PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78087
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Moje wypociny. Wszystkim czytającym życzę chwil relaksu z moją "twórczością"

ocenił(a) serial na 10
izalys

- Bomba . !
- Gdzie, gdzie .?
Hahaha, fajne opko, pisz tak dalej, ale szybko . :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

Dajesz, pisz to szybko, bo czekam na cd . XD

ocenił(a) serial na 10
izalys

fajne, pisz tak dalej, ale dodaj do pieca. XD
Czekam natarczywie na cd. < . 3

izalys

Zgadzam się, bardzo fajnie piszesz... :D Trzymasz poziom ;)
Ciekawe jakie będą wyniki... Nie mogę się doczekać cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

18.

Bones zerknęła tylko na wyniki. Choć w jej mniemaniu nie musiała w końcu była przekonana, że mała jest Jego. Udzieliło się jednak Jego zdenerwowanie i niepewność. Ale co się okazało? Bones jak zawsze miała rację.
- I? – był dość niecierpliwy czemu nie należało się w końcu dziwić
- Przecież mówiłam, że ja zawsze mam rację – uśmiechnęła się do Niego a na Jego twarzy zagościł uśmiech ulgi, szczęścia i niewypowiedzianej miłości. Wyciągnął małą z nosidełka
- Wiesz córeczko mamusia ma zawsze rację, no może nie zawsze
- Zawsze – Bones nie miała nic a nic skromności. Zna dokładnie swoją wartość i nie wstydzi się tego mówić głośno
- I zapamiętaj córeczko z mamusią nie należy się kłócić – ale to powiedział już wprost do uszka maleństwa. Oj dostałoby mu się jakby Jego pani to usłyszała
- Co mówiłeś?
- Nic, naprawdę nic
- Dlaczego Ci nie wierzę? – mruknęła
- Nie mam pojęcia –zabrali dziewczynkę i z kopertą pojechali wprost do pani adwokat. Potem Booth odwiózł dziewczyny do domu a sam wrócił do siedziby w FBI.

Za pół godziny ma mieć pierwsze zajęcia z młodymi agentami.
- Jesteś w końcu – w Jego gabinecie siedziała już chyba od dłuższego czasu bo filiżanka była pusta – gdzie byłeś jak Cię nie było
- Nie miałem żadnych spotkań a miałem coś do załatwienia na mieście
- A Ja to co?
- Przecież nie umawialiśmy się – uwielbiał się z nią droczyć zresztą uwielbienie było w pełni odwzajemnione
- Taki już jesteś ważny, że trzeba się z Tobą umawiać. To nie pojęte zwłaszcza, że mam dla Ciebie ugodę wstępną
- Rozmawiałaś z jego adwokatem?
- Nie chciał nikogo sam przeczytał i zaakceptował
- Radziłem mu wziąć adwokata. Widać nie skorzystał. To raczej nieszczęśliwe niż złe dziecko
- Ma już niemal 18 lat
- Ale mentalnie jest dzieckiem któremu przerwano dzieciństwo
- Aha pogrzebałam i znalazłam Jego siostrę. Jest w rodzinie zastępczej ale chyba nie jest szczęśliwa. Tam jest wiele takich dzieci i miłości raczej tam za wiele nie ma. Jej matka regularnie stara się o odwiedziny ale za każdym razem jej prośba jest odrzucana.
- Dlaczego? Przecież jest już zdrowa ma pracę i z tego co się zorientowałem jest jej tam dobrze
- Ale ma brata gangstera a mama mieszka w pokoju swoich pracodawców. Wedle opieki społecznej nie nadaje się do wychowywania małoletniego dziecka
- Wiesz co Ci powiem? Mam już dość tej całej opieki społecznej. Zaledwie parę tygodni temu jedna opiekunka sprzedała moją córkę nie mając do tego prawa. Chyba się przyjrzę tej całej instytucji
- Booth tam nigdy nie było dobrze
- Wiem, wiem. Postaram się coś z tym zrobić.
- Nie zbawisz całego świata
- O Boże już po 15
- Znowu z kimś się umówiłeś
- Mam zajęcia z młodszymi agentami. Dostałem to w spadku po Hackerze
- Powodzenia – wyszła – przyjrzę się tej rodzinie zastępczej i dlaczego dziewczynka nie wróciła do domu
- Dzięki – Caroline wyszła a zaraz za nią weszła Martha
- Jest pan już spóźniony
- Wiem ale pani prokurator się nie odmawia. Gdzie oni są?
- W konferencyjnej
- Dzięki. Zrobisz nam kawę? Nie chciałbym żeby mi pozasypiali. Nie zniósłbym takiej porażki. A tak jest szansa, że oni jakoś to przeżyją – sekretarka zaśmiała się – to nie było śmieszne – poszedł w kierunku Sali konferencyjnej. Przed wejściem wziął kilka głębokich wdechów – Witam Państwa nazywam się Seeley Booth i będę Was dzisiaj zanudzać – odpowiedział mu średnio entuzjastyczny pomruk. Może nie będzie tak źle myśleli w końcu co nie co o nim słyszeli – no to co już wiecie? – dalsza część wykładu poszła dość szybko ani się nie obejrzeli a już czas był skończyć. Nikt nie miał ochoty kończyć tej ciekawej dyskusji.
- Przeżyłem – mruknął kiedy wszyscy wyszli. Miał już dość tego dnia.

- Już jestem – powiedział wchodząc do mieszkania
- Jak Ci minęła reszta po południu
- Ciężko. Miałem dzisiaj pierwsze „wykłady”
- Na pewno byłeś świetny
- Z pewnością. Podpisaliśmy dzisiaj ugodę z Anthonym
- Tym gangsterem?
- Tak. To dobry dzieciak tylko miał kiepski start. Słuchaj coś nie tak jest z tą opieką społeczną
- Zawsze było nie tak jak trzeba
- Sprzedają dzieci. Zabierają dzieci chorej matce a jak wyzdrowiała to nie może nawet ją zobaczyć. Nie widziała dziecka od 4 lat a tylko dlatego, że zachorowała. Mała znalazła się w rodzinie zastępczej gdzie jest już pełno takich dzieciaków a matka nie ma pojęcia gdzie Ona jest
- Jak się nazywa?
- Kara LuBanca
- Zobaczę co da się zrobić. Masz ochotę na kolację?
- Pewnie. A jak moja córeczka?
- Przed chwilą zasnęła. Wydaje się, że jest zadowolona
- A dlaczego nie? Ma kochającą mamę
- I tatę – szybko uporali się z kolacją i poszli spać

- Booth – do jego gabinetu weszła Caroline – wiesz kim jest mama tego chłopaka?
- Nie mam pojęcia
- Pracuje u Twoich przyjaciół. Hodginsów
- Tak? Maria?
- Znasz ją?
- Widziałem parę razy kiedy byliśmy u nich. Bardzo miła kobieta
- A mała gdzie jest? – podała mu kartkę
- Co robisz
- Dzwonię do Bones. Ona zna kogoś w tym całym systemie. Tak trafiła do Niej moja Sara. A tak w ogóle to co powiedział ten chłopak warte było umowy
- O tak. Wskazał nam miejsce pochówku ofiar tego gangu
- OOO
- Będzie dużo roboty dla zezulców
- No to do roboty...

ocenił(a) serial na 10
izalys


19.

Bones z rana zamiast zadzwonić po prostu poszła do przyjaciela
- Temprence co Cię do mnie sprowadza? – podszedł do małej dziewczynki – jaka Ona śliczna. Widzę, że dobrze się trzyma
- Jest kochanym dzieckiem. I szybko rośnie
- Ma najlepszą mamusię
- Dobra dość tych komplementów. Co Cię do mnie sprowadza?
- Co się Tu u Was dzieje? Pracownicy sprzedają dzieci. Dzieci chwilowo zabrane z powodu choroby matki nie wracają do domu wcale i nie mogą się spotkać ze swoją rodziną. Co jest grane? Czy Ty w tym wszystkim bierzesz udział?
- Absolutnie nie. Jak mogłaś coś takiego pomyśleć?
- A co mam myśleć?
- O pani Samson nie miałem pojęcia. Była dobrą pracownicą. Wszyscy ją chwalili.
- Za sprzedaż dzieci?
- Nic podejrzanego do tej pory nie było. A o co chodzi z tym dzieckiem i chorą matką?
- Mała nazywa się Kara LuBanca. Ma teraz 8 lat zabrali ją kiedy miała 4 lata – dyrektor odszukał w systemie jej akta i teraz uważnie czytał
- Widzę ale tu jest napisane, że matka zrzekła się praw do dziecka. Mała była przeznaczona do adopcji ale coś nie wyszło. Potencjalni rodzice zrezygnowali
- Z pewnością nie zrezygnowała z dziecka inaczej nie chodziła i prosiła o możliwość spotkania córki. Ma też starszego brata
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Pisze tutaj, że jest jedynym dzieckiem narkomanki która zrzekła się praw do dziecka kiedy wylądowała na odwyku
- To starsza osoba pracuje i z pewnością nie brała narkotyków
- Zaraz to sprawdzę – wyszedł na chwilę i wrócił z teczką małej czytał po kolei wszystko co tam jest napisane – o Boże
- Co się stało? – mała zapłakała musiała ją nakarmić – nie będziesz miał nic przeciwko?
- Nie, pewnie, że nie mała jest głodna i tyle. Sprawę prowadziła Alicia Samson
- Chciała sprzedać 4 letnie dziecko?
- A kiedy się rozmyślili dla niepozoru umieściła ją w rodzinie zastępczej a matce zabroniła spotkań. Ile złego ta kobieta jeszcze zrobiła?
- Nie wiem ale wiem, że powinieneś dać znać policji
- Tak wiem. Zaraz zadzwonię do nich niech przyjadą. I nie mam pojęcia co zrobić.
- Na początek zmień jej rodzinę zastępczą
- Nie mam gdzie jej umieścić
- Ja ją zabiorę
- Jesteś pewna?
- Tak przygotuj papiery zabiorę ją do siebie na tyle na ile trzeba będzie. I w końcu będzie mogła spotkać się z mamą –nie wdawali się w dalsze dyskusje tylko wypełnił odpowiedni papier, dał jej adres a na odchodne dodał
- Zrobię wszystko żeby naprawić zło które wyrządziła
- Wiem, dziękuję – pojechała prosto do tego domu z jednym z pracowników opieki, dość sympatycznym młodym człowiekiem.

- Rozmawiałeś z żoną?
- Wyłączyła albo ma rozładowaną komórkę a w domu jej nie ma. Mówiła, że pójdzie dzisiaj na zakupy – był lekko poddenerwowany – a stało się coś?
- Dzwoniłam do nich w sprawie tej Kary. Zdążyli ją gdzieś przenieść
- Masz nowy adres? – podała mu kartkę patrzył na nią zdumiony i roześmiał się w głos
- Czy możesz mi powiedzieć z czego się cieszysz?
- Znam ten adres. Ja tam mieszkam
- Nic z tego nie rozumiem – pani prokurator zrobiła swoją zdziwioną minę – no mów. Obiecałam temu chłopakowi pomoc. I co znaczy, że tam mieszkasz?
- Moja Bones już zadziałała dziewczynka jest już u nas albo w drodze do nas. Jak znam Bones to pojechała teraz po nią
- Dziwaki – Caroline wyszła z jego gabinetu w momencie kiedy zadzwonił Jego telefon

- Booth tylko nie krzycz – powiedziała do słuchawki kiedy już podrzuciła małą do Angeli. Tam mogła zostać tyle ile potrzebowała i pomimo pytań przyjaciółki nie chciała nic mówić. Potem zrobi jej gospodyni miłą niespodziankę.
- A dlaczego miałbym krzyczeć? – uśmiechnął się do siebie
- Bo ja nie mogłam pozwolić żeby ta mała tam została
- Jaka mała – postanowił się z nią podroczyć i bardzo żałował, że nie widzi jej miny kiedy będzie się tłumaczyć
- Wzięłam Karę LuBancę do nas. A reszte opowiem Ci jak wrócisz do domu pa kochanie – chciała skończyć rozmowę bo dojechali na miejsce
- Bones zaczekaj
- Jestem już na miejscu. Papa – i się rozłączyła
- Jest pani pewna, że chce ją zabrać z tego co mówili nie jest posłuszną dziewczynką – zapytał człowiek z opieki społecznej
- Nie dziwię się jej. I jestem pewna, że chcę – poszli prosto do drzwi. Były otwarte weszli do środka panował nieopisany bałagan i nie zbyt ładnie pachniało. Z kuchni dochodziły odgłosy kłótni. Jeden głos należał do mężczyzny a drugi niewątpliwie do dziecka. Szybko skierowali się w tamtym kierunku pośrodku stał postawny mężczyzna o niezbyt miłym wyglądzie obok niego dziewczynka w znoszonym ubraniu i boso. Stała i patrzyła butnie na swego prześladowcę. I do Bones wróciły te straszne przeżycia ze wczesnej młodości Ona kiedyś też była tak zastraszana i nie pozwoli o ile to będzie w jej mocy, żeby to dziecko już nigdy nie musiało czuć tego strachu.
- A Wy czego tu? – zauważył gości
- Przyszliśmy po Karę LuBanca – powiedziała Brennan
- A bierzcie tego rozpuszczonego bachora. Nic dobrego z niej nie ma. Pewnie jak matka ćpać będzie, skończy tak jak ona w rynsztoku – mała rzuciła się na prześladowcę
- Moja mama nie bierze narkotyków! Ty stary obleśny gnoju – tamten zamachnął się na nią z pięścią ale szybsza była Bones i chwyciła jego rękę i wykręciła do tyłu
- Zapamiętaj sobie. Nigdy już więcej nie podniesiesz ręki na żadne dziecko. Już ja tego dopilnuję – z wyzwiskami rzucił się na nią. Trafił pod zły adres- niech Pan zadzwoni na policję – zwróciła się do Mika On już wcześniej zadzwonił. Poczekali na patrol mała siedziała w koncie. Nie mogła się nią zająć bo musiała trzymać tego wyrywającego się osiłka. Nie musieli długo czekać. Awanturnik został zakuty w kajdanki i dopiero mogła zająć się Karą.
- Zrobił Ci coś? – mała zamknęła się w sobie co wcale nie było niezwykłe – On ani nikt inny już nic Ci nie zrobi. Pojedziesz z nami i na razie zatrzymasz się u mnie.
- A u pani co mam robić? Dzieci pilnować czy sprzątać? –jak mocno było skrzywdzone to dziecko. Ale zachowało swoją dumę i to właśnie ją czyniło niesamowicie silną. Trzymała głowę wysoko podniesioną
- U mnie masz odpocząć a ja się Tobą zajmę – patrzyła na nią nieufnie
- Moja mama nie jest ćpunką i mam brata
- Wiem
- Nikt mi nie wierzył
- Ja Ci wierzę. Mój mąż zna Twojego brata – małej zaświeciły się oczy – a oboje znamy trochę Twoją mamę – jeśli miała jakieś wątpliwości że mała z nią pójdzie to teraz się ich pozbyła

izalys

Super, że dodałaś 2 części... ;)
Bardzo mi się podobało... Humor w stylu "Bones" czyli genialnie !!! :D
Z niecierpliwością czekam na cd :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

20.

