PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78160
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

sweet Zakrencona czekam oczywiscie na cos nowego!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nowee ;P

I.

ta rozmowa zaskoczyła go . ale nie mógł odmówić. w końcu niecodziennie rząd prosi cię, żebyś jechał 300 km. zabić faceta, tylko dlatego ze jestes najlepszy. powiedział bones o wyjeździe. ta powiedziała tylko zeby uważał na siebie i przytuliła na pozegnanie. te kilka dni rozłąki podziałały na nich-bardzo za sobą tęsknili i nie mogli doczekac się spotkania.
nie mógł spać i mało jadł. pierwszy raz od wielu miesięcy miał poczucie winy. gdy wrócił do waszyngtonu spotkał się z bones.
-witaj.-powiedział i przytulił ją mocno-bardzo tęskniłem.
-cześć, jak było?
-aa... gorąco, jak to w tamtych regionach.-chciał jej opowiedziec o tym co sie stało, ale nie mógł zdradzic tajemnicy. wiedziała o tym, dlatego nie zadawała więcej pytań.
zaprosiła go do siebie, zamówili chinszczyznę, pili wino, rozmawiali. wypił 2 kieliszki i nie chciał wsiadać za kierownicę. posłała mu na kanapie, gdzie zasnął prawie od razu.
on długo myślał o niej zanim wreszcie zasnał. w nocy obudził go krzyk. nie wiedział co się dzieje. pobiegł do sypialni i zobaczył bones.
temperance poderwał się na łóżku, słyszac własny krzyk. nieprzytomna ze strachu i wsciekłosci.
-bones-booth mocno nią potrząsnął,starając się mówic spokjnie,choć serce głucho tłukło mu się o żebra-obudź się, coś ci się śniło. obudź się!
z trudem wydobyła się ze snu.rzeczywistosc jawiła się jej jak przyćmione światełko u wylotu mrocznego tunelu koszmaru. ostatkiem sił chwyciła się tego światełka-oraz bootha.
-dobrze, już dobrze-majac wciąż w uszach jej krzyk, przytulił ją do piersi i zaczał kołysać jak dziecko-już dobrze bones.
-o boże,-zaszlochała cicho ukrywając twarz w jej ramionach i zaciskając bezradnie pięsci-o boże,
-już wszystko dobrze, jestem przy tobie. coś ci się przyśniło, to tylko zły sen
miała świadomość że wyrwała sie z koszmaru,ale strach jej nie opuscił i był tak wielki , ze zapomniała o wstydzie. rozdygotana przywarła do agenta.
-daj mi jeszcze chwilę-poprosiła-zaraz dojde do siebie-liczyła na to że drżenie ustapi, obeschną łzy i odpłynie strach. niestety przeliczyła się- przepraszam-wtuliła twarz w jego szyję.
-odpręż się-powiedział, czując że drży jak strwożony ptak-mam zapalić światło?
-nie-zacisneła wargi w nadzieji ze uda jej sie zapanowac nad drzeniem głosu. nie chciała swiatła, bo nie zyczyła sobie by oglądał ja w takim stanie-nie. pójde napic sie wody. z pewnoscia mi przejdzie.
-ja ci przyniosę-odgarnął jej włosy. widok jej zalanej łzami wstrząsnął nim do głębi.-zaraz wracam
po jego wyjściu podciągnęła kolana pod brodę.opanuj sie-nakazała sobie w duchu. wsluchana w szum lejącej sie wody do szklanki, wpatrzona w smugę śwatła pod drzwiami łazienki, starała sie oddychac głęboko.
-przepraszam cię booth-powiedziała gdy wrócił ze szklanką-chyba cię obudziłam
-chyba tak-zauważył ze głos już jej nie drży, w przeciwienstwie do rąk. ujął jej dłonie w swoje i pomógł się napic.-pewnie miałas zly sen
-pewnie tak,dzieki-powiedziała oddając mu szklanke. booth odłożył szklanke na bok, po czym wyciągnął się na łóżku obok temperance.
-opowiedz mi swój sen,
wzruszyła ramionami.
-zapisz to na konto ciężkiego dnia i wina.
delikatnie ujął jej twarz w dłonie. wyglądała blado.
-tym razem nie pozwole ci się zbyć. krzyczałaś przez sen i cała się trzesiesz. ja tez potrafie byc uparty i zaraz ci to udowodnie.
-miałam koszmart, to się zdarza.
-często je miewasz?
-nigdy. to znaczy nie dręczyły mnie od miesięcy.
-masz jakąś bluze? widze ze zmarzłaś.
-zaraz coś włożę.
-powiedz mi tylko gdzie szukać.
-w gornej szufladzie komody, po lewej stronie.
wstał, otworzył szufladę i chwycił pierwszą lepszą rzecz-jak się okazało, olbrzymi męski t-shirt.
-nosisz ładną bieliznę.
-ten koszmar.. znów ci się śniło że znowu cię porywają, prawdA?
wziął ją za ręke i poczekał aż spojrzy mu w oczy. spróbowała rozluźnić palce ale one wciąż były sztywne i zimne jak lód.
opowiadała mu o przeszłości, torturach, porwaniu prze blisko pół godziny. chciał ją przytulić,ale się zawahał. bał się, że w tej chwili mogła sobie tego nie życzyć.
-chciałbym ci pomóc pokonać te urazy.
-stare blizny bolą w najbardziej niespodziewanych momentach. problem polega na tym ze ludzie czesto sie zmieniaja po usłyszeniu tego typu historii.
-ja się nie zmieniłem-odparl-naprawde nie wiem jak sie zachować w tej sytuacji. czy mogę cos dla ciebie zrobic? moze herbaty?
-lekarstwo bootha na wszystkie bolączki? nie, dzieki
-czego wiec chcesz? powiedz mi.
-a moze ty mi powiesz czego chcesz?
-czego ja chcę?-podszedł do okna i odwrócił się...




i co wy na too? ;PP piszcie!

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Świetnie:) Czekam na twoje nowe opowiadanie.

ocenił(a) serial na 10
_nn_

dzizas pisz szybko cedeka! czego chce:ciebie Brennan!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nionia. rozczauję cię, ;p
powie coś innego . ;O coś.. dramatycznego.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

dzizas-(podoba mi sie ten tekst) Zakrencona cos dramatycznego? why? i co to bedzie? pisz bo wody mi odejda (teks z mojej szkoly)i jak ja przeczytam opowiadania jak nie bd miec dostepu do kompa?

ocenił(a) serial na 10
Nionia

V

Czas mijał bardzo szybko. Przez dzień pracowali potem szli na kolację albo na drinka, i do domu; każde do swojego. Niby wszystko było jak dawniej. No właśnie „niby”. Poza tym, że każde z nich zasypiało mając przed oczami tamtą noc, śnili o niej. A rano wracało przekonanie, że to tylko przyjaźń.

Minęły dwa miesiące…

Agent siedział nad raportami.
- Booth! – to dyrektor Cullen – do mnie
- Siadaj – powiedział po wejściu do gabinetu
- Co się stało szefie?
- Ortez wrócił – Booth zbladł – wiesz co to oznacza?
- Tak – pamięta groźby pod adresem Bren. Wydali na nią wyrok. W tedy wyjechali. Teraz znowu wrócili. Jeżeli oni coś jej zrobią…
- Booth ich gang to bardzo elitarna przestępczość. Jest ich mało ale są dobrzy. Potrafią zatrzeć ślady. Obawiam się, że tamten wyrok …
- Niech ją tylko tkną..
- Booth nie jesteś sam, wszyscy ją lubimy i dołożymy wszelkich starań… damy jej ochronę..
- Ona jej nie przyjmie..
- To ją przekonaj!
- Żeby to było takie proste!

Instytut
- Cam musisz podwoić ochronę
- Wiesz, że ona się wścieknie…
- Wiem, pogadam z nią.
- Chłopaki – zwrócił się do Hoginsa i Zacka – pilnujcie dziewczyn, nie spuszczajcie żadnej z oka.
- Hej co się tu dzieje? Dlaczego mają nas pilnować – na platformę weszła Bren
- Musimy pogadać, chodź
- Będzie wesoło – Cam podeszła do chłopaków.
- Co się stało – pyta Zack
- Ortez wrócił
- Ten Ortez? – pyta Jack
- Bones Ortez wrócił z całą swoją bandą wyrok na ciebie nadal aktualny. Proszę Cię zgódź się ze mną zamieszkać. Błagam Cię zgódź się …
- Nie wydaje mi się, żeby to było konieczne..
- Temp Ty nie rozumiesz – zaczyna podnosić głos – oni będą na Ciebie polować
- I z tego powodu ja mam wywracać życie do góry nogami? Daj spokój – zaczyna się kłótnia
- Temp, proszę, błagam Cię! Ja będę spokojniejszy jak będzie ze mną.
- Seel na jak długo??? Mam całe życie się ukrywać bo jakiś szaleniec wydał na mnie wyrok.
- Złapiemy go, tylko pozwól mi, proszę – jest bezsilny już nie wie co robić, jak ją przekonać. Zbiera mu się na płacz – nie mogę jej stracić, nic nie może jej się stać – myśli…
Bren patrzy na jego twarz. Patrzy i nie może uwierzyć on, on naprawdę się martwi. Musi być źle… bardzo źle…
- Nie mogę, nie mogę nie rozumiesz? – wybiega z gabinetu
Do gabinetu wpada reszta ekipy
-Wasze krzyki było słychać w całym instytucie…
- Ona się nie zgodziła, nie chce mnie słuchać, co ja mam teraz robić? Jak ją ochronić? Jasna cholera!
- Angela, pogadaj z nią – mówi Cam
- Jakby to coś dało. Ok. idę do niej

