Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78478
7,0 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zakrencona nie rob im nic!

Izalys dobrze ze booth sie obudzil.

Czekam na cedeki!!!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

ale przecież musi się coś dziać. chcę żeby to opowiadanie było inne. żeby jeden bohater umarł a drugi z tęsknoty wstąpił do klasztoru albo został pustelnikiem !! a może to booth zabije orteza i pójdzie do więzienia? dostanie dożywocie i się ziecej nie zobaczą?
co jesli sie okaze ze booth jej nie kocha? ze zdał sobie sprawe ze woli facetów?
ze to on strzelał? a może tamci faceci nie mają z tym nic wspólnego? pomylili koscioły a strzelała angela? albo camille? może zginie ortez? może zabiją szefa za to że ich nie ochronił?
trzeba wyjść poza szablon.!!
;P żartuję zartuję. jak zabiję to czarny charakter. chyba. no mam taką nadzieję. ale wykluczam śmierć głównych bohaterow.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Hej Zakręcona nawet nie strasz takimi tekstami. Wciskaj szybko następną część:) ładnie proszę

ocenił(a) serial na 10
izalys

ja tez bardzo ladnie prosze!!!!

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

haha xD zobaczymyyy. ;p ;]]

zakrencona_

Może warto wierzyć w cuda?
7. Burza rozszalała się na dobre. Wielkie krople bębniły o parapet. Kałuże na chodnikach robiły się coraz obszerniejsze. Bones chodziła zdenerwowana po pokoju. Co chwila ogromne błyskawice przecinały ciężkie niebo. Ani Booth, ani Ryan nie odbierali. Trudno się dziwić, nierozważnym było by mieć włączone telefony w taką pogodę. Temperance po raz setny usiadła na swoim stanowisku przy oknie i wypatrywała tych utęsknionych kroków przed domem jej fikcyjnej przyjaciółki. Nagle poczuła, że Kathy, która obudzona przez huki, nie mogła znów zasnąć, delikatnie dotknęła jej ramienia
- Nie zamartwiaj się tak, zaraz wrócą - dr. Brennan, choć bardzo chciała w to uwierzyć, nie mogła wyzbyć się złych przeczuć. Spojrzała na twarz kompanki. Choć ta udawała spokój, cienie strachu spowiły jej kobiece oblicze. Ich wzrok znowu powędrował za okno. Latarnie oświetlały dzielnicę. Tempe obmyślała jaką awanturę zrobi swojemu partnerowi, gdy ten raczy wrócić. Jej myśli zaczęły krążyć wokół zmyślnych tortur, gdy nagle dostrzegła dwie postacie. Biegły w krótkich rękawach, z kurtkami zarzuconymi na głowy. Kobiety podbiegły by otworzyć im drzwi. Po niespełna minucie dwaj mężczyźni zdejmowali buty i ściągali mokre skarpetki. Śmiali się przy tym serdecznie, jakby było z czego! Gniew wezbrał w Temperance.
- Booth! Co ty sobie do cholery wyobrażasz! Gdzieś się włóczył?! Wiesz co ja tu przeżywałam?!- Kiedy pani antropolog wrzeszczała na Seeleya, Kathy robiła to samo z drugim zaginionym. W czasie, kiedy mężczyzna rozbierał się z kurtki i przemoczonej koszulki, Andrew zaczął obłaskawiać dr. Reichs. Uśmiechnął się pogodnie i podszedł do niej. Zaczął jej szeptać coś na ucho. B&B znieruchomieli i przyglądali się wyczynom detektywa. Ten po chwili wziął Kathy na ręce i zaniósł do sypialni. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć czym się zajęli… Temperance spojrzała na partnera. Na jego twarzy wykwitł cudowny uśmiech.
- Dalej będziesz na mnie krzyczeć? Wiem że się martwiłaś. W końcu co być zrobiła, gdyby mnie zabrakło?- podszedł do niej i objął ramieniem. W ręku niósł koszulę. Kobieta usiadła na kanapie. W tym czasie agent poszedł do ich sypialni, aby zmienić ubranie. Po powrocie usiadł naprzeciwko niej. Jego włosy lśniły od deszczu. Temperance ostatkiem sił próbowała pokonać swoją rządzę, aby nie rzucić się na niego. Z sypialni dobiegł zadowolony pomruk i głośny śmiech.
- Gdzie byliście?- zaczęła wojowniczo
- Zwiedzaliśmy kawiarnie- puścił do niej oko – spokojnie Bones, przecież nic się nie stało
- Ale mogło!- gniew powoli osiągał temperaturę wrzenia. Miała ochotę przywalić mu za to, że jest taki nieostrożny, że tak się naraża! W jej oczach panoszyła się rządza poważnego porachowania mu wszystkich 206 kości. Booth, który dobrze ją znał, wyczuł zbliżające się kłopoty. Pochylił się delikatnie do przodu i dał jej soczystego buziaka w policzek.
- Dochodzi 20. Idę wziąć prysznic. Porozmawiamy jak wrócę- wstał i skierował się w stronę łazienki.
„ Takiś sprytny? Poczekaj, aż ja ci pokaże swoje walory” pomyślała ironicznie i poszła po ręcznik. Szykowała się długa kąpiel…
::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S:::::::B&B::::::::::::::::::::::: :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Zamek w łazience Kathy już dawno przestał pełnić życiową rolę. Zza drzwi unosił się delikatny zapach lawendy. Był to ulubiony szampon książkowej antropolog. Dźwięk wody przyniósł ze sobą wątpliwości. „Czy na pewno robi dobrze?” Wiedziała, że to co czuje prędzej czy później wyjdzie na jaw i tylko od niej zależy kiedy i w jaki sposób. Wiedziała, też, że jej partner jest na każde jej zawołanie. Wróciła myślami do momentu, kiedy się poznali. Od tamtego zdarzenia minęły cztery lata. Ona się zmieniła, on się zmienił ich uczucia się zmieniły. Postanowiła, że posłucha rady starszej koleżanki i wykorzysta szansę jaką dał jej los… „przecież w każdym plemieniu jest starszyzna i to jej radami kieruje się wódz” poparła swoje myśli. „ Tylko czy nie za wcześnie? Dopiero co tu przybyliśmy! Eee… tam czekałam już tyle, że starczy mi do końca życia”. Bezszelestnie uchyliła drzwi. Śpiew Bootha nie ustał, co znaczyło że nic nie usłyszał. Dr. Brennan spojrzała na kabinę. Była ogromna „przynajmniej w tej kwestii nie mamy się o co martwić” przemknęło jej przez umysł. Szyby były zaparowane . Ostanie kroki… wyciągnęła rękę. Drzwi prysznica rozsunęły się. Gwizdanie ustało. Agent, aż podskoczył
- Bones?!... nie widzisz, że ja się kąpię? - tylko takie głupie pytanie przyszło mu w odpowiedzi na widok jego partnerki.
- Widzę i mam nadzieję, że nie masz zamiaru szybko skończyć- powoli zsunęła ze swoich ramion gładki, ultra krótki szlafroczek. Uśmiechnęła się na widok miny Bootha, która wyrażała kompletne zaskoczenie. Przestąpiła „próg” i poczuła jak ciepła woda zaczyna zalewać jej ciało. Objęła partnera za kark i pocałowała. To było niczym impuls dla agenta. Teraz to on przejął inicjatywę. Oparli się o kafelki. Bones nie wiedziała, że Seeley potrafi być tak delikatny. Jego najlżejszy dotyk wywoływał falę rozkoszy dla jej skóry. Całowali się coraz bardziej zachłannie, bez najmniejszej choćby przerwy na oddech. Agent schodził coraz niżej szyja, ramiona… woda lała się strumieniami sprawiając ich ciałom dodatkową satysfakcję. Ich oddechy stawały się coraz szybsze. Na chwilę oderwali się od siebie. Ciepłe, brązowe oczy agenta spotkały się z niesamowitymi, zielonymi oczami jego partnerki. Na obu twarzach gościł szeroki uśmiech.
- Bones, jesteś pewna, że tego chcesz? Potem nie będzie już odwrotu…- Temperance nachyliła się w jego stronę
- Przecież to ja tutaj weszłam- powiedziała i delikatnie ugryzła go w ucho. Seeley kontynuował wędrówkę po jej nagim ciele. Ta chwila była wieczna. Oby dwoje starali się zapamiętać, każdy, najdrobniejszy szczegół. Jednak nie było to takie proste w przypływie podniecenia i ekstazy… to była chwila o której niecały rok temu mówił Booth „ …kiedy dwa ciała stają się jednością”.



Dziewczeta wspaniałe! nie moge oderwać oczu i czytam wasze opowiadania do znudzenia! czekam na cd :)

mam nadzieje ze miło się czytało? ;p

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Zwefin
Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec tego opowiadania. Jest super:)

zweifn

Świetna część. A cytat Booth'a jak mówi Bones czym tak naprawdę dla niego jest sex to majstersztyk.
Czekam na dalsze części.

