No tak, nie ma to jak "pierwsze razy"l[ git jest;];];]
Wiecie co... ja jednak zrobię wyjątek, bo oglądam Bonesa 2/09 i tak długo mi się ładuje...
Siedział na schodach i ciężko oddychał. Nie mógł w to uwierzyć. Wszystko zaczęło się jakoś jednocześnie na siebie nachodzić... Tempe... Jego ukochana leży tam, za ścianą i walczy o życie! Dzwoniła tyle razy, próbowała się z nim skontaktować, żeby mu powiedzieć o dziecku! Urodziła mu córkę! Nie chciała ukryć tego faktu przed nim, a on był taki głupi... Gdyby choć raz podniósł słuchawkę, poleciałby natychmiast do Francji i... nie wiedział, co by było dalej, ale na pewno nie dopuściłby do żadnej choroby...
Angela powiedziała, że Mała ledwo się trzyma... Mała... Tempe nie nazwała jej nawet. A jeżeli... jeżeli jego córka nigdy nie pozna swojej matki...
"Przestań! Ona musi żyć! Musi! Będą żyły oboje!"
Zapiekło go pod oczami, ale przetarł je rękami i wstał. Nie, nie będzie rozpaczał. Nie ma na to czasu. Musi tam być.Musi być przy niej. Musi też zobaczyć swoje dziecko. Max jest przy Tempe, ta mała istotka leży gdzieś sama...
Otworzył drzwi i ruszył w kierunku Angeli. Widząc go przestraszyła się, ale pokręcił głową na znak, że nie będzie się kłócić.
Booth: Gdzie jest mała?
Angela: Na pierwszym piętrze.
Booth: Możesz mnie do niej zaprowadzić?
Angela tylko kiwnęła głową i wyprzedziła go. Booth spojrzał za szybę. Bones nadal wyglądała jak martwa. Pożegnał się spojrzeniami z Hodginsem i Maxem i ruszył za Ang.
Pierwsze piętro było zupełnie inne niż drugie. Hałas, jaki tam panował, płacz niemowlaków i wołanie lekarzy zbijało się w jedną, ogłuszającą falę. Na ścianach nie lśniły zielone kafelki, kolorowe wróżki, zwierzątka i ludki przypominało wnętrze bajkowego pokoju.
Angela przeszła prawie cały oddział. Zatrzymała się dopiero przy końcu i wyciągnęła rękę przed siebie, patrząc na Bootha.
Booth spojrzał za szybę.
W inkubatorze, również otoczonym rurkami i monitorami, choć w mniejszej liczbie niż u Tempe, leżała ledwo widoczna wśród nich istotka. Po pokoju kręciła się pielęgniarka, a gdy zauważyła ich, uśmiechnęła się i wyszła do nich.
Pielęgniarka: Słucham państwa?
Booth już coś chciał powiedzieć, ale Angela go wyprzedziła.
Angela: To ojciec tej dziewczynki. Może do niej wejść?
Pielęgniarka: Bardzo proszę, tylko niech pan włoży fartuch.
Booth, nieco nieprzytomny, wciąż wpatrywał się w małą.
Gdy do niej podszedł, zaciśnięte piąstki poruszyły się, niebieskie oczka na chwilę zmierzyły go swoim spojrzeniem, po czym znów zamknęły się i dziewczynka odpłynęła do krainy snów.
Booth poczuł, jakby ciężka bryła lodu zaczęła mu topnieć. Jego córeczka była malutka, ale czuł, że się nie podda, że oddycha coraz spokojniej, że jeszcze kiedyś zobaczy ją na rowerku, wśród innych dzieci...
Po długim wpatrywaniu się w nią jego uwagę przykuła plakietka zawieszona na szybce.
"Booth, córka Temperance Brennan i Seeley'a Booth'a"
Odwrócił się i spojrzał na Angelę. Miała łzy w oczach, ale tym razem były to łzy szczęścia. Kiwnął ręką, żeby do niego podeszła.
Angela: Co jest?
Booth: Ty podałaś te informacje?
Angela: Nie. Zrobiła to Tempe, zanim podali jej leki.
Booth: Nie mówiła nic o imieniu?
Angela: Możesz mi nie wierzyć, ale chciała wybrać je razem z tobą. Chciała się z tobą spotkać, nim wróci do Francji.
