PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78160
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
izalys

mam nadzieje że ona wreszcie powie mu że go kocha. na co tu czekać??
na ciąg dalszy oczywiście ;)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

5 lat to nieźle sobie teraz odbiła

Owszem Seeley coś zgupiał w sensie uczuć, mam nadzieje, że jednak Bones coś do niego czuje

CZEKAM NA CEDEKI!!!

Nionia

Zakrencona świwetne to nowe opowiadanko :)) Aż 5 lat... xd Ale byle bylie ze sobą xdd

Izalys także świetnie :) Nie wiem czy Booth jest ślepy czy jak... xdd

Czekam na cedeki :))

ocenił(a) serial na 10
mala270

Zakrencona strasznie ciekawe opowiadanie. Szczególnie końcówka najlepsza.

Izalys porostu genialnie. Ja uważam że Booth nie powinien mieć wąpliwości co do uczuć Temp.


Czekam na Wasze dalsze części opowiadań:)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

oooh. ;) cieszę sie ze sie podoba ;P
V.

w drodze do instytutu czuła lekki stres. nie była w końcu w pracy od 5 lat . co jesli wszystko zapomniała? co jeśli nie chcą jej tam?- martwiła się niepotrzebnie. weszła niepewnym krokiem na platformę.
wszyscy na nią czekali. cieszyli się że znowu będą pracować razem. antropolog który zastępował bones był jej totalnym przeciwieństwem. starszy, łysiejący mężczyzna w dodatku z nadwaga nie pasował do laboratorium. opowiadał kiepskie dowcipy i jego jedyną zaletą było to ze znał się na swojej pracy. wiedzieli ze nikt nie dorówna brenn
-tak się cieszę ze wróciłaś-powiedziała camille na przywitanie. wiedziała ze to koniec miedzy nia a boothem, ale cieszyła się ich szczęściem.
-tak bardzo tęskniliśmy-powiedział hodgins.-i moze wreszcie uda nam się wziąść ten slub-odparł z uśmiechem
-jeszcze sie nie pobraliscie?-spytała zdziwiona
-ange odwlekała to, bo chce zebys była jej druhną.
-ange. jesteś kochana-powiedziała-ale nie musiałaś tego robić.
-wiem. ale chciałam
-a co jeśli nie obudziłabym się?-dojrzała smutek na jej twarzy
-nie braliśmy tego pod uwagę-odparła i zaczęła szlochać.

okazało się, że niepotrzebnie się martwiła. wszystko pamiętała. jej zastępca zajmował inny gabinet, wiec jej był w takim stanie w jakim go zostawiła. jesli nie licząc oczywiście tego ze był regularnie sprzątany. ucieszyło ją to niezmiernie, bo nie lubiła gdy ktoś grzebał w jej rzeczach.


wieczorem tak jak kiedyś odebrał ją booth. pojechali do niej i zamówili tajskie.
-mmm. długo już tego nie jadłem-powiedział
-jak to? -spytała zdziwiona
-to jest nasz zwyczaj-to że zamawiamy tajskie po pracy. nie chciałem tego robić sam.-objął ją ramieniem-to znaczy bez ciebie.
-co robiłes przez te 5 lat?-spytała
-niewiele. ale wiem co chce robić teraz. ożenić się z tobą, założyć rodzine, kupić dom.
-nie wiem co powiedzieć.-odparła patrząc mu w oczy.
-ja wiem. zgódź się. -uklęknął przed nią-temperance wyjdziesz za mnie?
zaskoczyl ją-to pewne. nie spodziewała się tego. ale kochała go, i wiedziała ze on ją kocha.
-pewnie ze tak. -pocałowała go.
-kocham cię bones-wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
-ja ciebie też-odparła zdzierając z niego koszulę.

CDN ;)

zakrencona_

Forumowicze i forumowiczki wasze opowiadania are amazing! Czekam na cd :)

Może warto wierzyć w cuda?

