PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78083
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Treść? Przecież wszytsko jasne...;)...................................................

Zuza_20

Witam ponownie. Tak się rozrosła ta mała scena, a śledztwo stoi w miejscu. Ja chyba nigdy tego nie skończę... Miłego czytania bebeczki.

W poprzednich odcinkach______________________________________________
Rzecz mogłaby się wydarzyć w 4 sezonie serialu. Marca Hamiltona (inspirowanego pomysłem Andzi;)))) – czarny charakter, oraz kolegów Brennan ze studiów – Seana i Chrisa umieściłam już we wcześniejszym opowiadaniu „The Man In The River” (Zakończenie 3).
I – II. Doktor Brennan występuje przed komisją senacką. Powoli odtwarza przeszłe wydarzenia. Ona i Booth zeznawali podczas procesu Hamiltona, podczas gdy Cam i Hodgins badali nowe miejsce zbrodni. Odnaleźli tam zwłoki mężczyzny oraz jego rzeczy osobiste. Temperance zidentyfikowała ofiarę (Chrisa Catera) dzięki odciskowi pamiątkowego wisiorka, jaki posiadała tylko ona i jej dwaj koledzy ze studiów. Hodgins ustalił rodzaj broni, z jakiej zastrzelono Chrisa. Na proces Hamiltona, który wychowywał się wraz z Boothem, miał przyjechać brat Seeleya – Jared. Booth przeżywa tę rozprawę bardziej, niż pragnął to okazać. Chcąc uniknąć wizyty brata u siebie powiedział mu, iż mieszka z „narzeczoną”. Temperance, nie bez zgrzytów, zgodziła się pomóc Boothowi. Każde z nich inaczej odebrało feralną przeprowadzkę agenta, o czym opowiedzieli przyjaciołom w Instytucie.
III. Temperance i Cam odkryły, że ofiara zbrodni była przed śmiercią przetrzymywana i poddana torturom. W gabinecie dr Brennan niespodziewanie pojawił się Jared (bliźniak bliźniaka Piegży w wersji kowbojskiej;D) i zabrał antropolożkę na kolację. W tym czasie Booth czekał na nią w domu i zamartwiał się o jej bezpieczeństwo, o czym poinformował ją niewerbalnie, gdy wróciła.
IV. Tej nocy Temperance miała dość niepokojący sen, który był wynikiem specjalnego zamówienia babeczek tego forum, zwłaszcza wikusi, która uznała, że śledztwo musi się posuwać nie tylko konwencjonalnie;). Rano Brennan opowiedziała Boothowi o swej znajomości z ofiarą i nadal badała kości ofiary zbrodni. Jared przyszedł do Instytutu, aby zabrać Brennan na lunch i wykazując nadmierne zainteresowanie Angelą wywołał złość Hodginsa. Podczas posiłku Jared opowiedział B&B o swoich planach zawodowych, a następnie wypytywał „narzeczonych” sprawy osobiste. Booth zirytował się szczerością Brennan i wścibstwem brata.
V. Po niewielkiej sprzeczce Booth i Brennan spotkali się żoną ofiary i poznali okoliczności zaginięcia Chrisa. Wyidealizowany wizerunek zmarłego, pielęgnowany przez wdowę, wydaje się znacznie odbiegać od rzeczywistości. Temperance wymogła na partnerze możliwość samodzielnego przesłuchania podejrzanego – członka zorganizowanej grupy przestępczej z Ukrainy.
______________________________________________
OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - VI. Wyznania wieczorową porą

- A teraz powiedz mi, dlaczego w pokoju przesłuchań, gdy ty przepytujesz świadka, konieczna jest druga osoba? – Po pysznej kolacji Booth i Brennan siedzieli w salonie na puchatym dywanie niedbale oparci o sofę. Byli zrelaksowani i zadowoleni z własnego towarzystwa. Sączyli wolno wino i rozmawiali na tematy ogólne. Antropolożka zastanawiała się, czy może w jakiś sposób pomóc Angeli, która od zerwania zaręczyn nie potrafiła unormować swych stosunków z Jackiem. Booth wyraził zadowolenie z powodu miesięcznego, szkoleniowo-badawczego wyjazdu doktora Sweetsa. Agent dał wcześniej kobiecie kupiony przez siebie wazon, który miał zastąpić stłuczony przez niego uprzednio ceramiczny skarb gospodyni. Wszystko było w porządku, dopóki mężczyzna nie wrócił myślami do przesłuchania „Szalonego Iwana”.
- Fakt, że Miliszenko sprzedał weksle Catera, to, że przesłuchiwany i jego „chłopcy” są wyznania rzymskokatolickiego i jeszcze to, że „Iwan” był przez ostatni miesiąc z okładem nieprzerwanie w szpitalu, powinno cię przekonać o jego niewinności. – Poruszony rażącym łamaniem przez kobietę regulaminu „narzeczony” zaczął dzielić włos na czworo.
- Cóż, nawet gangsterzy bywają w szpitalu – przyznała wciąż pewna siebie Bones – ale ich żołnierze zawsze załatwiają za nich brudną robotę – dodała przekornie.
- Bones, nie musiałaś uzyskiwać od niego zapewnienia, iż nie maczał palców w śmierci Chrisa poprzez powalenie go na podłogę, zatrzymanie jego oddechu uciskiem jiujitsu i szantażowanie go, że jak nie powie prawdy, to się za pół minuty udusi(1).- Powiedział mężczyzna z pewną dozą rezygnacji.
- To prawda – przyznała jego rozmówczyni bawiąc się trzymanym w dłoni kieliszkiem – nie powinnam kłamać, że zostało mu tylko pół minuty życia. Tak naprawdę wytrzymałby minutę...
- Nie o to chodzi! – Przerwał jej odrobinę zniecierpliwiony adwersarz – niepotrzebnie mnożysz swoich wrogów. Ciebie ponosi, a ja teraz będę musiał znowu zastraszać kolejnego żądnego twojej krwi nieobliczalnego i piekielnie groźnego sukinsyna! – Śledczego zirytowało samo wspomnienie wyroku śmierci, jaki na jego partnerkę wydał gang 'Mara Muerte', po tym jak Brennan zadarła z jego szefem(2).
- Jak to znowu? – Zainteresowała się kobieta, która była dotąd nie do końca świadoma wszystkich konsekwencji swego czynu sprzed trzech lat.
- Nie ważne... – Booth chciał zakończyć ten temat, nim powie za dużo. Swoją drogą, może powinien ją trochę nastraszyć? Hm... temat wart zastanowienia. W tym momencie mężczyzna przypomniał sobie, że Miliszenko przed wyjściem zamienił z Brennan ukradkiem kilka słów. – Powiedz mi lepiej, co takiego powiedział do ciebie „Iwan” zanim wyszedł? Próbował cię zastraszyć?
- Nie... – odparła kobieta z uśmiechem. – On powiedział, że mnie szanuje...
– Co dokładnie mówił? – Naciskał śledczy – Może nie odczytałaś ukrytej groźby? – Dodał zaniepokojony.
- No dobrze... – skapitulowała antropolożka – rzekł: „Чудова жінка з вами. Я захоплююся цими жінками. Я радий, що я грав з тобою в російська рулетка”(3). – Booth myślał, że jego partnerka nie jest w stanie go już niczym zaskoczyć po tym jak dowiedział się, że zna ona język chiński. Okazało się, jednak, że gawędziła sobie również z ukraińskim gangsterem w jego rodzimej mowie.
- Do tych słów uznania dodał jeszcze – ciągnęła kobieta nieświadoma zdumienia agenta – zapewnienie, iż stawi się na każde moje wezwanie: „Зателефонуйте мені моя дорога, якщо я все ще хочу його”(4) - a to świadczy pokojowych zamiarach.
- No, nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Czy zaproszenie do rosyjskiej ruletki mówi o porozumieniu i zgodzie... – powiedział mężczyzna z powątpiewaniem.
- Cóż, powinieneś był zauważyć, że mu się spodobałam, bynajmniej nie jako przyszły wróg. A co do czysto teoretycznego zaproszenia, to sądzę, że jest ono raczej wyróżnieniem, niż groźbą(5). Do tego, musisz przyznać, że podczas przesłuchania wykazałam się szybkością i skutecznością... – Stwierdziła niezrażona reprymendą gospodyni.
- Zostawmy już „Iwana” w spokoju – zawyrokował Booth – to była dla mnie nauczka, że nie powinienem cię zostawiać z przesłuchiwanym sam na sam. – Uspokojony pozytywnym nastawieniem, lecz bynajmniej nie atencją, Miliszenki Booth rozejrzał się po salonie Brennan.

Nie zapalili światła, bo żadne z nich nie chciało zepsuć ulotnego nastroju chwili. Na stole w aneksie kuchennym dopalały się świece, z głośników sączyła się sennie muzyka. Agent czuł się u Bones jak w domu. Do dobrych rzeczy szybko się przyzwyczajamy – myślał z przekąsem - i łatwo jest się nam od nich uzależnić. Mile spędzony wieczór i sam fakt, iż ktoś czeka na nas w domu by wysłuchać, doradzić. – Chyba się starzeję – zawyrokował w myślach mężczyzna. Brennan siedziała obok i zapisywała coś w laptopie sięgając czasem z roztargnieniem po kieliszek. Jakaś nerwowość w jej zwykle płynnych ruchach świadczyła o tym, że kobieta czuje się zakłopotana. Aby rozwiać niepokojące myśli mężczyzna pogładził miękką tkaninę dywanu i odniósł w ten sposób odwrotny skutek dochodząc do wniosku, że taki kobierzec może mieć kilka nietypowych zastosowań. Zganił siebie za monotematyczny nurt myśli, ale nie potrafił go przełamać.
- Bones, przydałby ci się kominek. – Zauważył śledczy zmienionym głosem – Można by się przy nim ko... to jest można przy nim kontemplować. – „Cholera” zaklął w myślach, popełniam klasyczne niezręczności. W tym czasie myśli Brennan również krążyły wokół nastroju tego wieczoru. Aby nie zrobić nic głupiego sięgnęła po leżącego na sofie laptopa, by zająć czymś ręce. Uwaga Bootha o kominku sprawiła, że niepokojąco przyspieszył jej puls. Odstawiła włączony komputer ustawiając uprzednio, jako wygaszacz ekranu, imitację płonącego ognia. Siedzieli tak obok siebie i spoglądali w improwizowany kominek.
- Wiesz ja... – zaczął swe wyznanie mężczyzna i pochylił się ku swej towarzyszce. Gdy zaś to uczynił, niewypowiedziane słowa rozpierzchły się podstępnie i uczyniły to mgnienie milczącym. W chwilach nieprzełamanej ciszy przychodzi czas na działanie. Pocałował ją niespiesznie, z czułością, która zapierała jej dech w piersi. Słyszała jego oddech, czuła, jak bezwiednie zaciska pięści i nieruchomieje, lecz zapanował nad sobą i pocałunek nie stracił nic ze swojej delikatności. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i napotkała jego wzrok. Przysunął się bliżej, poczuła, jak ciepły oddech owiewa jej szyję. Był jeszcze czas by się wycofać i uspokoić puls lub też wypuścić demony by po szaleńczym tańcu spoczęły poskromione przez własny hedonizm. Wyczuła jego wahanie, lecz po chwili z westchnieniem niemej rezygnacji zaczął zachłannie badać ustami jej szyję. Legendarna niemal samokontrola agenta uleciała gdzieś nagle pod presją gorączkowego pragnienia.

