PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78087
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"

ocenił(a) serial na 10
izalys

Coś długo mnie tutaj nie był. Wybaczcie ale cierpię na ogromny brak czasu
Naszła mnie dzisiaj ochota na coś totalnie optymistycznego. Może ciut przesłodzone ale co mi tam.Może się spodoba :>

- Booth nie powinieneś się tak tym przejmować
- To mój syn. I chcę wiedzieć z kim będzie mieszkał. A ten jej facet jest jakiś dziwny
- Jest całkiem normalny. Wysokie kości policzkowe, głęboko osadzone gałki oczne. Gęste włosy. Wysoki i dobrze zbudowany...
- Dość!
- ... całkiem fajny jest. Może nie do końca w moim typie bo nie lubię blondynów. Zdecydowanie wolę brunetów – szybciej powiedziała niż pomyślała co jej się rzadko zdarza. No cóż słowo się rzekło. A przecież nie skłamała. Za to agent miał uśmiech od ucha do ucha. Właśnie w swój zwariowany, antropologiczny sposób powiedziała, że jest w jej guście. Może jest dla nich jednak jakaś nadzieja – co tak dziwnie na mnie patrzysz
- Właśnie powiedziałaś, że Ci się podobam
- Wcale nic takiego nie powiedziałam – no bo gdzieżby się do tego przyznała. Za nic w świecie!
- Właśnie, że powiedziałaś
- Nic takiego nie powiedziałam – „dyskutowali” tak zawzięcie, że żadne z nich nie zauważyło, że od jakiegoś czasu przygląda się im Angela będąca w dość zaawansowanej ciąży. Nie chciała jednak przerywać im tej dyskusji. Więcej była nią całkowicie zafascynowana. Odkąd Hanna opuściła Bootha. Wydawało się, że ich stosunki wróciły do normy. I choć żadne z nich nie mówiło tego głośno byli z tego powodu niezmiernie zadowoleni. Angela wzięła głęboki oddech i podeszła do nich przerywając im tę fascynującą dyskusje – czy Ty zawsze musisz wszystko interpretować na swoją korzyść
- Kiedy ja wiem, że to prawda – uśmiechał się do niej z tą samczą pewnością siebie
- Wcale nie
- No dobra gołąbki dość tej przepychanki – przerwała im artystka
- Gdzie Ty tu widzisz gołąbki?
- Miałam na myśli Was dwoje – wyjaśniła i myślała, że na tym zakończą ten temat. O w jakim była błędzie. Przecież takie coś to żywioł pani antropolog
- Angela my nie jesteśmy ptakami. Nie mamy skrzydeł, nie odżywamy się ziarnami, okruchami chleba ani robactwem. Ptaki mają malutkie mózgi a my nie. Jesteśmy ludźmi – agent i artystka przypatrywali się jej z co raz większym rozbawieniem. Nie przerywali wiedzieli, że to nie ma najmniejszego sensu – co się tak na mnie dziwnie patrzycie? To takie powiedzenie tak? – pokiwali głową a Ona się wściekła. Miała już dość tego jak się z niej naśmiewają. Poza tym była ostatnio w dziwnie bojowo – płaczliwym nastroju – nie moglibyście mówić jak ludzie? – ale była wściekała i jeszcze bardziej się nakręcała – o co Wam chodzi? To jakiś tydzień znęcania się nade mną? – nie pozwoliła im dojść do słowa – mam tego dość. Wychodzę nie chcę was widzieć, ani słuchać żegnam – wyszła trzaskając drzwiami. Zostawiła ich skrajnie zdziwionych. Nie zdążyli nawet zareagować
- Idź za nią nie powinna wsiadać do samochodu w takim stanie
- Nie mam szans żeby ją zatrzymać.
- A o co właściwie poszło?
- Sam już nie wiem. Ostatnio ciągle jest rozdrażniona i ma napady złości. Nie wiem co jej jest
- Jakbym nie wiedziała, że z nikim się nie spotyka to pomyślałabym, że jest w ciąży – agentowi zapaliła się czerwona lampka. Nie to nie możliwe chyba by mi powiedziała. Przecież to już by było jakieś 3 miesiące. A jak sama nie wie? W końcu po tamtej wspaniałej nocy zdecydowali się zwolnić i powoli rozwijać związek który miał być na całe życie. A o którym, zdaje się, nikt nie wiedział – czy Ty wiesz coś czego ja nie wiem? – wyrwała go z zamyślenia
- Ja? Nie, nic nie wiem – patrzyła na niego dość podejrzanie
- Wiesz – ale już zdążył ją zignorować i skierował się w stronę swojego samochodu. A obok niego stała Bones. Jego ukochana Bones
- Dobrze, że nie pojechałaś sama
- Nie jestem głupia – zaperzyła się a On wycofał się w jednym momencie
- Nikt tego nie powiedział. Kochanie - zwrócił się do niej pieszczotliwym głosem – chyba powinnaś iść do lekarza – westchnęła głęboko i z rezygnacją
- Wiem – przyciągnął ją do siebie i szepnął prosto do ucha
- Ja już się cieszę
- Ale... – nie wiedziała co powiedzieć. Ale kiedy nie dostała już 2 raz z rzędu miesiączki domyślała się co jest tego przyczyną. Martwiło ją tylko co On na to. W końcu ma ostatnio same kłopoty z synem. A raczej z Jego matką - ... to był tylko raz.
- Trzy razy – nie przestawał jej kołysać – trzy cudowne razy – czuł jak się rozluźnia. A więc martwiła się co On na to – wiesz, że Cię kocham – pokiwała głową – a nasze maleństwo też będzie kochane
- To dobrze. Każdy zasługuje na miłość a zwłaszcza dzieci – tak było jej dobrze – nie zapinam się już w swoich spodniach – uśmiechnął się do niej
- Mała rośnie
- Albo mały. I chyba naprawdę muszę iść do lekarza – wyjęła komórkę i rozmawiała chwilę z lekarzem – może mnie przyjąć za pół godziny. Podrzucisz mnie?
- Jasne i jak chcesz to pójdę z Tobą – wsiedli do samochodu nieświadomi, że ktoś im się przygląda czujnym okiem

- Angela – wołanie Cam było słychać w całym instytucie
- Tu jestem – szefowa weszła do jej gabinetu
- Musimy to podobno zobaczyć
- A co to jest? – zabrała płytę od niej i włożyła do odtwarzacza
- Nagranie z kamery ochrony. Mitch powiedział, że to jest coś co na pewno nas zainteresuje. I podobno nie tylko nas – na ekranie pojawił się widok na parking. W centralnym punkcie stał samochód agenta obok niego stała Brennan
- To będzie hicior – chwilę później pojawił się agent a reszta to już była cała historia
- O mój Boże
- A tak się zapierał, że nic się nie dzieje. Ona jest w ciąży
- Co Ty mówisz? – Cam była w delikatnym szoku
- Ma straszne humory i napady złości a poza tym ostatnio jej się przytyło. A jak zasugerowałam to Boothowi to wyglądał jakby nagle dostał olśnienia
- Ale jak? Kiedy? I dlaczego my nic o tym nie wiemy – była wkurzona – jak mogłyśmy to przegapić?
- Nie wiem. Ale ja jej nie daruję – zakończyła zdecydowanie Angela

- No i mamy swoje własne dziecko – powiedział z uśmiechem do swojej partnerki
- Jest słodkie prawda? – właśnie wyszli od lekarza. Byli też na USG. Widzieli maluszka ssącego kciuk a chwile później odwracającego się do nich pleckami
- Najsłodsze na świecie – oboje dostali fotki i płytkę z nagraniem – gdzie teraz?
- Nakarmić go jest głodny – uśmiechnęła się
- To jedźmy i nie chłopiec a dziewczynka
- Nie chciałeś wiedzieć
- Po co? Ja już wiem. Bones nie byłoby dla Ciebie za wiele jakbym Ci zaproponował małżeństwo? – nie zastanawiała się ani chwili
- Nie, nie byłoby za wiele – zjedli porządny posiłek mamusia nie protestowała nawet kiedy zamówił dla niej hamburgera oprócz sałatki. Zjadła wszystko. A kiedy na talerzu prawie nic nie było podszedł do nich Sweets
- Co ja widzę? Dr Brennan je hamburgera
- Słodki odczep się – agent był w bojowym nastroju. Nie pozwoli żeby ktoś denerwował Jego dziewczynki. Doktorek wiedział kiedy się wycofać
- Ok. nic już nie mówię. Ale strasznie mnie to ciekawi – oczywiście nie byłby sobą jakby nie drążył tematu
- Przestań dowiesz się w swoim czasie – Bones też nie miała ochoty dzielić się tą nowiną najpierw z nim. Angela by jej nie darowała – jedziemy?
- Pewnie. Do instytutu? – dalszej części rozmowy już doktorek nie słyszał

- A może jednak do domu? – Tempe po drodze podsypiała trochę
- Chyba tak – powiedziała sennie – a zostaniesz ze mną?
- Oczywiście – no i został. Kiedy spała przywiózł trochę swoich rzeczy i kosmetyków. Wieczorem, kiedy Bones przygotowywała kolację zadzwonił telefon i odebrał Booth
- Halo
- Booth?
- Tak. Cześć Ange co słychać? Stało się coś
- Jedziemy do szpitala. Zaczęłam rodzić
- Zaraz tam będziemy – oczywiście szybko się zebrali a jakby. Zapomnieli nawet o kolacji. W poczekalni byli już wszyscy przyjaciele – i jak?
- Rodzi
- Też mi nowina
- Lekarz mówi, że szybko pójdzie. Poród zaczął się już dawno ale Ona o tym nie wiedziała – czekali niecierpliwie a czas wcale nie chciał szybko płynąć. Niektórym, głodnym płynął jeszcze wolniej
- Głodna jestem – powiedziała cicho do agenta
- Kupić jakiegoś batonika?
- Booth ja jestem głodna – zirytowała się czy On nie wie, że takim batonikiem nie można sobie pojeść – ale jak nie ma nic innego – poszedł do automatu a Sweets w swoim zwyczaju musiał skomentować
- Dr Brennan jadła dzisiaj hamburgera – nastała cisza tak, że muchę można było słyszeć
- A więc Angela miała rację
- Co do czego? – zainteresował się Wendall. A Brennan zamilkła ze spuszczoną głową winowajcy ale nie przestała się uśmiechać
- No powiedz wreszcie. Miała rację czy nie? – Cam nie należała do cierpliwych. Bones wyciągnęła komórkę na którą wcześniej zgrała nagranie z badania USG i podała Cam w skupieniu oglądała nagranie
- Ale słodki
- Słodka – poprawił ją agent i podał przyszłej mamusi 4 batoniki
- Tylko tyle? – na tym skończyła narzekanie a zaczęła konsumpcję
- Dziewczynka? – doktorek nie mógł wyjść jeszcze z szoku
- Nie chcieliśmy wiedzieć. Ale ja wiem, że będzie dziewczynka – uśmiech nie schodził z Jego twarzy
- Dziecko? – do psychologa nie docierało to jeszcze – będziecie mieć dziecko?
- Sweets daj spokój to chyba normalne u ludzi którzy się kochają. Sam mnie o tym przekonywałeś jak chciałam się poddać sztucznemu zapłodnieniu
- Tak ale...
- Dajże im spokój – usadził go asystent – gratuluję – uściskał agenta i o dziwo Bones też dała się wyściskać w jego ślady poszła reszta.
- Ja nadal jestem głodna – parsknęli śmiechem w poczekalni pojawił się Hodgins uśmiechnięty od ucha do ucha
- Mam syna – pospieszyli z gratulacjami – i mam Ci powiedzieć –zwrócił się do Brennan – że Twoje to ma być dziewczynka. Cokolwiek to znaczy
- Powiedz jej, że będzie
- Uważaj bo może być chłopiec – przekonywała go Bones
- Zaraz czy Ty jesteś w ciąży? – biedak jeszcze nie wyszedł z jednego szoku a już doznał drugiego
- Tak

Kilka miesięcy później
- Nie maluj ścian na różowo bo jak będzie chłopak to... – uciszył ją pocałunkiem. Agent zebrał ekipę złożoną z Parkera, Jacka, Wendalla, Jareda i Maxa do odmalowania i ustawienia mebelków w dziecięcym pokoiku. Wieczorem pokoik w ich nowym domu był już gotowy. Cały różowy z misiami w spódniczkach. Białe mebelki z różowymi dodatkami zostały ustawiony w centralnym punkcie znajdowała się kołyska oczywiście cała różowa
- Nasza księżniczka ma piękny pokoik
- Tato ale ja to bym nie chciał spać w takim różowym
- Dlatego masz pokój zielony – spał w nim ilekroć odwiedzał ojca
- Nie chcę was straszyć ale ja chyba muszę na porodówkę...
Parę godzin później do poczekalni wszedł zmęczony ale szczęśliwy agent
- I co?
- Chłopaki czeka nas nowa robota. Musimy przemalować pokój
- Chłopak? – pokiwał twierdząco głową
- Mały Alexander Seeley Booth
Oczywiście panowie chcąc być praktycznymi. Zamknęli pokój na klucz a urządzili nowy biało – niebieski. Tamten będzie czekał na odpowiednią lokatorkę.
- Jest piękny – powiedziała Bones kiedy wróciła już do domu z dzieckiem
- Postaraliśmy się – wziął od niej syna – on też jest śliczny
- O tak
- Popatrz uśmiecha się
- Jest szczęśliwy
- Tak jak my – podsumował
- Masz rację tak jak my...

ocenił(a) serial na 8
izalys

Ale cudne! Już na poważnie się martwiłam, ze ff do serialu przestaną się pojawiać. A tutaj taka niespodzianka :) Uwielbiam Happy Endy i nieco przesłodzone opowiadania. W zupełności rekompensują wszystko inne. Tak a propos, czy w serialu Hanna rozstała się z Boothem? Pytam na podstawie tego opowiadania, a ze nie oglądałam od około piątego sezonu, to byłabym wdzięczna za odpowiedź.
Pozdrawiam
Mashe

ocenił(a) serial na 10
mashe

Tak, rozstali się
Nie oglądałam jeszcze tego odcinka bo to najnowszy a napisy będą dopiero w poniedziałek.
Pozdrowionka Iza

ocenił(a) serial na 7
izalys

napisy już są! a o to odcinek z napisami: http://video.anyfiles.pl/videos.jsp?id=7167

izalys

"biedak jeszcze nie wyszedł z jednego szoku a już doznał drugiego" - ale romantycznie, hihi ;>
Ogólnie chyba powinnam podziękować za możliwość czytania, bo już dawno tak nie wyłam ze śmiechu.
Słyszałaś kiedyś, że w opowiadaniu oprócz dialogów powinny "zdarzać" się opisy?

Invisse

Hej :) Cieszę się z tego opowiadania ... :):) Super bardzo poprawił mi humor i dał nadzieję, że jeszcze się wszystko ułoży w serialu... ;) Mnie się bardzo podobało... :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Do napisania tego mini opowiadania zainspirowała mnie piosenka zespołu Shout pt. Przepraszam Cię za miłość mą.

Wróciłam do wydarzeń z V sezonu a dokładnie do 100 odcinka. Może się spodoba...

Znów siedzę sam wśród czterech ścian
Już zamknięty czas wspólnych dni
To już koniec, koniec
To był tylko sen piękny sen
(...)
Przepraszam Cię za miłość mą
Wybacz mi że Ciebie wybrałem
Przepraszam Cię za miłość mą
Wybacz mi że jesteś mi bliska... wybacz mi

Nie to wcale nie był sen. Byliśmy przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi. Miałem wszystko. Jej uśmiech skierowany tylko do mnie. Te piękne błękitno – zielone oczy a w nich wesołe iskierki kiedy się śmiałaś i był w nich też czasami smutek. Nie mogłem znieść tego wyrazu Twoich oczu. Stawały się szkliste. Rzadko kiedy płynęły z nich łzy. Te piękne jedwabiste włosy miałem na wyciągnięcie ręki. I choć nigdy nie odważyłem się ich dotknąć wiele razy wyobrażałem sobie jak wplatam w nie swoje dłonie. Jak miękkimi falami prześlizgują się przez moje palce. Byłem tak blisko a jednocześnie tak daleko. Patrzę na te 5 lat wspólnie przeżytych lat i nadal nie wierzę, że mogłem jednym zdaniem zaprzepaścić wszystko. Przekreślić naszą przyjaźń. Niby umówiliśmy się, że nic się nie zmieni. Czy jednak tak będzie naprawdę? Nie będzie dziwnych sytuacji? Dwu znacznych spojrzeń i gestów? Nie wiem czy będę potrafił mimo tego, że obiecałem. Nie wiem... to chyba nie realne...

Kolejny dzień przeżyłem sam
Nie liczę dni bo szkoda łez
To już koniec ,koniec
To był tylko sen piękny sen
Ja czekam wciąż na miłość Twą
I nie mów mi że szkoda łez
I że koniec, koniec
To był tylko sen piękny sen... przepraszam więc.

Powiedziałem, że pójdę dalej. Ale ja nie mam na to najmniejszej ochoty. No bo przecież nikt mi nie zastąpi mojej Bones. I choć ta kobieta z wyglądu ją bardzo przypominała, nie była jednak Nią. I nigdy nie będzie. Kochanie ja czekam. Wbrew temu co powiedziałem będę czekał i nic tego nie zmieni. No bo powiedz mi jak mam znaleźć sobie kogoś skoro znalazłem już mój ideał. I nie winię Cię, że ja nie jestem Twoim ideałem. No bo kim ja jestem? Mimo tego bardzo Cię kocham i będę zawsze...

Przepraszam Cię za miłość mą
Wybacz mi że Ciebie wybrałem
przepraszam Cię za miłość mą
Wybacz mi że jesteś mi bliska... wybacz mi

izalys

Mini - piękne opowiadanie...
Wzruszyłam się, jak je czytałam...
Bardzo mi się podobało...

ocenił(a) serial na 10
izalys

Czasami mam dziwne pomysły i to jest jeden z nich. A nuż się spodoba ;)

1.

