PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=225833}

Nie z tego świata

Supernatural
8,1 94 662
oceny
8,1 10 1 94662
7,0 4
oceny krytyków
Nie z tego świata
powrót do forum serialu Nie z tego świata

No cóż, nie co dzień człowiek ma możliwość spuszczenia w toalecie pełnowymiarowej syrenki Barbie - Ariel.
"Supernatural" odrobiło swoją lekcję z "W głowie się nie mieści".
Nie każdemu mogło się to spodobać. Mnie się podobało.
"Even when he's dead, Sparkle can't stop shining."
(Nawet gdy nie żyje, Iskierka nie przestaje błyszczeć)
No i Sammy się zdecydował, więc w przyszłym odcinku będzie "Bracie gdzie jesteś?".

ocenił(a) serial na 10
evo_33

bardzo ciekaw jestem jak się rozkręci wątek z Lucyferem bo na razie cały czas wzmianka o nim w klatce ale jak wiadomo również tam się znajduje Michał i Adam brat Sama i Deana. na osiem odcinków jak na razie to chyba 3 pierwsze takie se i 6 który trochę wytłumaczył o co chodzi z tą całą ciemnością siostra Boga i tak dalej. co do odcinka 8 miny i teksty Deana bez cenne :P

Aaron_4

Zwłaszcza kung-fu wypad w szlafroczku, poparty później władczym zawiązaniem paska ;)

W sumie Lucek w klatce, pomimo jakże miłej obecności Marka Pelegrino w zwiastunie mid-seazon finale, nie posiada ludzkiego garniturku, a jak wiemy ów meat-suit jest niezbędny (upadłemu) aniołowi do działalności na powierzchni ziemi. Gdyby Lucek chciał wyjść "na zewnątrz" opcje są takie:
1. Podwózka w najlepszym możliwym naczyniu, czyli Samie. Później przesiadka na stare naczynie, czyli Nicka, wygrzebanego gdzieś z cmentarza i poddanego podobnej procedurze jak zwęglone szczątki Josie Sands, które były idealne dla Abanddon.
2. Pozostanie w Samie, wzorem Zeka / Gadriela, na tzw "gościnnych występach"

Gdyby Michał chciał wyjść z klatki, to ma łatwiej, ponieważ ciało Adama ma "pod ręką".

ocenił(a) serial na 8
evo_33

UMARŁAM I JAKIMŚ CUDEM TRAFIŁAM DO NIEBA. Sam-centric episode, nie myślałam że to w ogóle możliwe. I podobno miał najwyższą od dłuższego czasu oglądalność? BOOYAH!! I proszę, proszę, więcej takich. Nie obraziłabym się też gdyby Sully miałby się jeszcze kiedyś pojawić, jest kochany i mówimy tym samym językiem; poza tym, Samowi przydałby się przyjaciel, ktoś kto pyta się go jak się ma i naprawdę interesuje go odpowiedź. Ich rozmowa jest chyba moim ulubionym momentem tego sezonu (pomyślałby kto że po tylu sezonach powinnam się uodpornić na zdolności aktorskie Jareda, ale nie, sukinsyn dalej potrafi wyrwać mi serce wyrazem twarzy); ciekawa jestem, jak rozwinie się wątek z Klatką, widziałam promo następnego odc i skóra mi cierpnie na myśl, że Sam ma znowu rozmawiać z Lucyferem. Pamiętam, że jego imię tłumaczy się na Lightbringer/Morningstar a teraz walczymy z Ciemnością, ale, na litość boską, niech on siedzi w Klatce i nie waży się patrzeć w kierunku Sama. Wystarczy mi, że Sam myśli że będzie musiał tam wrócić (jak, wiem że o ile scenarzyści nie chcą zakończyć serialu, to wyjście jest bardzo mało prawdopodobne, ale miło jest trochę pocierpieć, i popatrzeć jak Dean się martwi).