10.Sweets pochylał się nad laptopem. Jego palce szybko przeskakiwały z litery na literę, a umysł pracował na najwyższych obrotach. Po chwili oderwał wzrok od ekranu i zajrzał w swoje notatki. Genialny pomysł młodego psychologa powoli przybierał jakąś formę, w tym przypadku dokumentu programu Word. Do zrealizowania swego szatańskiego planu potrzebował tylko krótkiej rozmowy z byłym psychologiem jednej z par . Dr. Wyatt zgodził się na lunch dnia jutrzejszego, bez problemu, co właściwie, przez nieuwagę młodzieńca, stało się dniem dzisiejszym. Jeszcze kilka minut i kolejny rozdział był skończony. Pierwsza książka Sweetsa miała być skończona na przyszły miesiąc, więc wymagała poświęcenia jej wiele czasu. „ To będzie bestseller!” po raz kolejny ta uporczywa myśl przeleciała jak strzała przez jego głowę. W końcu jak by mogła nie być? Relacje partnerskie agentów FBI zawsze stanowiły ciekawy temat dla szarych, znużonych życiem obywateli Ameryki, tym bardziej, że Słodko wybrał sobie najlepsze pary, w sumie ośmiu pacjentów. Wyszło z tego 13 rozdziałów, każdy agent indywidualnie, każda para osobno plus rozdział od siebie, oczywiście. Nasz ukochany doktorek musiał jednak przyznać się do pewnej rzeczy. Rozdział 12. liczył sobie o wiele więcej kartek niż inne. Wynikało to chyba z tego, że miał sentyment do dwójki nietypowych partnerów. Jeden z nich uwielbiał go zastraszać, docinać mu i przerywać, drugi, choć słuchał, nie interesował się zbytnio jego słowami uważając psychologię za rodzaj „czytania w myślach”. Mimo wszystko, sesje zawsze obfitowały w ciekawostki, wyznania i słowne wymijanie głównego problemu. Sweets pracował z nimi już ponad rok i doskonale widział jakie emocje panują między partnerami. Młodzieniaszek przetarł oczy i zgasił komputer. Schował go do torby i cicho zamykając za sobą drzwi wyszedł z budynku głównej siedziby FBI.
===============TB===========================
Kathy porządkowała raporty siedząc przy biurku. Promienie letniego słońca ogrzewały jej plecy dając poczucie błogości. Uzupełniała kolejną linijkę dokumentu, gdy pewien szczegół przykuł jej uwagę. Sięgnęła po dodatkową kartkę i przepisała numer denatki LSJML-57748. Chwyciła komórkę i ruszyła w kierunku skrzydła medyczno-sądowego. Po drodze kilka razy przeciągnęła kartę przez czytnik. Idąc, mijała sekretarki próbujące uruchomić ksero, biura patologów, w tym swojego szefa LaMancha. W tej chwili nie wiele ją to obchodziło. Od niechcenia mruczała „Bonjur” i „Comment ca va?”. Jak burza wpadła do jednej z kostnic nr 5. Było to jedyne pomieszczenie z dwoma stołami. Jeden z nich zajmowany był przez topielicę z rzeki św. Wawrzyńca, sprawa detektywa-porucznika Andrew Ryana. Kobieta szybko odnalazła ofiarę o którą jej chodziło. Pamiętała jej sprawę dobrze, badała ją wczoraj poza tym śledczym w tej sprawie był Claudel, a to oznacza tylko jedno- nieustanne docinki. Na lewym kręgu C-5 znalazła małe pęknięcie. Nie było by w tym nic dziwnego, w końcu samobójczyni została znaleziona w pokoju, dyndając na sznurze. Samobójczyni? Pani doktor miała coraz większe wątpliwości. „ Skoro udusiła się to czemu kość gnykowa nie pękła?”. Przewracając stronę w kołonotatniku podeszła do topielicy. Choć ciało posiadało jeszcze wiele tkanki miękkiej, rybki zrobiły jedną pożyteczna rzecz, ułatwiły dostęp do odcinka szyjnego. Kathy pochyliła się nad mikroskopem. „TAK! Nie myliła się! Było tu. Takie same jak u ofiary ze Św. Wawrzyńca!” Tylko czy był to powód do radości? Nie, i nikt nie wiedział jak bardzo. Pani doktor zdjęła fartuch i tempem odrzutowca przemierzyła korytarz.

Pelletier kiwał się na fotelu. W uszach miał słuchawki i sadząc po jego ruchach udawał gitarę elektryczną. Kobieta zapukała jednak nie odniosło to większych skutków. Podeszła do patologa i klepnęła go w ramię, ten podskoczył jak oparzony.
-Przepraszam, pukałam, ale nie reagowałeś- oczy mężczyzny spojrzały wprost na nią.
- Nie szkodzi. Co cię do mnie sprowadza?
-Mam prośbę. Pamiętasz sprawę tej topielicy?
-Tej którą wyłowiono z rzeki?
-Dokładnie. Jesteś bardzo zajęty?
- Po lunchu mam do zbadania dwa ciała, można zaryzykować, że jedno i pół, brakuje dołu- skrzywił się –A co?
-Znalazł byś może czas na jedno dodatkowe? To dość pilne- uśmiechnęła się odsłaniając większość zębów
- Dla ciebie jestem w stanie poświęcić nawet mój posiłek. Która kostnica?
- Numer 5- patolog podniósł się z krzesła i zwinął słuchawki po czym zaczął nakładać fartuch. Kathy pchnęła drzwi i skierowała swe kroki w stronę windy. „Lunch?! Boże jak ten czas leci, dopiero była 10!”

Pelletier nałożył gumowe rękawiczki i rozpoczął, jak on to nazywał „zabawę w kotka i myszkę”. Powoli badał każdą część ciała zmarłej. W miarę upływu czasu jego oczy stawały się coraz większe. Odnalazł kilka niepokojących śladów, wymagających przebadania. Po około 30. minutach ściągnął rękawiczki, chwycił tacę z małymi słoiczkami i wyszedł, gasząc jaskrawe światło.

Kathy wróciła do biura. Stała przy oknie obserwując grę światła na wzburzonej powierzchni rzeki Św. Wawrzyńca. Jej myśli dryfowały spokojnie w nieznanych nam kierunkach. Ze stanu błogiego rozkojarzenia wyrwał ją dźwięk komórki. Nie miała ochoty odbierać i może było by to dobre posunięcie, jednak poczucie obowiązku wzięło górę.
-Halo?
- Cześć siostra! Mam dwie dobre wiadomości! Pierwsza jest taka, że nareszcie zdałam sobie sprawę z tego, iż mój doczesny mąż to idiota i postanowiłam z nim skończyć. A druga- wpadam do ciebie na jakiś tydzień!- Kathy przewróciła oczami. Harry, jej o trzy lata młodsza siostra, zawsze potrafiła zaskoczyć, potrafiła też nieźle namieszać i tym razem miało nie być inaczej… Pani antropolog powoli analizowała jej słowa: rozwód? Kolejny mężczyzna opłakujący jej siostrunie. Który to już piąty, szósty? Pogubiła się…
- …jesteś tam?!- krzyk Harry przywrócił ją do rzeczywistości
-Tak, jestem. Wiesz co, mam u siebie kilku znajomych…
- Jeśli choć jeden z tych twoich „znajomych” jest przystojny mogę spać z tobą- cichy śmiech- No dobra Kathy muszę kończyć. Mój samolot ląduje jutro o 3 p.m. Papa - kobieta usłyszała tylko dźwięk zerwanego połączenia. „Nawet nie wiesz jak bardzo przystojny siostrzyczko”.