P.S. Przepraszam, że rzadko komentuje ale to tylko z braku czasu, ale czytam opowiadania :]

ocenił(a) serial na 10
_LG_

strzelili dwa razy... ale tylko jeden pocisk trafił. przebił na wylot klatkę piersiową brenn. karetka przyjechała natychmiast.
booth chodził tam i z powrotem po szpitalnym korytarzu.z niecierpliwością czekał na wyniki operacji. gdy wyszedł lekarz zajmujący się jego żoną podbiegł do niego
-co z moją żoną?-spytał booth
-kula przeszła na wylot nie uszkadzając żadnych organów. pacjentka powinna się wybudzić za kilka godzin.
-mogę się z nią zobaczyć?
-oczywiście. ale proszę nie siedzieć za długo. pewnie pan też wolałby nie zasnąć z przemęczenia gdy żona sie obudzi.-usmiechnął sie.

usiadł obok jej łóżka. patrzył jak śpi. w końcu pojechał do domu, wziął prysznic, przebrał sie i wrócił. było już późno. dochodziła 1 w nocy gdy się obudziła.
-temperance. nareszcie-pocałował ją w czoło.-tak się bałem
-wiem. słyszałam każde twoje słowo.
-ale i tak ci powtórzę że bardzo cię kocham.
-jak angela?-spytała bones
-czekała w poczekalni aż się obudzisz. razem z jackem nie chcieli się ruszyć dopóki z tobą nie porozmawiają. w końcu pielęgniarka wszystkich wyrzuciła.
-ale ty zostałeś.-uśmiechnęła się zadowolona
-nie mógłbym żyć bez ciebie. ale wiedziałem że nie odejdziesz. jestes twarda i nie dasz się zabić byle dupkowi.
-masz rację. złapaliście ich?
-tak. ortez wziął nieodpowiednich ludzi do tej roboty. nie wyrzucili telefonu przez który rozmawiali z szefem i tak dotarliśmy do niego. myślał ze ich nie zlapiemy. nie wiedział ze slub jest obstawiony.



weszła pielęgniarka by zbadać bones. booth w tym czasie pobiegł po kawę. gdy wrócił zobaczył niepewna minę żony.
-coś się stało kochanie?
-nie. tak. ale to coś wspaniałego-łza spłynęła jej po policzku
-więc czemu płaczesz?
-to ze szczęścia i ze wzruszenia. będziemy mieli dziecko.
uściskał ja zadowolony.
-będziesz wspaniałą matka.
-no nie wiem. ale ty będziesz wspaniałym ojcem.już jesteś.
-tak bardzo cię kocham temperance.
-ja ciebie też seeley .


KONIEC :]]
i coo? poodobalo sięę?

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zweifn o moj boze pod prysznicem-super!!!czekam na cedeka
Zakrencona dzidzius jak słodko. pisz szybko nowe opowiadanie!!!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

XIV

Mijają kolejne dni. Parker zgodnie z obietnicą pilnuje żeby się nie przemęczała, żeby dużo jadła i spała.
Brennan myślała, że z każdym dniej coraz bardziej kocha tego słodkiego, małego rycerzyka. Przyzwyczaiła się już do tego, że będzie mamą. Nadal jest pełna obaw czy sobie poradzi, jak to będzie. Pokochała tą małą istotkę. Już mogła patrzeć jak rośnie coraz bardziej było to widoczne.
Tego dnia czuła się dziwnie podekscytowana. Parker pilnował żeby odpoczęła i zjadła wszystko. Mimo tego nie mogła zasnąć. O północy poddała się. Wstała i poszła do niego. Było wszystko w porządku. Usiadła na chwilkę. Było jej nie wygodnie. Może nikt nie zauważy… Położyła się na łóżku obok niego…
Było jej tak dobrze…
Ciepło…
Tu jest moje miejsce – zdążyła tylko pomyśleć zanim zasnęła głębokim, spokojnym snem.

Booth powoli otworzył oczy, było ciemno, paliła się tylko lampka na stoliku obok łóżka.
Gdzie ja jestem? Co się stało… Boże! Tempe! Podniósł głowę i zobaczył ją. Spała przytulona do jego boku. Jest… nic jej nie jest… Dzięki Ci Boże! Jedną ręką obejmowała go w pasie. Położył swoją dłoń na jej dłoni. Łzy same popłynęły. Przytulił ją tak mocno jak tylko mógł. Trochę zabolało ale co tam, to było tego warte…
Ok. 4 rano do sali weszła pielęgniarka jak zobaczyła Bern wtuloną w pacjenta już miała dać jej burę wtedy zdała sobie sprawę, że On też ją obejmuje… a więc wrócił… nareszcie!
- Dobra dam im pospać do rana – powiedziała sama do siebie

Budziła się powoli coś się zmieniło, było jej dobrze, czuła jego ciepło… zasnęła koło niego na łóżku… muszę wstać bo jak to zobaczy pielęgniarka to będzie awantura.
Podniosła głowę i napotkała czekoladowe, wpatrzone w nią oczy ukochanego…

izalys

możecie być pewne ze to nie koniec ^^ jesteśmy dopiero w w pierwszym dniu! a przecież jeszcze trzeba wrócić ;p a po powrocie ( moim zdaniem) to wszystko przybierze inny obrót. zdradzę że szykuje się sprawa kryminalna z humorem ^^ no i oczywiście B&B i ich perypetie ;p zaryzykuje stwierdzenie TO DOPIERO POCZĄTEK ;)

ocenił(a) serial na 10
zweifn

zweifn!! suuper ;P
juz sie doczekać nie moge. ;P
a co do mojego nowego opowiadania... to nie wiem.;p zastanowie sięę ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zweifn, izalys zakrencona cudowne, boskie, niesamowite opowiadania. Czekam na dalsze części.

_LG_

'Wiara jest światłem, które zapala się od światła'' ~ Julien Green

WIARA

Instytut Jeffersona powoli się wyludniał. Na platformie została już tylko jedna osoba – najlepsza antropolog w kraju: doktor Temperance Brennan. Cała jej uwaga została skupiona na kościach szkieletu leżącego przed nią na laboratoryjnym stole. W oddali słychać było ciche dźwięki muzyki klasycznej, które zawsze ją uspokajały i pomagały się jej skoncentrować.
- Sweety, czas chyba iść do domu, prawda? - Bones usłyszała głos swojej przyjaciółki i podniosła wzrok z nad kości. Obok niej stała Angela.
- Muszę to dokończyć. Trzeba napisać raport i wysłać FBI.
- Tempe, nie musisz tego robić dzisiaj. Sprawa jest zakończona. Morderca złapany, a Ty ciągle czegoś szukasz, tak nie można.
- Obiecuję, że jak tylko skończę to od razu pojadę do domu – powiedziała Bones.
- I tak Ci nie wierzę, ale to Twoje życie...
- Tak, masz rację. Moje – odparła Brennan.
- Tempe, nie gniewaj się. Ja się po prostu o Ciebie martwię. Nie chcę, by Twoje życie polegało tylko na egzystowaniu w Instytucie. Rozejrzyj się dookoła. Zabaw się. Masz przyjaciół na których możesz liczyć, masz rodzinę, masz .... Booth'a. On Cię kocha i Ty jego też.
- Ale jego tu nie ma.
- Wróci.
- Kiedy?! Angela kiedy?
- Dobrze wiesz, że nie chciał wyjeżdżać. To był rozkaz i nic na to nie mógł poradzić.
- Ale on już nie jest w US Army.
- Widocznie zaszła nagła potrzeba.
- Odszedł tak jak Zack....
- Ale Zack wrócił. I Booth też wróci, a kiedy tak się stanie nie powinien Cię oglądać w takim stanie. Zmartwioną, z sińcami pod oczami. Brenn, głowa do góry – powiedziała artystka.
- Skąd bierzesz siłę, by być taką optymistką? - zapytała Temperance.
- Wierzę w ludzi. I wierzę w uczucia. I jeszcze jedno, Seeley walczył o Ciebie parę lat i nie sądzę by teraz tak łatwo pozwolił by na to by Cię stracić. A teraz chodź, odwiozę Cię do domu.
Bones już nie protestowała. Nie miała siły i nie chciała kłócić się z Angelą. A może artystka miała rację, może rzeczywiście powinna odpocząć? Ale jak mogła odpocząć kiedy jego nie było w pobliżu? Jak mogła przestać się zamartwiać?
- On wróci – usłyszała zapewnienie Montenegro i obie wyszły z Instytutu.

--

Bones spała sama w wielkim łóżku. Dręczyły ją koszmary. Widziała jak Seeley biegnie w jej kierunku, ale nagle znika. Rozpływa się. Ten sen powracał do niej co noc, od dnia kiedy Booth powiedział, że musi wyjechać. Brennan obudziła się. Sypialnię zalała atramentowa czerń. Spojrzała na zegarek i uświadomiła sobie, że minęły dopiero dwie godziny, od czasu kiedy położyła się spać. Zamknęła oczy i przypomniała sobie tamten wieczór. Booth wrócił z FBI zły, na początku nie chciał nic mówić, tylko zamknął się w sypialni. Dopiero po jakimś czasie z niej wyszedł i usiadł na kanapie obok Bones. To wtedy powiedział jej, że musi wyjechać, dostał rozkaz. Armia go wzywa. Chciał odmówić, ale wiedział że nic to nie da. Tempe widziała jego zatroskaną twarz i smutek w oczach. Dopiero co postanowili być ze sobą, a od razu życie podsuwa im przeszkody. Jedyne co wtedy mogła zrobić to przytulić go mocno i wyszeptać słowa, które tak długo czekały, przeznaczone dla uszu tej właściwej osoby, tej jedynej osoby. ''Kocham Cię'' szepnęła i pocałowała go. Oboje wiedzieli, że będą musieli się rozstać. Nie wiedzieli tylko na jak długo. Tamta noc, spędzona razem była podróżą w nieznane. Nie było palącej namiętności, ale spokój. Oboje dotykiem, zapachem starali się zapamiętać każdy skrawek ciała partnera. Chcieli chłonąć tą chwilę, zapamiętać ją. Ta jedna noc miała wystarczyć na cały okres rozłąki. Ta jedna noc tak bardzo odmieniła ich życie.
Tempe dotknęła dłonią swojego brzucha. ''Booth wróci'' szepnęła i łza spłynęła po policzku kończąc swą wędrówkę na poduszce.