- Bones przyjedź tutaj proszę – antropolog podniosła głowę i nie bardzo wiedziała co się dzieje. Odebrała telefon automatycznie. Dopiero teraz zerknęła na zegarek była 2 w nocy – Bones jesteś tam – ktoś po drugiej stronie słuchawki był zdesperowany a Ona sama nie kontaktowała jeszcze na tyle żeby logicznie myśleć. Zaraz, zaraz tylko Booth do mnie mówi „Bones”. No w końcu coś wiem
- Booth? – była lekko zdziwiona. Zdarzało się, że dzwonił do niej o różnych porach dnia i nocy ale nigdy nie był tak spanikowany – co się dzieje? Mamy jakąś sprawę?
- Bones proszę Cię przyjedź tutaj
- Tutaj tzn. gdzie? – nadal do końca nie kontaktowała
- No do mnie. Jestem w domu, u siebie – wyjaśnił dla pewności i dodał: - potrzebuję Cię – nie zastanawiając się ani chwili dłużej wyskoczyła z łóżka i włożyła na siebie to co miała pod ręką
- Zaraz będę
- Dziękuję – rozłączyli się a 5 minut później była w drodze do mieszkania przyjaciela zastanawiając się o co może chodzić i była naprawdę zaniepokojona. Booth wpadał w panikę tylko wówczas gdy coś działo się z kimś jemu bliskim. 20 minut później pukała do drzwi Jego mieszkania. Z za których dochodził dziecięcy płacz. Czyżby coś z Parkerem? Przestraszyła się nie na żarty też bardzo lubiła tego małego chłopca. Ale nawet tego się nie spodziewała otworzył jej agent w dresie a na rękach trzymał niemowlę. A nawet można powiedzieć, że to noworodek. Dziecko było maleńkie i chyba tyle co się urodziło
- Jak dobrze, że jesteś. Ja już nie wiem co robić – był bliski paniki i choć wiedział, że o niemowlakach wie jeszcze mniej niż On, to ją właśnie chciał mieć teraz przy sobie nikogo innego
- Co się stało – maleństwo nie przestawało płakać
- Kiedy wróciłem od Ciebie w domu zastałem małą płaczącą
- Jak to? – nic z tego nie rozumiała. I najwyraźniej On też nie bardzo.
- Na stole leżał lis – dał jej kartkę którą znalazł. Wzięła do ręki a z każdym przeczytanym słowem była w coraz większym szoku

Seeley
Kiedy od Ciebie odchodziłam byłam w ciąży. Nie wiedziałam o tym. Choć i tak bym za Ciebie nie wyszła. Małżeństwa a tym bardziej dziecka nie było w moich najbliższych ani w tych dalszych planach. Donosiłam tą ciążę tylko dlatego, że mój obecny facet jest praktykującym katolikiem i nie chciałby mieć ze mną nic wspólnego jeślibym usunęła. To trochę pokrzyżowało mi plany zawodowe ale jakoś wytrzymałam te miesiące. Dziecko na pewno jest Twoje. Oddaję Ją w Twoje ręce. Nie wiem czy chciałeś mieć więcej dzieci ale mnie to już nie obchodzi. To teraz Twój kłopot. Mała urodziła się wczoraj. Przywiozłam ją do Ciebie jak tylko wyszłam ze szpitala. Czekałam ale nie przychodziłeś. Nie mam więcej czasu zaraz mamy samolot. Pewniej znowu byłeś z Temprence. Dziecko nie ma imienia. Nie jest zarejestrowana zostawiam Ci tylko akt jej urodzenia. To taki mój mały prezent dla Ciebie na pożegnanie.. Miłej zabawy w tatusia!
Hannah

Była po prostu w ciężkim szoku. Nawet Ona by czegoś takiego nikomu nie zrobiła, nie mogła pojąć jak można coś takiego zrobić. Popatrzyła na partnera takiego bezradnego chciała mu pomóc. I choć miała teoretyczną wiedzę to praktyki żadnej. Owszem był mały człowieczek kiedyś w jej życiu przez kilka dni. Ale on był większy
- Nie wiem co powiedzieć
- A ja nie mam pojęcia jak ją uspokoić i jak jej ulżyć, serce mi się kraje jak słyszę jej płacz
- Może jest głodna
- Wpadłem na to ale Ona nic nie zostawiła. Kompletnie nic. Tylko ją w nosidełku. Jak tak można – Bones niepewnie wyciągnęła ręce po dziecko podał jej
- Zajmę się nią a Ty jedź do sklepu
- Taka kruszyna powinna pić mleko matki – już się zbierał nie miał wyjścia – jesteś pewna, że dasz sobie radę?
- Nie. Ale chyba nie mamy wyjścia –pokiwał głową
- Dzięki – i wyszedł poszukać całodobowego sklepu w którym można kupić co potrzebne. A Bones została z płaczącą dziewczynką
- No już kochana. Nie masz co płakać. Masz kochanego tatusia, który zawsze będzie obok. Wiem coś o tym – mówiła do dziecka. I choć zdawała sobie sprawę z tego, że mała nie rozumie to jej głos zdawał się ją uspakajać. Płacz był cichszy. Kiedy miała zostać matką przeczytała wiele poradników. Teraz przyszedł czas na odświeżenie tej wiedzy – no maleńka wiem, że jesteś głodna ale tego nie mogę Ci dać. Masz sucho a bynajmniej tak twierdzi tata. Czytałam, że maleńkie dzieci uspokaja bicie serca matki. Nie jestem Twoją mamą ale może to pomoże – usiadła wygodnie w fotelu i rozpięła bluzę od dresu którą miała na sobie. I przytuliła dziewczynkę do siebie – podziałało ufff! – mała błądziła usteczkami po jej ciele instynktownie szukając jedzenia – nic z tego. Ja nie mam mleczka dla Ciebie – głaskała dziewczynkę po główce ta uspokoiła się – Jesteś śliczna. I taka podobna do taty – dziewczynka patrzyła na nią jakby wszystko rozumiała – oczy czekoladowe, ciemne włoski. Będziesz ładną dziewczynką – siedziały tak we dwie. I choć mała była nadal niespokojna to przynajmniej nie płakała. To był jej mały sukces

Booth chodził między półkami i zbierał wszystko co wydawało mu się potrzebne dla dziecka. Jak można zostawić zaledwie 24 godzinnego noworodka? Przecież to też jej dziecko. jak można być tak nieczułym, tak wyzutym z uczuć? A mnie się Ona wydawała ideałem. Okazała się kolejną pustogłową blondynką. Jak mogłem być tak zaślepiony. Przestałem słuchać swojego instynktu to teraz mam za swoje. Jak odeszła bolało. Bardzo bolało. Do tej pory czułem jakiś taki żal za tym co mogło być. Ale już nie czuję. Bo swoje dziecko oddała. I nie ważne, że ojcu. Fakt pozostaje faktem. Zostawiła własne dziecko. A moja Bones nim się teraz zajmuje. O właśnie muszę się pośpieszyć bo Ona też gotowa zwiać. O Nie! Nie moja Bones. Ona nigdy by nie zostawiła swojego dziecka. Zebrał już wszystko co było mu w tej chwili potrzebne. Na resztę przyjdzie czas kupić jutro. Wracał do domu najszybciej jak dał radę. Wbiegł po schodach na górę martwiąc się niezmiernie a tam? Cisza. Dziecko nie płakało! Wszedł po cichu usłyszał głos Bones z salonu
- ... Będziesz ładną dziewczynką – zachwycił go ten obrazek.
- Widzę, że tobie się udało
- Pamiętasz jak chciałam mieć dziecko? przeczytałam wówczas całe mnóstwo poradników. Zastosowałam się do ich rad. Masz coś dla niej?
- Mam zaraz przygotuję – poszedł do kuchni. 15 minut później wrócił z pełną butelką i dopiero zauważył, że Jego partnerka ma rozpiętą bluzę a Jego córeczka przytula się do jej nagiego ciała. A jego własne ciało zareagowało na ten widok na swój własny sposób. Wcale go nie słuchało. Niech to szlag – nakarmisz ją? – zapytał
- Nie chcesz Ty?
- U Ciebie jest taka spokojna – podał jej butelkę. I mała choć była z całą pewnością głodna nie chciała pić z butelki
- No jedz słoneczko – agent podszedł do nich i posmyrał córeczkę po policzku zareagowała. Otworzyła usteczka i zaczęła jeść kolację. Bones popatrzyła na partnera – co dalej?...

ocenił(a) serial na 10
izalys

Wow... opowiadanie zachwycające ! Bardzo realistyczne ... A Hannah ... brak mi do niej słów :D ... Zachowała się dziwnie .. :) ... Scena Bones & Dziecko .. BOSKA ! :D ... Kiedy masz zamiar zaszczycić nas kolejną częścią ?

Czekam i pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 8
sandrakk

O kuchenka! Nigdy nie lubiłam Hannah, więc twój tekst wydaje mi się niesamowity :D Już się bałam, ze forum całkowicie umarło i nie mam co liczyć na nowe opowiadania, ale jeszcze wchodziłam raz dziennie :) A tutaj taka niespodzianka! Mam nadzieję, że szybko poznamy dalsze części :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

2.

- Co dalej? - zapytała przyjaciela. Od Jego rozstania z Hanną zbliżyli się do siebie jak nigdy wcześniej. Zawsze byli przyjaciółmi ale teraz to był inny poziom ich przyjaźni. Prawdziwa przyjaźń z odrobiną czułości okazywanej na każdym kroku. Booth zaczął odzyskiwać równowagę po tamtym związku a teraz wróciły wspomnienia pod postacią tej małej istotki. Nie wiedziała czy nie będzie chciał znaleźć jej matki. Zawsze wyznawał zasadę, że dziecko powinno się wychowywać z obojgiem rodziców i dla swojego dziecka zrobiłby wszystko. To pytanie zadane może i z intencją co zrobią z dzieckiem ale jakby to powiedział Sweets ma też drugie znaczenie. Co dalej z nimi z ich na nowo rodzącą się więzią jeszcze głębszą i pełniejszą niż kiedyś
- Nie wiem Bones. Już chyba nic nie wiem. Ja nie mogę pojąć jak Ona mogła zostawić swoje ledwo urodzone dziecko
- Chyba pojadła – uniosła dziecko jak pisało w poradniku i w nagrodę otrzymała całkiem spore odbicie – grzeczna dziewczynka. Chyba ma mokro. A w tym ty chyba masz nieco większą wprawę niż ja
- Radzisz sobie całkiem nieźle – wziął dziewczynkę od niej i z wprawą zmienił pieluchę – Bones powiedz mi co ja mam teraz zrobić
- Nie wiem czego Ty sam chcesz. Czy chcesz ją znaleźć...
- Nie! - przerwał jej gwałtownie – Ona zostawiła swoje dziecko. Nie chcę jej widzieć. Zostawiła ją bez opieki. Nie było mnie cały dzień. Wróciłem przed północą a mała płakała. Nie mam pojęcia o której ją zostawiła – zrozumiała jasny przekaz i aż uśmiechnęła się na tę odpowiedź. Bardzo zdecydowaną odpowiedź – to nie jest śmieszne
- Wiem, wiem – mimo tego nie potrafiła przestać się uśmiechać.
- Chyba muszę ją zarejestrować. Bez tego nie ruszymy dalej
- Z pewnością i nadać jej jakieś śliczne imię – nie mogła się powstrzymać przed wzięciem małej na ręce. Była taka cudowna. Mięciutka, cieplutka taka silna kiedy zaciskała piąstki a jednocześnie taka rucha. I choć nie była jej dzieckiem już za nią przepadała. Booth przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy. I mimo tej całej okropnej sytuacji wcale nie czuł lęku. Nie ze swoją Bones. Przyjechała bez pytania o co chodzi. Przyjechała i zajęła się jego dzieckiem z taką wprawą, że jakby jej nie znał pomyślałby, że nic innego nie robiła tylko zajmowała się dziećmi
- Masz jakieś propozycje?
- Ja?
- Tak Ty – nie przestawał się uśmiechać i choć sytuacja wcale nie i była śmieszna a wręcz tragiczna. To nie mógł się oprzeć wrażeniu, że wszystko skończy się dobrze dla Niego, dla małej i dla Bones
- Nie wiem. Naprawdę. To tatuś powinien nadać imię dziecku
- Hmmm kiedy myślałem o imionach dla dziecka które miała urodzić Rebecca to chłopca chciałem nazwać Parker a dziewczynkę Sara
- A więc Sara. Witaj Saro – zwróciła się do dziecka
- Zostaniesz z nami do rana? – nie zastanawiała się ani chwili dłużej
- Pewnie. Masz gdzie ją położyć?
- Nie mam nic poza tym nosidełkiem. Podejrzewam, że i tak to wiele skoro nic po za nim nie zostawiła
- Nie mogę tego zrozumieć. Nie wydawała się aż tak wyrachowana
- Wierz mi, mieszkałem z nią trochę ale ani przez myśl mi nie przeszło, że mogłaby w taki sposób postąpić.
- Ważne jest, że masz świadectwo jej urodzenia
- Choć tyle. Bez tego nie było by łatwo – wziął do ręki akt urodzenia małej i czytał i uważnie chwile później zaklął dość szpetnie
- Co się stało?
- Ja ją zabije jak tylko znajdę. Zabije! – podał papier Bones przeczytała ale nic nieprawidłowego nie znalazła
- Wydaje się w porządku
- Zobacz rubryka ojciec – popatrzyła a w niej wpisane „nieznany”
- Oooo. To może być kłopot?
- To będzie duży kłopot. Jak ja udowodnię, że to moje dziecko?
- I nie będziesz jej mógł zarejestrować – zrozumiała
- A wiesz co to oznacza? W momencie w którym władze dowiedzą się o jej istnieniu zabiorą ją ode mnie
- I trafi do systemu – skończyła za niego
- Ja ją zabiję jak tylko znajdę
- A ten list? Napisała w nim, że jesteś ojcem
- To może być jakiś dowód choć nie wiem na ile ważny dla sądu
- Zadzwoń do Caroline
- Ona zajmuje się prawem karnym a nie rodzinnym
- Ale na pewno zna kogoś kto zajmuje się prawem rodzinnym.
- Tak to będzie najlepsze rozwiązanie
- Dzwoń
- Bones jest w pół do piątej
- No to co do mnie zadzwoniłeś o 2 – uśmiechnął się
- I przyjechałaś
- I przyjechałam. Dzwoń – niepewnie patrzył na telefon – oj Booth przecież wiesz, że ona ma do Ciebie słabość
- Co ma do mnie? – nie umiał ukryć zdziwienia. Bones rzuciła potocznym słownictwem jakby robiła to od zawsze
- Znowu coś pokręciłam? Mówiłam, że ja nigdy nie zapamiętam tego jak należy. Ale Angela mówiła coś w tym stylu
- Powiedziałaś jak najbardziej poprawnie. Tylko się zdziwiłem, że Ty je znasz
- Przecież ja jestem inteligentna.
- Wiem o tym
- Dzwoń – chciała zmienić temat. I jej się udało. Wykręcił numer i rozmawiał chwilę. Zapisał coś na kartce i rozłączył się dziękując za informację – masz?
- Mam. Ale proponowała jednak zadzwonić do niej o 9
- Przecież to jest nagły wypadek
- Wytrzymam do 9. muszę załatwić sobie wolne
- Ja też wezmę – zdecydowała – pomogę Ci
- Jesteś kochana wiesz – powiedział szybciej niż pomyślał a teraz patrzył niepewnie na swoją partnerkę
- Wiem – padła krótka odpowiedź wprawiła go tym stwierdzeniem w stan „lekkiego” szoku – to co kładziemy ją gdzieś?
- Chyba jedynie na moim łóżku
- Połóż się obok niej – weszli do sypialni
- Połóż się z nami – zastanawiała się chwilę i uległa pokusie. Patrząc z boku był to iście rodzinny obrazek. Mama, tata i dziecko między nimi. Czy jednak zawsze tak będzie? Czy staną się właśnie taką rodziną?
Oby...

izalys

Nowe opowiadanko zaczyna się bardzo intrygująco... :) Hannah... - jej postępowania wolę z pewnych przyczyn nie komentować...
Bardzo jestem ciekawa co dalej... Czekam na cd :)
PS: Cieszę się, że to forum nie umarło... ;)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie... :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Część lepsza od poprzedniej :P ... Dziwne że Caroline nic mu nie zrobiła xD ... Ah ta Hannah .. Nie dość że zostawia mu dziecko , to jeszcze nie daje mu ojcostwa.. Czyżby mała zemsta? :) ...

PS. Mara to forum nie zginie puki my żyjemy :)

ocenił(a) serial na 8
sandrakk

Błagam o więcej i gnę się w ukłonach.

ocenił(a) serial na 10
izalys

3.

