Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................
po przeczytaniu i dogłębnym przemyśleniu całej intrygi stawiam na Seeley`a.
czemuż, ach czemuż, zapytacie?
myślę, że Booth nawet napruty jak ruski okręt podwodny, nie przyniósłby nigdy obrączek ("małe zawiniątko"), żeby ktoś inny miał ożenić się z Brennan, prędzej by obił wszystkim mordy i powystrzelał. (czy dobrzę myślę???)
uważam, że to on stał się szczęśliwym (oby) małżonkiem Brennan.
budżetówka budżetówką, ale małżonka Bootha jest, jak to mówi LG, dobrze uposażona ;)))
Seeley, do boju, chłopakuuuuu!
:D
Co za zawiniątka on nosi, to tylko on wie (muszę go zapytać), może z łazienki wyniósł;D???
Nie dajecie kowbojowi szansy, baby... a on tak lubi kobiety... wszystkie (jest stały - tylko one się zmieniały;))). Po głosie Pigżynatora mamy:
Seeley : Jared
5 : 0
Razem z głosem zuzi mamy w tej chwili glinę federalnego na prowadzeniu. A Jared był taki ładny, opalony... ciągle ma jeszcze szansę obudzić się z kacem;))
Seeley : Jared
6 : 0
Do kiedy można głosować? Zapomniałam podać. Umówmy się, że włącznie z sobotą. W sobotę o powiedzmy 17 zamykamy lokale wyborcze, tylko niech komisje pilnują urn;))) Mam jednak przeczucie, że wcześniej sparaw bedzie przesądzona...
Tak jak obecna królowa w WB.;)))
Piegżo droga, jest cisza wyborcza, a Ty już oddałaś swój włos na ciemnowłosego... los na ofiarę losu... nie, głos!
:DDDD
Dobra, agituj moja droga ile chcesz;)))
To o ruskiej łodzi, było niezłe... Z miejsca widzę Красный Октябрь i marynarzy śpiewających hymn...
Bones, espero que després de la nostra casament ja sabem que l'alcohol és realment una gran cosa. El seu ésser estimat Seeley.
Tą informację mógłby pozostawić Booth od pasiastych skarpetek w pokojowym hotelu. Po katalońsku
LG ja wolę pasiaste skarpetki niż kowbojskie kapelusze, tak więc głos na Seeley'a Booth'a :)
a Twoje opowiadanie jest po prostu tak genialne, że słów brakuje, przynajmniej mi :)
LG ja wolę pasiaste skarpetki niż kowbojskie kapelusze, tak więc głos na Seeley'a Booth'a :)
a Twoje opowiadanie jest po prostu tak genialne, że słów brakuje, przynajmniej mi :)
warto było czekać, oj warto!!!!!!!!!!!!! jasna, ciasna, ale nad czym się tu zastanawiać, oczywiście że WYSZŁA ZA BOOTHA!!!!!!!!!!!!!!!!! czy mogę zagłosować w imieniu mojego kochanego Zezulca? On też na Bootha! I kumpele z klasy też, i nawet mój brat!!! Sąsiadka pewnie też!!!!!! Zarąbiste!
Hejas! Razem z gainką i kqadzinką mamy
Seeley : Jared
8 : 0
Kgadzinko, nie znam Twojego zezulca, kumpeli z klasy i sąsiadki, a nawet brata (szkoda?;))). Jak widzisz mój kowboj nie ma szans... a Twój głos, jako stałej czytelniczki jest bardzo, ale to bardzo ważny;)))
Wiadomość z ostatniej chwili. Na starszego Bootha chciał też oddać swój skok niejaki Adam M.;), ale to nie jest zgodne z regulaminem... można oddać tylko głos.
A i ponoć głosować chciały też znajome żaby. Twierdziły, że czytały i kumają, ale nie są zalogowane, więc...
C'est la vie:D
to nieładnie nabijać się z upośledzonych z ograniczonym słownictwem i artykulacją, ogonem i spiczastymi uszami!!!
;DDD
można jeszcze oddać mocz do analizy, ale to chyba też nie w tej bajce ;)
Słownictwo Adama M. jest ograniczone, ale on nie ma ogona (nie sprawdzałam), ani spiczastych uszu (to wiem na 100%).
Na jego mocz też bym nie liczyła...
To piękne, co napisałaś, ale ja ciągle, jak mawiają makaroniarze - non capisco.
A poza tym powiem jak mawiał Platon
Μπορείτε, επίσης, είναι ασυνήθιστη:))
ten tłumacz chyba nie jest w najwyższej formie dzisiaj ;)
napisałam, że jesteś nienormalna i za to Cię lubię!