- Bren nie odrzucaj jego pomocy, on chce dla ciebie jak najlepiej. Przecież to wiesz..
- Nie rozumiesz, że ja nie chcę Jego narażać na niebezpieczeństwo? On ma syna ma dla kogo żyć. Za mną nikt nie będzie tęsknił. Nikt…
- Nie prawda! Ja będę tęsknić, Zack, Jack, Cam no i przede wszystkim On. Kochana czy ty jesteś ślepa, czy głupia? Nie widzisz, że On świata poza tobą nie widzi? Nie rozumiesz, że syn jest dla niego ważny ale ty jesteś tak samo ważna? Przejrzyj w końcu na oczy i przestań udawać, że nic was nie łączy…
- Angela ja… ja nie umiem chyba kochać… tych których kocham tylko ranię… to nie miłość która daje radość, szczęście.., ona daje tylko ból…
- Bo się boisz kogoś pokochać, komuś oddać serce, oddać się komuś całkowicie tak do końca. Rozumiem, że całe życie byłaś sama, samowystarczalna… Temp czas już na to, żeby pozwolić sobie na strach, na ból, na łzy ale przede wszystkim na szczęście…
- Ja …
- Przemyśl to, tylko o to proszę – odchodzi

ocenił(a) serial na 10
izalys

Mam nadzieję, że kolejne części również będa się podobały
pozdrawiam wszystkich forumowiczów:)


VI

Czy ja to potrafię? Czy potrafię zaakceptować obecność drugiej osoby w moim życiu, tak na zawsze? – zastanawia się a łzy same płyną…

- I co? – pytają
- Ona się nigdy na to nie zgodzi. Może ja z nią zamieszkam?
- Nie ma mowy Angela! Oszalałaś to jest morderca nie cofnie się przed niczym – mówi Booth
- Wybij to sobie z głowy – mówi Jack
- Gdzie idziesz Booth – pytam Cam
- Nie wiem, muszę coś zrobić. Jej nie może się nic stać!!!
- Mam rozwiązanie – mówi Jack – niech Dr Brennan przeniesie się do mnie. Mam duży dom i jeszcze większą ochronę. Ty będziesz po nią przyjeżdżał do pracy i odwoził.
- Jack jesteś genialny!
- Nie zgodzi się – mówi ze smutkiem agent
- Zgodzi się. To jest dobre rozwiązanie.
Booth pomyślał, że jeżeli zgodzi się na takie rozwiązanie, będzie to znaczyło tylko jedno… Ona go nie chce…
Wchodzi Bren
- Mamy rozwiązanie przeniesiesz się do mnie i do Jacka. To duży dom będziesz miała swobodę, no i mamy najlepszą ochronę…
Jeżeli się zgodzę on się obrazi… Ale to jest jedyny sposób, żeby chronić jego… Co zrobić? On jest najważniejszy…
- Ok. przeniosę się na chwilę do was o ile nie będę sprawiać problemu…
- To żaden problem – zapewnia Jack
Booth zrezygnowany patrzy na nią i prawie serce mu pęka… - nie kocha mnie, nie kocha – myśli – nie chce mnie i mojej miłości, nie dam rady, nie jestem jej wart. Czas spojrzeć prawdzie w oczy…
- Ok. pojadę do twojego mieszkania po jakieś ubranie. Nie kłóć się ze mną. Jak przyjadę to odwiozę was a rano po was przyjadę.

- Wiesz jak bardzo go zraniłaś…
- Ang ja nie mogłam inaczej musicie mnie zrozumieć. Nie mogę narażać jego na niebezpieczeństwo.
Cam, Zack i Hogins wreszcie zrozumieli jej upór. Ona boi się o jego życie bardziej niż o swoje. Bren wróciła do pracy.
Cam do Angeli
- Myślę, że ktoś powinien uświadomić Bootha…
- Mnie zobowiązała do milczenia ale Was nie. Zack masz bojowe zadanie…
- Ja przecież on mnie nie słucha i ignoruje, myślisz, że mi uwierzy?
- Uwierzy bo bardzo tego chce…
- Ok. powiem mu jak tylko tu wróci.

Ps.
Co z napisami do 18 odc 4 serii?

ocenił(a) serial na 10
izalys

świetne. ;P ;]]
czekam na ciąg dalszy jak zwykle ;D

zakrencona_

Izalys supeer opowiadanka czekam na nastepne:)
ponizej link do napisow, o ktore pytalas
http://www.opensubtitles.org/pl/subtitles/3485198/bones-pl
pozdrawiam i zapraszam na forum do mnie

ocenił(a) serial na 10
_LG_

no więc. miało być dramatycznie, ale ja się na dramatach nie znam kompletnie. ;P

II
-czego ja chcę?-podszedł do okna i odwrócił się...-cofnac sie do tamtych czasów, kiedy to sie stało i skopac tego gnoja po twarzy. niech cierpi sto razy bardziej niz ty.
-to niemożliwe, wybierz coś innego.
-chce cie objąć!-krzyknął wciskając pięsci do kieszeni-a boje sie tego
-wiesz co? nie chce ani twojej herbaty, ani twego współczucia. jeśli to wszystko co masz mi do zaoferowania, to mozesz iść.
-czy tego właśnie chcesZ?
-chce zeby mnie akceptowano taką jaką jestem.
podszedł do łóżka i usiadł obok niej. mimo półmroku dostrzegł że oczy miała lsniące od łez. objął ją i przyciągnął do siebie.
-nigdzie nie ide. -mruknął booth-zrozumiano?
oparła głowe na jego ramieniu.
-zrozmiano.



obudziła sie z tepym bólem głowy. miejsce bootha u jej boku było puste. czego się mogła spodziewać? który męzczyzna nie odszedłby po usłyszeniu takiej historii? i po co, obarczała go swoją przeszłością? jak mogła mu tak zaufać, by odsłonić tą cząstke siebie którą tak doszczętnie skrywała przed światem?
powinna była nad tym zapanować, zachować bezpieczny dystans. to że tego nie zrobiła oznaczało tylko jedno.
zakochała się w seeleym. musi spojrzec prawdzie w oczy. człowiek zakochany głupieje, staje się przeczulony i nieszczęśliwy. powinni wynaleźć na to jakieś pigulki, jakieś serum które można byłoby sobie zaaplikować. jak antidodum na jad żmii.
usłyszała kroki w korytarzu i uniosla głowę. w drzwiach pojawił się booth.
była pewna ze dałem noge, pomyslał ponuro. skoro tak, bedzie musiał udowodnic ze za żadne skarby nie pozwoli sie spławić.
-dzień dobry.
-witaj-spojrzała na tacę i zapytała, wskazujac talerz grznek w cieście-z jakiej to okazji.
-byłem ci winien śniadanie.
oderwała wzrok od sniadania i spojrzała na bootha . przez te miłosc byla pewnie ogłupiała ale nie nieszczesliwa
-jestes swietnym kucharzem.
-każdy ma jakieś talenty.
-musimy jechać do pracy.
-tak masz rację.
-booth. muszę ci coś powiedzieć.
-tak?-spytal
-dziękuję ze zostałeś-przytuliła go mocno-jesteś wspaniałym przyjacielem.
zaskoczyła go. trwali tak przytuleni do siebie. odchylił głowę by na nią spojrzeć...
i wtedy coś się zmieniło. wiedział już ze nie jest tylko jego przyjaciółką, zrozumiał jak silna jest więź która ich łączy. musnął lekko jej usta. pocałunek po chwili przerodził się w coś namiętnego. kochając się zapomnieli o wszystkich troskach.
leżeli nadzy przytuleni do siebie. nie mieli na nic siły.
-booth, która godzina?-spytała
-8.30. za pół godziny powinniśmy byc w pracy, ale wolałbym zrobić sobie wolne.
-nie mogę. obiecałam pomóc camille. ty zrób kawę , ja w tym czasie się wykąpie.
owinęła się prześcieradłem i pobiegła do łazienki, zostawiając go nagiego w łózku.
ubrał się i zrobił kawę. dopowadzenie sie do porządku zajęlo jej 20 minut. musieli już jechać
-bones pośpiesz się, kawę wypijesz po drodze.


CdN ;)

i jak ?

zakrencona_

super opowiadanka, macie wszystkie wyobraznie heheeh:)

ocenił(a) serial na 10
Tempe

Dzięki za napisy
Dalsza część, trochę krótka potem dodam coś dłuższego...