--

- Córeczko, czy wszystko dobrze? - Max siedział wraz z Brennan w Royal Diner i starał się przywrócić uśmiech na jej twarzy.
- Tak, a czemu pytasz?
- Jesteś smutna i jakaś taka nieobecna... Martwisz się o niego?
- To aż tak widać?
- Tak. Tempe, zdążyłem poznać i Booth'a. To silny, twardy mężczyzna. Nie da się zabić.
- Tato!
- Przepraszam... ale to prawda. Zobaczysz zanim się obejrzysz on już będzie przy Tobie.
- Chciałabym, aby on już był tutaj.
- Miałaś ostatnio od niego jakieś wiadomości?
- Jakiś czas temu dostałam list, że u niego wszystko w porządku, tylko że strasznie tęskni – odparła – I kocha...
- Nawet gdyby tego nie napisał i tak byś to wiedziała, ale chyba nie tylko o Seeley'a chodzi... Czyżbym się mylił?
Temperance popatrzyła na swojego ojca. Jeszcze nikomu nie powiedziała, że spodziewa się dziecka Booth'a. On sam o tym też nie wiedział, chciała przekazać mu to osobiście a nie za pomocą listu lub telefonicznej rozmowy. Angela zdawała się coś podejrzewać, te jej miny i ukradkowe spojrzenia ją zdradzały, ale Angela to Angela. Przed nią nic się nie ukryje.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - kontynuował Max – Masz taką samą minę jak Twoja matka kiedy chciała coś przede mną ukryć – uśmiechnął się i dał jej psztyczka w nos. Tempe też się uśmiechnęła – A może powinnaś porozmawiać z tym waszym terapeutom, jak on tam się nazywał.... Sweets!
- Nie sądzę, by on mógł coś zdziałać w tej sprawie – odparła i wzięła do ust kawałek szarlotki, którą ostatnimi czasy bardzo polubiła.
- Czyli jednak przyznajesz, że coś jest na rzeczy.
- Jestem w ciąży tato. Noszę dziecko Seeley'a – powiedziała a przy stole zapadła cisza. Dopiero po chwili do Max'a dotarł sens tych słów.
- Mówisz poważnie?
- A czy ja żartuję? Oczywiście, że mówię poważnie.
- Będę dziadkiem? Takim prawdziwym dziadkiem?
- Tak, ale przecież już nim jesteś. Russ też ma dzieci...
- Wiem, ale teraz to będzie krew z krwi, wiesz o co mi chodzi... Będę dziadkiem, nie mogę w to uwierzyć...
- Wiara nie ma tu nic do rzeczy – powiedziała Bones.
- Seeley wie?
- Nie.
- Kiedy mu powiesz?
- Jak tylko wróci.
- Cieszysz się? Wiem, że nie zamierzałaś mieć dzieci...
- Tak jak nie zamierzałam się z Tobą pogodzić. Tato zmieniłam się, a to dzięki niemu...
- Nigdy nie przestanę mu być wdzięczny za to, że tak o Ciebie dba, za to że Cię tak kocha. Już nawet nie mam do niego żalu, że mnie wtedy aresztował – dodał Maź i uśmiechnął się.
- To jego praca – Bones też się uśmiechnęła. Siedzieli i rozmawiali o dalszych planach Temperance, kiedy rozbrzmiała jej komórka.
- Brennan – powiedziała odbierając połączenie.
- Jak dobrze, że odebrałaś.
- Angela co się stało?
- Dzwonił Cullen...
Tempe wstrzymała oddech. Czyżby coś sie stało Booth'owi? Czyżby został ranny? A może wydarzyło się coś o wiele gorszego?
- Angie, mów! - rozkazała antropolog.
- Booth wraca!
Temperance poczuła jak olbrzymia ulga zalewa jej ciało. Głęboko odetchnęła, gdyż uświadomiła sobie, że przez cały czas wstrzymywała oddech.
- Jesteś tego pewna? Kiedy?
- Dokładnych informacji nie mam, ale zawsze możesz zadzwonić do Cullena i się dowiedzieć. Z tego co mi powiedział, wynikało tylko że wraca i to wkrótce – odparła artystka.
- Dzięki Angela, zaraz pojadę do FBI i się wszystkiego dowiem.
- Jedź Złotko, i przywieź nam dobre informacje. Do zobaczenia.
- Na razie – odparła Tempe i rozłączyła się.
- Co się stało? - teraz to Max był spragniony informacji – Domyślam się, że chodzi o Booth'a. Wraca?
- Tak. Zaraz jadę do Cullena, by dowiedzieć sie więcej szczegółów – powiedziała Brennan i poprosiła o rachunek przechodzącą obok kelnerkę.
- Podwieźć Cię?
Tempe tylko skinęła głową i oboje wyszli z restauracji.

--

Zwykle droga jaką przemierzała wraz z Booth'em do budynku Hoover'a – głównej siedziby FBI mijała jej dość szybko. Wystarczyła drobna dyskusja z Seeley'em czy pogadanka na temat wiary i pół godziny zamieniało się w minutę. Lecz nie tym razem. Jej ojciec nie jechał jak ostatni inwalida, ale Schumacherem też nie był. Zresztą Tempe spieszno było, by otrzymać jakieś informacje o Booth'ie.
Gdy tylko Max zaparkował przed budynkiem, Brennan pożegnała się z ojcem i szybkim krokiem ruszyła w stronę wejścia. Z uśmiechem odpowiadała na pozdrowienia agentów FBI. Jej paroletnia współpraca z Booth'em sprawiła, że była bardzo dobrze znana wśród jego kolegów, a traktowana wręcz jako pożądana partnerka. Nieraz słyszała szepty za plecami pomstujące na Seeley'a czemu to zawsze On dostaje wszystko to co najlepsze. Musiała się z tym zgodzić. Była najlepsza, ale gdyby tamci widzieli początki jej współpracy z Booth'em nie raz pewnie pisaliby petycję o zmianę partnera. Ale nie Booth, on nie był taki. Jego wiara w to, że wszystko jakoś się ułoży, że w końcu znajdą wspólny język i uda im się porozumieć na płaszczyźnie zawodowej skończyła się tym, że zakochali się w sobie. Nie było nagłego wybuchu namiętności, ale coś znacznie lepszego i ważniejszego. Uczucie budowali na gruncie przyjaźni, zaufania, cierpliwości i zrozumienia. Znali się tak dobrze, że nie było mowy o wzajemnych pretensjach czy nieporozumieniach. Dobrze wiedzieli, że czekali na siebie zbyt długo, by pozwolić teraz aby to uczucie zniszczyć.
Brennan zapukała do gabinetu dyrektora FBI. Z wnętrza dobiegło ciche ''Proszę''. Ostrożnie nacisnęła klamkę i weszła do środka.
- Dzień dobry – powiedziała, a dyrektor odwrócił się od okna.
- O, witam doktor Brennan. Proszę usiąść – Cullen wskazał na fotel i sam również zajął miejsce za biurkiem – Nie dziwię się, że widzę tutaj panią. Spodziewałem się tego nawet.
- Dowiedziałam się, że dzwonił pan do Instytutu Jeffersona i.... to prawda?
- Co?
- To że Booth wraca? - zapytała, a Cullen westchnął i rozsiadł się wygodniej w fotelu. Bones natomiast nerwy miała napięte do granic możliwości. Każda kolejna sekunda ciszy była torturą.
- Pani Montenegro zapewne takie przekazała informacje, tak?
- Tak. Powiedziała, że Seeley wraca. Nie wiedziała jednak tylko kiedy – odparła Bones.
- No cóż. Agent Booth zakończył już służbę i oczekujemy jego powrotu do kraju. Nie mniej jednak nie znamy konkretnego terminu. Może on się pojawić już dziś ale równie dobrze za tydzień.
- Czemu?
- Sprawy bezpieczeństwa. Armia nie chce by ktokolwiek wiedział o skupieniu najlepszych ludzi w Iraku wracających do domu.
- Czyli istnieje możliwość, że Seeley wróci w ciągu najbliższych dni, tak?
- Dokładnie doktor Brennan. Agent Booth wraca. Rozumiem że cieszy się pani z tego powodu – powiedział Cullen i uśmiechnął się do antropolog. W FBI o romansie Booth'a i Bones mówiło się jeszcze zanim on tak naprawdę się rozpoczął. Cóż trudno było uwierzyć, że dwójka ludzi którzy zachowywali się jak stare dobre małżeństwo tak naprawdę nim nie jest.
- Bardzo. Dziękuję za informacje, naprawdę – Tempe wstała, dyrektor również.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że następne spotkanie odbędziemy już we trójkę. Do widzenia doktor Brennan.
- Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia – pożegnała się i z uśmiechem na ustach opuściła gabinet. O tak, Angela miała rację, jeżeli w coś mocno się wierzy to się to spełni.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlotte świetne opowiadanie. Mam nadzieję że nic się nie wydarzy złego Boothowi i szczęśliwie wróci do Temp. Czekam na ciąg dalszy:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

świetne!!!!!!! chcęę więcej !
a tymczasem dam cos nowego:

