ja to widze tak ze ostatnia scena bedzie jak starzy Dean i Sam opowiadali te wszystkie przygody swoim wnukom
Pomruk silnika Impali. Dean i Sam odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca, a w tle słychać piosenkę Carry On Wayward Son.
Na ekranie pojawia się wielki napis: THE END.
Na pewno jestem cholerną pesymistką, pisząc to, ale wydaje mi sie, że ta historia nie skończy sie happy endem. Zgadzam sie z Rufusem – dla łowców nie przewidziano szczęśliwego zakończenia. Nawet jeżeli zamkną Bramy Piekieł, odeślą wszystkie anioły do domu i zatrzasną za nimi drzwi, to na świecie zawsze będzie coś, na co trzeba będzie polować. Z dnia na dzień przejdą na emeryture? Nigdy nie przestaje się być łowcą.
Ale z drugiej strony, pierwsze wielkie zakończenie (finał 5tego sezonu) było tragiczne (w sensie smutne, nie beznadziejne). IWęc tym razem, żeby zaskoczyć widzów, historia mogłaby się skończyć stosunkowo dobrze. Np. tym zachodem słońca, gdy Winchestery wyruszają na kolejne polownie.
Ewentualnie wskrzeszą Ludzi Pisma i będzie im fajnie.
Może znadją sposób, jak na amen pozbyć się z Ziemi wszystkich potworów?
po kilku latach znaleźli się angielscy ludzie pisma, którzy do tej pory wytłukli wampiry i niemal wszystkie wilkołaki.
... a wtedy Sam obudził się i wszystko okazało się koszmarnym snem.
Tak na serio to nie widzę innego zakończenia dla serialu, jak śmierć przynajmniej jednego z nich (chociaż tutaj śmierć rzadko bywa ostateczna). Mam dziwne przeczucie, że jeden brat będzie musiał zabić drugiego. Albo że spełni się marzenie Deana. On co prawda będzie martwy, ale Sam założy rodzinę i będzie na starość łykał viagrę ;)
A tytuł ostatniego odcinka musi brzmieć "Carry On My Wayward Son" !!
Ktoś kiedyś napisał, że wyobraża sobie, że w ostatnim odcinku Dean będzie jechał samochodem, piosenka "Carry on my Wayward Son" gra w tle, Dean wyłącza piosenkę, oznajmując, że jej nie cierpi. Byłoby to dość humorystyczne moim zdaniem, jednak jeśli chodzi o moją wizję zakończenia to wyobrażam sobie, że któryś z bracii umiera, być może obaj, być może przy końcu świata. Jednak nie wyobrażam sobie, że bracia na koniec ożenią się i założą rodzinę, lub że będzie jakiś inny happy end. Jensen raz opowiadał o swoim wyśnionym zakończeniu, które w mojej opinii było również dość ciekawe.
ja mam nadzieję, że ich nie uśmiercą na koniec :) liczę na szczęśliwe zakończenie historii obu braci.
Jeśli się nie mylę, to taka, że Sam umiera a on sprzedaję Impalę, gdyż nie widzi sensu w trzymaniu jej, kupuję sobie motor i odjeżdża. Dokładnie już tego nie pamiętam, gdyż przeczytałam to już jakiś czas temu.
Jakimś Supernaturalnym sposobem oczywiście przez przypadek, lub wypadek przy pracy uda się uporządkować piekło, niebo i potworo-landię.
Bractwo łowców i Ludzie Pisma nie będą nikomu potrzebni.
Po kilku latach tradycyjnie nieudanych prób odnalezienia się w zwykłej rzeczywistości do skacowanych braci przyjdzie list od Sonnego z prośbą o pomoc w "domu dla chłopców".
Wichesterowie odnajdą sens istnienia w codziennej rutynie. Dean będzie "wychowawczym umysłem jutra", a Sam zajmie się zarządzaniem finansami sierocińca, może nawet zaocznie skończy prawo.
Braciom zacznie się układać z jakimiś fajnymi dziewczynami, ożenią się, będą dzieci....
Podczas powrotu z rodzinnej uroczystości Impala zderzy się niefortunnie z dużym łosiem. Bracia i ich żony zginą tak na amen, bo niebo działa "na zwykłych zasadach".
Wówczas jedno z małych Winchesterów, którymi zaopiekuje się Sonny np niesforna córka Deana, znajdzie w pudełku po butach w mieszkaniu wuja Sama pieczołowicie przechowywany Samulet wyciągnięty w swoim czasie z kosza oraz notatnik dziadka Johna.
I znowu się zacznie.... bo nic tak naprawdę się nie kończy :)
<<Podczas powrotu z rodzinnej uroczystości Impala zderzy się niefortunnie z dużym łosiem.>>
Hahaha :D
„Jestem wojownikiem Sam, a ty zawsze byłeś mózgiem operacji. Powiedziałeś, że widzisz wyjście. Światełko na końcu tego dupnego tunelu.
Ja nie. Ale wiem jedno. Zginę z bronią w reku. Bo tylko to na mnie czeka. Chce, żebyś odszedł. Prowadził jakieś życie. Został Człowiekiem Pisma, wszystko jedno. Żebyś miał żonę, dzieci i wnuki. Żebyś żył aż się roztyjesz, wyłysiejesz i będziesz łykał viagrę. To moje idealne zakończenie i jedyne, jakie dostane. Będziesz żył długo i nudnie”.