VII

Booth podjechał pod jej mieszkanie, wysiadł z samochodu, miał dziwne przeczucie, że coś jest nie tak jak powinno zaczął się rozglądać i wtedy zobaczył… trzej mężczyźni szli w Jego kierunku.
- Patrzcie, patrzcie. Kogo my tu mamy nasz kochany agencik
- Ortez…
- Dobrą masz pamięć. A gdzie Twoja ukochana pani doktor?
- Nie dostaniesz jej
- I tu się mylisz, zawsze dostaję to co chcę zawsze! Najpierw ją załapię, potem się z nią zabawimy a na koniec zginie w męczarniach.
- Tknij ją palcem a pożałujesz
- Zabrałbym Cię na naszą zabawę ale będzie nas już i tak dużo, jeszcze jeden gap mi nie potrzebny…
Potem padają strzały jeden…drugi… trzeci… kolejnych nie liczył… zdążył tylko pomyśleć, że …
Ogarnęła go ciemność …

Tempe

izalys, zakrecona, mala, charlotte cud miód!! czekam niecierpliwie na wszystkie opowiadania :)

Dodaje kolejną część. mam nadzieję że będzie się miło czytało :))

P.S coraz więcej opowiadanek nie sądzicie? :)



Może warto wierzyć w cuda?

6.Dzień był słoneczny i upalny, jeżeli tak można powiedzieć o miejscu, gdzie zawsze jest , o co najmniej 10. stopni zimniej niż w Waszyngtonie… no, może, z wyjątkiem susz. Białe chmurki pędziły po błękitnym niebie gnane orzeźwiającym wiatrem. Było niemiłosiernie duszno. Seeley i Andrew zajadali się szarlotkami podanymi im na białych talerzykach w kształcie trójkąta. Mężczyźni mieli wiele tematów do rozmów, rozmawiali o policji i o tym czym różni się ich praca w Stanach i Kanadzie. Kiedy talerze obu dżentelmenów zaświeciły pustkami, kelnerka posprzątała ze stolika i przyniosła parującą kawę, ulubiony napój agenta Bootha. Sączyli go powoli, a tematy same nasuwały się na myśl. W tej chwili żaden z nich nie myślał o tym co porabiają dwie kobiety ich życia. Wiedzieli tylko że Temperance i Kathy poszły pozwiedzać okolicę. W kalendarzu miały także zaplanowane pierwsze spotkanie z mieszkańcami Montrealu. To im wystarczyło. Ryan oparł się o plastikowe krzesło. Mimo, iż żaden z nich nie chciał brać na tapetę drażliwego tematu związków, rozumieli się tak dobrze, że nie udało im się tego uniknąć. Booth właśnie zadał koledze pytanie o jego związek z dr. Reichs, a ten rozmyślał jak sprytnie się wymigać.
- Stary, chyba czytujesz książki swojej partnerki? Tam jest wszystko. Moje życie toczy się na ich podstawie - pociągną łyk kawy – a twoje życie komu jest podporządkowane?
-Hmm… po co pytasz skoro widzę że znasz odpowiedz?
-Taa… niech zgadnę. Udajesz wolnego człowieka, jednak robisz wszystko, aby uszczęśliwić Tempe. Jesteś jej posłuszny, już dawno powierzyłeś jej swoje uczucia i czyny. Tak naprawdę to ona steruje tobą i to od niej zależy co się między wami wydarzy. Zgadłem? - wyszczerzył zęby w tajemniczym uśmiechu.
- Zaiste, mój brachu
==================TS====BB==========================
Kobieta opadła na krzesło. Miała dosyć. Cały dzień spędziła na spacerowaniu po nieistniejących dzielnicach, pstrykaniu zdjęć i notowaniu próśb jakie kierowali do niej ludzie. Temperance zdjęła buta i zaczęła masować lekko napuchniętą nogę. Pierwszy dzień ich pobytu zmierzał ku końcowi. Promienie zachodzącego słońca oświetlały werandę na której siedziała. Delikatne, różowe poświaty okalały zachmurzone niebo. Lekki wiatr przerzedzał liście. Z każdą minutą robiło się coraz chłodniej. Sklepienie było coraz bardziej mętne, a białe baranki umykały przed stalowymi, ciężkimi kuzynami. Zanosiło się na burzę i to nie byle jaką. Kathy postawiła na stole dwa kubki z herbatą. Bones uśmiechnęła się na wspomnienie zeszłej nocy. Pociągnęła łyk. Ciepło rozeszło się jej ciele. Spojrzała przed siebie. Od rana było zbyt duszno, żar dosłownie lał się z nieba, taka doba musiała mieć mroczny finał. Kobiety siedziały w milczeniu. Dr. Reichs przeglądała notatki, które zebrały razem z drugą panią antropolog. Po chwili sięgnęła po długopis i zaczęła notować swoje własne prośby i spostrzeżenia. Postanowiła że ona i Ryan nic nie powiedzą Tempe tylko ukradkiem zanotują swoje podania. Jej ręka szybko poruszała się po papierze. Niezauważenie spoglądała, czy jej towarzyszka nic nie zauważyła, ta jednak zdawała się być nieobecna.
- Temperance, idę się zdrzemnąć. Jakby co, będę w salonie – ciche kroki oznajmiły że wyszła.
Bones nadal nieporuszona, nie ruszała się z miejsca. Jej myśli dręczył inny osobnik. Osobnik o niezwykłym uśmiechu, wesołym usposobieniu i pełen życia. Jej partner Seeley Booth. Choć nie chciała się przyznać już w pierwszej chwili, gdy go spotkała przykuł jej uwagę. Wysoki, dobrze zbudowany. Wiedziała że w nim mogła by się zakochać i cóż… stało się. Nie mogła żyć bez codziennej porcji jego wesołych min i wygłupów. Bez niego tylko była, nic poza tym. Oddana pracy, zapominała o sobie. I właśnie wtedy, kiedy zdawało się że dla niej nie ma już ratunku na odzyskanie kontaktu ze współczesnym światem, wkroczył on, ze swoją ekstrawagancką sprzączką od paska i zabójczym uśmiechem. Tempe niedawno zaczęła się nad tym zastanawiać, ale dopiero dzisiaj przyznała się, sama przed sobą, że ona profesjonalistka, słynna pisarka i światowej klasy antropolog zakochała się w swoim partnerze z pracy. Musiała tu przybyć, aby się o tym przekonać i sobie to uzmysłowić. Kiedy, wtedy w ogrodzie, ocknęła się poczuła się bezbronna, przerażona, jednak ten cichutki jęk Bootha sprawił że wszystko, co złe odeszło. Z nim mogła nawet skoczyć w ogień. To uczucie coraz trudniej było kontrolować. Coraz szybciej robiło się to niemożliwe. Dzisiaj w końcu musi coś zrobić… miała już pewien plan.

ocenił(a) serial na 10
zweifn

dziewczyny świetne ;P cieszę się ze wreszcie coś się ruszyło na forum ;p

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

RObi się gorąco...
Ps. świtne opowiadanko. Czekan na cd ciekawe ja będzie w świecie realnym?:) Nie mogę się doczekać

VIII

Bren siedziała w biurze, zadzwonił telefon. Zbladła wyleciała z budynku potykając się po drodze o Cam
- Dr Brennan co się stało? Dr Brennan!
- Co się stało? – podchodzi reszta
- Nie wiem…
- Nie podoba mi się to – zadzwonił telefon Cam.
- O Boże! Dziękuję już jedziemy.
- Co się stało?!
- Booth został postrzelony pod domem Brennan… osiem razy… jest w szpitalu
- Boże!!! Jedziemy! Jack!

W szpitalu
- Doktorze co z moim partnerem? – pyta załamana
- Agent Booth jest nadal operowany. Musi się pani uzbroić w cierpliwość to jeszcze trochę potrwa.
Nie umieraj! Nie zostawiaj mnie! Nie zostawiaj Parkera! Jesteś nam potrzebny! Zostań!
Usiadła pod salą operacyjną i czekała.
Tak zastali ją przyjaciele
- Bren co z nim? Bren!
- Jest operowany lekarz mówi, że… że… trzeba mieć nadzieje…
Angela podchodzi do niej chce ją pocieszyć. Bren się odsuwa…
- To przeze mnie! To ja powinnam tam leżeć nie On!
- Bren nie wiadomo czy to Ortez…
- Wiesz dobrze, że to On. Zapłaci za to!
Patrzą na nią zmartwieni. – Boże nie zabieraj go bo ona … myśli Hogins
Wychodzi lekarz
- Co z nim? – pyta ze strachem i przerażeniem w oczach
- Państwo z rodziny?
- Jestem jego partnerką
- Bardzo mi przykro, robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Nie udało nam się utrzymać go przy życiu. Przykro mi…
Ona już nie słuchała. To, to było za dużo. Zemdlała…
- Bren, Bren!

Otworzyła oczy leżała na kozetce w szpitalu.
Świat się dla niej skończył.
Nie ma już dla kogo żyć.
Załatwi jeszcze jedną sprawę i …
Wstała i wyszła.

ocenił(a) serial na 10
_LG_


III.