I.
wróciła wspomnieniami do ostatniej nocy. czekali na to 4 lata i stało się. przespali się ze sobą. nie wiedziała co na nich podziałało, kolacja wino czy to długie wpatrywanie się sobie w oczy. było wspaniale. zaniósł ją na rękach do sypialni a tam zagwarantował niezapomniane przeżycia. tylko co dalej? rano obudziła się w jego mieszkaniu i nie wiedziała co zrobić. po krótkim namysle ubrała się i wyszła chcąc dać mu czas do namysłu.
on takze nie wiedział jak pogodzić się z nową sytuacją. udawać ze nic się nie stało i urazić tym bones? czy może lepiej zachowywać się jakby byli ze sobą od dawna? a co jeśli pomysli ze łatwo sie angażuje? miał mętlik w głowie. najbardziej zdumił go fakt że rano wyszła. może tak było lepiej? może dzięki temu udało sie im uniknąć niezręcznej sytuacji? wiedział jedno-muszą dzisiaj o tym porozmawiać. najlepiej w drodze na miejsce zbrodni albo u niej w gabinecie. gdzieś gdzie oboje będą czuć się pewnie. spojrzał na zegarek, dochodziła 8. czas zbierać się do pracy.


wiedział że znajdzie ją w jej gabinecie. zapukał i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. siedziała za stertą papierów. na jego widok uniosła głowe.
-cześć bones, mamy sprawę.
-tak, wiem. już się ubieram. -powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. zagrodził jej drogę.
-bones. czemu rano wyszłaś?-spytał
-porozmawiamy w samochodzie, dobrze?-odparła


rozmawiali o nowej sprawie, choć myślami błądzili wokół tamtej nocy.
-więc dlaczego?-spytał ponownie. -dlaczego rano wyszłaś?
-może po części dlatego że nie wiedziałam jak się zachować. niecodziennie jestem w takiej sytuacji. może dlatego że nie chciałam postawić nas w niezręcznej sytuacji.
-rozumiem. co z tym zrobimy?
-z czym?
-z tym co się stało między nami. chyba nie masz zamiaru tego tak zostawić.
-nie mam pojęcia. nie zastanawiałam się nad tym..
-kłamiesz.-odparł spoglądajac na nią
-tak. klamię. ale co mam powiedzieć? myślałam , myślałam ...
-i?
-nic nie wymyśliłam. a ty?
-nie wiem. ale mamy dwie opcje. albo zostać ze sobą.
-albo o tym zapomnieć.
-czyli już wiemy.-odparł. w jego głosie nie wyczuła żednych uczuć.
-nie rozumiem?

CDN ;)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_


-zostańmy ze sobą

chyba w snach heh. nie no niech beda ze soba!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

zastanowię się.;p
nie wiem ;P może ;p

ocenił(a) serial na 10
_LG_


II
-zapomnieć o tym nie możemy, bo to się nie uda. za bardzo cię pragne-powiedział szybko, bez zastanowienia.
zarumieniła się.
-booth. przecież możemy sie dalej przyjaźnić. nic nie stoi nam na drodze.
zatrzymał samochód.
-mi stoi. na przeszkodzie znaczy się. -uśmiechnął się łobuzersko-nie mogę się z tobą przyjaźnić. poprostu nie. nie mogę patrzeć jak pracujesz jednocześnie zastanawiając się jak to byłoby cię pocałować. nie mógłbym jeździć z tobą na miejsca zbrodni, chcąc jednocześnie zerwać z ciebie ubranie.
-dlaczego? wcześniej tak nie było.
-było. tylko to ukrywałem. ale teraz wiem jak smakują twoje usta, i... nie mógłbym. za bardzo cię pragnę. a ty tez nie wmówisz mi ze to była tylko ulotna chwila, ze nic nie poczułaś. że nie chcesz tego powtórzyć.
pochylił się nad nia i pocałował. najpierw delikatnie, prowkująco. czuł jak sie opiera, i jak w końcu poddaje się chwili. oderwali się od siebie.
-cóż. oczywiście będzie nam to trochę utrudniało pracę. -odparła
-nie sądze. przyzwyczaisz się. -odparł i ponownie ja pocałował.
-jedzmy na to miejsce zbrodni bo pomyślą że się zgubiliśmy-powiedziała.
-już się robi.



gdy dotarli na miejsce uklękła przy szczątkach.
-ofiara to kobieta, biała, wiek około 25 lat. czas zgonu przed 2 laty. przewieźcie ciało do instytutu. tylko ostrożnie! -krzyknęła za nimi.
-bones, nie przejmuj sie. jedziemy juz?
-tak.
była dopiero 10 kiedy weszli do instytutu. booth wszedł za nią do gabinetu, rozmawiali chwilę i wyszedł wesoło pogwizdując.



minęło kilka dni. angela zauważyła pewną zmiane w ich relacjach.
już nie spoglądali na siebie ukradkiem, teraz wpatrywali się sobie w oczy.booth nie uśmiechał się co chwilę, uśmiech wprost nie schodził mu z twarzy. rozumieli się bez słów. bones nie przesiadywała tak długo w pracy, co cieszyło przyjaciółke.
-jak mogłaś mi nie powiedzieć?-spytała z wyrzutem
-o czym?
-sypiasz z "panem czarujący uśmiech"?
-tak.-zobaczyła uśmiech ange-co cię tak cieszy?
-nareszcie jestes szczesliwa. to wszystko. cieszę się twoim szczęściem.
booth stał dłuzszą chwilę na progu, przysłuchując się rozmowie.
-ooo. moje gołąbeczki już sobie poplotkowały?
-nie. jeszcze nie. -powiedziała ange-ale nadrobimy to wieczorem. zabieram ją na drinka.
-a ja?-spytał booth łobuzersko się uśmiechając.
-ty.. nie powinieneś pić. przecież prowadzisz.-odparła ange zostawiając ich samych.


zamieszkali w jej mieszkaniu , każdą chwile spędzali razem, dopóki nie okazało sie że brenn musi wyjechać na 3 miesiące. nie miała pojęcia jak mu to powiedzieć.
-booth , wyjeżdzam do egiptu na 3 miesiace.-powiedziala spokojnie pewnego dnia przy kolacji.
-cooo? ale... czemu?
-znaleźli jakies masowe groby, muszę pomóc w identyfikacji.-odparła nawijając beznamiętnie makaron na widelec.
-rozumiem. kiedy wyjeżdzasz?
-jutro.

odwiózł ją na lotnisko i pozegnali się czule.
-kocham cię seeley.
-ja ciebie bardziej bones. uważaj na siebie!
-ty też!! -odparła. odeszła w kierunku lotniska
nie mieli najmniejszej ochoty sie rozstawać. odwróciła się i zerknęła na ukochanego. postawiła bagaż na ziemi i pobiegła w jego kierunku. agent chwycił ją w ramiona i mocno przytulił. mieli łzy w oczach. od 4 lat nie rozstawali sie dłużej niż na tydzień. wracając do pracy myślał o nowym partnerze. pewnie jakiś żółtodziób.-pomyslał.
zaskoczyło go zupełnie gdy cullen przedstawił mu średniego wzrostu brunetkę o intensywnych brązowych oczach. dziewczyna była szczupła i zaskakująco sliczna. a booth odrazu wpadł jej w oko i miała zamiar...



o_O więcej nie dodam.(chyyba) może jutro albo w niedzielę. ;p

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

"wyszedł wesoło pogwizdując"-to co oni tam robili?
juz nie lubie tej wywłoki! czekam na cedeka!!!!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

pewnie rozmawiali. ;D
haha xD a ten wywłoka to niby booth? jak możesz... hihi ;D

ocenił(a) serial na 10
_LG_

III.

...poznać go bliżej.
-dzień dobry, nazywam się Emily Taylor i będę pana partnerką przez 3 miesiące.
-seeley booth. miło mi-uścisnęli sobie ręce.-jestes antropologiem?
-tak.
-booth wprowadź ją w sprawę.-odparł cullen po czym zostawił ich samych w siedzibie FBI.
-ofiara została zakopana w lesie. została uduszona.
-motyw?
-nie wiemy. moze kochanek ja zabił, bo bał się ze ich romans wyjdzie na jaw-powiedział wsiadając do auta.
-a może ona miała romans i mąż ją zabił. działanie w afekcie.
-a może błędnym założeniem jest że ktoś miał romans? może ich związek był oparty na szczerości i zaufaniu, i nikt nie miał nikogo na boku.
-bo to się naprawdę często zdaża-odparła z przekąsem.
-mam nieodparte wrażenie że ktoś cie zdradził.-powiedział usmiechając się.
-może ja kogoś zdradzałam? ty wprost świecisz przykładem dlaczego kobietom nie wystarcza mąż- usmiechnęła się-byłbyś idealnym kochankiem-spojrzała na niego prowokująco.
-nie potrzbuję innych kobiet, mam jedną którą kocham ponad życie i nigdy jej nie zdradzę. jestem tego pewny.
-ty jej nie. ale czy ona jest ci wierna?-wysiadła z samochodu i ruszyła w kierunku instytutu.
-jest.-odparł doganiając ją.