Nagle ktoś zaczął się energicznie dobijać do drzwi. Półleżąca przy sofie para znieruchomiała wracając do rzeczywistości – kiepskiej imitacji właśnie przerwanej chwili. Zastygli tak, jakby obawiali się, że ich ruch przywróci im oddech i przerwane mgnienie odbiegnie, by więcej nie powrócić. Tymczasem nieproszony gość załomotał kolejny raz i zza drzwi słychać było męski, niewyraźny głos.
- Nie udawajcie, że was nie ma. Wiem, że jesteście w domu, bo na dole stoi samochód służbowy Seeleya! – Dalsze słowa zagłuszyła kolejna salwa pukania.
- Kogo to diabeł śle o tej porze!?! – Zdenerwował się śledczy i wstał niechętnie, aby otworzyć piekielne wrota, które jeszcze moment temu były drzwiami wejściowymi. Agent uchylił je i wpuścił Jareda do środka.
- Witam! Co tak siedzicie po ciemku? – Zagadnął rozbawiony nowoprzybyły, poruszając się w mroku w nieskoordynowany sposób. Booth zapalił światło. Stało się jasno i jasne, że nieskładność ruchów oraz euforia przedsiębiorcy mają związek z zawartością alkoholu we krwi.
- Piłeś. – Stwierdził starszy brat.
- Świętowałem przyjęcie państwowej posadki. Niech żyje budżetówka! – Potwierdził przypuszczenia brata gość. Był na lekkim rauszu, ale jego wciąż trzeźwy umysł poskładał części układanki zbierane przez zmysły po wtargnięciu do pomieszczenia.
- Przybierasz mentorski ton braciszku, jakbyś przed chwilą omal nie połknął, dajmy na to..., kolczyka z kamieniem księżycowym... – Wypalił neutralizowany Teksańczyk komicznie grożąc palcem swojemu surowemu, niemal lustrzanemu odbiciu w postaci śledczego. Booth zmieszał się, bo z jego koszuli smętnie zwisał kolczyk Temperance. Musiał się zsunąć niepostrzeżenie, i gdy mężczyzna wstał, uniósł go na swojej garderobie jako czytelny dowód czegoś, co Rzymianie zwali „in flagranti”, Anglicy „caught in the act”, a Polacy „przyłapaniem na gorącym uczynku”. Bezceremonialne zachowanie Jareda zaktywizowało Brennan.
- Co cię sprowadza o tak późnej porze? – Spytała kobieta akcentując niestosowność pory odwiedzin.
- Et tu Brute contra me? – Zagadnął żywo gość, ale po chwili posmutniał. – Wybaczcie, ale czułem się taki samotny w obcym mieście i nie miałem się z kim podzielić swym sukcesem. – Mówiąc to wyciągnął w stronę gospodyni butelkę szampana. Gestowi temu towarzyszyło smutne i bezradne spojrzenie charakterystyczne dla każdego przedstawiciela klanu Boothów. Skąd Temperence je zna?
- Już dobrze – przerwała dalsze dywagacje Brennan – żadnemu Boothowi nie odmówiłam nigdy wsparcia. – Dodała kobieta spoglądając znacząco na „narzeczonego”. W agencie zaś zakiełkowało przeczucie, że Jared jak już gdzieś wejdzie, to nie sposób się go uprzejmie pozbyć. Bones tkając iluzje wieczoru w rodzinnym gronie pytała gościa o charakter jego pracy w Pentagonie, o proces Marca i o to czy jadł już kolację. Booth zaś zastanawiał się, dlaczego kara boska musi przyjmować ludzką postać. Czara goryczy śledczego się przelała, gdy odebrał z centrali telefon z poleceniem natychmiastowego stawienia się w biurze. Pospiesznie szykując się do wyjścia stwierdził z udawanym smutkiem.
- Musimy niestety przesunąć świętowanie i zostawić szampana w lodówce do... na przykład zamknięcia aktualnego śledztwa. – Źle się stało, że muszę wyjść – pomyślał, – ale przynajmniej wykurzę mojego niesfornego braciszka.
– Jared jadę do centrum i chętnie cię podwiozę. – Odparł agent ubierając swe myśli w słowa. Przedsiębiorca zaś nie wyglądał na ofiarę wypędzenia.
- Szkoda, że musisz wyjść, ale mną się nie przejmuj. Zostanę jeszcze chwilę na kawę. – Upierał się gość.
- Ależ to żaden problem – naciskał usłużnie pracownik FBI. Brennan przyglądała się tej przepychance jak ciekawemu, wartemu eksplanacji zjawisku i nie zabierała głosu. Booth nie uzyskawszy poparcia wyszedł niepyszny ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Jego wyjście poruszyło nagle gościa. Jared jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki otrzeźwiał i zaśmiał się głośno.
- Czułem się tak mile widziany, jak epidemia dżumy... – Widząc zaskoczoną minę towarzyszki zaśmiał się ponownie i dodał - nie dziw się maleńka, że udawałem pijanego. Gdybym tego nie zrobił, nie uszłaby mi płazem tamta bezczelna uwaga o kolczyku. – Jared bez skrępowania lustrował mieszkanie Brannan podczas gdy ona parzyła kawę. Mężczyzna usiadł w końcu przy kuchennym stole, spróbował kawy i rzekł bawiąc się we wstępy.
- Wybacz, że zakłóciłem wam spokój... – zaczął spoglądając wymownie na jej pozbawione kolczyka ucho. - ...ale chciałem z tobą porozmawiać nim kolesie z Pentagonu wyślą mnie do Nevady bym nabył dla wojska atrakcyjny kawałek „niczego”, czyli trochę piachu pod nowe instalacje.
- Słucham zatem – odparła rzeczowo gospodyni. Braciom zależało na sobie, a jednocześnie unikali siebie wzajemnie jak zarazy. Jared prowokował Bootha, tak jak agent zwykle wyprowadzał z równowagi świadków w pokoju przesłuchań. Przedsiębiorca chował swój rozsądek, pragmatyzm i prawdziwe emocje pod płaszczem kpiarskiej frywolności, a jego brat tego nie zauważył. Dziwne, myślała Temperance, że tak spostrzegawczy śledczy nie widział oczywistych rzeczy.
- Widzisz „przyszła bratowo” mój braciszek sporo wycierpiał z powodu Marca i niemożności sprostania wymaganiom naszego szacownego ojczulka. – Kontynuował mężczyzna obserwując reakcję swej rozmówczyni. Ona zaś przytaknęła i stwierdziła krótko – Mam na ten temat pewne rozeznanie.
- Zatem przejdę do meritum. – Ciągnął dalej gość – przez brak akceptacji ze strony ojca i kilka życiowych potknięć Seeley nigdy nie mierzył wysoko, jakby nie wierzył, że może odnieść sukces. Woli swój malusi los pić naparstkiem po kropelce niż ryzykować i sięgnąć po bogactwo, sławę, czy niedostępną kobietę. – Brennan zamrugała nerwowo, ale nie przerywała Jaredowi. On zaś ciągnął.
- To przez niskie poczucie własnej wartości mój braciszek znalazł się w homogenicznych, zabijających indywidualność organizacjach jak wojsko czy FBI. Był snajperem – to z kolei anonimowa robota unicestwiająca osobowość. Jesteś tam tylko numerem w tajnej operacji. Jak zginiesz to twojej rodzinie nie należy się wyjaśnienie, tobie nie przynależy chwała, a czasem nawet pochówek, bo na takich akcjach żołnierze nie noszą nieśmiertelników(6).
- Rozumiem – powiedziała ostrożnie kobieta, ale tak naprawdę nie wiedziała, do czego zmierzał jej rozmówca.
- Temperance, musisz pojąć, że Seeley jest w stosunku do kobiet anachroniczny. Należy do prorodzinnych skamielin, tradycjonalistycznych twardnieli i z mocno rozwiniętym poczuciem własności. To ostoja amerykańskości i żelazny elektorat republikanów... – mężczyzna zawahał się na chwilę, jakby ważył słowa i obawiał się powiedzieć zbyt wiele.
- To wrażliwy gość „przyszła bratowo”, który nie zniesie kolejnej porażki po tym jak stracił Rebekę. – Powiedziawszy to, przedsiębiorca badał reakcję zaskoczonej gospodyni. Poważny i odpowiedzialny Jared okazał swe prawdziwe oblicze. Zwykle kpiarski i powierzchowny kowboj wyznał właśnie, że kocha swojego brata i przez te wszystkie lata rozłąki interesował się jego losem. Obaj są zatem wrażliwi i prorodzinni, obydwaj źle znoszą samotność i wierzą w miłość. Nie do wiary, że Jared wiedział, o Rebece...
- Tak znam kilka faktów. – Powiedział to z zaskakującą pewnością siebie mężczyzna odgadując jej myśli, choć ona z jego nieodgadnionej twarzy nie potrafiła niczego wyczytać.
- To, że nie pracuję w wywiadzie nie oznacza, że jestem niedoinformowany.... – brzmiało nad wyraz to oględnie, ale i zagadkowo.
- Czemu ma służyć ta rozmowa? – Temperance przestraszyła się nagle, że Jared zna tajemnice Bootha i straci do niego zaufanie, jak pojmie, że brat go okłamywał. Obawiała się także, że Jared nie wiedział, że zaręczyny jej i Bootha są fikcją i uznał ją za nieodpowiednia partię dla brata. Mówiąc zaś to wszystko chciał jej tylko unaocznić jak wielka przepaść dzieli ją i jej partnera, że powinna go zostawić zanim jej odejście go zrani. Zaraz pewnie gość wygłosi jej jakieś ultimatum. Czekała w milczeniu czując narastającą panikę. Zna prawdę, czy chce się jej pozbyć? Ale on nie wydawał się aspirować do miana demaskatora, ani nie wykazywał wrogiego nastawienia.
- Chcę – odparł po ciągnącej się wieczność chwili milczenia. – Chcę byś miała jasną sytuację, by ci go było łatwiej zrozumieć i byś wiedziała, że łatwo go skrzywdzić. – Po tych słowach kobietę zalała fala ulgi. Jared nie znał prawdy, zaakceptował jej obecność w życiu brata i po prostu dawał jej przyjacielska radę.
- Mnie również leży na sercu jego dobro. – Powiedziała uroczyście antropolożka.
- Musisz być też cierpliwa. – Dodał mężczyzna szykując się do wyjścia. – On co prawda ci się oświadczył, co wyraźnie kłóci się z jego wcześniejszą niewiarą we własne możliwości, ale zapewne nie będzie się spieszył ze ślubem. – Mina Brennan rozbawiła żegnającego się Jareda, który ponownie przywdział pozę wesołka.
- Poradzimy sobie, nie martw się – zapewniła gorąco przedsiębiorcę.
- Teraz już w to nie wątpię – rzucił jej na odchodnym z uśmiechem zakładając swój nieodłączny kapelusz.

Booth wrócił jakieś półgodziny po wyjściu Jareda. Brennan musiała wstać i otworzyć mu drzwi, bo zapomniał zabrać ze sobą kluczy. A może nie zapomniał, tylko nie wziął ich ze sobą celowo, by porozmawiać z nią jeszcze po przyjściu? Mężczyzna początkowo nasłuchiwał, jakby spodziewał się zastać w łazience lub sypialni kobiety swego brata, a następnie przyjrzał się „narzeczonej” badawczo.
- Wyszedł zaraz po tobie – powiedziała zmęczona śmiesznymi podejrzeniami gospodyni. Agent przyjął tę wiadomość z ulgą, ale starał się nie dać jej po sobie poznać. Powiedział jedynie, że FBI wysyła ich do Las Vegas z delikatną misją.
- Weekend powinien nam wystarczyć Bones na załatwienie tej sprawy – rzekł tajemniczo. Potem zaś zaczął nerwowo przechadzać się po salonie i w końcu wypalił rozdrażniony.
- Bones, czy ty nie widzisz, że on cię podrywa?!? – Więc jednak wieczorna wizyta Jareda wyprowadziła śledczego z równowagi.
- Nie przesadzaj Booth. On po prostu żartuje. – Rzekła zmęczonym głosem antropolożka. - On nie jest Marcem Booth. Jesteście do siebie podobni, obaj nie wplątalibyście się rozmyślnie w zdradę. - W tym momencie obudziło się w niej pewne podejrzenie, więc zapytała.
- Czy jest związek pomiędzy twoim przekonaniem, że Jared mnie podrywa, a naszym nagłym wyjazdem do Las Vegas? – Booth jednak odpowiedział pytaniem.
- A czy jest związek pomiędzy obecnością JarHeada w D.C. a twoją niechęcią do tego wyjazdu?
Odpowiedziała mu trzaśnięciem drzwi sypialni. Gdyby zapukał nie byłaby w stanie zostawić go po drugiej stronie podwoi. Duma nie pozwoliłamu zapukać.
___________________________________________________________
1) W technikach jiujitsu używane są szybkie kontrataki w postaci ciosów lub ucisków, skierowane we wrażliwe (czułe) punkty ciała zwane witalnymi. Uderzenia kierowane w punkty witalne przedniej powierzchni szyi np. punkt położony pomiędzy krtanią a nasadą mostka nad zbiegiem obojczyków, mogą spowodować częściowe lub całkowite zablokowanie oddechu oraz utratę przytomności.

2) Odwołanie do wydarzeń z odcinka 1x13.

3) „Wspaniała z ciebie kobieta. Podziwiam takie kobiety. Chętnie bym zagrał z tobą w rosyjską ruletkę”. Przepraszam wszystkich, którzy znają i używają języka ukraińskiego za tak nieudolną próbę jego użycia. Całą winę zwalam na tłumacza Google;)

4) „Wezwij mnie moja droga, jeżeli będę jeszcze potrzebny”.

5) Rosyjska ruletka jest grą hazardową wymyśloną prawdopodobnie przez carskich oficerów, w której współcześnie stawką jest pula pieniężna. Uczestnicy przed rozpoczęciem „zabawy” wrzucają do wspólnej puli ustaloną kwotę. Następnie kolejno jeden po drugim podają sobie rewolwer, w którym jest umieszczony jeden nabój. Każdy uczestnik unosi rewolwer do góry nad własną głową, po czym naciska na spust. Osoba, która trafi na ślepy nabój odpada. Zawodnik, który wygrywa rosyjską ruletkę zgarnia całą pulę (winner takes it all). Prawdopodobieństwo końca gry przy jednym naboju w bębenku i każdorazowym zakręceniu wynosi - przy założeniu, że standardowy magazynek mieści 6 naboi, co jest najczęstszym rozwiązaniem konstrukcyjnym rewolwerów - 16,(6)%. Pierwotnie gracze walczyli o własne życie, dziś jedynie w skrajnym przypadku. Wówczas rewolwer zawiera amunicję ostrą, a osoby grające przykładają broń do skroni i naciskają spust. Zaproszenie do rosyjskiej ruletki może, zatem stanowić przejaw szacunku dla ducha przeciwnika lub zawoalowaną groźbę.