-spoźniaja się . -powiedziała camille-oboje.
-może korki ich zatrzymały-odparła ange. chociaż w głębi duszy czuła że to nie to
-godzina szczytu już minęła. drogi są przejezdne.
-może zaspali.-odparł jack. -to w końcu tylko 15 minut.
i wtedy para weszła do instytutu. on rozpromieniony i szczęśliwy. ona zła na siebie że się spóźniła.
-przepraszam za spóźnienie-powiedziała-lepiej odrazu się tym zajmijmy.
-cos się stało?-spytała bootha
-nic... my ... poprostu...-zająknął się zmieszany
-coś nas zatrzymało. -uśmiechnęła się do bootha. -możemy już zająć się pracą?
-tak.
-to ja już pójdę.. ehmm-powiedział booth -przyjadę po ciebie na lunch.

gdy razem z camille ustaliła wszystkie fakty, miała kwadrans dla siebie.
zaraz miał przyjechac seeley i zabrac ja na lunch.
-cześć sweety-przywitała się ange
-witaj. coś się stało??
-nie. tak tylko wpadłam.
-nie mam wiele czasu, zaraz jade z boothem na lunch-odparła. usmiechnęła się na samą myśl o ukochanym
-nie puszczę cię, jeśli mi nie powiesz o co chodzi.
-no dobra, spał u mnie.
-i coo? kochaliście się?
-nie. miałam zły sen, on mnie uspokoił. zachowałam sie jak rozchisteryzowane dziecko.
-i ?
-zasneliśmy przytuleni .
-to wszystko?-spytała niedoczekana ange
-daj mi skończyc. rano myslałam ze wyszedł. a on zrobił mi sniadanie i przyniósł do łóżka.-uśmiechnęła się anielsko- wtedy ja go przeprosiłam i on mnie przytulił i potem się calowaliśmy...
-a jednak. haha wiedziałam. i jak było?
-ange! -ofuknęła przyjaciółkę.
-w skali 10/10?
-20.
-wow.
-co 20? -spytał booth, wchodząc do gabinetu.
-nie nic. -odparła ange.-to ja lecę. trzymaj się sweety
-do zobaczenia. -odparła bones, spojrzała na bootha. -jedziemy?
-zaraz. -odparł i namiętnie ją pocałował. -teraz juz tak-powiedział gdy się od niego oderwała.


;P

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

To jest superowskie:) Zakręcona - cudeńko

ocenił(a) serial na 10
_LG_

IV

zjedli lunch w milczeniu. gdy wracali zauważyła że booth minął instytut.
-booth! ty wlaśnie...
-minąłem instytut, wiem wiem
-i dlaczego nie zawracasz?
-jedziemy na wycieczkę. uprzedziłem camille
-ale...
-csss. rozkoszuj się jazdą kochanie-powiedział i musnął jej wargi.
-patrz na drogę!-krzykneła
-nie denerwuj sie słonko
przez resztę drogi jechała mocno poddenerwowana. booth co chwila spoglądał na nią zamiast na drogę. odetchnęła z ulgą gdy wyjechali za miasto i ruch znacznie zmalał.
-można wiedzieć gdzie mnie wieziesz?
-nie mogę ci powiedzieć. to niespodzianka.
-nie lubie niespodzianek.
-dlaczego?
-bo wole wiedziec czego sie spodziewać.
-z tego co wiem kobiety lubią byc zaskakiwane.
-a z tego co ja wiem, nie jestem taka jak inne.-odparła
-masz rację, jestes... -zamilkł.
spojrzała na niego, tymi turkusowymi oczyma.
-jaka?-spytała prowokująco.
-bones, jesteś... inna. nie że jakaś nienormalna, tylko wyjątkowa. różnisz się od innych. masz swoje zdanie, podczas gdy inni staraja sie do kogos upodobnic. jesteś taka mądra i zdolna, ale równoczesnie pozwalasz zabłysnąć innym.
zarumieniła sie gdy to usłyszała.
-dziękuje.
-za co? powiedziałem tylko co myślę.
-za wszystko. -odparła . zatrzymał sie. pocałował ją
-wysiadaj. jesteśmy na miejscu-obszedł samochód i wyjął z bagażnika wielki kosz piknikowy
-zwariowałeś? wziąłeś sobie wolne żeby pojechać na piknik?
-masz rację. ale to nie jest byle jaki piknik. to jest piknik z tobą kochanie.
-po pierwsze przestań do mnie mówić w ten sposób.
-w jaki?-zrobił niewinna minę
-kochanie, słonko.
-dlaczego? -spytał
-bo.. nie lubię gdy ktoś zwraca sie do mnie w ten sposób
-ale to nie chyba dlatego że uważasz ze to co wczoraj sie stało nie powinno sie powtórzyc. chyba tego nie żalujesz.
-seeley. to była najwspanialsza chwila w moim życiu, ale...
-tu nie ma żadnego ale. czy nie możesz choć raz zrobić czegoś dla siebie?
usiedli na kocu.
-czy ty nie rozumiesz ze to zniszczy nasza przyjaźń?
-bones. jaką przyjaźń? od kilku tygodni to coś więcej, i nie wmówisz mi ze nic do mnie nie czujesz.
-masz rację. -położyła sie na kocu-nie ma sensu dłuzej sie oszukiwać.
-mogę spytać dlaczego to robisz? dlaczego z każdą chwilą oddalasz się ode mnie? jesteśmy coraz bliżej, lecz ty masz najwyraźniej ochote uciec jak najdalej. dlaczego nie chcesz być szczęśliwa? a moze to chodzi o mnie? może myślisz ze tylko cię unieszczesliwie?
-booth. -pocałowała go-nie chce sie z tobą rozstawać. chce byc z tobą ale boję sie tego. boje się ze cie strace.
-nigdy od ciebie nie odejdę. nie z własnej woli.
-kocham cię.
-ja ciebie tez.
i wtedy zadzwonił telefon. booth już miał zamiar go zignorować gdy zobaczył że to cullen.
-booth-powiedział.-ok... dobrze... tak zrozumiałem.... będe za chwilę... tak jestesmy razem.

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

powinnam dodać :
rozlączył się i krzyknął;
-bones szybko. musimy jechac
-co się stało?
pobiegli do samochodu i ruszyli z piskiem opon...


#.i coo?

zakrencona_

Ooo wowcik... Ciekawe co się stało..?? Pisz cedeka bo juz sie doczekAć nie moge :))

Izalys świetne opowiadankoo :)) Niecierpliwie czekam na cd :))


Zweifn Twoje także cudnee :)) i Także czekam na cd :))

mala270

NOo i mialam napisać że ja również się ciesze z takiego napływu weny Naszych Dziewczynek :)) Przynajmniej mam co robić kiedy moja wena zrobiła sobie wakacje :)) Byłam tu około godz 15 a kiedy wróciłam wieczorem do domu czytałam i czytałam i czytałam... :)) I jeszcze raz Dziewczynyy - CUudaaa !! ;p :))

mala270

I w końcu udało mi się coś naskrobać... :)) Mam nadzieję że spodobają sie Wam moje wypociny, z których ja za bardzo nie jestem zadowolona ale cóż.. :)) I przepraszam że tak krótko, myśle że następnym razem bd dłużej :)) Życze miłego czytanie :))



- Gdzie szczątki?? - Zapytała Brennan wchodząc na platformę.
- Zaraz tu będą. - Odpowiedział jej Hodgins.
- Angela!! Pięknie dziś wyglądasz. Do twarzy Ci z tym brzuszkiem. - Pochlebił artystce Booth.
- Dziękuje. - Odrapała i uśmiechnęła się.
- Booth, czy ty czasem nie przesadzasz?? - Wtrącił się Jack. - Przecież to dopiero koniec trzeciego miesiąca i tego brzuszka w ogóle jeszcze nie widać. Noo chyba że kiedy jesteś naga. - Ostatnie zdanie skierował do narzeczonej.
- No wiesz...!! - Rzuciła Angela i cała czwórka zaczęła się śmiać. - A tak w ogóle... - Zwróciła się do agenta. - ... to Ty nie powinieneś prawić komplementów mi, tylko Tempe. Będzie zazdrosna.
- Noo co Ty. Tempe i zazdrosna?? - Zakpił a ukochana dała mu kuksańca w bok. Przytulił ją do siebie i powiedział do artystki. - Ona nie jest zazdrosna, Ona jest cholernie zazdrosna.
Przyjaciele znów się zaśmiali, po czym pisarka oznajmiła:
- Dopóki nie ma jeszcze szczątek, idę założyć fartuch.
- Ja jakby coś będę u siebie. - Powiedziała panna Montenegro.
- Ok. - Rzuciła krótko Bones i wszyscy się rozeszli.


Brennan weszła do swojego gabinetu, złapała roboczy uniform i zaczęła go zakładać. Temu wszystkiemu przyglądał się jej partner, który stał oparty o framugę drzwi. Stanęła obok biurka i układała rozrzucone papiery na jedną kupkę. Booth podszedł i objął ją delikatnie od tyłu. Kobieta powoli odwróciła się i obdarzyła mężczyznę namiętnym pocałunkiem.
- Ymm... - Mruknął, ale gdy napotkał wzrok ukochanej szybko powiedział. - Przyjdę po Ciebie po pracy. Tak jak zawszę.
- Dobrze. - Pocałowała go po raz kolejny. - A teraz już idź, bo ja też muszę iść. - Wskazała na przywiezione właśnie szczątki. Oprowadził ją na platformę i na pożegnanie znów obdarzyli się pełnym czułości pocałunkiem.
- To do zobaczenia. - Rzucił na odchodne, a jego ukochana odpowiedziała tymi samymi słowami i zajęła się badaniem kości.