minął tydzień od ich ostatniego spotkania, a on nie mógł się doczekać jej powrotu. tęsknił za nią i bardzo z tego powodu cierpiał.
bardzo polubił nową partnerkę. była przeciwieństwem bones. rozumiała każdy jego dowcip i aluzję, rozśmieszały ją jego żarty.jej natomiast w seeley'm strasznie podobały się czekoladowe oczy i usmiech. sprawiał że w jednej chwili uginały sie pod nią kolana. pewnego dnia zaproponował:
-może skoczymy do royal dinner? taki koleżenski drink?
-jasne, tylko się ubiorę.
zaprosiła go do tańca. później znowu coś wypili.zwykle się nie upijał, ale nie mógł jej odmowić. był już nieźle wstawiony gdy czekali na taksówkę. odwiozła go do domu, i pomogła dotrzeć do mieszkania. już miała zamiar go pocałować gdy ten powiedział:
-pamiętasz co ci powiedziałem? nigdy nie zdradzę temperance. choćbym niewiem jak był pijany-nie zrobie tego.
-twoja strata.
powiedziała tylko i odeszla... była zła na niego. jeszcze nigdy nikt jej nie odepchnął. zawsze miałam to czego chce, i tym razem też tak bedzie-pomyslała

zakrencona_

zakrencona .. bez słów! mam nadzieje ze ta brązowowłosa żmija czegoś nie wykombinuje (bo będzie miała do czynienia ze mną ;p) czy ktoś się za mną wstawi ?? xD

ocenił(a) serial na 10
zweifn

nie.. ;] ale brenn mocno namiesza ;P taki mały spojler.;p
chcecie cd?

ocenił(a) serial na 10
_LG_



IV.

podobało jej się nowe zajęcie. pracowała z niewielką grupą antropologów. czuła się doceniona i potrzebna, wiedziała jednocześnie ze jest najlepsza. pracowała najwydajniej i najszybciej jak potrafiła,bo chciała już zobaczyć się z boothem. po pracy zazwyczaj szła z nowymi znajomymi na kolację ale dzisiaj chciała zostać dłuzej. pracowała nie zdając sobie sprawy z upływu czasu. o 23 podszedł do niej Mark-kolega antropolog.
-dr. brennan niech się pani nie przemęcza. szczątki nigdzie nie uciekną, czekały dość długo dzień nie zrobi im różnicy.
-tak masz rację. zasiedziałam się już trochę.
-może skoczymy na drinka? -spytał.
spodobała mu sie, gdy tylko zaczeli razem pracować. była piękna i inteligentna. miał nadzieje ze poznaja ją bliżej.
-z chęcią.


pojechali do pobliskiego baru, w którym było na tyle cicho żeby rozmawiać. usiedli zamówili drinki i zaczeli rozmawiać. dowiedziała sie ze mieszka w nowym jorku i ma 2 doktoraty. poza tym był wysokim blondynem o niebieskich oczach i zniewalającym uśmiechu. nie takim jak booth oczywiście ale też powalał na kolana. szybko nawiązali kontakt.
spotkali się jeszcze kilka razy w tym tygodniu, a potem zaczeli regularnie sie widywać. ona oczywiście nie wiązała z nim zadnych planów, wiedziała ze to zwykły kolega z pracy. ale on myślał ze podoba się jej nie tylko na stopie zawodowej.


do hotelu wracali razem. zajmowali sąsiednie pokoje. odprowadził ją pod drzwi i pocałował w policzek na pożegnanie. uderzył go zapach jej perfum. pachniała nieziemsko. oderwał się od niej i spojrzał głęboko w oczy. wreszcie odważył się na krok do przodu i musnął lekko jej wargi. opierała się, ale wino wypite przy kolacji szumiało w jej głowie. pocałował ją mocniej i namiętniej zarzuciła mu ręce na ramiona i...



^^jak myślicie co było dalej?

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Nie było mnie parę godzin a tu tyle do czytania:) Zakręcona super jak zawsze - jestem ciekawa co ona zrobi. Charlotte czekam niecierpliwie na dalsze części.
A teraz coś od siebie

XV

Łzy, powstrzymywane przez cały ten czas, popłynęły strumieniami… całe napięcie uszło w jednym momencie…
- Cii… już dobrze… jestem tu… i zawsze będę – ściska jej rękę, więcej nie może i tak już boli jak diabli ale tego jej nie powie. Mimowolnie jęknął.
- Przepraszam, pewnie jest Ci ciężko i boli, przepraszam już wstaję…
- Nie odchodź, zostań tak jest bardzo dobrze…
- Zaraz przyjdzie pielęgniarka i mi się dostanie, że znowu spędziłam tu noc…
- I ma pani racje dr Brennan… ja nie mam do pani sił. Niech pani znika zanim przyjdzie lekarz bo on będzie bardziej surowy…
- Tempe…
- Przyjdę jak wyjdzie od Ciebie lekarz no i musze zadzwonić do Cullena, zjeść śniadanie bo inaczej Twój syn nie da mi żyć przez cały dzień… jest w tym gorszy od Ciebie
- Parker tu jest?
- Potem Booth, potem…- wychodzi
- Panie dyrektorze z tej strony Brennan mam dobre wieści…

Weszła do pokoju Parkera. Mały właśnie się obudził
- Cześć, czemu jeszcze nie śpisz. Miałaś spać przynajmniej do 9. Obiecałaś – jak się złości wygląda identycznie jak Booth tylko, że w wersji blond – myśli
- Spałam wystarczająco długo i mam dla ciebie dobre wieści. Twój tata… On wrócił do nas. Rozumiesz? Obudził się
- Naprawdę? Mogę go zobaczyć? – schodzi szybko z łóżka
- Spokojnie, spokojnie teraz jest u niego pan doktor. My zjemy śniadanie ubierzemy się i pójdziemy do niego. Najważniejsze, że … - nie potrafi powstrzymać się od szlochu – że się obudził… teraz… teraz… - Praker podchodzi i mocno się do niej przytula

ocenił(a) serial na 10
_LG_

ta wywłoka to ta lafirynda heh
mam nadzieje ze bones odmówi temu kolesiowi
czekam na cedeka

Izalys słodkie te twoje opowiadanie.i dobrze! i kto powiedzial ze happy endy wyszly z mody
pisz szybko cd

Nionia

zakrencona, izalys super opowiadanka:P
Nionia racja z tym happy endem, ale u mnie na forum trzeba na nie troche poczekac:(

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

tak Ines widzialam co tam nawypisywalas mimo tego i tak lubie twoje opowiadania.

Inesita84

Zakrencona, Izalys, Charlotte, Zweifn (mam nadzije ze o nikim nie zapomniałam, a jeśli tak to bardzo przepraszam :)) Świetnie Kochanee!!! :)) czekam na wszystkie cedeki chociaż ledwo nadążam z ich czyaniem :))

Nioniu nie martw się nie zrozumiałam Cię źle :)) Napisze cedeka kiedy tylko bd mogła, bo zrodził się on już w mojej głowinie ale nie mam czasu by go napisać... Wchodzę czytam Wasze dzieła i zaraz się zmywam... To jest straszznee... xd


Ps. Soryy że wypiisuje takie głupoty ale oststnio już całkiem mi bije i nie umiem się pochamować :))

ocenił(a) serial na 10
mala270

cciesze sie ze sie podoba ;P
pozdrawiam ;*

ocenił(a) serial na 10
_LG_

NO bo ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia:) W sumie to jeszcze nie koniec. Oj będzie się działo będzie...

XVI

- Miał pan wiele szczęścia, agencie Booth. Nie wiele zabrakło a znalazłby się pan na tamtym świecie.
- Długo tutaj jestem?
- Półtora miesiąca. Jest pan w ogólnie dobrym stanie. Przez ten czas rany zdążyły się wygoić. Teraz tylko rehabilitacja i będzie pan jak nowy. Tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość. A z tego co słyszałem cierpliwość nie jest pana mocną stroną. Musi pan dać sobie czas.
- Panie doktorze czy pan wie co się stało, że Tempe i mój syn są tutaj?
- Myślę, że na te pytania sami odpowiedzą. Dr Brennan jest wspaniała kobietą. Nie opuściła pana ani na chwilkę. Siedziała całymi dniami a czasem, myślała, że nikt o tym nie wie, i nocami. Mimo tego, że sama za dobrze się nie czuje. Powinna dużo leżeć i odpoczywać. Pana syn ją pilnuje ale jak tylko mały znika z horyzontu. Ona pojawia się natychmiast tutaj. Siadała i mówiła do pana. Czasem chłopaki zanosiły ją śpiącą do łóżka. O ile któryś się zorientował.
Cieszę się, że pan wrócił… ona była bliska załamania.. gdyby nie Parker…
- Boże tyle bólu jej sprawiłem
- Z tego co słyszałem to Ona się o to wszystko obwinia. Mówi, że to przez nią…
- Uparta kobieta, kiedy w końcu zrozumie..
- Myślę, że już rozumie – odpowiada uśmiechając się lekarz – niech pan odpoczywa i uzbroi się w cierpliwość. Czeka pana długa droga. No i chyba parę trudnych rozmów.
Do pokoju wbiega Parker.
- Tatuś… - woła od progu – nareszcie, już nie mogliśmy się doczekać. Mamy dla ciebie tyle wiadomości, że szok…
- Park nie męcz taty jest jeszcze słaby. Jak się czujesz – spogląda niepewnie na niego.
Booth wyciąga rękę, ona podchodzi, pochyla się chce go pocałować w policzek, nie pozwala jej na to. Odwraca głowę i całuje ją prosto w usta… na jednym się nie kończy… Parker siedzi po cichu czuje, że to czas jego taty i Bones – widzę, że coraz lepiej – uśmiecha się odrywając od niego – zostawię was teraz samych idę do doktora. Przyjdę potem – jeszcze raz go całuje i w czółko małego i wychodzi.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Izalys brak mi słów wow-tyle zdołam wykrztusić. czekam na cedeka!

