Najsłabszy finał ever. I to dla mnie, bezkrytycznej fanki. Pomyłka jakaś :( Darkness? Wszechmocna Rowena? Crowley i Cass z niedawno odzyskaną mocą pionami do potęgi? Dean zabił śmierć? WTF? Ktoś mi wyjaśni?
Tą kosą dało rade zabić Smierć była o tym mowa w 5 sezonie. A to Darkness nie jest wcale takie głupie . Ale wszechmocna Rowena bez jaj co za gowno
Serial dusi się w swoim własnym sosie. Schematyczność już nie tyle rzuca się w oczy co chce je nam wydłubać. Z sezonu na sezon mamy tragedie jednego z braci który ociera się o śmierć lub też faktycznie ginie, a także drugiego który za wszelką cenę i wbrew woli pierwszego chce go ratować. I tak na zmianę i w kółko. Do tego dochodzą co raz bardziej słabnące wątki postaci drugoplanowych. Tego co zrobiono z Crowleyem i Castielem nie trzeba nawet komentować, bo od kilku sezonów wątki związane z tymi postaciami są żenująco słabe. Gwoździem do trumny serialu jest brak wyczucia scenarzystów. Wprowadzają kiepskie postacie z których robią punkt odniesienia dla większości zdarzeń (Rowena, Charlie) a postacie z prawdziwym potencjałem są błyskawicznie usuwane (Kain)
11 sezon oglądnę, ale bardziej już z przyzwyczajenia niż faktycznego zaciekawienia tematem.
Jedyny słuszny odcinek 1 sezonu 11 wg mnie wyglądać mógłby tak.
Sam i Dean otwierają oczy, są gdzieś na pustkowiu.
Wychodzą z impali, czeka na nich Bóg i Śmierć, która tłumaczy że powinien zabić brata, to była próba, która by usunęla jakoś znamię. Czekam na sezon 67 .
Sam i Dean w podeszłym wieku walczą by wyrżyć z polskiej emerytury.
Ciemność, dobre sobie.
Potem kosmici, jaszczurludzie, sayainie, gościnnie wystąpi frezzer i komórczak, potem okaże się że głównym wrogiem jest Kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym. Wybiją cały świat, ale chociaż 2 braci przetrwa. I Crowley nie zginie bo: po 1 nie mają jaj, bo 2 to koniec serialu którego oglądalność napędza Crowley bo każdy chce zobaczyć co powie lub jaki znowu chytry plan wykręci. Bóg okaże się mieć ojca, ten też będzie miał ojca, a śmierć matkę. I tak wkoło.
Kandydaci by obiecali 100 sezonów, zapas ciasta i whisky, kupony na paliwo, lokalne apokalipsy(nie światowe) wrogów do bicia i masę panienek do przelecenia. Serial się staję coraz bardziej męczący. I po co ta akcja z Crowleyem. I tak go nie zabiją bo wtedy dochody - 50%. Mam nadzieję że Śmierć tylko takie zagranie zrobiła no proszę was. Na tą chwilę potwierdzam 12 sezon bo mamy ciemność, rowene i metatrona. Wątpie że wszystkie 3 wątki zakończą w tym sezonie. Widać że stare postacie robią furorę. Wystarczyło by pojawili się Gabriel czy Bobby i każdy ciepło wspominał dawne SPN. Szczerze nie chce mi się oglądać ciągle tych samych oklepanych zagrań braci czy cierpiętnika Castiela. Crowley to jedyna fajna postać jaka została. Jeśli jego zabraknie, rzucam serial w cholerę.