kubekwkubek

"Deano-centryści", których jest większość, pewnie zapomnieli o tym jak bardzo Sam miał przechlapane, gdy halo-Lucek wypowiadał swoje "Hi, Sam - long time no spooning." ("Siema Sam - dawno żeśmy się nie miziali"), co można interpretować w każdy (najgorszy) sposób. Co prawda Dean też swoje odcierpiał, obciążony ześwirowanym bratem... Ale to nie to samo. Więc nie dziwi, że Sam "biedne maleństwo", wcale się nie pali by zaglądać do klatki. Ale zajrzeć musi, bo ma sporo nagrabione.
A Lucyfer "niosący światło" jakoś powróci... I mam nadzieję, że Lucusia nie ograbią z jego podstępnej, mrocznej i egocentrycznej osobowości.
Mam wrażenie, że nawet tzw "boskie wizje" są przejawem luckowego planu zmierzającego do wydostania się z klatki. W końcu przeciętny anioł Samandriel też potrafił podpalać gorejące krzaki.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Jeśli chodzi o to jak bardzo Sam miał przechlapane, "You're my bunk mate buddy. You're my little bitch in every sense of the term" nie pozostawia zbyt wiele do interpretacji. O osobowość Lucyfera nawet tak się nie martwię jak o to, żeby scenarzyści pamiętali że torturował i gwałcił Sama przez parę stuleci. I bardzo mi przykro że przez traumę Sama było Deanowi smutno. Serio, serce mi się kraje. Kłóciłabym się ze stwierdzeniem, że Sam ma sporo nagrabione i dlatego powinien zacisnąć zęby i stawić Lucyferowi czoła, ale tego tematu może lepiej nie ruszać; Sam pewnie zresztą myśli tak samo.
Też się nad tym zastanawiałam! Jeśli to prawda i wizje pochodzą od Lucyfera, to mam nadzieję że scenarzyści jednak go nie przywrócą. Szkoda żeby stulecia tortur poszły na marne.

kubekwkubek

I tak powinniśmy się cieszyć, że tym razem scenarzyści sobie odpuścili, dzięki czemu Sam z okazji "kolejnej apokaliptycznej wtopy", złamał tradycję i nie przepraszał wszystkich dookoła.
Nawet pozwolili mu stwierdzić, że pomimo poważnych konsekwencji, gdyby było trzeba, zrobiłby to samo. Czyżby u Sama wystąpił wyjątkowy wzrost pewności siebie?

O dziwo, ostatnio Dean cudem spadł ze swych "wyżyn moralnych", na których zazwyczaj przebywał pomimo morderczych skłonności i czasowego bycia demonem.
O tym jak bardzo był skuteczny w swojej świętoszkowatości może świadczyć historia nieszczęsnego Lestera. Na jej podstawie Dean udowodnił bratu, że to on jest większym potworem, ponieważ znacznie gorsze od ubicia gościa, było wystawienie go w roli przynęty, którą Lester by pozostał, gdyby nie postanowił dobić samodzielnie targu...

Od dawna wiadomo, że bracia to mistrzowie hipokryzji, przykładania wyjątkowej miary do własnych poczynań, która ma się nijak do surowego spojrzenia na otaczającą ich resztę. Jednak w tamtym momencie Dean pobił samego siebie. Obecne wyciszenie starszego Winchestera, powstrzymanie się od osądów jest więc zupełnie wyjątkowe.
Może w końcu doczekaliśmy się sytuacji, gdzie bracia (w końcu) będą traktować się równorzędnie. Ostatnio byli temu najbliżsi tuż przed zamknięciem Lucka w klatce.