Booth: Wiedziałaś o tym, że będziemy mieli dziecko?
Angela: Dowiedziałam się, kiedy ją zobaczyłam na lotnisku.
Zamilkli, wpatrując się w Małą.
Angela: Będzie wyglądać jak Tempe.
Booth: Już przypomina Bones... Bonnie Booth.
Angela: Hm?
Booth: Bonnie. Bonnie Booth. Tempe na pewno się spodoba.
Hm, no to tyle z twórczości na dzisiaj... resztę przewiduję na "jutro";];];]
A właśnie, gdzie jest pieżga?
Ochhhhh... opłacało sie nie kłaść spać i mieć nadzieje ze jeszcze dziś (jutro czy jakoś tak, nigdy nie byłam dobra w czasach) coś pięknego się tu przeczyta.... i sie przeczytało.... znaczy sie ja przeczytałam, a nie sie.... Piękne... Ja po prostu widzę Bootha przy tym inkubatorze, i tą małą, Bonnie (tak troche z GA mi sie kojarzy).... Pięknie!
czekam na jutro, które będzie dzisiaj czy jutro? bo mam chyba z tym mały problem.... znowu...
i zaśpiewajmy do muzyczki Bonduelle 'gdzie jest piegża? trym tym tym tym tra ta ta... Gdzie jest piegża opowiadanie napisać czaaaas! o piegżo ma....'
sorry odwala mi o takiej godzinie.... Tak pójdę juz lepiej spać ;) dobrej nocy wszystkim :)
I ja mam ci nie słodzić? Kiedy ty jesteś genialna! Ciekawe czy Booth zauważył podobieństwo :)
Ale lecimy! Wow normalnie jeszcze mniej niż 200 i trzeba będzie zakładać "Zakończenie 3" xD
kqadzinka no świetne, takie smutne ;(( mam nadzieję ,że wszystko będzie w porzo i dzidzuś wyzdrowieje ..;P
Ach, Twój scenariusz naprawdę chwyta za serce....Wzruszyłam się po prostu....
Co do mojego ciągu dalszego, to narazie musiałam zrezygnować. Zmuszona byłam bowiem oddać się poezji i napisać wiersz o mojej wychowawczyni na koniec roku. Także cierpliwości:)
Kgadzinka... twoje scenariusze są tak cudowne że zwalają z nóg. Po prostu... nie umiem opisać słowami tego co czuję do twojej twórczości!
Nieno bomba ale miałaś jedną pomyłkę.
---->>Brenn i kulejąca Brenn powoli zaczęli iść korytarzem.
Poczytaj sobie kilka razy przed tym jak wkleisz ,ale tak to jets wszystko wporządku ;]
Nie no Andzia Opowiadanko cudne !
Właśnie możesz się poruwnywać np. Ja piszę, tak no ,że mało kto z was czyta ,za to ty genialne opowiadanka Buziakii ;**
Napisałam tak kruciutko, boo dziś jadę do Sosnowca , na imprezę nie będę mieć dużo czasu choć jak wruce albo przed wyjazdem postaram się coś napisac jeszcze ;)
Mijał 3 dzień pobytu w Nowym Orleanie, dziś znów Brennan miała się spotkać z tajemniczym neurochirurgiem zwanym Mike.
-Hej Bones nie gniewasz się już na mnie ?
-Nie mam ochoty rozmawiać, muszę przemyśleć kilka spraw.
-Jak tam twój Boy?
Brennan odwróciła się plecami do Bootha i weszła do łazienki.
Minęły już 3h odkąd Brennan siedziała w łazience, co tam robiła?
-Bones wyjdź proszę muszę się załatwić.
-Spokojnie, kobieta też ma swoje potrzeby.
Brennan ,gdy była w łazience kąpała się, a z spodni wypadła jej kartka.
-Co to za kartka, zaplątała mi się?
-Co ty tam jęczysz?
-Nie do Ciebie, czekaj chwilę. Kurczę co tu pisze?
-No wyjdź!!
-Proszę ,Proszę Booth masz już ta łazienkę.. Wyślę to Angeli, może ona odkryje co to za słowa.
Po kilku minutach zadzwonił telefon Brennan, to był Mike.