6) Nieśmiertelnik – (in. tabliczka tożsamości) to kawałek blachy z wytłoczonymi numerami identyfikacyjnymi żołnierza, pomagający w identyfikacji ranionych lub zmarłych. Blaszki te żołnierze noszą na łańcuszku na szyi po dwie lub jedną, dającą się łatwo przełamać na pół (wg zaleceń Konwencji Genewskich). Na amerykańskich nieśmiertelnikach (Identification Tags) znajdują się: nazwisko i imię żołnierza oraz numer ubezpieczenia i grupa krwi (w razie konieczności pomocy medycznej) oraz wyznanie (w razie potrzeby pochówku). Teoretyzując, jeśli państwo prowadzi tajne działania na obcym terytorium, to nie chce by jego żołnierze zostali schwytani lub zidentyfikowani po śmierci. Mogłoby to wywołać poważny kryzys polityczny.

ocenił(a) serial na 9
_LG_

LG, aleś nakombinowała. Teraz to juz zupełnie nie wiadomo, który Booth będzie mężem Brennan.
Ale i tak wiwaty na stojąco i fala. Bardzo wciagająco piszesz

ocenił(a) serial na 8
_LG_

LG - co ja mogę powiedzieć ?? jesteś niesamowita w tym co robisz, twoje opowiadania są niezwykle ciekawe i zaskakujące i mam nadzieję, że dojdzie w LV do tego o czym myślę ;)

gainka

Powiem tylko, że pobyt w LV będzie brzemienny w wydarzenia;)

ocenił(a) serial na 8
_LG_

:D no ja myślę ;)

ocenił(a) serial na 9
_LG_

Czy słowo "brzemienny" nie ma tu przypadkiem drugiego dna? :D (Skojarzenie samo się nasunęło)

Milva89

Słuszna uwaga;) Choć w tym przypadku, mimo pewnych działań w kierunku wieloznaczności, słowo okaże się jednowymiarowe.

Ale mnie ciągniecie za język paskudy ciekawskie;DDD Aż mnie samą ciekawi, co będzie dalej. Jesteśmy w połowie historii i mówiąc szczerze chciałabym ją już skończyć, bo kołacze mi się po głowie i nie mogę się nad niczym innym skupić. A terminy mnie gonią...

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG, to jest po prostu 'przepyszne'..! I w końcu doszło do czegoś więcej między Brennan i Boothem i nie był to jej, ani jego sen. Nie mogę się doczekać brzemiennego LV :)

Życzę jeszcze wielu 'smacznych' pomysłów na treści odcinków :)

Pzdr.

kas_3

Viva Las Vegas!!!
Jak zwykle- cud, miód, orzeszki....i te inne;)))
Chcemy więcej "MISZCZU";))))

Niech WENA TWÓRCZA będzie z Tobą!!!

ocenił(a) serial na 8
marlen_3

W całości zgadzam się z Marlen. Żadnych zastrzeżeń ogólnie cud .

umc__

jajks!!!! no ma się rozumieć Vegas zrobi swoje!!!!

Mino

To napisałam już kiedyś, więc co szkodzi zamieść. Mam nadzieje z nie zepsuje Wam nerwów, moją stylistyką i dialogami :pp

Akcja rozpoczyna się po odcinku 3x15

- Bones dałaś Zackowi bardzo dużo on o tym wie.
- Nie! Wy wszyscy coś mu daliście, a ja. - Mówi ze łzami w oczach.
Nagle jedna łza po drugiej spływały coraz szybciej po jej policzku.

- Bones, spójrz na mnie. Mówi to z wielką troską o niej.
Ale Bones nie chce jakby coś przeczuwała, że coś się stanie ale jeszcze nie wiedziała czy coś dobrego czy coś złego.
Booth delikatnie łapie ją za podbródek i kieruje jej twarz na siebie.
- Bones, uśmiechnij się proszę chodź troszkę.
Brennan przez łzy uśmiechnęła się lekko, Booth też, ale swym wielkim uśmiechem :D Nagle ich wzrok skupia się nawzajem na sobie i jakaś energia

przyciąga ich do siebie, Ich usta są już milimetry od siebie gdy nagle Cam wchodzi niespodziewanie na schody.
- Booot.... - nie dokończyła gdy zobaczyła tą niezręczną sytuację.
Bones i Booth odskoczyli od siebie natychmiast i nie wiedzą co powiedzieć gubili się w słowach.
- Tak Cam - odpowiada szybko speszony Booth.
- Widze, żę chyba w czymś przeszkodziłam - mówi z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie w niczym nie przeszkodziłaś - prawda Booth.
- Tak w niczym, my tylko rozmawialiśmy - mówi to z drżącym głosem jakby chciał coś ukryć.
- Nie, nic w sumie możemy o tym pozamawiać jutro to nie jest aż tak ważna sprawa.
- No przestań.. mów po co prz...... - ale nie zdążył dokończyć bo Cam już sie odwruciła i po woli sie oddalała.
- Niech Wam będzie, że w niczym am nie przeszkodziłam, ja już soje wiem. - mrukneła pod nosem.
- Mówiłaś coś - pyta się Booth.
- Ja?? Nic, nic - odpowiedziała głośno i machnęła ręką na pożegnanie.
Bones i Booth zostali sam n sam z tą sytuacją.
- Booth ja już pójdę. - mówi nawet nie spoglądając na niego.
- Bones, no przestań nie zachowujmy się szczeniaki jesteśmy dorosłymi ludźmi nie musimy ukrywać tego co nas łączy.
- A coś nas łaczy?? Nie wydaje mi sie. - mówi oschle.
- No a to co było przed chwilą, to co to niby było - mówi podekscytowany.
- O ile mi się wydaje to do niczego nie doszło - wypowiada te słowa z lekkim zawiedzeniem, ale nie dając tego po sobie poznać.
- Tak nie doszło bo Cam... - ale widzi, że to nie ma sensu nie kończy zdania i podchodzi do Bones i bierze ją za ręce.
- Bones - mówi to bardzo miłym i troskliwym głosem - Proszę Cię, nie ukrywajmy tego... - i zbliża się do niej coraz bliżej i bliżej. Ale Bones

wyrywa mu się.
- Booth co Ty robisz - mówi to z oburzeniem.
- No jak to co, to co juz od dawna chcieliśmy zrobić, a na co żadne z nas nie miało odwagi.
- Ja nie chciałam i nie che - mówi to z pewnością, że będzie żałowała tych słów. Ale wie, że jak będą razem ich współpraca zawodowa nie

będzie już tak profesjonalna i dokładna jak była dotychczas.
Oboje przez chwilę stoją patrząc się na siebie i nic nie mówiąc. Pierwsza odzywa się Brennan.
- Umówmy się, żę do niczego nie doszło i wymażmy to z naszej pamięci - oczy jej się zaszkliły.
- Ale jak tak możesz, jak moge o tym nie pamiętać, jak to co miało się zdarzyć... - nie dokańcza bo przerywa mu Bones.
- Właśnie to co miała się zdarzyć, ale się nie zdarzyło - gdy zdążyła wypowiedzieć te słowa odwróciła się i skierowała się w strone drzwi.
Booth nie wiedząc co myśleć o tej sytuacji stał przez chwilę nieruchomo i nie mogąc nic z siebie wykrztusić, ale przełamuje się i krzyczy.
- Bones!!
Ale ona się nie odwracając pomachała mu tylko ręką.
- Kocham Cię - wyszeptał zniżonym głosem ze łzami w oczach.
Usiadł na schodach i łzy stanęły mu w oczach i zaczął rozmyślać co zrobił nie tak.
Bones wychodząc rozmyślała tylko o tym, że popełniła błąd i powiedziała do siebie cicho. - Jestem głupia, jestem idiotką - dlaczego ja to

zrobiłam przecież ja Go ..... kocham. Otarła łzę, która spłynęła jej po policzku i odwróciła się i pobiegła tam gdzie przed chwilą zdążyła wyjść, wpada....

******************************************************************************** *

- Booth, Booth - krzyczy Bones z łzami w oczach.
Ale Jego już nie ma Brennan z wielkim płaczem wychodzi tłumacząć sobie, że tak widocznie miałao być.
W drodze do domu myślała tylko o Boothi, droga powrotna zajeła jej bardzo dużo czsu gdyż wracała na pieszo, a miała bardzo długą drogę do domu.
Booth także myślał o Bones w drodze powrotnej.
Gdy już oboje dotarli do swoich domów podali wykończen na łóżka i zasneli jak niemowlęta.

Następnego dnia Bones obudziała się z wielkim bólem głowy i bardzo wysoką gorączką. Więc postanowiła zadzwonić do pracy i poinformować, ze jej dziś nie bedzie bo się źle czuje. Gdy tylko wykonała tel. stwierdziła, żę weźmie gorącą kopiel i zje śniadanie to na pewno jej minie. Ale niestety tak się nie stało po kąpieli poczuła się się jeszcze gorzej.

Booth z samego rana wpada do instytutu chcąc wytłumaczyc Bones tą całą sytuację.
- Bones, Bones - krzyczy na całe gardło.
- Nie ma jej - odzywa się Angela
- Jak to jej nie ma, a gdzie jest - pyta zaniepokojony.
- Jest w domu, źle się poczuła i dzwoniła, że nie przyjdzie do pracy.

Gdy tylko usłyszał te słowa wybiegł na zewnątrz i wsiadł do samochodu z zamiarem pojechania do niej. Ale po głowie zaczęły mu krążyć różne mysli typu : może ona nie przyszła ze względu na tą wczorajszą sytuację, może ....... i wymieniał j wszystkie po kolei w myślach.
- Nie - krzyknął cicho - Ona jest napewno chora, Bones nie jest typem kobiety, która ucieka jeżeli się czegoś przestraszy - dopowiedział sobie w myślach.
Booth postanowił jeszcze wstąpić do kwiaciarni po wielki bukiet na przeprosiny.
- Poproszę napiękniejszy bukiet jaki Pani ma, bo to dla kobiety którą bardzo kocham - mówi podekstytowany
- Może z czeronych róż?? pyta się uśmiechnięta ekspediętka.
- Tak może być żeby był bardzo piękny nie ważne z czego.
- OK! Musi Pan chwilę poczekać aż go zrobię zajmie to jakieś 15-20 min.
- Ok - i usiadł na krzesełku.
W głowie już układał sobie co ma powiedzieć Bones na przeprosiny. Tak mu mijały minuty aż nagle.
- Proszę - odzywa się miły głos sprzedawczyni
- Wow jaki piękny - mówi to z uśmiechem od ucha o ucha - Ile płacę??
- 40 zł.

Wsiada do samochodu i jedzie do Brennan.

W domu Bones.
Bones z minuty na minute czuła się coraz gorzej, nałykała się leków na grypę i gorączke, ale one nic nie pomagały.
Nagle usłyszła dzwonek do dzwi, nie miała siły wstać aby je otworzyć bo była wykończona, po chwili zadzwonił tel. też nie miała siły go odebrać ale podniosła się i wzięła go do ręki lecz nie była wstanie odczytac kto o niej dzwoni bo litery jej się mieiły. Odebrała.
- Słucham - powiedziała bardzo cichym głosem.
- To ja Booth, jesteś w domu??
- Tak - mówi z coraz słabszym głosem.
- Brennan co Ci jest - pyta zniecierpliwiony. W słuchawce słyszy tylko ciche ledwo co wypowiedziane słowa.
- Pomóż mi - słuchawka upada na podłogę.
- Bones, Bones co Ci jest - o Boże.
Nie wiedząć co zrobić wyłamuje dzwi i na łózku widzi nieprzytomną Tempe.

******************************************************************************** *


Podbiega natychmiastowo do niej i kładzie ją wygodnie na łożku, po czym stwierdza, że jest rozpalona jak wulkan, niewiedząć co robić, bo chodzi o osobę tak bliska jego sercu, wpada w panikę.
- Boże, co ja ma zrobić - krzyczy - Uspokój sie - mówi sam do siebie - pomyśl racjonalnie - dodaje.
- Gdzie jest tel. - krzyczy zdenerwowany przeszukująć kieszenie - Jest.
Wykręca numer na pogotowie
- Pogotowie??
- Tak, w czym mogę pomóc??
- Proszę przyjechać ona jest rozpalona, ma bardzo wysoką gorączkę, co ja mam robić !!!
- Jaka ona, niech Pan się uspokoi i dokładnie wszystko wytłumaczy
- OK! Mam tu kobietę z bardzo wysoką temp. i nie przytomną co ja mam robić - pyta. Proszę przyjechać pod adres.....
- Ok już wysyłam karetkę. Proszę ochłodzić jej ciało.
- Dziękuje. Do wiedzenia - mówi w pośpiechu.

