Jestem na początku 15 sezonu. I zaczyna mnie to wszystko już nudzić. Przez tyle sezonów walczyli z tyloma dziwadłami, że zaczyna to być żenujące. Brakuje tylko walki z różowymi słoniami i jednorożcami. Chociaż już po tylu odcinkach nie dam głowy, że faktycznie tak nie było. Są łowcami a każdy normalny zajmujący się taką fuchą zacząłby się uczyć sztuk walki dla podnoszenia swoich kwalifikacji. Ale nie oni. Każdy łowca po tylu razach rzucania po ścianach i obitych twarzach nauczyłby się w końcu, że nie wchodzi się do ciemnego pomieszczenia bez asysty chroniącej plecy - ale nie Din i Sam. Tam gdzie ktoś bałby się włożyć palca oni wkładają twarz. Każdy inny, mając wroga (Nick który zaczyna się mścić na wszystkim co mu wpadnie w łapska po tym jak opuścił go Lucek) po 10 razie dostania po tyłku po prostu by go zabił. Nie Din i Sam. Oni wręcz strzelają fochem na Jack`a, że ich wyręczył i zaciukał gnębiącego wszystkich Jack`a. Jest wróg - zabijasz go. Ale nie w tym serialu. Jeśli stoją naprzeciw wroga to odwalają umoralniające gadki dając czas na odwet, zamiast od razu odstrzelić głowę. Kilka sekund później lądują tradycyjnie na ścianach. Może kiedyś na starość obejrzę od początku licząc ile razy lądowali na ścianie czy podłodze. Wiem, że to wszystko na potrzeby fabuły ale chwilami to już jest nużące.. przebaczają ciągle komuś kto ich za chwile znów kopie po tyłku i tak w kółko. A już najbardziej zirytował mnie odcinek w którym Jack zabija matkę braci. Do tego nie trzeba być synem Lucyfera żeby ją maznąć w baniak. Widzi, że coś się z Jack`iem dzieje to lata wokół niego jak osa i "co ci jest co ci jest co ci jest co ci jest". Co robicie z muchą która ciągle pomimo odganiania lata wam dookoła głowy? No właśnie. A ona zachowała się jakby nagle była po lobotomii. Żal jaki mam to, że w pewnym momencie zrobiono z tego fajnego serialu przekombinowaną fabułę. Czego tam nie było - ufo, podróże w czasie... absurdów nie da się zliczyć. Irracjonalnie zachowujący się Castiel, który znika i pojawia się gdzie chce, nawet w jadącym samochodzie braci a potem nagle muszą po niego wszędzie jeździć (pomimo, że nadal ma swoją łaskę) bo nie wiedzieć czemu nie potrafi się "znikać". Sorry ale scenarzyści w połowie chyba zaczęli mieć kryzys weny twórczej. Najgorsze jest to, że z tym serialem jest jak z żoną - nienawidzi się ją jednocześnie kochając. Prawdopodobnie przebrnę przez ostatni sezon, wkurzę się zakończeniem i nadal będę o nim rozmyślał.