ocenił(a) serial na 10
_LG_





V.

obudziła się o świcie. powoli wracały do niej wspomnienia wieczora. pracowała do późna, potem zjadła kolację z mark'em , wypiła duużo wina.
on odprowadził ją do pokoju, pocałował i... więcej nie była w stanie sobie przypomnieć. miejsce obok niej było puste.. ufff odetchnęła z ulgą.
wtedy wszedł do sypialni w szlafroku.widać było że dopiero wyszedł spod prysznica. jego mokre włosy lśniły na słońcu a opalony tors... co ja najlepszego zrobiłam pomyślała. zdradziłam bootha, jedynego mężczyzne którego kocham. nigdy mi nie wybaczy.
zobaczyl jej zaskoczoną minę.
-dzień dobry-powiedział uśmiechając się lekko.
-witaj-zaczeła niepewnie-słuchaj czy my...?
-nic nie pamiętasz? -spytał zły- to była najpiękniejsza noc w moim życiu
-a więc...-zobaczyła jak się uśmiecha-czemu się smiejesz?
-nie .nie spaliśmy ze sobą. tak tylko żartuję, przepraszam.
-uff.-odparła
-a co nic nie pamiętasz ?
-pamiętam ... do czasu jak się całowaliśmy... co było potem?
-połozyłem cie do łóżka i patrzyłem jak śpisz. potem sam zasnąłem.
-musimy już chyba jechać, prawda?-spytała
-tak-odrzekł zerkając na zegarek-ubierz się a ja zrobię śniadanie.



emily próbowała wszystkiego żeby zaciągnąc go do łóżka, co zaczęło robić się nieznośne a wręcz żałosne. booth był nieugięty. kochał tylko jedna kobiete i nie zamierzał mieć żadnej innej. dzwonił do bones każdego wieczora i długo rozmawiali. okazało się ze wróci wcześniej-pod koniec miesiąca. czyli zostało 1,5 tygodnia.


każdego dnia myślała o nim. nie potrafiła skupic się nad niczym innym. ale oczywiście nie zaniedbywała pracy, do ostatniego dnia była pracowita jak mrówka.

samolot miał pewne opóźnienie, a booth wariował na lotnisku. nie mógł się doczekać spotkania z bones. i wtedy ją zobaczył... biegła w jego kierunku z torbą na ramieniu. rzucili się sobie w ramiona i pocałowali namiętnie. w drodze do domu rozmawialia booth powtarzał jej jak ją kocha i jak tęsknił.
-zdradziłam cię-powiedziała szybko.
-słucham? -prawie spowodował wypadek-spałaś z kimś?
-nie! ten mark o którym ci mówiłam pocałował mnie.
-opierałaś się?-spytał zdruzgotany
-tak! byłam pijana!
-czyli to nie twoja wina?
-jasne że nie. nie chciałam tego.
-czyli mnie nie zdradziłaś. -uśmiechnął się.
-nie. wiesz ze cie kocham.
-ja ciebie też. musze ci cos powiedziec.prawie cie zdradziłem.
-coo? spałeś z kimś.
-nie, emily chciała mnie zaciągnąc do łóżka, upiła mnie i...
-ale ją odrzuciłeś.
-skąd wiesz?
-bo ja tez odrzuciłam marka. to dlatego że cię kocham, tylko ty się liczysz. z nim to nie byłoby tak wyjątkowe jak z tobą.
-ooh bones, bones. strasznie cie kocham wiesz?
-tak wiem. ja ciebie też booth. ja ciebie też.


#THE END#

zakrencona_

Izalys i co ja mam napisać?? Noo po prostu fenomenalnie :)) Czekam na cedeka :))

Zakrencona cudniee :) Szkoda że to juz koniec ale jestem pewna że nie każesz nam długo czekać na następne ff :))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Dzięki za komentarze:) Czytam je i bardzo się czerwienię...

Zakręcona - supcio normalnie ehhh

XVII

- Synku, mamusia też tu jest?
Mały ze smutkiem patrzy na ojca. Wraca do niego tamten dzień…
- Jechaliśmy taksówką z lotniska. Jakiś pan dobił do nas, potem zasnąłem jak się obudziłem pani doktor powiedziała, że mamusi… że mamusia… - nie może dokończyć zaczyna płakać. Booth mocno tuli do siebie małego…
- Cii jestem tu, przy tobie. Mamusia na pewno patrzy na ciebie z góry i widzi, że z tobą wszystko dobrze i cieszy się. Damy radę mały. Jest nas dwoje a może i troje…
- Bones mówiła to samo, że mamusia na mnie zawsze będzie patrzyć i czuwać… - agent zastanawia się czy przypadkiem się nie przesłyszał. Bones mu tak powiedziała?
- Skoro jest nas dwoje, którzy ci tak mówimy to musi to być prawda. Bones się tobą zaopiekowała?
- Na początku zanim ją znaleźli byłem u pana Cullena. Ale wolę Tempe. Jest kochana i w ogóle. Nauczyła mnie czytać i umiem już się sam podpisać, i ślicznie maluje, i chodzi ze mną na spacer, i bawi się, i bardzo ją … tato czy to źle, że ją kocham?
- Nie synku, to nie jest złe. Twoja mamusia zawsze będzie w serduszku. Ale skoro znalazła się tam i Tempe to, to jest dobre, bardzo dobre…
- Wiesz, że ona musi dużo odpoczywać? I dużo jeść. Pan doktor powiedział jej, że musi jeść też wędlinę i mięso. Ale mu zrobiła awanturę hihihihi
- Mogę to sobie wyobrazić. A co jej jest?
- A takie tam babskie sprawy… - spuszcza głowę, bo aż go język swędzi, żeby powiedzieć. A przecież obiecał, że nie powie. Ach ta dorosłość…
- Hej coś mi się zdaje, że wiesz coś na ten temat – Boże żeby jej tylko nic nie było – myśli
- Obiecałem, że nie powiem. Musi ci sama powiedzieć…
- Czyli się nie dowiem…
- Tato ale Ty jesteś marudny. Poszła teraz na badanie. Jak wróci to ci na pewno powie.

- I jak panie doktorze?
- No znacznie lepiej. Myślę, że podarujemy sobie dzisiaj kroplówkę, zobaczymy jak będzie wieczorem ok.? Sądzę też, że powód też jest inny, prawda?
- Tak, on wrócił – pojedyncza łza spływa po policzku – już dawno tyle nie płakałam co dzisiaj.
- To kiedy robimy USG?
- Jeszcze mu nie powiedziałam. Nie wiem jak zareaguje. Czy w ogóle będzie chciał tego dziecka… A co jeśli…
- Pani doktor dopóki mu pani nie powie nie przekona się …
- No tak. Dziękuję. Idę do nich
- Proszę nie zwlekać. On jest bystry i domyśli się. Bo już coraz bardziej widać. – Brennan uśmiecha się i wychodzi.
Jak mu to powiedzieć? Jak zareaguje? Będzie się cieszył? Czy raczej złościł? Może Park powiedział tak bo chciał mnie pocieszyć no i sam bardzo chce rodzeństwo…

ocenił(a) serial na 10
_LG_

I

-bones ubieraj sie!-powiedział zniecierpliwiony booth.
-daj mi pół godzinki, dobrze?to ostatni raport i już kończe.
bones jak zwykle miała dużo papierkowej roboty, i nie zgodziła sie wyjsc na lunch dopóki nie skończy. i co w tej sytuacji mógł zrobić? nic tylko czekać. w laboratorium wszyscy prócz hodginsa mieli masę zajęc.
-cześć co słychać?-zagaił agent.
-wszystko dobrze, a u ciebie? -stali przed gabinetem dr. brennan
-też. dzieki.-rozmowa sie nie kleiła.
-czekasz na dr. brennan?
-tak. uparła sie ze nie wyjdzie dopóki nie skonczy. czasem mógłbym ją udusić ale...
-ale uczucie które was łączy jest za silne ,prawda?-spytał jack z nadzieją ze cos od niego wyciagnie. juz od dłuższego czasu seeley'go ciągnęło do pani antropolog, wszyscy to widzieli tylko oni byli ślepi.
-słucham? jakie uczucie ?
-daj spokój booth. każdy widzi że na nią lecisz. ty zreszta tez nie jestes jej obojetny.
-skad wiesz?-spytał podejrzliwie
-bo od kiedy rozmawiamy patrzy na ciebie, i nie moze skupić sie na pracy. bo widze jak na siebie patrzycie.
-jak?-spytał agent
-z pożądaniem. daj spokój nie wmówisz mi ze nie chciałbys z nia być. wpadłeś po uszy. -usmiechnął się jack
-nie... no może troche.
-moge o cos spytać? wiem ze to nie moja sprawa ale...
-tak jasne. najwyzej nie odpowiem.-usmiechnął sie łobuzersko
-dlaczego nie jestescie razem? oboje jestescie w sobie zakochani po uszy.
-to nie takie proste. mysle ze poprostu każde z nas boi sie wykonac ten pierwszy krok.
-czemu?-spytał zaciekawiony laborant
-ze względu na przyjaźń.
te ostatnie zdania usłyszała bones. booth wychodząc nie domknął drzwi i dochodziły do niej strzępki rozmowy.
-jestem gotowa. mozemy jechac booth.
-ta jasne. na razie jack.
-na razie. fajnie sie rozmawiało.!-krzyknął za odchodząca parą. angela miała racje, boją sie tego-pomyslał.




w royal dinner rozmawiali o sprawie. tak naprawdę on mówił a ona słuchała, zastanawiając sie nad tym co usłyszała przed gabinetem.
-hodgins ma racje-powiedział spokojnie booth.
-słucham? -chyba sie przesłyszałam pomyslała-mógłbyś powtórzyć?
-mówię że hodgins ma rację. chyba ze masz inne zdanie...-spojrzał na nią wyczekujaco.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencona szkoda,że to już koniec, ale za to mamy nowe opowiadanie, które fajnie się zapowiada tylko pamiętaj daj im czas niech się pomęczą.