Małysz na pewno miał ogon. dzięki ogonom lepiej się lata. może ostatnio go sobie amputował?
Kobitki, zapraszamy do nas ;)
trzymamy kciuki za Seeley'a ;D
A co do tych zawiniątek to może... były to skarpetki?;D
Pozdrówki
M&R czyli LRF :D
Długo pisałam, po prostu teraz brak natchnienia ;( tańczy wena gdzieś na dyskotece.
Był ładny słoneczny dzień, zadzwonił telefon, który odebrał Booth, dzwonił szef FBI z wiadomością, że złapali Mike koło północy w barze. Tempe z Seeleym się cieszyli bo jeśli to Mike dzwonił to już
nic im nie grozi, a co najważniejsze nie muszą się martwić, że ktoś skrzywdzi ich córeczkę.
Dzień mijał wolno, rodzina oglądała telewizję, Bones przygotowywała obiad, a Booth bawił się z córeczką, która już miała 5 miesięcy.
Mieli dzisiaj jechać do nowo otwartego ZOO, a potem na lody, ale zadzwonił ojciec Tempe, że wpadnie z wizytą bo kupił wszystkim prezenty jak był w Miami.
To była dobra wiadomość, ale zepsuła plany na które Booth z Brennan czekali naprawdę długo, ale Seeley wpadł na pomysł, żeby dziadek czyli Max pojechał z nimi do ZOO. Tempe się spodobał pomysł Booth`a, ale
Max powiedział, że nie ma za dużo czasu, chciał tylko podarować im prezenty i się pożegnać bo wyjeżdża na Karaiby i wróci za 2 miesiące. Temperance postanowiła się nie kłócić z ojcem w ostatni dzień,
zapytała tylko z ciekawości z kim wyjeżdża, na to pytanie Max miał odpowiedz, ale skłamał powiedział, że z przyjacielem z dawnych lat, to nie była prawda.
Ojciec Tempe dał każdemu prezent i powiedział, że jak wyjdzie od nich z domu i wsiądzie do auta to dopiero mogą otworzyć prezenty,
tylko mała Gaby mogła w tej chwili zobaczyć co dostała, to była śliczna lalka w różowej sukience z kokardą we włosach, w rączce trzymała niebieskiego lizaka, a w drugiej miała śliczną niebiesko różową torebeczkę. Uśmiechnęła się na widok lalki i ją przytuliła.
Brennan nakarmiła Gabrielle i położyła do wózka, który stał w ogrodzie, a sama z Boothem usiadła na drewnianej huśtawce. Rozmawiali dosyć długo o wydarzeniach, które ostatnio miały miejsce, problemach z Mike, ojcu Brenn i Rebecce, która coraz częściej wydzwaniała do Booth`a. Właśnie w tej samej chwili kiedy Seeley powiedział, że Rebecca nie daje mu spokoju i co chwilę dzwoni, zadzwoniła komórka i wyświetlił się jej numer.
- Odbierz, może to coś ważnego.
- Pewnie wymyśliła coś i chce, żebym przyjechał.
- Odbierz.- spojrzała na niego z rozkazem.
- Booth.- Mówiła trzęsącym się głosem Rebecca.
- Dobrze, że odebrałeś jest pilna sprawa.
- O co chodzi ?- Zasłonił ręką telefon i szepnął do Tempe.- Mówiłem, że coś wymyśli mówi, że jakaś ważna sprawa.
- Może coś się stało ...
- To o co chodzi?
- Jest problem.
- Mogłabyś rozwinąć to słowo.
- Chodzi o to, że muszę wyjechać na pół roku, a nie mam z kim zostawić Parkera.
- Coś ty zrobiła, że musisz wyjechać?
- Nie ważne, to pilna sprawa, mógłby zostać z wami? Obiecuję, że jak tylko załatwię wszystkie sprawy to go odbiorę.
- W porządku przecież nie mam nic przeciwko Tempe też, to jest mój syn w końcu, poczekaj chwilę.
- Kochanie ona musi wyjechać i zostawi nam Parkera na dosyć długo, zgadzasz się?
- Oczywiście, to wspaniały dzieciak, poza tym ma dopiero 9 lat.
- Wiedziałam. - Pocałował ją w policzek i objął.
- To kiedy nam go podrzucisz?
- Otwórz bramę, jestem już pod waszą willą.
Booth pobiegł otworzyć bramę i Rebecca wjechała samochodem na podjazd, wysadziła Parkera z torbą pełną ubrań i zabawek, a sama chciała odjechać, lecz zatrzymał ją Booth.
Zadawał mnóstwo pytań na które ona odpowiadała, że wyjaśni mu wszystko po powrocie.