Co do odpowiedzialności za obecny bałagan, używając sformułowania mojej 8-letniej siostrzenicy, można powiedzieć, że Ciemność została uwolniona "wypadkowo" i tak naprawdę nikt nie jest tu winny, a zarazem wszyscy ponoszą odpowiedzialność, więc trzeba po sobie posprzątać.
Pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że to głównie wina Sama, bo mógł nie majstrować przy znamieniu i nie ratować brata za wszelką cenę. Ale równie dobrze można powiedzieć, że Dean mógł nie ratować brata, pozwalając mu zamknąć piekło razem z uroczą Abaddon, dzięki czemu znamię Kaina pozostałoby z oryginalnym właścicielem.

kubekwkubek

Po przeczytaniu ostatnich wpisów IMDb, chyba by Ci się Kubekwkubek nóż w kieszeni otworzył.

1. Cassandra!Dean ma zawsze rację.
2. Skoro Dean ma zawsze rację, jego "dziewczyna" Amara nie może być zła... W gruncie rzeczy jest dobra.
3. W związku z tym, że Dean się nigdy nie myli, to Sam powinien zawsze, ale to zawsze słuchać brata.
4. Gdy Sam nie słucha brata, to zawsze, ale to zawsze podejmuje złe decyzje, które prowadzą do globalnej katastrofy.
5. Pomimo tego, że Sam powinien zawsze, ale to zawsze słuchać brata, decyzja o nie zamykaniu piekła, podjęta pod wpływem sugestii brata obciąża wyłącznie Sama.
6. Z drugiej strony Dean dobrze zrobił, że go od tego odwiódł, albowiem, ponieważ, tabliczki zostały napisane przez kłamliwego Metatrona, więc z zamykania piekła nie wyszłoby nic dobrego - prawdopodobnie demony tak jak anioły wylądowałyby na Ziemi razem z tłumem potępionych duchów, którym należałoby się piekło, (oczywiście nic takiego nie miałoby miejsca, gdyby prób podjął się Św. Dean ;)
7. Dean nie jest winny opętaniu Sama przez Gadriela. Sam jest sam sobie winien, ponieważ, albowiem samodzielnie dał się zwieść Gadrielowi udającemu Deana.
8. Dean w żaden sposób nie jest odpowiedzialny za śmierć Kevina, albowiem patrz pkt. 7.
9. Sam zmusił Charlie do szukania Księgi Potępionych, albowiem wmówił jej, że z Dean stracił kontrolę nad sobą, gdzie w rzeczywistości z Deanem było wszystko w porządku i panował nad niszczącym wpływem Znamienia Kaina. Gdyby Charlie miała właściwe informacje nigdy, ale to przenigdy nie starałaby się ratować przyjaciela. Poza tym Sam mógł lepiej trzymać kartkę z informacją na temat tej księgi, wówczas Charlie by się o niej nie dowiedziała i w rezultacie nie zginęła.
10. Wizje Sama są na pewno złe, ponieważ Sam zawsze się myli. Jego pycha jest jedynym powodem, że ma czelność zajrzeć do klatki. Jest na tyle zarozumiały, że sądzi iż mówi do niego sam Bóg. Myśli, że samodzielnie może naprawić to, co schrzanił. Nie bierze pod uwagę, że za wszystkim może stać jedynie Lucyfer.
11. Tak jak poprzednim razem, robi to tylko po to aby zasmucić i zdenerwować Deana. Poprzednio Sam wskoczył do klatki, tylko po to żeby udowodnić, że potrafi, bo "jest wielkim, cholernym bohaterem" oraz po to, żeby Dean cierpiał, albowiem Dean zawsze okrutnie cierpi gdy nie udaje mu się ochronić brata. Poza tym Sam niczym nie ryzykował, ponieważ wiedział, że istnieje życie po śmierci, a klatka to pikuś.
12. Jak wiadomo, Sam bez Dean'a nie jest w stanie zrobić niczego dobrego, więc na pewno wypuści Lucka, a sam utknie w klace, przysparzając znowu swojemu bratu problemów i cierpień.
13. Wszyscy przyjaciele Sama to demony, degeneraci, lub mordercy. Sam nie potrafi znajdować przyzwoitych znajomych... Nawet wymyślony przyjaciel Sully miał na sumieniu niewinną dziewczynkę.