Zanim pojechały do Hodgnsów po Sarę wstąpiły do sklepu. Bones kupiła jej choć podstawowe ubrania. Nie chciała zabierać z tamtego domu nic co by Karze przypominało o latach spędzonych w tamtym miejscu
- Nie będę musiała nosić nic po kimś? – była szczerza zdziwiona
- Ja nie mam żadnych dzieci starszych od Ciebie. Mój mąż ma syna w mniej więcej Twoim wieku ale to chłopak. A tak w ogóle to dlaczego miałabyś po kimś nosić rzeczy?
- Tam tak było. Jak już nie miałam po kim to kupowali w szmateksie
- U mnie tak nie ma
- Co z moją mamą i bratem? – zastanawiała się co może jej powiedzieć. Postanowiła postawić na szczerość. Jak do tej pory ta taktyka wobec dzieci jej nie zawiodła może i tym razem będzie jak należy
- Twoja mama odkąd wyszła ze szpitala chciała się z Tobą spotkać. Pani z opieki społecznej nie dopuszczała do tego. Chciała żebyś została adoptowana. Wzięła nawet za to pieniądze, a bynajmniej tak sądzimy. Coś nie wyszło i trafiłaś do tej rodziny zastępczej.
- Ale nikt mnie nie adoptował
- Coś jej nie wyszło i chciała to ukryć i dlatego nie dopuściła Twojej mamy ani brata do Ciebie.
- A mama gdzie Ona teraz jest?
- Twoja mama znalazła pracę i tam też zamieszkała. Jest gospodynią u moich przyjaciół. Choć Oni traktują ją jak członka rodziny a nie służącą. Twój brat Anthony on miał pewne kłopoty z prawem. Ale teraz jest już dobrze – od razu uspokoiła dziewczynkę
- Jest w więzieniu?
- Nie. Współpracuje z FBI. Będzie świadkiem koronnym. Wiesz co to znaczy?
- To tak jak w telewizji tak?
- Zgadza się. Dostanie ochronę i nie pójdzie siedzieć w zamian za informacje o swoim gangu.
- Czy On mnie pamięta?
- Tak. Od niego wiemy o Tobie. Booth mój mąż obiecał mu, że pomoże Cię znaleźć
- Tony się mną opiekował. Nie pamiętam wiele byłam jeszcze mała ale pamiętam jak mnie układał do snu i czytał bajki. Robił najgorsze grzanki bo zawsze były przypalone – dojechali na miejsce – tutaj mieszkasz?
- Nie do końca. Moja przyjaciółka pilnuje mojej małej córeczki
- Mówiłaś, że nie masz dzieci – powiedziała z pretensją myśląc, że Bones ją oszukała
- Bo nie mam. Sara nie jest moim dzieckiem formalnie. Adoptujemy ją z mężem – dziewczyna się trochę uspokoiła. Bones wiedziała, że to spokój pozorny. Że zanim odzyska prawdziwy spokój i odbuduje wiarę w ludzi minie sporo czasu. A może nie? Ona jest dużo młodsze ode mnie. Małe dzieci szybciej się przystosowują. Są bardziej ufne bo nie znają jeszcze okropności świata i ludzi. To dziecko jest o wiele bardziej dojrzałe od swoich rówieśników. I zawdzięcza to systemowi i temu gburowi któremu pod żadnym pozorem nie powinno się oddawać dzieci pod opiekę. Mam tylko nadzieję, że szybko dojedzie do siebie – idziesz ze mną?
- Mogę. A kiedy zobaczę mamę? Obiecałaś mi – Bones nawet nie zauważyła, że dziewczynka zwraca się do Niej per Ty
- Wiedz, że ja zawsze dotrzymuję słowa. Chodźmy – weszli do domu Angeli i Jacka. W salonie siedział Booth z małą Sarą na rękach – a Ty co tutaj robisz?
- Wiedziałem, że tu przyjedziesz – podszedł do niej z uśmiechem ucałował – rozmawiałem już z Jackiem i Angelą. Poszli powiedzieć Marii. A Ty pewnie jesteś Kara
- No. A gdzie jest mój brat
- Niedługo go zobaczysz. Obiecuję. Teraz mamy dla Ciebie inną niespodziankę. Choć na razie będziesz musiała zostać z nami to jest tutaj ktoś kto nie może się doczekać żeby Cię zobaczyć
- Mama? Gdzie jest moja mama – dziecko było wyjątkowo domyślne
- Zaraz tu będzie – chwilę później do salonu weszła mama Kary. Dziewczynka z płaczem rzuciła się w jej ramiona.
- Mamusiu. Mówiłam im, że Ty byś mnie nie zostawiła ale nikt mi nie wierzył. Mówili, że… że… - płakały obie. Maria zwróciła się do Nich
- Dziękuję Wam, bardzo dziękuję
- Cała przyjemność po naszej stronie. Pani Mario będziemy musieli ją zabrać ze sobą na razie
- Gdzie? Dlaczego? – przytuliła córkę do siebie
- Do nas – powiedziała Bones – u Nas nic jej nie będzie. Tylko na noc. Takie są niestety wymogi. Jutro ktoś na pewno przyjdzie na kontrolę. Ale ja będę ją przywozić tutaj co dziennie po szkole aż wyjaśnimy tamtą sytuację i będzie mogła Kara z Panią zamieszkać
- Naprawdę będzie ją Pani przywozić? -
- Każdego dnia. Jak nie ja to Booth – wskazała męża – a wieczorem będziemy ją zabierać
- Albo my ją odwieziemy – zaproponował Jack
- Tyle dobrego od Państwa dostałam i to co najcenniejsze. Moją córeczkę. Żeby jeszcze mój Anthony się znalazł – Ona nie wiedziała, że jej syn dobrze wie gdzie jest matka
- Ange możesz zabrać Karę na chwilę do ogrodu?
- Ale ja chcę zostać
- Mama Ci potem wszystko opowie – Angela wzięła Karę i wyszła do ogrodu. Booth opowiedział Marii o jej synu i o tym co robił. Starał się być delikatny
- Wiedziałam, że ma złe towarzystwo ale ja już wówczas nie miałam siły na nic.
- Najważniejsze, że chce to naprawić. I tak naprawdę gdyby nie On nie wiedzielibyśmy o Karze. On nam o niej opowiedział. Bones miała już do czynienia z systemem więc postanowiliśmy się temu bliżej przyjrzeć.
- Ja nie wiem jak się Wam odwdzięczę. A co będzie teraz z Anthonym?
- Tony na razie zostaje pod opieką FBI ale nie jest aresztowany. Będziemy go chronić do samego procesu. A potem to już od Niego zależy. Nie pójdzie do więzienia to jest pewne.
- Ale wyjedzie?
- To zależy od Niego. Możemy mu zapewnić nową tożsamość, nowy start w życie. To będzie Jego decyzja
- A jeśli tak to go więcej nie zobaczymy?
- To zależy tylko od Niego. Bardzo panią kocha i siostrę też.
- Uwielbiał ją jak była mała. Ja prawie cały czas chorowałam. To On się nią zajmował.
- Jeszcze jedno – powiedział Booth – przyjrzałem się temu wypadkowi w którym zginął pani mąż. Są pewne nieścisłości. Jeśli wszystko jest tak jak myślę. Dostanie pani odszkodowanie.
- Ale po co mi ono teraz?
- Może nie dla Pani ale może pani je przeznaczyć na edukację córki – podpowiedziała Bones a ich mała córeczka domagała się jedzenia. Było już późno. Oboje mieli za sobą ciężki dzień – będziemy musieli już jechać. Musimy zabrać Karę. Obiecuję, że u Nas nic się jej nie stanie
- Wiem, że z Wami będzie jej dobrze
- Chciałbym ją jutro zabrać do FBI żeby mogła się zobaczyć z bratem. Jeśli pani się zgodzi
- Powiedzcie Toniemu, że modlę się za Niego – zawołali dziewczynkę. Bez płaczu się nie obeszło. Ale mała już wiedziała, że może tym ludziom odrobinę zaufać. Nie całkiem bo w końcu to dorośli a im nie należy ufać. Ale przywieźli ją do mamy a jutro też ją zobaczy. To się najbardziej dla niej liczyło…

ocenił(a) serial na 10
izalys

Bardzo ciekawe przeczytałam wszystko, łącznie z odsłoną 1 ;dd Czekam na kolejne ! Nie mogę się doczekać ;ddd

izalys

Jak dobrze, że Kara będzie teraz u państwa Booth, a nie u jakiejś rodziny zastępczej...
Bardzo ciekawie piszesz... Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń... :)
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


21.

- Booth – jechali do swojego mieszkania na tylnym siedzeniu spała mała Sara i większa Kara, mimo tego starała się mówić cicho
- Tak?
- Nie możemy tego tak zostawić
- Czego? – agent nie do końca rozumiał o co chodzi Jego żonie
- No tej sprawy z opieką społeczną. A już na pewno z tą rodziną. Nie pytałam jej bo nie chciałam wywoływać złych wsponień sama wiem jak trudno wyrzucić to z pamięci. Ale mam wrażenie, że Ona nie chodziła do szkoły
- Dlaczego? Przecież ma dopiero 8 lat.
- Byliśmy po nią w południe a wówczas bynajmniej teoretycznie powinna być w szkole. A sprzątała i usługiwała temu obleśnemu człowiekowi
-Chcesz powiedzieć, żebym go oskarżył tak?
- Tak. W sumie to tak
- Kochanie już się tym zająłem. Policja zabrała od nich wszystkie dzieci jakie mieli na wychowaniu. Na razie są w Izbie Dziecka. Pogrzebałem trochę i okazało się, że wszystkie te dzieci skierowała do nich jedna osoba
-Mogłam się tego spodziewać...
- Po południu do Opieki weszła policja i naszych dwóch agentów na wypadek jeśli byłby wskazania, że dzieci wysyłano poza stan. Zajmą się każdą kartoteką którą prowadziła Alicia Samson. Mają mnie na bieżąco informować.
- Jesteś kochany wiesz?
- Wiem. Małą położymy na razie w pokoju Parkera?
- Tak. Jutro kupię tapczanik i meble. Urządzimy jej pokoik u naszej Sary. Ona i tak ma na razie kołyskę i większość rzeczy w naszej sypialni
- Też tak właśnie myślałem – uśmiech nie schodził z ust agenta. Moja Bones jak Ona się zmieniła. Jeszcze rok może dwa lata temu zrobiłaby wszystko żeby pomóc tym dzieciom ale z pewnością nie zabrałaby ich do siebie. Może kiedyś a nawet całkiem niedługo uda nam się stworzyć taki dom dla dzieci opuszczonych i niechcianych. I wcale nie koniecznie maleństw. Dla takich zawsze znajdzie się rodzina która zechce je adoptować. Takich ciut większych, takich których nikt nie chce. Ale moje kochanie musi samo do tego dojrzeć. To musi być jej pomysł. A ja? Ja jej w tym pomogę. uśmiechał się pod nosem skręcając w stronę osiedla gdzie mieszkali – Jesteśmy na miejscu – wysiedli z samochodu otworzył tylne drzwi podał żonie Sarę i jej torbę a sam chciał wziąć Karę. Gdy tylko jej dotknął mała się wzdrygnęła i obudziła momentalnie zasłaniając twarz rękami. Jakiej krzywdy to dziecko musiało zaznać skoro boi się najmniejszego dotyku. Jeszcze bardziej przeraziły go jej słowa
- Już wstaję niech mnie pan nie bije – chwycił jej ręce i odsłonił twarz
- Kara popatrz na mnie – przemawiał łagodnie – otwórz oczy. Nie bój się ja Ci nic nie zrobię. Jesteśmy na miejscu, spałaś a ja chciałem Cię zanieść do domu. Mnie nie musisz się bać. Ani mnie ani Bones
- A kto to jest Bones? - zapytała zaspana – jakiś kościotrup? - wspomniana Bones o mało się nie zakrztusiła próbując powstrzymać śmiech
- To moja żona. Na imię ma Temprence ale dla mnie zawsze pozostanie Bones
- Śmiesznie – weszli do mieszkania, Bones poszła wykąpać, nakarmić i położyć spać małą. Była już dość zdenerwowana o tej porze smacznie spała już w swojej kołysce. Więc Booth musiał sam sobie poradzić z dziewczynką
- Dzisiaj będziesz spać w pokoju mojego syna
- A On gdzie?
- Mieszka z mamą. Ze mną spędza tylko niektóre weekendy
- Aha – wziął torbę małej i zaprowadził do pokoju. Dziewczyna wodziła oczami po pokoju. I choć był ewidentnie dla chłopaka to dla nie był to 8 cud świata. Zważywszy na to, że do tej pory spała na materacu z 5 innych dzieciaków.
- Nie jest może typowo dziewczęcy
- Mnie się podoba – powiedziała szybko. Bała się, że On zmieni zdanie i ją odeśle. W ciągu swojego niedługiego życia nauczyła się nie ufać dorosłym. Nic dobrego od nich nie zaznała. No może we wczesnym dzieciństwie od matki, zanim nie zachorowała
- W tej torbie masz na razie wszystko co potrzebne Ci na dzisiejszą noc. Temprence mówiła, że jutro wybierzecie się na większe zakupy. Puki co musi wystarczyć to co masz
- Wystarczy – zapewniła szybko
- Jak Bones wykąpie Sarę możesz się iść umyć i przebrać. Wolisz kąpiel czy prysznic – chciał nawiązać jakąkolwiek rozmowę z dzieckiem. A do tej pory odpowiadała mono sylabami
- Mogę poleżeć w wannie?
- Oczywiście. Tylko tam nie zaśnij – uśmiechnął się do niej – wyciąg swoje rzeczy a ja przygotuję coś na kolację
- Umiem gotować – powiedziała
- Ale u Nas nie musisz tego robić. No ja idę zobaczyć co zrobić na kolację a Ty się przygotuj
- Dobrze – wyszedł nie zamykając całkiem drzwi. Pilnował żeby mała miała odrobinę prywatności a nie czuła się wyobcowana albo zamknięta

Oni są chyba fajni. On mówi, że nie muszę gotować. Ona sama poszła wykąpać dziecko. Nie wiedziałam, że są jeszcze takie rodziny. A ten pokój to cudo. To nic, że pełno tu autek i kolejek. Nie przeszkadza mi to – pogłaskała narzutę na łóżku i usiadła na nim – mięciutkie. Jak to będzie spać na takim miękkim materacu – otworzyła torbę z rzeczami – mówiłam Jej, że obojętne co mi kupi będzie dobre. Ale to jest piękne. Mam własną koszulkę do spania, jaka mięciutka i różowiutka. Tu jest cudownie. Panie Boże ostatnio mało do Ciebie mówiłam ale teraz bardzo Cię proszę żeby tak już było zawsze. Żebym mogła być z moją mamusią i bratem. A ci ludzie... fajnie jakby byli moimi przyjaciółmi – do drzwi zapukała Bones
- Napuściłam Ci wody do wanny. Booth mówił, że wolisz kąpiel – uśmiechnęła się do dziecka – nalałam też płynu do kąpieli jest dużo piany – zachęciła ją uśmiechem Kara wzięła szybko ze sobą nową koszulkę i poszła za opiekunką.

- Jest tam już od 20 minut – Seeley kończył przygotowywać kolację – może do niej zajrzysz
- Nie chcę jej przeszkadzać. Dzieci z rodzin zastępczych są bardzo drażliwe. Nie można ich popędzać bo wydaje im się, że za każdym razem kiedy ktoś ich popędza nie nadążają a co za tym idzie będą miały karę – popatrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Wiedział dobrze, że nie studiowała psychologii i przemawia prze nią jej własne doświadczenie. Wiedział, że wizyta tej dziewczynki na nowo rozerwie już prawie zabliźnione rany
- To może pomóż jej umyć włosy – popatrzyła na niego podejrzanie ale poszła do łazienki. Zapukała delikatnie
- Kara jesteś tam? - głupie pytanie. Brawo Bones aleś się popisała nie ma co
- Jestem – odpowiedział jej cichy głosik – już muszę wychodzić?
- Nie koniecznie a mogę ja wejść? - chwilę czekała na odpowiedź
- Możesz – weszła mała siedziała w wannie. Piana zasłaniała ją po samą szyję i ewidentnie sprawiało jej to przyjemność
- Umyć Ci włosy – patrzyły na nią duże, ciemne, pełne obaw oczy. Pokiwała twierdząco głową. Bones wzięła do ręki szampon. Włosy dziecka były już mokre wystarczyło tylko nałożyć szampon. Delikatnymi ruchami myła jej głowę pod palcami wyczuła guza a chwilę później dziecko jęknęło z bólu. Bones zamarła. Co Oni zrobili temu dziecku?...

ocenił(a) serial na 10
izalys

Świetnie !! Czekam z niecierpliwością na kolejną część. :dd

izalys

Super część... Biedna Kara... Co ci ludzie jej robili...
Dobrze, że zajęli się tą sprawą... I ciekawe, czy założą taki dom dla niechcianych dzieci... Bardzo ciekawe...
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


22.