Pelletier wszedł do gabinet przyjaciółki. Stała z komórka w ręku, jakby czekając na telefon
-Nie przeszkadzam?
-Nie, nie właśnie rozmawiałam z siostrą- patolog uśmiechnął się zrozumiale
- Mam kilka wiadomości odnoście twojej topielicy. Zauważyłem dziwne pęknięcie na jej szyi. Tłumaczy to… tak naprawdę to nic tego nie tłumaczy. To już podchodzi pod twoje specjalności. Mam jednak jeszcze jednego newsa. Oddałem tkanki do analizy, mimo to jestem pewny ponad wszelką wątpliwość, że denatka została otruta- Kobieta otworzyła usta by coś powiedzieć jednak, wtedy zapiszczał pager jej towarzysza i ten, posyłając przepraszające spojrzenie, wyszedł z gabinetu. Kathy sięgnęła po raport jaki zostawił jej Pelletier.


Zamieszczam kolejną część. Miłego czytania :) czekam na komentarze, oczywiście nie szczędźcie słów krytyki ;p

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Zweifn widze ze lubisz spoilery tak samo jak ja ale ciiii nie mowmy(piszmy) o co chodzi. czy tym przystojnym znajomym nie jest nasz booth? niezle namieszasz jesli to bedzie on. co prawda malo bylo tu bootha i bren ale piekne.
Zakrencona dlaczego booth nie powiedzial bones ze on i cam ten tego... byli razem. bal sie ze bones zle to zrozumie czy co? mam nadzieje ze beda szczesliwi.
czekam na cedeki!!!

Nionia

Zakrencona świetnie ;) bd ślub czy jeszcze namieszasz?? ;p

Zweifn o jakiej ty krytyce mówisz(piszesz)?? Żadnej krytyki!!:)) Cudnie :))

Cezkam na cedeki :))

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nie musiał. przecież ona wie :
(...)wiedziała też że związał się z camille. czuła to. kilka razy całowali się w jej pokoju. wiedziała ze booth jest tylko człowiekiem, chciała zeby był szczęśliwy. z nią lub bez niej(...)
co tu dodać?

p.s zweifn świetnie!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

krótko bo krótko ale jest ;P

VI.

-booth. muszę ci coś powiedzieć.-powiedziała pewnego dnia gdy jechali na miejsce zbrodni.
-tak kochanie?-spytał. zobaczył jej minę. była przerażona-coś się stało.?-zjechał na pobocze.
-jestem w ciąży.-powiedziała szybko. nie wiedziała jak zareaguje. czy będzie sie cieszył?-zastanawiała się.
-naprawdę?-usciskał ją-strasznie się cieszę. nawet nie wiesz jak bardzo


dziecko urodziło się duże i zdrowe. to był chłopiec- nazwali go David.
urodził się 8 miesięcy po ślubie. gdy tylko dowiedzieli się o ciązy , postanowili natychmiast się pobrać.nie chcieli zwlekać, oboje dość się wyczekali. slub był skromna uroczystością w gronie najbliższych przyjaciół i rodziny.


kupili niewielki dom, wspólnie urządzali pokój dla dziecka. codziennie parzyli jak owoc ich miłości rosnie, dojrzewa. jak z każdym dniem robi się coraz mądrzejszy. david pierwsze słowo wypowiedział bardzo szybko, jak na takiego malucha. powiedział :bones. widać było że od samego początku nasladuje tate.


parker cieszył się ze ma brata. przyrodniego, ale bądź co bądź brata. miał już 13 lat i coraz więcej czasu spędzał z ojcem. rebeca postanowiła ze nie pozbawi syna możliwości spotykania się z tatą. bones zmieniła się-robiła się coraz bardziej ludzka. byla kochającą żoną i troskliwą matką. wiedziała że ich związek będzie wspaniały, przecież budowali go na przyjaźni i zaufaniu.


THE END

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Zakrencona to tak opowiadanie super a dla zwykłego laika nawet cudo, ale tak jak to powiedziala moja polonistka wszystko ladnie opisane a koncowka w 3 zdaniach chodzi mi o to ze jesli juz wszystko opisywalas to ta koncowke moglas wydluzyc lub zaznaczyc ze to epilog. wiesz ze kocham twoje opwiadania wiec nie "fukaj" sie na mnie.

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nie fukam nie fukam. bo kocham twoje opowiadania ;P
wiem że koncówka strasznie krótko, ale to dlatego ze nie miałam pomysłu. i chciałam juz zacząć coś nowego. ;P

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

głupia baba ze mnie. czytam twojego komenta i głupieje poprostu.
zamiast twoje opowiadania miało być twoje komentarze ;DD

_LG_

Podobno najlepsze pomysły przychodzą w nocy... nie wiem czy mój pomysł jest najlepszy ale narodził się w mojej głowie i nie odeszłam od komputera aż nie skończyłam tego ff.
Niech to opowiadanie będzie moim prezentem świątecznym i umili wam czekanie na kolejną część mojego opowiadania zatytułowaną ''Nadzieja''.

Ten fanfic pisałam przy dźwiękach piosenki ''Fields of gold'' Evy Cassidy...

