Temat bardzo (nie)bezpieczny ;P Tutaj można popuścić wodze wyobraźni i stać się kreatywnym.
Czekam na Wasze teksty :)
A ja skorzystam z okazji i również tworzę coś niezwykłego - krótkie opowiadanie, składające się z krótkich scenek.
OBSESJA - cz. 1
Plan filmowy na zamku. Wszyscy aktorzy już stoją gotowi do kręcenia sceny. Poza Colinem,
który gdzieś nagle zniknął. Reżyser zaczyna go wołać. Stojący za nim Bradley szuka go
wzrokiem. A potem stoi jak słup soli, gdy widzi Colina, który właśnie idzie w ich stronę - z dużymi
rumieńcami na policzkach (pal licho, że wiele i jest zimno), z potarganymi włosami i krzywo
założoną chustką na szyi - A tobie, co się stało? - pyta reżyser, a Colin spuszcza nieśmiało
wzrok. Stojący na przeciwko niego Bradley zauważa jakąś obcą dziewczynę, która nagle pojawia
się za plecami operatorów - też ma włosy w nieładzie i jakoś dziwnie rozbiegany wzrok. I wtedy
Bradley zaczyna się głośno śmiać, bo właśnie domyślił się, co stało się z jego przyjacielem...
;PPPPP
Część 2:
Dzień następny zdjęć filmowych. Aktorzy, asyście współpracowników idą gęsiego przez bramę
zamku. Pada deszcz. Bardzo pada. Tak bardzo, że reżyser idący przed Colinem zastanawia się,
czy zdjęcie zaplanowane zdjęcia w plenerze nie przełożyć na następny dzień, czym dzieli się
niezwłocznie z największą gwiazdą serialu. Idąc przed siebie, nie zauważa, jak tuż za bramą,
ktoś łapie za rękę Colina i odciąga w bok.
Colin niespodziewanie ląduje w ciasnym pomieszczeniu i ze zdziwieniem widzi przed sobą tamtą
dziewczynę, z którą kochał się dzień wcześniej - Cześć przystojniaku - szepnęła słodko i zrobiła
krok w jego kierunku, ale zaraz zmartwiła się, gdy zrobił krok do tyłu - Co jest? Nie cieszysz się
na mój widok? Tak szybko się zmieniasz, że nie nadążam. Albo naprawdę taki cholernie dobry z
ciebie aktor - Lepiej, powiedz mi, co tutaj robisz - mruknął nerwowo i już chciał sięgnął po klamkę,
gdy dziewczyna niespodziewanie natarła na niego całą sobą i wspięła na palcach, sięgając jego
ust - Tęskniłam za tobą. Całą sobą - szeptała słodko, jednocześnie naprowadzając jego prawą
dłoń na swoje krocze - Chociaż, z drugiej strony, zastanawiało mnie, dlaczego wczoraj, gdy we
mnie dochodziłeś, nazwałeś mnie "Katie" - w tym momencie odsunął ją gwałtownie, patrząc na
nią z niedowierzaniem - Ja tak powiedziałem? - zapytał, a wtedy skinęła twierdząco głową - Bo
jesteś do niej podobna - Albo właśnie się okazało, że na nią lecisz. No proszę, wychodzi coraz
więcej sekretów niewinnego Colina - skomentowała, patrząc mu w oczy - Swoją drogą, czy
wspominałam już, że kiedy mokniesz w deszczu, staje się bardzo gorący - szepnęła słodko, gdy
znów znalazła się przy nim i zaczęła wsuwać dłoń pod mokry materiał koszulki. Aż przygryzła
dolną wargę, wyczuwając palcami ciepłą skórę jego płaskiego brzucha - Mam ochotę cię teraz
wylizać. Całego - dodała, sięgając już jest ust. Nagle oboje drgnęli, gdy właśnie za drzwiami ktoś
zaczął wołać Colina. Tym razem to był głos Bradley'a.
Ciąg Dalszy Nastąpi......