Takiego zakończenia chce Dean.
Ale ja chyba nie o takim końcu marze. Chce, żeby przeżyli oboje. Żeby przyszłość jaką Dean zaplanował dla Sammy'ego była też i jego przyszłością. Po prostu cukierkowy Happy End :)
Gdzieś w necie widziałam, że idealne zakończenie to śmierć Sama i Deana. Sam umiera przed Deanem i Dean mówi do niego "Goodnight Sammy" po czym sam umiera. "Goodnight Sammy" to były pierwsze słowa Deana do Sama w serialu. Jestem zdecydowanie za takim zakończeniem. Nie wyobrażam sobie happy-endu
Jared kiedyś mówił, że nie wyobraża sobie innego zakończenia niż śmierć ich obu.
Ja bym wolała happy end. Ale w sumie śmierć też może być happy endem jako wyzwolenie. I oby to była dobra śmieć - dzięki niej w jakiś sposób zwyciężą. Coś na kształt ostatecznej ofiary, jaką miał złożyć Sam podczas zamykania wrót piekieł - tylko tym razem świadomą i dobrowolną, a nie coś na zasadzie "i tak jestem do dupy, a mój brat mnie nie kocha, więc lepiej żeby mnie nie było". Bardziej coś takiego jak skok do klatki z Luckiem. Wielka, epicka, piękna śmierć. Boże broń, przypadkowa od randomowego wilkołaka. Tego by nam chyba nie zrobili.
Choć gdybym miała głosować, to i tak wybieram "apple-pie life".
Ja najchętniej widziałabym taki podwójny happy end, czyli Sam i Dean przeżywają, zakładają rodziny i żyją normalnym, nudnym życiem. Chcę na przekór tezie postawionej w Supernatural czy chociażby naszym rodzimym Wiedźminie, że łowcy/wiedźmini nie umierają spokojnie w łóżku we śnie. Chociaż wiadomo, że w końcu ktoś by się o nich upomniał, by włączyli się w odwieczną walkę, koniec końców są w niej tylko trzy strony: Niebo, Piekło i Winchesterowie. Dlatego mimo wszystko "lepszym" zakończeniem byłaby w miarę normalna śmierć ich obojga (nie krztusząc się własną krwią, zwijając w agonii spowodowanej jadem czy rozszarpawszy parę tuzinów ludzi własnymi zębami), gdzie trafiają razem do Nieba i spotykają wszystkich swoich bliskich. Coś jak to, co ktoś opisał w jakimś komentarzu po angielsku, pozwoliłam sobie przepisać ze screena:
"If the writers decide that Sam, Dean and Castiel die at the end of Supernatural, I don't want it to be a bloody, gory death, or even if it is, I want them to die side by side. I want them to fight this war, whatever it may be in the last season, and I want them to go down, get to the point where they can't fight anymore, one by one. Then I want one of them, whoever it may be, to end the fight, kill the enemy and give in after all of those years. And then? I want the screen to go black and Dean's voice comes in "We were hunters. We saved people, hunted things, for as long as I can remember. The road we traveled was a long one, we hurt, we fell apart... But I guess it was all worth it." And then I want them to wake up in the Impala, Sam and Dean in the same place they've been since the beginning of the show, with Dean in the driver's seat and Sam sitting next to him. I want them to be parked in front of their old house, the one where their mom died, the one they left behind when they became hunters. Ad I want them to see all the people that they loved so much who'd died. Bobby, Ho, Ellen, Cas, Adam, Ash, Gabriel, their mom and dad, Kevin, Jess, even Meg. And the whole show goes silent and this version of Carry on my Wayward Son starts playing as they get out of the Impala and finally see everyone again. I want them to all go inside and Dean is the last one in. And he just looks around for a second, smiles and as the words "Don't you cry no more" play I want him to just close the door. That too much to ask?"
Ja to widzę tak:
1. Chłopaki znajdują sposób na zabicie Lucyfera.
2. Cass przejmuje władzę w niebie.
3. Crowley rządzi piekłem.
4. Crowley i Cass podpisują pakt, że Anioły i Demony nie mają wstępu na Ziemię.
5. Cass zabiera chłopaków i mamuśkę do nieba na zasłużoną emeryturę.
6. THE END
Nie chcę dla nich śmierci w ostatnim odcinku serialu. Lepiej gdyby wybierali się na kolejne polowanie lub otwarte zakończenie. Jeszcze lepiej gdyby w ostatecznej bitwie z kimkolwiek brali udział ich wszyscy przyjaciele. Choć na chwilę wskrzeszeni by pomóc i ci którzy żyją też oczywiście. Pewnie jeszcze poznają nowych. Łącznie z Crowleyem, Bobby'm i Charlie, nie ma bata. Może jakimś 'cudem' Crowley wróci na tron piekła. Przyjmując, że wróciłby na chwilę i gdyby wrócił Chuck. To byłby już ostateczny finał więc kilku aktorów mogłoby się ponownie pojawić (gdyby chcieli).