Izalys Bones w ciąży super, ale dlaczego ona uważa, że Booth się nie będzie cieszył? Oni mają być szczęśliwi tylko tak jak wyżej pisze mają się pomęczyć.

Oczywiście czekam też na cedeki innych użytkowniczek!!!
Starszczyzno gdzie jesteś?

ocenił(a) serial na 10
Nionia

no wiem ;p pomęcze pomęcze ;PP
przecież wiem ;P cieszę się ze sie podoba ;P

zakrencona_

Może warto wierzyć w cuda?


8. Temperance uchyliła drzwi. Przedpokój pogrążony był w mroku. Wszechogarniająca cisza podpowiadała, że nikt nie czeka na nich z niespodzianką. Kobieta nacisnęła z większą siłą na przeszkodę i powoli wyszła. Jej źrenice już się rozszerzyły, więc bez problemu poruszała się po mieszkaniu. Jasny, różowy ręcznik zarzuciła na ramiona, robiąc z niego krótką sukienkę. Słyszała kroki swojego partnera. Podążał za nią, uważając, aby niczego nie potrącić. Dotarli do swojej sypialni. Agent pstryknął światło. Jego wzrok powędrował na partnerkę. Osobiście, Seeley miał nieposkromioną chęć kontynuować, tego co przed chwilą robili pod prysznicem. Podszedł do Tempe. Ona, jakby czując jego zamiary, znieruchomiała po czym odwróciła się i zatrzymała go ręką kładąc ją na jego nagim torsie. Uśmiechnęła się zalotnie.
- Musisz uzbroić się w cierpliwość. Obiecaliśmy sobie, że na razie utrzymamy to w tajemnicy… tak jest bardziej profesjonalnie - błysk w oku – Kathy i Ryan nie mogą się zorientować. Poczekaj, aż zasną… – Przejechała palcem po jego klatce, aż do początku jego bokserek. Odwróciła się i zrzuciła „sukienkę”. Wiedziała, że Seeley łapczywie się jej przygląda. Założyła na siebie luźną koszulkę i ubrała spodnie-rybaczki do kompletu. Chwyciła gumkę i związała włosy w kucyk na czubku głowy. Booth stał w drzwiach. Miał na sobie obcisły, czarny T-shirt i niebieskie spodnie do kolan w białe kwiaty i jeszcze kilka niezidentyfikowanych wzorów. W każdym bądź razie wyglądał wyjątkowo sexy. Bones podeszła, a on boją ją ramieniem. Poczuła ciepło i wzrastające podniecenie. Wiedziała, że jak wrócą do pokoju po kolacji to… „OPANUJ SIĘ!” Para siedziała przy stole w kuchni. Deszcz nadal uderzał z wielka prędkością w ziemię. Detektyw i pani antropolog zajadali się sałatką z kurczakiem. Uśmiechali się zalotnie i bez przerwy. Kobieta ubrana była tylko w koszulkę, i damskie bokserki. Andrew miał założony szlafrok i dobrze znany im błysk w oku. Nie spuszczał wzroku z Kathy. Kiedy partnerzy wparowali do jadalni zwrócili się w ich stronę.
- No nareszcie jesteście, już się baliśmy, że utonęliście pod tym prysznicem.
- Nie było nas raptem z godzinkę.- rzucił Booth pewnie, choć wiedział że mija się z prawdą – poza tym skąd wiecie kiedy poszedłem się kąpać? Nie byliście zbyt zajęci sobą?
- Po pierwsze słyszeliśmy jak odkręcasz wodę, po drugie dochodzi 11 p.m, więc zniknęliście na przeszło trzy godziny, i czy nie powinieneś powiedzieć „poszliśmy”- Seeley uniósł jedną brew do góry
- Oby dwoje macie mokre włosy, i woda leciała nieprzerwanie- sprostował Ryan
- Byliśmy w łazience
- Razem?
- Kabina jest oszklona matowym szkłem
- Czyli nie kąpaliście się razem? Więc czemu wyszliście razem?
- Bo skończyliśmy w tym samym czasie- Booth brnął dalej jak rasowy lodołamacz. Nawet sama Temperance popatrzyła na niego z podziwem. Detektyw i dr. Reichs tylko uśmiechnęli się kpiąco. Było pewne, że w to nie uwierzyli.
- I każdy z was mył się 1,5 godziny i kolejne 1,5 wycierał?
- No wiesz… to nie są „Szybcy i Wściekli”
- Ja nie jestem wściekła? Wręcz przeciwnie jestem bardzo zadowolona i usy…
-Bones to taki film, o wyścigu…- Seeley szybko wytłumaczył swojej partnerce, jaką popełniła gafę
-Taa… dobrze. Siadajcie do stołu, mam pyszną zieleninę i coś, co ma przypominać drób- Kathy wróciła z miską potrawy
- Super , jestem cholernie głodny- Booth dosłownie rzucił się na kolacyjne danie.

======================T&S====B&B======================================

Angela kiwała się na krześle. Jej przyjaciele leżeli tu już 4 dni , a ona nie odstępowała swojego stanowiska na dłużej, niż 5 minut. Każdy po kolei brał wartę. „Zupełnie jak u Zacka” na to wspomnienie samotna łza potoczyła się po jej policzku. Zamknęła na chwilę oczy. Przeniosła się w krainę snu…

Obudził ją cichy pomruk. Temperance kręciła się niespokojnie na swoim łóżku. Co chwila kolejny dźwięk wydobywał się z jej ust. Artystka wstała i podeszła do przyjaciółki. Oddech pacjentki był szybki. Jej ciało wyginało się w nienaturalny sposób. Ang spojrzała na Bootha. Mężczyzna nie wykonywał żadnych ruchów, prawdopodobnie na skutek silnych leków, których działaniem ubocznym jest częściowy paraliż. Wszystkie komórki Angeli zaczęły wołać, aby ta wezwała lekarza. Już miała krzyknąć, gdy usłyszała jakiś dziwny głos. Był niski i zachrypnięty
- Nie rób tego Angelo Montenegro!- Bones siedziała na łóżku. Miała otwarte oczy, które, choć nie powinny , błyszczał w mroku. Wpatrywała się w nią ze złością. Po sekundzie opadła z powrotem na niewygodny mebel. Angela stała sparaliżowana. To czego była światkiem, było…
- To nie jest normalne… ta niby śpiączka… ale, ale… HODGINS!!

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::T&S::::::B&B:::::::::::::::: :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::


-Więc twierdzisz, że Brennan przemówiła i zakazała ci wołać lekarzy?- Jack choć w duchu trząsł się ze śmiechu nie dawał tego po sobie poznać. On i jego była dziewczyna rozmawiali o dziwnej przygodzie w sali szpitalnej. Hodgins oczywiście uważał to za sen, jednak zależało mu na kobiecie i spokojnie słuchał jej historii.
- Tak!! Ona, ona była jakaś dziwna, taka, taka… szczęśliwa- normalny człowiek z pewnością zwrócił by uwagę tylko na świecące oczy i uciekł by, gdzie pieprz rośnie… jednak co umknie Ang?
- No wiesz, a może to był sen, taki oryginalny sen? Jesteś przy nich nieprzerwanie od 4 dni. Teraz moja kolej, a ty idź do domu, prześpij się i wypocznij….
- Ale to nie był sen!! Twój brak wyobraźni jest niemożliwy!!
- Ang, spokojnie. Przecież nie twierdzę, że ci nie wierzę, po prostu o ciebie dbam… idź wypocznij- posłał jej zmartwione spojrzenie - No dalej zrób to dla mnie- kobieta spojrzała na niego przeciągle
-Kłamiesz, nie wierzysz mi. To jest w twoich oczach, nawet nie wiesz ile można z nich wyczytać.. ale ok, pójdę się zdrzemnąć- wstała. Zarzuciła na siebie czarny płaszcz. Przy drzwiach usłyszała wołanie
- Angela!- odwróciła się- Ja naprawdę ci wierzę!- zniknęła za drzwiami.