Prowadzona sprawa szła im bardzo sprawnie. Już po kilku godzinach Bones znała dokładną przyczynę śmierci oraz dane osobiste denata. Zadzwoniła do agenta, który po chwili był już w Jeffersionian.
Przyjechał by zabrać swoją partnerkę. Chciał bowiem poinformować rodzinie o śmierci Williama Natta. Od jego rodziców i gospodyni dowiedzieli się wielu ciekawych szczegółów, które mogły pomóc w śledztwie. Miał on tylko kilku wrogów, ale byli oni bardzo zawzięci i bogaci, co miało wielkie znaczenie, ponieważ wszystko uchodziło im na sucho. Niestety nie mieli już czasu ich przesłuchać, bo kiedy wrócili do Instytutu było już dobrze po szóstej. Czas ich pracy dobiegł końca. Pojechali do domu, zamówili chińszczyznę i wypili butelkę wina - kolejny miło spędzony wieczór. Po kolacji Brennan zaczęła sprzątać pałętające się wszędzie pudełeczka po chińskim jedzeniu, a Booth rozłożył się na kanapie i nucił sobie jakąś wesołą melodię. Gdy kobieta ogarnęła mieszkanie po kolacji podeszła do ukochanego, który jak jej się zdawało już spał. Stanęła nad nim i z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w niego. Jego silne a zarazem czułe dłonie... Usta które wypowiadają tyle ostrych słów, ale potrafią doprowadzić ją do rozkoszy... Włosy które nieraz przeczesywała palcami... Te czekoladowe oczy w których się zadłużyła... W które mogłaby patrzeć godzinami... Przerwała swoje "oględziny" kiedy spostrzegła że Seely jednak nie śpi. Wpatrywał się w nią z taką samą czułością z jaką ona patrzała na niego.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?? - Zapytał patrząc jej prosto w oczy.
- Myślałam że śpisz. Chciałam Cię obudzić. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Ale jednak nie śpię. I na razie nie mam zamiaru... - Uśmiechnął się łobuzersko, wstał, wziął partnerkę na ręce i zaniósł do sypialni. Delikatnie ułożył ją na łóżku, obsypywał jej szyje pocałunkami i szeptał do uszu słodkie słówka. Tempe czuła jak narasta w niej pożądanie. Powoli zaczęła zdejmować z agenta ubrania, a on nie pozostawał jej dłużny... Niedługo potem leżeli nadzy, mocno wtuleni w siebie. Oboje byli zajęci swoimi przemyśleniami. On myślał o niej, a dokładniej o nich. Ona rozmyślała na temat dziecka.
- Ko... - Odezwali się równocześnie i widocznie mieli to samo do powiedzenia. Zaśmiali się i nie musieli już nic mówić. Leżeli jeszcze tak dobre pół godziny, po czym odpłynęli w objęciach Morfeusza...

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Mam małe pytanko
A co stało się z opowiadaniem pt "ZAKŁAD" miał być cd a tu nic...
może jednak coś napiszesz azim256?:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

To już dzisiaj ostatni, a właściwie pierwsza część:)

IX

Do grupy przyjaciół podchodzi dyrektor Cullen.
- Gdzie jest doktor Brennan?
- Zemdlała, dochodzi do siebie w pokoju pielęgniarek. Ona …
- Wiem słyszałem, muszę z nią porozmawiać.
Wchodzi do pokoju nigdzie jej nie widzi.
- Jej tam nie ma
- Jak to nie ma? – pyta Angela
- Boże jeszcze ona, nie znajdziemy jej póki sama nie będzie chciała. I mam dziwne wrażenie, że ona nie będzie chciała. Nie zależy już jej na życiu… Boże…
Cullen chwyta za telefon
- Tu Cullen. Każdy policjant i agent w mieście mam mieć zdjęcie dr Brennan, macie ja znaleźć. Nie wiem jak sprawdźcie wszystkie miejsca gdzie tylko mogłaby być. Reszta jest nie ważna. Oni na nią polują i bez niej ich nie skażemy…
- Angela myślisz, że ona zrobi to co mówiła? Że pójdzie do nich?
- Ona jest zdolna teraz do wszystkiego. Obawiam się, że to się dobrze nie skończy.
- Tak ona jest do tego zdolna – mówi Cam
- Musimy coś zrobić, tylko co?
- Podzielmy się na dwie grupy jedźmy wszędzie tam gdzie ona mogła pójść. Będzie szybciej…

Na drugi dzień do siedziby FBI co chwilę trafia jeden z członków gangu Mauerte. Nikt nie ma wątpliwości kto za tym stoi. Wieczorem w areszcie są już prawie wszyscy został tylko Ortez.
Trafił do FBI następnego dnia rano wraz z nagraniem z bardzo ciekawym nagraniem.
A jej nadal nie znaleziono… zniknęła…

ps.
Rano będą kolejne

ocenił(a) serial na 10
izalys

wszytskie fanfiki cudownee! czekam na wiecej ^^

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zweifn, Zakrencona, Mala,Charlotte i Izalys (mam ndzieję, że o nikim nie zapomniałam) ja chce więcej!!! Chce przeczytać dzisiaj przynajmniej 2 części każdej z was!!! Jeśli nie to bd mieć focha!!!

Starszczyzno wróć!!!

Znacie jakieś fajne fora i stronki o Bones? Jak tak to podajcie linki. Z góry dzięki!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

V

rozlączył się i krzyknął;
-bones szybko. musimy jechac
-co się stało?
pobiegli do samochodu i ruszyli z piskiem opon.
-powiesz mi co się stało?
-tak. dzwonił cullen. podobno złapali jakiegoś człowieka za drobną kradzież i narkotyki, ten bał sie isc do paki i wsypał kumpla. ten jego kolega chciał zabić agenta FBI i jego znajomą. cullen mu nie wierzył. ale gdy ten pokazał im nasze zdjecia, podał nazwe ulubionej restauracji i nasze adresy, cullen się zmartwił.
-czyli krótko mówiąc ktoś chce nas zabić?
-tak, chcieli dać nam ochrone, ale okazało się ze facet jest z "dragon" najgroźniejszego gangu w waszyngtonie.
-i co zamierzają?
-nie wiem.


-chcą was zabić.-powiedział chłodno cullen. wiedział że takie podejście jest właściwe.
-i?
-początkowo chcieliśmy wysłać was za miasto, na okres 12 miesięcy, tak zeby o was zapomnieli, ale wiemy ze macie tutaj rodziny i przyjaciół, i pracę którą tak kochacie-dodał z ironią.
-wiec co chcecie zrobić?
-damy wam ochrone. wiem że jestescie dobrymi przyjaciółmi i sądze ze nie bedzie wam przeszkadzało jesli przez jakis czas bedziecie musieli zamieszkać razem. bedziecie podwójnie zabezpieczeni, ponadto dom bedzie obstawiony.
-długo to potrwa?-spytała. nie podobała jej sie myśl, ze na kazdym kroku towarzyszyc jej bedzie ochroniarz.
-do rozwiązania sprawy-oznajmił.
-czyli albo aż go złapiemy, albo damy się złapać tak?
-mniej wiecej.
-ale będziemy mogli normalnie pracowac?-spytała bones. nie miała zamiaru rozstawać się z instytutem
-narazie nie. macie tydzien przymusowego urlopu za miastem. macie gdzie sie zatrzymać?
-tak.-odpowiedział booth i wyszli z jego gabinetu.



-co to da że będziemy za miastem? -spytała bones
-nie mam pojęcia. ale cóż. jedziemy do ciebie, pakujemy się. potem do mnie i ruszamy.
-dokąd?-spytała
-na wieś. myślę ze taka oddalona o 200 km. wystarczy
-słucham? nie chce nigdzie jechać.
-to dla naszego bezpieczenstwa.
-dobrze pojadę. ale musisz mi powiedzieć gdzie.
-do moich rodziców.
-zwariowałeś? chyba nie sądzisz ze pojadę do twoich rodziców.
-i tak musisz ich poznać. najpóźniej na ślubie.
zobaczył jej przerażoną minę
-przecież żartuję. -uśmiechnął się anielsko
-no tak. -uśmiechnęła się niepewnie.


i jak?