Raz na 8 wpisów jest jakiś, który nieśmiało broni Sama. Jeżeli scenarzyści chcą być oryginalni, to w końcu powinni pozwolić młodszemu Winchesterowi czegoś nie spier_dolić.
Niechby ten jeden raz Dean był damą w opałach lub sprawcą globalnej wtopy. Albo jeszcze lepiej, niech bracia w końcu działają jak partnerzy, bez notorycznych "żali w Impali" zwanych również "pogrzebem szczeniaczka". Ktoś napisał, że kiedy Dean się myli, to cierpi On sam, lecz gdy Sam popełnia błędy, cierpią wszyscy.
Schemat, gdzie przez Sama świat zmierza do zagłady jest zbyt czytelny i niemal co sezon powtarzany... Pora na zmianę.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Próbowałam doczytać listę do końca, ale nie zdzierżyłam. No i scyzoryk otworzył mi się w kieszeni, przypadkiem się dźgnęłam i trzeba było tamować krwawienie. Ale serio, trudno to czytać, ¿¿bo? to ?nie ma? ¿żadnego? ¿sensu???? ale, jak, ludzie serio w to wierzą?? wow.
okay, nie zaliczam Ciemności do rzeczy które Sam spie*dolił. Smutne tylko, że scenarzyści chcą spie*dolić takie piękne uratowanie świata (w wykonaniu Sama) i (chyba, być może???) wyciągnąć znowu Lucyfera. Myślę że sezon 3, albo te 1,5 sezonu które Sam spędził próbując zetrzeć Znak Pieprzonego Bratobójstwa zanim Deanowi odbije i zamorduje jego i bóg wie ilu ludzi, można zaliczyć jako czas w którym Dean był damą w opresji. Można też powiedzieć, że Dean jest tak samo winny Globalnej Wtopy #1 jak Sam (pierwsza pieczęć, ostatnia, żaden nie wiedział co robi, żaden nie zrobił tego dla zabawy). Ale zresztą, spójrzmy prawdzie w oczy - Globalna Wtopa zostałaby Deanowi wybaczona w trybie natychmiastowym, jak Castiel został rozgrzeszony z Globalnej Wtopy #2, i... którą wtopą jest deszcz aniołów? Sam, Sam ma po prostu prze**bane, nieważne co robi. Problem z błędami jest chyba w tym, że Samowi nigdy nie zostają wybaczone, a te Deana rzadko zostają uznane (co do tego kto cierpi gdy Dean robi błędy: Sam, głównie Sam). Ogólnie to zdaje mi się, że schemat gdzie przez Sama świat zmierza do zagłady zastosowany został tylko w s5? Dla odmiany wszyscy mogliby przestać zrzucać całą winę na Sama.
Fajnie byłoby, gdyby mogli działać jak partnerzy. Czytałam świetne meta o tym, że najbardziej równi sobie byli w Swan Song, i że scenarzyści musieli to zburzyć, żeby mieć o czym pisać, i że w s11 mamy po raz pierwszy szansę to zobaczyć (czy jakoś tak). Cóż, wciąż czekam, ale jeszcze pół sezonu, mamy czas.

kubekwkubek

<< Ale zresztą, spójrzmy prawdzie w oczy - Globalna Wtopa zostałaby Deanowi wybaczona w trybie natychmiastowym, jak Castiel został rozgrzeszony z Globalnej Wtopy #2, i... którą wtopą jest deszcz aniołów? Sam, Sam ma po prostu prze**bane, nieważne co robi. >>
Ktoś tam mądrze zauważył, że poprzeczka dla Sama jest zawsze, ale to zawsze zawieszona bardzo wysoko, a dla Deana bardzo nisko. Ja tam obu braci bardzo lubię i uważam, że tylko we dwóch są tacy fajni, chociaż straszni z nich "idioci"... Jak sami kiedyś zauważyli, to że działają razem, czyni z ludzi (s5x04 - The End).