Parker pobiegł do Tempe na huśtawkę, a Booth zaniósł torby i plecak do domu.
Mała Gaby wcale nie była już taka mała, można było powiedzieć, że ma przynajmniej na rok,
czarne włoski, niebieskie oczka i śliczna niebieska sukienka, wyglądała cudnie u brata na rączkach.
Tempe bała się, żeby jej nie upuścił, ale jak słyszała co jej brat opowiadał, jak była mała to mu
wypadła z wózka bo tak z nią szalał, to ją pocieszało...
- Musimy się zbierać, robi się chłodno, chodźmy do domu.- Powiedziała chwytając Parkera za rękę
i popychając lekko wózek w stronę domu.
- Masz rację mamo, jeszcze Gabrielle się przeziębi.- Zaśmiał się Parker, ścisnął rękę Tempe i taty.
Weszli do domu gdzie od razu zapaliło się automatyczne światło, a Tempe zapaliła świeczki i światło
przed domem oraz w ogrodzie. Światła rozświetlały piękne zielone nowo zasadzone drzewka, przeróżnego koloru kwiaty,
oraz wyrzeźbione z żywopłotu postacie i wzory.
- Co jemy na kolację ?- Zapytała Temperance z zaciekawieniem.
- Na co masz ochotę synu ?
- Hmm, a co proponujesz mamo ? - Parker był bardzo otwartym chłopcem, nie bał się pytać Tempe,
radził się w sprawach z dziewczynami, mimo swojego wieku dużo dziewczynek się za nim oglądało.
- Może zamówimy pizze, albo sushi?
- Pizze, a tata pewnie sushi...- Dodał z uśmiechem od ucha do ucha cały Booth.
- Oczywiście, ja zamówię, a ty idź nakarm Gaby.
- Włącz sobie Parker telewizor, albo komputer. - Mówiła wchodząc na górę z Gaby na rękach.
Uśpiła dziecko i zeszła na dół, akurat do drzwi zapukał dostawca, Seeley dał wszystkim to co zamówili, zaczęli konsumpcję.
Wszyscy pojedli i położyli się spać, Parker jeszcze oglądał telewizję, ale Booth do niego zszedł i zaniósł go na górę, ponieważ
usnął przed telewizorem.
<z tłumu anonimowych czytelniczek wychyla się nieśmiało dziewczę w okularach>
A ja bym chciała na Jareda zagłosować, a co, nie będę kopać leżącego^^
Lubię, kiedy do happy endu wiodą kręte ścieżki:D
I takie małe mam pytanko: czy Szanowna Autorka (niechaj jej Wena żyje wiecznie), mogłaby zamieścić na forum obie werjse "afery obrączkowej"?
Padam do stóp matkom-założycielkom ^^
A więc dzięki odważnej kobiecie, która niespodziewanie przerwała swoje milczenie przełamano pecha pana J.
Seeley : Jared
8 : 1
Do Meteory: Witaj Szanowna czytelniczko. Moje opowiadanko rodzi się w bólach wychodząc żółwiowo z łepetyny partiami. Sama znam je w "zarysie", nie ma go jeszcze fizycznie na świecie. Zasięgam Waszej opinii i pytam, co dalej pisać. Obiecuję, że przemyślę pomysł przelania na papier 2 możliwości, ale trochę się tego obawiam. Sama uczę się... chyba nie byłabym w stanie podołać takiemu wyzwaniu... Może kiedyś...
dołączam się! booth, jesteś żołnierzem! nie poddawaj się! maszeruj! do broni! atakuj! walcz! maszeruj albo giń (no teraz to chyba przesadziłam, chociaż ktoś może lubić małaszyńskiego w wersji psychopatycznej:))
małaszyński (paweł)-> oficer/oficerowie/trzeci oficer, gra tam przestępcę Granda (tvp 2, czwartek, godz. 20.30:)) jak to na mnie czasem mówią- chodzący program telewizyjny:)
Super... też nie znam
Mną się nie przejmujcie. Mastodont jestem i prawie tv nie oglądam, bo się na nią gniewam,że mi House'a zdjęli.
W takim razie godoj, kiedy napiszesz kolejną cześć "Oczyszczającej mocy prawdy". Bo mnie z ciekawości skręca
kgadzinko, no żeś wyskoczyła jak filipinka z konopii!!! :)
przyznałam sobie pisarską emeryturę i napawam się teraz słodkim lenistwem, a w przerwach zajmuję się poganianiem LG ;)
Klonowanie w aspektach bioetycznych i prawnych to teraz moja specjalność, wiec służę pomocą w tej kwestii jakby co....;))))