Umyła małej głowę starając się ominąć bolące miejsca. Wiedziała, że powinna zapytać ale znała też na tyle siebie żeby wiedzieć, że czasami jest, delikatnie mówiąc, mało taktowna. Dorosłym to przeważnie nie przeszkadza ale 8 letniemu dziecku po takich przejściach może być bardzo ciężko. Pamiętała jeszcze jak reagowała na wyciągniętą do niej rękę. Jeszcze bardziej się w sobie zamykała. Im bardziej ktoś naciskał tym mniej miała do powiedzenia.
- Jak skończysz to zjemy kolację – wyszła z łazienki. W kuchni jej mąż kończył przygotowania do kolacji. Oparła się o ścianę i zamknęła oczy żeby powstrzymać łzy. Chciało się jej płakać. Płakać nad dzieckiem które musiało tyle przejść. Płakać nad młodą dziewczyną, którą kiedyś była. Przeżycia, choć niewypowiedziane, Kary przywołały jej własną młodość i czas spędzony w rodzinach zastępczych. Nie należał do najprzyjemniejszych. A Ona miała 15 lat i bardzo dobre dzieciństwo. Jak ta mała dziewczynka dała sobie radę? 4 lata z dala od rodziny to zdecydowanie za dużo! Nie wiedziała nawet kiedy Booth podszedł do niej. Nie wiedziała również, że jej usilne starania powstrzymania łez spełzły na niczym. Dopiero w Jego ramionach zapłakała w głos już tego nie powstrzymywała.
- Już dobrze kochanie. Jestem tutaj. Zawsze będę. Tamto minęło – pocieszał ją jak umiał. Wiedział co wywołało łzy. Wiedział też, że w tym względzie jest bezsilny. Może przy niej tylko być i wysłuchać to co zechce mu powiedzieć. Nic innego - jesteś bezpieczna – uspokoiła się
- To nadal boli
- Wiem – do jadalni nieśmiało weszła dziewczynka – już jesteś siadaj zaraz podam kolację – zasiedli do posiłku w milczeniu. Każde z nich na swój sposób przeżywało tą sytuację. Kara nadal bała się ludzi. Do Bones powróciły bolesne wspomnienia. A Booth mógł się tylko temu przyglądać. Tylko tyle a może aż tyle. Jego bolała świadomość tego co Jego ukochana przeszła w dzieciństwie
- Kiedy zobaczę Toniego? –przerwała ciszę
- Jutro rano zawiozę Ci do FBI. A potem do mamy – powiedziała Bones
- A dlaczego nie mogłam zostać z mamą? Nie chciała mnie?
- Nie! Ona bardzo chciała się tobą zająć – sprostował agent – ale ze względów formalnych na razie nie może. Będziesz ją widywać każdego dnia ale na noc będziesz wracać do nas
- A dlaczego? – jak mógł zapomnieć, że 8 latki nie zależnie od płci są dociekliwe a słowo „dlaczego” jest ich ulubionym
- Pamiętasz kiedy zabrali Cię od mamy? – z opresji wywabiła go Brennan
- Pamiętam. Toniego nie było a mama była chora
- Bardzo chora i dlatego nie mogła się Tobą zajmować – chciała kontynuować przerwała jej Kara
- Ale jest już zdrowa
- Zgadza się. Kiedy jednak Cię zabrali pewna zła kobieta nie chciała żebyś wróciła do mamy
- Dlatego byłam u tych ludzi?
- Zgadza się. Ona strasznie namieszała. Nie pozwoliła się spotkać Twojej mamie z Tobą. Popełniła przestępstwo
- Zabiła kogoś?
- Nie. Nie tylko morderstwo jest przestępstwem. I dlatego teraz kiedy już wiemy, że Ona źle zrobiła musimy to naprawić
- A to trochę potrwa – dopowiedział Booth
- Ale znowu będę z nią mieszkać?
- Tak. Jak wszystko naprawimy będziesz mogła z nią zamieszkać
- No to dobrze. Czy mogę iść już spać? – oprócz tego, że była zmęczona to miała jeszcze ochotę położyć się na tym mięciutkim materacu
- Tak. Kara a do jakiej szkoły chodzisz – zadała pytanie które nurtowało ich oboje
- Do żadnej. On mówił, że to strata pieniędzy i czasu bo ja i tak niczego się nie nauczę – agent aż spiął się w sobie
- nigdy nie chodziłaś do szkoły? – pokręciła głową – umiesz czytać albo pisać?
- Tylko tyle ile mnie nauczyła Amika
- Jedno z dzieci które tam były?
- Jak już tam trafiła to umiała. Bo myślmy w ogóle nie chodzili do szkoły – szok był widoczny na twarzach dorosłych
- To się zmieni. A teraz możesz jeśli chcesz iść spać – mała wstała od stołu i poszła do pokoju

- Co o tym myślisz? – zapytał
- Jak dla mnie to jest niewiarygodne, że do tej pory nikt tego nie sprawdził
- Gdzie była opieka społeczna? Gdzie sąsiedzi, którzy z pewnością o tym wiedzieli
- Sam wiesz, że teraz lepiej takich spraw nie zauważać.
- Ale to są tylko dzieci. Jak sobie pomyślę o tym, co te dzieciaki musiały przejść to włosy mi stają na głowie – i choć wiedziała, że to co mówi jest nielogiczne to tym razem odpuściła sobie ten komentarz
- Ona była bita
- Miła jakieś siniaki? Zauważyłaś coś?
- Nie widziałam siniaków w wannie było za dużo piany. Ale kiedy myłam jej głowę wyczułam wielkiego guza z tyłu. Musi być świerzy bo bardzo ją zabolało nawet delikatne dotknięcie
- Jakbym go teraz dorwał to... Żałuję, że mnie tam nie było
- Dostał za swoje – uśmiechnęła się z satysfakcją
- Dołożyłaś mu? – domyślił się – dobra dziewczynka. Ile to dziecko musiało przejść. Jakie rany i blizny ma o których nie wiemy i być może się nie dowiemy?
- Te na ciele kiedyś znikną – powiedziała to bardzo cicho jakby do siebie – te inne nie znikną nigdy. Zawsze będą boleć – przytulił ją do siebie
- Ciebie nadal bolą? – zobaczył pojedynczą łzę która posłużyła mu jako odpowiedź – już nikt nigdy Cię nie skrzywdzi – otarła ręką policzek
- Pójdę zobaczyć co z nią. Zerkniesz do Sary? – nie czekała na odpowiedź tylko poszła do pokoju skąd sączyło się delikatne światło lampki. Zapukała i weszła. Mała siedziała na łóżku i oglądała książkę Parkera o dinozaurach
- Ja nie chciałam jej zniszczyć – powiedziała szybko
- Wiem. Chciałaś ją pooglądać?
- Nie umiem czytać ale tu są obrazki – Bones usiadła obok niej na podłodze
- To może je Ci coś przeczytam? – uśmiech tego dziecka był nagrodą. Przeczytała i obejrzała z nią książeczkę o bocianie i żabie. Jutro przeczytamy następną zgoda?
- Naprawdę?
- Tak. Kupimy Ci też więcej ubrań
- Wystarczy to co mam
- Musisz mieć więcej jak pójdziesz do szkoły
- Będę chodzić do szkoły?
- Tak. Ale zanim pójdziesz do szkoły razem z innymi dziećmi nauczę Cię czytać, pisać i liczyć.
- Umiem liczyć. Tego mnie nauczyli żeby nas nikt nie oszukał w sklepie – no tak tego można było się spodziewać
- Nauczysz się wszystkiego
- Pani widziała guza? –pokiwała twierdząco głową – pewnie chciałaby wiedzieć co się stało
- Jeśli tylko Ty będziesz chciała mi powiedzieć – mała ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy
- Może jutro...

izalys

Jaka ta część smutna... Pięknie piszesz, aż mi się zakręciła łezka w oku, jak to czytałam...
Widać, że dziewczynka nabiera zaufania do Bones...
Ciekawa jestem co dalej, czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

No ja leż już nie mogę się doczekać xd Jestem ciekawa czy Bones bd rozmawiała o tym, co przeżywa gdy była w domu dziecka ;ddd
A część naprawdę trochę smutna :(

ocenił(a) serial na 10
izalys

23.

- Zajrzałem do Was byłyście pochłonięte lekturą
- Ona nie umie ani czytać, ani pisać. Nauczył ją liczyć żeby jej w sklepie jej nikt nie oszukał. Nie dam rady Booth – coś się w niej załamało
- Nie musisz, ja dam radę za nas oboje
- Tam gdzie byłam zaraz jej Rus wyjechał było dobrze. Chodziłam do szkoły, miałam swoje miejsce do spania. Miałam też obowiązki ale nie odstraszało mnie to. Mama nauczyła mnie wielu rzeczy wyznawała zasadę, że każdy powinien sobie dawać w życiu radę. Jeszcze w domu sprzątałam, myłam naczynia tak samo Rus. Ale to się szybko skończyło. Ona zachorowała nie mogła się nami zajmować. Zabrali Nas od niej. W swojej naiwności myślałam, że wszędzie tak będzie w większym błędzie nigdy nie byłam. Kolejna rodzina posyłała nas do szkoły tylko dlatego, że tak musiało być. Zanim jednak szłam do szkoły musiałam posprzątać pokój i to tak cicho żeby ich nie obudzić. Potem robiłam im śniadanie i budziłam. Zanim wyszłam do szkoły nasłuchałam się jakim jestem leniem i obibokiem. Że nic nie jestem warta a w ogóle to na cholerę mi sterta książek przecież nadaję się tylko pod latarnie. I to mam szczęście, że mam ładną buzię bo może na siebie zarobię – Booth nie chciał już tego słuchać ale wiedział też, że jak jej teraz przerwie to nigdy więcej nie wrócą do tego tematu
- O Boże... – wyrwało mu się
- Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Wiesz modliłam się wtedy do niego. I nawet wydawało mi się, że mnie wysłuchał. Byłam tam tylko jeden semestr. Ale nie, On mnie nie wysłuchał. Trafiłam jeszcze gorzej. Tam już nie byłam nikim tylko numerem. 24 tak miałam na imię przez ponad rok – teraz wiedział dlaczego nie wierzy – to Oni mnie zamknęli w bagażniku na dwa dni. Choć w sumie na dobre mi to wyszło. Byłam tak odwodniona, że musieli mnie zawieźć do szpitala. Więcej tam nie wróciłam. Potem było już tylko gorzej. Któregoś dnia po kolejnej nieprzespanej nocy kiedy musiałam pilnować drzwi żeby ten zboczeniec nie wszedł...
- Nie! – ścisnął ja tak mocno, że aż zabolało ale nawet tego nie zauważyła była teraz w innym świecie. Cofnęła się w czasie do czasu kiedy miała zaledwie 17 lat
- ... wdarłam się do gabinetu Connora i wygarnęłam mu wszystko co mi leżało na sercu. Nie pamiętam za wiele ale On mówił, że miałam szaleństwo i rozpacz w oczach. Uwierzył mi, uwierzył i zabrał do siebie. Ale nigdy już nie było tak samo – zakończyła opowieść siedziała jak odrętwiała. Nic do niej docierało. Przeniosła się w czasie do tamtych wydarzeń

- No otwórz skarbie – nalegał kiedy zorientował się, że drzwi są zamknięte. Była niemal pewna, że znowu pił
- Idź stąd – odezwała się – chcę spać. Rano muszę iść do szkoły
- Po tym co razem przeżyjemy będziesz spała do samego rana jak aniołek
- Nie wpuszczę Cię
- Masz już 17 lat i z pewnością niejedno umiesz. Daj spokój. Innym możesz dawać to dlaczego nie mnie. Jestem teraz twoim tatusiem
- Nigdy nie byłeś i nie będziesz moim ojcem. Odejdź bo powiem jej do czego mnie namawiasz – próbowała logicznych argumentów
- A jak myślisz komu uwierzy? Na pewno nie Tobie takiej przybłędzie. Powiem jej, że to Twoja wina i Ty mi składasz propozycję nie do odrzucenia – nie była już naiwną 15 latką. Wiedziała, że nikt jej nie uwierzy.
- Do cholery otwórz te drzwi! - zaczął się niecierpliwić. Nie miał zamiaru rezygnować z przyjemności
- Nie! - wówczas wyważył drzwi
- No to teraz się zabawimy – był od niej silniejszy i większy nie miała szans, musiała działać szybko. Widziała na jakimś filmie i przysadziła mu z kolana w krocze. Zaczęła uciekać. Złapał ją za kostkę. Wyrywała się i szarpała. Kopała na oślep. Sama nie wiedziała jak ale któryś raz trafił w Jego szczękę. Zawył z bólu i puścił ją. Uciekła i nigdy więcej już tam nie wróciła. Nigdy
- Nigdy więcej nikt mnie nie skrzywdzi Nigdy!...

- Nigdy więcej mnie nikt nie skrzywdzi. Nigdy!
- Tak kochanie. Nikt Cię więcej nie skrzywdzi już ja tego dopilnuję – trzymał sztywną i bezwładną Brennan. Jej oczy były puste. Patrzyły gdzieś w dal. A Jego serce rozrywało się na milion kawałków.

Znajdę tego drania. I dla niego byłoby lepiej żeby już nie żył. Ale jak jeszcze będzie chodzil po tym świecie to uprzykrzę mu każda minutę jego marnego życia. Nie zabiję bo byłbym nie lepszy od tych których ścigam. Ale mnie popamięta! Dowiem się gdzie Ona była. Moje kochanie tyle musiało przejść. A mnie się wydawało, że miałem parszywe dzieciństwo. Jeśli te dzieci przeszły to co Ona musimy zapewnić im opiekę psychologa. Muszą trafić gdzieś, gdzie ktoś ich przekona, że ludzie są dobrzy i nie każda rodzina tak wygląda. Czeka mnie wiele pracy. Ale moim obowiązkiem jest tego dopilnować.

Zabrał ją do sypialni. Nie protestowała. Sara zakwiliła delikatnie dając znać, że czas na jej jedzonko. To obudziło Bones z letargu
- Nakarmię ją – odezwał się
- Nie, ja to zrobię. Zobacz co z Karą. Czy już śpi – domyślił się, że Ona jak najszybciej chce zapomnieć o tym co się stało. A jej najlepszym na to sposobem jest udawanie, że nic się nie stało. Nie chciał na to pozwolić ale nie miał wyjścia. Na razie ustąpił.
Kara spała spokojnie. W rączce ściskała Dina zabawkę którą Parker ostatnio zostawił. Na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Była jeszcze mała i wielu spraw nie rozumiała. Dla niej to lepiej. Brennan karmiła Sarę. Ta mała kruszynka dawała jej spokój. Była całkowicie od nich zależna. Ufała im bezgranicznie. Pocałowała ją w czółko i położyła śpiącą do kołyski
- Jak Kara?
- Śpi z Dinem. Uśmiecha się więc chyba jest dobrze. Powiedziała Ci coś o guzie?
- Nie. Ale może jutro powie. Nie mam zamiaru naciskać
- Nie musisz. Jak nam zaufa to powie co się stało
- Musimy kupić duży dom – powiedziała zmieniając temat
- Poszukamy czegoś
- Ale musi być duży
- Będzie duży. Musimy pomieścić tam wiele dzieciaków – powiedział dokładnie rozumiejąc o co jej chodzi
- Tak...

izalys

Boże, teraz to na prawdę mną wstrząsnęłaś Izalys... Biedna Bones, co ona przeszła...
Dobrze, że ma Bootha... :D
Bardzo dobrze, niech wezmą te dzieci do siebie, nie będą więcej cierpiały...
Czekam na cd :D

ocenił(a) serial na 10
mara625

Noo taa część naprawdę smutna :( czekam na coś weselszego mam nadzieje ;d

ocenił(a) serial na 10
izalys

25.