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

"-do moich rodziców.
-zwariowałeś? chyba nie sądzisz ze pojadę do twoich rodziców.
-i tak musisz ich poznać. najpóźniej na ślubie.
zobaczył jej przerażoną minę
-przecież żartuję. -uśmiechnął się anielsko
-no tak. -uśmiechnęła się niepewnie." ach te teksty booth'a super.
czekam na cedeka

ocenił(a) serial na 10
Nionia

haha xD cieszę sie że sie podoba. ;P dodam wieczorkiem ;P

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zakręcona to jest odjechane w kosmos. poprostu giot! czekam niecierpliwie na cd/
A teraz trochę ode mnie




X
Minęły trzy dni
Rebecca z Parkerem wrócili z wakacji. W drodze z lotniska mieli wypadek – pijany kierowca wjechał w bok od strony kierowcy. Parkerowi nic się nie stało ale Rebecca nie przeżyła zmarła w drodze do szpitala.
Cullen wszedł do instytutu.
- Wiadomo co z dr Brennan?
- Nadal szukamy. Zapadła się pod ziemię…
- Mamy jeszcze jeden problem. Rebecca zginęła w wypadku. Parkerowi nic się nie stało. Booth był jego prawnym opiekunem, ona nie miała rodziny. W swoim zapisie w nagłych przypadkach jaki każdy agent posiada, to taki rodzaj testamentu, ustanawia dr Brennan prawnym opiekunem Parkera. Musimy ją znaleźć! Póki co mały jest ze mną ale to rozwiązanie tymczasowe. Booth ma rodziców i brata ale to jest ostateczność.
- Z tego co nam wiadomo on nie rozmawiał z rodzicami od bardzo dawna.
- Dlatego mały jest u mnie. Musimy ją szybko znaleźć bo jak się opieka przyczepi to go zabiorą…
- Zbieramy się. Jedziemy szukać od nowa…

- Jack! Jeszcze w jednym miejscu nie byliśmy i nikt o nim nie pomyślał
- Gdzie?
- Mieszkanie Bootha
- O w mordę trzymaj się jedziemy.
Podeszli pod drzwi. Pociągnęli za klamkę
- Otwarte – mówi Jack zdziwiony
Mieszkanie wyglądało jakby nikt od dawna w nim nie był. Salon, kuchnia, pokój Parkera,
- Jej tu nie ma…
Weszli do sypialni…
- Dr Brennan, Jack!
- Dobry Boże!
To co zobaczyli przeraziło ich:
Dr Brennan leżała na łóżku wtulona w koszulę agenta. Miała otwarte, puste wręcz martwe oczy. Przerażający widok… musiała już jakiś czas leżeć była blada i strasznie zaniedbana.
- Zack połóż się koło niej i ją mocno przytul. Ja wykonam parę telefonów. Mów do niej. Opowiedz jej o Parkerze. Nie wiem po prostu mów…
- Dr Brennan, dr Brennan niech pani na mnie popatrzy. Parker pani potrzebuje. Został sam ma tylko panią. Jego mama nie żyje i tata też. On teraz jest pod pani opieką – próbuje do niej dotrzeć zaczyna mówić coraz głośniej, potrząsa nią – musisz wrócić do nas. Jesteś dla niego jedyną rodziną
- Parker… - szepta Temp
- Tak Parker. On cię potrzebuje
- Angela i Cam zaraz tu będą, dzwonię do Cullena…

Godzinę później Cullen zabrał ją do Parkera. Po drodze powiedział jej, że mały jeszcze nie wie o tacie. To będzie za dużo jak dla małego chłopca, muszą poczekać z ta wiadomością.
- Zabieram was w bezpieczne miejsce. Wie o nim tylko parę osób i nikt poza mną z FBI. I tak niech zostanie. Jest duże prawdopodobieństwo, że mamy kreta, tzn. zdrajcę. Nie możemy sobie pozwolić, żeby was stracić. Poza tym mamy jeszcze do pogadania za to co pani zrobiła z Mauerte. Czy pani oszalała.
- Dostali to co im się należało…
- Dr Brennan wie pani ile mnie kosztowało załatwienie zatrudnienia pani w FBI z datą wsteczną, żeby się nikt nie przyczepił do tego aresztowania?
- Ale oni już nikogo nie skrzywdzą…
- Oglądaliśmy to w biurze i na samą myśl o tym co pani zrobiła cierpnie mi skóra na głowie.
- On zrobiłby to samo…
- Gdzie jedziemy?
- Do mnie. Parker jest u mnie, jedyny sposób żeby nie trafił do domu dziecka.
- Dziękuję…

ps.
dzięki za miłe kom:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Ciąg dalszy

XI

- Parker…
Mały rzucił się w jej ramiona i zaczął płakać.
- Moja mamusia… ona…
- Cii mały, już dobrze jestem przy tobie. Będę zawsze pamiętaj. Przepraszam, że nie było mnie tak długo …
- Gdzie jest tatuś?
- Kochanie już niedługo go zobaczysz. Pojedziemy teraz z panem Cullenem na małe wakacje.
- Tata tam przyjedzie? – Brennan patrzy bezradnie na dyrektora chce jej się płakać, jak wytłumaczyć dziecku, które właśnie straciło matkę, że nigdy nie zobaczy Ojca?
- Tak tam spotkasz tatę – odpowiada Cullen
- To możemy już jechać?
- Idź się spakuj ja zaraz przyjdę Ci pomóc.
- Nie powinno się okłamywać dzieci…
- Brennan muszę coś Pani powiedzieć. Nie okłamałem Parkera. Booth żyje.
- Jak to żyje???!!!
- Upozorowaliśmy jego śmierć. Tak jest bezpieczniej. Chcieliśmy to zrobić jak będziecie razem. Jego musieliśmy „uśmiercić” wcześniej, nie przewidzieliśmy, że oni pierwsze co zrobią to dopadną was. Zanim dotarłem do szpitala Ty już zniknęłaś. Dlatego Cię szukałem, każdy policjant i agent ma twoje zdjęcie
- Żyje…- rozpłakała się
- Nikt nie może wiedzieć, nie może pani nikomu powiedzieć. Rozumie Pani?
Pokiwała głową.
- Jak on się czuje?
- Jest w stanie śpiączki, jego stan jest stabilny. Trzeba tylko czasu żeby wrócił do nas…
- Dziękuję. Idę do małego.

- Gotowy?
- Tak. Bones czy tata naprawdę tam będzie?
- Tak, jest chory musi leżeć ale na pewno go tam spotkamy.
- Wyzdrowieje?
- Musi, ma dla kogo żyć

ocenił(a) serial na 10
_LG_

izalys-świetne

VI .

była zdenerwowana. nie wiedziała czy przypadnie im do gustu.
obserwował ją przez cały czas. widział jak się martwi.
-nie martw się skarbie-powiedział
-nie martwie się . no dobra może troche.
-ja się nie stresowałem tak spotkaniem z twoim ojcem.
-to co innego. mialeś broń. -usmiechneła sie
-nie przejmuj się. pokochają cię tak samo mocno jak ja.
-jacy oni są?-spytała po chwili
-ojciec jest spokojnym mężczyzną. lubi rozmawiać. napewno znajdziecie wiele wspólnych tematów do rozmów. mama jest ... zobaczysz jak ją poznasz.
-daleko jeszcze?-spytała chociaż wiedziała ze to tuż tuż.
-to tutaj. -powiedział, po czym zatrzymał samochód. wysiadła i rozejrzała się . jej oczom ukazał sie domek z pięknym ogrodem. wszędzie rosły kwiaty,po prostu ocean barw.

przywitali się i booth przedstawił im brenn. usiedli w salonie i pili kawę.
-ile sie znacie? -spytał ojciec booth'a. był starszym mężczyzną, i gdy tylko tempe go zobaczyła, zauwazyła ten uśmiech. uśmiech taki sam jak u seeley'ego, uśmiech o którym myślała nieustannie.
-4 lata się przyjaźnimy. spotykamy od miesiąca-odparł agent
-widze ze sie wam nie spieszy-zażartował ojciec
-steve-ofuknęła go żona. nazywała sie stella. miala około 50 lat, i uwielbiała rosliny. mimo tego ze poświęciła im całe życie, lubiła rozmawiać także o innych rzeczach o książkach, polityce.-czym się zajmujesz temperance?
-jestem antropologiem.-odparła
-ciekawy zawód, pracujecie razem?-spytał ojciec
-tak. bon... -urwał -temperance pomaga nam w trudnych sprawach.
-piszesz książki, czytałem tą ostatnia. sposób w jaki opisujesz zbrodnie jest fenomenalny. język co prawda trudny nie dla laika ale...
długo rozmawiali o pracy, książkach. zrobiło się późno i wszyscy poszli spać.

zakrencona_

Zakrencona, Izalys - Cudnie :)) Czekam na cedeki :))

Nioniu nie fochAj się nA mnie... :( Gdyby tylko moja wena pozwoliła mi na to to specjalnie dla Ciebie mogłabym napisać nawet dziesięć cedeków :)) A co do cd to może jutro jakiegoś tu umieszcze bo dziś już chyba nie dam rady :)

ocenił(a) serial na 10
mala270

Zakrencona i Izalys-dwie czesci-odchaczone heh

Mala nie "fukam" sie tylko... placze nie zartuje oczywiscie czekam na wiecej!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

tak późno, bo dopiero wróciłam do domu. chciałam dodać wcześniej, bo napisałam to rano..;P


VII.
po śniadaniu booth zaproponował jej spacer po ogrodzie. otaczała ich piękna sceneria-wokół rosły kwiaty i przeróżne rośliny. zerwał jednego i podał jej. to była stokrotka jej ulubiony kwiat. uśmiechnęła się do niego, a ten pocałował ją namiętnie, po czym uklęknął na prawym kolanie.
-booth, co ty wyprawiasz?-spytała
-bones wyjdziesz za mnie?
-booth.-zrobiła niepewną minę. -tak-dodała z uśmiechem
wstał i chwycił ją w ramiona całując mocno.
-kocham cię temp.