-Cześć Temp, dawno się nie widzieliśmy.
-Jakie dawno, minęło zaledwie z 15 godzin…
-No mniejsza ile, chciałbym Cię zobaczyć.
-Może potem znajdę kilka godzin, na spotkanie.
-Oby, a teraz muszę kończyć, przywieźli mi rannego. Dozobaczenia.
Booth wszystko słyszał, tym traf ,że stał cały czas za Brennan.
-Bones ty znów z tym nieznajomym się umawiasz?
-A czy ja Ciebię pytam czy chodzisz do sexklubów na dziwki?
-Nie, a tak wogóle to co wiesz o tym swoim Mike?
-Sporo rzerzy, jest neurochirurgiem..
-A wiesz ,że to prawda, masz jakieś dowody?
Zadzwonił telefon to Angi.
-Przepraszam musze odebrać. Co jest Angela wiesz już co to znaczy?
-To są znaki porozumiewawcze między gangami, mają takie swoje skróty.
-Gangami? Dziwi się Brennan. -ale jesteś pewna?
-Tak 100%, a tak wogóle skąd to masz?
-Musze kończyć potem oddzwonię Pa.
-Co się stało jakie gangi?
-Trudno mi to powiedzieć bo wyjdzie ,że masz rację. Wydaje mi się ,że temu Mike`owi wypadła kartka przypadkiem jak mnie… To są znaki porozumiewawcze między gangami..
-Co jak ,,mnie’’ co on Ci robił?
-Po… no nie ważne Booth, musimy rozwikłać zagadkę kto to jest ten Mike tak naprawdę.
Aguś- prośba: jeżeli nie chcesz czytać tego co piszesz, to może wrzuć to do jakiegoś edytora tekstu, żeby błędy Ci popoprawiał, bo niestety "byki" zbierają całą przyjemność czytania :/
Rokitka, czytam to po kilka razy, właśnie piszę to w Microsoft Office Word 2003
Nie wiem co jest czasem, poprawiam błędy jak są bardzo widoczne ,ale tak to sama ich nie widze ;((.
Po prostu wyślij je komuś przed sprawdzeniem, ktoś spojrzy obiektywnie i poprawi, a nam będzie się lepiej czytało :)
Aj Andzia cudnie....:-) CUDNIE, CUDNIE, CUDNIE:-) Widać, że mała będzie scenarzystką - przerwała im w najczulszym momencie:P
Ja chce Piegże! Widział ją ktoś gdzieś? Odprawmy jakiś rytuał, taniec czy coś. Piegżo przybądź!
________________________________________________________________________________ ____________________________________________________________________
(Nikt się nie przejął moim pulsem. A co do rytuału to bardzo chetnie się przyłączę. Wymyślę zaklęcie i do dzieła!)
POSZUKIWANA
Imię: Sylwia?
Nick: Piegża
Ostatnio widziana: 9 czerwca 2008 13:49 na forum: quiz dla prawdziwych fanów Bones!!! pt z którego to odcinka
Kto kolwiek coś wie, niech się tu zgłosi.
________________________________________________________________________
Kgadzinka, co z kolejną częścią, hm? Czekam...
Postanowiłam złapać się za serię scenek. Otóż... :) Wracam do "siebie", bo nie mogę wymyślić nic rodzinnego zostawiam to naszemu specowi Minority, która jest w tym nie do pokonania. Więc... to co teraz będę pisać to seria scenek w których Angela, Hodgins, Sweets i może Max dowiadują się o fakcie, że Brennan i Booth w końcu się połączyli. Muszę tylko przyznać, że wcale sobie nie wyobrażam tego tak, jak to opisze i być może, będę to pisała jeszcze raz w całkiem inny sposób. Zaczynam od...
Sweets: O mój Boże!- wrzasnął widząc, jak Booth i Brennan obsypują się namiętnymi pocałunkami w jej gabinecie na kanapie. Na dźwięk jego głosu gwałtownie odskoczyli od siebie. Booth wycierał ręką usta, z powodu, który z pewnością wyjaśniła by pomadka Temperace.
Booth: Hej... Słodko?
Sweets: O mój...
Brennan: Już to mówiłeś.
Zapadła chwila ciszy w której Booth poprawiał krawat, a Brennan rozczochrane lekko włosy.
