...Bo to złe kobiety były. A zaczęło się od mamy Mary powalającej synka na trawnik.
Zabawnie Lady Tony wyglądała w tych swoich pantofelkach, schodząc majestatycznie w dół do typowej dla łowców piwnicy. Po Brytyjskim MoL można było by się spodziewać, bardziej "luksusowego" lochu do tortur. Widocznie funt stracił tyle na wartości, że Lady było stać na jedynie opłacenie niezbędnych wydatków - 100 kafli dla weterynarza, coby sobie rączek krwią nie ubrudzić. Musiała biedulka ciąć wydatki, oszczędzając na kosztach wynajmu dźwiękoszczelnego lokalu... W Stanach jest tyle opuszczonych domów na odludziu, po co tracić pieniądze ;P
No i "old men", wysyła panie, żeby posprzątały ten "nieporządek" w USA.
(Przecież, kobiety muszą mieć bardziej rozgarniętego, męskiego przełożonego ;). Zapewne jest to ten osobnik z tatuażem krzyża na dłoni, który w "cywilizowany", brytyjski sposób zajmuje się zwalczaniem potworów na terenie wysp...
(całkiem fajna wstawka z kopułą św. Pawła w Londynie)
Uf dobrze, że jednak istnieje tam równouprawnienie i nie tylko kobiety występują w roli "super-sprzątaczek". Tak sobie szydzę, jednak przy drugim spotkaniu lady Tony, wypadła jakoś lepiej pomimo tego, że łatwiej jej by było sprawdzić telefon Sama, niż trudzić się wydobywaniem informacji od niego samego... No ale od czegoś muszą zacząć bliższą znajomość. Nie podejrzewam, że Lady (szybko) zginie - nie miałaby dziecka - a matek dzieciom SPN nie odbiera, nawet je "zwraca".
I tu przechodzimy do najmocniejszego punktu programu:
Mary is back.
Powrót mamy Winchester wygląda bardzo obiecująco i odświeżająco.
Dzięki niemu, również Castiel znów jest sobą."Nie ufam im" - to o komputerach - oto słowa prawdziwego Castiela, który w dodatku uruchomił tryb gniewnego anioła pańskiego.
Dean też nareszcie!!! zaczął wierzyć, że to co robi jest w porządku. Słynne: "saving people, hunting things" wypowiedział z przekonaniem, a nawet lekką dumą. Jego reakcja na matkę była świetna, no ale Jensen wie jak to zagrać.
A mama Mary, choć nie chce, to kopie tyłki i zawstydza syna nad tylną kanapą Impali... Aż się prosi, żeby przywrócili Johna (bardzo zajętego w "The Walking Dead" Jeffreya Deana Morgana), nie po to żeby zabrał żonę do nieba, a po to żeby "chłopcy" mogli przyłapać rodziców na jakiejś innej "niezręczności".
A biedny Sammy siedzi w piwnicy, bo go tam scenarzyści trzymają ;P
I w dodatku słabo zrealizowanymi majakami raczą, więc w sumie się cieszę, że zamiast jakiś wymyślnych, magicznych tortur, zastosowali "klasycznie", krzesło, zraszacz do trawników i opalarkę. Podstęp z lusterkiem był fajny. Odzywki a' ala Dean, a właściwie Daryl Dixon nieco mniej. Przez ten mokry fryz Sam nieodparcie skojarzył mi się z niemal 'niewidomym' "łowcą wiewiórek". Gdzieś dopiero pod koniec odcinka, Sam zaczął zachowywać się jak Sam.
Piosenka zamykająca odcinek - dobra rzecz w starym klimacie.
ocena 7,5/10.
Ps. Szkoda, że ta ruda z magicznymi kastanietami musiała zginąć. Miała w sobie coś z ulicznego, angielskiego chuligana.
Odcinek nawet nie był zły. Ale ta z tymi kastetami rozwalająca Deana i CASTIELA anioła ? Przecież Castiel mógł nią rzucic o auto albo teleportować pistolet do siebie lub Deana lol
Widocznie magiczne kastety, tak jak magiczne kajdanki pozbawiają mocy istoty nadprzyrodzone i oraz pozwalają skopać takiego wymiatacza jak Dean.
Gdyby Demon Dean znalazł takie cudeńko w odpowiednim momencie w składziku amerykańskich Ludzi Pisma, być może do tej pory cieszylibyśmy się jego mroczną stroną.
Moce Cassa są niestabilne jak reaktor atomowy... Nigdy nie wiesz jaka lamerska głupota go pokona... A był taki niezniszczalny "na wejściu".
Stąd ocena odcinka: dobry z plusem.
I ta smętna piosenka "Solitude" Black Sabbath chodzi za mną
Ps. All tube wrzuciło odcinek.
Jak "niestabilne" o czym ty gadasz. Po prostu głupota scenarzystów w poprzednich sezonach to jak człowiek dał rade aniołowi to albo z totalnego zaskoczenia albo wygnanie nigdy nie było normalnej walki Human vs Angel rly
Póki co wstrzymałem się z oglądaniem nowego sezonu na bieżąco, ale ciekawi mnie czy podali przyczynę powrotu mamuśki Winchester? Wiadomo już coś?
Wiadomo tylko tyle, że Amara ją wskrzesiła, żeby odwdzięczyć się Deanowi, za zwrócenie jej kogoś ważnego w jej życiu. Wątpię, żeby podali jakikowiek inny powód.