Żuca tel. i podbiega natychmiastowo do Bones bierze ją na ręce i zanosi do łazienki i wkłada ją do wanny i wlewa zimną wode.

- Boże Bones co Ci jest - wypowiada te słowa z łzami w oczch i całując ja w gorące czoło.
Tak mijają minuyu, ale Boothowi wydaje się jakby to była wieczność. Nagle w jego uszach rozlega się sygnał karetki. Booth momentalnie odbiega do okna i mówi aby się pośpieszyli. Po kilku sekundach sanitariusze docierają do domu Bones.
- Hallo - odzywa się lekarz
- Tutaj jesteśmy w łazięce, szybko - krzyczy głośno i ich pośpiesza.
Sanitariusze wyciągająBones z wody i zaczynają ją badać, po chwili stwierdzają, zę jej stan jest doś poważny więc muszą ją zabrać do szpitala.
- Co jej jest - pyta zaniepokojony Booth
- Jeszcze tego nie wiemy w szpitau się dowiemy jak zrobimy jej badania - odpowiada- Chłopaki zabieramy ją nosze szybko, szybko.
Booth wychodzi razem za lekarzami i jedzie zaraz za karetką. W drodze do szpitala wgóle nie myśli o jezdzie - jedzie na oślep, ponieważ myśli tylko o Bones czy już jej stan się chodz trochę poprawił.
Kiedy tylko dojecheli Brennan wzieli ma izbę przyjeć, a Boothow czekał pod izbą z myślą o jakiejkolwiek wiadomości o niej.
Po 2 godzinach badań wychodzi lekarz Booth odrazu go dopada i wypytuje o zdrowie ukochanej.
- Panie doktorze co jej jest, wyzdrowieje??
- A czy Pan jest z jej rodziny??
- Można tak powiedzić
- Jej stan był bardzo zły gdy ją tu przywieziono, ale teraz jest już lepiej - gorączka opada i po woli powraca do świadomości.
- Uff - ociera czoło z potu.
- A wiadomo od czego ta gorączka i taki ciężki stan - pyta lekarza.
- Jaką odmiana grypy i duży stres w ciągu ostatnich dni spowodowały ten gorszy stan, ale proszę się już nie martwiać już jej o niebo lepiej.
- Czy ja moge ją zobaczyć??
- Tak tylko proszę nie siedzieć za długo.
- Dzkuje bardzo - uśmiecha się lekko przez zaszklone oczy.
Booth wchodzi do sali gdzie leży Bones.
- Cześć Bones - wiem, że mmnie ni słyszysz i to jest głupie, ale chciałem Cię przeprosić za tą wczorajszą sytuację. Miałem dla Ciebie kwiaty, ale z tego wszystkiego zostały u Ciebie w domu.
Booth łapie ją ją za ręke i lekko całuje. W tym samym momencie przebudza sięBones i się uśmiecha lecz Booth tego nie widzi gdyż myśli o tym co się wczoraj zdarzyło.
Bones patrzy tak na niego i myśli o tym, że chce o tak bardzo przytulić lecz nie może bo nie ma odwiagi i nie ma siły aby się przełamać.
Po chwili się odzywa :
- Booth, co ja tutaj robię, gdzie ja jestem - mówi to przez chrypę z wytażnym bólem gardła.
- Bones- na jego twarzy pojawia się usmiech - Jesteś w szpitalu, ale ciiiiii - nic nie mów - dotyka palcem jej ust, i daje znak aby nic nie mówiła.
Przez chwilę patrzą tak na siebie jakby się niewiedzieli wieczność i tylko się do siebie uśmiechają.
Tą piękną chwile rzerywa lekarz wchodzący do sali.
- Witam Pani Brennan - jak się Pani czuje??
- Chyba lepiej, chodz nie pamietam jak się czułam przed przyjazdem tu.
- Ok słyszę, zę boli Panią gardło zaraz pielęgniarka przyniesie coś do ssania brzeciwbólowiego.
- Panie doktorze, kiedy będe mogła wyjąść do domu.
- Jak dobrze pójdzie do chyba już jutro lub pojótrze, nie wiedzę przeciwwskazań aby musiała pani tutal zostać - spoglada na katę zdrowia.
- Dziękuje.
Lekarz wychodzi, zapada cisza lecz nie trwa długo bo przerywa ją Booth.
- Bones ja już lecę, zrobiło się dość póżno a Ty zapewnie chcesz odocząć - podnosi się z krzesła, podchodzi do Brennan i całuje ją w policzek.
W głowie Bones powstaje pytanie, dlaczego?? Dlaczego on mnie nie pocałował w usta - to moja wina ja tego chciałam, żeby mnie przestał kochać - jej oczy napełniąją się łzami.
Booth wychodzi machając jej na pożegnanie rękę i zamyka za sobą drzwi.
Bones w tym samym momencie chowa się pod kołdrę i zaczyna płakać lecz jest tak wykończona żę po chwili zasypia.

******************************************************************************** *


Następnego dnia Booth postanawia pojechać do domu Bones posprzątać i wymienić zamki w jej drzwiach, które z resztą sam wyłamał.
Gdy tylko wchodzi widzi porozwalane rzeczy w całym pokoju gościnnym Bones i w jej sypialni, więc od razu bierze się za porządki.
W tym samym momencie u Bones jest poranny obchód, gdzie lekarz stwierdza, żę dziś o godz. 15 bedzie wypisana do domu na tą wiadomość Bones uśmiechnęła się pierwszy raz tego dnia gdyż wcześniej myslała tylko o Boothie, żę z ich tak bliską przyjaźnią koniec i koniec z nimi, że zostaną tylko partnerami w pracy.
Booth gdy tylko posprzątał zadzwonił do Bones:
- Cześć Bones i jak wypisują Cię dzisiaj.
- Tak
- To super. O której mam być w szpitalu po Ciebie.
- Daj spokój Booth, dam sobie sama rade, nie będe Ci zawracać głowy nie jestem małą dziewczynką.
- Co Ty za głupoty opowiadasz jaki problem.
- Dam sobie radę sama, nie potrzebuje niczyjej pomocy. - oczy Bones zaszkliły się i jej głos zaczynał się łamać.
- Bones co Ci jest, wszystko w porządku?? - pyta zaniepokojony.
- Nic mi nie jest po prostu........ zresztą nic dam sobie sama rade. - Brennan rozłącza się.
- Bones, Bones. Halo!!
W głowie Bootha pojawiaja się różne mysli co jej jest, co jej się stało???. - Nie tak nie będzie, jade po nią. - powiedziała głośno sam do siebie zamykając drzwi od domu Bones.
Do szpitala jechał bardzo długo, ponieważ były bardzo duże korki o tej porze dnia, a była godz.13. Gdy tylko dojechał do szpitala natychmiastowo skierował się na sale gdzie powinna znaleść Bones lecz jej tam nie było.
- No to ładnie spóźniłem się. - powiedział sam do siebie wychodząc z sali.
Gdy wypowiedział te słowa usłyszał bardzo znajomy głos, a był to głos Bones wychodzącej od lekarza, a w ręku niosącej swoje ubrania i kosmetyki. Oboje stanęli jak wryci wpatrując się na siebie, gdy nagle Booth podbiega do Bones i bierze bagaż.
- Co Ty wyrabiasz Bones, jeszcze nie doszłaś do siebie, a nosisz takie ciężkie rzeczy. Co to ma wogóle znaczyć, że mi nie chcesz powiedzieć, o której Cię wypisują. - daje jej lekcje wychowania.
- Po co przyjechałeś, przecież Ci powiedziałam że dam sobie sama rade. - mówi to chcąc, zabrać swoje rzeczy o Bootha
- Bones!! Zostaw to, przyjechałem tu po Ciebie. Samochód jest na górnym parkingu, tam się kieruj. - wypowiada te słowa z lekkim oburzeniem, ale też z wielką troską o nia.
Bones widząc, że nic nie wskóra. Jedzie do do domu z Boothem. Jadą w milczeniu. Booth jest skupiony na jeździe, ale co chwilę spogląda na Bones, która jest wpatrzona w to co jest za szybą samochodu i myślami gdzieś daleko, bardzo daleko stąd.
- Bones, co Ci jest?? Źle się czujesz??
- Nie... po prostu jestem wkurzona, że mnie nie słuchasz, żę przyjechałeś po mnie. Może chciałam wrócić sama, może chciałam pobyć w samotności, nie pomyślałeś o tym?? - jej oczy napełniają sie łzami.
- Bones... ja .... ja tylko chciałem zrobić Ci przyjemność. Boże co ja mówie, Ty wyszłaś ze szpitala jesteś osłabiona jak sobie to wyobrażasz, żę wrócisz sama do domu - wypowiada te słowa z lekką goryczą, po chwili dodaje -........ja....ja się o Ciebie po prostu bałem. - odgarnia włosy zasłaniające jej płaczące oczy. Móg to zrobić gdyż stali na czerwonym świetle.
Bones spogląda na Bootha i wpatruje się na niego jak na osobę, którą bardzo chce mieć tylko dla siebie, lecz nie może. Zapada niezręczna cisza ich wzrok skupia się na sobie i robi się magiczna atmosfera, gdy nagle ktoś trąbi z tyłu i daje znak aby Booth już ruszył. Do domu Bones dojeżdżają w ciszy.
- Dziękuje, już sobie sama poradzę.
- Niestety nie za bardzo, bo masz nowy zamek w drzwiach. - mówi to z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Co?? - pyta ze zdziwieniem
- No chyba musiałem się jakoś do Ciebie dostać do domu.
- Kiedy??
- No przedwczoraj, uratowałem Cię jak rycerz. - mówi to z wielkim uśmiechem, na rozładowanie tej niemiłej atmosfery.
Na twarzy Brennan pojawia się uśmiech.
- Prawde mówiąc nie pamiętam tego więc nie zaprzeczam, ale w co za bardzo nie wierze - przekomarza tak się z nim.
- Co, ja Cię tak dzielnie ratowałem. Może mnie za to zaprosisz do domu na herbatkę. - proponuje
- No dobrze niech Ci bedzie, ......zobaczymy jaki mam ten nowy zamek - wyśmiewa się z niego lekko.
- Cieszę się, że się dziś uśmiechasz, żę powróciłaś do nas z jakieś ciemnej krainy.
Bones na te słowa tylko lekko się uśmiecha. Ale wchodząc po schodach mówi w myslach - Boże jaka ja jestem głupia znów się do niego zbliżam, znów będe tego żałować...... kurcze ale raz się żyje. Wybucha śmiechem.
- Bones co Ci jest?? - pyta zdziwiony Booth
- Mi nic, nic.
Wchodzą do domu Bones oczywiście Booth się chwali jak pięknie zamontował zamek.
Bones i Booth pijąc herbatkę rozmawiają ze sobą na różne tematy i tak mijają ok 3 godz. gdy Booth wyskakuje z pytaniem.
- Bones,... czy Ty mnie w środe ...... czy Ty mówiłaś prawde, że to nic dla Ciebie nie znaczyło??
Bones nie wiedząc co powiedzieć opuszcza głowę w dół i zapada chwilowa cisza.
- Czyli nic dla Ciebie nie znaczyło - mówi z żalem.
- Booth, ja...ja nie wiem, ja nie moge tego opisać to było coś pięknego a zarazem nie relanego. Jest linia, którą sam wyznaczyłeś, której nie możemy przekroczyć.
- Linia ona była bardzo cienka i dawno się przerwała. - wstaje i podchodzi do niej.
- Nie jestem pewna ona może nadal jest, nie chce robić kroku do póki nie będe pewna, że nie będziemy tego żałować.
- Nie będziemy obiecuje Ci to.
Booth podnosi Bones za ręce i zapada chwilowa cisza, są oczarowani tą piękną chwilą. Booth przeciąga głowę Bones do siebie i lekko całuje.
Ich twarze są tak blisko siebie, aż w końcu Bones całuje lekko Bootha z wielką ulgą a zarazem niepewnością czy chce tego.
Ich lekki pocałunek zamienia się w namiętny pocałunek. Booth podnosi Bones na ręce i usadza ją na wysepce w kuchni, znów zaczynają się namiętnie całować. Booth zdejmuje bluze z Bones po czym ona zaczyna rozpinać mu koszulę, całując go po klatce piersiowej. Booth zdejmuje podkoszulkę z ciała ukochanej, bierze ją na ręce i zanosi do łóżka. Po znalezieniu się w łożu namiętnie się całują, gdy Booth zaczyna całować Bones po szyi a następne zniżając się coraz niżej i niżej. Seeley chcąc rozpiąć guzik od spodni Bones czuje jak na jego głowę Bones kładzie dłonie i lekko Go odpycha.
- Przepraszam nie moge. - szepcząc mówi te słowa z łzami w oczach i podnosząc się z łóżka.
- Brennan?? Co Ci jest mówiłem że nie będe naciskał, ale powiedz mi dlaczego, co się stało.
- Po prostu nie wiem, nie moge przepraszam. - wstaje z łóżka i kieruję się w strone kuchni po swą garderobę.
Booth nie mogą zrozumieć co zrobił nie tak, zamurowało Go nie mógł z siebie wydobyć żadnego słowa. Wstał po chwili i skierował się w strone kuchni gdzie znajdowała się Bones, podchodzi do niej.
- Przepraszam to moja wina, nie powinienem naciskać. - mówi zniżonym głosem, chcąc objąć Bones, lecz ta się nie daje.
- Nie to nie jest Twoja wina.... może będzie lepiej jak już pójdziesz.
- Dlaczego, wytłumaczmy to nie chce, abyś się czuła winna przez ze mnie.
- Ja mie mam na to siły Booth - jej oczy szklą się. - Ja idę do łazienki, proszę Cię jak wyjdę niech Cię tu nie będzie. - zaczyna płakać i wbiega o WC.
- Bones, Bones otwórz te drzwi to nic nie da, porozmawiajmy proszę Cię.
Bones zamknięta w Wc płakała jak dziecko bardzo chciała aby ktoś ją przytulił potrzebowała Go, ale wiedziała i ta myśl jej nie dała o niczym innym mysleć, że Go przed chwilą odrzuciła. Wzięła prysznic, wychodząc po godzinie z łazienki była pewna, że jego już tam nie ma ale on był czekał na nią.
- Prosiłam Cię.
Booth podchodzi do niej.
- Przecież wiesz, że Cię nie zostawię.
- Ale ja nie chce. Wyjdź, wyjdź , słyszysz mnie wyjdz stąd - Bones próbowała być twarda. - Zostaw mnie!!!
Booth czuł, że nie może jej zostawić. Po chwile to zostało my wynagrodzone.
- Nie zostawie Cię. - Booth próbuje ją przytulić.
- Zostaw mnie, słyszysz. - wyrywa mu się.
Bije Go, lecz on się nie poddaje, aż w końcu Bones poddaje się i zaczyna płakać, lecz teraz w ramionach ukochanego. Po napadzie agresji i płaczu Brennan odrywa się od Bootha.
- Tak nie może być, ja sie boje, ja sie boje. Rozumiesz ja się boje....ja nie potrafię zaufać. Ja Cię zranię. Proszę Cię zostaw mnie. - oddala się i kładzie się na swoim łóżku.
Booth wiedząc, że ją kocha i nie chce aby się bała jego i że go zrani. Kładzie się na łóżku i przytula się do Bones.
- Nigdy Cię nie zostawię.... Kocham Cię.- wyszeptał jej do ucha.
Ona wtuliła się w niego i zasnęła natychmiastowo.