Jak było do przewidzenia zanim wstali na dobre mała jadła jeszcze dwa razy. O 7 Booth zadzwonił do siebie do FBI poprosić o wolny dzień i to samo zrobiła Bones. Jej szefowa Cam nie robiła żadnych problemów aczkolwiek była nieco zdziwiona. Bones jak przystało na pracoholika nie brała wolnego dnia praktycznie w ogóle.
- I jak miałeś jakieś problemy?
- Nie żadnych o ile nic się nie wydarzy mam wolne do końca tygodnia
- Ja chyba jednak muszę podjechać do domu wziąć prysznic i się przede wszystkim przebrać a Ty zdzwoń do tego adwokata co masz numer
- Ok. Przyjedziesz do mnie potem?
- Będę za jakąś godzinę może półtorej
- Będziemy czekać i tęsknić prawda Saro?
- Ona jest za mała i Ci nie odpowie
- Jak to nie. Popatrz jakie to inteligentne dziecko. Słucha uważnie co do niej mówię – dziewczynka faktycznie patrzyła na niego i choć Bones podejrzewała, że to nie z powodu tego co mówi a melodyjności Jego głosu, nie chciała go wyprowadzać z błędu. Tak słodko wyglądał z maleństwem na ręku. Pojechała do siebie szybko załatwiła sprawy a zanim wyszła z domu zadzwoniła do niej Angela
- Hej Słodziutka słyszałam, że nie ma Cię dzisiaj w pracy?
- Wzięłam wolne. Chyba do końca tygodnia mnie nie będzie. A w ogóle skąd Ty to wiesz? Przecież siedzisz z juniorem w domu – Angela niecałe dwa miesiące wcześniej urodziła ślicznego chłopczyka. I obecnie bez niego nigdzie się nie ruszała
- Ale mój mąż pracuje. I o tak niezwykłym wydarzeniu jakim jest twój wolny dzień niezwłocznie mnie poinformował.
- Mogłam się domyśleć
- A jeśli dodam fakt, że Twój partner jak mi wmawiasz też ma wolne to coś tu ma się na rzeczy
- Jakiej rzeczy Angela? Co Ty mówisz?
- O jejku tzn., że razem coś będziecie dzisiaj robić jak nie do końca tygodnia?
- Angela nic takiego. Na pewno się wkrótce dowiecie
- Oj teraz to rozbudziłaś moją ciekawość na maksa
- Jakiego Maxa? Co ma do tego mój ojciec – po drugiej stronie słuchawki usłyszała głębokie westchnienie i czuła, że to będzie kolejny wykład więc ucięła go w zarodku – przepraszam Cię muszę kończyć obiecałam Boothowi że będę jak najszybciej się da odezwę się potem pa Angela – i rozłączyła się nie dając szansy przyjaciółce na rozwinięcie tematu. Choć nadal nurtowało ją co do tego wszystkiego ma jej ojciec. Zapyta Booth może On coś wie na ten temat. Pojechała do Niego zapukała do drzwi i weszła. Był w salonie mała Sara była już kompletnie ubrana i chyba nakarmiona bo spała w nosidełku
- Jesteś. Umówiłem się z tym prawnikiem na 11
- No to możemy jechać
- Pojedziesz ze mną?
- No przecież wiesz, że tak.
- Cieszę się – zabrali fotelik z dzieckiem i całą torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami małej. Przymocowali go w samochodzie agenta i dla bezpieczeństwa Bones usiadła z nią z tyłu samochodu. Niecałą godzinę później wchodzili do adwokata. Booth porozglądał się z lekkim przerażeniem. Przecież Jego honorarium musiało być olbrzymie. No cóż chciał najlepszego to musi za to zapłacić. Że też wyrzucił wtedy ten pierścionek za parę tysięcy. Od dzisiaj będzie bardziej praktyczny. Sekretarka zaprowadziła ich do środka.
- Witam nazywam się Amanda Smith
- Seeley Booth – przedstawił się agent i podał jej rękę – a to moja przyjaciółka Temprence Brennan
- Dzień dobry – również przywitała się Bones
- Caroline dzwoniła do mnie również. Chciałam powiedzieć, że jestem jej winna małą przysługę więc teraz ją spłacam - Booth odetchnął z ulgą – a to pewnie przyczyna zmartwień – podeszła do nosidełka i spojrzała na dziecko. na jej twarzy odmalował się totalny szok – ależ to jest noworodek
- Według listu który zostawiła jej matka ma 2 dni. Nawet niecałe bo urodziła się po 16
- To jest porzucenie dziecka. Za to może dostać wyrok. Ale wszystko po kolei. Proszę mi wszystko powiedzieć – agent powiedział jej jak znalazł małą w domu płaczącą, o liście i akcie urodzenia
- Chyba chciała się na mnie zemścić. Nie wpisała mnie jako ojca –podał jej akt urodzenia i list Hanny – czytała uważnie marszcząc czoło
- To będzie spory kłopot
- A ten list pisze tam, że to On jest ojcem – odezwała się po raz pierwszy Bones
- Owszem to może być dowód w sądzie ale nie ma mocy prawnej
- Więc co teraz?
- Musi być zarejestrowana inaczej nic Pan nigdzie nie załatwi ani szczepienia, ani ewentualnej wizyty u lekarza
- Ale zabiorą mi ją jak tam pójdę – wiedział o tym doskonale. Przecież takie było prawo a On tego prawa strzegł i nie mógł nic zrobić
- Niestety ma Pan rację. Umieszczą ją w placówce opiekuńczej albo w rodzinie zastępczej – na samą myśl o tym, że ta mała miałaby przejść przez to co Ona Bones cierpła skóra
- Nie ma innego sposobu – wzięła małą na ręce jakby chciała ją chronić
- W takim wypadku najlepszym rozwiązaniem będzie adopcja
- Muszę adoptować własne dziecko? – to wywołało w nim bunt
- Niestety. Samo udowodnienie, że jest pan ojcem nawet poprzez testy DNA nie wystarczy. Pana była dziewczyna albo zrobiła to nieświadomie albo to tak jak Pan mówił jej zemsta.
- Jak ją znajdę to zabiję
- Proszę się uspokoić. Nic innego nie możemy zrobić.
- Na jak długo będę musiał oddać Sarę?
- Nie wiem. Takie procesy mogą rwać nawet rok. Jest pan samotny opieka społeczna będzie za wszelką cenę starała się udowodnić, że nie nadaje się Pan do wychowywania dziecka. To są niezbyt przyjemni ludzie. Mówią, że kierują się dobrem dziecka ale ja czasami w to wątpię.
- Rok! Na rok mam oddać dziecko obcym ludziom – był totalnie wzburzony. Partnerka nie wiedziała jak mu pomóc
- Muszę wiedzieć jaką decyzję Pan podjął
- Jeśli nie ma innego wyjścia to chyba muszę się zgodzić
- Przykro mi ale niestety nie ma
- Proszę się tym zająć. Czy ja mam iść do urzędu?
- Nie ja się tym zajmę popołudniu. Dam znać gdzie przywiezie Pan małą
- Będę mógł się spotkać z tymi ludźmi co ją wezmą? W ogóle będę mógł ją widywać?
- Może się Pan z nim spotkać a co do wizyt u małej to zależy od tej rodziny
- Dziękuję za wszystko
- Proszę nie dziękować. Jeszcze nic nie zrobiłam. Podziękuje mi Pan jak wszystko załatwimy – pożegnali się z panią adwokat. Wyszli przygnębieni.
- Jedźmy do domu mała zaraz będzie głodna
- Jasne. Booth podrzucisz mnie do domu? Muszę coś załatwić. To trochę potrwa – widziała zawód w Jego oczach ale jeśli chciała mu pomóc musiała coś załatwić
- Ok. – powiedział z rezygnacją

izalys

Kolejna świetna część ;) Ciekawe co Bones chce załatwić... Bardzo mnie to intryguje... :)
Hanah - szkoda komentować... :P
Jak B&B musi pięknie wyglądać razem z dzieckiem... :) :D
Ciekawe jak to się dalej potoczy... ;) Z niecierpliwością czekam na cd :)
PS: Sandro, masz absolutną rację :D ;) ...Po naszym trupie... !!! xD :P :D
Pozdrawiam serdecznie :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Co do opka ... BRAK MI KOMPLEMENTÓW xD :) ... B&B... Boskie ... taka mini rodzinka :) .... :DD
Hannah ... Nie ma to jak blondi .. Jak coś robić to na maxxa ... :// ... Zastanawia mnie tylko za co się mści :P .. Za to że Booth wolał Brenn czy za coś innego :P ... I Miejmy nadzieje że nie wpadnie na genialny pomysł " Ale to jest moje dziecko i chętnie się nim zajmę! " :D ...

Na CD Czekamm!!! I to z jakimi emocjami :D :D :D ...

PS. ( Mara) No baaa... Choć to forum już trochę wymarło bo większość przeniosło się na serialkosci.pl ( :DD) , to my wiernie rozwijamy te forum :D .. Oby tak dalej! :D :** :))

ocenił(a) serial na 8
sandrakk

Nie zniosę tego oczekiwania. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale ostatnio jestem strasznie niecierpliwa. A twoje opowiadanie jest naprawdę świetne.

ocenił(a) serial na 10
izalys

4.

Kurcze obraził się pewnie na mnie. Ale nie wie, że ja to robię dla Niego. Muszę zrobić wszystko żeby dostać małą Sarę. Już kiedyś byłam wdzięczna Russowi za to, że na mówił mnie do tego żeby w razie potrzeby zostać zastępczym rodzicem dla Jego córeczek. Wówczas było to obce dziecko mały Andy a teraz jeszcze bardziej mi na tym zależy w końcu chodzi o Sarę – córkę jej przyjaciela, partnera kogoś jej najbliższemu. Kogoś komu oddałam swoje serce. Muszę tylko upomnieć się o swoją przysługę to może nie być łatwe w końcu chodzi o dziecko a nie o pożyczenie samochodu. Ale może się uda. No co Ty Bones musi się udać
Dojechała do gmachu opieki społecznej. Poszła wprost do biura dyrektora
- Brennan – przywitał ją z uśmiechem starszy mężczyzna – miło Cię widzieć
- Witaj Connor. Ciebie również. Nie przyszłam niestety z wizytą towarzyską
- Szczera jak zawsze. I to w Tobie zawsze lubiłem. No to powiedz o co chodzi
- Popołudniu trafi do was pewnie mała dziewczynka – pokrótce opowiedziała mu historię Sary - ... no i chciałaby żeby trafiła do mnie
- Brennan nie obraź się ale to noworodek. Masz warunki żeby ją przyjąć?
- Wiesz, że w ciągu godziny będę miała. Stać mnie na to. Mogę nawet nie pracować. Mam dość kasy za książki
- Tak bardzo Ci na niej zależy?
- To córka mojego przyjaciela i to nie Jego wina, że matka małej to zrobiła
- Masz rację. Podejrzewam, że będzie się ubiegał o adopcję – pokiwała twierdząco głową – to nie będzie takie proste
- Zdaje sobie z tego sprawę ale chce walczyć. Ma już jednego syna i wychowuje go matka bo też nie chciała za Niego wyjść. Nie kochali się i uważała, że dziecko to nie powód do małżeństwa
-Poniekąd ma rację. Ok. postaram się, żeby mała trafiła do Ciebie. Zdążysz ze wszystkim o jutra? Wiesz, że muszę wysłać na kontrolę kogoś
- Wiem. Zdążę Booth mi pomoże.
- Dobrze więc przygotujemy wszystkie dokumenty do podpisu dla Ciebie.
- Dzięki. Muszę lecieć jak chcę chociaż część załatwić przed przyjęciem małej – pożegnała się i ruszyła dalej. Miała sporo do kupienia. A bynajmniej na razie podstawowe rzeczy resztę kupią z Boothem choćby jutro
Załatwione. Mam tylko nadzieję, że nie będzie miał do mnie o to pretensji...

Dlaczego mnie zostawiła wtedy kiedy jej najbardziej potrzebuję? Dlaczego moje kochanie pojechałaś coś załatwiać a nie chciałaś być z nami. My Cię kochamy. Od Ciebie pewnie usłyszałbym, że Sara nie mówi więc nie mogła tego powiedzieć ale ja i Ty wiemy, że bardzo ją kochamy prawda córeczko. I wiesz Bones ma rację. Jesteś chyba do mnie trochę podobna.
- Gotowe. Teraz Cię nakarmimy – podał małej butelkę – niezależnie gdzie będziesz księżniczko pamiętaj, że tatuś Cię kocha – przytulił małą do siebie. Pojedyncza łza słynęła po Jego policzku – wiesz, że masz brata? To super chłopak. Napewno wiele się od niego nauczysz. O ile będzie to możliwe – zadzwonił telefon – Halo – słuchał chwilę a z każdym słowem serce bolało go jeszcze bardziej o ile to możliwe – dobrze będziemy – odłożył słuchawkę i wykręcił numer do Bones odezwała się automatyczna sekretarka – gdzie jesteś kiedy Cię najbardziej potrzebuję? – był rozżalony czemu nie należało się dziwić. Wysłał jej sms o godzinie spotkanie z tamtą rodziną z nadzieją, że będzie mogła tam z Nim być. A swoją drogą ciekaw co ją zatrzymało.

Punktualnie o 16 wszedł do budynku opieki społecznej. Był w ponurym nastroju. Nie było jej z nim a to go dobijało. Sara wyczuwała chyba, że dzieje się coś złego bo była bardzo niespokojna. Zapytał o drogę i był lekko zdziwiony, że skierowano go biura dyrektora. Pani adwokat się postarała. To dobrze może mała trafi w dobre ręce i będzie mógł ją odwiedzać. Sekretarka wprowadziła go do biura. Naprzeciw wyszedł mu starszy mężczyzna
- Witam – podał mu dłoń uścisnął ją – Wiele dobrego o Panu słyszałem
-Ale nie na tyle dobrego żebym mógł ją zatrzymać
- Niestety. Ale proszę się nie bać. Sara trafi w najlepsze ręce
- Mam taką nadzieję –do gabinetu weszła a raczej wpadła Bones
- Przepraszam za spóźnienie – na jej widok uśmiech zagościł na jego ustach. Uściskał ją za to. Tak bardzo jej potrzebował teraz.
- Zdążyłaś na czas – powiedział dyrektor – przygotowaliśmy papiery do podpisania. Przeczytaj i podpisz – agent stał oniemiały
- Jakie papiery? – w jego sercu zaczęła kiełkować nieśmiała nadzieja
- Mówiłem, że Sara będzie miała najlepszy dom – z dobrotliwym uśmiechem popatrzył na Bootha a sam zainteresowany o mało nie wyszedł z siebie. Nadzieja wybuchła ze zdwojoną siłą
- O tak – i nie zważając na nic przytulił partnerkę
- Booth ja muszę oddychać – zwolnił trochę uścisk – i muszę skończyć podpisywać papiery i zabierzemy małą do mnie – nie mógł się powstrzymać i pocałował ją prosto w usta. Nie mogli się od siebie oderwać dopiero znaczące chrząknięcie mężczyzny sprowadziło ich na ziemie. Dopełnili formalności i chwilę później wyszli z budynku. Sara zaczęła protestować. Chyba była już głodna. Czym prędzej pojechali do niej do mieszkania. Było już niejako przygotowane na przyjęcie malej. W sypialni stało łóżeczko, stolik do przewijania. Zapas pieluch, kosmetyków dziecięcych i kilka ubranek. W kuchni było pełno różnego rodzaju odżywek i buteleczek ze smoczkiem. Booth był w szoku
- Kiedy Ty zdążyłaś to wszystko kupić?
- Nie było to trudne. Zadzwoniłam do Angeli gdzie Oni kupili dla Michaela rzeczy. To było w jednym sklepie. Kupiłam tylko to co najbardziej potrzebne po resztę pójdziemy jutro. Bo nie wiem co jeszcze potrzeba
- Jesteś kochana wiesz?
- Wiem. Mówiłeś mi to już – uśmiechnął się do niej z czułością. Dziewczynka głośno domagała się ich uwagi – nie mogłam pozwolić żeby trafiła do obcych – wzięła ją na ręce – zrobisz jej jedzonko – agent z ochotą zabrał się do pracy
- Zaraz, zaraz Ty zapytałaś Angelę? Ona o nic nie pytała?
- Nie dałam jej szansy – uśmiechnęła się na wspomnienie tej rozmowy – i wyłączyłam telefon
- Zakładam więc, że będziesz miała gościa jeszcze dzisiaj
- Podejrzewam, że tak. Booth czy Ty chcesz... – nie wiedziała jak delikatnie mu to powiedzieć i żeby źle nie zrozumiał. Wiedziała, że chce jak najwięcej przebywać z małą. I chciała mu to umożliwić
- Chcę – domyślił się – o ile mogę
- Przecież bym nie proponowała jakbym nie chciała – przytulił ją do siebie
- Może nie czas ani miejsce ale chcę żebyś wiedziała, że jestem już gotowy. I wiesz doszedłem do wniosku, że nigdy nie przestałem Cię kochać... – patrzył na nią już miała odpowiedzieć kiedy odezwał się dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć. Przed drzwiami stała...

ocenił(a) serial na 8
izalys

Kiedy sobie przypomnę, ze zazwyczaj nie dodajesz rozdziałów w weekendy to mi smutno. A tekst jest absolutnie niesamowity!

izalys

Tak, Mashe ma rację... :) Bardzo, ale to bardzo niesamowity... :) Jejku jak to musiało pięknie wyglądać, gdy nie mogli się od siebie oderwać... hmmm... Ale się rozmarzyłam... :)
Super, że Bones wzięła opiekę nad małą... :D Ciekawe któż ich odwiedził... :P Może Angela ??? :P :D
Czekam na cd :)
PS: Oczywiście Sandro :) Oby tak dalej... ;) Jak to się mówi :"W kupie siła" :P :D
Pozdrawiam Was serdecznie :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. I macie racje forum nie zginie póki my żyjemy! ;););)

5.

- Witaj Angela – przywitał się grzecznie Booth za nią był Jack z juniorem, Cam i Wendell – wejdźcie – był nieco zły za przerwanie im dość ważniej rozmowy starał się jednak tego nie okazywać. Przyjaciołom należą się wyjaśnienia. Weszli do środka Bones kładła małą do łóżeczka w swojej sypialni – napijecie się czegoś? – przyjaciele rozglądali się po mieszkaniu.
- Najpierw powiedzcie o co chodzi
- Zaczekamy na Bones ok.? – kiedy pozostali pokiwali twierdząco głową – to chcecie coś do picia? – dopiero do nich dotarło, że On czuje się tutaj jak u siebie. Rzecz w tym, że nie ma się co dziwić temu. W końcu nie jeden wieczór spędzili w jej mieszkaniu
- To może jakiś sok bo Michael zaraz będzie głodny.
- Wierzcie nam nie chcecie słyszeć kiedy jest głodny
- Jestem już. Chcecie coś do picia? – Bones pojawiła się w salonie
- A co Wy z tym piciem my czekamy na wyjaśnienia a nie na picie – Cam się wkurzyła nie na żarty
- Może usiądziecie – w tym momencie Sara zapłakała zapewne ma już mokro bo głodna nie jest przed chwilą jadła. Ale reszta zareagowała dość gwałtownie.
- Zaraz moment czy ja słyszę płacz dziecka?
- To Sara moja córka – Booth udzielił im informacji reszta patrzyła na nich w „lekkim” szoku pierwszy głos odzyskał Jack
- Twoja córka?
- Tak Sara. Ma dwa dni i bardzo nie lubi być głodna i mieć mokro – Booth poszedł przewinąć małą a za nim reszta. Nie szczędzili jej ochów i achów
- Jest śliczna to fakt ale nie zmienia to faktu, że nadal nie wiemy skąd ona się tu wzięła. Bo Brennan chyba by nie ukrywała ciąży – popatrzyli na nią sugestywnie
- Z pewnością nie. To córka Bootha i Hanny – to już było chyba dla nich zdecydowanie za wiele
- Chwila po kolei – Wendall odzyskał głos – może zaczniecie od początku – no i agent opowiedział im jak znalazł dziecko w domu, o liście i akcie urodzenia. Jak musiał ją oddać okazało się, że tylko symbolicznie bo mała trafiła z małą pomocą do Bones.
- Ale numer – podsumowali
- Cam ja nie wrócę w najbliższym czasie do pracy. Mogę tam od czasu do czasu się pojawić ale nie mogę pracować jak do tej pory
- Ja chętnie zaopiekuje się jeszcze jednym szkrabem - swoją gotowość do pomocy zgłosiła Angela
- Dzięki ale podpisałam zobowiązanie, że mała przynajmniej przez pierwsze 3 miesiące będzie cały czas ze mną. Jest za mała na cokolwiek innego – Booth nie miał o tym pojęcia. I już miał pewność, że Ona go kocha. Dla niego i jego córki zrezygnowała z tego co dotychczas było jej życiem aż coś go dławiło w gardle
- Zawsze możesz zadzwonić do mnie po radę w końcu mały ma już 2 miesiące i poniekąd jestem już doświadczoną matką.
- Będę pamiętać i z pewnością nie raz skorzystamy – specjalnie powiedziała w liczbie mnogiej. Chciała zaznaczyć obecność przyjaciela przy niej
- To kiedy się wprowadzasz? – bez skrępowania zapytali
- Jeszcze dzisiaj – ustalili to już wcześniej a poza tym Ona go kocha i On ją też
- A co z Hanną? Wysuną przeciw niej jakieś oskarżenia?
- Nie wiem. Nie pytałem. Ale pani adwokat mówiła, że jest to wielce prawdopodobne. Sam nic nie zrobię bo jakbym ją spotkał to chyba bym ją zabił.
- Mogę Wam zrobić testy
- Dzięki ale muszą być zrobione przez placówkę którą wyznaczy sąd
- Ok.
- Słuchaj no agenciku. Zabierz chłopaków i jedźcie po swoje rzeczy a my sobie tutaj porozmawiamy – Angela chciała usłyszeć parę soczystych szczegółów a Cam jej zawtórowała. Nie mieli więc wyjścia zabrał chłopaków i pojechali do Jego mieszkania
- No dobra a teraz opowiadaj – artystka nie miała w zwyczaju owijać w bawełnę
- Co chcecie wiedzieć – wiedziała, że nie odpuszczą
- Od kiedy jesteście razem
- My nie jesteśmy parą…
- Jak to nie! – przerwały jej obie
- … jeszcze nie. Rozmawialiśmy właśnie o tym kiedy Wy przyszliście – usłyszała jęk zawodu
- A mówiłam żebyśmy się tak nie spieszyli
- Oj czepiasz się Cam. Ale mała jest słodka
- Bardzo podobna do Seeleya. I ja nie mogę pojąć jak Ona mogła ją zostawić
- Ja jestem matką i w głowie mi się to nie mieści. Przecież ja bez juniora nie mogę wytrzymać dłużej niż godzinę
- Nie wyglądała na taką.
- A żebyście czytały ten list co zostawiła. Zimny jak lód. Możnaby było z niego wywnioskować, że to On ją rzucił a nie Ona Jego. Na koniec jeszcze dopisała złośliwie „miłej zabawy w tatusia”
- Żmija! – podsumowały – no dobra jak długo mała będzie z Tobą?
- Dopóki nie zakończy się sprawa adopcji. Wyobrażacie sobie, że przez nią On musi wnosić wniosek do sądu o adopcję własnego dziecka?
- Trzeba być bez serca – rozmawiały dość długo. Angela udzieliła jej całe mnóstwo dobrych rad. Z pewnością się jej przydadzą. 2 godziny później wrócili panowie.
- Już?
- Już? Nie było nas dwie godziny
- Tak nam szybko zleciał czas – uśmiechnęła się słodko. Uwielbiała się z nim droczyć podszedł do niej i ucałował te słodkie usteczka.
- No proszę, kochani zbieramy się bo zrobiło się tutaj bardzo gorąco – Angela poganiała wszystkich do wyjścia. Kiedy już zostali sami Booth za wszelką cenę chciał wrócić do przerwanej rozmowy
- Pamiętasz o czym rozmawialiśmy zanim ta gromadka nas nawiedziła?
- Pamiętam. Kocham Cię – powiedziała nieśmiało a w zamian otrzymała najpiękniejszy uśmiech. Chciało się jej spać była wykończona nieprzespaną nocą, całą bieganiną w ciągu dnia. W końcu napięcie opadło i poczuła się totalnie wykończona
- Chyba czas na kąpiel
- Mam nadzieję, że masz większą wprawę niż ja
- Zaraz się okaże – pół godziny później mała była wykąpana ubrana w czyste śpioszki i kaftanik popijała mleczko na rękach u tatusia
- Bones ja nie chcę Cię zostawiać ale ja muszę wrócić do pracy
- Wiem
- Do poniedziałku mam wolne ale dłużej nie mogę. Nie dadzą mi
- Do poniedziałku wszystkiego się nauczę i będzie dobrze
- Pewnie w końcu zdolna jesteś
- W tym masz rację w końcu jestem dość inteligentna – parsknął śmiechem – a co nie mam racji?
- Masz kochanie, masz – zamknął jej usta pocałunkiem zakończając tą dyskusję…

ocenił(a) serial na 10
izalys

Nie wrzucam przez weekend ale za to są dwie części :)

6.