Bez globalnych wtop nie było by historii, ale niestety są one często przeprowadzane wbrew oczywistemu rozwojowi postaci. Przykłady:

1. Dean, który cale życie marzył o normalnym domu, nie zrezygnowałby tak łatwo z życia z Lisą, bo młodszy braciszek zapukał do jego drzwi. Nie ważne jak mało popularna była Lisa i jak bardzo Deana by ciągnęło do polowań oraz likwidowania ewentualnych zagrożeń ze strony mszczących się potworów, nie zrezygnowałby z rodziny... Co zresztą wypomniał mu Ben.

2. Sam, który przez cały czas, oprócz bycia robo-Samem, robił wszystko, żeby zadowolić / uratować starszego brata, (bo umówmy się nawet sprawa zgładzenia Lilith obracała się wokół tematu "pomszczenia Deana, lub jego ochrony przed traumą z piekła"), nagle po zniknięciu Deana i Cassa, prawdopodobnie w czyśćcu, postanawia nie robić nic... Sam, którym bawił się trickster / Gabryś, zabijając Deana kilkaset razy, ten Sam nie robi nic?
Cały ten motyw wymyślono po to, żeby Dean znowu nie mógł zaufać bratu, żeby się cofnęli mentalnie do czasów przed "wskoczeniem do klatki", żeby Sam mógł być znowu traktowany jak debil "który wszystko psuje" i mieć żal o to, że Dean "woli od niego" Cassa, Bennyego, a później Crowleya.

3. I jakoś zawsze tak wychodzi, że Dean ma być prawo zły na Sama, a kiedy sytuacja jest odwrotna, to Sam ma "focha" i kłamie bratu w żywe oczy mówiąc oczywistą nieprawdę, że "by go nie ratował", chociaż rzeczywistość jest zupełnie inna. Gdyby postać Sama rozwijała się normalnie, to tego kłamstwa by nie było, tylko rozmowa, o tym, że Dean znowu zadecydował za brata nie pytając go o zdanie, o co ten miał prawo być zły. Dean, nie miałby "alibi" w postaci tego, że Sam jest "samolubnym dupkiem, bo by go nie ratował" w przeciwieństwie do niego.

4. Zawsze coś musi pójść nie tak. "Księga potępionych", z której znalezienia Dean cieszył się tak bardzo, że zaczął opowiadać o piasku na plaży, okazała się złą rzeczą. Ponieważ Samowi ponownie, cudownie uruchomił się tryb ratowania brata za wszelką cenę, musiał użyć tej przeklętej księgi, ukrywając to przed bratem. Ten tryb "za wszelką cenę" był jakoś nieobecny na początku sezonu 8-go, co było rzeczą niewybaczalną. A teraz jego nadmiar doprowadził znowu do katastrofy...
Tak źle i tak niedobrze... a nasi bracia, kręcą się w kółko. O "rozwoju personalnym", można tylko pomarzyć.