******************************************************************************** *


Ona wtuliła się w niego i zasnęła natychmiastowo.
Byli tak blisko siebie, a zarazem bardzo daleko. Temp spała spokojnie wtulona w Bootha. Śniła o dobrych rzeczach było to widać po jej wyrazie twarzy czasami się

uśmiechała. Jednak jej partner nie był tak spokojny budził się co chwila sprawdzając czy Bones nadal tu jest i czy śpi spokojnie. Jego sny były krótkie, gdy się obudził i

tak ich nie pamiętał. Było około godziny siódmej, gdy kobieta się przebudziła. Po chwili zorientowała się, że jest w kogoś wtulona, znała ten zapach był tak bardzo

znajomy. Zanim się spostrzegła, że to jest Booth przez głowę przeszło jej wiele myśli "co ja robiłam z nim, ze nic nie pamiętam", lecz przypomniała sobie, że nic sie nie

wydarzyło między nimi. Przez około godzinę leżała i myślała jak ma się zachować, gdy on sie obudzi. Obudził się jej partner, ona nie wiedząc co ma zrobić udawała, ze

śpi. Seeley przez dłuższą chwilę wpatrywał się w "śpiącą" Bones, lecz usnął przygniatają partnerkę po kilku minutach snu. Kobieta lekko zdezorientowana próbując się

wydostać spod Bootha zrobiła to mało delikatnie i Go obudziła. Wpatrywali się w siebie dość długo.
- Hej. - odezwał się pierwszy Booth.
- Cześć - szybko odpowiedziała dając znak, ze nie ma ochoty przedłużać tej rozmowy.
Wstała i poszła do łazienki, mężczyzna zaś wpatrywał się w nią niedowierzająco , że jest dla niego taka oschła. Podniósł się i poszedł zrobić kawę i śniadanie dla obojga.

Bones w łazience wzięła ziemny prysznic. Zawsze trwało to max 10 min lecz teraz siedziała 20 min. Wyszła, kiedyś to musiało się stać. Szybko skierowała się w stronę

sypialny nie spoglądając na partnera. Seeley na śniadanie zrobił jajecznicę z boczkiem, ładnie nakrył stół, nalewał już kawę, gdy z sypialni wyszła Temp.
- Siadaj zrobiłem jajecznicę - odsunął krzesło i uśmiechnął się zabójczo.
Bones tylko usiadła i od razu zabrała się za jedzenie, była bardzo głodna. Booth tylko zdążył momyśleć " nie krępuj sie jedz". Początek śniadania przebiegał bardzo

spokojnie nic sie nie odzywali. Jedli w milczeniu. Partnerce bardzo smakowało śniadanie było to widać bo ilości jaką zjadła. Gdy skończyli jeść Brennan z zamiarem

posprzątania i zmyciem naczyń po śniadaniu zaczeła je zbierać, lecz Booth.
- Co Ty robisz?? Siadaj i odpoczywaj dopiero ze szpitala wróciłaś. Idź i poczytaj jakąś książkę ja skończę sprzątać i muszę z Tobą poważnie porozmawiać.
Temp nie mając wyjścia usiadła na kanapie i rozmyślała "o czym ja niby mam z nim rozmawiać" zadawała sobie ciągle to pytanie. Po kwadransie siadł koło niej partner.

Usiadł po turecku i nakrył ich kocem. Przez chwilę panowała cisza, która dla niej wydawała się wiecznością. Jak to zazwyczaj było pierwszy odezwała się on.
- Bones, co się stało. Jakaś mało rozmowna jesteś i markotna. - przysunął się do niej i odkrył jej twarz, które zakrywały jej kasztanowe włosy.
- Wydaje Ci się tylko.
Iż Booth wiedział swoje nie dając za wygraną dalej ciągnął tą rozmowę.
- Mi sie nigdy nie wydaje. Znamy się już prawie 4 lata i wiem jak coś cię meczy. Mi możesz zaufać. - przekonywał ją
- Booth, po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać. - widać było jej przerażoną minę, która nie uszła uwadze jej partnerowi. Siedziała z głową spuszczoną w dół jej ręce

oplatały nogi, o które było oparte czoło.
- Będziemy tak siedzieć do puki mi nie powiesz co się stało. Im szybciej tym lepiej dla Ciebie.
Jej oczy napełniły się łzami, które po kilku sekundach wypłynęły z jej oczu i spływały po jej polikach. Przez chwilę to ukrywała, lecz dać ujść emocją zaczęła mówić co jej

na serce leży.
- Ja po prostu.... to jest dla mnie za trudne. Ja tak nie mogę.... pierw Zack potem szpital, a teraz Ty. Zack mnie zostawił oszukał mnie, zranił - zaczęła łkać bardziej -

Szpital, on też był męczący i choroba... ja nic nie pamiętam prawie. Teraz Ty ja nie chce Cię zranić, ja nie potrafię kochać. Tych których kochałam zostawiali mnie.... Ja

tak bardzo się boję.
Tylko ją przytulił. Ona w jego ramionach czuła się bezpiecznie jak nigdy. Płakała bardzo, ciepłe łzy spływające co chwila po jej policzkach, które ocierał Booth. W uścisku

trwali bardzo długo do momentu kiedy Bones zaczęła przepraszać Go za to, że płacze.
- Przepraszam.... ja nie chciałam. Przepraszam ....
- Ciiiiii - zatkał jej usta palcem wskazującym na znak milczenia.
Siedzieli cichutko na kanapie w tle leciała piosenka Celine Dion - I love You. Było południe. Na refren piosenki " I Love You.." Bones wstała i usiadła na miednicy Bootha i

oplotła Go delikatnie nogami w pasie. Przez chwile patrzyła głęboką w jego oczy. Pocałowała Go delikatnie na początku potem bardziej soczyście. Zaczęła pieścić jego

wargi robiła to bardzo pieszczotliwie następnie gryzła je, pierw dolną potem górną.
- Bones, przecież Ty.... ja nie nalegam, może przemyśl to....
Temp tylko zamknęła jego usta pocałunkiem wpychając swój język w jego anielskie usta.....



Zuza_20

sorrry ale nie spostrzegłam się jak wkeliłam ta ostatnią cześć. Można Edytować posty???

Zuza_20

Chyba nie

ocenił(a) serial na 8
_LG_

Już myślałam, że to Lg zaś zaskoczyła a tu zuza ;D.
Świetnie !! Długie strasznie, ale naprawdę super ;) .
Tak jak bym to gdzieś już czytała, ale to chyba jakiś zbieg okoliczności.

Zuza_20

Szanowna zuzo!
Twój tekst jest pokaźny i dosyć odważny, ale wybacz, że zwrócę Ci z życzliwości na coś uwagę. Nie rzucam kamieniem, dlatego, że sama jestem wolna od grzechów, jednak niektóre ortografy tak kuły mnie w oczy, że zepsuło mi to całą przyjemność czytania.
Np. ekspediętka → ekspedientka, żuca → rzuca. Wrzuć swój post przed wysłaniem choćby do Worda...
Zastanawia też fakt, że w Stanach można cokolwiek kupić za złotówki.
Bez obrazy

_LG_

Tak mogłaś czytać kiedyś dawałam na inne forum. Cieszę się, że Ci sie podoba. A długie po to wszystkie części.
LG- postanawiam poprawę ale tak mi błędy poprawiła Mozilla. Następnym razem jak napiszę wyląduje w Wordzie Obiecuję.

Zuza_20

Mnie też Twój styl wydawał się znajomy;)))

Mino

Jeśli Was jeszcze nie zanudziłam, to proszę kolejny kawałek. Pozdrowienia dla czytelniczek.

__________________________________________________________________
W poprzednich odcinkach
Rzecz mogłaby się wydarzyć w 4 sezonie serialu. Pannę Monroe i Marca Hamiltona – czarny charakter, oraz kolegów Brennan ze studiów – Seana i Chrisa umieściłam już we wcześniejszym opowiadaniu „The Man In The River” (Zakończenie 3).
I – II. Doktor Brennan występuje przed komisją senacką. Powoli odtwarza przeszłe wydarzenia. Ona i Booth zeznawali podczas procesu Hamiltona, podczas gdy Cam i Hodgins badali nowe miejsce zbrodni. Odnaleźli tam zwłoki mężczyzny oraz jego rzeczy osobiste. Temperance zidentyfikowała ofiarę (Chrisa Catera) dzięki odciskowi pamiątkowego wisiorka, jaki posiadała tylko ona i jej dwaj koledzy ze studiów. Hodgins ustalił rodzaj broni, z jakiej zastrzelono Chrisa. Na proces Hamiltona, który wychowywał się wraz z Boothem, miał przyjechać brat Seeleya – Jared. Booth przeżywa tę rozprawę bardziej, niż pragnął to okazać. Chcąc uniknąć wizyty brata u siebie powiedział mu, iż mieszka z „narzeczoną”. Temperance, nie bez zgrzytów, zgodziła się pomóc Boothowi. Każde z nich inaczej odebrało feralną przeprowadzkę agenta, o czym opowiedzieli przyjaciołom w Instytucie.
III. Temperance i Cam odkryły, że ofiara zbrodni była przed śmiercią przetrzymywana i poddana torturom. W gabinecie dr Brennan niespodziewanie pojawił się Jared (bliźniak bliźniaka Piegży w wersji kowbojskiej;D) i zabrał antropolożkę na kolację. W tym czasie Booth czekał na nią w domu i zamartwiał się o jej bezpieczeństwo, o czym poinformował ją niewerbalnie, gdy wróciła.
IV. Tej nocy Temperance miała dość niepokojący sen, który był wynikiem specjalnego zamówienia babeczek tego forum, zwłaszcza wikusi, która uznała, że śledztwo musi się posuwać nie tylko konwencjonalnie;). Rano Brennan opowiedziała Boothowi o swej znajomości z ofiarą i nadal badała kości ofiary zbrodni. Jared przyszedł do Instytutu, aby zabrać Brennan na lunch i wykazując nadmierne zainteresowanie Angelą wywołał złość Hodginsa. Podczas posiłku Jared opowiedział B&B o swoich planach zawodowych, a następnie wypytywał „narzeczonych” sprawy osobiste. Booth zirytował się szczerością Brennan i wścibstwem brata.
V. Po niewielkiej sprzeczce Booth i Brennan spotkali się żoną ofiary i poznali okoliczności zaginięcia Chrisa. Wyidealizowany wizerunek zmarłego, pielęgnowany przez wdowę, wydaje się znacznie odbiegać od rzeczywistości. Temperance wymogła na partnerze możliwość samodzielnego przesłuchania podejrzanego – członka zorganizowanej grupy przestępczej z Ukrainy.
VI. Booth wytknął Brennan nieuzasadnione użycie przemocy wobec przesłuchanego. Agent obawiał się, że „Salony Iwan” zechce się zemścić na jego partnerce. Booth i Bones spędzają wieczór w domu, sielankowy nastrój burzy pojawienie się Jareda. Booth zostaje pilnie wezwany do biura. Jared rzuca światło na obecne zachowanie brata. Śledczy po scenie wywołanej zazdrością zapowiedział Brennan konieczność służbowego wyjazdu do Las Vegas.
_______________________________________________________________

OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - VII. Ćwierćprawdy i przemilczenia

- Zatem agent Booth nie poinformował pani o prawdziwej przyczynie waszego wyjazdu? – Pytanie padło z ust milczącego dotąd partyjnego kolegi przewodniczącej komisji – Daniela Akaki z Hawajów.
- Zgadza się. Nie wiedziałam, że działamy na polecenie reaktywowanej komisji senackiej – przyznała Brennan.
- Nie była pani nastawiona entuzjastycznie do powierzonej wam misji? – Drążył Akaka nie rozumiejąc motywacji świadka.
- Jasne, że była zła! – Odpowiedź Temperance ubiegła Dianne Feirstein z Kalifornii – Myślała, że jej milczący i zagniewany bez powodu partner ciągnie ją na drugi koniec kraju tylko dlatego, że podejrzewa ją o „sympatię” do swojego brata. – Skończyła zadowolona z siebie przewodnicząca.
- Sądziłam, – wyznała wymijająco antropolożka – że zadanie na zachodzie nie wymaga pilnie mojej obecności.
- Czy gdyby znała pani prawdziwy charakter tego tej misji... – zaczął ponownie Akaka, ale i tym razem odpowiedziała mu niecierpliwie Feirstein.
- Gdyby wiedziała, czego się po niej spodziewamy, to nawet świadomość, że robi to dla Kongresu Stanów Zjednoczonych nie pomogłaby zaciągnąć jej do Las Vegas po dobroci, czyż nie...? – Kalifornijka najwyraźniej irytująco dobrze to rozumiała.
- To prawda – odpowiedziała Brennan unikając spojrzeń kongresmanów. – Agent Booth mnie zna i dlatego posłużył się przemilczeniem rozmyślnie. – Pani przewodnicząca najwyraźniej potrafiła czytać miedzy wierszami i w lakonicznych notatkach z akt odnalazła emocje, jakimi kierował się świadek. Rozczarowania osobiste i zdrady ideałów są trudno wybaczalne. Bywa, że mentorom nie wybacza się tego nigdy.

Po pracowitym, zdominowanym przez Jareda czwartku, nastał nieszczerze cichy piątek. W Instytucie Jeffersona było spokojnie jak w oku tropikalnego cyklonu. Angeli działał na nerwy wściekły na nią Jack, Hodgins był zły na Ange i morderczo nastawiony do Jareda, a jego niechęć promieniowała też na jego brata. Doktor Sweets wyczuwając, że pod jego nieobecność wiele się dzieje, wydzwaniał ciągle do Waszyngtonu. Był on niezadowolony tym, że przepadną mu cztery sesje z ulubionymi pacjentami. Booth z niepojętych dla sobie powodów unicestwiłby najchętniej cały kosmos ze szczególnym uwzględnieniem ziemi teksańskiej, a Brennan gniewała się na zagniewanego na nią partnera. Zastanawiała się, dlaczego każdy mężczyzna równie łatwo jak Otello wierzy podszeptom kłamliwego Jago i pozostając ślepym wobec rzeczywistości daje się spętać zielonookiemu potworowi. Skoro przypadła jej rola Desdemony, to zmieni scenariusz i nie da się unicestwić pomówieniom. Tylko milczenie Cam nie było spowodowane tajoną agresją czy konsternacją, szefowa wiedząc, że siedzi na wulkanie była skupiona na sprawach administracyjnych i wyciszona sama z siebie.

Podczas przesłuchań Harry’ego Brighta i Damona Greena agent i jego partnerka byli wobec siebie sztucznie uprzejmi i starali się wcale na siebie nie patrzeć, co wyglądało dość groteskowo. Przepytywani mężczyźni wyczuwając podskórne wstrząsy bliskiej furii byli bardziej otwarci i spoglądali na Brennan i Bootha z trudnoskrywalnym strachem. Bright przyznał, że usiłował uciec z kraju nie przez to, że jest zamieszany w śmierć Chrisa, ale z powodu malwersacji finansowych. Agent zdefraudował pieniądze z polisy Catera, a ich właściciel odkrył to próbując odzyskać wkład na pokrycie długów wobec Miliszenki. Bright miał zatem motyw by przez morderstwo zatuszować swoje machinacje. Problem w tym, że cwany Harry był z natury tchórzem o zerowym instynkcie walki i znakomicie rozwiniętym odruchu ucieczki. Nie miał on powodu by porywać i torturować antropologa. Mógł co najwyżej Chrisa otruć lub przełamując lęk wynająć za sporą sumę zawodowców od mokrej roboty. W tym wypadku ofiara dostałaby treściwą kulkę z rozsądnej odległości, a nie końską dawkę serum prawdy, liczne obrażenia czterokończynowe, całą serię z AK-47 i porcję kwasu. Oportunistyczny Bright nie prezentował wystarczającego poziomu odwagi i gniewu by poważyć się na tak ohydną zbrodnię. Co innego Green. Ten był na tyle czupurny i zdeterminowany, aby zadać Chrisowi przed śmiercią dantejskie męki. Masywny mężczyzna o gabarytach mistrza wrestlingu(1) uznawał prawo pięści za najlepszy sposób załatwiania wszelkiego kalibru problemów. Cater odkładał założoną przez żonę aureolkę na czas romansu ze swoją studentką - Macy Green. Obiecywał jej asystenturę i wspólną publikację badań na temat specyfiki hetyckich artefaktów znalezionych na terenie Maghrebu(2). Gdy siostra podejrzanego zaczęła liczyć na coś więcej niż fizyczną zażyłość, Chris zerwał z nią wszelkie kontakty wprowadzając pustkę w życie osobiste i zawodowe nieśmiałej Macy. Próżnię tę młoda kobieta wypełniła załamaniem nerwowym i przewlekłą depresją. Jaj brat długo nie potrafił dociec przyczyny tej melancholii, a gdy ją zidentyfikował wstąpił na wojenną ścieżkę. Odkupił od „szalonego Iwana” gros weksli zdradliwego profesorka i zaczął go nękać telefonami.
- Zatem schwytałeś go, wywiozłeś za miasto i się nim zaopiekowałeś? – Powiedział sarkastycznie Booth pochylając się złowieszczo w stronę Greena i przypatrując mu się uważnie niczym polujący jastrząb.
- Facet, zabiłbym tego dwulicowego sukinsyna gołymi rękami – mówiąc to potężny blondyn uniósł swe olbrzymie dłonie i zacisnął je na samą myśl o możliwości schwytania Chrisa – problem w tym, że dwa tygodnie temu z okładem, obserwując jego dom zobaczyłem tą małą kobietkę i jej synów. – Tak, pomyślała Temperance, Dana Cater wyglądała jak ucieleśnienie niewinności – zbiegła z obrazu Weroneza(3) blond niewiasta krucha jak figurka z drezdeńskiej porcelany. Odkrycie bogu ducha winnej rodziny swego wroga stanowiło nie lada problem dla żądnego krwi i nieskłonnego do refleksji osiłka.
- Polazłem do knajpy dla harleyowców przy wylotówce na zachód i tankowałem jakiś czas. – Wyznał mężczyzna smętnie zwieszając ramiona – a potem przyłożyłem paru brodaczom i rozbiłem co nieco. – To „co nieco” wedle akt stanowiło sporą listę w policyjnym protokole. Gdy Green wytrzeźwiał trafił do aresztu i jako recydywista mógł się spodziewać wyroku odsiadki w więzieniu stanowym. Niemożność wyjścia za kaucją zapewniła mu niepodważalne alibi. Demoniczny Damon nie miał w sobie tyle finezji, aby zapragnąć zniszczyć reputację zawodową znienawidzonego wykładowcy, mógł zaś zechcieć go przestraszyć i pokiereszować w celu uzyskania przyznania się do romansu i porzucenia Macy. Zrobiłby to zapewne, ale bez użycia chemicznych wspomagaczy. Jednakowoż, gdyby Brennan miała się założyć, jakie obrażenia zadaje rozsierdzony brat uwiedzionej, z pewnością postawiłaby sporą sumkę na urazy męskich klejnotów, połamane żebra, przedramiona lub/i nogi, a nie uszkodzenia w obrębie śródręcza i śródstopia. Było też mało prawdopodobne by krwiożerczy wrestler zechciał przyjemność zamordowania Chrisa scedować na kogoś innego, za bardzo pragnął udusić go własnymi rękoma. Pozostawało sprawdzić alibi obydwu delikwentów, ale słynna intuicja Bootha mówiła mu, że śledztwo ugrzęzło właśnie w martwym punkcie. Podobne, lecz bardziej nieśmiałe, podszepty przeczucia odnotowała Brennan. Mieli trzech „niewinnych” kandydatów do miana mordercy i żadnych nowych podejrzanych. Życie nie szczędziło im w tamten piątek rozczarowań.

Agent wypełniając w swoim gabinecie protokoły z przesłuchań odebrał uporczywie dzwoniący telefon Bones. Brennan wyszła na moment i z pewnością nie miałaby nic przeciwko temu, że jej partner porozmawiał za nią Hodginsem. Gdy Temperance wróciła, aby podpisać protokoły zastała Bootha w lepszym nastroju niż przed kwadransem.
- Bones, dzwonił doktorek od robaków by poinformować nas o swym nowym odkryciu. – Powiedział entuzjastycznie śledczy. – Niedopałki znalezione na miejscu zbrodni pochodzą z papierosów koncernu PMJ(4).
- To żaden ślad, PMJ jest molochem sprzedającym wyroby tytoniowe na całym świecie. – Podsumowała zrezygnowana antropolożka.
- Nie zupełnie – przerwał jej ożywiony agent – firma ta oprócz 25 marek znanych na całym świecie produkuje liczne produkty lokalne. W tym przypadku zaś mamy do czynienia z wyrobem stworzonym i sprzedawanym wyłącznie w Serbii. – Dokończył tryumfalnie mężczyzna.
- Serbii? – Zdziwiła się Brennan – To jednak ma sens. – Zastanawiała się na głos – Prawosławny krzyżyk, rzadkie serbskie papierosy i kule z Kałasznikowa. Dobre i to. – Śledczy ucieszył się małym uśmiechem losu i zaplanował, że zapyta wdowę o ewentualne kontakty Chrisa z Serbią. Antropolożka zaś postanowiła sprawdzić, czy Angeli udało się owocnie „przesłuchać” książki znalezione przy ofierze. Zanim wyszła, Booth zapytał ją jeszcze.
- Słuchaj Bones, nie wiesz przypadkiem, dlaczego Hodgins nie chciał ze mną rozmawiać? Dopiero jak go przycisnąłem, podał mi niechętnie informacje. – Agent był autentycznie zaskoczony niespotykanym wcześniej zachowaniem Jacka.
- Hm... – Kobieta przeszukała pokłady swej pamięci i w końcu odparła niepewnie. – To może mieć związek z zainteresowaniem, jakie Jared okazał wczoraj Angeli. – Gdy wychodziła zdawało się jej, że jej partner mruknął do siebie: „cholerny donżuan”, ale prawdopodobnie się przesłyszała.

Popołudniowe godziny Temperance ze zdwojoną energią pracowała w Jeffersonian. Najtrudniej było jej wyjaśnić Cam, po co właściwie jedzie z Boothem do Vegas. Doktor Saroyan postanowiła pomóc Bones w dowiedzeniu się czegokolwiek na ten temat. Użyła wybiegu i w porozumieniu z Brennan zapytała o to telefonicznie Bootha, ten jednak milczał jak zaklęty i twierdził kategorycznie, że najpóźniej w poniedziałek w porze lunchu jego partnerka będzie na powrót w Jeffersonian. Rozmowa z Angelą również nie napełniła antropolożki nadmiarem optymizmu. Artystka przebadała pozostałości z książek na obecność odręcznych notatek i innych przydatnych w śledztwie elementów. Zacietrzewiony Jack starał się jej pomóc, ale nawet to nie uczyniło owych dowodów mniej milczącymi i bardziej przydatnymi. Wieczorem Brennan opuszczała Instytut zniechęcona. Zjadła kolację w towarzystwie Angeli, ale fakt ten nie wpłynął pozytywnie na wisielczy humor przyjaciółek. Były tak smutne, jakby jedyną nadzieją na rozwiązanie ich problemów był genewski akcelerator, który może wytworzyć na ziemi czarną dziurę, a ta pochłonie wszystko...
Ach ci mężczyźni! Nie ułatwiają im życia, za to potrafią je skomplikować.