Nie, to po prostu Misha w ogólne nie umie sie bić, scenę z prawym prostym w której powala Ezekiela nagrywano kilkadziesiat razy a na końcu i tak dali dublera. Dlatego 3/4 skryptu Castiela to "Castiel pada na ziemie, spada ze schodów, zbiera bęcki..."
Fakt, odcinek nie był zły. Szkoda tylko, że tak na dobrą sprawę nic z niego nie wynikało. Kiedyś na jeden odcinek przypadało jedno polowanie - twórcy potrafili zaserwować nam dobrą mieszaninę komedi i horroru. Teraz odcinki stają się sztucznie przeciągane. Fabuła jednego epizodu może być rozłożona na trzy. Trochę jak w modzie na sukces...
Mnie prawdę mówiąc zdziwiło (i trochę wkurzyło), że Sam oszczędził tą su**. Już myślałem, że zmiażdży jej krtań, koniec pozwalania pomiatać sobą. Siedziałem na kanapie z takim: "Dobrze! Zabij su**! Winchester nie żartuje jeśli chodzi o zemstę!" Aaaa tu taka kiszka. Znowu okazał się ciotką klockiem i znowu więcej z tego problemów niż pożytku.. Chyba czas zacząć przyzwyczajać się do tej piwnicy, bo paniusia pewnie szybko tam nie zejdzie ponownie.
Nie no, to było akurat dobre. Sam ją oszczędził, dzieki czemu może się zaczać zastanawiać nad swoim zachowaniem. Przecież pomimo tego co zrobiła Sam jej nie zabił, bo nie był w stanie odebrać życia innemu człowiekowi. Czy kots taki moze być tak zły jak to przedstawili "Old men"?
*szepcze* ENEMIES TO LOOOVERSSS...!
Nie musiał jej dusić na amen, choć laska jest bardzo denerwująca (taka ma być). Wystarczyło poprawić prawym sierpowym, albo jakimś innym ciosem w szczękę - długo nie stanęłaby prosto w swoich szpilkach, ale patrząc na bójkę na drodze, bracia W. maja wyraźny problem z biciem kobiet - tatuś ich za dobrze wychował ;P
Po za tym (wg scenarzystów) Sam, nie może się sam uratować, bo co do roboty miałby Dean, a zwłaszcza Mary?
I broń Chucku - żadnego ENEMIES TO LOOOVERSSS .
"Na szczęście" w zwiastunie przyszłego odcinka Lady Toni jest jeszcze bardziej "sympatyczna" - w użyciu będą ostre przedmioty, bo Angielka zlezie do piwnicy.
W związku z tym, przed zemstą Deana nie uchroni jej to, że ma dziecko. Amy Pond to nie uratowało.
Enemies to lovers to może przesada, ale kapka wzajemnego przyciągania i trochę iskier by nie zaszkodziło. Tak tylko troszkę. Dawno nas nie raczyli takimi smakołykami (Cass i jego anielica się nie liczą, bo to obok smakołyku nawet nie leżało).
Ostatni raz przyciąganie było w odc. Rock and a Hard Place 9x08, między Deanem, a panią od kastanietów - niestety gwiazda "Casa Erotica" poszła grać do "Jesicki Jones".
Nie biorę pod uwagę wyskoków Demon!Deana. Dean był permanentnie ubzdryngolony, a słowa blond kelnerki miały bardzo gorzki wydźwięk, więc "momenty" zeszły na dalszy plan.
W przypadku Sama "momenty" to jeszcze dalsza prehistoria. Sameli, nie liczę, bo ten związek i dla widzów, i dla Sama był pokutą za "nie szukanie Deana". Zero chemii. Już więcej interakcji miał Sam z wiatrakiem, który naprawił, niż z tą koneserką limonek. Samowi zdecydowanie idzie lepiej, kiedy mu nie zależy (np z panią doktor, podejrzewaną o bycie syreną, 4x14 Sex and Violence), lub kiedy jest bezdusznym dupkiem (6x04 The Third Man - wtedy nawet prostytutka, chciała działać "charytatywnie" ;)
W każdym innym przypadku, kończy się smutno i krwawo (Jessica, Madison, nawet Ruby źle skończyła ;P)
A teraz, nawet kelnerka nie chce mu dać numeru telefonu (11x04 Baby). Jest źle... Z Lady Toni może być... Tragicznie ;D
I na razie nic na to nie wskazuje, oprócz tego, że ona jest (nadużywającą władzy) kobietą, a on (pozostającym na jej łasce) facetem... Bardzo dobre podstawy na zbudowanie "zdrowego" związku. Jedyne co tam iskrzy, to elektryczny pastuch.
są różne "pragnienia i potrzeby" :D
Ps. Edmund Blackadder, wcześniej niż Lady Tony wpadł na pomysł, żeby przywiązać chłopaków (hurtem) do krzeseł i polewać wodą z wiaderka ;)
Edmund unikał wszelakich spoilerów ;) Czerpał wyłączną inspirację od "Monty Phytona", "Czarnej żmii" i z Wikipedii.
Poza tym Edmund zapytuje czy ma nadal pisać, bo samotnie stoi na placu boju.
Pisać!!! Ja czytam i polecam komu popadnie. Chociaż nie. Nie komu popadnie, tylko tym, którzy zasłużyli :P
Co prawda, Ty szybciej piszesz niż ja czytam (wstyd mi), ale po troszeczku nadrabiam i pławię się w rozkoszy za każdym razem :)
Więc, jeśli tylko wena Ci dopisuje, dopisuj wraz z nią kolejne kawałki, bo masz przynajmniej jedna wielbicielkę :)