ocenił(a) serial na 8
evo_33

Też kiedyś kochałam obu braci, zgorzkniałam gdzieś w sezonie 9, ale miło wspominam ten czas. Nie wydaje mi się, żeby działania Sama po tym jak Deana zassało do czyśćca były OOC; sytuacja była inna niż w s3, gdy wiadomo było, że Dean idzie do piekła. Tym razem Sam myślał że Dean nie żyje, umarł na śmierć, i jak wiemy z jego flashbacków, nie radził sobie za dobrze. Dean miał być jego stone nr one, i bez niego Sam trochę się rozsypał, ale nie był dość samolubny żeby próbować wyciągnąć go z powrotem z nieba (może próbował do niego dołączyć? idk, lubię tą teorię mówiącą że potrącenie Riota powstrzymało go przed zjechaniem Impalą z mostu).
tbh nie mam pojęcia jak ludzie mogą oglądać wyznanie Sama w "Sacrifice" i myśleć, że Sam ma żal o to, że Dean woli Castiela i Crowleya od niego. W tym co mówi Sam nie ma krztyny samolubności. "There's nothing, past or present, that I would put in front of you" to słowa Deana, I kiedyś kochałam tą jego przemowę, ale jest jakby niezbyt adekwatna do sytuacji? Zwłaszcza biorąc pod uwagę przemowy Sama gdy ten chce podnieść Deana na duchu; Sam próbując przekonać Deana żeby nie umierał (8x14, 10x23) mówi mu, że jest wspaniałą osobą, Dean w takiej samej sytuacji mówi mu, że był dla niego wspaniałą osobą.
Dean sam sobie sankcjonuje swoje prawo do bycia wkurzonym na Sama. Przykład z "no, Dean, same circumstances, I wouldn't"; Dean radośnie ignoruje tą część z "same circumstances" i wypomina Samowi, że ten nie chciałby go ratować w ogóle? Sam powiedział, że nie wepchałby do Deana anioła. Sam wie jak to jest być opętanym, i zbyt szanuje Deana, żeby mu coś takiego zrobić. tbh nigdy nie wiedziałam co zrobić z tym "I lied" w 9x23; z tego co pamiętam to dodatek Jareda i kocham go, ale mało to pasuje do tego co wcześniej mówił Sam. idk, uznałam to za takie ["omg Dean serio w tym momencie będziemy to roztrząsać wytłumaczę ci jak przestaniesz się wykrwawiać tylko nie umieraj myśląc że to prawda właściwie nie umieraj w ogóle, okay? okay"]
Najgorsze w tym motywie jest to, że Dean wie, że Sam ratowałby go. Cholera, Sam spędził cały sezon próbując go ratować, ale chyba najlepiej o tym świadczy zakończenie s10; Dean chce odciąć Samowi głowę żeby ten nie mógł próbować go ściągnąć z powrotem, kiedy jak, parę odcinków wcześniej wypominał tamte słowa Samowi????/
whatever, jakoś to będzie, może warto marzyć i bracia do końca sezonu się dogadają. tzn, o ile przeżyjemy 11x09 i przerwę w nadawaniu.

kubekwkubek

Po porostu pierwsza połowa 8-go sezonu była słabo napisana. W sumie pomysł na retrospektywy nie był zły, tylko jakoś nie wyszedł.
Chyba byłoby lepiej gdyby akcja była prowadzona w sposób klasyczny, linearny, z rozdzieleniem wątków braci na historię "na powierzchni" i w Czyśćcu, opowiadana od momentu gdy Dean ląduje w chaszczach podświetlanych czerwonymi ślepiami, a Sam zostaje zupełnie sam, nie mając bladego pojęcia, czy Dean umarł rozerwany na atomy w wybuchu Dicka Romana, czy żyje.

Zdecydowanie w przypadku obu braci zabrakło rozpoczęcia i rozwinięcia tych wątków. Dostaliśmy tylko strzępki w retrospektywach, które były żenujące, lub denerwujące. O ile lepiej wyglądałby wątek Deana w czyśćcu gdybyśmy mogli wraz z nim odkrywać jakie to straszne, opuszczone przez Boga miejsce, gdzie zagrożenie czai się w ciemności, a nie tylko kłapie zębami niezbyt groźnych potworów. Zabrakło miejsca na pokazanie, że Dean został porzucony przez Cassa i przez jakiś, pewnie całkiem długi czas musiał radzić sobie w pojedynkę.

Tego samego zabrakło w przypadku Sama. Zabrakło picia po barach, rozkojarzenia, jeżdżenia Impalą ze zdecydowanie za dużą prędkością, ryzykowania życia np w bójkach barowych... Od razu dostaliśmy "zabawną" akcję ratunkową dotyczącą psa Riota, gdzie Sam zachowywał się jakby potrącił dziecko... Mam psa i lubię psy, ale to było głupie. Pewnie gdybyśmy dostali inny wstęp, obwinianie Sama o to, że nie szukał Deana i wyrzucił wszystkie telefony, nie byłoby takie łatwe. Za to było nieudane zapożyczenie z duńskich "Braci"... żeby jeszcze Amelię grała jak w reamaku Natalie Portman, a nie jej podróbka. No ale pewnie chodziło o to, żeby nikt nie pomyślał przypadkiem, że byłoby lepiej gdyby Sam nie wracał do polowań, że to w sumie głupota, że ta droga prowadzi donikąd... oprócz rozwijania akcji serialu ;) Żeby było sprawiedliwie, wyżej to samo napisałam o Deanie.