Aa mega :D
Fajne zakończenie :D Nic mi nie pozostaje jak czekanie na dalszą część :D
A teraz będzie jeszcze lepsze ;P
SCARLETT – cz.11
Mylił się, jeśli uważał, że jego niezwykły dar odszedł bezpowrotnie. Mylił, tak szczerze wierząc, że już nie miał wpływu na przyszłość swoich bliskich. Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.
Widział ją w swoim śnie. Stała na środku korytarza wtulona w ramionach Alexa. Płakała. Ale nie z jego powodu, ale mężczyzny, na którego spoglądała przez ramię swojego ojczyma. Jej wzrok płonął od nienawiści. Colin był przeraźliwie, boleśnie smutny. Zupełnie, jakby do niego dotarło, co stracił przez własną głupotę. Drżała, kiedy zobaczyła, jak jego usta poruszyły się, wymawiając słowa „Wybacz mi”. A potem odwrócił się i zaczął odchodzić. Aż zupełnie zniknął jej z oczu, kiedy zamknął się w pokoju nauczycielskim. Po chwili padł strzał.
Bradley zerwał się ze snu, walcząc o każdy oddech. Był aż cały mokry od potu. Od łez, które spływały mu po policzkach. Wyglądało na to, że wkrótce ktoś miał zginąć. Pytanie tylko, kto. Sen został przerwany w niewłaściwym momencie i nawet nie mógł stwierdzić, skąd dochodził odgłos strzału. Z bijącym sercem, podniósł głowę i spojrzał w górę.
- Dlaczego mi to robisz, Katie – szepnął, nie mogąc opanował własnych emocji – Przecież miałaś mi to zabrać. Ja już nie chcę mieć takich snów. Chcę żyć normalnie – w tym momencie cieszył się, że nie było przy nim żony, która właśnie kręciła nowy film na drugim końcu kraju. Przyciągnął do siebie kolana i skulił się w sobie, próbując w spokoju przeanalizować cały sen. W miarę treningu, nauczył się dokładnie zapamiętywać w trakcie budzenia. Z każdym, nawet najbardziej pozornie nieistotnym szczegółem. Zauważył, że strzał padł po tym, jak Colin zamknął się w pokoju. Aż poczuł zimny dreszcz na plecach, jak tylko sobie uświadomił, że to mogło być samobójstwo – Błagam, tylko nie znowu.. – nie chciał nawet dopuścić tej myśli. To było już ponad jego siły.
- To się może stać – nagle usłyszał jej głos. Rozejrzał się dookoła, ale nigdzie jej nie widział – Jestem tylko w twojej głowie – znów się odezwała, tym razem wyraźniej- Nie zobaczysz mnie, ale możesz poczuć. Tak będzie najlepiej. Jestem tu, by przypomnieć, co się może stać, jeśli nie zadziałasz..
- Katie. Co jeszcze mam zrobić? I dlaczego ty nie możesz się tym zająć… Cholera. Chyba zwariowałem, mówiąc tylko do siebie – jęknął nie mając już sił, by walczyć z tym wszystkim.
- A kto twierdzi, że jeszcze nie zaczęłam? Alex właśnie podjął decyzję, by przyjechać tu do Londynu. To znaczy, tylko mu się wydaje, że to on tak postanowił. Wystarczyło wywołać u niego niepokój o przybraną córkę. To było takie proste.
- To chore…Ale z drugiej strony, w pełni rozumiem. A nie lepiej zostawić to Tony’emu? - zapytał, ale nie odzyskał już odpowiedzi. Zawołał ją w myślach, aż w końcu opadł ciężko na poduszkę – Naprawdę zwariowałem – szepnął do siebie, wiedząc, że tej nocy już nie będzie mógł usnąć.
Scarlett ułożyła się na boku, wtulając się w swojego kochanka. Jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa, jak właśnie teraz. Miała przy sobie kogoś, kogo pragnęła i kochała. Mężczyznę, któremu oddała swoją niewinność. Uśmiechała się, czując jego ciepło i słuchając bicia serca. Najpiękniejsza muzyka dla jej uszu. Westchnęła, kiedy poruszył się odrobinę i wyszeptał jej imię. Uniosła się odrobinę i przysunęła bliżej, sięgając jego ust. Słowa nie były tu potrzebne. Oboje wiedzieli, co czuli. Byli tego świadomi. A każdy gest, każde spojrzenie… To wszystko było dowodem tego, co się działo między nimi.