rodzice bardzo ucieszyli się na tą wiadomość. wiedzieli ze to najważniejsza kobieta w jego życiu. po południu booth z ojcem poszli na spacer. stella opowiadała tempe o seeley'm.
-był bardzo dobry. pomagał wszystkim, i od zawsze chciał pracować w FBI .
gdy dowiedziałam się ze przyjedzie z dziewczyną, myślałam ze bedziesz taka jak inne.
-czyli jaka?-spytała zaciekawiona. upiła łyk herbaty i czekała na dalszą opowieść.
-śliczna i głupiutka. ale widzę że ty nie tylko jesteś piękna, ale także bardzo mądra. wiedziałam ze jego żona taka będzie, ale nie spodziewałam się że to będzie najlepszy antropolog w kraju z 2 doktoratami.-uśmechneła się-cieszę się że mój seeley jest szczesliwy.
bones uśmiechnęła się. nie wiedziała co powiedzieć. pierwszy raz usłyszała takie słowa. teraz wiedziała ze będą razem szczęśliwi.


po tygodniu wrócili do instytutu, pamiętając jednak o niebezpieczeństwie jakie im groziło. weszli do instytutu, a na powitanie wybiegła im angela.
-cześć słodziutka, jak było?-spytała
-super. swietnie sie bawiłam, i wypoczełam
dopiero teraz ange zauważyła że oboje byli niezwykle zadowoleni i szczesliwi. jak mogła tego wczesniej nie zauważyć? coś się miedzy nimi wydarzyło. weszli na platformę trzymając się za ręce. booth szepnął jej na ucho -może teraz im powiemy?
-oczywiście- powiedziała, a on ją namiętnie pocałował. oderwali się od siebie i zobaczyli zdumienie na twarzy zespołu. booth objął partnerkę, uśmiechnął się i powiedział:
-musimy wam coś powiedzieć. zaręczylismy się.
po czym pocałował narzeczoną.

przyjaciele cieszyli się ich szczęściem, a angela dopytywała o szczegóły. ślub miał się odbyc w przyszłą sobotę i zostało im mało czasu. zapewne nie spieszyliby się tak bardzo, gdyby wiedzieli że zdarzy się wielkie nieszczęście. ale oni nie mieli zielonego pojęcia że DRAGON im nie ospuścił.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

zauważyliścię tą zmiane? ostatnio było na 1 stronie kilka opowiadań i pełno komentarzy, teraz na odwrót. ! cieszę się ze tyle osób pisze. ale ejj! komentujcie...;P

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Babeczki tu się chyba komuś coś nie podoba, ale ok nie "fukam" się. (OMG co ja się taka wredna zrobiłam, chyba przeszłam na zła stronę, przepraszam wszystkich za moje humorki i mało przyjazne komentarze ale wiecie co złego to nie ja tylko...oni!)

czekam i usycham!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zakręcona wrzuć coś jeszcze plizzzz:)
Jeszcze coś ode mnie

XII

Prywatna klinika
- Tutaj, na górze jest część mieszkalna. Tam będziecie mieszkać przez najbliższy czas.
- Chcę go zobaczyć.
- Połóż małego rozpakuj się i ktoś cię zaprowadzi. Nie możecie chodzić nigdzie sami. Zawsze ktoś będzie w pobliżu. Jest to dobrze strzeżona klinika mimo tego musimy zachować wszelkie środki ostrożności, rozumiesz?
- Tak. Mogę go zobaczyć?

Położyła śpiącego Parkera na łóżku, przykryła kołderką. Przebrała się i zeszła na dół.
W pojedynczej sali leżał Seeley. Otoczony kablami, kroplówkami. Podłączony do urządzeń monitorujących pracę jego serca.
- Nie zostawiaj nas! Walcz! Parker został sam, nie ma już mamy. Nie pozwól żeby stracił też ojca. Potrzebuje cię. Ja cię potrzebuje, nie odchodź proszę… kładzie głowę na jego ręce.
Mijają kolejne dni spędzała je przy łóżku Bootha. Razem z małym bawili się czytała mu bajeczki, uczyła go czytać, pisać. Bren uczyła się tego nowoczesnego słownictwa i gestów. Park był dumny, że on tez może ją czegoś nauczyć

- Tempe
- Tak?
- Tęsknię za mamusią… brakuje mi jej…
- Wiem co czujesz. Moja mama też umarła. Bardzo za nią tęskniłam i nadal tęsknię. Opowiesz mi o niej?
To był strzał w dziesiątkę. Mały zaczął opowiadać jaka była jego mama. Co razem robili. Jakie mieli plany na resztę wakacji. Opowiadał o tym, jak mama zaczęła się spotykać z kolega i była szczęśliwa. Mówił długo. Było mu to bardzo potrzebne.
- Czas na obiad – wstała dość gwałtownie, zakręciło jej się w głowie i zemdlała.

ocenił(a) serial na 10
izalys

mimo ze krociutko to fajnie napisane. czekam na cedeka

Nionia

Zakrencona ja sie zaczynam powoli bać ;p Nie noo czekam na cd :))

Izalys naprawde świetnie tylko troszeczke króciutko... :)) No i oczywiście czekam też na Twojego cedeka :))


A teraz czas na mnie xd Jednak udało mi się coś naskrobać więc od razu wrzucam ;p Przepraszam że tak krótko :)) Aaa Jeśli kogoś zainteresowało moje opowiAdanie to chciałabym Was uprzedzić że przez najbliższy tydzień a moze nawet troszeczke więcej możliwe że nie bd miała dostępu do komputera więc nie gniewajcie się na mnie za brak cedeków... Z góry przepraszam i obiecuje ze postaram się to nadrobić :)) MIłego czytania i od razu Wesołych świąt!! :))



Otworzył szeroko oczy i nerwowo rozejrzał się po sypialni. Jego oddech był niespokojny i nierównomierny. Odwrócił się na bok, aby upewnić się że Bones jest obok.
Spała spokojnie, odwrócona do niego plecami. "To tylko sen. To tylko głupi sen..." - Powtarzał wciąż w myślach. Przejechał palcami po jej ramieniu i złożył na nim pocałunek.
Mruknęła przez sen i odwróciła się na plecy, tym samym odsłaniając mu zegarek, na którym właśnie wybiła godzina 7.00. Zawszę wstawali o 6.30, dlatego też postanowił obudzić swoją partnerkę.
- Tempeee... Tempeee.... - Szeptał jej wprost do ucha, lecz to nie skutkowało. Złożył na jej ustach pełen czułości pocałunek, a kiedy go odwzajemniła, był pewien że już nie śpi.
- Już siódma. - Oznajmił uśmiechając się czarująco. Odwzajemniła uśmiech i dopiero po minucie lub dwóch dotarły do niej jego słowa.
- Siódma?? - Wykrzyknęła siadając na łóżku. - Ale jak to??
- No tak po prostu. Zapomnieliśmy nastawić budzik. - Odpowiedział spokojnie. - Ja pójdę zrobić śniadanie a Ty się ubierz.
- Dobrze. - Odparła i musnęła jego wargi, po czym oboje wstali i zajęli się swoimi zajęciami.


- ...Był jego najlepszym przyjacielem, a zabił go z zazdrości o auto. - Brennan właśnie opowiadała przyjaciółce o zakończonej sprawie.
- Wychodzi na to, że tak naprawdę nie był jego przyjacielem. Bo przecież przyjaciołom się nie zazdrości, tylko cieszy się ich szczęściem. - Powiedziała panna Montenegro z uśmiechem spoglądając na Bones.
- Angela!! - Obie panie aż podskoczyły słysząc przeraźliwy krzyk Jacka.
- Przepraszam Sweety, ale najwyraźniej coś się stało. Muszę iść. - Oznajmiła artystka podnosząc się z kanapy.
- Nie przepraszaj. Rozumiem Cię całkowicie. - Uśmiechnęła się i odprowadziła Angele do drzwi. Chwilę później siedziała już przy biurku i podczas czekania na Bootha z którym miała zjeść lunch, pisała kolejny rozdział swojej powieści.


Kiedy, po jak zwykle udanym lunchu ze swoim ukochanym, Tempe wróciła do swojego gabinetu na biurku zastała stos akt. Wzdychnęła ciężko i zajęła się ich wypełnianiem.
Zajęło jej dwie godziny. Wstała, ułożyła wszystkie papiery w jedną kupkę i wzięła je na ręce. Szła do Camille aby jej je zamieść. Nagle wpadła na kogoś i wszystko co miała w rękach upadło na podłogę.
- Przepraszam. - Powiedziała równo z osoba na którą wpadła. Schyliła się by podnieść akta.
- Pomogę Ci. - Usłyszała. Zdziwiło ją to że obca osoba zwraca się do niej "na Ty".
- O Boże... - Wyrwało jej się, kiedy spojrzała na pomagającą jej osobę...

ocenił(a) serial na 10
mala270

sully wrocil! ale nie jestem pewna czy to on heh.