Jak było do przewidzenia Bones jako tako nauczyła się opiekować małą. Wiedziała już jak zmieniać pieluszki, jak kąpać i wszystkie inne potrzebne rzeczy.
- Opiekując się małym dzieckiem trzeba kierować się przede wszystkim miłością – tłumaczył jej Booth – One mają jakiś swój radar i wyczuwają nastoje opiekunów.
- Wiesz, że ja nigdy nie byłam dobra w rozpoznawaniu uczuć
- Ale szybko się uczysz – podszedł do niej i objął ją – wiesz chyba muszę powiedzieć Parkerowi, że ma małą siostrzyczkę
- Jak On to przyjmie?
- Nie mam pojęcia. Ale przecież nie przestanę go kochać ani się nim opiekować.
- Wiem ale czy On w ogóle chciał mieć rodzeństwo?
- Jeszcze nie tak dawno chciał. Zadzwonię do Niego. Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzał
- Z całą pewnością nie. Lubię Go – agent tylko się szeroko uśmiechnął cóż miał odpowiedzieć skoro wiedział o tym doskonale. Rozmawiał przez dość długa chwilę z Rebeccą. Musiał ją też w końcu o tym poinformować. Zgodziła się oczywiście na wspólny weekend syna z ojcem kiedy skończył czuł się jak po przesłuchaniu – i co?
- Mogę go zabrać na cały weekend
- To super. A tak w ogóle to powinniśmy kupić jakieś ubranka dla Sary. Ja kupiłam tylko kilka a Ona tak szybko rośnie
- I chociażby z tego względu muszę wrócić do pracy. Wiem co powiesz, że Sara jest pod Twoją opieką. Ale to moja córka i chcę ją utrzymywać
- Znam Cię na tyle żeby to wiedzieć – uśmiechnęła się do Niego – a kiedy mamy iść na szczepienia?
- Jak skończy 4 tygodnie. Bones ja chcę ją ochrzcić
- Domyśliłam się a kiedy?
- Jak najszybciej się da
- No to załatw wszystkie formalności ja chętnie Ci pomogę
- Znasz kogoś kto chciałby zostać jej rodzicem chrzestnym?
- Hodginsy aż się rwą – nie wspominała o sobie bo wedle nie pisanej umowy i z ich zachowania można było to też wywnioskować, zostanie mamą tej małej kruszynki
- To dobrze. Bones zastanawiałem się nad czymś. Poprosiłem panią Smith żeby się wstrzymała z wnioskiem
- A dlaczego? – była w szoku
- Chciałbym żebyśmy, oczywiście o ile Ty zechcesz, rozpoczęli starania o adopcję – w końcu to powiedział i teraz czekał na jej reakcję. Myślała chwilę i nie dlatego, że nie chciała ale nadal nie była do końca przekonana do instytucji małżeństwa
- Ale wiesz, że musielibyśmy być małżeństwem – no tak wychodzi jej awersja do tej instytucji
- Wiem i mam coś dla Ciebie – otworzył pudełeczko z pierścionkiem. I wcale nie był to diament. A szmaragd w otoczeniu maleńkich brylancików – Kochanie moje zostaniesz moją żoną? – z uśmiechem ale też z lekkim wahaniem podała mu dłoń.
- Tak – tylko tyle mu trzeba było wsunął jej pierścionek na palec i ucałował w uśmiechnięte usta – pewnie chciałbyś też ślubu kościelnego? – pokiwał twierdząco głową – niech już będzie – w nagrodę otrzymała najpiękniejszy uśmiech pod słońcem.

Czekała niecierpliwie na przyjazd Bootha z synem. Miała wiele obaw. Bała się jak On przyjmie widomość o rodzeństwie a przede wszystkim jak przyjmie fakt, że ojciec mieszka z nią a na dodatek chcą wziąć ślub już w następną sobotę. Ze ślubem musieli uwinąć się jak najszybciej. Chociażby ze względu na to, że wniosek mogli złożyć dopiero po ślubie a bynajmniej tak było łatwiej i mieli większe szanse na uzyskanie pozytywnej decyzji. Musi zadzwonić do Angelii bo sama nie da rady. Agent idzie do pracy już od poniedziałku Ona opiekuje się zaledwie tygodniowym dzieckiem co jest bardzo absorbującym zajęciem. W sumie Ange też ma małego Michaela ale jak obie połączą siły i jakby jeszcze Cam znalazła czas żeby im pomóc to z pewnością dadzą rade zorganizować ich ślub i chrzciny Sary. To nie powinno być takie trudne. Karmiła małą kiedy usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Słyszała jeszcze jak jej partner zaczyna rozmowę z synem.
- Tato a co to za mieszkanie? Czemu nie jesteśmy u Ciebie?
- Jesteśmy u mnie. Ja tutaj teraz mieszkam
- Aha – myślał chwilę – a dlaczego
- To jest mieszkanie Bones... – nie dane było mu skończyć zdania
- I Ty z nią mieszkasz?! – omal nie skakał z radości oto ziściły się Jego najskrytsze marzenia. Jego najfajniejszy na świecie tata ożeni się na najfajniejszą dziewczyną. Nie czekał nawet na potwierdzenie ojca bądź co bądź miał już 9 lat i wiedział, że jak ktoś z kimś mieszka tzn., że Ci dwoje się kochają – super! Bones jest boska- podsumował w swój dziecięcy sposób
- Tak synu masz rację – wspomniana pani antropolog stała w drzwiach salonu i przysłuchiwała się tej rozmowie z błogim uśmiechem na ustach

Jedna sprawa poszła bardzo sprawnie i nadzwyczaj przyjemnie. A swoją drogą fajnie jest usłyszeć, że jest się kimś wyjątkowym. Jak On to powiedział? Jestem boska

- Jest jeszcze jedna rzecz którą chciałem Ci powiedzieć a właściwie chcieliśmy Ci kogoś przedstawić – mały wielce podekscytowany poprzednią wiadomością nie miał ochoty kończyć tego tematu. Musiał o coś zapytać i to koniecznie. To coś o czym marzy od bardzo dawna
- A kiedy będę miał brata? – Booth patrzył na niego osłupiały a myślał, że będzie to najtrudniejsza część rozmowy z chłopcem- w sumie może być też siostra. Byleby szybko było dziecko – mały miał wypieki na policzkach
- A co Ci tak na tym zależy? – Bones podeszła w końcu do nich i usiadła na sofie obok małego chłopca. Mały z miejsca ją uściskał
- Bo już najwyższy czas mieć rodzeństwo – powiedział z całą powagą na jaką było stać 9 latka. Popatrzył na nich butnie – no więc kiedy – starsi parsknęli śmiechem
- Właściwie to ta druga sprawa o której chciałem porozmawiać i kogoś Ci przedstawić
- No to kogo?
- Twoją małą siostrę
- Mam siostrę? – biedny mały o mało nie wyszedł z siebie z radości – gdzie Ona jest – popatrzył na Bones
- Śpi w pokoju przed chwilą pojadła. Chcesz ją zobaczyć? – nie czekając na pozwolenie chłopiec skierował się tam skąd pochodził płacz dziecka. Dorośli nie mieli innego wyjścia jak skierować swe kroki za małym
- No popatrz a ja tak się obawiałem tej rozmowy – pocałował swoją miłość
- Widocznie bardzo tego chciał. No i ja jestem boska – uśmiechnęła się promiennie do narzeczonego
- A miałaś kiedykolwiek jakieś wątpliwości co do tego?
- Wiedziałam, że jestem inteligentna i nawet ładna ale nigdy nie przypuszczałam, że boska – parsknął śmiechem
- Tato a dlaczego Ona płacze. A w ogóle jak ma na imię i dlaczego jest taka mała – chciał wiedzieć wszystko
- Płacze bo ma mokro. Na imię ma Sara. A mała jest dlatego, że ma zaledwie tydzień
- No tak. Tato ale ja chciałem starsze rodzeństwo...

ocenił(a) serial na 8
izalys

Dwa rozdziały! Dwa rozdziały! Dwa rozdziały! (taniec zwycięstwa) Absolutnie fenomenalne :D

mashe

Zgadzam się... Te rozdziały są skromnie mówiąc genialne ;) :D Jaki to musi być piękny obrazek... Bones, Booth, Parker i Sara... :) Iście rodzinna atmosfera... :) Ekstra :)
Hihihi... Parker - Już się nie da "zrobić :P starszego rodzeństwa... xD :P he he... Końcówka dowala xD :)
Super :) Czekam na cd :)
Pozdrawiam :) :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

7.

- ... Tato ale ja chciałem starsze rodzeństwo.
- Synu, przykro mi to mówić ale to jest nierealne. Dzieci rodzą się malutkie. Twoje rodzeństwo zawsze będzie od Ciebie młodsze
- Ale Stewart ma tatę który się ożenił i ma teraz starszego brata jest cool – Booth nie bardzo wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji
- No bo Jego nowa żona miała już dziecko tak jak jego tata. I jak wzięli ślub to oni stali się rodzeństwem – próbował mu wytłumaczyć
- A ja nie miałam wcześniej dzieci więc nie możesz mieć w ten sposób starszego rodzeństwa – mały miał delikatnie mówiąc zawiezioną minkę
- Spójrz na to z innej strony. Będziesz mógł ją wszystkiego nauczyć. Będziesz jej starszym bratem a to niezła frajda
- Aha – oj był wyraźnie obrażony

No i co z tego, że Bones jest najfajniejsza skoro nie będę miał starszego brata? W sumie siostra też nie jest zła tylko czemu musi być taka mała? Nawet chodzić jeszcze nie umie życie jest takie niesprawiedliwe.

- Jest zły – Bones szykowała kolację a Booth nakrywał do stołu
- Za bardzo go rozpuściliśmy. Zawsze dostawał to co chciał i teraz nie może przyjąć do wiadomości, że tego nie dostanie
- Daj spokój to tylko dziecko
- Trzeba powiedzieć, że bardzo rozpuszczone dziecko.
- Nie jest źle. Dorze się uczy, jest grzeczny. Przecież to nic złego, że chcecie dla niego wszystko co najlepsze
- Niby nie ale nie powinien tak zareagować
- Jest zawiedziony - i choć Brennan było trochę smutno to wiedziała, że w tej kwestii nie da się nic zrobić.
- Muszę z nim poważnie porozmawiać
- Zostaw to do jutra. Dzisiaj jak jesteś trochę zdenerwowany mógłbyś powiedzieć o jedno zdanie za dużo
- Moja Bones – przytulił się do niej do kuchni wszedł Parker nadal zły
- Kiedy będzie kolacja – zapytał zaczepnie
- O nie kolego tak rozmawiać nie będziemy – Booth się wkurzył.

A ja myślałem, że to co mówi Rebecca to trochę na wyrost. A widzę, że wcale nie. Miał do tej pory zdecydowanie za dobrze. Wszystko co chciał. Matkę i ojca na zawołanie. Nie musiał się niczym przejmować. Nie ma się co dziwić zbyt rzadko z nim przebywam niestety nic z tym nie dam rady zrobić.

- Przecież nic nie mówię
- Chodzi o to jak się do nas zwracasz – chłopcu to się nie podobało ale wiedział też, że tata to nie mama i może się to skończyć jaką karą. Wiedział też, że jak tata coś powie to nie ma odwołania
- Przepraszam – były to wymuszone przeprosiny – głodny jestem – Bones przysłuchiwała się im w milczeniu.
- Za 10minut umyj ręce – posłusznie wyszedł z kuchni
- Rebecca wspominała, że zaczyna z nią dyskutować w ten sposób. Ale jakoś nie chciałem dać wiary w to. W końcu muszę przyznać, że mój mały synek dorasta i zaczyna mieć swoje, nie koniecznie zgodne z moim, zdanie.
- Czyżby młodzieńczy bunt?
- On ma dopiero 9 lat
- Teraz dzieci o wiele szybciej dorastają. I niestety musisz się z tym pogodzić
- Niemały wpływ na to ma pewnie szkoła, internet i telewizja. Ja w Jego wieku oglądałem bajki i bawiłem się samochodzikami. A On woli gry komputerowe. I choć generalnie zabraniamy mu długo siedzieć przed pudłem to On i tak znajdzie na to sposób
- Pudłem?
- Komputerem. To takie określenie potoczne
- Aha
- A swoją drogą skąd Ty tyle wiesz o nastolatkach?
- Mówiłam Ci, że czytałam co nie co. Poza tym nie raz słyszałam jak Cam opowiada o swojej córce.
- Wiesz kochanie jestem pod wrażeniem – uśmiechnęła się do Niego.
- Wołaj go na kolację – Bones postawiła kolację na stole w momencie kiedy obaj panowie Booth weszli do jadalni. Kolacja upłynęła w milczeniu nikt nie próbował sztucznie podtrzymywać konwersacji. Kończyli już kiedy z pokoju dobiegł ich płacz Sary – chyba jest głodna – wyciągnęła z podgrzewacza wcześniej przygotowaną butelkę popatrzyła na Parkera – chcesz ją nakarmić – On był jednak, mimo całego tego buntu, jeszcze tylko dzieckiem. I na tą propozycję oczy zaświeciły mu się blaskiem radości
- Pewnie – poszedł za Nią
- Położę ją na łóżku usiądź obok niej pokażę Ci jak podać jej butelkę
- A nie mogę jej wziąć na ręce?
- Jest jeszcze za mała. Możesz ją wziąć na ręce ale nie do karmienia. Sara jest ciężka a na jednej ręce mógłbyś jej nie utrzymać.
- To na dwóch będę ją trzymał
- Tak a jak podasz jej butelkę? – tego nie przewidział
- No to niech będzie – usiadł i podał jej butelkę
- Zostaniesz na chwilę sam?
- Pewnie – Bones poszła do jadalni
- I jak?
- Robi to z wielką wprawą. Zostawiłam go samego żeby pokazać mu, że mam zaufanie
- Nie mam wyjścia muszę pogodzić się z tym, że mój mały chłopczyk dorasta
- Takie jest życie

- Wiesz mała wcale nie jesteś taka zła. Nawet jesteś ładna. I masz takie same oczy jak ja. Wiesz zawrzemy układ ja Cię wszystkiego nauczę i nikt inny. Ok.? – i choć wiedział, że mu nie odpowie to wyglądała jakby rozumiała co do niej mówi – to co przybijamy piątkę? – dotknął jej maleńkiej rączki chwyciła go za palec – mądra dziewczynka. Trzymaj się mnie ja nie pozwolę, żeby coś Ci się stało – zmarszczyła czoło – tak siostrzyczko życie wcale nie jest takie łatwe. Na niektóre rzeczy trzeba ciężko pracować. I będziemy najlepszymi kumplami dobra? – jakby na potwierdzenie mała głośno cmoknęła. Skończyła swoje mleczko i patrzyła z zaciekawieniem na Parkera. Do sypialni wszedł agent
- Pojadła?
- Tak
- To trzeba ją wziąć na ręce żeby się jej odbiło – zrobił to fachowo
- Przepraszam tato – przytulił swojego chłopca. I choć miał już 9 lat to dla niego zawsze będzie małym synkiem

ocenił(a) serial na 10
izalys


8.