You'll remember me when the west wind moves
Among the fields of barley
You can tell the sun in his jealous sky
When we walked in fields of gold

''To nie może się tak skończyć. Nie pozwolę na to. Już nigdy nikt jej nie skrzywdzi. Nie z mojej winy... już nigdy...''
W głowie agenta trwała nieprzerwana gonitwa myśli. W chwili kiedy znalazł ją leżącą w kałuży krwi, związaną i nieprzytomną jego serce pękło. Uczucia ulgi nie przyniósł nawet fakt, że jego partnerka żyje. Poczucie winy zagłuszało wszystko co racjonalne. A teraz siedział przy jej łóżku w szpitalnej sali i czekał aż Tempe się obudzi. Kochał ją, a Ona kochała jego. Wiedział to i tylko ta wiedza dawała mu siłę. Gdyby nie ona już dawno, by odszedł ale nie mógł tego zrobić bez pożegnania, bez wyjaśnienia. Nie po tej nocy jaką spędzili razem, pierwszej nocy, kiedy wszystko było inne, przyszłość malowała się w jasnych barwach, kiedy chcieli być ze sobą.
''Zawiodłem Cię, przepraszam... Nie powinienem Cię był zostawiać samej... Wybacz mi bo ja sobie nigdy tego nie wybaczę...''

Seeley Booth niczym kamienny posąg stał przy oknie i beznamiętnym wzrokiem patrzył na budzący się do życia Waszyngton. Słońce było coraz wyżej a błękit nieba kontrastował z granatem duszy agenta. Minęły 2 dni od kiedy znalazł Bones. 2 dni od kiedy lekarze powiedzieli że nic jej nie będzie, 2 dni od kiedy podjął decyzję...
- Booth... - ledwo słyszalny szept przerwał ciszę jaka panowała w pokoju. Seeley momentalnie znalazł się przy łóżku.
- Jestem przy Tobie – odparł i ścisnął jej dłoń.
- Wiem.

Tydzień później Temperance Brennan była już w swoim mieszkaniu. Jej partner siedział obok niej na kanapie. Cisza jaka zapanowała między nimi zdawała się mówić wszystko. Bones już wiedział co jest powodem nastroju jej partnera.
- Temperance – zaczął agent wstając. Bones poszła w jego ślady – Tak dłużej nie może być. Nie zniósłbym myśli że znów coś Ci grozi przeze mnie, że możesz zginąć... Nie wybaczyłbym sobie...
- To nie była Twoja wina.
- Ale nie mogę obiecać Ci, że coś takiego się nie powtórzy... Dlatego podjąłem decyzję. Jesteś mądrą kobietą, kobietą którą kocham i właśnie z tego powodu muszę odejść. Nie zasługuję na Ciebie, ale kocham Cię tak bardzo że chciałbym abyś była szczęśliwa....
- Będę szczęśliwa przy Tobie – przerwała mu Brennan.
- Nie Bones, znajdziesz kogoś kto nie będzie narażony na ciągłe niebezpieczeństwo, kto nie będzie narażał Ciebie. Będziesz żyła bez lęku, że kochana osoba wyjdzie i nie wróci ze służby... Nie chcę, aby strach i obawy były częścią Twojego życia – powiedział Booth.
- A ja nie chcę żyć bez Ciebie... Jednak wiem, że decyzja został już podjęta. Zgadza się? - zapytała Tempe, a agent kiwnął głową.
- Żegnaj doktor Temperance Brennan, to był zaszczyt być Twoim partnerem.
- Do wiedzenia agencie Seeley Booth. Zawsze będę Cię pamiętać – powiedziała Bones.
Booth spojrzał w jej szafirowe oczy po raz ostatni i wyszedł z mieszkania. Po policzku spłynęła łza.

5 LAT PÓŹNIEJ...

W momencie kiedy koła samolotu dotknęły płyty lotniska poczułem się jak w domu. Nie było mnie tu pięć lat. Nie widziałem Waszyngtonu że przez ten czas, czy się zmienił? Czy Ona się zmieniła? Wiedziałem, że nie powinienem był wracać bo sam tylko rozdrapię stare rany, które z takim trudem starałem się zasklepić, a świadomość że Tempe będzie tak blisko wcale nie dodawała mi otuchy. Byłem ciekaw czy ułożyła sobie życie, czy znalazła kogoś, czy założyła rodzinę? Tyle pytań chciałem jej zadać, tyle rzeczy chciałem jej powiedzieć... Ale nie mogłem, nie mogłem tego sobie zrobić, nie mogłem tego zrobić jej...

Moje mieszkanie przywitało mnie chłodem i kurzem. Nie sprzedałem go 5 lat temu. Czy dlatego, że spodziewałem się że wrócę, że znowu zamieszkam w Waszyngtonie? Być może jakaś cząstka mnie podświadomie wracała do Temperance, chciała jej bliskości... Nigdy nie przestałem jej kochać i chyba nigdy nie przestanę...