Sweets: Jak długo wy tak...- z opadniętą szczęką przesunął krzesło stojące obok biurka na pewną odległość od nich.
Booth: Bones, czy terapia obejmuje odpowiedzi na takie pytania?- pokiwała przecząco głową.
Sweets: Hej, pamiętajcie, że zawsze możemy was rozdzielić, więc...- spojrzał wyczekująco- który to już raz?
Booth: Jakiś...
Brennan:... 'Nasty'...
Sweets zamknął się i z wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się w nich w bezruchu. Booth obdarował go zdziwionym spojrzeniem.
Sweets: Czy wy...no wiecie...
Booth: Bones, coś czuję, że on ma niezłą ochotę na jakieś relacje.- ciągle starał się mu dojeżdżać, choć czuł się niepewnie. Brennan uśmiechnęła się pod nosem, jakby coś sobie przypomniała.
Sweets: Czyli.... O mój...- rozciągał każdy wyraz, jakby dopiero zaczynał się uczyć mówić.
Brennan: Booth, wydaje mi się, że Słodko potrzebuje trochę czasu, żeby się pozbierać.
Booth: Masz rację. Chodźmy.- poklepał biednego psychologa, który ciągle siedział, jak martwy po ramieniu i wyszedł z Temperance na zewnątrz.
Świetne Andzia!!! Normalnie poprawił mi się humor jak to czytałam. Banan od ucha do ucha normalnie ;) Żadnych błędów i ogólna profeska :) Aż się prosi o ciąg dalszy w tym deseniu :)
Cip, cip, cip... Czy ktoś widział moją wenę?
Za dużo tego "normalnie" mi się wlepiło :D Sorki, ale to z wrażenia tak język z myślami i palcami na klawiaturze się poplątał :D
__________________________________________
(Rokitka, do ankiety!! Marlena weź przy okazji!!! Macie trochę mielonki na zbyciu??? W zaświatach się już skończyła....)
Już byłam :P Marlen ryje do egzaminu jutrzejszego i odcięta od świata w chwili obecnej jest :) Trzymajcie za nią jutro wszyscy kciuki :)
oj dziewczyno masz duży talent komediowy....zazdroszczę!!! i czekam na tym podobne scenki
NIECH WENA będzie Z TOBA !!!!
Uważaj, bo przez te komedie miecze Jeday latają po Biedronkach, więc po mielonkę już tylko do Ridża, bo on ma jeszcze zapasy w skarpetkach :)
Łaaadnię .!!! Znaczy to sensu by nie miało to ładnię ;/ czemu tak napisałam heh, raczej fantastycznie piszesz, tak jakoś wszystko do siebie się skłąda i wgl Super ;D
_____________________________________________________________________
(Opowiadanie zniewalające!!!!! Dziewczyny, wracajcie do ankiety, bo upada!!!!)
Może jutro zabiorę się za Angelę, ale jeszcze nie wiem, bo mnie chirurg czeka ;(
W wolnej chwili, dla relaksu napisałam krótkie opowiadanko o B&B, niezwiązane z glowną fabułą mojego opowiadania ;)
Tym razem sprawa zaprowadziła Brennan i Bootha aż do Los Angeles. Jak zwykle świetnie dali sobie radę- z pomocą lokalnej policji załapano mordercę i uchroniono jego kolejną ofiarę od tortur i śmierci. Oboje byli wykończeni stresem towarzyszącym przy rozwiązywaniu problemu, a kolejnego dnia mieli wracać do Waszyngtonu. Booth postanowił przespacerować się wzdłuż morza, a Brennan przystała na ten pomysł. Agent miał jednak jeszcze coś do załatwienia w mieście, więc dopiero po jakimś czasie spotkali się na plaży.
Szli już od ponad 20 minut. Booth wyciągnął z torby kieliszki i butelkę dobrego wina. Kilka kieliszków i szum morza wpływał na Brennan uspokajająco- powoli wyciszała się, pozwalając, by wszystkie przykre myśli, które od jakiegoś czasu krążyły jej w głowie, odpłynęły.
- Hej, Bones, czemu milczysz?
- Zastanawiam się właśnie, gdzie mnie ciągniesz i dlaczego uparłeś się na spacer właśnie w tę stronę.