Booth został sam. Czytał jeszcze raz to co już ustalili i czy czegoś nie pominęli. O 10 Martha zapowiedziała Anthoniego LuBanca z agnetem który go akurat pilnował
- Poproś go a agentce Monroe zrób kawę – chwilę później wszedł młody chłopak – usiądź coś się stało?
- Chciałem zapytać czy znalazł pan moją siostrę? Prokuratorka mówiła, że to będzie trudne
- Znaleźliśmy ją
- Naprawdę? Gdzie Ona jest? Zobaczę ją? Nic jej nie jest?
- Powoli. Była w rodzinie zastępczej no co tu dużo mówić mało sympatycznej. Moja żona ją zabrała do nas
- Kara jest u Pana w domu?
- Na razie tak. Jesteśmy dla niej rodziną zastępczą dopóki nie załatwimy formalności żeby mogła wrócić do domu. Widziała się wczoraj z mamą
- Dziękuję – po raz pierwszy widział ulgę w oczach chłopaka. On naprawdę kochał swoją rodzinę szkoda tylko, że musiało do tego wszystkiego dojść.
- Jest zdrowa ale wiele przeszła. Nie traktowali jej jak należy- Tony zacisnął zęby to mu się wcale nie spodobało – ale możesz być pewny, że Ci którzy się do tego przyczynili poniosą należyta karę. Obiecuję Ci to – młody człowiek zastanowił się chwilę.
W sumie jak na dorosłego jest całkiem niezły. No i znalazł Karę, zabrał ja do siebie. Poza tym On mi uwierzył a to jak dotąd nei zdarzało się wcale, albo prawie wcale. Mama zawsze mi wierzyła. A skoro On jest dobry dla małej i mamy, i mnie traktuje całkiem znośnie prawie jak równemu sobie to chyba mogę mu w tym względzie zaufać
- Dobrze, wierze, że Pan to załatwi
- Cieszę się. Domyślam się, że chcesz coś usłyszeć o siostrze więcej? - pokiwał twierdząco głową – jest bystrym dzieckiem. Niestety jak do tej pory nie chodziła do szkoły. Tamci ludzie jej nie posyłali. Bones mówi, że szybko wszystkiego się nauczy a wierz mi Ona wie co mówi. Poza tym jest jak typowa 8 latka. Wiem już, że uwielbia wylegiwać się w wannie, kocha różowy kolor a na śniadanie lubi jeść słodkie
- Zawsze domagała się ciasteczka zaraz po przebudzeniu
- Spotkała się już z mamą jak wcześniej mówiłem. Ciągle się o Ciebie dopytuje. Pamięta, że czytałeś jej na dobranoc i się nią opiekowałeś. Nie mówi o tym co przeżyła ale domyślamy się, że nie mało. Nie ufa ludziom.
- Zabije tych drani
- Tony obiecałeś
- Co ze mnie za brat skoro nie dokopię tym co zrobili krzywdę mojej rodzinie? Pan musi mnie zrozumieć – O tak rozumiał. Na samą myśl, że ktoś mógłby skrzywdzić kogoś kogo kocha dostaje białej gorączki i odzywa się w nim instynkt mordercy
- Rozumiem. Ale jestem stróżem prawa i takie sprawy muszę załatwiać trochę inaczej
- Ale ja nie
- Tony obiecałeś. Pogadajmy o ugodzie. Mam już zgodę na wszystkie Twoje warunki. Nie pójdziesz siedzieć. Dostaniesz nową szansę i proponuję ją jak najlepiej wykorzystać. Musisz tylko zdecydować czy chcesz zmienić nazwisko i wyjechać czy zostajesz tutaj
- A jak wyjadę mogę zabrać ze sobą mamę i Karę?
- Takie postawiłeś warunki i my je zaakceptowaliśmy. Dostaniesz pieniądze na początek. Ale później sam musisz zatroszczyć się o rodzinę. Tego co dostaniesz powinno spokojnie wystarczyć na jakieś 5 może 6 lat przyzwoitego życia. Pomożemy Ci znaleźć pracę albo wrócisz do szkoły.
- Wrócę do szkoły. Skończyłem podstawówkę. Chcę tez skończyć liceum. Orłem nie jestem więc odpuszczę sobie studia
- A co byś powiedział na wojsko po liceum?
- O nie, to nie dla mnie
- Możesz spróbować jesteś młody, silny i inteligentny. Ja na tym skorzystałem a jestem tylko po liceum.
- I jest Pan dyrektorem FBI?
- Do wszystkiego można zajść ciężką pracą, jeśli się tylko tego chce
- Pomyślę
- Masz jakieś pytania?
- Jedno. Kim do cholery jest Bones? - agent roześmiał się głośno
- To moja żona – z interkomu odezwał się głos sekkretarki
- Panie dyrektorze przyszła Pana żona z dziewczynami
- Dziękuję Martho wpuść je. Gotowy na spotkanie siostry? - nie zdążył nawet odpowiedzieć kiedy otworzyły się drzwi. Do gabinetu weszła Jego żona z dzieckiem na ręku a za nią szła Kara. Kiedy zobaczyła brata o mały włos a nie przewróciłaby opiekunki i z okrzykiem rzuciła się do brata
- Tony! - tamten wziął ją na ręce i mocno przytulił. Booth zabrał żonę i córkę z gabinetu
- Niech mają trochę czasu dla siebie – kiedy wyszli Bones powiedziała co usłyszała od dziecka
- Więc to ta kobieta ich biła?
- Z tego co powiedziała, a nie miała po co kłamać, to tak. On tylko krzyczał i był nie miły. Co z pewnością go nie usprawiedliwia. Ale to Ona ich biła.
- Z tego wynika, że oboje posiedzą za kratkami
- Mam nadzieję.

- Jak się ma moja mała siostrzyczka?
- Teraz dobrze. Widziałam wczoraj mamę. Bones obiecała mi, że dzisiaj też ją zobaczę.
- Można im ufać maleńka. Trzymaj się na razie ich. Oni nie pozwolą Cię skrzywdzić. I to co obiecają spełnią
- Mam własny tapczanik. Kupiłyśmy dzisiaj i ubrania takie nowiutkie. I książki żeby mnie nauczyć pisać i czytać. I Oni nic nie kazują mi robić. A wczoraj napuściła mi wody do wanny i wlała płyn taki co się pieniło – mała opowiadała o wszystkim co się wydarzyło – a wiesz, że mama jest już zdrowa i niedługo z nią zamieszkam?
- Wiem maleńka
- A On zrobił mi kolację i śniadanie. Takie pyszne same słodkości
- Zawsze lubiłaś ciasteczka z rana
- A ty z nami zamieszkasz?
- Tak. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszę coś załatwić
- A co?
- Pomóc złapać złych ludzi. Jak Oni będą już w więzieniu to wtedy zamieszkamy razem, we troje
- Obiecujesz?
- Obiecuję – nie wiedział ile to będzie go kosztować ale miał zamiar dotrzymać słowa

ocenił(a) serial na 10
izalys

26.

- Słuchajcie mnie uważnie – zebrał w sali konferencyjnej wszystkich młodych agentów – dzisiaj będziemy mieli zajęcia w terenie – musiał ich wprowadzić w temat żeby czegoś głupiego nie zrobili – otrzymaliśmy informacje o prawdopodobnym, masowym grobie waszyngtońskiego gangu. Wiemy o pochówku co najmniej 4 osób. Jest jednak możliwość, że będzie ich więcej. Waszym zadaniem będzie zebranie dowodów. Musimy też trochę pokopać łopatą. Tylko delikatnie żadne dowody nie mogą ulec zniszczeniu. Szczątek bądź kości nie ruszajcie pod żadnym pozorem. Jak tylko coś znajdziecie dacie znać mi albo ludziom z instytutu, którzy pojadą z nami. Są bardzo uczuleni na punkcie dowodów i szczątek jeśli ktoś zrobi coś nie tak jak trzeba to potrafią to dość głośno powiedzieć. Jakieś pytania? - rękę podniósł nieśmiało jeden z młodych – słucham?
- A kim są ludzie z instytutu? - dodał niczego nieświadomy. Po sali przebiegł jęk zawodu. A na twarzy dyrektora można było zobaczyć delikatne zniecierpliwienie
- Od kiedy jest pan w FBI?
- Od pół roku
- Więc dzisiaj zamiast jechać z nami w teren usiądziesz i znajdziesz wszystko na temat instytutu. Nie masz kolego podstawowych danych o strukturach FBI i instytucjami z nami współpracującymi. A jak nadal nie będziesz wiedział o co chodzi to proponuję zmienić zawód. Jeszcze jakieś „światłe” pytania – zapanowała cisza – więc zabieramy się. Na parkingu stoi bus FBI tam się pakujcie – był to sygnał do wyjścia. Sam Booth poszedł jeszcze do pani prokurator zapytać czy chce być obecna w tej wiekopomnej chwili
- A jakże kochaniutki. A ta Twoja pani najlepsza antropolog też będzie?
- Tak – choć sam miał obiekcje przed zabraniem jej w teren. To Ona postawiła na swoim. Z jednej strony wiedział, że jej wiedza i doświadczenie będą w takim miejscu bezcenne ale z drugiej strony z gangiem nie ma żartów. Zostawiła więc Karę z mama a Sarę z Angelą i już od pół godziny skrzykiwała ludzi w instytucie

- Zabierzecie wszystko co może się przydać na miejscu w dużych ilościach. Jest wielce prawdopodobne, że jest współczesny masowy grób. Z tego co wiemy na pewno zakopane są tam 4 ofiary. Farma stoi pusta od wielu lat. Może się okazać, że jest ich tam o wiele więcej.
- Czego mamy się spodziewać? - zapytał Arosto. Na tę okazję do instytutu zostali ściągnięci wszyscy stażyści
- Nie mam pojęcie. Ale jeśli tam zabijali i chowali swoje ofiary od lat, możemy założyć, że wiele szczątek w różnym stadium rozkładu. Hodgins przydałby się chyba georadar
- Myślisz, że są w różnych miejscach tej farmy? - Cam zabrała głos
- Różnie może być. A skoro nie znamy liczby ich ofiar to powinniśmy przeszukać cały teren
- Ale to zajmie nam kilka dni
- Booth ma zabrać wszystkich młodych agentów. I tych co będą wolni. Być może, że nie skończymy dzisiaj
- A Ci agenci... - Wendall miał małe wątpliwości co do ich umiejętności. Zdarzało się, że nawet ci bardziej doświadczeni nieświadomie niszczyli dowody
- Niestety musimy ich pilnować Seelety twierdzi, że są zdolni i wiedzą przynajmniej w teorii jak traktować dowody ale z nimi nigdy nic nie wiadomo
- No to ruszajmy – oni również wsiedli do auta z logiem instytutu i ruszyli pod wskazany adres

- Tęsknie za naszą córeczką – powiedział Owen do swojej świeżo poślubionej żony
- Ja też za nią ogromnie tęsknię. Ale rozumiesz to była nasza jedyna szansa na ten reportaż.
- A Ci ludzie co się nią zajmują to dobrzy?
- To moi najlepsi przyjaciele. Z pewnością odpowiednią się nią zajmują. Poza tym przecież dzwonię do nich każdego dnia – przytuliła się do męża
- Mam wyrzuty sumienia, że zostawiliśmy ją zaraz po urodzeniu
- Nie martw się to się już niedługo skończy i wrócimy do naszej małej – powiedziała z dziwnym uśmiechem. Owen nawet nie podejrzewa jak niespodzianka spotka go po powrocie. Ale to już ją nie obchodziło. Była jego żoną a przed ślubem nie podpisali intercyzy. Więc połowa Jego dość znacznego majątku będzie się należała jej. I będzie ustawiona do końca życia. I może nawet wróci do agencika. Miał w sobie to coś ale miał też pusty portfel. Teraz nic nie będzie stało im na przeszkodzie. Przecież ją kocha. Chciał się oświadczyć... To było dobre posuniecie. to dziecko Booth kocha dzieci więc pewnie dobrze zajął się gówniarą. Ona dała mi możliwość poślubienia Owena, który sądzi, że jest Jego dzieckiem. Jest to możliwe ale mało prawdopodobne. Bachor co prawda zepsuł mi figurę ale czego się nie robi dla sprawy...

Pracowali już od dobrych 5 godzin. Hodgins sprawdzał georadarem każdy centymetr tej farmy. Sprawdzili zaledwie 1/3 terenu a już znaleźli 24 ofiary
- To jakiś koszmar – Booth nie mógł pojąć jak to się stało, że tyle ludzi zniknęło bez śladu i nikt się tym nie przejął. Nikt ich nie szukał.
- A nie przeszukaliśmy nawet połowy – Bones przystanęła obok męża. Po 2 godzinach było już wiadome, że spędzą tutaj kilka dni. Sprowadzili przenośny barak w którym można było na chwilę odpocząć, napić się kawy i coś zjeść. W zasadzie zaraz miał dotrzeć zamówiony lunch.
- Przygotowanie tego wszystkiego do procesu zajmie wiele tygodni. Caroline poszła załatwiać nakaz aresztowania dla gangu.
- Czy uda jej się? Powszechnie wiadomo, że bez dowodów można zatrzymać co najwyżej 48 godzin. A my mamy świadka który teoretycznie nie jest dobrym źródłem informacji
- Właśnie pojechała do sędziego załatwić areszt na czas trwania postępowania bez możliwości wyjścia za kaucją
- Powinien się zgodzić. Jeśli wyjdą za kaucją, a można wnioskować, że mają na nią pieniądze, to szybko wyjadą za granicę i więcej o nich nie usłyszymy
- Niestety masz rację i wierz mi tego się najbardziej boję. A jak młodzi się spisują?
- Jak na razie nikt nam się nie naraził więc chyba całkiem nieźle. Powinieneś im powiedzieć, że będą kopać w ziemi. W tych swoich garniturkach wyglądają komicznie
- Niech się trochę ubrudzą. Nic im się nie stanie.
- Złośnik. Wracam do pracy
- A ja idę zobaczyć jak im idzie – wrócili do swoich zajęć. Nie zauważyli jednak, że z daleka ktoś im się intensywnie przygląda i, że to co widzi wcale mu się nie podoba. Usłyszeli tylko pisk opon ruszającego zbyt szybko sportowego auta – chyba mieliśmy towarzystwo. Uwaga kochani – starał się mówić jak najgłośniej. Praktycznie każdy spojrzał w Jego stronę – przed chwilą byliśmy obiektem obserwacji z prędkości z jaką odjeżdżał ten pojazd można wywnioskować, że mu się to nie spodobało. Proszę Was zwracajcie też uwagę na otocznie. Możemy mieć towarzystwo – agenci sprawdzili swoje pistolety łącznie z dyrektorem i wrócili do pracy
- Myślisz, że mogą nas zaatakować w biały dzień? - Hodgins odkąd został ojcem stał się bardziej ostrożny. Bądź co bądź miał teraz inne zadanie. Miał wychować swojego syna a nie ginąć na miejscu zbrodni
- Nie wiem ale ściągam posiłki – wyjął telefon i wykręcił numer do swojego szefa

ocenił(a) serial na 10
izalys

Super czekam na kolejne.... ;dd

ocenił(a) serial na 10
izalys

27.

Posiłki w postaci jedzenia i ludzi szeryfa uzbrojonych po szyję dotarły pół godziny później.
- To teraz sama dyrekcja jeździ na miejsce zbrodni – podszedł do Niego szeryf
- Tylko zastępca. Ja lepiej się czuję tutaj niż za biurkiem – podał dłoń żeby się przywitać – mieliśmy przed chwilą towarzystwo i mam wrażenie, że będziemy musieli pilnować tego terenu przez całą noc
- Jeśli to, co głosi plotka jest prawdą to z pewnością ma pan rację
- Zastanawia mnie jedno. Znaleźliśmy do tej pory ok. 30 ciał. Przecież tylu ludzi nie mogło zaginąć od tak żeby ich nikt nie szukał
- No niestety to jest dość makabryczne – podeszła do nich Bones
- Witam – przywitała się z szeryfem – Booth stażyści zabierają już pierwsze ciała do instytutu. Jedzie też Cam na miejscu zostaję ja i Hodgins
- Ty też powinnaś jechać
- Ktoś musi to nadzorować. I nie martw się będę ostrożna – nie czekając na odpowiedź odeszła
- Ma kobieta charakterek
- A żeby pan wiedział. Jest moją żoną
- Słyszałem – uśmiechnął się do niego – gratuluję
- Dziękuję

- Wendall, Daisy, Arosto i dr Addison jedźcie do instytutu i zacznijcie oględziny. Oczyśćcie kości i ustalcie przyczynę śmierci i narzędzie zbrodni. Chodź patrząc na to co tutaj mamy można stwierdzić, że w większości to rany postrzałowe. Zróbcie to dokładnie. Zeskanujcie czaszki i chyba trzeba ściągnąć Angelę
- Mam do niej zadzwonić – Cam podeszła do Brennan
- Chyba tak. Chodź to Ona zajmuje się dziećmi. Może niech weźmie je ze sobą. Nie wiem. Na pewno jest nam potrzebna
- Zgadzam się z Tobą. A to – zrobiła ruch ręką zaznaczając teren – to jakiś koszmar. Myślałam, że takie groby to już przeszłość w końcu wojny mamy już za sobą.
- Masz rację, ale nie zmienia to faktu, że musimy się tym zająć
- Sprowadzę wszelką możliwą pomoc. Zadzwonię do patologa FBI. Trzeba to zrobi…ć szybko żeby nie zdążyli się wywinąć.
- Rób jak uważasz
- Booth pozwolił Ci zostać?
- On nie ma tutaj nic do pozwalania. Mam wszelkie kwalifikacje żeby się tym zająć
- Tak wiem, wiem, – kiedy odjechali z pierwszymi szczątkami Bones powróciła do dalszego kopania

- Angela dobrze, że jesteś. A gdzie dzieci?
- Sara i Michael w wózkach a Kara została z mamą
- Daisy zeskanowała już dla Ciebie czaszki
- Majstrowała coś przy moim komputerze?
- Mówiła, że się na tym zna a ja nie miałam powodu jej nie wierzyć a nie ukrywam, że zależy nam na czasie. Nie mogą się wywinąć. Nie po tym, co tam zobaczyłam
- Nawet nie próbuję sobie tego wyobrazić. Ale jak coś zbabrała
- Mam nadzieję, że nie – Angela poszła do Swojego gabinetu a Cam wróciła do analiz. Pracowali wszyscy praktycznie bez wytchnienia dwie godziny później mieli już tożsamość 6 osób i przyczynę zgonu. W każdym przypadku był to pojedynczy strzał w głowę. Wszystko wskazywało na egzekucję.