Jestem idiotą świadomie zadającym sobie ból. Nie powinienem tu przychodzić, a mimo to jestem tu. Stoję jak jakiś chory obserwator i czekam.... Czekam aż Bones jak co rano wyjdzie do Instytutu, chcę ją zobaczyć, utrwalić jej obraz w mojej pamięci. Więc czekam...
W końcu drzwi się otwierają i z bloku wybiega mały chłopiec, chwilę potem wychodzi Bones. Malec zatrzymuje się przy jej samochodzie a moje serce pęka. A więc posłuchała mojej rady i założyła rodzinę. Kim zatem jest ten szczęśliwiec? Czekam aż ten ktoś się pojawi, ale Tempe zamyka drzwi i podchodzi do chłopca. Promienieje a jej uśmiech jest taki sam jaki zapamiętałem. Lekko zdezorientowany przyglądam się całej scenie z ukrycia. Do moich uszu dociera jej głos:
- Zabrałeś wszystko Matthew? - pyta szkraba i pomaga zająć mu miejsce w jego foteliku.
- Tak mamusiu – ta krótka odpowiedź sprawia mi ból a jednocześnie radość. Bones jest matką, kimś kim jeszcze parę lat temu nie chciała zostać. A więc komuś udało się ją do tego przekonać. Jej samochód rusza a ja jadę za nimi. To głupie, wiem, ale nie mogę się powstrzymać. Chcę zobaczyć dokąd pojedzie. Krótka przejażdżka i Tempe zatrzymuje się przed przedszkolem. Wysiada z samochodu i pomaga wysiąść swojemu dziecku. Chwile potem oboje zmierzają w kierunku wejścia a 10 minut później Bones sama wychodzi z budynku i odjeżdża. Powinienem jechać za nią, ale nie mogę, nie potrafię. Jakaś niewidzialna siła każe mi zostać. Parkuję mojego SUVa w cieniu i przyglądam się budynkowi przedszkola. Mój umysł nawiedzają wspomnienia, to tu przyprowadzałem Parkera. Przez te 5 lat nie widziałem go, ale utrzymywałem telefoniczny kontakt. Nigdy nie pytałem go czy spotykał się z Tempe, a on nigdy nie poruszał tego tematu. Ale teraz wróciłem, czas wszystko odbudować.
Moje myśli przerwało wyjście dzieci na plac zabaw. Bez trudu rozpoznałem synka Bones. Mój doskonały wzrok nie pogorszył się. Dzieci rozpoczęły zabawę z piłką a ja wysiadłem z samochodu i oparłem się o maskę. Chwilę potem piła wypadła za ogrodzenie i potoczyła się wprost pod moje nogi. Na moje nieszczęście, a może szczęści chłopcem który pobiegł za piłką był właśnie syn Temperance. Podniosłem zabawkę i podszedłem do ogrodzenia.
- Proszę – powiedziałem podając piłkę małemu, który przyglądał się mojemu samochodowi badawczym wzrokiem. Taki wzrok miała moja partnerka kiedy poddawała coś analizie.
- Dziękuję. Jest pan agentem FBI? - niespodziewanie zapytał chłopiec a ja spojrzałem zaskoczony na niego.
- A skąd to pytanie?
- Bo mamusia mówiła, że agenci jeżdżą takim samochodami. Mój tatuś takim jeździł – odparł i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Moimi oczami....

--

Kiedy dzisiejszego ranka weszłam do Instytutu Jeffersona Angela i Hodgins już pracowali a Cam władczym okiem sprawowała pieczę nad ich pracą. Nikt się nie zdziwił, że pojawiłam się dopiero o ósmej, zresztą nikogo to już nie dziwiło od kilku lat. A dokładniej od prawie pięciu, bo właśnie tyle miał mój synek. Mój rozkład dnia zmienił się od czasu kiedy dowidziałam się, że jestem w ciąży. Wiedziałam że muszę przestać tyle pracować, ale praca pozwalała mi zapomnieć.... nie, to złe słowo, nie chciałam zapominać o nim, o Booth'e którego cząstka już zawsze miała być ze mną. A teraz czekoladowe oczy mojego partnera, które odziedziczył po swoim ojcu Matthew co ranek budziły mnie ze snu.

Po południu jak zwykle wyszłam wcześniej i odebrałam synka z przedszkola. Dziś mój ojciec nie mógł przyjść, więc nie mogłam wrócić do Instytutu. Ten wieczór miałam spędzić z synkiem i kreskówkami. Dobrze, że Parker zostawił część swojej płytoteki u mnie. Właśnie miałam spocząć obok Matthew kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Włączyłam bajkę, pocałowałam syna i poszłam otworzyć. Kiedy uchyliłam drzwi zobaczyłam parę czekoladowych oczu. Moje serce zbudziło się do życia...

--

- Kto to? - do uszu agenta dobiegł głos dziecka. Cały czas stał na klatce schodowej czekając na reakcję swojej partnerki, ale ona patrzyła na niego w milczeniu. Seeley nie wiedział co ona teraz czuje, ale doskonale wiedział co teraz czuje on. Gdy drzwi się uchyliły i zobaczył jej twarz jego serce zaczęło bić szybciej, jakby po latach letargu wreszcie miało dla kogo bić.
- Seeley – szepnęła Brennan do Booth'a.
- Witaj Tempe – powiedział nieśmiało agent, miał coś dodać ale jego wzrok padł na chłopca który nagle pojawił się w drzwiach i przytulił się do nogi swojej mamy. Przekrzywił głowę i ponownie tego dnia Booth miał możliwość obserwować jak ten mały szkrab bada go swoim wzrokiem.
- To pan podał mi piłkę – powiedział w końcu.
- Słucham? - odezwała się Tempe – Znasz go?
- Tak, podał mi dziś piłkę. Czy wiesz że jest agentem, tak jak tatuś – odparł rezolutnie chłopiec.
- Jak się nazywasz? - zapytał Seeley chłopca.
- Matthew Booth – powiedział a w oczach agenta zalśniły łzy. To był jego syn, jego i Bones. Po policzku Brennan spłynęła łza – A pan jak się nazywa?
- Seeley Booth.
- To Twój tatuś – dodała Brenna z uśmiechem – Mówiłam że wróci...

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

jakie piękne i wzruszające ;) czekam na cedeka

zakrencona_

Zakrencona piękna końcówka :)) czeakam na następne opowiadanko :))


Charlotte noo przecudnie :)) Miałam łzy w oczach i gdyby nie moja mama która mnie rozproszyła, to pewnie rozpłakałabym się na dobre :)) Czeakm na cdedeka :))

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

wow a to tylko z okazji swiat czy juz nie moglas wytrzymac i musialas cos dodac? podobaja mi sie takie 1-czesciowe opowiadania tym bardziej ze te sie milo czyta. moze cos jeszcze wyskrobiesz?

ocenił(a) serial na 10
Nionia

zgadzam się z nionią ;D chcemy wiecej. ;)

ocenił(a) serial na 10
_LG_

a Zakrencona to tak nie glupiej nam. jesli juz tak szybko chcialas cos nowego to moglas napisac -KONIEC- i by wystarczylo.mam nadzieje ze dzisiaj pojawi sie przynajmniej jedna czesc twojego nowego opowiadania.

ocenił(a) serial na 10
Nionia

mam nadzieje ze nie zgłupieje na dobre,. ;) ze to taki przejsciowy stan ;P
wiesz za dużo wody ;)) jak to w lany poniedziałek, niemądra z domu wyszłam ;*

ocenił(a) serial na 10
_LG_

I.