Reszta weekendu upłynęła w pogodnej atmosferze. Nawet Parker dał się wciągnąć w opiekę nad małą siostrzyczką
- Bones a kiedy Ona będzie chodzić?
- Za niecały rok
- Jejku. Dlaczego dzieci tak powoli rosną? – zaśmiała się cicho
- Niestety nie mamy na to wpływu
- A w ogóle skąd Ona się wzięła – Booth ratunku!
- Zapytaj taty
- A tata powie jak zawsze zapytaj Bones jest mądrzejsza – naśladował ojca tak zabawnie, że nie mogła się nie roześmiać
- Tata ma czasami dziwne pomysły – śmiali się w najlepsze kiedy do domu wrócił do mieszkania
- A Wam co tak wesoło?
- Śmiejemy się z Ciebie – powiedział chłopiec
- O nie, nie pozwalam na to – chwycił chłopca – ja się na to nie godzę! – zaczął gilgotać małego ten śmiał się w głos – dalej będziecie się ze mnie śmiać?
- Nie tato już nie – uspokoił się na chwilę ale kiedy tylko go odstawił natychmiast wybuchnął śmiechem a Bones mu zawtórowała
- O nie to zdrada – poczekał aż Brennan odłoży dziecko i dopadł do niej teraz to już była bitwa na łaskotki. 20minut później padli we trójkę ze zmęczenia
- Załatwiłeś coś?
- Wszystko, jutro musimy tylko iść i podpisać dokumenty a dodatkowo ksiądz chciał Cię zobaczyć
- Booth wiesz, że ja nie wierzę w Boga
- Wiem i powiedziałem mu to, mimo tego chciał Cię zobaczyć
- To nie jest dobry pomysł
- Oj dasz radę na pewno
- Ja tak ale nie wiem czy On to wytrzyma
- Tato a kiedy będzie ślub?
- W sobotę i od razu ochrzcimy Sarę
- A dostanę zaproszenie?
- No pewnie będziesz moim drużbą honorowym
- Super! Szkoda, że muszę wracać dzisiaj do domu
- Masz rację szkoda. Ale nie zawsze mamy to co chcemy –

Po obiedzie odwieźli Parkera do matki i pojechali z niezapowiedzianą wizytą do Hodginsów. Musieli w końcu zaplanować ślub a Angela miała jej w tym pomóc. Booth od poniedziałku wracał do pracy. Musiał niestety. Wolne chciał zachować na miesiąc miodowy. Zapukali, otworzyła im Angela z małym Michaelem na rękach
- O witajcie. Jack właśnie wykręca do ciebie mówił coś o meczu o 8
- Zapomniałem. Ale chętnie obejrzę – wyszczerzył zęby w uśmiechu
- Mężczyźni i ich zabawki – podsumowała Angela
- Nie rozumiem po co im zabawki skoro są dorośli – powiedziała zdezorientowana antropolog
- To taka przenośnia. Wchodźcie dalej. Booth, Jack jest w salonie przed telewizorem i dzwoni
- Nie pogniewasz się – zapytał wzrokiem Bones
- Na pewno nie my sobie pogadamy – popchała agenta w stronę salonu a Brennan zabrała do pokoju dziecięcego – jak mała się sprawuje? – i pomimo, że rozmawiały niemal codziennie i Bones korzystała niejednokrotnie z rad doświadczonej mamy, miały o czym rozmawiać
- Na razie całkiem dobrze. Śpi spokojnie, płacze kiedy jest głodna i kiedy ma mokro. A tak to prawie cały czas przesypia. Ja nie miałam pojęcia ile roboty jest z takim maleństwem
- No niestety. A jak z adopcją
- No właśnie to z tym przychodzę. Będziemy się razem ubiegać o adopcję – Angela myślała chwilę dość intensywnie
- Ale to oznacza, że Wy…
- Bierzemy ślub. W sobotę
- W po rządku – przetrawiła to jakoś – zaraz w tę sobotę?! – pokiwała twierdząco głową – czy wyście powariowali! Nie da się zorganizować ślubu w ciągu paru dni!
- Ange im szybciej to zrobimy tym szybciej rozpoczniemy starania o adopcję.
- Nie może to poczekać jakiś czas?
- Nie chcemy wystawnego ślubu. Zwykła ceremonia w kościele, potem może jakiś obiad z najbliższymi
- Ale nie zmienia to faktu, że będzie to Wasz ślub. I chyba się nie mylę myśląc, że pobieracie się tylko z powodu dziecka
- Nie, nie mylisz się – uśmiechnęła się do siebie – kocham Go wiesz?
- Wiem to co najmniej od 6 lat
- Angela…
- Nic nie mów. Nie będę więcej komentować. Zaraz zadzwonimy do Cam Ona musi nam koniecznie pomóc. Obie mamy zbyt mało czasu żeby wszystkiemu podołać.
- Liczyłam na Waszą pomoc ja z małą Sarą mam ograniczone pole manewru
- Znam to. Ja teraz już mniej ale na początku nie było łatwo
- No to dzwonię do Cam – godzinę później przyjechała Cam, która nie miała żadnych konkretnych planów na ten wieczór
- Coś się stało? – zapytała wchodząc do pokoju
- Nic takiego. Tylko do soboty musimy zorganizować ślub i wesele Brennan i Bootha – chwilę trawiła tę wiadomość a potem szeroko się uśmiechnęła
- W końcu! No to w czym mam pomóc.
- W zasadzie to w bardzo wielu sprawach bo my mamy małe dzieci. Chyba, że wolisz ich popilnować
- O nie kochane. Ja wolę biegać, dzwonić, załatwiać ale nie miałbym pojęcia jak się zająć maluchami – kiedy mecz się skończył panie miały już gotowe plany zadań na nadchodzący tydzień.

- Zmęczona – zapytał kiedy wracali do domu
- Trochę. Położę się dzisiaj wcześniej
- Ja też…
- Ale wcale nie musisz – uśmiechnęła się do siebie
- Czy pani dr Brennan nie wie, że ja jutro idę do pracy i muszę się… wyspać…? – powiedział dość sugestywnie

izalys

Super części.. :) :D Co prawda to prawda, ale Parker jest troszkę rozpuszczony... To trzeba przyznać...
Świetne dialogi :) Ciekawe co dalej... :)
Czekam na następną część :)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


9.

W poniedziałek Booth poszedł do pracy.
- Dzwoń jakby tylko coś się działo
- Nic nam nie będzie damy sobie rady. W końcu kobiety jesteśmy
- Ale jakby co...
- Zadzwonię – uśmiechnęła się do Niego – idź już. Przyjedziemy do Ciebie w pore lunchu i pojedziemy do kościoła
- Ok. będę na Was czekał moje kobietki – ucałował i jedną i drugą i w końcu poszedł do pracy. Bones szybko nastawiła pranie i zabrała się za robienie zapasów jedzenia dla małej. W końcu mieli jakiś czas być poza domem. Nie była do końca pewna czy to dobry pomysł. Sara ma zaledwie tydzień i parę dni. Nie ma jeszcze wszystkich ochronnych szczepień. Ale i miała też za bardzo z kim ją zostawić. Angela też miała trochę pracy w związku ze ślubem. A przecież nie zatrudni niani do takiej małej dziewczynki. Więc mała musiała iść z nią. Powinni też dzisiaj kupić jakieś ubranka dla malej. Angela dała im co prawda wczoraj całą torbę ubranek po małym Michaelu, a bynajmniej te które nie były w niebieskim kolorze. Ale mała zasługiwała też na coś nowego.
- Jak tatuś wróci z pracy pójdziemy na zakupy. Kupimy Ci trochę ślicznych ubranek. Będą różowe bo jesteś dziewczynką. Śliczna jesteś wiesz – w przypływie uczuć ucałowała małą w goły brzuszek. Za nic by się nikomu nie przyznała ale ta mała owinęła ją sobie wokół małego paluszka. Już nie wyobrażała sobie, że mała mogłaby nie mieszkać z nimi – pomożesz mi wybrać strój na ślub. Jesteś małą kobietką więc mi pomożesz. Wiesz Saro, jeszcze nie tak dawno nie wyobrażałam, że mogłabym siedzieć w domu a nie pracować. Opieka nad Tobą jest swego rodzaju pracą ale za to bardzo przyjemna praca – karmiła małą potem uśpiła ją łagodnie kołysając – przydałby się Nam fotel bujany. Taki jak ma ciocia Angela. Sprawimy sobie – potem zrobiła szybkie pranie i zanim się obejrzała był czas na wyjście z domu. Ubrała małą i siebie i wyszły

Booth z rana poszedł do szefa
- Co tam Booth –szef mniej więcej wiedział co się dzieje. Nie wiedział tylko o planowanym ślubie i właśnie z tym do Niego przyszedł
- W sobotę się żenię – jeśli szef był zdziwiony to nie dał tego po sobie poznać
- Rozumiem, że przyszedłeś z zaproszeniem
- Tak, zgadza się. Bones na razie nie wraca do pracy więc...
- Nie przejmuj się tym. Zobaczymy co nam czas przyniesie. Nadal nie mogę w to uwierzyć – agent patrzył na Niego nic nie rozumiejąc – chodzi mi o matkę Sary
- Ja też nie. Kiedy z Nią byłem nigdy nie pomyślałbym, że byłaby do tego zdolna
- Nigdy nie wiadomo co w kim siedzi. Możemy znać człowieka całe życie a okaże się, że wcale go nie znamy
- Prawda
- Pewnie chciałbyś parę dni wolnego po ślubie?
- Niekoniecznie. Nie stać mnie na to teraz mam dwoje dzieci i żonę na utrzymaniu.
- To pewnie ucieszy Cię podwyżka
- Nie pogniewam się. Ale nic nie słyszałem o podwyżkach. Raczej coś o cięciach
- Bo nie wszyscy je dostają. A w zasadzie wiąże się to z awansem – podał mu dokument. W którym stwierdza się, że wobec zasług i osiągnięć agenta specjalnego Seeleya Bootha postanowiono go awansować na stanowisko zastępcy dyrektora FBI
- Ja zastępcą? – był delikatnie mówiąc lekko zdziwiony
- Awansowałbyś dawno ale nie miałeś odpowiedniego wieku. Nadal nie masz ale postanowili nie czekać dłużej
-Ale skoro ja awansowałem to co z Andrew?
-Nie sprawdził się. Niestety nie spełni pokładanych w nim nadziei. Poza tym nie cieszył się zbytnią sympatią. A w złej atmosferze nie da się pracować
- Wiem. Ale co ja będę teraz robił? Siedział za biurkiem? To chyba nie dla mnie
- Odrzucasz?
- Nie. Ale nie wiem czy wytrzymam za biurkiem
- Ty będziesz szefem więc sam siebie możesz od czasu do czasu wysłać w teren – uśmiechnął się dla niego, co zdarzało się bardzo rzadko – no to tyle. Gratuluję i zacznij przenosić swoje rzeczy do gabinetu który zajmował Andrew. On zabrał swoje rzeczy w piątek.
- Nie było mnie tylko tydzień a tu tyle zmian – wyszedł z gabinetu szefa nadal w lekkim szoku. Zajrzał do drzwi obok tam gdzie miało być teraz jego biuro. Nie miało szyb było zamykane i miał nawet biurko dla własnej sekretarki.

Cholera jak ja dałem się w to wpakować? Przecież ja uwielbiam pracę w terenie. Będzie mi jej brakowało a do tego przeraża mnie papierologia stosowana. Na samą myśl o raportach dostaję gęsiej skórki. Aleś się Booth wpakował! Zachciało i się być najlepszym no to teraz masz swoją „nagrodę” w wieku 38 lat uziemiony za biurkiem. Pięknie! No są jeszcze plusy. Nikt nie będzie zaglądał przez szybę. Biurko jest dwa razy większe. Pewnie po to żeby pomieściło te sterty papierów. A fotel to dopiero marzenie. Och jaki wygodny. Moje plecy na tym skorzystają. Szafa na ubranie a to co? No nie własna łazienka. O lalala i własna mała lodówka. Super! Tylko dlaczego ja?!

Wrócił do swojego gabinetu. Porozglądał się za jakimś pudłem w końcu w ciągu tych paru lat nazbierało się trochę gratów. Meble tam były więc musiał wziąć całą resztę i skombinować młotek i gwoździe bo miał sporo do powieszenia na ścianach. Ze składziku wyciągnął wózek którym posługiwały się sprzątaczki i jakieś pudła. Agenci patrzyli na niego ze zdziwieniem. Ale skoro im nikt nie powiedział to agent też nie miał zamiaru ich uświadamiać. Niech sobie myślą co chcą
- Agencie Booth co Pan robi – zaalarmowany Sweets wszedł do Jego, jeszcze, biura
- Pakuję się Sweets nie widzisz
- Widzę. Wiem, że byłeś u dyrektora. A w piątek został zwolniony zastępca Hacker. O rety ciebie też zwolnili? Ale przecież wystawiłem Ci najlepszą ocenę psychologiczną – Booth popatrzył na niego z dziwną miną. Nie, wcale nie był zły ale miał ochotę podroczyć się z nim
- A więc to Twoja wina – naprawdę starał się zachować powagę ale na widok przerażonej miny doktorka nie wytrzymał i roześmiał się głośno
- To histeria! Ja pójdę i powiem im, że robią wielkie głupstwo – skierował się do wyjścia
- Sweets jak przez Ciebie stracę pracę to cię zabiję.
- Ale
- Nie mów im, że popełnili głupstwo bo właśnie mnie awansowali – nie wiedzieli kiedy w drzwiach pojawiła się Bones z Sarą
- Jaki awans? – zapytała podszedł do niej i wziął nosidełko z dziewczynką
- Zostałem awansowany na zastępcę dyrektora – Bones uśmiechnęła się radośnie
- Gratuluję – uściskała go mocno do jej gratulacji przyłączył się też doktorek
- Nie wiem czy super jestem uziemiony za biurkiem – zrobił żałosną minę
- Oj Ty mój biedaku

ocenił(a) serial na 8
izalys

O kuchenka! Jego wewnętrzny dialog był bezapelacyjnie fenomenalny :D

mashe

Ooo... Awansowali Bootha :D :) Super, choc dla niego lepsza jest praca w terenie... :) :P hih... Ta częśc poprawiła mi humor :) Super czekam na więcej :)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

10.

- Bones to nie jest śmieszne
- Wiem ale to przecież chyba dobrze – już nie była pewna. On wcale nie wyglądał na zadowolonego
- Dobrze, dobrze. Przecież ja chciałem zajść wysoko ale nie spodziewałem się tego w wieku trzydziestu paru lat
- Nie obraź się ale Ty już nie masz trzydziestu paru lat ale niemal 40
- Oj nie ważne i tak jestem chyba najmłodszy
- To powód do dumy agencie Booth – Sweets już trzymał na rękach Sarę
- Będzie z Ciebie niezła niania – uśmiechnął się i przytulił do swojej Bones
- Zgłaszam się na ochotnika. Uwielbiam dzieci
- Pewnie dlatego, że sam jesteś jeszcze dzieckiem – wymruczał do ucha Brennan ale tak żeby doktorek tego nie usłyszał
- Czepiasz się. Jest już prawie pełnoletni – odpowiedziała mu tym samym tonem
- Dlaczego mam wrażenie, że mnie obgadujecie? – podniósł na nich wzrok i zobaczył nader czuły uścisk – czy jest coś czego ja nie wiem?
- Bierzemy ślub w sobotę – wyparowała Bones nie mogła sobie odmówić zobaczenia Jego miny
- I się kochamy – dodał agent – a teraz Sweets zamknij buzie bo Ci much naleci
- Nie wiem co powiedzieć
- To lepiej nic nie mów. My musimy już iść. Pakowaniem zajmę się później
- Ale chyba musimy ją najpierw nakarmić
- Mogę ja to zrobić – psycholog był tak podekscytowany, że aż poczerwieniał na twarzy
- Umiesz się zająć noworodkiem
- Pewnie. Od czasu do czasu pojawiam się na oddziale niemowlaków jako wolontariusz
- A zostaniesz z Nią chwilę sam?
- Pewnie – zabrał Sarę i jej torbę do swojego gabinetu nie czekając na nich – załatwcie co tam macie do załatwienia – i poszedł
- No cóż różne ludzie mają talenty. Jedziemy? – pół godziny później siedzieli w kancelarii. Mieli prawdziwego pecha trafili na księdza z misją. Teraz Jego misją stało się nawrócenie Brennan. I choć Booth starał się go stopować bo znając Bones mogło to się skończyć źle
- Niech mnie pan posłucha
- Jestem księdzem
- A ja doktorem i jakoś nie słyszałam, żeby tak się do mnie Pan zwracał. Proszę mnie posłuchać. To czy wierzę czy nie to nie jest Pana sprawa
- Wręcz przeciwnie. Moim zadaniem jest nawracanie grzeszników
- Nie kradnę, nie zabijam, nie obmawiam nikogo kocham ojca i matkę też kochałam, nie mam romansu z żonatym i nikomu nie zazdroszczę – wymieniła prawie wszystkie przykazania
- Ale nie wierzy Pani w Boga
- Bo ktoś taki nie istnieje. Jestem naukowcem i coś czego nie da się udowodnić dla mnie nie istnieje
- Jest Pismo Święte i Ono dowodzi na to, że Bóg istnieje
- A w Nim napisane jest, że ziemię i człowieka stworzył Bóg a kobietę z żebra mężczyzny. A udowodniono, że człowiek ewoluował przez tysiące lat
- To taka symbolika. Dobrze zostawmy to. A jak chcecie państwo wychować Sarę
- Nie zabronię jej chodzenia do kościoła
- Ale nie nauczy jej...
- Przepraszam Booth. Ja naprawdę chciałam ze względu na Ciebie wziąć ślub kościelny ale to jest ponad moje siły – zaczęła się podnosić z krzesła
- Bones – chciał zaprotestować wiedział jednak, że to bezcelowe
- Nie mogę udzielić ślubu komuś bez wiary ani ochrzcić dziecka które nie będzie wychowywane w takim małżeństwie – Bones wyszła Booth został jeszcze chwilę
- Wie ksiądz zawsze broniłem duchownych kiedy mówiła, że są próżni. Ale teraz zaczynam wątpić w to wszystko co wierzyłem przez całe lata – i wyszedł
- Przepraszam Cię. Mówiłem mu wczoraj, że jesteś ateistką nie zgłaszał żadnego sprzeciwu
- To nie Twoja wina. Tylko przykro mi, że tak to się skończyło. Wiem, że Ci na tym zależy. Może znajdziemy jakiś inny kościół?
- To moja parafia. Ale możemy poszukać. A pamiętasz tego księdza co go gospodyni podtruwała? Może u Niego? – pokiwała głową. Zadzwonili do Sweetsa czy daje sobie radę i pojechali do tamtej parafii. Ksiądz oczywiście ich pamiętał. I nie robił żadnych przeszkód żeby udzielić im ślubu i ochrzcić małą Sarę
- A kim będą rodzice chrzestni?
- Angela i Jack też z laboratorium
- Tak, tak pamiętam – zapisał ich na sobotę na godzinę 15 – najpierw udzielimy Wam ślubu a potem ochrzcimy Sarę. Piękne imię
- Bo nasza księżniczka jest piękna – pożegnali się – cholera mieliśmy iść dzisiaj na zakupy a mnie czeka jeszcze przeprowadzka
- Pomożemy Ci a potem pojedziemy
- To trochę potrwa
- Zaraz zorganizujemy pomoc – zadzwoniła do instytutu i zanim dojechali na miejsce reszta też tam była. Cała przeprowadzka zajęła im zaledwie 2 godziny. W międzyczasie zjedli pizzę. Po pracy pojechali na zakupy sami. Małą wysłali do mieszkania pod czujnym okiem Sweetsa. On naprawdę uwielbiał dzieci i do tego umiał się nimi zająć.