- Zobaczysz, zaraz dojdziemy na miejsce – odpowiedział Booth, uśmiechając się do niej.
Po chwili rzeczywiście dotarli. Jej oczom ukazała się spora wnęka w nadbrzeżnych skałkach.
Poniżej, w piasku, leżał mały stosik drewna, otoczony kamieniami.
- Ognisko? - spytała ze zdziwieniem. W głowie zakołatała jej myśl, że choć znają się tyle czasu, on ciągle potrafi ją zaskoczyć. Uśmiechnęła się.
- Pomyślałem, że wieczorem, po zachodzie słońca może się zrobić chłodno, więc trochę ciepła nie zaszkodzi.
- No, to bądź mężczyzną i rozpal ogień, z antropologicznego punktu widzenia to zawsze była fucha męska.
Roześmiał się i zaczął szukać zapalniczki. Tymczasem Brennan udała się w kierunku oceanu. Zostawiła buty na piasku, podwinęła sukienkę i weszła do wody po kolana. Ze zdziwieniem odkryła, że nie myśli o pracy. Wzrok utkwiła gdzieś na horyzoncie, a jej myśli krążyły wokół ostatnich wydarzeń w jej życiu. Przed oczami przesuwały się wolno pojedyncze obrazy, jak kadry z filmu. Wspominała początki pracy z Boothem, ojca, Zacka, Sully’ego, który teraz też pewnie odpoczywał gdzieś na plaży… Po chwili przed oczami znów zobaczyła swego partnera- kiedy wyciągnął ją spod ziemi, z choinką przy więzieniu, pod jemiołą… Nagle poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu i sprowadza na ziemię.
- Chodź Tempe, zrobiło się już chłodno. Odwróciła się w jego kierunku.
- No proszę jak ty o mnie dbasz - uśmiechnęła się.
- Przecież nie mogę pozwolić, żebyś się pochorowała, prawda?
Udali się razem w kierunku płonącego ogniska.
Booth wyjął z torby drugą butelkę wina.
- Trzeba uczcić odpowiednio taką piękną noc - powiedział, dolewając jej wina do kieliszka.
- Za co wypijemy toast tym razem?
- Za co? Raczej za kogo, oczywiście twoje zdrowie!
- Za mnie?
- Tempe, znamy się od ponad 3 lat. Chyba nie sądziłaś, że nie znam daty twoich urodzin?
Spuściła wzrok. Po chwili odezwała się, nie patrząc na niego.
- Wiesz Booth, ja nie obchodzę tego... święta.
- Hej Bones, spójrz na mnie - zaniepokoiły go smutne tony w jej głosie. - Bones?
Nie odpowiadała, więc chwycił ją delikatnie za podbródek i zmusił, by spojrzała mu w oczy.
- Dziękuję Booth, to moje najwspanialsze urodziny od... wiesz kiedy.
Pocałowała go w policzek. Jego nagła bliskość spowodowała, że poskoczyło jej tętno. Zdawało jej się, że słyszy głośne bicie własnego serca. Miała wrażenie, że nawet on je słyszy.
- Bones, Ty drżysz?
- Trochę, to ten zimny wiatr - odpowiedziała. Odległość między nimi nie zwiększyła się nawet o milimetr.
- Chodź tutaj - przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami. Poczuła się bezpiecznie. Ogarnął ją spokój. Mogłaby tak spędzić wieczność.
Podniosła wzrok i spojrzała na niego. Napięcie w oczach Bootha zdradzało jego wszystkie uczucia. Pochylił się i delikatnie, jakby na próbę dotknął ustami jej ust. Przez krótką chwilę, która wydała mu się całym milenium, bał się, że go odrzuci, że wszystko zniszczył. Kiedy tylko poczuł, że go całuje, spłynęła na niego niebotyczna ulga. Przytulił ją jeszcze mocniej. Każdy kolejny pocałunek był coraz bardziej namiętny od poprzedniego. Całował ją do utraty tchu, jakby chciał nadgonić cały stracony czas. Nie pozostawała mu dłużna. Wplotła palce w jego włosy i przyciągnęła jeszcze bliżej do siebie.
W końcu oderwali się od siebie. Nie wiedząc co powiedzieć, bez słowa wtuliła się w niego. Nie chciała teraz myśleć o jakichkolwiek konsekwencjach, starała skoncentrować się na szalejącym przed nimi ogniu.