- Dzwoniła Cam – podszedł do Bones. Wszyscy byli już mocno zmęczeni. Była 6 popołudniu a pracowali nieprzerwanie od 7 godzin nie licząc czasu na posiłki
- Mają już coś?
- To były egzekucje. Pojedyncze strzały w głowę. Mają też tożsamość pierwszych 6 ofiar
- Myślę, że powinieneś się tym zająć
- Nie. Ja zostaję tutaj. Tym zajmie się agentka Perrota pamiętasz ją?
- Tak. Dość przyjemna osoba
- Wraz ze swoim partnerem zajmie się powiadamianiem rodzin ofiar i rozmowami z bliskimi
- Jest w tym dobra – stwierdziła – powiedz żeby pomógł jej Sweets w końcu też jest dobry w tym co robi. Choć nadal nienawidzę psychologii
- Już dzwoniłem. Powiadomiłem też o wszystkim Cullena. Osobiście zajął się Tonym. Jest teraz dla nas zbyt ważny
- Nie może nic mu się stać tak?
- Zgadza się. Caroline zebrała wszystkich możliwych agentów i pojechała aresztować wszystkich, których jej się uda złapać. Na resztę wystawi list gończy. Prędzej czy później ich złapią
- To dobrze – Booth rozglądał się po okolicy. Coś mu się nie podobało. Coś wisiało w powietrzu. Nie musiał długo czekać od strony las rozległy się pierwsze strzały. Booth powalił na ziemię Bones i przykrył ją własnym ciałem. Rozpętała się regularna strzelanina pomiędzy agentami, ludźmi szeryfa a gangsterami…

- Jak Wam idzie? – Cam sprawdzała pracę stażystów
- To jest dość proste. Nie mamy problemu z ustaleniem przyczyny zgonu. We wszystkich przypadkach jest ta sama metoda. Pojedynczy strzał w płat czołowy
- Booth będzie zadowolony a gdzie Daisy?
- Robi skany dla Angeli a Ona rekonstrukcje
- Idę do nich – chwilę później w gabinecie artystki
- Ależ One są słodkie – Daisy zachwycała się dzieciakami – dziewczynka jest bardzo niespokojna
- Tęskni za Brennan. Już jakiś czas taka jest. Zaraz jak się nam rozpłacze to sobie nie damy z nią rady
- Widzę, że ciężko pracujecie – Cam podeszła do wózków – Angela mała jest bardzo niespokojna – artystka westchnęła
- Tęskni za Brennan – powtórzyła to po raz drugi – mamy kolejne twarze i nazwiska nie tylko numerki – podeszła do ekranu
- Taka młoda ileż Ona może mieć lat
- 14 to już przestaje być zabawne
- To jest Katy Preis córka senatora
- Zgadza się. Porwano ją 6 lat temu. Zażądano oku w wysokości 2 milionów dolarów. Pieniądze zostały zapłacone, ale dziecka nigdy nie odzyskali. Coś musiało iść nie tak jak trzeba. Może zobaczyła ich twarze albo próbowała uciec.
- Możliwe trzeba go zawiadomić. Powinien to zrobić Booth.
- Zgadza się
- Dzwonię do Niego – Cam wyciągnęła telefon – nie odbiera
- Spróbuj jeszcze raz – wykręciła ponownie odebrał a w słuchawce usłyszała krzyki i odgłosy strzelaniny i rzucone pospiesznie zdanie „Cam nie teraz” i się rozłączył. Cam miała dziwną minę – co się dzieje?
- Tam jest strzelanina. Naszemu gangowi nie spodobała się nasza robota
- Jaka strzelanina?... -

ocenił(a) serial na 10
izalys

No... No... xd szalejesz xdd czekam na kolejne ;d

izalys

Akcja nabiera coraz szybszego tępa... Bardzo mi się podoba... :D
Tylko nie to... - Hannah chce odzyskać Sarę i Bootha..?!?!?! Ciekawe co ona kombinuje...
Strzelanina - Czekam z niecierpliwością na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

28.

- Jaka strzelanina? – dopytywała się Angela
- Nie wiem. Booth powiedział tylko, że nie teraz i rozłączył się. W tle słyszałam odgłosy typowe dla wymiany ognia
- Tam jest Jack i Brennan, i Booth – powoli ogarniała ich panika. Nie ma się co dziwić zważywszy na to kim dla nich są ludzie biorący udział w tej wymianie

- Booth daj mi pistolet
- Masz uciekać a nie strzelać
- A jak niby mam to zrobić? – zapytała z ironią – nie bacząc na nic wyciągnęła pistolet z jego kabury
- Bones! – krzyknął wiedział jednak, że za wiele nie wskóra dodał tylko – trzymaj nisko głowę – to była prawdziwa wymiana ciosów nie było czasu na myślenie tylko na obronę. Pół godziny później wszystko ucichło – Jakie straty – zawołał podnosząc się ostrożnie i rozglądając dookoła
- Od nas 3 rannych nikt zabity powiedział szeryf
- Było ich 5 wszyscy nie żyją – dodał młodszy agent
- Bones ok.?
- Tak nic mi nie jest
- Hodgins
- Żyję – odpowiedział podekscytowany – ale jazda. Nigdy w czymś takim nie uczestniczyłem. Dzięki Booth – Jack cieszył się jak dziecko – mogę częściej jeździć w teren
- Zapomnij o tym. Ty i Bones wracacie do instytutu i bez gadania – po Jego minie widzieli, że nic nie wskórają. Próbowała logicznych argumentów
- Muszę być tu na miejscu żeby nadzorować. Jack może wracać
- Nie Bones, nie ma mowy. oboje wracacie. Pracujemy tutaj razem a oni jeszcze nic nie zawalili. Są dobrzy dopilnuję żeby nic się nie stało dowodom
- Ale – popatrzył na nią bardzo znaczącym wzrokiem – niech Ci będzie. Jack zbieraj się – powiedziała do naukowca
- Do dupy – poszedł jednak za Brennan a Agent zawołał dwóch kolegów
- Macie ich bezpiecznie odtransportować do instytutu. I żeby im nie spadł ani jeden włos z głowy – posłusznie poszli za naukowcami. Wiedzieli w końcu kim jest owa Bones. A o żonę szefa należy dbać lepiej niż o szefa

- Gdzie oni do cholery są? Czemu nie dzwonią? – artystka chodziła po swoim gabinecie gdzie zebrali się wszyscy zainteresowani
- Ange uspokój się nic nie da Twoje zdenerwowanie. Musimy czekać na widomości od nich – Sara miała już dość nieobecności mamy i nerwowej atmosfery która unosiła się w pomieszczeniu i zapłakała w głos i za nic nie dało się jej uspokoić
- Daj mi ją – Cam wzięła dziewczynkę – jesteś zdenerwowana to źle na nią wpływa – ale jej też to słabo szło – może jest głodna
- Jadła przed chwilą i też ją przewinęłam – do instytutu wrócili Bones i Hodgins – Gdzie wyście do cholery byli i dlaczego żadne z Was się nie odezwało? – Brennan od razu podeszła do Cam po dziewczynkę. Jak tylko ją wzięła małą się uspokoiła trochę jeszcze delikatnie pochlipywała. Było jednak znacznie lepiej. W końcu to mama
- No już aniołku. Jestem już –przytuliła dziecko do siebie – Nic nam nie jest. Nikomu z nas nic poważnego się stało. Tylko parę osób lekko rannych. Tamci zginęli
- Ale była jazda. Kochanie mówię Ci niesamowita przygoda – Hodgins nadal był podekscytowany
- Niesamowita przygoda! Tak to widzisz?! To my się o Was zamartwiamy, bomy się czy z Wami wszystko w porządku a Ty mówisz, że to była jazda? Niesamowita przygoda? Jacku Hodginsie nigdy więcej na taką przygodę i jazdę się nie zgodzę!
- Booth odesłał nas do instytutu. Nie pozwoli nam tam ponownie jechać
- I bardzo dobrze!- artystka trzasnęła drzwiami aż zatrzęsło
- Chyba się wkurzyła –podsumowała Cam
- Ale przecież nic nam się nie stało...

- Myśli pan, że tutaj wrócą?
- Z całą pewnością nie odpuszczą. Dobra moi drodzy na dzisiaj koniec. Już późno. Jutro punktualnie o 7 w FBI i przyjeżdżamy od razu tutaj. Możecie się ubrać mniej formalnie. Będziemy znowu kopać w ziemi
- Mamy zabezpieczyć teren na noc?
- Tak. Ktoś musi tego pilnować Oni są zdesperowani – szeryf przytaknął ze zrozumieniem

- Brennan
- Kochanie jesteś jeszcze w instytucie czy już w domu?
- Jedziemy właśnie po Karę i do domu. Mała ma dość. Wzięłyśmy taksówkę
- To ja jadę też do Hodginsów i zabiorę Was stamtąd
- Będziemy czekać – w tle było słychać płacz małej dziewczynki. Dojechali na miejsce prawie równocześnie
- Jak się mają moje Panie?
- Duża zmęczona a mała bardzo zła – wyjął dziecko z fotelika
- Dajesz się mamusi dzisiaj we znaki co? – wcale nie miała ochoty przestać grymasić chyba czeka ich dzisiaj pierwsza ciężka noc – dobry wieczór przyjechaliśmy po Karę
- Wiem, że tak nie można ale może mogłaby ze mną zostać na noc – poprosiła jej matka – tylko tą jedną noc
- Nie możemy się na to godzić – Bones była nieustępliwa
- Musicie jeszcze trochę wytrzymać. Nie możemy niczego zaniedbać. Musi się wszystko odbyć legalnie i bez pośpiechu
- Wiem, że Państwo mają rację ale ...
- Proszę się uzbroić w cierpliwość. Już niedługo odzyska pani córę na stałe – zapewniała ją Bones – Kara jesteś gotowa – tamta smętnie pokiwała głową – jedziemy więc – zapakowali się do SUV – a agenta, pożegnali z Hodginsami, Marią i ruszyli do domu. W samochodzie Sara płakała, Kara siedziała naburmuszona a Oni zmęczeni. Dla wszystkich był to ciężki dzień. Dotarli do domu wykończeni. Najpierw Bones chciała wykąpać dziecko żeby zwolnić łazienkę dla Kary. Mała była bardzo zła. Nawet uwielbiana, do tej pory, kąpiel okazała się niewystarczająca
- Booth zajmiesz się Karą?
- Pewnie – napuścił jej wody do wanny i zawołał
- Dlaczego nie mogłam zostać z mamą? – miała do nich pretensje
- Obiecaliśmy Ci, że jak tylko będzie to możliwe to z nią zamieszasz
- Ale przecież lepiej by wam było beze mnie
- Kara posłuchaj to, że mamy gorszy dzień nie znaczy, że nie chcemy się zajmować Tobą. Byliśmy dzisiaj oboje w pracy.
- A ja bym wolała zostać z mamą – weszła do łazienki i zamknęła dość głośno drzwi. Nie obchodziło jej to czy coś jej powiedzą. Ona chciała zostać z mamą a Oni jej na to nie pozwolili. Była zła...

- Śpij kochanie, już późno –Sara wcale nie chciała spać. Płakała i nie dało się jej uspokoić. Próbowali wszystkiego –Saro tatuś idzie rano do pracy. Musi się trochę przespać – tłumaczyła dziecku jakby to coś dało. Agent wstał
- Połóż się i zdejmij koszulkę
- Mała płacze a Tobie się na amory zbiera – popatrzyła na niego wzrokiem bazyliszka
- Nie na amory tylko przytulisz małą do siebie. Pamiętasz? Już raz tak się uspokoiła – oczywiście, że pamiętała. Położyła się bez koszulki a Booth położył małą na jej piersiach. Jeszcze trochę kwiliła ale po chwili zapadła w sen kołysana rytmem oddechu mamy i biciem jej serca...

izalys

Świetna część... Jak dobrze, że im się nic nie stało.. .:D
Nie dziwię się troszkę Karze..., ale jeszcze musi wytrzymać i zrozumieć, że nie może być z mamą jak na razie...
Czekam na cd :D

ocenił(a) serial na 10
mara625

Noo... xdd ;d ładnie.. ;d jestem ciekawa co wymyślisz dalej... ;d Ja od dziś mam wakacje i postanowiłam w końcu coś wyskrobać xdd 1 cześć bd tak około 15 ;d więc Zapraszam również do mnie... ;d


http://www.filmweb.pl/serial/Ko%C5%9Bci-2005-233995/discussion/Moje+pierwsze+opo wiadanie%2C+kt%C3%B3re+zdecydowa%C5%82am+si%C4%99+opublikowa%C4%87.+-%29,1660006

ocenił(a) serial na 10
izalys


29.