"objął ją ramieniem i odprowadził do domu. na pożegnanie uśmiechnął się tylko i odszedł. ale to wystarczyło. kolana się pod nią ugięły. byli partnerami od kilku lat, ale czuli że ich więź to coś wiecej niz przyjaźń." booth odłożył książke na bok. jego partnerka była świetna pisarką to fakt.
do gabinetu weszła temperance. uśmiechnęła się nieznacznie i ubierając płaszcz powiedziała:
-idziemy?
-tak, jasne.
odwiózł ją do domu, i jak zwykle wpadł na kolację. zamówili jedzenie a czekając na nie spytał:
-bones, czytałem twoją książke.
-tak?-odparła zmieszana-i co?
-i... zauważyłem pewne podobieństwo między bohaterami fikcyjnymi a nami.-w odpowiedzi zakrztusiła się winem. tak, musiała przyznać mu rację. podświadomie tworzyła bohaterów w oparciu o ich partnerstwo.
-jakie podobieństwo? nie rozumiem.
-wydaje mi sie ze mam kilka wspólnych cech z głównym bohaterem. zgadza się?-usmiechnął się łobuzersko.
-tak? jakich na przykład?-udawała ze nie rozumie.
-nie ważne. pewnie zrobiłaś to podświadomie. nie dziwie się jestem idealnym wzorcem agenta FBI.
-tak masz rację.-uśmiechnęła sie widząc jego zaskoczoną mine -jeśli ktoś chce pisać o zarozumiałym agencie. nie masz żadnych cech wspólnych z bohaterem mojej książki-uwielbiała sie z nim droczyć.
-nawet jednej?-spytał przechylając głowę.
-nawet odrobinki. -uśmiechnęła się.
-a ten zniewalający uśmiech? -spojrzał jej głęboko w oczy-też miękną ci kolana?
-nie-skłamała a on zauważył to.
-a ta więź? są partnerami kilka lat i zakochali się w sobie. to tez nie o nas?
-to już zależy od ciebie-uśmiechnęła -zakochałeś się we mnie?-spytała
-nawet nie wiesz jak bardzo-nachylił się nad nią i już miał zamiar ją pocałować gdy odwróciła głowę.-przepraszam. posunąłem się za daleko.-powiedział zmieszany
-nie. to ja przepraszam. nie powinnam była cię prowokować.-utkwiła wzrok w kieliszku
-z głębi serca chcielibysmy, ale oboje się boimy, prawda?
-masz rację. dlatego główni bohaterzy mojej powieści są podobni do nas. oni mogą być szczęsliwi my nie.
-dlaczego?-nie rozumiał
-Spotykamy ludzi, których kochamy. przywiązujemy się do nich, a oni odchodzą zostawiając nas. Najpiękniejsze są tylko te chwile, kiedy jesteśmy razem. wtedy, gdy się śmiejemy czy rozmawiamy. gdy jemy kolację tak jak teraz, gdy pracujemy razem. nie chcę tego zniszczyć booth.-w odpowiedzi chwycił jej dłoń.
-jeśli nie zaryzykujemy, nic nie zyskamy.
-ale też nic nie stracimy-odparła.
-mylisz się. stracimy i to wiele. nie rozumiesz ze ja nie chce tylko zaciągnąć cie do łóżka? chce byc przy tobie. patrzec jak sie smiejesz, jak płaczesz.-ujał ją za brode i obrócił w swoim kierunku. spojrzał w jej oczy. wyrażały tyle uczuć a jednoczesnie nic nie można było z nich wyczytać. musnął lekko jej wargi,po czym pocałował ją namiętnie i wstał. -do zobaczenia w pracy bones.-powiedział i wyszedł.
została sama. siedziała na kanapie z kieliszkiem wina w ręku. myślała a pocalunku. tak bardzo tego chciała ale jednocześnie bała się że to zniszczy. usłyszała pukanie do drzwi. "kto to może być"-pomyslała


;)

zakrencona_

Cudeńko :)) I cholera kto się teraz wmiesza?? Znaczy bo jestem pewna że to nie Angela ;p Sully (nie wiem co ja z nim mam xd ) czy jakiś inny dureń?? Czeakm na cd :))

ocenił(a) serial na 10
mala270

tak to na ppewno nie angela. ;) sully ... no nie wiem ;P
co wy macie z tym sullym?
hihihi ;*

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

ale ze mnie kretynka jak ja tak moglam. przepraszam

"kto to może być"-porywacz, booth, a moze sasiad i chce pożyczyć troche cukru? no no to mnie zaskoczylas i te powiazanie do ksiazki super. kiedy kontynuacja?

ocenił(a) serial na 10
Nionia

ja tez wszedzie widze Sullego i wszystko z jednym mi sie kojarzy. to ja chyba durnieje a nie ty Zakrencona

ocenił(a) serial na 10
Nionia

wszędzie widzicie sullyego to go gdzieś wcisnę. ;o
jakiś wątek dam ;D romansowy, tragiczny, albo coś ;P

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

co ty na too?
;]

ocenił(a) serial na 10
Nionia

"ale ze mnie kretynka jak ja tak moglam. przepraszam "
nie rozumiem ;P ;P kontynuacja? jak sie troche komentarzy pojawi.;p które mam nadzieje mnie zdopingują. ja już piszę 3 cześć także wiesz... ;D