- Chodź Tempe, nie chcę, żebyś tutaj zmarzła.
Wstał i przyciągnął ją do siebie po raz kolejny tego wieczora. Ujął jej twarz w dłonie i złożył na ustach pocałunek. Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu. Objął ją w pasie i tak przytuleni udali się w drogę powrotną- do hotelu.
Weszli do budynku. Pokoje mieli obok siebie. Bones zatrzymała się przy drzwiach i zaczęła szukać klucza. Włożyła go do zamka i przekręciła. Spojrzała na opartego o ścianę Bootha. Ten moment wydał się jej bardzo niezręczny. W jej głowie wirowały setki myśli, nie wiedziała co powinna zrobić, jak się zachować. On czuł to samo. Zdawał sobie sprawę, że postąpili wbrew wszelkim zasadom i choć miał ochotę znów poczuć jej usta, skórę, zapach, uznał, że poczeka tak długo, jak będzie trzeba. Uśmiechnął się nerwowo, by zamaskować zmieszanie.
- Dobranoc Bones… – szepnął i pochylił się, by ją pocałować w policzek. Ku jego zaskoczeniu, złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie. Odrzuciła od siebie głos zdrowego rozsądku i łapczywie sięgnęła jego ust. Nie mogli się od siebie oderwać nawet na chwilę. Booth na oślep sięgnął klamki i z impetem wpadli do jej pokoju. Potykając się o siebie, wylądowali na podłodze. Upojeni sobą nawet się tym nie przejęli. Ważne było tylko to, że są blisko. Całowali się zachłannie. Brennan zręcznie radziła sobie z guzikami koszuli Bootha, on w tym czasie zsuwał ramiączka jej letniej sukienki. Nie byli w stanie kontrolować swojej namiętności. Gwałtownie opadli na łóżko. Wiedzieli, że za chwilę nastąpi cud - dwie osoby staną się jednością…
Jakiś czas mnie tu nie było, więc teraz zabieram sie za czytanie waszych cudownych opowiadan :))) :*
Nie oddycham... O ja cię!!! Twoje scenariusze czyta się tak lekko, są takie... idealne :) Aż słów brakuje...
Andzia zawsze ma odpowiedni dobór słów , subiektywne oceny, nie zawsze ,ale często i jak ona mi mowi ze coś robię źle staram się to popriawć choć nie zawsze wychodzii w moim opowiadnkach ;((9;(((;((
Czyżby to była jakaś aluzja do komentarzy innych osób, które starają Ci się doradzić właściwie? W takim razie ok, nie będę nikogo pouczać co i jak ma robić. Nie robię widoczne tego subiektywnie i niewłaściwie dobieram słowa.
A Andzia naprawdę pisze świetnie i życzę jej powodzenia. :)
Aguś nie rozklejaj się :) Masz tu mój numer na gg- 3613744. Wysyłaj mi, scenariusze, jeśli chcesz oczywiście, to je sprawdzę.
Co do mojego "doboru słów", jak to nazywasz... ja mam coś takiego, że kiedy coś mi źle brzmi poprawiam dotąd, aż zacznie brzmieć dobrze, o ile się da :) Tak samo mam z angielskim i z ortografią, a wydaje mi się, że ortografia to od czytania książek, a angielski od oglądania House'a i Kości, ogólnie wolę filmy z napisami, bo lektorzy mnie lekko irytują, a tak jest podwójna korzyść z oglądania xD
chersonez, naprawdę mi się podobało, czytając wyobraziłam sobie ich namiętność....
analizując Brenn i jej stosunki z facetami, widać, że tkwi w niej prawdziwa namiętność tylko ktoś musi ją rozbudzić...
musi być jakaś iskra
no ale czekam na 4 serie i dwóch facetów naraz, może moje następne opowiadanie będzie właśnie na ten temat ;-)Dr słodki i Booth śledzący brenn :-)))
Jak przeczytałam znowu o tych facetach, to trochę to sobie zanalizowałam, bo wygląda to tak, jakby zaczęło jej się coś "walić" jak Zac'owi. Chce sobie antropologicznie połączyć dwóch facetów, by stworzyć takiego, jak Booth?
ciekawa koncepcja andzia..ale właściwie
MAM PYTANIE DO WSZYSTKICH CZEMU ONI TAK NAPRAWDĘ SAMI SIEBIE OSZUKUJĄ, ZE NIC DO SIEBIE NIE CZUJA!!!???
pamiętacie sytuacje z Sullym, Booth próbował udawać jakby go nie interesowało że brenn spotyka się z jego kolegą, ale jednocześnie te jego przeszkadzanie, wymowne spojrzenia..