Reszta nocy upłynęła w miarę spokojnie. Pierwszy wstał Booth. Wziął się za przygotowanie mieszanki dla córki. Wiedział, że jak tylko poczuje się głodna do niezły koncert. Bones jeszcze spała. Była wykończona. Wczorajszy dzień dał się wszystkim we znaki On jako żołnierz nie potrzebował wiele snu choć lubił sobie pofolgować od czasu do czasu i pospać dłużej. Z gotową butelką wszedł do sypialni. Okazało się, że mała już nie śpi leży grzecznie obok mamusi i rozgląda się z ciekawością dookoła
- Już się wyspałaś? – podszedł do łóżka – mama jeszcze śpi jest bardzo zmęczona. Damy jej dzisiaj pospać dłużej. Ja się Tobą zajmę – popatrzył na zegarek była 5:45 niedługo musiał wyjść. Oni pracę w instytucie zaczynali o 9 – chodź do tatusia – wziął ją na ręce usiadł w fotelu i podał aniołkowi z pojemnymi płucami butelkę. Mała łapczywie jadła wpatrując się w swojego rodziciela.
- Dawno nie śpisz? – Brennan wstała kiedy On kończył karmić dziewczynkę
- Pół godziny. Może mała zaśnie jeszcze to i ty pośpisz. Ja muszę być o 7 w FBI
- Może przyjedziemy na farmę?
- O tym nie ma nawet dyskusji. Nie będę Was niepotrzebnie narażał kiedy moi ludzie mogą się tym zająć. To dobrzy fachowcy. Widziałaś jak pracują
- Widziałam ale z nami byłoby szybciej
- Nie, to zbyt niebezpieczne. Jeszcze nie wiem co się działo tam w nocy
- Mówiłeś, że mają ich wszystkich aresztować
- Zgadza się. Caroline o to zadbała. Nie wiemy jednak ilu zdołało uciec. I pewnie się tego nie dowiemy
- Jeśli mają choć trochę rozumu to nie wrócą do stolicy
- Mam nadzieję choć wolałbym ich wszystkich po prostu sadzić do więzienia. A razie złapano i aresztowano 43 ludzi. To i tak więcej niż mówił Tony. Widocznie nie znał wszystkich więc nie mamy pewności ilu jeszcze jest na wolności
- W takim razie zawiozę Karę do mamy a Sarę zabiorę ze sobą do instytutu
- Kiedy jedziemy? – nie zauważyli dziewczynki stojącej w drzwiach ich sypialni
- Ubierzemy się, zjemy śniadanie i ruszymy
- Dlaczego muszę tu wracać na noc
- Kara już Ci tłumaczyliśmy. Jeśli masz zostać z mamą już na zawsze musimy zrobić to zgodnie z przepisami
- Ale Wam też byłoby wygodnie beze mnie. Nie musielibyście mnie wozić tam i z powrotem
- Nie chodzi o to co jest wygodne ale o to co jest dla Ciebie i Twojej mamy dobre
- Bez sensu, czemu wy się w ogóle mną przejmujecie? Nikt się do tej pory nie przejmował co robię pod warunkiem, że robiłam to co Oni chcieli
- Przepraszam was ale ja muszę już jechać – pocałował żonę i córeczkę a Karę pogłaskał po głowie ta wzdrygnęła się ale nie odsunęła. To był dość znaczny postęp – do zobaczenia potem
- Jesteś głodna? – dziewczyna pokiwała twierdząco głową – idź umyj się i ubierz a ja zrobię śniadanie. Potem ubiorę Sarę i pojedziemy dobrze? – pokiwała z entuzjazmem głową. Była prawie 8 kiedy były już gotowe do drogi. Zanim wyszły zadzwonił jeszcze telefon Brennan odebrała
- Halo? Witaj Rebecco. Booth jest na miejscu zbrodni i pewnie dlatego nie odbiera a stało się coś? O to paskudnie. Jak Ci to nie przeszkadza mogę po Niego podjechać i zabrać do szkoły – słuchała chwilę – nie ma sprawy. Spakuj mu jakieś rzeczy a Ty spokojnie wylecz grypę. A ma się Tobą kto zając? To dobrze. Będę za jakieś 20minut. No to na razie – skończyła rozmowę i zwróciła się do Kary – podjedziemy po Parkera zawieziemy go do szkoły. Pomieszka z nami trochę bo Jego mama ma paskudną grypę.
- Nie będzie zły na mnie?
- A dlaczego miałby być zły?
- Spałam w Jego pokoju
- Ale teraz masz własny. Nie martw się to dobry chłopiec – pocieszyła ją. Ale sama do końca nie wiedziała jak się zachowa. W sumie chciał mieć starsze rodzeństwo ale to nie to samo. No cóż okaże się już za chwilę. Podjechały pod dom Parkera. Chłopiec stał już przy drzwiach ze szkolnym plecakiem i torbą z rzeczami na najbliższe dni. Jak tylko się zatrzymała podbiegł do auta
- Cześć Bones, mama jest chora i mówiła, że pomieszkam z Wami aż wyzdrowieję
- To prawda – wsiadł do samochodu a tu niespodzianka. Oprócz jego małej siostry siedziała inna dziewczyna. Nieco starsza a jaka ładna. Nawet 9 latek umiał docenić piękno kobiet w końcu nazywał się Booth.
- Kim jesteś? – Kara nieśmiało patrzyła na chłopca. Bała się go i to było wdać w jej oczach. Nawet ktoś, kto tak niewiele wiedział o uczuciach jak Bones to zauważyła.
- To jest Kara. Mieszka z nami teraz – chłopiec wyciągnął dłoń na powitanie z wielkim uśmiechem charakterystycznym dla panów Booth
- Cześć mam na imię Parker – nieśmiało uścisnęła wyciągniętą dłoń
- Cześć
- Kara zajęła na razie pokój Sary bo ona i tak śpi w naszej sypialni. To co jedziemy do szkoły?
- No. A Ty do jakiej chodzisz szkoły?
- Nie chodzę – jej odpowiedzi były lakoniczne i pełne obaw
- Przecież każdy chodzi
- Ale ja nie – butnie uniosła podbródek
- Parker Kara nie chodziła jeszcze do szkoły ale już niedługo będzie.
- To dobrze – podsumował. Reszta drogi upłynęła pod znakiem pytań zadawanych przez chłopca i lakonicznych odpowiedzi dziewczynki

Booth spojrzał na telefon 4 nieodebrane połączenia od Rebecci
- Cholera! – spojrzał na zegarek było już południe a Ona dzwoniła przed 8. pewnie nie mogła zawieźć Parka do szkoły. Wykręcił jej numer odebrała od razu i wyjaśniła mu sytuację. Odetchnął z ulgą i obiecał zająć się synem na czas jej powrotu do zdrowia. Rozłączył się i krzyknął – przerwa na lunch – odzew był natychmiastowy. Podjechała furgonetka z zamówionymi daniami. Każdy znalazł sobie jakiś kont i trochę cienia gdzie mógł chwilę odpocząć i zjeść posiłek. Dobrze nie zaczął jeść kiedy na placu pojawiła się pani prokurator
- Mamy wszystkich którzy do tej pory byli w D.C. – powiedziała bez wstępów
- To dobrze
- Powiedz mi kochaniutki co robi dyrektor na miejscu zbrodni. Nie powinieneś przypadkiem siedzieć za biurkiem?
- Muszę tu wszystko przypilnować. Powiedz mi jak się ma sprawa opieki społecznej i małej LuBanci
- To jest tona papierów do przerzucenia. Musi to trochę potrwać. A co zaczyna Wam przeszkadzać?
- Nie. Zawozimy ją każdego dnia do mamy i Ona nie chce potem wracać z nami.
- No chyba dobrze, że woli matkę – uśmiechnął się znacząco i spojrzał ponad jej głową
- Co do cholery...

izalys

Świetna część :D
Ooo... Parker poznał Karę... Może to jakoś pomoże dziewczynie zaaklimatyzować się w domu państwa Booth :)
Swoją drogą uwielbiam tego chłopca ;) :D
Bardzo ciekawa jestem co dalej... Czekam na cd ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

oo... no ciekawe co teraz się wydarzy xd ;d

ocenił(a) serial na 8
izalys

Przeczytałam trzy "opowiadania" i więcej nie dam rady.... Monitor zakleił mi cukier i nic nie widzę.
Ludzie, czy wy nie możecie pisać tych grafomańskich "opków" na blogach? Musicie zaśmiecać forum? Załóżcie sobie blogi, jeden temat na FW gdzie będziecie podawać sobie linki i chwalić się swoimi wypocinami, a nie teraz co trzeci post to jakaś "twórczość" własna!

ocenił(a) serial na 10
Mala_Lady_Punk

Witaj
Nie wiem kim jesteś ani nie wiem z jakiej okazji przeszkadza Ci co tutaja piszemy.Nikt nie zmusza Cię do czytania moich opowiadań ani żadnego innego autora.
A co do stwierdzenia, że co trzeci post to jakaś "twórczość" to chyba nie o tym samym forum mówimy. Póki co ja naliczyłam dwa aktywne tematy z opowiadaniami. Ale może to ja jestem ślepa?
Prześledziłam też Twoją korespondencję z Iza_Bones i nie zniżę się do Twojego poziomu przegadywania. powiem tylko jedno i jeden raz
Odczep się od tych którzy piszą bo Oni w przeciwieństwie do Ciebie mają coś do powiedzenia na forum a nie tylko beznadziejnie dziecinne żądania.
Jeśli cofniesz się o parę podstron wstecz to założeniem tego forum była dyskusja na temat serialu, kopiowanie z innych stron newsów i ff ludzi którym to odpowiada. A miejsca na takie komentarze jak Twój nie było
Pozdrawiam

ocenił(a) serial na 8
izalys

Oh.... Kolejna osoba, którą uraziłam poprzez obiektywną opinię. Jak miło.
Zniżać się do mojego poziomu przegadywania? To się nazywa rozmowa, ty coś mówisz ktoś ci odpowiada itd. A zniżyć możesz się jedynie do poziomu Izy_Bones, bardzo emocjonalnej dziewczyny jak wywnioskowałam (nadużywa emotikonów).
Hmm... O ile się nie mylę to filmweb to miejsce, gdzie mówimy o filmach i dziedzinach z tym związanych. FF mi nie przeszkadza, sama kiedyś takowe pisałam (nie o Bones bo na antropologii się nie znam), ale czy koniecznie musicie zakładać kolejne twórczości własne? Naprawdę, już mniej przeszkadza mi Phea reklamująca swoje opowiadanie, co więcej, jej sposób "autoreklamy" zachęca, bo pisze bardzo sensownie.
Naprawdę osobiście nic do ciebie nie mam, tylko denerwujące jest, że osoby które piszą okropnie zajmują tak wiele miejsca. Jeżeli chcesz się pochwalić- załóż boga i podaj link. Twoi wierni fani i tak będą czytać.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Możesz mi wierzyć, że mało mnie obchodzi Twoje zdanie. Bo ja się nie boję "obiektywnej" opinii. Każdy ma prawo do włąsnego zdania.
Nie będę zaprzestawać też czegoś co robię od paru lat bo Ty tak sobie życzysz.

30.

- Co do cholery – błądził wzrokiem ponad ramieniem pani prokurator tamta nawet nie obróciła się widocznie wiedziała co tam się pojawiło – to Twój pomysł?
- Muszę dbać o najważniejszą sprawę w moim życiu
- A ja myślałem, że to była sprawa vice dyrektora FBI
- To już zamierzchłe czasy. Teraz to jest moja przyszła emerytura – Booth uśmiechnął się do niej
- Ale żeby zaraz gwardia narodowa?
- Nie mam ochoty stracić ani jednego agenta a poza tym dowody też są ważne. Od dzisiaj też w instytucie jest pełno ludzi w czarnych garniturach
- Nie wiem czy pytać kim oni są – miał niezły ubaw choć z drugiej strony jej obawy są jak najbardziej uzasadnione no i On będzie się mniej martwił o zezulców a w tym tego najważniejszego
- Jeden szef z otoczenia prezydenta był mi coś winny
- A jakże
- Nie drwij bo w raporcie nie wspomnę ani słowem o Twoim udziale
- Gdzieżbym śmiał. W końcu ja też muszę zadbać o swoją emeryturę – popatrzyła na niego wzrokiem bazyliszka

- Cam kim są ci ludzie? – wskazała na stojących niemal w każdym koncie ludzi w czarnych garniturach – a do tego kazali mi się wylegitymować. To chyba jakaś przesada
- Podobno przysłał ich ktoś z góry. Niestety nie udało mi się jednak dowiedzieć kim są
- Booth nic o nich nie wie a bynajmniej nie wiedział rano. Bo chyba by mi powiedział – podeszła do nich artystka
- Kim Oni są kochaniutka? – zwróciła się do Brennan
- Nie wiem
- Twój szanowny małżonek nic Ci nie powiedział?
- Nie – zmarszczyła czoło – położę Sarę i zabieram się za robotę. Stażyści już są?
- Tak. Ostro zabrali się za robotę – Angela wyręczyła ją w tym i zabrała dziewczynkę do swojego syna. Tam mogła mieć oko na oboje dzieci
- To dobrze. A jak stoimy z identyfikacją? – zapytała Cam, Bones
- Nie najgorzej. Jesteśmy prawie na bieżąco
- Super jak tak dalej pójdzie to już niedługo będziemy mogli skupić się na identyfikacji narzędzia zbrodni
- To akurat nie powinno być trudne. Wszyscy dostali strzał w głowę. Różni się tylko miejscem niektórzy mają dziurę w skroń inni w środek czoła
- Egzekucje
- Na to wygląda. Odkryłam pewną prawidłowość
- Jaką?
- Większość z nich została porwana dla okupu i nigdy nie wróciła. Część ma pochodzenie afro amerykańskie lub latynoskie co może sugerować, że byli w gangu. Prawdopodobnie z wrogiego
- Zadzwonię do Bootha i zapytam o panów w czarnych garniturach – wykręciła numer do męża i chwilę z nim rozmawiała z uśmiechem odłożyła telefon – to ludzie od Caroline
- Nie wydaje mi się
- Bo to ochrona prezydenta – Cam zrobiła wielkie oczy – ktoś był coś winny pani prokurator a Ona to wykorzystała
- Cała panna Julian – zakończyły rozmowę i rozeszły się do swoich obowiązków

Parkera ze szkoły odebrał Sweets chciał być w czymś pomocny a, że cała reszta była naprawdę zajęta przydał się właśnie w takich pozornie mało ważnych sprawach.
- O dr Sweets a gdzie tata albo Bones?
- Są naprawdę zajęci
- A Kara?
- Widziałeś ją? – pokiwał z entuzjazmem głową – ja jeszcze nie, ta dziewczynka wiele przeszła. Z tego co wiem oddzielili ją od mamy i brata jak miała 4 lata. Ktoś nieźle namieszał i nie wróciła więcej do domu. Teraz starają się to wszystko wyprostować i dopóki tak się nie stanie tata i dr Brennan się nią opiekują. Całe dnie jest ze swoją mamą a noce spędza w Waszym mieszkaniu
- Bones mi mówiła, że na razie z Nami mieszka i, że nie chodzi do szkoły. Więc jak nie chodzi do szkoły to nie umie czytać ani pisać
- Zgadza się. Może Ty jej pomożesz?
- Pewnie – zapałał entuzjazmem do tego pomysłu – Ona jest ładna
- Zaraz się przekonam. Bo mam Cię właśnie do niej zawieźć podobno Bones ustaliła to z jej mamą
- Super – prawie dojechali na miejsce. Wysiedli z samochodu przed domem czekała na nich Kara ze swoją mamą. Parker podbiegł do niej – cześć
- Cześć – powiedziała nieśmiało nadal lękała się chłopca. Do tej pory miała tylko doświadczenia z mało przyjemnymi chłopcami. A ten był wyraźnie inny i to właśnie ją przerażało. Nie wiedziała jak się do niego odnosić. Takiego problemu nie miał 9 latek. Był z natury otwartym dzieckiem i nie miał problemów z nawiązywaniem przyjaźni.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Pomagałam mamie – no cóż skoro On był miły Ona też postanowiła być miła z dużą dozą nieśmiałości i bojaźni
- Fajnie. Ja też pomagam mamie i Bones czasami nawet tacie
- Znam ich. Są mili
- No mam też siostrę
- Ona jest mała i płacze w nocy
- Bo dzieci płaczą jak są głodne albo mają mokro. Bones tak mówiła
- Ona jest dobra
- Jest super – tej wymianie zdań przyglądał się psycholog. Jako wytrawny znawca charakterów od razu poznał, że to dziecko jest po wielkich przejściach i boi się niemal wszystkiego. On sam nawet nie próbował do niej podejść. Skoro jej mowa ciała wyraża obawę przed małym chłopcem to co dopiero przed dorosłym mężczyznom. Odezwał się więc do chłopca
- Parker ja już pojadę chyba, że jestem Wam potrzebny
- Możesz jechać – potem zwrócił się do Kary – jestem dr Sweets
- Ja nie jestem chora – przyjęła postawę obronną
- Ja nie leczę chorób. Jestem psychologiem
- Nie będę z Tobą rozmawiać – widocznie miała już do czynienia z psychologami i nie było to miłe doświadczenie
- Ok. nie musisz. Jestem też przyjacielem prawda?
- No taty i Bones. A Bones ciągle powtarza, że nienawidzi psychologicznych gadek – Słodki westchnął teatralnie
- A co to są de gatki
- Nie gatki a gadki. Od słowa gadać. Idziemy się bawić? – wyciągnął do niej rękę z wahaniem podała mu swoją. Doktorek doszedł do wniosku, że nie jest im już potrzebny i odjechał

Na lotnisku małżeństwo odbierało swoje bagaże z taśmy. Mężczyzna zwrócił się do kobiety
- Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć naszą kruszynkę. Pewnie urosła przez te półtora miesiąca
- Ja też kochanie, ja też – akurat! Nie mam najmniejszego zamiaru zajmować się bachorem. Była tylko środkiem do celu. Teraz jest mi już niepotrzebna. Jeśli będzie trzeba mogę udawać nawet zrozpaczoną matkę. A jak znam Bootha to łatwo nie odda dziecka nawet jeśli nie jest Jego. Uśmiechnęła się chytrze – jedźmy już

ocenił(a) serial na 10
izalys


31.