- Nie powinniśmy tyle tego kupować, ona szybko wyrośnie z tych ubranek
- Dlatego co jedne bierzemy w innym rozmiarze
- Mnie się One wydają jednakowe. Popatrz na to – wskazał ręką na karuzelę do łóżeczka – weźmiemy ją?
- Pewnie. Spodoba się jej i jeszcze to – pokazała małą jakby kołderkę w zabawne misie
- Rożek. Parker też to miał. Rebecca mówiła, że jest bardzo dobry. Bierzemy – chyba jednak przesadzili z zakupami. I wcale nie chodziło o pieniądze ale o ilość zakupionych rzeczy. Wrócili do domu czekał na nich Sweets lekko zdenerwowany
- Coś się stało?
- W drzwiach była kartka – podał ją im
- Byli z opieki społecznej i nas nie zastali
- A po co?
- Jak dziecko trafia do rodziny zastępczej zawsze przychodzą na kontrolę.
- Mogą przyjść w każdej chwili. I musimy ich wpuścić.
- Czy to źle, że nie było nikogo?
- Nie wiem. Ale jutro przyjdą na pewno. Czyli musimy być w domu. Ja i mała.
- Mogę zostać.
- Agencie to nie jest dobry pomysł. Jeśli chcesz małą adoptować musisz się wykazać, że jesteś odpowiedzialny. A więc nie możesz brać wolnego kiedy chcesz
- Nie podoba mi się to...

izalys

Ale to musiało komicznie wyglądać, kiedy oznajmili Sweetsowi, że są razem :D Ekstra ;) Moglibyśmy oglądać takie sceny już w serialu :) :D Hura, będzie ślub... :D A swoją drogą tamten ksiądz co nie chciał im udzielić ślubu, to nie ksiądz...
Bones sobie poradzi, jak przyjdzie opieka społeczna... :D Czekam na cd :)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

To naprawdę świetne uczucie, kiedy przychodzę zmęczona do domu, siadam z kubkiem gorącej herbaty i czytam nowe rozdziały... :D
Sweet okazał się wprost uroczy!

ocenił(a) serial na 8
mashe

Zginę, sczeznę, zwiędnę...

ocenił(a) serial na 10
izalys


11.

Następnego dnia z rana Booth pojechał do pracy a Bones zajęła się małą. Nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Nie była przyzwyczajona do bezczynności. No bo ileż można prać, sprzątać i prasować. Ostatnio skończyła kolejną książkę i oddała do druku a pomysł na następną jakoś nie przychodził. Nie było jej łatwo mogłaby jechać do Angeli ale ileż można dyskutować o babskich sprawach. Obawiała się, że po prostu się zanudzi. Około południa ktoś zapukał do drzwi. Sprawdziła czy mała śpi spokojnie i poszła otworzyć. Za drzwiami stała kobieta w średnim wieku a za nią kobieta i mężczyzna prawdopodobnie małżeństwo bo mieli na palcach obrączki.
- Dzień dobry nazywam się Alicia Samson jestem z opieki społecznej
- Dzień dobry Temprence Brennan – podała dłoń kobiecie – a Państwo kim są?
- To Katlin i Janson York. Chcą adoptować małą
- Ona ma ojca
- Ale matka ją zostawiła
- Ma jednak ojca. I ja nie pozwolę im zobaczyć Sary
- Jakim prawem pani nadała imię dziecku
- A jak miałabym się do niej zwracać? Poza tym imię nadał jej ojciec
- To On ją widuje?
- Oczywiście. Ma do tego prawo. A Ci Państwo nie mają żadnych praw. Mogę wpuścić panią ale nie ich- kobieta uśmiechem starała się pokryć zdenerwowanie
- Ale Pani Alicia nam obiecała, że będziemy mogli zobaczyć dziewczynkę
- Ta pani nie ma żadnego prawa do tego. Sara jest pod moją opieką i ja za nią odpowiadam – małżeństwo było chyba zdesperowane
- Powiedziała też, że Pani z chęcią odda nam dzisiaj dziewczynkę
- Ta Pani jest w błędzie – miała dość tej rozmowy – i w takim razie panią nie wpuszczę również
- Ale ja mam do tego prawo!
- Prawo obiecywać komuś dziecko kiedy Ono ma swojego ojca?
- Mówiła, że ojciec chętnie pozbędzie się kłopotu – Bones nie wytrzymała i zamknęła drzwi przed nosem. Ktoś znowu zapukał. Zanim otworzyła wykręciła numer do dyrektora placówki
- Witaj Connor z tej strony Temprence Brennan
- Witaj co słychać. Jak mała?
- W tej sprawie dzwonię. Przyszła do mnie na kontrolę z opieki społecznej. Ale nie sama. Zabrała ze sobą małżeństwo którym obiecała, że adoptują Sarę
- Jak to obiecała?
- Oni się domagają żebym im natychmiast oddała małą
- Jak Ona się nazywa?
- Alicia Samson. Nie wpuściłam jej bo domaga się wejścia razem z Nimi
- Dobrze zrobiłaś. Zajmę się tym – rozłączył się a Ona otworzyła ponownie drzwi
- Musi mnie pani wpuścić. To mój obowiązek
- A my chcemy małą. Zapłaciliśmy za to – Bones wytrzeszczyła oczy
- Państwo chyba nie wiedzą co mówią. To jest nielegalne
- Ona wzięła kasę i obiecała dziecko. więc guzik mnie to obchodzi zabieram małą – chciał siłą wejść do jej mieszkania i tu się pomylił wykręciła mu rękę i dała w zęby jak to miała w zwyczaju – co Ty mi zrobiłaś głupia babo. Zapłaciłem za dziecko i chcę je dostać – Bones doszła do wniosku, że On jest niespełna rozumu. Kiedy znowu się na nią zamachnął nie wahała się oddać biedak leżał z krwawiącym nosem i wykrzykiwał przekleństwa. A pani z opieki społecznej rozmawiała przez telefon zapewne ze swoim przełożonym. I dobrze
- Nie wpuszczę Was a teraz zadzwonię na policję – wykręciła numer i wezwała policjantów bez żadnych skrupułów. Obiecała im nawet, że zatrzyma ich do przzyazdu radiowozu. Kobieta próbowała nawet ją błagać
- Niech pani da spokój my już pójdziemy – mężczyzna nie był ani trochę skruszony co potwierdzało tylko Jego szaleństwo a pani z opieki społecznej chciała uciec zatrzymała ją
- Nigdzie nie pójdę bez dziecka – chwilę później przyjechał radiowóz i już nie mieli szans się wywinąć
- Witam dr Brennan – rozpoznała człowieka którego niejednokrotnie widziała na miejscu zbrodni. Nie potrafiła jednak przypisać nazwiska do twarzy
- Pani przyszła na kontrolę z opieki społecznej razem z małżeństwem którym za pieniądze obiecała dziecko będące pod moją opieką
- Zapłaciłem za Nie i zaraz zabiorę – szarpał się dopadli go policjanci
- A tego pana należy chyba umieścić w zakładzie psychiatrycznym
- Za pieniądze można kupić wszystko. A ja je mam. Chcę mieć dziecko więc sobie kupiłem. Co za problem. Przecież wszyscy to wiedzą – policjanci zabrali szamocących się niedoszłych porywaczy
- Dr Brennan to w zasadzie sprawa federalna
- Wiem ale ojcem dziecka jest Booth
- Nowy dyrektor? Bardzo im współczuje jak się o tym dowie
- No i dlatego nie zadzwoniłam do Niego – mała obudziła się w końcu i musiała się nią zająć – przepraszam muszę iść do małej
- Oczywiście. Zostanie pani powiadomiona o postępowaniu
- Dziękuje – weszła do mieszkania i zajęła się płaczącą dziewczynką

- Booth – do jego nowego gabinetu wszedł Cullen
- Coś się stało?
- Nie, nic takiego. Widzę, że już się urządziłeś
- Ale nie wiem czy jestem w stanie wytrzymać za biurkiem. A te stosy papierów mnie przerażają. Co chwile przynoszą mi nowe raporty. A ja mam je wszystkie czytać i podpisywać. Głowa mnie już boli
- Współczuję. Też tego nie lubiłem. Będziesz miał też inne obowiązki
- Wiem, wiem. Sekretarka się na mnie obraziła bo poszedłem sam sobie zrobić kawę do kuchni dla wszystkich – szef śmiał się cicho – i najgorsze, że nie wiem o co jej chodzi. Przecież ona i tak ma mnóstwo roboty bez parzenia mi kawy. A teraz beczy. Ja nigdy nie zrozumiem kobiet! A rano mi powiedziała, że od jutra zacznę przyjmować agentów z ich problemami i mam już umówionych 3o spotkań – zza drzwi dobiegło go stwierdzenie sekretarki „41 proszę Pana”- czy Oni wszyscy powariowali?! A na resztę kiedy mam znaleźć czas o papierach nie wspominając?
- No cóż taka jest cena awansu – dyrektor stwierdził filozoficznie
- No dobrze to jakie mam jeszcze obowiązki?
- Szkolenie młodych agentów
- O nie! Dlaczego ja?
- Bo Hacker się do tego nie nadawał nie słuchali go bo jak mi jedna osoba doniosła „To co pan Hacker mówi nie ma najmniejszego sensu a poza tym on czyta z książki”
- Czy mogę jeszcze zrezygnować? – Cullen zaśmiał się głośno
- Nie ma takiej opcji – i wyszedł. Agent opadł na swój nowy fotel z głębokim westchnieniem
- Martha – pokazała się głowa Jego własnej sekretarki – zrobisz mi kawę? – zobaczył szeroki uśmiech na jej twarzy
- Jasne szefie – i któż zrozumie kobiety?!

izalys

Co to za baba z tej opieki... Ja nie wiem w ogóle, że jak ktoś może sprzedać dziecko !!! Co się w głowie nie mieści.... Ale reakcja Bones była jak najbardziej prawidłowa... :D Super opisałam tą scenę... ;)
Booth się wkurzy i na pewno się tym zajmie jak należy... A nawet bardziej :D W końcu to jego córka... :D :P
Oj to się teraz agencik namęczy oj namęczy... xD :D Ale jak to stwierdził Cullen: "taka jest cena awansu" :D xD
Ekstra bardzo mi się podobała ta część i czekam na kolejną :) :D
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

12.

Bones była delikatnie mówiąc wytrącona z równowagi wizytą. Mała chyba to wyczuwała bo też była niespokojna. Nie mogła jej uśpić. Miała z tym małe problemy. I nie pomogło kołysanie ani noszenie na rękach.
- No już maleńka zaśnij – szeptała małej do ucha. To nie za wiele pomagało. W takim stanie zastał ją Booth. Wszedł do mieszkania z uśmiechem na ustach. Tempe miała opory przed powiedzenie mu co się stało. Wiedziała, że był przewrażliwiony kiedy jakaś krzywda działa się dzieciom a będzie o wiele gorzej jak się dowie, że ktoś chciał kupić Jego córkę
- Już jestem. O widzę, że ktoś próbuje pokazać jak silne ma płuca – ucałował Bones i swoją dziewczynkę w główkę
- Tak jest prawie cały dzień
- Pewnie jesteś zmęczona daj mi tego krzykacza – wziął małą od Niej – dałaś się dzisiaj we znaki swojej mamusi – Bones uśmiechnęła się na to stwierdzenie
- To po części moja wina. Czytałam gdzieś, że dzieci wyczuwają nastroje rodziców i się do nich dostosowują.
- Coś Cię zdenerwowało?
- Była kobieta z opieki społecznej
- I co?
- Nie przyszła sama. Przyprowadziła małżeństwo któremu obiecała adopcję Sary – aż się podniósł
- Jaką adopcje – aż w nim zagotowało. Kto śmiał czepiać się Jego córki – na nic takiego nie pozwolę! Niech sobie wybiją z głowy – mała rozpłakała się na nowo bo jej tata tak się zapomniał, że zaczął krzyczeć – przepraszam Cię maleńka. No już przestań płakać. Powiedz mi, że jej nie wpuściłaś
- Nie wpuściłam. Zadzwoniłam do Connora i wezwałam policję
- Policję? A po co?
- Ona wzięła kasę za oddanie im małej. Oni chcieli ją zabrać. Ten facet jest chyba psychicznie chory. Chciał się siłą wedrzeć do mieszkania i zabrać ją. Krzyczał, że zapłacił grube pieniądze za małą i nie ma zamiaru ruszać się bez dziecka
- To jakieś chore! Mogłaś zadzwonić!
- Booth to nie byłoby właściwe. Ty byś mu dołożył. I choć takie sprawy podlegają FBI policjant zgodził się ze mną, że to nie byłoby właściwe. Być może przekażą Wam śledztwo
- Już ja się o to postaram – powiedział. Był bardzo, ale to bardzo wkurzony. Jak ktoś mógł chcieć sprzedać Jego dziecko to niedopuszczalne
- Już dobrze. Uspokój się. Przecież wiesz, że nie pozwoliłabym nikomu skrzywdzić naszej małej – na te słowa uśmiechnął się pod nosem
- Nasza mała. Masz rację ona jest nasza i nikomu jej nie oddamy prawda córeczko? – mała uspokoiła się trochę ale nadal była niespokojna jakby wiedziała, że o Niej mowa – a poza tym jak Wam minął dzień?
- Reszta upłynęła spokojnie. Dzwoniła Angela ale nie miałam siły z Nią rozmawiać więc wyłączyłam telefon
- Oj wiesz, że Ona tego nie lubi. I można się spodziewać jej wizyty jeszcze tego wieczoru – uśmiechnęli się. Booth miał rację oboje za dobrze znali artystkę żeby nie wiedzieć, że Ona nie odpuści
- A u Ciebie jak?
- Okropność. Ja się nie nadaję do rządzenia. Doprowadziłem dzisiaj do lekkiego zamieszania wchodząc do kuchni żeby sobie zrobić kawę. Zapadła cisza co wcześniej jakoś się nie zdarzało. I nie wiem o co poszło. A na domiar złego fakt, że chciałem sobie sam zrobić kawę doprowadził do łez moją sekretarkę – Bones śmiała się w głos. Jej przyszły mąż był zakłopotany. Co wcześniej zdarzało się tylko wówczas kiedy rozmawiali o seksie – mówię Ci Bones rządzenie nie jest dla mnie. Ja nie umiem wydawać poleceń
- Jakoś nie zauważyłam – popatrzył na nią pytającym wzrokiem a ta starając zachować powagę zaprezentowała jedno z Jego ulubionych zwrotów – „Nie Bones, nie ma mowy!” - po czym zaśmiała się w głos. Jej partner bynajmniej nie miał zbytnio szczęśliwej miny
- Ale ja to robię dla Twojego dobra – mruknął
- Więc pomyśl, że robisz to dla ich dobra i będziesz miał problem rozwiązany – powiedziała logicznie
- Ty i ta Twoja logika – wszedł do łazienki a odprowadzał go śmiech partnerki – bardzo śmieszne, bardzo – zamknął za sobą drzwi

Zgodnie z przewidywaniami Bootha niecałą godzinę później w mieszkaniu pojawiła się Angela z małym Michaelem i dużym Jackiem
- Przyszłam omówić Wasz ślub. A zaraz będzie Cam z Michel – bez zbędnych wstępów weszli do salonu – a gdzie agent?
- Już jestem. Cześć
- Dobrze, że jesteś – odezwał się Hodgins – zabieramy dzieciaki i idziemy na spacer – jakoś dziwnie nie miał ochoty na babskie rozważania typu „Jakiego koloru mają być kwiaty a jakiego sukienka”
- Na spacer to może nie bardzo Sara jest za mała ale możemy rozlokować się w gościnnym przeniesiemy sobie telewizor, obejrzymy mecz – jego rozważania przerwała artystka
- I co jeszcze?! – była oburzona – to też Twój ślub! – Booth skulił się w sobie. Po cichu liczył, że pozwolą mu się z tego wywinąć jedno spojrzenie na swoją miłość pozbawiło go tego złudzenia. Usiadł posłusznie obok nich chwilę później pojawiła się Cam z córką i rozpoczęły się debaty co ma być, jakiego koloru i w jakich ilościach. Narady trwały prawie 4 godziny z małymi przerwami na karmienie dzieci i własny posiłek. Prawie doszli do porozumienia. Pozostała jeszcze jedna kwestia
- No dobrze. Ślub będzie w tym kościele, przyjęcie u nas w ogródku. Całość dekoracji będzie w tonacji beżowo – błękitnej. Będzie kwartet smyczkowy nam przygrywał. Cateringiem zajmie się Michel – podsumowywała Angela a reszta przytakiwała jej zgodnie – została jeszcze jedna kwestia. A co z sukienką – Brennan podniosła się i przyniosła z garderoby nawet ładną sukienkę w ciemno fioletowym kolorze
- Ta będzie dobra – stwierdziła. Reszta zdębiała i wydała jęk zawodu. Nawet Booth do tej pory zgodny stwierdził
- Kochanie nie możesz iść do ślubu w tej sukience
- A dlaczego? Co jest w niej złego – nie rozumiała tego całego zamieszania
- Jest, jakby to powiedzieć delikatnie, stara – Cam widziała ją już parokrotnie
- Za krótka – dodała jej córka
- A przede wszystkim za ciemna. Kolor nie ten
- Mnie się Ona podoba – Bones była przekonana, że chce w niej wystąpić
- Kochaniutka nie możesz iść do ślubu w tym kolorze skoro cały kościół i wszystko będzie udekorowane na błękitno i beżowo. To się będzie gryzło
- Jak to gryzło? A od kiedy kolory mają zęby? – Jack nie wytrzymał i parsknął śmiechem
- Tzn., że nie będzie pasować. A poza tym powinna być nieco dłuższa
- Ja tego nie rozumiem po co mi taka sukienka?
- Żeby ładnie wyglądać – westchnęła zrezygnowana. Nie miała szans. Wszyscy byli przeciwni. Nawet wyjątkowo do tej pory zgodny agent.
- Niech wam będzie – zrezygnowała z walki – to kiedy idziemy na zakupy?

ocenił(a) serial na 8
izalys

Dzięki za nowy rozdział :) To takie rozkoszne, kiedy mówią o małej "nasza" :D

mashe

Fajnie, że dodałaś nowy rozdział... :D Hmmm... Bardzo rodzinnie... ;) Podoba mi się... :D Czekam na cd :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

13.