Nionia

Ja nic nie wiem... xd A nawet jak wiem to nic nie powiem... xd Chyba że bd mnie topić albo coś w tym stylu xd To wtedy moze taa xd Nie noo bez jaj xd Postaram sie napisac cedeka jak najszybciej ale to napewno nie bd dzisiaj :)) Mejbi mejbi tumaroł xd :))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

wiesz mala ja mam duza wanne wiec jako cos to wiesz (nie zrozum mnie zle hehe)

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Ale ostatnio dużo powstało opowiadań. Czekam na kolejne częśći.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Mala - mówisz i masz:)

XIII

Otworzyła oczy leżała na łóżku podłączona do kroplówki
- Co się stało? – zapytała wchodzącego lekarza
- Zemdlała pani, zrobiliśmy podstawowe badania, długo pani spała. Dr Brennan czy pani wiedziała, że jest w ciąży?
- Że co?
- Sprowadzimy przenośne USG i sprawdzimy jak długo.
Myśli Brennan powróciły do jedynej spędzonej nocy z Boothem. W przeciągu ostatnich 2 lat to było jej jedyne zbliżenie…
- Nie ma takie potrzeby mogę panu podać dokładny dzień…
- Skoro pani jest pewna
Jak to się mogło stać. Przecież ja nigdy nie planowałam dziecka, nie chciałam go. A teraz od trzech miesięcy rośnie we mnie mała istotka. Owoc miłości jej i Seela. Miłość – czy to jest miłość? Jak teraz będzie? Co się stanie z nimi jak On nie wróci? Nie poradzi sobie…
Zaczęła cicho płakać… żeby choć mogła porozmawiać z Angelą… Pomogłaby jej zrozumieć co się z nią dzieje, co ma teraz robić…
Lekarz patrzył na nią z niepokojem – ona jest w kiepskim stanie psychicznym, jest bliska załamania – myśli
- Czy ten agent jest ojcem?
- Tak
- Może pani podzieli się tą nowiną z małym? Wiem, że to tylko dziecko ale on jest pani bardzo bliski… proszę spróbować
- Kiedy mogę wstać?
- Skończy się kroplówka i może pani wstać.
- Dziękuję. Mały bardzo się przestraszył?
- Trochę siedzi na korytarzu mogę go wpuścić?
- Pewnie
- Bones co się stało? Nie chcę żebyś była chora – wygina usta w podkówkę.
- Nie jestem chora, skończy się ta butelka i już będę mogła wstać. To tylko lekkie zasłabnięcie.
- Naprawdę?
- Tak. Parker, czy ty chciałbyś mieć rodzeństwo? Braciszka albo siostrzyczkę?
- Chcę ale tata powiedział, że tylko ciebie chce za mamusię…
- No więc twoje życzenie się spełni. Na święta Bożego Narodzenia będziesz już miał albo braciszka, albo siostrzyczkę. Daj rączkę – kładzie na swoim brzuchu – tutaj rośnie mała istotka, to będzie twój braciszek albo siostrzyczka.
- Serio?
- Tak. Myślisz, że tata będzie się cieszył? – mały z entuzjazmem pokiwał głową – tylko jak już się obudzi nie mów mu od razu, dobrze? Chciałabym go sama poinformować. Ok.?
- Pewnie. Ale bomba! Mam nadzieję, że będzie siostrzyczka – rozmarzył się
Wszedł lekarz
- I jak skończyła się kroplówka? Hej mały musisz dbać o nią. Pilnuj, żeby się nie przemęczała, ma dużo odpoczywać i przesypiać całą noc. Dopilnujesz tego?
- Jasne. Słyszysz Bones? Będę Cię pilnował!
- Mam nadzieję, że nie jesteś tak nadopiekuńczy jak tata bo …
- Tata jest kochany i ja też – uśmiecha się promiennie pierwszy raz od dłuższego czasu.

ocenił(a) serial na 10
izalys

Fajne opowiadanko. Pisz szybko następną część:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Izalys wow! kocham rodzinne "bonesy". czekam na cedeka

ocenił(a) serial na 10
_LG_




jest niezbyt staranny, impulsywny zwykle też działał bez zastanowienia. czyli zupełnie inny niz ona. bo ona woli porządek, rutynę chłodną kalkulację. chyba straciła rozum jeśli jej sie wydawało ze mogą do siebie pasować.
odwróciła głowę żeby mu sie przyjrzeć. stał i czekał aż ekspedientka przyniesie sweter i elegancko go zapakuje.
wtedy uświadomiła sobie że wszystko w nim jej odpowiada, włosy brązowe wiecznie rozwichrzone. czekoladowe oczy, jedno ich spojrzenie wystarcza, by zamarło w niej serce. jego lekkomyślność i solidność.
-coś jest nie tak?-spytał, widząc ze mu sie przygląda. byli właśnie w sklepie kupić prezent urodzinowy dla jego mamy
-nie,nie.


-muszę się nad tym zastanowić
temperance stała przed lustrem przyglądając się swemu odbiciu. z lustra spglądała na nią blada kobieta o brązowych włosach. wyglądała niesłychanie elegacko.
-wszystko jest nie tak. to sie chyba nie uda.
-ależ wyglądasz fantastycznie-powiedziała ange-wprost cudownie
-nie mówiłam o stroju, mam na myśli ślub.
-nie zaczynaj, znowu cię nosi?
-oczywiście ze mnie nosi.
-kochasz go ,prawda?
-a co ma jedno z drugim wspólnego?
-wszystko.
-jeszcze moge uciec kuchennymi drzwiami
-złapałby cię-zapewniła ange
-na pewno nie, gdyym miała sporą przewagę.
-boisz się zejśc na dół i publicznie przysiąść miłość człowiekowi którego kochasz? to poprostu żałosne.
-no dobra schodzę na dół.
weszła do salonu i wzruszenie ścisnęło ją za gardło. pokój tonął w kwiatach. otoczyło ją morze kolorów i zapachów. była też muzyka, cicha i romantyczna. matka bootha, wsparta na ramieniu męza uśmiechała się przez łzy.
jack ujął ange za reke, pocałował ją w mokry policzek, apotem odwrócił się do bones i mrugnął zachęcająco.
temp znalazła się w kropce. skoro ludzie płaczą na ślubie, musi być po temu jakiś ważny powód.
a potem spojrzała w strone kominka. zobaczyła seeley'ego i nagle cały świat przestał dla niej istnieć.
on także nie miał już oczu dla nikogo prócz narzeczonej.
kolana przestały się pod nią uginać. podeszła by ofiarować mu białą różę oraz swoje serce.
-cieszę się, ze cię widzę bones-szepnął ujmując ją za ręke.
-ja też sie ciesze że cię widze booth.-poczuła ciepło bijące od kominka a także od bootha.
-kocham cię-powiedziała-nawet nie wiesz jak bardzo-ucałował jej dłoń. nawet jeżeli nie wie co to rodzina, to się nauczy. oboje się nauczą
-i vice versa. jesteś gotowa?
-teraz już tak.
spojrzeli sobie w oczy i w przyjaznym kręgu najbliższych osób, przy muzyce i akopaniamencie ognia trzaskającego wesoło w kominku, złożyli małżeńską przysięgę. booth nachylił się żeby ją pocałować, gdy nagle...
...otworzyły się drzwi i do salonu weszło kilku zamaskowanych mężczyzn. strzelili dwa razy...

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zakręcona normalnie wysiadam przy twoich opowiadaniach...
Fantasico


XIV

Mijają kolejne dni. Parker zgodnie z obietnicą pilnuje żeby się nie przemęczała, żeby dużo jadła i spała.
Brennan myślała, że z każdym dniej coraz bardziej kocha tego słodkiego, małego rycerzyka. Przyzwyczaiła się już do tego, że będzie mamą. Nadal jest pełna obaw czy sobie poradzi, jak to będzie. Pokochała tą małą istotkę. Już mogła patrzeć jak rośnie coraz bardziej było to widoczne.
Tego dnia czuła się dziwnie podekscytowana. Parker pilnował żeby odpoczęła i zjadła wszystko. Mimo tego nie mogła zasnąć. O północy poddała się. Wstała i poszła do niego. Było wszystko w porządku. Usiadła na chwilkę. Było jej nie wygodnie. Może nikt nie zauważy… Położyła się na łóżku obok niego…
Było jej tak dobrze…
Ciepło…
Tu jest moje miejsce – zdążyła tylko pomyśleć zanim zasnęła głębokim, spokojnym snem.

Booth powoli otworzył oczy, było ciemno, paliła się tylko lampka na stoliku obok łóżka.
Gdzie ja jestem? Co się stało… Boże! Tempe! Podniósł głowę i zobaczył ją. Spała przytulona do jego boku. Jest… nic jej nie jest… Dzięki Ci Boże! Jedną ręką obejmowała go w pasie. Położył swoją dłoń na jej dłoni. Łzy same popłynęły. Przytulił ją tak mocno jak tylko mógł. Trochę zabolało ale co tam, to było tego warte…
Ok. 4 rano do sali weszła pielęgniarka jak zobaczyła Bern wtuloną w pacjenta już miała dać jej burę wtedy zdała sobie sprawę, że On też ją obejmuje… a więc wrócił… nareszcie!
- Dobra dam im pospać do rana – powiedziała sama do siebie

Budziła się powoli coś się zmieniło, było jej dobrze, czuła jego ciepło… zasnęła koło niego na łóżku… muszę wstać bo jak to zobaczy pielęgniarka to będzie awantura.
Podniosła głowę i napotkała czekoladowe, wpatrzone w nią oczy ukochanego…