- Dzwoniłaś do Nich? – zapytał
- Tak ale nie odbierają – skłamała gładko – pewnie gdzieś się wybrali
- Mam nadzieję, że nie za daleko. Nie mogę się doczekać żeby wziąć ją na ręce. Miałam ją tylko parę minut zaraz po urodzeniu
- To są odpowiedzialni ludzie. Na pewno nic jej nie jest
- Wykręć jeszcze raz – wykonała polecenie oczywiście nie naciskając zielonej słuchawki – nadal cisza. Jest piękna pogoda może są w parku
- Jedźmy tam – nalegał Owen
- Ok. – nie miała wyjścia. Miała tylko nadzieję, że agent o tej porze jest w pracy a nie siedzi w domu. Zastanawiała się tylko co zrobił z dzieciakiem ale to mały pikuś. Przecież Ona nie ma zamiaru się nią zajmować. Mógł ją nawet oddać obcym. Podjechali pod mieszkanie agenta i weszli na górę. Pukali chwilę ale nikt nie otwierał. Z naprzeciwka wyszła sąsiadka
- Pan Booth już tu nie mieszka – powiedziała – wyprowadził się ponad miesiąc temu – i zamknęła drzwi.
- A gdzie moja córka? Mówiłaś, że to odpowiedzialni ludzie
- Przecież dzwoniłam do nich codziennie. Nie powiedzieli nic o przeprowadzce. Ani słowem – kłamała jak z nut
- Porwali naszą małą – zapienił się. Nie wiedział biedak, że został w to wszystko perfidnie wplątany. A przede wszystkim nie miał pojęcia, że to nie Jego dziecko – jedziemy na policję –chciała go powstrzymać. Miała pewność jak to się skończy jakby nie było Booth był agentem FBI
- Daj spokój. Na pewno jest na to jakieś wytłumaczenie. Zadzwonię jeszcze raz. A tak w ogóle to zobaczą, że dzwoniłam i na pewno oddzwonią – starała się go udobruchać. Czuła, że zbliża się koniec jej wygodnego życia.
- Nie mam najmniejszego zamiaru czekać – wsiadł do samochodu i ruszył prosto na najbliższy komisariat. Hanna miała niezłego pietra

- Zmęczeni? – zapytał dzieci kiedy dotarli do mieszkania. Kara jakby dzisiaj chętniej wróciła z nimi. Nie wiedział co jest tego powodem ale podejrzewał, że niemały wpływ na to miał Jego syn
- Trochę – była 6 popołudniu. Bones już wcześniej wróciła do domu. Chciała przygotować kolację dla wszystkich
- Synu a odrobiłeś już lekcje?
- No. Tato a gdzie Bones?
- Jestem. Usypiałam Sarę. Myjcie ręce zaraz będzie kolacja
- A będziemy mogli się jeszcze później pobawić?
- Ale nie za długo – usiedli do stołu. Kolacja mimo widocznego zmęczenia wszystkich była całkiem sympatyczna
- Powiedz mi o co chodziło z tą emeryturą Caroline – agent uśmiechnął się
- Uznała, że sprawa ta da jej dużo satysfakcji nie tylko zawodowej ale też finansowej
- Aha liczy na premię?
- Zgadza się i powiedziała, że nikt jej w tym nie przeszkodzi. Na miejsce załatwiła gwardię narodową. Nie mam pojęcia jak to uzasadniła ale od tej pory pilnuje nas gwardia a Was ochrona prezydencka
- Wyobraź sobie, że kazali mi się przy wejściu wylegitymować – zaśmiał się
- Ta sprawa nie będzie łatwa. Dziwię się, że nie trafiła jeszcze na pierwsze strony gazet. Caroline o to zadbała
- Nie uda się tego utrzymać długo w tajemnicy.
- Zależy nam tylko do czasu aż wydobędziemy wszystko z tej farmy – celowo nie mówił przy dzieciach o szczątkach i zbrodni – po kolacji dzieci zajęły się grą komputerową u Parkera w pokoju a oni wrócili do rozmowy – trzeba będzie powiadomić wiele rodzin
- Cam ustaliła, że znaczna część tych ofiar została porwana dla okupu i nigdy nie wróciła mimo zapłaconego okupu
- Dostałem już częściowy raport. Rozmawiałem z Cullenem ustaliśmy, że powiadomimy rodziny jak zidentyfikujemy wszystkich
- Wiem jak to jest kiedy znika ktoś bliski a my nie wiemy co z nim się stało. I choć w końcu wiem to wcale nie było to łatwiejsze. Teoretycznie wiedziałam, że musiało im coś się stać. Potwierdzenie tego wcale nie przyniosło spodziewanej ulgi.
- Mimo wszystko musimy ich powiadomić – rozumiał ją. Wiedział, że Ona czuje to co prawdopodobnie będą czuć rodziny ofiar
- Wiem – przytulił się do niego – to wiele rodzin
- Zastanawiam się czy nie zaangażować w to Sweetsa
- Choć nadal nie lubię psychologii to uważam, że może być pomocny – uśmiechnął się do niej – przyjechał do instytutu dzisiaj jak zawiózł Parkera do Kary
- Do mnie nie omieszkał zadzwonić – w tej chwili zadzwonił Jego telefon odebrał i chwilę rozmawiał – muszę jechać na posterunek
- Co się stało?
- Nie wiem dokładnie ale proszą o przyjazd w sprawie Sary
- Może znaleźli Hannę?
- Jest to całkiem prawdopodobne. Zadzwonię jak tylko będę wiedział o co chodzi – pocałował ją i wyszedł

Owen z Hannah dojechali na posterunek. Tam niestety musieli zaczekać na swoją kolej a, że była dość długa kolejka oczekujących spędzili tam bite 3 godziny. Owen prawie chodził po ścianach. Nie ma się co dziwić. W końcu myślał, że zostało porwane Jego dziecko. w końcu podszedł do nich policjant i zaprosił do gabinetu
- Słucham Państwa
- Chciałem zgłosić porwanie dziecka. Czekam już 3 godziny aż ktoś łaskawie się nami zajmie
- Rozumiem pana zdenerwowanie. Dlaczego pan sądzi, że dziecko zostało porwane?
- Ja nie sądzę! Ja to wiem! – zaczął krzyczeć na funkcjonariusza
- Proszę się uspokoić i zacząć od początku
- Macie się zająć szukaniem dziecka...
- Tak nie będziemy rozmawiać – spojrzał na kobietę która wydawała się spokojna. Za spokojna jak dla niego – proszę zacząć od początku – Owen zrozumiał, że nic nie wskóra krzykiem. Wziął kilka głębszych oddechów i zaczął opowiadać
- Półtora miesiąca temu wyjechaliśmy za granicę. Naszą córeczkę zostawiliśmy u przyjaciół żony. Martwiliśmy się, że zostawiamy ją samą. Dzwoniliśmy każdego dnia. Dzisiaj wróciliśmy i pojechaliśmy po nasze dziecko a okazało się, że Oni się przeprowadzili i nie wiadomo gdzie. To co innego mamy sądzić jak nie to, że mała została porwana – policjant przyznał im rację zaczął więc wypełniać formularz. Zaczął od podstawowych informacji jak się nazywają. Jego uwagę zwróciło nazwisko kobiety gdzieś je już słyszał ale nie bardzo wiedział gdzie. Nazwisko mężczyzny nic mu nie mówiło więc przeszedł do dalszej części
- Jak się nazywa dziewczynka?
- Amanda Brigts – powiedziała a dla wyjaśnienia dodała – urodziła się za nim wzięliśmy ślub
- Nie zdążyliśmy jeszcze przeprowadzić zmiany nazwiska – pokiwał ze zrozumieniem głową policjant
- W jakim jest wieku? Mają może Państwo jej fotografię? To ułatwi nam poszukiwania – Owen podał mu zdjęcie zrobione w szpitalu zaraz po narodzinach – to jest noworodek
- Teraz ma półtora miesiąca – funkcjonariusz już wiedział skąd zna to nazwisko. Chodzi o małą Sarę. Zaraz, zaraz ale o ile pamiętam to Ona jest córką zastępcy FBI a nie tego człowieka. Kto prowadził tą sprawę? Juz wiem – proszę chwilę poczekać. Zawołam kolegę – podszedł do detektywa zajmującego się tą sprawą i poweidział mu co usłyszał od nich. Tamten wykręcił od razu do Bootha i poprosił o szybki przyjazd. A sam poszedł za funkcjonariuszem
- Dzień dobry. Nazywam się Gary Hunt jestem detektywem – przedstawił się poczym przeszedł do rzeczy – Pani Hannah Brigst jest pani zatrzymana pod zarzutem porzucenia dziecka zaraz po Jego narodzinach. Ma pani prawo zachować milczenie. Cokolwiek pani powie może być i będzie użyte przeciwko pani...

32.

Tego się nie spodziewała. Wiedziała, że nie odda jej dziecka tak łatwo ale, że ją aresztują nie. Za to jej mąż był strasznie wkurzony.
- Co Pan opowiada? Jakie porzucenie? To jakieś pomówienie! Zostawiliśmy małą z jej przyjaciółmi – detektyw kazał zamknąć ją w celi. Usiadł za biurkiem i zaczął mówić.
- Proszę mi przynieść akta sprawy – zwrócił się do kolegi
- Jakie akta? Jakiej sprawy? Tu nie ma żadnej sprawy. Ktoś chce mi odebrać moje dziecko! ja na to nie pozwolę
- Proszę się uspokoić bo nikt nie chce odebrać panu dziecka – otworzył teczkę i podał list jaki napisała Hannah do Bootha tamten czytał i nie mógł uwierzyć w to co widzi, był zaślepiony
- To fałszerstwo! Moja żona nigdy by czegoś takiego nie napisała
- Napisała z całą pewnością to pisała ona. Już sprawdziliśmy. Proszę zerknąć na akt urodzenia – podał mu kopię
- To na pewno też sfałszowane
- Jest oryginalne. Pana żona zostawiła córeczkę z Jej prawdziwym ojcem
- To ja nim jestem
- Przykro mi to mówić ale z całą pewnością nie Pan.
- Zrobię test na ojcostwo
- Już zrobiliśmy z całą pewnością jest córką Seeley’a Bootha. Człowieka u którego zostawiła zaledwie jednodniowego noworodka
- Co mi pan tu opowiada? Nie dam sobie odebrać dziecka. Ona jest moja – do pomieszczenia wszedł wspomniany Booth
- Dzień dobry – wyciągnął rękę do mężczyzn. Znał detektywa ale nigdy nie widział tego drugiego więc się przedstawił – Seeley Booth – a tamten napadł na niego z miejsca
- Niech mi pan odda moje dziecko – chwycił go za kurtkę
- Niech się pan uspokoi – odsunął go od siebie – ja nie mam pana dziecka. A jeśli mówi pan o Sarze to ona jest moją córką a nie pana
- Nie Sara a Amanda. I nie pana córka a moja
- Przykro mi to mówić ale Hannah pana oszukała. Mieszkałem z nią a raczej Ona ze mną. Kiedy się oświadczyłem zerwała ze mną i więcej jej nie widziałem
- To moja żona a dziecko też jest moje – człowiek nie przyjmował do wiadomości, że dziewczynka nie jest Jego
- Niech pan w końcu przyjmie do wiadomości, że został pan oszukany
- Oddajcie mi moje dziecko – krzyczał tak, że było go słychać chyba na całym komisariacie. Posadzili go wspólnymi siłami na krześle
- Mamy wyniki badań DNA i z całą pewnością to ja jestem ojcem
- Ale Ona mówiła, że to na pewno moje. Że zostawia ją z dobrymi przyjaciółmi
- A zostawiła ją ze swoim prawdziwym ojcem – mężczyzna chyba w końcu zaczął to przyjmować do wiadomości. Bo się uspokoił – chcę zrobić własne testy – powiedział nieco spokojniej
- Będzie się pan musiał zwrócić do sądu. Ja choćbym chciał nie mogę zdecydować o tym. Nie wpisała mnie do aktu urodzenia i nie mam żadnych prawd do Sary. Na razie jest w rodzinie zastępczej – nie miał zamiaru mu mówić, że tą rodziną jest jego żona
- Jak Ona mogła? Jaki ja byłem głupi. Miałem ją na rękach zaraz po urodzeniu. Byłem przekonany, że jest moja. Co chciała w ten sposób osiągnąć? – zastanowił się chwilę – pieniądze! Na tym jej musiało zależeć. Ja jestem bogaty a nie podpisaliśmy intercyzy. Tylko na tym jej zależało na niczym innym
- Przykro mi ale do mojej córki nie uzyska pan żadnych praw. Czy mogę z nią porozmawiać?
- Proszę iść, zna pan drogę – Booth wyszedł
- I co ja mam zrobić?
- Proponuję wrócić do domu i wszystko przemyśleć jeszcze raz

Booth podszedł do celi. Zadał jedno pytanie
- Dlaczego?
- Nie przywitasz się ze mną?
- Dlaczego?
- Z powodu starego jak świat. Pieniędzy. Ty jesteś biedakiem a Ona ma kupę kasy i nie miał się z kim nią dzielić
- Nie sądziłem, że stać Cię na coś takiego
- Oddaj mu ją będziesz miał problem z głowy
- Ona nie jest do oddania. Sara jest moim a nie Jego dzieckiem – popatrzyła na niego zdziwiona. Co prawda było małe prawdopodobieństwo, że to On jest ojcem ale się tego nie spodziewała. Widział zdziwienie na jej twarzy – nie tego się spodziewałaś prawda? A jednak testy DNA nie kłamią. Z tego wniosek, że sypiałaś z nami oboma
- To nie jest ważne. Słuchaj możemy być jeszcze szczęśliwi. Wycofaj oskarżenie, przyjmę Twoje oświadczyny i będziemy rodziną tak jak chciałeś. Za rozwód ze starym prykiem dostanę niezłą sumkę będziemy żyć w luksusie – zaśmiał się jej w twarz i patrzył na nią z pogardą
- Twój luksus przez najbliższe lata to cela więzienna. Już ja tego dopilnuję. Myślisz, że po tym co zrobiłaś byłbym w stanie na ciebie choćby splunąć
- Przecież mnie kochałeś. Oświadczyłeś się
- I cieszę się, że nie przyjęłaś moich oświadczyn. Zrobiłbym największy błąd mojego życia. Poślubiłbym kobietę bezwzględną. Kobietę, która porzuciła dziecko zaraz po Jego narodzinach...
- A tam porzuciła. Zostawiłam pod dobrą opieką
- Kobietę której tak naprawdę nigdy nie kochałem. Kocham tylko moją Bones
- Znowu święta Bones!
- I ożeniłem się z nią – pokazał jej dłoń ozdobioną obrączką – więc z Twoich planów nic nie wyjdzie. Zacznij sobie raczej planować życie w celi – i wyszedł. Już dość zobaczył i usłyszał. Nie chciał więcej widzieć ani słyszeć o tej kobiecie

- Nie tak jak chcesz żeby ludzik skakał naciskasz tą górną strzałkę – tłumaczył cierpliwie nowej koleżance Parker
- Przecież naciskam
- Ale nie możesz jej cały czas przyciskać tylko po trochę –zademonstrował jej jak ma to robić. Była pojętną uczennicą zwłaszcza przy takim nauczycielu. Do pokoju weszła Bones
- No dzieciaki pora spać
- Jeszcze chwilunię – chciały ją wybłagać. Ale Bones jak to Bones była nieugięta. Parker już znał ten jej wzrok. I wiedział, że już nic nie wskóra. Potulnie poszli jeden po drugim do łazienki i do spania.

Siedziała i czekała na jakieś wiadomości od męża. Było już po 10 jak zadzwonił
- Boes już wracam – zadzwonił do niej z samochodu
- O co chodziło?
- Opowiem Ci w domu – nie nalegała ale w jego głosie wyczuła napięcie i zdenerwowanie
- Ok. to czekam
- Dzieci już śpią?
- Przed chwilą zasnęły
- Będę za pół godziny – rozłączył się

ocenił(a) serial na 10
izalys


33.