Ja sformułowanie "same circumstances", zrozumiałam nie jako odniesienie do "wpychania w kogoś, kto tego nie chce, anioła, demona itd.", bo nie ma innego sposobu aby uratować mu życie, tylko jako aluzję do tego, że w przypadku gdy od tej śmierci zależy jakaś większa sprawa mająca uratować dużą ilość ludzi, to nie należy tego zaprzepaszczać ratując za wszelką cenę tego, kto chce się poświęcić. Oczywiście nie jestem fanem poświęceń jednego życia na rzecz bliżej nieokreślonego "większego dobra" innych ludzi.
W przypadku takiej interpretacji "I lied" - "Kłamałem, bo ratowałbym cię, pomimo tego, że zaprzepaściłbym szanse na hipotetyczne uratowanie iluś tam ludzi", ma sens.
"I lied" ma też sens gdy założymy, że "Kłamałem" oznacza "Że zrobiłbym wszystko żeby Cię ratować, dogadałbym się z najgorszymi wrogami, użył złowrogich zaklęć, które wymagają ofiary z niewinnej osoby oraz być może sprowadzą globalną katastrofę... No może bym się zastanowił nad opętaniem ciebie, bo nie lubię demonów i darzę cię szacunkiem... Jednak nie na tyle, by nie działać za twoimi plecami".

Jednak dla mnie niezaprzeczalne jest to, że przez cały 10 sezon Sam starał się uratować brata. Wiadomo, że miał do tego różne powody. Oprócz oklepanej miłości braterskiej - "ratowania Dena dlatego, że to Dean", był to lęk przed samotnością i chęć ochrony świata przed morderczymi zapędami Deana gdyby ten pod wpływem znamienia stracił kontrolę. Nie mniej Sam go wspierał i ratował. Na IMDb twardzi Deano-centryści twierdzą, że Sam wcale Deana nie ratował, ani tym bardziej nie wspierał, lecz chciał przejąć nad nim kontrolę... Ciekawe do jakich celów?
Ponoć najlepszym dowodem na to, że Sam chciał kontrolować brata, jest szantaż (zapewne emocjonalny) jaki wykonał Sam tuż po tym gdy "niby" zgodził się na śmierć przez ścięcie kosą. Szantaż miał polegać na wyjęciu zdjęcia Mary Winchester. Przecież wiadomo, że w "obecności" Matki Dean nie da rady zabić brata. W ten niecny sposób Sam ocalił swoje życie i nakłonił Deana do zabicia Śmierci, dzięki czemu znamię Kaina pozostało na Ziemi, w zasięgu zaklęcia łamiącego "zamek" wiążący Ciemność. Brzydki, zły Sam.

ocenił(a) serial na 10
evo_33

Sparkle, chociaż pojawił się tylko na kilka minut, skradł moje serce :)
W ogóle wprowadzenie tego gatunku "potworów" to świetny, świeży pomysł. Trochę zepsuli złoczyńcę, za szybko się "nawróciła" moim zdaniem. Ale Sully był świetny z tym "jak chcesz to mnie zabij, robię to co najlepsze dla dziecka". No po prostu kochany <3

ocenił(a) serial na 9
evo_33

Kwestia: "[Dean] Jego krew jest z brokatem?
[Sully] Nawet po śmierci Iskierek nie przestaje błyszczeć." Rozłożyła mnie na łopatki.

Świetny odcinek i ogólnie dobry sezon.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones