jak zapada się w ciemną otchłań. Jednak przegrała tą nierówną walkę. Przegrała walkę o życie…
M&R- spragnione Waszych opinii :)
Powtarzam raz jeszcze, to jest mocne i działa na wyobraźnię. Przypomina stare dobre kawałki TXF, po których strach było zasnąć. Dziś po wszystkich CSI człowiek już trochę zobojętniał, ale ciemne pomieszczenia, kiepskie zapachy i podejrzane szczątki wciąż potrafią przestraszyć. Joss szkoda mi i mam wyrzuty, że chciałam ją na początku typować do odstrzału. Teraz proszę, by jej szanowne autorki nie uśmiercały. A jeśli już, to bezboleśnie.
Przejęta LG
Świetne! Doszło do mnie przed chwilą, że ani jedna z części waszego opowiadania mi się nie nudziła... Wszystkie są interesujące i trzymają w napięciu, a teraz akcja wyjątkowo się rozkręca! Jeszcze raz muszę powiedzieć - świetne!! Czekam na następne.. ;))
mam nadzieje ze Joss uda się uratowac a B&B beda razem. z niecierpliwościa czekam na cdk!
Powtarzam raz jeszcze, to jest mocne i działa na wyobraźnię. Przypomina stare dobre kawałki TXF, po których strach było zasnąć. Dziś po wszystkich CSI człowiek już trochę zobojętniał, ale ciemne pomieszczenia, kiepskie zapachy i podejrzane szczątki wciąż potrafią przestraszyć. Joss szkoda mi i mam wyrzuty, że chciałam ją na początku typować do odstrzału. Teraz proszę, by jej szanowne autorki nie uśmiercały. A jeśli już, to bezboleśnie.
Przejęta LG
Już nawet nie pamiętam, kiedy zaczęłam czytać to ff. Choć upłynęło tyle czasu zawsze chętnie tu zaglądam, jesteście niesamowite. Cieszę się, że stworzyłyście to forum :)
Od pewnego czasu podejrzewałam, że chodzi o sektę. Teraz mam pewność. Czekam na cd :)
Wspaniała część. Mam nadzieję, że Joss nie zostanie zabita.
Czekam na ciąg dalszy:)
swietna czesc, czekam na cedeka, szczegolnie jesli chodzi o Bones:)
jestem bardzo ciekawa, co powie o sobie i jak zareaguje Patrick:)
kupi jej bilet i wysle do domu, heh:)
super !!! czesc... czekam na reakcje Patrika ze Brennan to Brennan xD az jestem ciekawa co wydarzy sie dalej... ;) x niecierpliwoscia czekam na cd :)
Bardzo Was przepraszamy za te przestoje, ale z racji tego, że obie rozpoczęłyśmy pracę i każda z nas próbuje wdrożyć się w nowe obowiązki. Z tego powodu cierpimy na chroniczny brak czasu. Rozdzialik krótki, ale lepsze to niż nic :) Postaramy się w niedługim czasie wrzucić coś większego. Z pozdrowieniami Marlen i Rokitka
***85***
-Co… Co to jest?- wychrypiał Lance ocierając usta rękawem.
-Lepiej żebyś nie wiedział.- odpowiedział Booth oddychając głęboko.- Chodźmy stąd. Trzeba zawiadomić techników.
Sweets skinął głową i ochoczo podążył za agentem.
-Słucham?- zapytał osłupiały Patrick spoglądając z niedowierzaniem na stojącą przed nim kobietę.
-Nie nazywam się Sara MacKenzie.- powtórzyła unosząc dumnie głowę.- Jestem Temperance Brennan. Doktor Temperance Brennan.
-Ale… Ale jak to? Co…- wydukał lord opadając ciężko na pobliską kanapę.- Nie rozumiem.
Temperance uśmiechnęła się kwaśno.
-Zanim tutaj przyjechałam pracowałam w Instytucie Jeffersona w Waszyngtonie. Moim głównym zadaniem była współpraca z FBI przy rozwiązywaniu różnych spraw kryminalnych. Ja i mój zespół przyczyniliśmy się do schwytania wielu groźnych morderców. Niestety, ktoś zaczął czyhać również i na moje życie. Sukcesywnie mnie podtruwał, aż w końcu znalazłam się na granicy życia i śmierci. Potrzebny był mi przeszczep wątroby, której kawałek ofiarował mi mój ojciec. Tuż po operacji przy pomocy Max’a i dyrektorki Instytutu upozorowano moją śmierć. Podczas gdy wszyscy moi znajomi grzebali mnie w ziemi, ja wraz z ojcem pod przybranym nazwiskiem przybyłam do Europy.- przerwała, próbując zebrać myśli. Nie chciała aby Patrick miał do niej żal jednak nie mogła już dłużej się ukrywać.- Malcolm przywiózł na przyjęcie pewną kobietę i przedstawił nam ją jako swoją wieloletnią przyjaciółkę. Jednak głównym powodem jej przyjazdu tutaj nie była chęć odnowienia kontaktów lecz próba odnalezienia mnie. Nie wiem jakim cudem jej się to udało. Max z wielką pieczołowitością zatarł za nami wszelkie ślady. Po rozmowie z nią dowiedziałam się o kilku wydarzeniach jakie miały miejsce po mojej śmierci.- uśmiechnęła się smutno wypowiadając ostatnie zdanie.- Brat Josephine, a mój wieloletni partner zawodowy, agent FBI Seeley Booth ożenił się i wkrótce miało przyjść na świat jego dziecko.
-W dalszym ciągu nic nie rozumiem…- Patrick nerwowym ruchem dłoni przeczesał włosy.
-Panna Foster namawiała mnie do powrotu do Waszyngtonu. Twierdziła, że Seeley załamał się kompletnie po mojej śmierci i teraz popełnił najgorszy błąd w swoim życiu, żeniąc się z kobietą, która według niej nie kochała jej brata, a kierowały nią pobudki, których Joss nie potrafiła odgadnąć. Odmówiłam stanowczo powrotu. Powiedziałam jej, że moje życie jest teraz tutaj. Tamten rozdział został już zamknięty.- niecierpliwie otarła samotną łzę, która spływała po jej policzku.
-Rozdział?- Shaw podniósł się i podszedł do narzeczonej. Dotknął palcem jej podbródka, zmuszając tym samym żeby spojrzała mu w oczy.- Temperance… Umiarkowanie…- wyszeptał imię, gładząc delikatnie kciukiem jej policzek.- Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy…
-Patrick…- przerwała mu jednak ten uciszył ją, kładąc palec na ustach.
-A twoje oczy Saro czy też Temperance mówią, że ty nadal go kochasz. Kochasz swojego partnera.
-Z naszej strony to już byłoby wszystko. Zebraliśmy i zabezpieczyliśmy masę dowodów.- do Booth’a podszedł wysoki, ciemnoskóry szef ekipy kryminalistycznej.- Swoją drogą, co to za zwyrodnialec tu…
-Dziękuję Mike.- przerwał mu Seeley.- Chciałbym dostać raporty z analiz jak najszybciej.
-Ok.- przytaknął mężczyzna.- Pomyślałem, że to może cię zainteresować.- podał agentowi gruby wolumin oprawiony w czarną skórę.
Booth założył rękawiczki i wziął książkę. Otworzył na pierwszej stronie. Pamiętnik Annie Kathrine Brown- przeczytał i westchnął ciężko. Rzeczywistość stawała się coraz bardziej przerażająca.
Powoli wracała jej świadomość. Nie widziała nic oprócz ciemności. Nie słyszała nic oprócz gwiżdżącej w uszach ciszy. Nie czuła nic oprócz ostrego bólu w dole brzucha. Boli czyli żyję.- pomyślała i ponownie zanurzyła się w letargiczny sen.
cdn
M&R
p.s. Z góry przepraszam za błędy.
Już myślałam, że się nie doczekam :)
Świetna część jak zwykle... xD
I też z niecierpliwością czekam na dalszą reakcję Patricka xD
Jeju, jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem. Poważnie!. Nie spodziewałam się, że tak mnie to wkręci!.. ;pp Piękne, tajemnicze i smutne. Wszystko czego trzeba! W ogóle mi nie żal tego Patrica, niech Brennan się szybko zbiera i wraca do Booth'a! xD Czekam na następną część, mam nadzieję, że tym razem nie będziecie kazały tyle na siebie czekać.! Chociaż... było warto xDD
Dobrze, że Brennam powiedziała prawdę o siebie, pragnę żeby wróciła do Bootha. Cieszy mnie to, że Joss żyje. Czekam niecierpliwie na kolejne części:)
jejku jak fajnie ze w koncu jest koleja czesc... ;) i dobrze ze powoli wszystko zaczyna sie wyjasniac... ciekawe co teraz zrobi Brennan.. :) super!! jak zawsze czekam na kolejna czesc i mam nadzieje ze pojawi sie szybciutko xD
Suuuuuuuper!!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo pojechałyście bo bandzie z całym tym opowiadaniem.
Ale mi się bardzo podoba całość i oczywiście czekam na następne części, bo coś czuję, że teraz dopiero będzie jazda...
Ja znalazłam te opowiadania dopiero dwa dni temu i muszę się przyznać że mnie to całkowicie wchłonęło, i jestem pełna podziwu dla Waszej twórczości :) Gdybym nie znała serialu to mogłabym pomyśleć że to właśnie jest do niego scenariusz. Jednak mam problem, zatrzymałam się na opowiadaniu 18 po którym kolejne opowiadania wrzuciłyście na stronę która w dniu dzisiejszym już nie działa a następne opowiadanie to dopiero numer 30, da się to jakoś naprawić bo jestem niezmiernie ciekawa tych opowiadań pomiędzy :)
Cierpliwości....Już niedługo...;) Cieszymy się niezmiernie, że nasza kolejna opowieść zyskuje sobie czytelników;))
Czekamy cierpliwie i nie naciskamy. Ja osobiście straciłam już cierpliwość dla 6 serii Bones i przestałam wierzyć, że jeszcze się poprawi. Nie oglądam już serialu, ale chętnie poczytam Wasze dzieło.
Pozdrowionka
No tak... Rokitka doszła już do siebie, nieco się ogarnęła, wstała i zobaczyła jak siedzi... :P (pobredzam) Jednym słowem, ma teraz mnóstwo wolnego czasu i postanowiła z Marlen, że ruszą pełną parą z niekończącą się historią. Czekamy, jak zwykle, na Wasze opinie :) Miłego czytania
***86***
Temperance miotała się po pokoju wrzucając do walizki wszystko co popadnie. Wracała do Waszyngtonu. Nie wiedziała co na nią tam czeka. Nie wiedziała jak zareagują na wieść, że żyje jej współpracownicy. Co zrobi ten ktoś, kto chciał ją zabić. Czy ponowi swoje starania jeśli się dowie, że jej śmierć była jedna wielką mistyfikacją? Co zrobi Booth…?
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.- rzuciła upychając, kolejne dwa swetry w już i tak pokaźnych rozmiarów bagażu.
-Skarbie?- za plecami usłyszała głos ojca.- Co ty na miłość boską robisz?!- wykrzyknął widząc otwartą walizkę i pochylającą się nad nią córkę.
-To, co widzisz tato. Pakuję się.
-Ale… Ale dokąd?
-Wyjeżdżam razem z Patrickiem do Waszyngtonu.- wyjaśniła, odwracając się.
-Nie… Nie możesz tego zrobić!- wykrzyknął Max, chwytając ją za ramiona i lekko potrząsając.- Nie masz nawet pojęcia co ci może tam grozić! Nie, co ja mówię. Ty wiesz co ci tam grozi. Przecież ktoś już raz chciał cię zabić. Jak się dowie, że… że ty żyjesz to nie omieszka posunąć się do tego po raz kolejny.
-Tato… to boli…- spojrzała wymownie na jego dłonie zaciskające się na jej ramionach. Max puścił ją. I zwiesił głowę.
-Nie możesz wyjechać.- wyszeptał głosem pełnym powstrzymywanych łez.- Nie mogę cię córeczko stracić po raz kolejny. Nie mogę…
-Zapewniam cię, że nic mi się nie stanie. Siostra Booth’a została porwana i FBI oskarża o to Malcolma. Patrick jedzie do Waszyngtonu, żeby wszystko wyjaśnić. Sam sobie nie poradzi.
-Czy on… czy on poprosił cię o to żebyś mu towarzyszyła?- zapytał mężczyzna siadając na łóżku.
Temperance milczała przez chwilę po czym głośno westchnęła i powiedziała.
-Nie. Byłam nieostrożna i wymówiłam przy nim jedno nazwisko, a on...- machnęła ze zniecierpliwieniem ręką.- Wiesz przecież, że nie umiem kłamać.
-Czyli Patrick wie wszystko?
Brennan pokiwała potakująco głową. Podeszła do walizki i zasunęła zamek.
-Wyjeżdżam tato. Czy ci się to podoba czy nie. Josephine mnie potrzebuje.
-Nie, to nie Josephine cię potrzebuje. To on cię potrzebuje, a ty potrzebujesz jego nawet po tym wszystkim co ci zrobił.- Keenan podszedł do córki i pogładził ją po policzku.
-Muszę pomóc Joss.- powtórzyła z mocą a w jej oczach zalśniły łzy.
Poczuła coś zimnego prześlizgującego się po jej ciele. Otworzyła oczy i po kilku sekundach powieki samoistnie jej opadły. Spróbowała jeszcze raz. Pomieszczenie po raz kolejny wypełniało migotliwe światło płonących świec. Wokół rozbrzmiewał cichy szmer. To było coś na kształt formuły szeptanej przez kilkanaście osób jednak jej otępiały umysł nie potrafił wychwycić słów. Uniosła lekko głowę lecz poza szpalerem świec nic nie dostrzegła. Zimne coś rozpoczęło na nowo swoją wędrówkę, prześlizgując się teraz z jej brzucha w stronę ud. Ponownie podniosła głowę aby zobaczyć co to jest. Krzyk zamarł na jej spierzchniętych ustach. Ogromny wąż oplatał się teraz dookoła jej prawej nogi a jej całe ciało było pokryte zakrzepłą krwią. Zaczęła się szarpać aby zrzucić z siebie to okropieństwo jednak przy każdym gwałtowniejszym ruchu krępujące jej więzy zaciskały się coraz mocniej.
-Widzę, że nasz ciemny anioł już się obudził.- z ciemności wysunęła się zakapturzona postać.- Ciii…- pogładził ją zimną dłonią o długich, zakrzywionych paznokciach po twarzy. W jego drugiej dłoni coś błysnęło. Joss spojrzała w tym kierunku. Ręka ze srebrną strzykawką powoli zbliżyła się do jej przedramienia. Długa igła miękko weszła w ciało i przebiła żyłę.
-Nie… Proszę…- wyszeptała Joss ochrypłym głosem.
Postać zaśmiała się cicho.
-To ci pomoże zostać z nami nieco dłużej.- usłyszała skrzeczący głos.
-Dlaczego?- zdążyła jeszcze zapytać, walcząc z opadającymi powiekami.
-Bo zostałaś wybrana… Bo zostałaś wybrana…- odpowiedź długo jeszcze brzmiała w jej głowie, gdy po raz kolejny zapadała się w bezdenną nicość.
-Mistrzu…
-Mistrzu…
-Mistrzu…- rozległy się dookoła naglące głosy.
Postać odwróciła się gwałtownie i kaptur zsunął się z jej głowy ukazując całkowicie pozbawioną wszelkich włosów czaszkę i twarz. Ciemne oczy płonęły złowrogo na tle albinotycznie białej skóry.
-Jeszcze nie teraz.- rzucił ze złością, a z ciemności odezwały się ciche westchnienia zawodu.
-Wszyscy już odjechali.- do salonu wszedł Sweets i usiadł na kanapie obok Booth’a.- Co teraz?- zapytał spoglądając na agenta.
-My zostajemy Lance.- wymruczał Seeley spoglądając na księgę leżącą na stoliku do kawy.
-Co to jest?- wzrok Słodkiego powędrował w tą samą stronę.
-Coś co powinniśmy dokładnie przeanalizować.- odpowiedział agent.- Ja i ty.
-Czyli teraz tworzymy coś na kształt zespołu, tak? Jesteśmy partnerami?- na twarzy doktorka zagościł chłopięcy uśmiech.
-Nie Sweets, nie jesteśmy partnerami. Potrzebuję cię bo jesteś psychoanalitykiem, a to trzeba zanalizować.- wziął do ręki wolumin i ponownie otworzył go na pierwszej stronie.- Pamiętnik Annie Kathrine Brown.- przeczytał na głos i przewrócił kartkę. Następną stronę pokrywało drobne staranne pismo. Niektóre zdania wskazywały na to, że pisało je dziecko, jednak bez wątpienia był to charakter pisma jego żony.- Nazywam się Annie Kathrine Brown i pochodzę z…- spokojny głos Seeley’a wypełnił dom, który krył wiele tajemnic o czym jeszcze ci dwaj intruzi nie mieli bladego pojęcia.
M&R
p.s. Jak zwykle wielkie "sorry" za błędy :)
jak super ze wstawilyscie kolejna czesc... juz nie moglam sie jej doczekac xD
Dobrze ze Brennan wraca do Waszyngtonu...- tylko szkoda ze z tym calym Patrickiem (jak ja go nie lubie ;/ )
Mam nadzieje ze kolejna czesc bedzie najpozniej jutro.... xD z niecierpliwocia na nia czekam :)
Pozdrawiam :)
Niepotrzebnie przepraszacie za błędy , bo ich nie było!. Jejkuś jak ja się stęskniłam za Waszym opowiadaniem, poważnie!. Cudowna część. Jak ja się nie mogę doczekać spotkania Brenn z Booth'em, ale pewnie sobie jeszcze poczekam ;) Nieważne, ważne, żebyście pisały dalej tak świetnie jak teraz!!!
Super część. Bardzo mnie cieszy to, że Temp wraca do Waszyngtonu, ale będzie zdziwienie jej przyjaciół i Bootha, gdy dowiedzą się ,że ona żyje. Mam nadzieję, że kolejne części pojawią się szybciej:)
Moja droga R. wpadłam, jak obiecałam i stwierdzam, że narobiłaś mi smaku na porcję tekstu, a tu tylko... porcyjka. Dreszczowiec - zagadkowiec;D
Czekam oczywiście na dalszy ciąg i jestem w kontakcie. Popieram wszystkie Wasze inicjatywy i po zakończeniu cyklu będę z Wami. Cieszę się, że Was poznałam.
Wasza LG
PS poczytam sobie jeszcze starą Ankietę 1;)))
No, no, no...
Az nie wiem co napisać.
Chciałaś ślad, że czytam no to go masz. :)
Z pojawieniem sie każdej częsci mam nadzieję, że ona przyniesie rozwiązanie zagadki, a tu sie okazuję, ze tylko troszkę przybliża, a nawet przynosi następne.
Co tu dużo pisać: Ta niekończąca się historia jest po prostu zajefajna.
Pytanko: Czy Joss usmażą i zjedzą??? ;)
Czekam (z bratem) na kolejne części, nie tylko tego!
Temat wam się kończy. Co z tym zrobicie?
Pozdrawiam i czekam
Beat(k)a, licealistka z jedynkami :)
Ojej, ojej....Faktycznie temat nam się kończy...Nie obedzie się chyba bez nowego, gdyz podejrzewam ze nie wyrobimy sie w tych kilku postach, które nam pozostały ;D
A kto by pomyślał, że nasza niewinna zabawa rozpoczęta podczas jednej z pamiętnych Kortowiad przy niskoprocentowym soku owocowym, aż tak się rozrośnie ;) Pamiętasz Marlen ten dzień? Filmiki na youtube i piosenka z frazą "...kiss me...", która do dzisiaj mnie prześladuje ;P Nawet w reklamie jogurtu ;) No i nadal nie doszłam do tego kto nam ukradł caluśki dzień z życiorysu ;)
Pamiętam, pamietam...;D Trzeba tylko jeszcze dodaać, że ów filmik miał niecałe 4 min! A ładował się całą wieczność.... A soczek dobry był...;P
Niom, nie ma to jak soczki ;) A jak powszechnie wiadomo to soczki przynoszą wenę... Bardzo dużo weny... Dużo, dużo weny. Weźmy na ten przykład Ankietę numero uno. To dopiero była zabawa (jak ostatnio z lG wspominałyśmy ;)
Do LG- my również się cieszymy, że dane było nam Cię poznać :)
Soczki są ok;), tak jak piosenka z reklamy jogurtu z frazą "kiss me"... Ufff wreeeeszcie piątek... Powymyślałoby się takie pure nonsens jak na A1:)))
Ja też się cieszę, że was poznałam.
Czasem też wchodzę na A1.
Taaa... to były czasy... wchodziło się, wypisywało się różne rzeczy, a potem się śmiało...
Ech....
Tylko wy nam zostałyście.
A jak skończycie waszą opowieść, to co wtedy będzie??
Tak, soczki są dobre. Pije tylko domowe, kupne zamieniłam na napoje niewiadomo z czym, ale soczki są dobre ;)
Chciałybyśmy podziękować na wspólnie spędzony z nami i naszą wersją Bones czas, jejku - ponad rok to już będzie! Za wszystkie słowa uznania, jak i krytyki, za to, że czytacie nasze "twory", za to, że po prostu jesteście... Kurczę... Trochę łzawo się zrobiło. Ale się nie martwcie. Jak się trochę ogarniemy i znajdziemy naszą wenę, która gdzieś się zagubiła skubana to powrócimy do nas z kolejnym tematem typu M&R2 :)A do tego czasu przebywamy na naszej, tym razem, ankiecie. Zapraszamy do wspólnej zabawy :)
Oddane jak zawsze, ze szczerymi uśmiechami na buźkach :)
M&R.