I tak artystka i spółka postawili na swoim. W ten sposób w czwartkowe popołudnie panowie zajęli się dziećmi a panie wybrały się na buszowanie po sklepach.
- No to gdzie jedziemy?
- Może do tej nowej galerii w centrum – nieśmiało zaproponowała Michel. Owa dama aktywnie włączyła się w przygotowania ślubu dynamicznego duo o którym tyle słyszała od swojej mamy. Szczerze ich polubiła i kibicowała z całego serca. Poza tym w towarzystwie przyjaciół Cam wcale nie czuła się obco. Nie traktowali jej jak niepotrzebny balast. Do dzisiaj pamiętała rozmowę „wujka Bootha” z jej, byłym już teraz, chłopakiem.
- Może być. A jest tam coś ciekawego? – Bones było obojętne byle w końcu kupić tą sukienkę
- Nie byłam tam jeszcze – stwierdziła Angela
- Ani ja – Cam też nie miała jeszcze okazji
- Dużo fajnych sklepów, restauracje i w ogóle super tam jest – niecałą godzinę później były już w galerii. Przewodniczką „wycieczki”, z racji znajomości tego miejsca, była Michel. Zaprowadziła ich do dość ekskluzywnych butików. Miały w czym wybierać. Dziewczyny chciały mieć choć podobne sukienki jak dróżki. Dość szybo wybrały. Inaczej miała się rzecz z Brennan której praktycznie żadna odpowiednia, według towarzyszących jej kobiet, sukienka się nie podobała. A to za długa, a to źle się układa na biuście. A w ogóle to nie jest jej ładnie w tym kolorze.
- To jakiś koszmar – mruczała pod nosem Angela – jesteśmy tu już prawie 4 godziny
- Dr Brennan a może ta? – Michel wyciągnęła bardzo ładną, niebieską sukienkę z najdalszego konta sklepu. Pozostałe dziewczyny nic się nie odezwały. Już nie mówiły czy pasuje czy nie. Byleby tylko się zdecydowała na którąś w końcu. I nagle w oczach pani antropolog mogły zobaczyć czysty zachwyt.
- Ta – weszła z nią do przymierzalni. Wyszła stamtąd po 10 minutach. Niestety spotkał je zawód. Wyszła we własnych ciuchach.
- Nie pasuje?
- Pasuje. Biorę ją – podała sprzedawczyni kartę
- I nie pokazałaś się nam w niej?
- Przecież zgodnie z waszą tradycją nie powinniście mnie widzieć przed ślubem w sukience – znowu coś pokręciła. Widziała to w ich twarzach
- To Booth nie powinien Cię widzieć. My mogłyśmy
- To jak ja mam ją zabrać do domu? A z resztą ja w te zabobony nie wierzę – reszta jęknęła zrezygnowana – jeszcze buty
- Ale przecież już kupiłyśmy buty
- Ale one nie będą pasować do tej sukienki
- Brennan białe do wszystkiego pasuje
- Ale ja widziałam takie ładne niebieskie. Słuchajcie ja po nie pójdę a Wy już możecie wracać.
- Nie ma mowy – hardo powiedziała artystka. Uwielbiała chodzić po sklepach ale tej wycieczki miała już serdecznie dosyć. Jednak grzecznie podreptała za resztą...

- Wiesz, ja wiedziałem, że kobiety uwielbiają zakupy ale ich już nie ma ponad 5 godzin
- Ja też tego nie rozumiem a tym bardziej, że Bones nie jest zwolenniczką chodzenia po sklepach
- No w sumie moja Angela to uwielbia ale nie aż tak – panowie zaczynali się martwić o swoje damy. Dzieciaki zaczęły się niecierpliwić przedłużającą się nieobecnością mam. Była już prawie 20 kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wiedzieli, że to nie panie bo One weszłyby bez pukania. Booth otworzył drzwi za nimi stał mężczyzna w średnim wieku.
- Pan mnie nie zna i moje nazwisko nic nie powie. Chciałbym jednak porozmawiać o mojej żonie. Była tutaj parę dni temu
- Nie wiem o kim pan mówi
- Moja żona pracuje w opiece społecznej – Booth nasrożył się momentalnie – była z wizytą kontrolną po której została zamknięta w więzieniu – Booth za wszelką cenę starał się pohamować chęć przyłożenia nieszczęśnikowi
- Wiem. Sprzedała moją córkę – powiedział przez zaciśnięte zęby
- Zaszło małe nieporozumienie
- To nie było nieporozumienie. Przyszła z ludźmi domagając się oddania mojego dziecka
- Ona po prostu nie wiedziała, że dziewczynka ma ojca. Sądziła, że mała jest kolejnym porzuconym dzieckiem i chciała mu zapewnić kochający dom – tłumaczył kobietę
- Nie zmienia to faktu, że brała za to pieniądze
- To nie tak...
- A jak? – agent zaczął tracić cierpliwość
- Sami mamy dzieci które trzeba wykształcić a to kosztuje. W ten sposób wilk jest syty i owca cała. Mam dla Pana propozycję – kiedy Booth się nie odezwał tylko patrzył wyczekująco zdecydował się mówić dalej – mamy trochę oszczędności
- To dobrze – Booth już wiedział po co przyszedł
- Jakby pan wycofał oskarżenie moglibyśmy się z Panem nimi podzielić – tego było już zdecydowanie za wiele sięgnął do kurtki gdzie miał odznakę i kajdanki. Mężczyzna niczego się nie spodziewając czekał na reakcję. Seeley złapał go za rękę i wygiął do tyłu spinając kajdankami
- Jest Pan aresztowany pod zarzutem... – tamten zaczął się wyrywać
- Niech mnie pan zostawi
- ... przekupstwa agent FBI – wyciągnął odznakę tamten szarpnął się jeszcze mocniej – ma Pan prawo zachować milczenie cokolwiek pan powie może zostać wykorzystane przeciwko panu – recytował bezlitośnie jego prawa
- Wcale nie chciałem – agent nie miał zamiaru z nim dyskutować
- Hodgins zadzwoń po policję. Na komodzie jest numer detektywa co się zajmuje tą sprawą – Jack słyszał wszystko i posłusznie wykręcił numer podał słuchawkę Boothowi. Tamten rozmawiał chwilę – zaraz po Pana przyjadą a pana dzieci trafią do rodziny zastępczej. A może je ktoś w międzyczasie adoptuje – nie mógł sobie odmówić drobnej złośliwości
- Niech się pan trzyma z daleka
- I kto to mówi? Ktoś kto dorobił się handlując dziećmi. Ciekawe, nawet bardzo
- Niczemu nie jesteśmy winni. Dzięki nam mają domy
- O tym zdecyduje sąd. A ja mu pomogę. Źle trafiliście. Może mi pan wierzyć, że dołożę wszelkich starań żebyście oboje otrzymali najwyższy z możliwych wyrok – mężczyzna zrozumiał, że już nic nie wskóra. Niestety – pół godziny później detektyw spisał ich zeznania i zabrał oskarżonego do aresztu. A dziewczyn nadal nie było. Minęła 21. Sara zaczęła się domagać obecności mamy
- Mamy nam wsiąknęły – chwilę później wspomniane mamy wróciły obłądowane zakupami. Obie były bardzo zmęczone
- No jesteście w końcu – zabrał torby od Bones
- Zanieś je do sypialni tylko nie patrz – podeszła do łóżeczka małej. Była niespokojna i cichutko kwiliła – no już co się stało mojemu maleństwu? – wzięła ją na ręce mała wzięła głęboki oddech, jakby westchnienie, i zasnęła momentalnie
- Stęskniła się za Tobą – Angela przytulała swojego synka – na nas już czas – pożegnali się i wrócili do swojego domu. Booth podczas kąpieli małej opowiedział jej co się wydarzyło
- W głowie mi się to nie mieści. Jak można sprzedawać dzieci i tak otwarcie o tym mówić
- To ludzie bez sumienia - podsumował Booth

izalys

Wow... Dziwię się, że po tych zakupach jeszcze miały siłę wrócić do domu... :P
Również nie rozumiem jak można się jeszcze tak szczycić, że sprzedaje się dzieci... To jest chore !!!
Jak to pięknie brzmi, że Bones jest mamusią Sary... :D Hmmm... :D
Bardzo ciekawa część... :) Czekam na więcej :D

ocenił(a) serial na 10
izalys


14.

Kolejne dni poprzedzające zaślubiny Brennan i Bootha upłynęły na intensywnych przygotowaniach. Tak, że w sobotę Booth czekał w zakrystii na rozpoczęcie ceremonii. Zaraz miał razem ze swoim bratem Jaredem stanąć przed ołtarzem.
- Powiem ci, że mnie zaskoczyłeś tym ślubem
- Przecież mówiłem ci ostatnio jak rozmawialiśmy, że coraz lepiej się nam układa
- Tak, tak wiem – Jego brat nie wiedział jeszcze o małej Sarze. Tyle co przyjechał z Indii gdzie był w odwiedzinach u przyszłych teściów. A to nie była wiadomość na telefon – mimo wszystko jestem w lekkim szoku
- Mam Ci wiele do opowiedzenia i to zanim zaczniemy – pokrótce opowiedział mu historię swojej córeczki a Jared był w coraz większ5ym szoku
- Powiedz, że to żart to uwierzę
- Chciałabym żeby tak było. To nie znaczy, że nie cieszę się z narodzin Sary ale…
- To jakaś chora baba. A wyglądała na taką miłą
- Wiesz ja ją naprawdę kochałem. Może inaczej niż moją Bones ale na swój sposób kochałem. Nigdy nie podejrzewałem, że jest taka zła. Przecież to ja się oświadczyłem za całym przekonaniem, że będziemy szczęśliwi i to Ona mnie odrzuciła a nie na odwrót. A dokładnie tak się zachowała. Teraz wiem, że dobrze się stało kiedy mnie odrzuciła bo tak naprawdę jedyną moją miłością jest Bones
- Ja to wiedziałem od zawsze
- Ja w sumie też zaślepił mnie ból odrzucenia. Kiedy powiedziała, że mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Schowałem swoje serce do kieszeni zatrzasnąłem w szafie zwanej dumą i poszedłem dalej. Czego nigdy nie należało robić
- Wiesz, w sumie nikt nie jest nieomylny. Nawet Ty
- Nie mów nawet takich rzeczy bo Bones zaraz Ci powie, że Ona się nigdy nie myli – bracia zaśmiali się – szkoda, że Padme nie mogła przylecieć
- No musiała zostać i zaopiekować się mamą po operacji. Zresztą wracam do niej jeszcze w tym tygodniu.
- Cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego jak Padme
- Ja też, choć wcale jej na początku nie lubiłeś
- To nie tak. Ja ją lubiłem tylko uważałem, że wszystko dzieje się za szybko
- I nagle się okazało, że my zwolniliśmy a Ty przyspieszyłeś – do pomieszczenia wszedł kapłan
- Panowie chyba już czas – oboje wyszli i stanęli przed ołtarzem. Zabrzmiały pierwsze takty marsa weselnego a w drzwiach ukazała się najpierw Michel potem Cam, potem Angela a na samym końcu Brennan w przepięknej błękitnej sukience z maleńką dziewczynką na rękach. Była zjawiskowo piękna. Agent aż westchnął z zachwytu
- No bracie chyba Ci trochę zazdroszczę
- Sam sobie zazdroszczę. Jeszcze do mnie nie dociera jakie szczęście mnie spotkało – panna młoda dotarła do ołtarza z przepięknym uśmiechem na ustach
- Witaj Jared – przedtem pocałowała przyszłego męża – mam wrażenie, że Sara chce poznać swojego wujka – wujek zrobił przerażoną minę posłusznie jednak wyciągnął ręce. W końcu jako drużba musiał się zająć druhną honorową choć taką maleńką
- Moi drodzy – kapłan rozpoczął ceremonię – zebraliśmy się tutaj aby być świadkami połączenia węzłem małżeńskim dwoje wspaniałych ludzi. Dr Temprence Brennan zwaną Bones – w kaplicy, wśród gości, wśród których nie zabrakło przyjaciół z instytutu oraz FBI na czele z szefostwem obu instytucji, prokurator Caroline, Brata Brennan z rodziną nie udało im się tylko ustalić miejsca pobytu Maxa – ojca panny młodej, można było usłyszeć kilka parsknięć śmiechem, Bones posłała mordercze spojrzenie Boothowi, który udał, że tego nie widzi – oraz Dyrektora FBI Seeleya Bootha – tym razem Jared o mało nie zgubił szczęki tego jeszcze nie wiedział. Booth zrobił niewinną miną i z powagą słuchał dalej – tych dwoje połączyło piękne uczucie. Miłość jak mówi św. Paweł jest największą z cnót.”Tak więc trwają Wiara, Nadzieja i Miłość z nich zaś największa jest miłość”* właśnie ta miłość przywiodła ich dzisiaj by raz na zawsze połączyć ich drogi. Do tej pory mieli każde z nich swoją. Niejednokrotnie krzyżowały się ze sobą. Od dzisiaj będzie to jedna droga. Nie zabraknie na niej z pewnością wybojów i kolein. Czasami będzie pod górkę innym razem z górki. Miłość jednak pomoże pokonać im wszystkie nierówności, wyjść każdym wzniesieniem i zejść bezpiecznie po stromiźnie życia. Temprence proszę Cię powtarzaj za mną. Ja Tepmrence Brennan biorę Ciebie.. – zwyczajowa formułka recytowana i powtarzana przez narzeczonych przebiegła sprawnie. W końcu oboje byli pewni tego co robią. I choć wiązało się to z zawierzeniem swojego życia drugiej osobie, nie zawahali się ani na sekundę. Przysięgli sobie, miłość, wierność i wzajemny szacunek, w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i biedzie. Dopóki śmierć ich nie rozłączy. Sara całą ceremonie zaślubin rodziców przespała bezpiecznie w ramionach wujka – może Pan pocałować żonę – powiedział kiedy już wymienili się obrączkami dopełniając formalności i stając się nową rodziną. Przyzwolenie wykorzystał skwapliwie. Niektórzy powiedzieliby, że nazbyt skwapliwie. Do rzeczywistości przywołał ich płacz małej – Moi drodzy – kontynuował kapłan – dzisiaj przyjmiemy też do rodziny katolickiej małą dziewczynkę Sarę. Poproszę rodziców chrzestnych – podeszli państwo Hodgins. Sara zapłakała kiedy polewano jej głowę wodą ale któżby nie płakał kiedy śpisz a na głowę leją ci zimną wodę przerywając słodki sen? Kiedy i ta uroczystość dobiegła końca Państwo młodzi, ich córeczka oraz zaproszeni goście przejechali do okazałej rezydencji Jacka Hodginsa na przyjęcie.
- Wiesz co Seeley jesteś najbardziej skrytym człowiekiem – Jared podszedł do stojącego w samotności brata
- Ja? – był zdziwiony
- Ty. Dlaczego nic nie wiem o Twoim awansie i dlaczego musiałem się o nim dowiedzieć od księdza?
- Zapomniałem – przyznał ze skruchą
- A gdzie szanowna małżonka?
- Poszła nakarmić Sarę. Prawda, że obie są śliczne – wskazał na właśnie nadchodzące damy Jego serca. Brat pokiwał litościwie głową
- Zakochany – podsumował – daj mi tego małego bąka a sami zatańczcie to w końcu wasze wesele – zabrał najnowszą bratanicę i usiadł przy stoliku momentalnie dołączył do niego Parker. Pomny obowiązku starszego brata strzegł swojego rodzeństwa na każdym kroku.
- Cieszę się, że Jared zdążył
- Ja też. Szkoda tylko, że Papsa nie puścili
- Lubię Go
- I ze wzajemnością. A może byśmy tak się do niego wybrali całą rodzinką? Zabierzemy Parkera będzie mógł poznać najmłodszą prawnuczkę
- Chciałeś powiedzieć jedyną prawnuczkę
- Jak zwał tak zwał. To co jedziemy?
- Pewnie – czas wesela minął bardzo szybko. Państwo młodzi wrócili do swojego domu a za ich przykładem reszta gości. Byli szczęśliwi i z ufnością parzyli w przyszłość. Nie wiedzieli jeszcze z czym przyjdzie im się zmierzyć…

ocenił(a) serial na 10
izalys


15.

W niedzielę zabrali oboje dzieci i pojechali odwiedzić Papsa.
- Tato a czemu nie było dziadka wczoraj?
- Jest chory musiał zostać w klinice – mały przyjął to do wiadomości i zajął się siostrzyczką która o dziwo nie spała
- Hank już wie o Sarze?
- Nie chciałem mu mówić tego przez telefon. Bones to nie byłoby właściwe
- A o ślubie powiedziałeś – uśmiechnął się pod nosem
- Od dawna suszył mi głowę kiedy w końcu będzie mógł oficjalnie mówić, że jesteś Jego wnuczką
- Bardzo Go lubię
- I ze wzajemnością – popołudnie z seniorem Booyhem upłynęło im radośnie. Starszy pan cieszył się z pozyskania nowej wnuczki i prawnuczki. Na pożegnanie obiecali mu szybie odwiedziny
- To był dobry dzień
- Dwa dobre dni – poprawił ją agent i zasnęli.

W poniedziałek Booth poszedł do pracy. Po południu Sarą miała zająć się Angela a Oni byli umówieni z panią adwokat która w ich imieniu złoży następnego dnia wniosek o adopcję. Punktualnie o 15.30 weszli do jej biura
- Witam i pozwólcie, że na początek złożę Wam najserdeczniejsze życzenia
- Dziękujemy – wskazała im krzesła, usiedli
- Rozeznałam się dokładnie w temacie. I sprawa jest bardziej skomplikowana niż z początku się wydawała
- Co to dla nas znaczy?
- Może potrwać dłużej i kosztować wiele nerwów. Wszystko zależy od postawy matki dziecka
- Ale ona przecież je porzuciła
- Tak. I to zostało już zgłoszone. Zanim będzie rozpatrzona sprawa o adopcję, odbędzie się sprawa o pozbawienie praw rodzicielskich matki
- Kiedy to będzie?
- Najpierw prokuratura musi ją odnaleźć. Podałam im to co mi Pan o byłej partnerce powiedział i tym się zajmą. Potem zostanie wyznaczony termin rozprawy w której będzie oskarżona o porzucenie dziecka. Po orzeczeniu wyroku odbędzie się rozprawa o pozbawienie praw rodzicielskich. Będzie dużo prościej jeśli ta pani zrzeknie się ich dobrowolnie. Zostanie to zaprotokołowane i tyle.
-A jak się nie zrzeknie? – to niestety też muszą brać pod uwagę
- Na podstawie wyroku o porzuceniu sąd z dużym prawdopodobieństwem pozbawi ją praw. Z tym, że może to nam utrudniać
- Jak ja ją znajdę...
- Wiem, że jesteś z FBI. Jednak proszę się w to nie mieszać. To może być wykorzystane przeciw Wam. Zostawcie to odpowiednim władzom – z niechęcią zgodzili się na takie rozwiązanie – jeśli matka odezwałaby się proszę n natychmiast dać mi znać jak również temu człowiekowi – podała i wizytówkę
- Kto to?
- Śledczy z biura prokuratora. W sumie najpierw do niego a potem do mnie
- Dziękujemy. Jeszcze powinnaś o czymś wiedzieć. W czasie kontroli z opieki społecznej mieliśmy małe problemy – opowiedzieli jej o próbie sprzedaży dziecka
- Tego się nie spodziewałam. Jestem w szoku. Ale to daje nam kartę w walce o adopcję.
- A w jaki sposób?
- Zdarza się, że opieka społeczna robi problemy. W pierwszej kolejności szukają rodzin które nie mogą mieć własnych dzieci co Was raczej nie dotyczy.
- Ale Sara jest moja! – Booth był oburzony – jakim cudem kto inny miałby ją wychowywać?
- A właśnie w tym tygodniu będzie decyzja kiedy i gdzie przeprowadzić test na ojcostwo. Dam znać. A ta sprawa stawia w złym świetle OS i jest duże prawdopodobieństwo, że nie będą stwarzać żadnych problemów – spotkanie zakończyło się nie po ich myśli, wyszli od niej w nie najlepszych nastrojach. Wydawało się to o wiele prostsze
- Ona miała rację – odezwała się Brennan
- W czym?
- To będzie bardzo stresujące
- Ale nie zrezygnujemy?
- Nie ma mowy. Ona jest nasza – tego była pewna. Pojechali po swoja małą dziewczynkę do Hodginsów
- Jesteście – weszli do środka – jak było?
- To wcale nie będzie takie proste – opowiedzieli im pokrótce o spotkaniu
- Ale zdzira z tej baby
- Angela!
- Przecież prawdę powiedziałam – rozładowała trochę napięcie całego dnia. Pożegnali się i wrócili do domu.