W sobotę o świcie Brennan miała lecieć z Boothem do Las Vegas, a nawet nie wiedziała, po co tam jedzie i co powinna ze sobą zabrać. Agent powiedział jej jedynie, że jej przybornik do badania zwłok nie będzie potrzebny. Postanowiła jednak zabrać ze sobą, na wszelki wypadek, komputer i najmniejszy z możliwych niezbędnik do kompletowania materiału dowodowego. Booth wrócił do domu późno starał się nie zbudzić śpiącej gospodyni. Mężczyzna był na siebie zły. Jego reakcja na zaczepki Jareda była – nawet w jego własnym odczuciu grubo – przesadzona. Nie powinien być wobec Bones tak oschły. Nie mógł jednak nic poradzić, że zachowanie braciszka strasznie działało mu na nerwy. Mężczyzna rozejrzał się po salonie i zobaczył spakowany bagaż Brennan – niewielką torbę podróżną i teczkę-pokrowiec na laptopa. Torba nie była dopięta. Z oddali rzucił okiem na zawartość i zaschło mu nagle w gardle. Po co jej do diaska ta lawendowa szmatka od Evy Monroe?!?(5). Chyba napiję się czegoś przed snem... – pomyślał znużony.

Poranny lot międzystanowych linii Legend AirLines wbrew przewidywaniom Brennan cieszył się sporym powodzeniem. Antropolożka nie spodziewała się też, że „jej narzeczony”, pomimo konieczności pracy w weekend, będzie o świcie rześki i pełny optymizmu. Zajęli w samolocie miejsca obok siebie i czekali na start. Booth przeglądał jakieś papiery, a jego towarzyszka wyciągnęła z torebki najnowszy numer „Anthropological Science”, okazało się jednak, że zabrana przez nią książka przypomina jedynie ten periodyk, ale nim nie była. „Europejska poezja w pierwszej połowie XX wieku” – przeczytała Temperance i skrzywiła się nieznacznie. Widocznie wczoraj omyłkowo wzięła od Ange ten tomik. Trudno, przeczyta to, co zabrała byle tylko nie walczyć z pokusą zapytania Bootha, po co lecą na zachód. Nigdy nie przepadała za poezją, bo nie próbowała jej zrozumieć. Może wreszcie nadszedł czas by się postarać? Otworzyła tomik na losowo wybranej stronie i przeczytała kawałek strofy.
- „Pędziliśmy w znoju, by poznać dokładnie gramatykę boju i słowa armatnie [...] szwadron wciąż grał bez wytchnienia na skrzypcach epoki smyczkami cierpienia”(6). - Zamyślona nie zdawała sobie sprawy, że odczytała ten fragment na głos, zdała sobie z tego sprawę dopiero, gdy zauważyła, iż Booth przyglądał się jej badawczo.
- Czytasz poezję Bones? – Zaintonował zaskoczony.
- Tak, ale nie bardzo pojmuję, jak zrozumieć te zagadkowe frazy – powiedziała szczerze.
- Bones, tamci żołnierze z wiersza chcieli walczyć, choć przez to sami cierpieli i zadawali ból innym. - Zawyrokował po krótkim namyśle zadowolony z siebie agent. – Weźmy inny kawałek – zaproponował i otworzył tomik kilka stron dalej, a następnie przeczytał fragment.
- „Rzut twych w mroku zapalonych ramion z sukni twoją nagłą nagość wypłomienił! W rozłęk biódr [...] moim pędem, nabrzmiałym i tkliwym”(7) - przerwał gwałtownie czytanie, zamknął książkę i odłożył ją, jakby ten niewielki stos kartek stał się nagle toksyczny. – To nie jest najlepszy przykład – powiedział z dziwnym wyrazem twarzy. A po chwili zauważył.
- Pamiętasz jak mówiłaś mi wczoraj o symbolice baśni? – Kobieta w milczeniu skinęła głową. – Ukryto w nich treści, których nie podano wprost. – Przypomniał niedawną rozmowę śledczy.
- O Boże! - Krzyknęła nagle Brennan – To jest to! – Tym razem to mężczyzna nie rozumiał, co jego partnerka ma na myśli.
- Angela przeszukuje zawartość zniszczonych książek Chrisa, a powinna też poszukać w nich czegoś, czego tam nie ma! – Uradowana Teperance zadzwoniła do przyjaciółki zanim wystartowali. Antropolożka poradziła artystce, by w celach komparatystycznych skorzystała z księgozbioru domowego Brennan i jej karty bibliotecznej z Biblioteki Kongresu.
Nagle zza uchylonych drzwi klasy biznes usłyszeli zalotny chichot stewardesy, a przez szparę baczny obserwator mógł zobaczyć rondo piaskowego stetsona. Siedzący obok Brennan agent jęknął w duchu, a jego towarzyszka pomyślała smętnie – „no to tyle, jeśli chodzi o dobry humor Bootha”. Stewardesa wychyliła się zza podwoi i podeszła niepewnie do Bones i śledczego poprawiając gorączkowo uniform i uśmiechając się z zawstydzeniem. Młoda kobieta poinformowała ich, że pewien dżentelmen dopłacił do ich biletów i zaprosił ich do części zarezerwowanej dla Business Class.

- Cóż za niesamowity zbieg okoliczności! – Krzyknął Jared i klasnął w dłonie jak zauroczone nowym upominkiem dziecko.
- Co ty tu robisz? – Zapytał Booth bez cienia entuzjazmu. Przedsiębiorca w odpowiedzi zaśmiał się swoim zwyczajowym tubalnym śmiechem i rzekł drwiąco.
- Jak to co? Lecę do Nevady w interesach, wspomniałem przecież o tym Temperance. – Wyjaśniając przesłał kobiecie znaczące spojrzenie. Wzrok Bootha zaś wyrażał nieme pytanie.
- Z...zapomniałam o tym – wyjąkała zgodnie z prawdą speszona pisarka. Przez twarz agenta przeszła najpierw fala niedowierzania i dezaprobaty, szybko zaś ich miejsce zajęła smutna rezygnacja. JarHead nie zwracał na to uwagi, podał kobiecie zamówioną uprzednio kawę i zapytał konspiracyjnym szeptem, na tyle jednak głośno by usłyszał to również Booth.
- Porwałaś tego ponuraka do amerykańskiego Gretna Green(8) i tam go niecnie wykorzystasz...? – Temperance mimowolnie zaśmiała się, jak wyobraziła sobie siebie próbującą udźwignąć związanego Bootha i padającą na skutek tych wysiłków pod jego ciężarem.
- A teraz serio – zagadnął naturalizowany Teksańczyk - co was sprowadza do narodowej jaskini hazardu? – Skwaszony dotąd Booth przybrał marsowy wyraz twarzy i odparł z rezerwą.
- Bez względu na to, czy pytasz jako pracownik Pentagonu, czy jako mój bezczelny brat, odpowiedź jest taka sama – nie twój interes. – Przedsiębiorca nie wyglądał na zagniewanego, przeciwnie, zdawał się oczekiwać takiej odpowiedzi. Spojrzał jednak pytająco na Brennan, ale ta tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła.
- Nawet gdybym mogła i chciała ci powiedzieć, to nie byłoby możliwe, bo sama nie jestem wtajemniczona. – Po chwili dodała – mam tylko nadzieję, że nie będziemy się musieli działać tak jak ostatnio pod przykrywką.
- Tajnos agentos? Uwielbiam takie historie! Jaki mieliście kamuflaż? – Jared ożywił się jeszcze bardziej, a Booth poruszył się niecierpliwie na wygodnym fotelu.
- Hm... – zaczęła z namysłem i zerknęła na partnera, ale ten uparcie wpatrywał się w okno.
- Udawaliśmy zakochaną parę, takich niemal narzeczonych – oznajmiła w końcu. Jared zaśmiał się kolejny raz i odparł.
- Nie ładnie tak oszukiwać – mówiąc to komicznie groził Temperance palcem – z drugiej jednak strony, wy tylko antycypowaliście. Na szczęście teraz już nie musicie niczego udawać – dodał poważnie, Brennan zaś zauważyła z ironią, że to stwierdzenie jest dość problematyczne. Po chwili przedsiębiorca dodał jakby do siebie.
- Wprowadzanie w błąd obcych i w słusznej sprawie nie jest wielkim przewinieniem – po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna ponownie przyjął maskę wesołka i nie pozbywał się jej aż do końca lotu, ale niewypowiedziane słowa zawisły nad nimi jak miecz Damoklesa. W czasie podróży Booth wyglądał na urażonego, wyniośle nie brał udziału w rozmowie i dystansując się wobec błahych tematów udawał, że śpi. Brennan zaś nie pozostało nic innego, jak przejąć na siebie ciężar konwersacji z Jaredem, który nie wydawał się śpiący ani znudzony trywialnymi dywagacjami. Do agenta, który ze wszystkich sił starał się nie wsłuchiwać w dźwięczny głos i śmiech Temperance, dochodziły jedynie strzępki dialogu.
- Wyobraź sobie, –JareHead mówił prawdopodobnie o ich wspólnym dzieciństwie - że powiedział nauczycielce, iż ślimak jest stworzonkiem, które utrzymuje się za pomocą wystawiania rogów, w zamian za co otrzymuje pewną ilość sera, z którego wyrabia pierogi(9). – Antropolożka śmiała się radośnie. Innym razem kobieta skarciła jego braciszka, że chciał jej pokazać pewną ciekawą bliznę na udzie. Booth bezwiednie zacisnął pieści aż zbielały mu kostki. Przedsiębiorca zaś przekonywał przewrotnie.
- Przysięgam, że stało się to na rodeo w Austin. Dziabnął nie jeden skurczy... to jest byk. – Śledczy wiedział, że braciszek zmyśla, postawiłby swoją miesięczną pensję.
– Seeley nie może się poszczycić taki trofeum prawda? – Młodszy Booth ciągnął aż do bólu tę absurdalną wymianę zdań, a Brennan nie wiedziała jak z niej wybrnąć. W końcu poddała się i rzekła.
- Mój „narzeczony” też ma kilka blizn – i na tym stwierdzeniu by się skończyło, ale Jared zawiesił głos.
- Tak...? – i wyczekiwał sprecyzowania. Rozmówczyni zaś rzuciła oględnie.
- Kilka razy został ranny podczas służby, a raz o mały włos nie wyleciał w powietrze wraz z moją lodówką. – Trzeba przyznać, że jak na przedsiębiorcę, potrafił nieźle przesłuchiwać – pomyślał z przekąsem „śpiący”. Potem śledczy zamyślił się na chwilę i gdy ponownie zaczął podsłuchiwać stwierdził, że jego brat i „narzeczona” spoważnieli.
- Jesteś bardzo przystojnym mężczyzną i z pewnością nie narzekasz na brak kobiecego towarzystwa. – Powiedziała cicho Brennan. Jej partner – milczący słuchacz spiął się w sobie i zaś poczuł się nagle jak oszukiwany na każdym kroku Dottore z italskiej komedii dell’arte. Tymczasem przedsiębiorca zagruchał żałośnie.
- Trudno jest znaleźć taki ideał jak ty. – Kobieta zaśmiała się by ukryć niepewność i odparła.
- Jestem pewna, że kręci się wokół ciebie wiele namiastek. – Mężczyzna zaś zaoponował.
- Owszem, ale suma cząstek nie zawsze jest w stanie stworzyć całość. – Zabrzmiało to zbyt refleksyjnie i zanadto filozoficznie jak na trzpiota. Booth miał ochotę otworzyć oczy, bo odniósł wrażenie, że się przesłyszał. Jednak zdołał jedynie odwrócić twarz w stronę okna, by rozmawiająca para nie dostrzegła na jego obliczu gniewu.
- To prawda – odezwała się nieświadoma nastroju agenta Temperance – dwa składniki chemiczne bez odpowiednich warunków i katalizatorów nie wchodzą ze sobą w reakcję – język chemii najwyraźniej według pani doktor w tym przypadku wiele wyjaśniał.
- A czasem potrzebne są nawet zapobiegawcze inhibitory(10) – zauważył dwuznacznie naturalizowany Teksańczyk.
Piekło i szatani, ten lot nigdy się nie skończy – przeklinał w myślach Booth. Szkoda, że Jared się do nas przyplątał i nie da nam od siebie odpocząć. Nie wiem jak zniosę jego ciągłą obecność w D.C., a teraz jeszcze i w Las Vegas. Potem zaczął się wyobrażać sobie, jak Temperance zareaguje, gdy dowie się, co mają robić w Nevadzie. Małe licho ukryte w jego głowie podpowiadało mu, że pewnością będzie zła. A licho jak wiadomo nigdy nie śpi i wie to i owo. Jared zdawał się być łagodnym olbrzymem w porównaniu z furią Tamperance. Nawet szkolenie komandosów wydawało się być dziecinnie proste w porównaniu z koniecznością rozbrojenia zdradzonej kobiety.
______________________________________________________________________
1) Wrestling – widowiskowe zapasy na ringu lub w klatkach popularne zwłaszcza w USA, WB, Japonii i Meksyku. Wrestlerzy starają się przetrzymać przeciwnika na placach dopóki się on nie podda lub póki sędzia nie okrzyknie zwycięstwa przez trzykrotne uderzenie w matę. Zawodnicy przez specyfikę swego zajęcia miewają zwykle słusznej wielkości muskulaturę, co ilustruje np. wygląd Hulka Hogana, najbardziej znanej gwiazdy tego „sportu”.
2) Rozpowszechnione przez Arabów popularne określenie krajów Afryki północno-zachodniej (Libia, Tunezja, Maroko, Algieria).
3) Paolo Veronese Caliari, (1528-1588) – włoski malarz, twórca obrazów i fresków m.in. w pałacu dożów w Wenecji; lubował się w malowaniu scen zbiorowych np. uczt, w których poczesne miejsce zajmowały blondynki.
4) Nazwa zmyślona, jednak dywersyfikacja w obrębie promowanych marek jest zwyczajową strategią oddziaływania na różne segmenty rynku.
5) Brennan kupiła ją w VIII – „The Man In The River”;)
6) Fragment ballady „Grenada” Michała Swietłowa w tłumaczeniu Juliana Tuwima.
7) Fragment liryku Juliana Przybosia, pt. „Jedna noc”.
8) Gretna Green - małe miasteczko na południu Szkocji. Miejscowość została rozsławiona przez liczne, odbywające się tam w XVIII i XIX wieku śluby angielskich par, które uciekły, aby pobrać się poza Anglią bez zbędnych formalności. Skąd wynikała ta popularność Gretna Green? Powód był prozaiczny. W 1753 roku w Anglii przyjęto ustawę Lorda Hardwicke'a, wedle której małżeństwo mogły zawrzeć osoby, co ukończyły 21 rok życia. Jeśli choć jeden komponent związku nie był wystarczająco dorosły, to młodzi musieli uzyskać zgodę na ślub od swoich rodziców lub opiekunów prawnych. Ustawa ta nie obowiązywała w Szkocji, gdzie bez ingerencji rodziny dawano śluby nawet dwunastolatkom. Gretna Green, jako cel ucieczki było dogodnie położone, jest to bowiem pierwsza szkocka osada na trakcie Londyn-Edynburg.
9) Niestety nie ja wymyśliłam ten hicior. Pochodzi on z „Wyznań o Zygmusiu” Sławomira Mrożka.
10) Inhibitory to związki, które powstrzymują lub spowalniają reakcje chemiczne. Katalizatory zaś mają odwrotne działanie.
________________________________________________________