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

"ale ze mnie kretynka jak ja tak moglam. przepraszam " no bo piszesz tak fajne i takie piekne opowiadania a ja pisze ze mi sie koncowka nie podobala a tu nowe opowiadanie i takie superowe ze hej i troche glupio to wyszlo. moze ja juz nie bd komentowac? bo jeszcze znowu cos palne i bedzie.

ocenił(a) serial na 10
Nionia

nie. wlaśnie podoba mi się taka krytyka. dzięki temu będe sie rozwijać ;) ;P

zakrencona_

Ja już głupieje... xd Aa wciśnij Sullego gdzieś xd NIech też coś chłop przeżyje xd Pisz pisz jak najwięcej bo jaeśli pisać nie moge(znaczy mogę ale wiece jak to jest z weną, chyba że tylko ja mam takie tragiczne zaniki, alebo jest złośliwa bo kiedy mam dostęp do ko putera to jej nie ma, a kiedy nie mam dostępu to ąz jej za dużo xd) to przynajmniej bd czytała :))

mala270

Nioniu komentuj konentuj :)) Każdemu sie zdarza coś palnąć... :)) A mi to już szczególnie często, w prawdzie to zawsze ale ok :)) Ja Już nic nie pisze :))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

II.

wstała i otworzyla drzwi.przed nią stał seeley. spojrzał na nią i już wiedział.
-nie mogłem odejść. -pocałował ją. całowali się coraz namiętniej, zachłanniej, łapczywiej. chwyciła go za reke i zaprowadziła do sypialni. zrzucili z siebie ubrania i momentalnie znaleźli sie w jej łóżku. byli tak zajęci sobą, że wszystko inne nie miało znaczenia. nie przejmowali się skutkami, jakie przyniesie ich wspólnie spędzona noc.


obudziła się ale nie mogła sie ruszyć. jego ręka obejmowała ją w talii, co uniemożliwiało jakikolwiek ruch. ale nie przeszkadzało jej to. mogła tu leżeć z nim przez cały dzień. dochodziła dopiero 6 rano, ale powinni już wstać. potrząsneła nim lekko.
-booth, wstawaj-powiedziała. w odpowiedzi na poranne budzenie objął ją jeszcze mocniej.-booth ja nie żartuję. musimy wstać.
-która godzina?-spytał ziewając
-9.-skłamała
-kłamiesz. jest 6. -odparł spoglądając na zegarek
-dobrze, spij dalej. ale puść mnie. -próbowała wyrwać się z jego uścisku.
-nie ma mowy. jak juz mnie obudziłaś to chociaż daj buziaka.-odparł całując ją namiętnie. rzuciła mu ręce na ramiona.
-skoro już oboje wstaliśmy...-nie pozwolił jej dokończyć. zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. zdzierali z siebie ubrania, na nowo poznawali swe ciała...


-teraz już naprawde musimy wstać-powiedziała bones-jest 8. jeszcze chwila i nie zdązymy.
-dobra, już wstaję. -wstał i pierwsze kroki skierował do kuchni. wiedział ze ona bedzie brała prysznic wiec przygotował jej śniadanie. gdy zauważył ze juz zwolniła łazienkę ruszył się umyć.
-booth. nie zdązywmy zjeść-była zaskoczona. niewielu mężczyzn robiło jej śniadanie. grzanki wyglądały smakowicie. skosztowała-mmm. pyszne.
nie musiała długo na niego czekać. ubrał się i ruszyli. szczęsliwym trafem minęli korki. do pracy przybyli punktualnie.


-bones, nie możesz w to wątpić.-odparł. już od dłuższego czasu rozmawiali na ten temat
-dlaczego?
-bo cie kocham. i nie mówię tego tylko dlatego że ze sobą spaliśmy-dodał
-a co jeśli nie potrafię kochać?-spytała. miała dość tej rozmowy i chciała ją jak najszybciej skończyć.
-potrafisz. tylko musisz w to uwierzyć.
-a ty?-spytała
-ja... zawsze będe z tobą. nigdy cie nie opuszczę. nie wątp w to ani przez chwile. -pocałował ją w czoło. -a teraz chodźmy. -wziął ją za ręke i ruszyli w stronę wejścia. w chwili gdy weszli na pierwszy stopień schodów padł strzał. jeden, celny strzał.


i co? zaskoczeni?

zakrencona_

Aaaa... <boi sie> Jaa jak najbardziej ;p JUż czytam ze wziął ja za reke i se myśle ale fajnie a tu strzały... Totalna zaskoczka...

ocenił(a) serial na 10
mala270

haha ;P o to chodziło ;P hihi ;P
ale podoba sie?

zakrencona_

Jasne że tak :) NIe mogłoby być inaczej :)

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

czesc jestem tu nowa i chcialam skomentowac twoje opowiadanie Zakrencona.heh bez zartow. mscisz sie Zakrencona? przeciez przeprosilam. co mam jeszcze zrobic moze czekac na cedeka? oczywiscie ze bd komentowac jak mozna nie komentowac takich dziel?