Owen wrócił do domu, nalał sobie szkocką z lodem i usiadł na kanapie. Zazwyczaj w ten sposób się relaksował. Nie tym razem jednak. Nadal nie mógł uwierzyć, że kobieta którą pokochał całym sercem najzwyczajniej w świecie go oszukała. Oddał jej swoje serce i swój majątek

Ona była przekonana, że to moje dziecko. Nie kłamała, poznałbym. Więc musiała sypiać z nami oboma skoro On też rości sobie prawo do mojego dziecka. Ale w jaki sposób sfałszował wyniki badań DNA? No i ma też ten list. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie był fałszywy. Sam widziałem jak wyciągała papier i pisała. Ale nie takich słów się tam spodziewałem. Nie takich... Jakoś musiał to załatwić. Czas działać zadzwonię do Barneya On zawsze potrafi coś na kogoś znaleźć. On musi mieć jakąś słabą stronę którą mogę wykorzystać. No i złożę ten cholerny wniosek do sądu o ponowne badanie DNA przy okazji dowiem się gdzie jest Amanda i ją odwiedzę. Takie rodziny zawsze potrzebują gotówki więc może uda mi się zabrać od nich moją małą? A co z Hannah? Niech sobie radzi sama. I jeśli myśli, że coś ode mnie wyciągnie to się grubo myli. Zadarła z nieodpowiednim człowiekiem. Takie jak Ona znam na wylot. Zniszczę ją. Popamięta mnie na długi czas ta moja żona! Czas zacząć działać!

- Jesteś. Już zaczęłam się denerwować
- Ano jestem. To jest jakiś koszmar
- Spałeś i miałeś koszmary? Dlatego tak długo Cię nie było? – jak zawsze wzięła wszystko dosłownie czym, świadomie lub nieświadomie, rozładowała atmosferę. Roześmiał się głośno – znowu coś pokręciłam?
- I za to Cię najbardziej kocham
- Ja Ciebie też ale nie zmienia to faktu jak mało nadal wiem o popkulturze
- Przy nas szybko się nauczysz
- Mam nadzieję. No to o co chodziło z tą policją – znowu na jego twarzy pojawił się smutek
- Wyobraź sobie, że na posterunku pojawiła się Hannah z mężem
- Hannah wyszła za mąż?
- Tak za całkiem miłego starszego Pana. Dodam, że chyba bardzo bogatego.
- Jej strata ja tam wolę Ciebie – uśmiechnął się do niej smutno
- Miała z nim romans jak była ze mną. Wmówiła mu, że Sara to Jego córka. I On przyszedł żeby zgłosić jej porwanie.
- Dopiero teraz?
- Podobno powiedziała mu, że zostawia małą ze swoimi dobrymi przyjaciółmi i pojechali gdzieś razem. Nawet nie pytałem gdzie.
- Nie mogę w to uwierzyć była taka miła. Przyjaźniłam się z nią
- Wiesz jakim szokiem dla niego było to co usłyszał? Zresztą nie uwierzył. Powiedział, że wszystko sfałszowałem żeby dostać Jego dziecko. nawet testy DNA dla niego się nie liczyły. Powiedział, że chce własnych
- Niech idzie do sądu. Ja na to nie pozwolę
- Wiedziałem o tym. Od razu mu to powiedziałem. Doszedł do tego, że wyszła za Niego dla kasy. Nie było to przyjemne i nawet mu współczułem. Ale w to, że nie jest ojcem kruszynki nie chyba nadal nie uwierzył. Mam wrażenie, że z tego będą kłopoty.
- Ale przecież nic nie wskóra. Sara jest Twoja i basta. A Hannah?
- Aresztowali ją za świadome porzucenie dziecka. W tej chwili jest w areszcie
- I dobrze jej tak – Bones była na nią wściekła. Osobiście jak by ją spotkała mogłoby to się dla niej źle skończyć.
- Nią się nie przejmuję. Martwi mnie co On zrobi, nie wygląda na kogoś kto odpuszcza. Poszedłem się z Nią zobaczyć. Wiesz co powiedziała? Że za rozwód z nim dostanie kasę i może wyjść za mnie i będziemy żyć w dostatku.
- Wyprowadziłeś ją z błędu? – popatrzyła na męża spod oka
- Oczywiście kochanie. Idziemy spać?
- A będziemy spać? – uśmiechnęła się zmysłowo. Pojął wlot o co jej chodzi
- Mogę rozważyć alternatywę dla snu – pociągnął ją do sypialni. Zasnęli wiele godzin później. Tej nocy ich mały aniołek był wyjątkowo spokojny.

Do południa do instytutu dotarły wszystkie znalezione na farmie szczątki.
Przez następny tydzień Brennan wraz z asystentami wytrwale pracowała identyfikując kolejne szczątki, przyczynę ich zgonów i mniej więcej czas śmierci. Dokładną datą śmierci miał zająć się Hodgins. Miał mnóstwo materiały do przebadania. Bynajmniej nie narzekał. Był w swoim żywiole.
Angela robiła portrety ofiar doglądając dwójki dzieci swojego syna i małej Sary. Oboje jakby wiedzieli, że ich rodzice są piekielnie zajęci nie sprawiali żadnych kłopotów.
Sweets starał się jak mógł pomóc. Najczęściej pilnując dzieci. Tych starszych i tych młodszych.
Kara całe przedpołudnia spędzała z mamą. Kiedy Parker kończył szkołę Sweets przywoził go do Niej. Zostawał chwilę, każdego dnia coraz dłużej. Chciał zdobyć zaufanie dziewczynki. Ona ledwie go tolerowała co było jednak znacznym postępem w stosunku do początku tej znajomości. Przepadała za to za Parkerem. Zresztą ze wzajemnością. Drugiego dnia chłopiec zdecydował:
- Nauczę Cię czytać i pisać
- A po co? Ja nie chcę i tak nie chodzę do szkoły
- Ale Bones mówiła, że od następnego semestru będziesz
- To tam mnie nauczą
- Chcesz chodzić do szkoły z pięciolatkami?
-Ja mam już 8! – była oburzona. Jego sugestią
- No to co. Nie umiesz pisać – Parker jak to dziecko był do bólu szczery – a tylko dzieci co zaczynają szkołę nie umieją. Jak miałem 8 lat to już pisałem bez błędów i czytałem płynnie – pochwalił się
- Nie chcę chodzić z smarkaczami! – zaprotestowała powoli zaczynała rozumieć, że nie uniknie nauki
- No to musisz się nauczyć
- Ale Ty mnie nauczysz – tak naprawdę tylko Jego dopuszczała do siebie bardzo blisko poza mamą oczywiście. Nawet swoich tymczasowych opiekunów trzymała na dystans. Nie zauważała też, że tej wymianie zdań przysłuchiwał się psycholog. Kiedy go zauważyła stwierdziła – co On tu znowu robi?
- Przecież zawsze mnie przywozi ja go lubię to równy gość
- Jest dziwny i stale chodzi w tym czymś na czyi
- Gada czasami od rzeczy ale jest ok. a to coś u szyi to krawat. Mój tata też go nosi
- Ale On nie ma czarnych tylko kolorowe – no dogodź tu dziecku pomyślał psycholog. I przewrócił znacząco oczami – i nigdy się z nami nie bawi
- To go zawołamy
- Nie. Zaczekaj – ale chłopak nie miał zamiaru poszedł do psychologa i przyprowadził go – mówiłam, że nie – obrażona dziewczyna odsunęła się od nich
- Daj spokój on jest ok. tata tak mówi – doktorek nadstawił uszy czyżby właśnie usłyszał pochwałę z ust no może nie bezpośrednio ale jednak Bootha? Tego który jeszcze nie dawno nazywał Go 12 latkiem? Niemożliwe! A jednak – a tata zna się na ludziach – Kara musiała mu przyznać rację nie znała go długo ale ojciec Parkera budził w niej zaufanie. I nawet go lubiła.
- Może się z nami bawić – zgodziła się łaskawie. Co Sweets uznał za swoisty sukces
- Idę po kartkę i długopis. Bo od dzisiaj zaczynam uczyć Karę pisać i czytać
- Aha – nie chciał za wiele mówić. Jako psycholog wiedział jak poranione jest to dziecko. A do tego dobrze wiedział co czuję. Minęło już wiele lat a On wciąż to pamiętał.
- Ale nie będziesz mnie pytał co się tam działo? – wiedział o czym mówi. Wiedział to dokładnie
- Nie. Ktoś już Cię pytał? Jakiś inny psycholog?
- No. Co pół roku mieliśmy wizytę u psychologa. Zawsze mówił, że mogę mu powiedzieć wszystko. No to kiedyś powiedziałam a On na to, że kłamię i mam bujną wyobraźnie. A co to jest ta bujna wyobraźnia? – zadziwiło go to, że potrafi tak z jednego tematu dość zresztą bolesnego przeskoczyć szybko na całkiem inny neutralny. Jakby to co powiedziała wcześniej było normalne. Był dobrym psychologiem. Wiedział jak za pomocą tego pytania wyciągną istotne informacje
- Marzysz czasami?
- No. Lubię marzyć, że mam mamę i tatę. Że mieszka z nami Tony. Mamy mały domek z huśtawką. Nie brakuje na chlebuś i nie muszę nosić tych ohydnych ubrań. W sumie już nie noszę ich już. I mam jeszcze psa Rino takiego dużego żeby mnie mógł obronić – skończyła nieświadoma tego jak wiele powiedziała
- Widzisz niektórzy takie marzenia nazywają bujną wyobraźnią.
- To głupie
- Masz rację to głupie – przyszedł Parker z zeszytem i rozpoczęła się pierwsza lekcja. Chłopak niestety nie miał zbytniej cierpliwości i w efekcie to Sweets ją uczył a On tylko przytakiwał...

izalys

Brak słów, by skomentować zachowanie Hannah... Zostawię to bez komentarza... Ciekawe do jakich środków posunie się Owen, żeby odzyskać dziecko, które nie jest jego...
Cieszę się z postępów nad Karą... :) Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys


35.

Booth był utopiony w papierach. Nie było go w biurze ponad tydzień a teraz pracował na zwiększonych obrotach. Może kiedyś nauczy się podpisywać bez czytania ale na razie nie miał najmniejszego zamiaru. Choćby miało to trwać nie wiadomo ile. Ktoś zapukał do drzwi
- Nie ma mnie – powiedział
- To jakim cudem się odzywasz? – wszedł Słodki
- Sweets proszę nie dzisiaj. Widzisz tą stertę? Jak chce wyjść przed północą nie mam czasu na żadne przerwy nawet na rozmowę z Tobą
- Ok. ja chciałem zapytać tylko jak dostać się do Tonyego
- LuBanci? A po co Ci to?
- Kara coś dała dla Niego –pokazał mu drożdżówki
- Nie mów, że chcesz mu zanieść te suchary
- Kupiłem nowe ale chce mu je pokazać. Uczyliśmy ją dzisiaj z Twoim synem pisać
- Bones miała się tym zająć ale wynikła ta cała sprawa
- Damy sobie z Parkerem radę. To jak będzie z tą wizytą?
- Jest na samej górze pokój 306. zadzwonię tam żeby Cię wpuścili
- Ale nie jest w więzieniu?
- Nie to ochrona. Jest zbyt cenny
- Przydam się na coś? Wskazał teczki z danymi ofiar
- Na pewno. Jutro od rana będą przychodzić rodziny.
- Będę tutaj
- Dzięki
- To ja już nie przeszkadzam – poszedł prosto do pokoju 306. przed drzwiami stał siedział agent. Doktorek się wylegitymował i zapukał do drzwi
- Proszę – wszedł do środka. Był to luksusowy apartament z wszystkimi wygodami. Nie był więźniem ale rozumiał też potrzebę ochrony dlatego zbytnio nie protestował. Miał telewizor, internet a z telefonu i tak nie chciał korzystać
- Witam – wyciągnął do niego dłoń – jestem dr Lance Sweets
- Nie jestem chory
- Jestem psychologiem
- Jego też nie potrzebuję
- Wiem przysłała mnie Twoja siostra – popatrzył czujnie – Kara to świetne dziecko – podał mu pakunek – podobno Twoje ulubione
- Ona nie lubi tych z serem, woli z czekoladą – odwinął i zaczął jeść
- One są suche. Kupiłem dwie świeże chciałem żebyś zobaczył też te które zostawiła dla ciebie siostra.
- Nie ważne i tak je zjem. A tamtymi nie pogardzę – doktorek się uśmiechnął widząc jak popija każdy gryz suchego ciasta –widziałeś ją?
- Tak spędziłem z nią trochę czasu. Uczymy ją pisać z 9 letnim synem dyrektora Bootha
- Lubi go?
- Oboje się lubią. Ona jest bardzo zdolna. Szybko nadrobi cały materiał ma jeszcze sporo czasu
- Zawsze była zdolna. Już jako 4 letni berbeć była pojętna. Mama była chora, ja musiałem pracować a Ona dawała sobie radę sama i do tego pomagała matce. Możesz ją do mnie kiedyś przyprowadzić?
- Postaram się. Pogadam z Boothem
- Dzięki.
- Potrzebujesz czegoś?
- Mam tu wszystko a przede wszystkim spokój. Jakiś agent przyniósł mi książki tej całej Bones. Nie złe są
- Zgadza się. Pójdę już. A co do Kary to dowiem się ok.? – pokiwał głową twierdząco. Psycholog opuścił pokój 306

Wieczorem przy stole do kolacji zasiedli we trójkę bez Bootha który na dobre utknął w papierach.
- Jak Wam minął dzień? – zawsze pytało o to agent widocznie to dobre pytanie i tak należy stwierdziła Bones
- W szkole nudy. Bones ja się nudzę na lekcjach – wiedziała to od Bootha. Był dzieckiem nad wyraz inteligentnym. Musi porozmawiać o tym z Boothem i Rebeccą – potem przyjechał dr Sweets śmiesznym autem
- A co w nim było śmiesznego?
- Taki duży wyglądał jak wojskowy i miał światła na dachu ale nie policyjne tylko reflektory. Mówił, że pożyczył od kogoś. Chłopaki zzieleniały z zazdrości
- A czemu było im niedobrze?
- Nie, tylko tak się mówi. Pojechaliśmy do Kary. I On został z nami i uczył ją razem ze mną pisać – zwróciła się do dziewczynki
- I jak ci się podoba nauka? – jak się jej spodobała wiedziała tylko Ona a na głos powiedziała
- Może być. A potem pływaliśmy w basenie pana Jacka i opalaliśmy się aż Ty nie przyjechałaś – to chyba pierwsze tak długie zdanie wypowiedziane samodzielnie bez pytania
- Mieliście fajne popołudnie. A co Wy na to żebyśmy się jutro wybrali do wesołego miasteczka?
- Super! – entuzjazm chłopca był zaraźliwy nawet Kara się uśmiechała na myśl o karuzelach
- Weźmiemy Sarę do wózka i pojedziemy. A może Twoja mama by z nami pojechała? - dziecko pokiwała z entuzjazmem głową
- Tak! Tak! Tak! – potem dzieci szybko zasnęły nie mogąc doczekać się wyprawy na karuzele. Bones zadzwoniła do Angeli czy zwolni Marię na całe popołudnie
- Jasne. Należy się jej jak nikomu innemu. Cieszę się, że odnalazła dziecko. widziałam nie raz jak płakała za nią a teraz wygląda jakby odmłodniała o jakieś 10 lat.
- Nie gniewa się, że zabieramy ja co wieczór do domu?
- Rozumie, że tak musi być. Powiem jej co macie w planach na jutro. Powiem Hodgiemy żeby dał jej wypłatę wcześniej.
- Wiesz, że nie musi
- Ale na pewno będzie chciała. A Ty przyjdziesz jutro do instytutu?
- Raczej nie. Może tylko na chwilę. Wszystko już zrobiliśmy teraz Caroline z Boothem muszą się tym zająć
- No koniecznie. Kończę bo mały domaga się kolacji. To do jutra
- Cześć Ange

Popatrzył na zegarek minęła północ. Czas wracać do domu ale w końcu się odrobił. Jechał pustymi ulicami Waszyngtonu, droga o tej porze zajmowała nie więcej niż 20 minut. Zaparkował na miejscu obok samochodu żony i wysiadł. Zamknął samochód i miał dziwne wrażenie, że ktoś go obserwuje.
- To tylko moja wyobraźnia i zmęczenie mruknął pod nosem – obrócił się i wydawało mu się, że widzi cień – jest tam ktoś? – wyciągnął pistolet z kabury i stał się bardzo czujny. Wyciągnął ręce z pistoletem w dłoniach. Z mroku wyłoniła się postać...

izalys

Bardzo miło się czytało tę część, bardzo wesoło... :D :)
A ta końcówka strasznie mnie zaciekawiła... ;) Domyślam się kto to lub ktoś kogoś nasłał...
Bardzo mi się podobała ta część :D Czekam na kolejną ;)