Następna część - VIII. - zatytułowana będzie prawdopodobnie - Viva Las Vegas!

_LG_

Holender - sypnęła mi sie końcówka. Powinna brzmieć tak:

Potem zaczął się wyobrażać sobie, jak Temperance zareaguje, gdy dowie się, co mają robić w Nevadzie. Małe licho ukryte w jego głowie podpowiadało mu, że z pewnością będzie zła. A licho jak wiadomo nigdy nie śpi i wie to i owo. Jared zdawał się być łagodnym olbrzymem w konfrontacji z furią Tamperance. Zaś nawet szkolenie komandosów wydawało się być dziecinnie proste w porównaniu z koniecznością rozbrojenia zdradzonej kobiety.

ocenił(a) serial na 8
_LG_

LG - jak zwykle genialnie.
Ale o jakiej zdradzonej kobiecie piszesz?? Co Ci się tam w tej Twojej główce wykluło?? Myślę i myślę i wymyślić nie mogę :) Mam nadzieję, że ten cały braciszek doprowadzi Bootha do ostateczności i ten wreszcie zrobi to, co mężczyzna zrobić powinien ;p

gainka

Przewiduję iż w ostatnim odcinku jeden z braci zapozna się z argumentem kija, ale nie obiecuję, że jego napastnikiem będzie brat nr 2. Zdradzoną istotą jest oczywiście Bones. Co do zdrady, to występuje ona w wieeeelu odmianach;)

ocenił(a) serial na 8
_LG_

czekam z niecierpliwością na część kolejną :D

_LG_

Super, jestem pod wrażeniem. Ile taką cześć piszesz??


Nie wiem czy są tu nauczyciele, ale wszystkiego najlepszego.

Zuza_20

Zbyt długo...

ocenił(a) serial na 8
_LG_

Lg jak zwykle, wspaniale, cudnie i w ogóle brak słów.
Ty dziewczyno to masz do tego talent, jesteś stworzona do pisania.

umc__

Wow normalnie wszyscy jesteście powalający. Ja bym nie potrafiła tak wspaniale pisać. Zawsze tylko przedstawiałam pomysł... Jeszcze nie przeczytałam wszystkich opowiadań ale nie mogłam się powstrzymać od komentarza. JEST PO PROSTU BOSKO I OBY TAK DALEJ Najbardziej podoba mi się twórczość LG. To co, że długie właśnie o to chodzi. Myślę, że powinnaś napisać książkę..

jusia16

o rzesz, mimo wszystko jared działa mi na nerwy! a historyjkę o ślimaku opowiadał nam nasz matematyk podczas tłumaczenia funkcji kwadratowej:) od tego czasu bardziej lubię ślimaki. i, cytując bootha, "Po co jej do diaska ta lawendowa szmatka???":):):)

kgadzinka

Szmatka się przyda;))), a funkcją kwantową, to mnie proszę nie straszyć;)

jusia16

Dziękuję za wyrazy uznania babeczki. Na codzień władam słowem "zagaduję ludzi na śmierć", coś tam udało mi się już napisać. Wszystko to jednak dotyczyło szeroko pojętego science, a nigdy nie tworzyłam fiction. Zanim odwiedziłam to forum nie miałam pojęcia, że potrafię cokolwiek wymyślić. Cieszę się, że się Wam podoba moje bazgranie, lecz jak spojrzę na książki Lema, Sapkowskiego, Mrożka, Gombrowicza... to nie śmiem nazwać się inaczej jak grafomańskim epigonem;)))

Skończę to opowiadanie i przemyślę Wasze uwagi. Może istotnie mam odrobinkę talentu...?;DDD

_LG_

Całkiem spora ta "odrobinka talentu" u Ciebie!
Pisz, pisz i jeszcze raz PISZ jak najwięcej, bo genialnie Ci to wychodzi i świetnie się czyta;))))

Twoja wierna fanka-Marlen;)

marlen_3

I vice versa Marlenko... Ty wiesz, że czekam na next part Twojego tygodniowego eksperymentu B&B;))) Jeśli myślisz, że nie pamiętam o tym, to się mylisz;D

_LG_

Postaram się owocnie wykorzystać jakiś "luźniejszy" dzień, choć nie ukrywam, że łatwo nie będzie, gdyż widmo innego dzieła (tym razem naukowego) wisi nade mną...A w dodatku ogrom talentu niejakiej LG mnie przytłacza...Znaczy skłania do refleksji w stylu: "Czego ja tu szukam z moimi marnymi pseudo-pisarskimi 'umiejętnościami'..."
No ale czego się nie robi dla wiernych członków społeczności naszej filmwebowej... Wiec może jednak cud nastanie i nadejdzie jakiś...przełom w "tfurczości"...

LG-jeszcze raz brawka wielkie;)


marlen_3

Mam wrażenie, że ktoś mi tutaj ściemnia;)))

_LG_

A faktycznie- ciemno już za oknem, Dobranocka zmierza ku końcowi, chyba czas spać...;)

ocenił(a) serial na 9
_LG_

Kurcze, napaliłam się na relację z Las Vegas jak szczerbaty na sucharki, a tu znowu nic.
Lawendowa szmatka mnie intryguje...
A to sprawia, że coraz bardziej nie mogę się doczekać.
Mam tylko małe ale- wnioski z przesłuchań z podejrzanymi. Myślę, że lepsza byłaby forma rozmowy między Boothem a Brennan, albo wyraźne zaznaczenie, że to są rozmyślania któregoś z tej dwójki.

Milva89

Masz rację, że dialog byłby lepszy, ale skoro mieli "cichy dzień", to nie byłoby autentyczne, poza tym chciałam to szybko odbębnić. Część wniosków przypisałam rozumowaniu Brennan, reszta - jak zauważyłaś nie ma właściciela. Mea culpa. Dzięki za uwagę, będę się pilnować.

_LG_

OCZYSZCZAJĄCA MOC PRAWDY - VII. Ćwierćprawdy i przemilczenia
RECENZJA A LALA PIEGŻA

ponieważ powoli brakować mi polskich słów, aby wyrazić mój entuzjazm po przeczytaniu Twoich, LG, mistrzowskich akapiciorów, powiem to samo po innemu: fantastiś, gemitliś, manifik, żador, osom, grejt, ajlowju bejbe!!! ;DDD

poza tym: podoba mi się cytat z Julka, ofkors

czekam, aż któreś rzuci się na to drugie, aby w końcu zamknąć usta Jarheadowi. ale czy się doczekam?

domniemywuję również, że Las Vegas to dobre miejsce na ślub, którego może udzielić Elvis lub inny kosmita??????????????
;D

piegza

Dzięki Piegżo za Twoje miłe słowa.
Ten wiersz Julka chodził za mną odkąd o mały włos przez niego nie oblałam... Miałam na podstawie tego kawałka powiedzieć, kto jest autorem. Liryk nietypowy, więc podejrzewałam wszystkich tulko nie J.;))
Jared w pysk dostanie niezawodnie, a co do reszty, to aż mam ciary, skoro jestem aż tak przewidywalna;(

_LG_

rzuci się w znaczeniu "buzi-buzi" abo coś takiego ;)

LG, Ty nie jesteś przewidywalna, po prostu czarownice umią czytać w myślach ;)))

piegza

Jakie to znaczenie, to się okaże...;) Pywiem tylko, że jeden Booth dostanie w pysk w pozytywnym, a drugi w negatywnym znaczeniu. Jeden już trochę dostał odcinek wcześniej:) I dostałby więcej gdyby się drugi nie pojawił.

To nie czary, ani telepatia, tylko nasze przywiązanie do utartych schematów:D

_LG_

LG, mój Lachonie Literacki, wiedziałam, że zrozumiesz.
jak już się oglądnęło 2999 odcinków Mody na sukces, to żaden motyw, żaden punkt kulminacyjny, żaden zwrot akcji, żaden przedziwny bohater powstający z grobu nie jest w stanie zaskoczyć zaprawionego fabularnie widza.

niedawno gdzieś czytałam, że któraś z wielkich profesorek: Janion lub jakaś inna, bawiła się w latach 90. przepowiadanie dalszych odcinków Dynastii i zawsze trafiała ;)))

nihil novi, że tak polecę czechosłowacką myślą narodową ;)

piegza

Czarowna Piegżo. Myślenie schematami nie męczy;), poza tym lubimy to, co znamy a innowacje cieszą tylko wtedy, gdy są umiarkowane. Kiedyś dziwaków i wynalazców palono na stosach dla rozrywki. Ja lubię mieszać w akcji, ale postanowiłam nie przesadzać. Odświeżą parę wytartych schematów i może z raz czy dwa czymś zaskoczę. Ale tym Elvisem,to mnie zastrzeliłaś.... psia mać.

O tym aspekcie działalności Janion nie słyszałam, ciekawie prawisz...

_LG_

być w Las Vegas i nie wziąć ślubu u Elvisa??? przecież to świętokradztwo!!!!
byłam, wzięłam, więc wiem ;DDD

piegza

Ja też się wybieram, jak się rozwiodę;)

_LG_

ciekawe, czy Elvis udziela też rozwodów?

piegza

Mówił, że nie. Trzeba niestety zapłacić prawnikom;)

Mino

Szanowna LG,
jestem pod ogromniastym wrażeniem i chyba nabawiłam się kompleksów. Świetnie piszesz!!! Mimo zmęczenia, (dzisiaj od 5.45 na nogach i dopiero kwadrans temu przekroczyłam próg mieszkania)z przyjemnością przeczytałam Twoje dzieło.
Kurczę... Kompleksy coraz większe... Ciemność widzę, widzę ciemność...
Pozdrawiam i czekam na kolejne części (opowiadania) :)

Z poważaniem
wyprana z sił
Rokitka

Rokitka

No to jesteśmy już dwie w tej ciemności....;))))))))))))Ale razem zawsze raźniej;)