Wydaje mi się, że to jest...bardzo ludzkie:) Na początku się kogoś odtrąca, oszukuje samego siebie, by potem, gdy taki ktoś odchodzi (widzimy to po strzale Pam) rozpaczać.
Pomijając, że Hanson chce nas wszystkich wkurzyć to biorąc pod uwagę Brennan- ona może się bać, że ich związek skończy się tak samo, jak każdy jej inny; Booth- nie zrobi pierwszego= większego kroku, bo boi się, że oberwie, w dosłownym tego słowa znaczeniu; a oboje boją się zniszczenia przyjaźni, współpracy i tej ich denerwującej mnie już "linii, której nie można przekroczyć". Dlatego strasznie lubię scenę u Sweets'a i jego spojrzenie na nich, kiedy rozmawiają na temat tej "łączącej ich kawy".
Andzia masz racje...niestety, bo jak oni by sie zwiazali to de facto to byłby koniec serialu, bo nie mogli by razem pracować...
Dlaczego nie mogliby razem pracowac? Moim zdaniem to tylko wymysl B&B poniewaz poprzednie zwiazki z kolegami z pracy nie udaly sie dlatego boja sie oboje ...Profesor nie jest taki jak Booth, a Cam wcale nie przypomina Bones!!!Mysle, ze obawy Brennan sa trauma z dziecinstwa[ze wszystkimi facetami to ona zerwala,aby nie zostac porzucona jak przez rodzicow].Moze i w przypadku Bootha jest cos podobnego-przeszlosc snajpera,odrzucenie oswiadczyn przez Rebeke i do tego nie jasne stosunki z wlasna rodzina(podobno ma to byc w 4serii)...
Wow. Wielkie wrażenie na mnie to wywołało.... cudnie. Najpierw plaża, morze, ognisko, no i wino które na pewno nieco im pomogło i ta gorąca końcówka. Bajecznie!!
6394741 - podaję mój nr gg, jeśli ktoś miałby ochotę pogadać o Kościach i nie tylko to piszcie:) W końcu już się trochę znamy:) Z niektórymi nawet od początku istnienia "zakończenia":)
Ach, nie było mnie jakiś czas (wspomniałam wyżej o tym?) a tu taka pasjonująca lektura na mnie czekała. Cudownie! :D
Minority, napięcie, które tworzysz w swoich wstawkach powoduje, że powoli zaczynam obgryzać paznokcie i nie powinnam się tym chwalić, za to Ty powinnaś dawać ciąg dalszy i to natychmiast! :))
To samo tyczy się Ciebie, kgadzinka, moja adrenalina skacze z każdym kolejnym opowiadaniem i zastanawiam się czy to do końca zdrowe ;D
Andzia, fajna scenka w tej sypialni :) Swoją drogą, ciekawe jak "naprawdę" B&B nazwali by swoje dziecko...
maria_mandel, jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Czekam na cd!
AguŚ, na Twoje opowiadanie również czekam :)
Andzia, ta reakcja Sweetsa mnie powaliła.. Świetny pomysł :D
I przy okazji dziękuję za Wasze przemiłe komentarze (nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą :D)
Hhhhm przygotujcie się, będzie mocarny dialog xD Uprzedzam, że to się nie zalicza do moich scenariuszy!
Booth i Brennan biorą ślub. Ona szykuje się z Angelą do uroczystości, Seeley gada o czymś z księdzem. W końcu rozbrzmiewa melodia. Max wprowadza córkę do kościoła i oddaje ją w ręce Bootha...
Ksiądz: Przybyliśmy tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tego mężczyznę i te zwłoki.
(Szmery)
Booth: Hhhm, miał ksiądz powiedzieć kości.
Ksiądz: Ach, tak... Przybyliśmy tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim tego mężczyznę i te kości....