Dziś trochę krócej, ale obiecuje że kiedyś to odbije ;)

Dziewczyny nie komentuje... nie mam pomysłów.Poza tym przecież wiecie że jest BOSKO! :)

zweifn

Tam czas biegnie o 4 dni wolniej, 1 dzień w Quebeku = 4 w naturze . Mój wymysł ;P Niezbędny oczywiście :)

(zapomniałam podpiąć pod opowiadanie xD)

ocenił(a) serial na 10
zweifn

suuuuper ;P ja chce więcej, więcej, i jeszcze raz wiecej. ;P

ocenił(a) serial na 10
_LG_


II

-mógłbyś powtórzyć co powiedział hodgins?
-bones co się z tobą dzisiaj dzieje? mam wrazenie ze wcale mnie nie słuchasz.
-zamyśliłam się przepraszam.
-źle sie czujesz?- była blada i zamyślona przez cały dzien. w dodatku nie tkneła sałatki.
-nic mi nie jest. a więc co mówił hodgins?
-ze gleba to nadmorski piasek z miami. ale to juz nie wazne,
-to jest ważne. ofiara nie wyjeżdzała wiec ten piasek zostawił sprawca.
-nie jest ważne bo nie wrócisz do pracy póki nie zjesz lunchu.
-nie jestem głodna.
-jedz.
-nie zmusisz mnie.-odparła prowokująco. nabrał na widelec troche sałaty i podsunął do jej ust.
-jedz. -rozchyliła usta. wygladała tak kusząco. zjadła odrobinę
-zjadłam. zadowolony?
-jeszcze trochę. -wmusił w nią całą sałatkę po czym pojechali do pracy.


dochodziła 21, wiedział ze bones jest jeszcze u siebie i nie ma zamiaru wracać do domu. siedziła przy biurku i myślała nad sprawą. cały dzien nurtowały ją słowa bootha. nie chce zniszczyc naszej przyjazni-pomyslała.
-obiecałaś ze nie bedziesz sie przmeczac.-powiedział gniewnie.
-booth, musze popracować. jedz do domu, zostane jeszcze kilka godzin.
-zabieram cię do domu. -powiedział stając przy niej.
-zostanę.-wstała. ich twarze dzieliły centymetry. spojrzała mu prosto w oczy.-nie zmusisz mnie.
-nie mam zamiaru.-powiedział -albo wyjdziesz o własnych siłach albo cię z tąd wyniose na rękach.
zaśmiała się.
-nie ma mowy. nie ośmielisz się i.. -nie pozwolił jej dokończyć. chwycił ją na ręce i ruszył do wyjścia.
-doobra. puść mnie, pójdę sama .
-nie. już wybrałaś. -uśmiechnął się łobuzersko.
-puść mnie bo zrobię ci krzywdę. -mruknęła gniewnie.
-nie prawda. bo wtedy cie upuszczę a to będzie bolało, zważywszy na fakt że idziemy po schodach.-odparł a ona w odpowiedzi ugryzła go lekko w kark.
-aaa.-krzyknął.-bardzo bolało-powiedział z ironią-ale i tak zaniosę cie do samochodu na rękach.
odpuściła sobie. chciała ugryźć go mocniej ale jej pozycja jej to uniemożliwiała. całą drogę do domu nie odzywała sie. była zła i upokorzona. jak on mógł ją tak potraktować? odprowadził ją do drzwi, a ona zaprosiła go na kawę. nie mogła się na niego długo gniewać.
-zjesz coś?-spytała. miała zamiar zamówić chińskie.
-tak.


jedli w milczeniu. pierwsza przerwała ciszę.
-nie powinniśmy tak się obżerać na noc, to niezdrowe. strasznie sie roztyjemy.
-nie prawda.ty nic nie jesz na lunch i się wyrównuje.
-gdybym jadła lunch ważyłabym 150 kilo.
-te twoje sałatki nazywasz lunchem? jesz jak królik.
-jem zieleninę bo jest zdrowa.-odparła.
-nie musisz martwić się o linię, wyglądasz idealnie.-słysząc jego słowa, zakrztusiła się winem.
-coś ci jest? -spytał z uśmiechem
-nie. nic.-zaśmiała się.
-z czego się śmiejesz.
-z ciebie. to znaczy rozsmieszyłeś mnie.
-ale ja mówiłem serio.-rozmowa schodziła na niebezpieczne tory-ale nie musisz mi wierzyć.
zjedli i usiedli się na kanapie z kieliszkami wina w rękach. zdała sobie sprawe, ze ma racje. ze oboje boja sie wykonac pierwszy krok.
-słyszałam dzisiaj twoja rozmowe z jackem-powiedziała. zrobił zdziwioną mine. zaskoczyła go.
-taak?-tylko tyle z siebie wydusił. teraz wszystko sie zmieni-pomyslał.
-chce wiedziec czy to co powiedziałes było szczere.
-tak-odparł-a ty? co o tym sądzisz?
-o czym?
-o tym co nas łączy.
-myślę tak samo jak ty. i mam pewne rozwiązanie- powiedziała-ja zrobię pierwszy krok. -nachyliła się i lekko musnęła jego wargi. całowali się coraz namiętniej, kręciło jej się w głowie. przez nieuwage upuścił kieliszek który rozbił się na drobny mak. ale nie przejeli się tym. rozbierali się w pośpiechu w drodze do sypialni. położył ją na łóżku, w którym oboje mieli się za chwilę zjednoczyć.



wesołych świąt!! ;)

zakrencona_

sweet:)
fajne opowiadanka:)
pozdrawiam:)

Inesita84

zakrencona SUPER !! :)(napisała bym dłuższy komentarz jednak brak weny ;( do komentatorstwa)

właśnie, właśnie wesołych świąt wam życzę :]

ocenił(a) serial na 10
_LG_


III.

obudził się wczesnym rankiem, ale nie miał zamiaru wstawać z łóżka. napawał się pieknym widokiem jakim byla spiaca temperance. musieli już wstawać. pocałował ją w czoło i szepnął do ucha: wstawaj. zadnej reakcji.
-bones.-powiedział odrobinę głośniej.
-mmm... jeszcze chwile. która jest?
-8. musimy się zbierać.
-juz?-usiadła na łóżku.-ubierz się, ja zrobię kawę.
-oo nie. ja zrobię kawe i sniadanie a ty się ubierz.
-jesteś gościem, więc ja zrobię kawę.-sprzeczali się. mogli tak cały ranek. uwielbiał patrzeć jak bones się złości,a jej podobał się widok bootha jak chce postawić na swoim.
-jesteś kobietą, i będziesz się dłużej ubierać.-odparł przekonująco
-masz rację. już idę.
-co chcesz na śniadanie?-spytał z kuchni, widząc ze wychodzi spod prysznica.
-nie jadam śniadaniań.a z resztą nie mamy czasu.
-niestety dzisiaj sie spóźnimy, bo teraz robię śniadanie, a jak ty będziesz jadła ja wezmę prysznic.-postawił przed nią jajecznicę a sam poszedł do łazienki.
wyszedł po chwili w samych jeansach. jego rozwichrzone, mokre włosy lśniły na słońcu. a te umięśnione ramiona, i brzuch. wydała cichy pomruk zadowolenia. zauważył że mu sie przygląda. nie tknęła palcem sniadania.
-nie zjadłaś?-spytał
-chciałam poczekać na ciebie.-uśmiechnęła się promiennie.



spóźnili się do pracy 2 godziny. spóźniliby się tylko godzinę ale na drogach były korki. camille zadzwoniła o 10.
-booth. gdzie jestes? -spytała gniewnie.
-stoje w korku.
-a dr. brennan?
-jest ze mną.
-ale zwykle mijacie korki. czemu wyszliście z domu godzine później?-spytała z wyrzutem.
-camille czy to przesłuchanie?
-nie. czemu jestes taki nerwowy?
-nie jestem nerwowy.
-owszem jestes. przekaż dr. brennan ze ciało juz jest w instytucie.-rozłączyła się.
-bones, kości są w jeffersonian.
-ok.-odparła tylko
-nie złościsz się? jeszcze wczoraj byłabyś zła ze ruszyli je bez twojej zgody.
-nie złoszczę się.
-to dobrze. ooo , nareszcie-powiedział gdy ruch się odblokował.



-muszę już iść-powiedziała gdy żegnali się przed instytutem.
-wiem-pocałował ją jeszcze raz-poprostu nie mogę się z tobą rozstać.
-niestety musisz. chyba nie chcesz jeszcze bardziej rozzłościć camille?
-masz rację. do wieczora-krzyknął patrząc jak odchodzi.


#. chciałam w końcówce dać jakiś wypadek jakiś złowieszczy tekst ale odpuszczę sobie. odbije to sobie w nastepnej części ;D hihi ;P

ocenił(a) serial na 10
_LG_

IV.

to był moment, kiedy widzieli się poraz ostatni. gdyby wtedy wiedział że ktoś ją porwie nie odjechałby tak szybko. cały czas sie obwiniał o to, ze jej nie odprowadził. szukali jej dzien i noc. pracowali nad śladami 2 miesiące. nic nie wskórali. rozesłali wszędzie jej zdjęcia i nic. 3 miesiące po jej zaginięciu, FBI przestało jej szukać. tylko jej przyjaciele mieli nadzieję, w głębi serca wierzyli że nic jej nie jest.


booth nie wytrzymywał ze smutku. każdy na jego miejscu sięgnąłby po alkochol, ale seeley nie chciał osiągnąć dna. widział co alkochol zrobił z jego tatą. seeley pół roku później próbował się zabić. wziął garść tabletek, a zasypiając myślał o niej. znalazła go rebeca. spędził kilka dni w szpitalu i wrócił do zdrowia. wszyscy sie martwili.
za drugim razem tez mu się nie udało. był w gabinecie bones i przeglądał jej rzeczy. oglądał jej zdjęcie w ramce, i nieład na biurku . wtedy nagle zrozumiał ze to koniec, ze juz nie wróci. powstrzymała go angela, gdyby nie ona dawno wąchałby już kwiatki od spodu.


w końcu pogodził się z tą myślą ze jej już nie ma. wiedział że kochała go, ale już nie wróci. minął dokładnie rok od jej zaginięcia. została uznana za martwą. i wtedy dostał list. płakał całą noc, po jego przeczytaniu... zrozumiał.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakręcona wstawiaj nast część bo ja normalnie nie mogę:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Zweifn - nie mogę się doczekać pisz szybciutko:)