Nionia

Nioniu widze że nie tylko mi humorek dziś dopisuje :)) "czesc jestem tu nowa i chcialam skomentowac twoje opowiadanie" - Myślałam że sie posikam xdd

ocenił(a) serial na 10
mala270

ja to czytam i sobie myśle "co tera je grane " hehe ;P
to może chcecie już teraz ciąg dalszy? czy jeszcze nie?
w sumie to i tak inny nie komentuje moich tzw. dzieł ;P chociaż nie jestem pewna czy zasługują na to miano.

zakrencona_

Jasne ze chcemy :)) Przynajmnej ja bo nie wiem jak Ty Nioniu :)) Ale zapewne też :)) I jak możesz pisać że nie jesteś pewnA CZy zasługują na to miano?? Jasne że zasługują :))

ocenił(a) serial na 10
mala270

oczywiscie Mala ze chce. jak mozna niechciec? to jest niedopuszczalne!

ocenił(a) serial na 10
mala270

bo niby jestem tu nowa wiesz ze niby pierwszy raz komentuje i wogole. ogladalam wlasnie odcinek TXF Hollywood-jeden z najśmieszniejszych w historii serialu i tak jakos mi sie to malo pozytywnie odbilo-głupota chyba

Nionia

Noo domyśliłam się :)) A co do mojej glupoty to ja nie musze nic oglądać ;p Ostatnio tak mi bije że masakra xdd

ocenił(a) serial na 10
mala270

Zarkęcona Znowu cudnie zakończone opowiadnako. Nowe jeszcvze lepiej sie zaczyna czekam na cd
Charlotte - opwiadanie cudeńko normalnie ehhh Będzie cd?

ocenił(a) serial na 10
_LG_



III.


seeley patrzył jak jego ukochana osuwa się na ziemię. jej piękne oczy spowiła mgła.
-booth-wydukała drżącym głosem
-temperance. nie odchodź-mówił uciskając jej brzuch.-to nie jest poważna rana. dasz radę.-usłyszał kroki. natychmiast otoczyła go masa pracowników jeffersonian. -dzwoncie po karetkę-krzyknął.

patrzyła na niego. starał się byc opanowany, ale wiedziała z w głębi ducha trzęsie sie ze strachu. nie chciała go opuszczać, nie miała takiego zamiaru. ale kto wie jaki los ją czeka? na pewno nie śmierc-powtarzała sobie w duchu.-nie umrę. nie teraz. nie moge go zostawić. dopiero co zaczęlismy być ze sobą, a już życie tak z nias kpi.


nie odchodź-myslał tylko. nie przeżyłby bez niej ani sekundy. czekali na karetkę, a czas bieł nieubłagalnie wolno. gdy wreszcie nadjechała, wsiadł z partnerką i trzymając ją za ręke uspokajał ją.

w szpitalu odchodził od zmysłów. czekał na lekarza który miał mu wyjaśnic co się dzieje.
-agent specjalny seeley booth?-spytał nadchodzący specjalista
-tak. co z moją partnerką?
-kula przeszła na wylot, nie robiąc poważnych szkód.
-dzięki bogu.-odparl szczesliwy anegt-moge się z nią zobaczyć?
-tak. jest w sali 168D .
pobiegł w wyznaczonym kierunku. leżała blada na wielkim szpitalnym łóżku. wiedzial że nie lubi szpitali i najchętniej by stąd uciekła.


-cześć kochanie. jak sie czujesz?
-jak po postrzale. będe miała blizne. -syknęła z bólu, próbując poprawić sobie poduszkę. booth pomógł jej, chociaż wiedział ze wolałaby zrobić to sama.
-niewielką. -uspokoił ją.-ważne że nic ci nie jest.
-wiecie już kto strzelał?
-mamy pewne poszlaki ale brakuje nam dowodów. musimy go złapać. dzwonił cullen, jest przekonany ze strzelała jakaś płotka, pewnie został wynajęty płatny zabójca. najlepsi agenci będą pracować przy tej sprawie.
-czyli kto?
-Taylor, Sinsine, carug i ... -zamilkł na chwilę-..sully
-wrócił?-spytała
-tak. zapewne odwiedzi cie w szpitalu. chyba że nie chcesz, mogę powiedzieć że...
-nie. musimy coś wyjaśnić. tak będzie najlepiej. po co to odkładać?
-masz rację. muszę już lecieć. wpadnę wieczorem
-niepotrzebnie. będe już w domu. -odparła, widząc jego minę dodała-przecież żartuję. przed salą stoi ochroniarz, nie dam rady się wymknąć.
-no. już się przestraszyłem.
-i kto tu nie ma poczucia humoru? -spytała.-booth. mógłbys przynieść mi mojego laptopa? chce dokończyć książke.
-ok. podrzucę go za moment.
-nie musisz tyle przyjeżdzać. przekaż go ange. obiecała ze wpadnie popołudniu.
-dobrze, do zobaczenia-pocałował ją na pożegnanie i wyszedł.


rozmawiała z ange gdy zobaczyła że w progu stoi sully. nic się nie zmienił. minął ponad rok od ich ostatniego spotkania.
-witaj temperance-przywitał się.
-witaj sully-odparła
-to ja wam nie będę przeszkadzać. wpadne wieczorem-pożegnała się przyjaciółka i wyszła
-jak się czujesz?-spytał siadając na niezwykle niewygodnym krzesle obok jej łóżka.
-dobrze jak na te okoliczności. jak podróż?
-jak każda podróż. zatęskniłem za domem, za tobą i wróciłem.
-rozumiem.-odparła przyglądając mu się
-związałaś się z nim?-spytał. wiedziała o kogo chodzi... tylko ślepy by się nie domyslił-pomyslał. do pokoju wszedł booth...


#. joo. przestncie, moje wypociny i dzieło joo? chyba wam odbiło ;D

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Zakrencona miedzy dodaniem jedyneczki a dwojeczki minelo 27min wiec jeszcze 5 min ci zostalo.

ocenił(a) serial na 10
Nionia

moja glupota nie zna granic. ja juz nie moge jeszcze krocej? dobrze dodawaj jeszcze czesciej

ocenił(a) serial na 10
Nionia

;)) haha ;p może napiszemy coś razem? haha xD

Nionia

A jakby inaczejj :)) Nie dzeło Tylko arcydzieło :)) Napisze to choć to oczywiste - czeakm na cd :))

_LG_

To jest jednoczęściowe opowiadanie i kontynuacji nie będzie, ale cieszę się że ten ff się spodobał :]