W czwartek Booth z małą miał się stawić na badaniu DNA w oddziale medycyny sądowej przy prokuraturze. Gwarantowało to wiarygodność i w miarę szybkie wyniki. Stawili się punktualnie. To prosty test pobiera się materiał z ust. Sara jednak nie bardzo chciała współpracować. Nie miała zamiaru na jakieś zawołanie otwierać ust. Nieźle musieli się namęczyć
- No mała – smyrali ją po policzku co wywoływało najwyżej ledwie zauważalny uśmiech – wiesz co masz z tatusia? Uparta jesteś strasznie – w końcu udało się przeprowadzić badanie
- Wynik będą w poniedziałek – powiedziała laborantka
- Dziękujemy

W piątek Rebecca podrzuciła im Parkera a sama pojechała na weekend ze swoim najnowszym chłopakiem
- I co mamy w planach? – zapytał 9 latek
- Nie wiem jak Wy ale ja muszę zostać z małą w domu – lekko gorączkuje po szczepiące
- Tato? – zapytał z nadzieją w oczach
- Możemy iść na chwilę do parku
- Super – sobotnie przed południe spędzili w mieszkaniu grając w różne gry. Po obiedzie panowie poszli porzucać piłką do pobliskiego parku. Weekend był bardzo udany. A w poniedziałek...

izalys

Świetne dwie części ;) Podobały mi się ;)
Dzień ślubu niesamowity :D Jared dowiedział się o awansie brata od księdza... xD Fajnie brzmi ;)
Oj pojawiają się komplikacje, ale razem przez to przejdą ;)
Nie mogę doczekać się kolejnej części :D Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


16.

Booth obudził się z dziwnym niepokojem. Popatrzył na śpiącą obok siebie żonę. Uśmiechała się delikatnie przez sen.

Jest taka piękna. Nawet teraz we śnie bez makijażu podkreślającego jej urodę. Wygląda jak nastolatka a nie stateczna 30 paro letnia żona. Zganiłaby mi głowę dla kobiet wiek to drażliwy temat. A może nie? Moja Bones to nie jest typowa kobieta. Dla niej jest wszystko racjonalne i logiczne choć ostatni trzeba przyznać robi pewne postępy. Pewnie powiedziałaby, że wieku nie ma się co wstydzić. Ewentualnie jeśli chciała by się zachować jak prawdziwa kobieta powiedziałaby coś w stylu „Angela mówi, że kobiet o wiek się nie pyta”.

Parsknął śmiechem ale na tyle, że jej nie obudził. Wstał i podszedł do łóżeczka Sary. Spała spokojnie

Śpisz aniołku. To dobrze. Jesteś taka maleńka taka krucha a zarazem silna. Ja już Cię kocham wiesz? Jesteś naszym promyczkiem. Czuję lęk przed dzisiejszym dniem maluchu. Boję się, że Twoja mama wycięła mi jakiś numer. Sercem czuję, że jesteś moja i mamusia mówi, że jesteś do mnie podobna. Nie wiem dlaczego jestem niespokojny. Ale wiesz co? Choćby nie wiem co się działo Ty i tak będziesz moja. Już ja się o to postaram. Tak czy inaczej będziesz moją małą córeczką. Nie oddam Cię nikomu. Nawet Twojej prawdziwej mamie. Nie zasłużyła na Ciebie. Zawsze będę Cię chronił. Będę sprawdzał każdego chłopaka jakiego przyprowadzisz do domu. Będą Oni mieli ze mną ciężkie życie. Ochronię Cię mała. Nigdy nie stanie Ci się krzywda jeśli tylko to będzie ode mnie zależało. Pamiętasz ciocię Angelę? Jest bardzo dobrym człowiekiem. Coś mi mówi, że Ona i jej mąż wujek Jack postarają się żeby mały Michael jak dorośnie stał się dla Ciebie kimś ważnym. Uważa się za wytrawną swatkę. Strzeż się jej. No chyba, że ten cały junior będzie Ci się podobał. Ale i tak go sprawdzę, nie bój się! Na razie jesteś spokojna śpisz, jesz. Masz na każde zawołanie mamę i mnie. Nie zawsze tak będzie. Mówią, że dzieciom śni się całe ich przyszłe życie. Wiesz mam nadzieję, że to prawda bo Ty prawie nie płaczesz więc musi Ci się śnić coś dobrego. Oby się okazało, że w życiu spotka Cię tylko to co dobre...

Jakby na zaprzeczenie Jego myśli mała zapłakała. I miała ku temu ważny powód. Była pora karmienia. Wziął ją na ręce i poszedł do podgrzewacza. Bones jak przystało na bardzo zorganizowaną osobę zawsze trzymała gotową butelkę w podgrzewaczu. Wrócił do ich sypialni i usiadł w bujanym fotelu. Mała uwielbiała być w ten sposób karmiona. Gdzieś w połowie butelki, nawet nie zauważył kiedy podeszła do nich Bones
- Już nie śpisz?
- Nie mogę spać
- Coś Cię niepokoi? – zastanawiał się chwilę czy podzielić się z nią swoimi myślami. Bał się a nie chciał swojego strachu przelewać też na nią. Z drugiej jednak strony z kim ma o tym rozmawiać jak nie ze swoją żoną i najlepszą przyjaciółką?
- Boję się
- Czego?
- Że Ona mnie okłamała – nie musiał mówić o kogo i o co chodzi – skoro nie powiedziała mi, że jest w ciąży to równie dobrze mogła mnie okłamać w innej kwestii – mała zjadła i odbiło się jej zawodowo – a co jeśli Ona nie jest moja? – w końcu powiedział to na głos – co jeśli Ona chciała mu zrobić po prostu na złość? Wiem, że daty niby się zgadzają i raczej mnie nie zdradzała. Ale czy mogę być w 100% pewien? – widziała niepokój w Jego oczach. Nie wiedziała jak sprawić by zniknął. Nie umiała prawić kazań typu „Zobaczysz wszystko będzie dobrze” to nie w jej stylu ale potrafiła się odnieść do logiki. A ta jej podpowiadała, że mała jest Jego dzieckiem
- Pamiętasz tę sprawę z winiarni? Zginął krytyk win
- Pamiętam
- A pamiętasz jak argumentowałam, że to dziecko nie jest Jej męża? – zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć, wyręczyła go w tym – potomstwo ssaków do pierwszego roku życia bardziej podobne jest do ojca
- Tak, tak pamiętam, żeby On nie odrzucił swojego dziecka
- Popatrz na Sarę – położył ją na stoliku do przewijania musiał zmienić pieluchę – kształt jej twarzo-czaszki jest łudząco podobna do Twojej. Tak samo mocno zarysowana linia szczęki ta sama broda z ledwie zauważalną dziurką. Nosek no cóż może nie jest podobny do Twojego ale za to kształt brwi i rozmieszczenie i oczodołów do złudzenia przypomina Twoje. A to wszystko razem świadczy, że mała jest Twoja
- Wszystko poza nosem – zapytał z uśmiechem
- No w sumie to tak – przytulił ją do siebie
- Tego właśnie potrzebowalem
- Uścisku? No cóż zawsze możesz się do mnie przytulić – parsknął śmiechem
- Też ale przede wszystkim tego naukowo – kościowego wywodu, że Ona jest moja. Twoja logika zawsze mnie przekonywała
- Bo logicznie rzecz biorąc logika jest logiczna – roześmiał się głośno i cmoknął ją w policzek
- Tak masz rację kochanie. Popatrz już śpi i się uśmiecha
- Wie, że ma tatę który ochroni ją przed całym złem tego świata. Angela mówi o tobie Rycerz w lśniącej broi spełniający wszystkie standardy FBI – nie mógł się nie roześmiać
- Muszę jej podziękować. To co kładziemy się jeszcze na chwilę?
- Jest dopiero 4 pewnie – położyli małą do łóżeczka i sami poszli w stronę łóżka ale czy spali? To tylko Oni wiedzą

Mimo ciężkiej nocy rano byli wypoczęci. Tuż po 7 Booth pojechał do pracy
- Wpadniemy po ciebie w południe i razem pójdziemy po wyniki
- Dobrze – pocałował obie na do widzenia. Mała Sara była naprawdę mało kłopotliwym dzieckiem. Mogła przy niej robić wszystko. Nawet pracować. Właśnie kończyła kolejny rozdział swojej powieści kiedy ktoś zapukał do drzwi. Poszła otworzyć. Na progu stał mężczyzna który chciał kupić ich dziewczynkę.
- Wydawało mi się, że pan jest w szpitalu
- Wcale nie. Jestem zdrowy przecież mówiłem – chciał wejść do mieszkania na co Ona nie miała najmniejszego zamiaru mu pozwolić
- Dlaczego pan tu przyszedł?
- Pytanie jest głupie. Sądziłem, że to jasne przyszedłem po moje dziecko
- To nie jest Pana dziecko.
- Owszem jest. Zapłaciłem za nie i chcę je dostać. Taka jest kolej rzeczy. Jak się za coś płaci to, to coś jest moje. Dziękuję za przypilnowanie małej ale teraz już się nią zajmę – na siłę wpychał się do mieszkania. Nie mogła mu dać rady. Gdzieś czytała, że chorzy psychicznie są w większości przypadków bardzo silni. Dzisiaj miała okazję się o tym przekonać.
- Proszę wyjść z mojego mieszkania – w końcu udało jej się wykręcić mu rękę. Zaczął krzyczeć z naprzeciwka otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich głowa starszej kobiety. Brennan skorzystała z okazji – proszę wezwać policję – staruszka poszła spełnić jej prośbę
- Zaś gliny. Nie waż się ich wzywać! Zapłaciłem za tego bachora i jest mój – leżał twarzą do ziemi miał dużo siły Bones żeby dać sobie z Nim radę po prostu usiadła mu na plecach. 15 minut później przyjechał Booth zamiast policji i wpadł w szał kiedy zobaczył z kim ma doczynienia.
- Booth zostaw go bo jeszcze Cię oskarży o napaść
- Ja mu zaraz pokażę. Jakim prawem nachodzi pan moją rodzinę?
- Przyszedłem po to co moje i będę przychodził aż dostanę!

izalys

Ciekawa część ;)
Bones jak zawsze daje sobie radę :D:D:D
Ten gość to jakiś psychol... Powinni go zamknąć w psychiatryku.
Bardzo mnie ciekawi co będzie dalej... Czekam na kolejną część :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

Łał , Super Część w Chyba 2 Tygodnie Przeczytałam Wszystko . ( A Siedzę Na Komputerze Tylko W Soboty I W Niedziele )
Genialnie Piszesz , Pisz Tak Dalej I Szybko , Bo Czekam Na Kolejną część . : 3
Ciekawi Mnie Jak To Się Skończy . < . 3
PS. : Ten Facet To Jakiś Totalny Debil , Psychol I Idiota. Zamknij Go W Psychiatryku . ! XD

ocenił(a) serial na 10
izalys


17.

- Dzień dobry podać kawę? – zapytała go sekretarka kiedy wchodził do swojego gabinetu
- Poproszę i dziękuję – kobieta nie może przyzwyczaić się do swojego nowego szefa. Jego poprzednicy nie byli ani mili ani uprzejmi. On był zaprzeczeniem wszystkich szefów jakich do tej pory miała. Zanim wszedł do pomieszczenia zapytał jeszcze – a jak się ma mąż?
- Już lepiej – była zdziwiona w zeszłym tygodniu poprosiła o godzinę wolnego bo jej mąż miał mały zabieg na przepuklinę a córka nie mogła wyrwać się z pracy. Nie dość, że się zgodził to dostała wolne na resztę popołudnia. Mało tego pamiętał żeby zapytać jak się czuje
- To dobrze. Jakbyś miała jakieś problemy to mi powiedz dobrze? Razem jakoś temu zaradzimy
- Nigdy nie przestanie mnie pan zadziwiać
- Ja? Bez przesady. No to co mamy dzisiaj w planach? – wzięła do ręki jego terminarz
- Zaraz ma pan spotkanie z agentem Broksem i Jego świadkiem. Sprawa gangu
- Tak pamiętam. Będziesz tak dobra i zrobisz dla mnie kopię akt?
- Leżą na biurku – popatrzył na nią zdziwiony – to może trochę potrwać, mówił pan, że o 13 ma coś do załatwienia więc nie ma żadnych spotkań już dzisiaj bo o 15 ma pan zajęcia z młodymi agentami – jęknął
- Nie wywinę się z tego prawda? – pokiwała przecząco głową – trudno. Tylko co ja im powiem? Czy Andrew robił jakieś notatki masz coś z tego może?
- Ne robił notatek ale korzystał z książki – podała mu opasły tom „Jak zostać agentem FBI” – nie byli tym zachwyceni
- Jakoś mnie to nie dziwi – oddał jej książkę – podaruję ją sobie – i zniknął za drzwiami gabinetu odprowadzał go uśmiech zadowolonej sekretarki. Punktualnie o 9 pojawił się agent Broks i młody człowiek z wytatuowanym karkiem
- Proszę usiąść – wskazał im fotele – w czym mogę pomóc
- Chodzi o ochronę Anthoniego i Jego mamy
- Tymczasową czy program
- Program. Tony wyraża chęć zmiany życia. Nie chce być już gangsterem. A tylko w taki sposób może się od nich uwolnić
- Rozumiem. Przepraszam może się czegoś napijecie?
- Jeśli nie kłopot poproszę kawę – agent wiele słyszał o swoim szefie do tej pory nie miał okazji zweryfikować owych wiadomości które okazały się jak najbardziej prawdziwe
- A ty? – zwrócił się do chłopaka
- Ja? Może colę – przekazał informacje przez interkom
- No dobrze. Przeczytałem to co do tej pory nam powiedziałeś. Nie jest tego dużo ale jak rozumiem najlepsze zatrzymałeś na potem – pokiwał twierdząco głową ten młody człowiek wbrew wyglądowi wzbudzał zaufanie – możesz mi powiedzieć jak trafiłeś w ich szeregi? – tego nie było w aktach. Zastanawiał się czy odpowiedzieć. Był młody ale znał się trochę na ludziach. I miał przeczucie, że On nie wykorzysta tego przeciwko niemu. Zaczął mówić
-Kiedy miałem 11 lat zmarł mój ojciec. Był zatrudniony w firmie budowlanej i na jednym z placów budowy miał wypadek. Spadł z rusztowania. To była wina ich szefa. Ale On się wykręcił nie wiem jak ale sfałszował wyniki i wykazał, że ojciec był pijany. On nie pił, miał cukrzycę. Ale nikt nam nie uwierzył. Nie dostaliśmy odszkodowania ani pieniędzy z ubezpieczenia. Renty po ojcu też nie podobno za krótko pracował. Było ciężko mama sprzątała biura w nocy żeby było na chleb. Ja zostawałem z moją roczną siostrą sam. Opiekowałem się nimi jak umiałem roznosiłem gazety, chodziłem z psami na spacer. Kiedy miałem 14 lat rzuciłem szkołę i poszedłem do pracy. Mama zachorowała i poszła do szpitala. Karę zabrali z opieki społecznej i więcej jej nie widzieliśmy. Rachunek za szpital mamy był duży i z czegoś trzeba było go zapłacić. Wtedy spotkałem Carlosa. Byłem z nimi prawie 4 lata ale nie o wszystkim wiedziałem. Dowiedziałem się dopiero niedawno kiedy stałem się „starszym”. I wcale mi się nie spodobało. Mogłem kraść samochody, mogłem je rozbierać na części ale nie zabijać! Na to nigdy się nie zgodzę
- Rozumiem, że na temat tych zabójstw wiesz dość dużo?
- Tak – Booth zastanawiał się chwilę
- Gdzie jest teraz Twoja mama?
- Sprząta w wielkim domu na przedmieściach. Ma tam dobrze. Mieszka z nimi i im gotuje. Nigdy tam nie byłem. Nie chcę jej narażać.
- Jesteś mądrym człowiekiem – powiedział – agent Broks zabierze Cię w bezpieczne miejsce. Popołudniu będę miał gotową ugodę dla Ciebie i wówczas porozmawiamy o reszcie ok.?
- Naprawdę się Pan zgodzi? To nie jakiś numer żeby ode mnie wyciągnąć co wiem i też zamknąć
- Posłuchaj powiedziałeś mi, że nigdy nie zabiłeś i ja Ci wierzę. Pomożemy Ci. Jeśli chcesz wynajmij adwokata. Sprawdzi wszystko zanim podpiszesz
- Nie znam żadnego. Ale mam kasę to chyba mogę do kogoś zadzwonić
- No to załatwione – wstał dając znak, że skończona na razie rozmowa – spotkamy się jak będzie gotowa umowa – wyciągnął rękę do chłopaka tamten uścisnął ją z ociąganiem
- W porządku –wychodzili już kiedy młody odwrócił się i powiedział – jeszcze nikt mi nie zaufał
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Jeszcze jedno jak nazywa się Twoja siostra?
- Kara LuBanca ma teraz 8 lat – wyszedł z przeświadczeniem, że ten człowiek dowie się co się stało z Jego siostrą.
- Martha czy możesz skontaktować się z prokurator Julian?
- Jasne. Rozumiem, że mamy ugodę
- Zgadza się – wypełnił raport, kiedy skończył zadzwonił jego telefon odebrał – Dziękuję już jadę. Martha muszę jechać do domu. Przyjadę po lunchu
- Ale... – już nie usłyszał

- Nawet nie zapytam jakim cudem zjawiłeś się najpierw Ty a nie policja – powiedziała, kiedy obłąkanym człowiekiem zajęła się policja
- Możesz to nazwać głupstwem ale miałem jakieś złe przeczucia. Rano spotkałem miła starszą panią z naprzeciwka i ładnie poprosiłem żeby miała oko na Was a jakby coś się działo to żeby zadzwoniła. I przy okazji dowiedziałem się jaką wspaniała jesteś sąsiadką – popatrzyła na Niego zdziwiona – podobno regularnie robisz jej zakupy odkąd miała operację biodra.
- Jest bardzo miłą staruszka. Lubię ją – uśmiechnęła się na wspomnienie starszej pani okładającej laską złodzieja który chciał ją pozbawić torebki – i ma w sobie coś takiego
- Wiem o czym mówisz. Już chyba czas jechać
- Tak. Ubiorę małą i możemy jechać. Zastanawiam się dlaczego go wypuścili
- Obiecali, że więcej tego błędu nie popełnią
- Oby – godzinę później wchodzili do budynku medycyny sądowej przy prokyraturze. A chwilę później z kopertą w której był wynik
- Boję się otworzyć. Ty to zrób – podał jej kopertę. Otworzyła ja i przeczytała wynik...