- Kocham cię, Scarlett. Od pierwszego dnia, kiedy zjawiłaś się na mojej drodze – szepnął, jak tylko oderwała się od jego ust. Uniósł lewą dłoń i odgarnął czule ciemne loki z jej czoła. A potem przesunął palcami po jej zaróżowionym lekko policzku.
- Jak bardzo? – zapytała, po czym zamknęła oczy, kiedy jego palce przesunęły się w kierunku jej rozchylonych warg. Zanim się zorientowała, znalazł się już na niej i patrzył w jej oczy, wolną ręką przesuwając po jej nagim ciele. Scarlett zacisnęła usta, czując, jak zmierzał w kierunku najbardziej czułego miejsca.
- Tak bardzo, że chciałbym cię zaprosić na rodzinny obiad – z wrażenia aż otworzyła szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała – To raczej propozycja mojego taty. Dzięki temu małemu zdrajcy, Danielowi, dowiedział się o tobie i teraz jest po prostu ciekawy. On bardzo chce cię poznać – szepnął, jak tylko zamknęła gwałtownie nogi, gdy tylko dotknął jej kobiecości – Wystarczy twoje jedno słowo, a ja zadbam o resztę. Błagam, zgódź się. Dla mnie – dodał, zanim pochylił się w kierunku jej ust. Jak tylko rozluźniła ucisk, pozwolił sobie na więcej. Zaczęła się pod nim poruszać, czując narastające podniecenie.
- Tak – jęknęła, kiedy jego pieszczoty przybrały na sile.
- Mądra dziewczynka – szepnął do jej ucha, a potem uniósł się i patrzył na jej twarz, pogrążoną w spazmach rozkoszy.
łoł :P no nieźle ;) czekam na dalszą część, zawsze kończysz w takich interesujących momentach, jak możesz nam to robić? :D
I będzie jeszcze ciekawiej. Bo w następnej części Benedict wpadnie na dość ryzykowny pomysł w sprawie Colina i Scarlett. Pytanie tylko, czy ktoś pozwoli mu to zrealizować ;D
Och, Xena! Teraz zaczynasz pisać, jak w trailerach, zwłaszcza to ostatnie zdanie:D
Spokojnie. Wszystko pod kontrolą. Zauważ, że ja te gorące sceny zawsze ucinam ;D A poza tym, już więcej ich nie będzie. A przynajmniej, nie w tej serii.
Ale nie zdradzę, co będzie w tej nowej serii, bo tym samym bym zdradziła zakończenie tej, co piszę teraz. A szykuję na koniec naprawdę wielką bombę ;D
Nie zostało tego dużo. Już niedługo będzie konfrontacja Colin kontra Scarlett. Ale nie, jak dotąd - nauczyciel, kontra uczennica. Ale jako ojciec kontra córka ;D
No to wreszcie się domyśli, kim ona jest:) Mam nadzieję, że sen Bradleya się nie sprawdzi...
Wszystkie jego poprzednie sny się sprawdziły. A jak będzie tym razem? Czas pokaże ;D
Ale chciał tam iść się zabić. Nie udało mu się opuścić wtedy hotelu, bo Katie go zatrzymała. Jak na ironię, po latach zniszczył kobietę, która wcześniej ocaliła mu życie.
SCARLETT - cz.12
Eoin przeglądał w skupieniu kolejne strony scenariusza do nowej sztuki. Czy był zaskoczony? To chyba mało powiedziane. Kiedy dwa tygodnie temu rozmawiał na temat Scarlett z Benedictem, nie sądził, że będzie próbował sam coś działać, by pogodzić ją z Colinem. Nie podejrzewał, że pewnego dnia będzie chciał mu wykręcić taki numer.
- Ty naprawdę chcesz, by te główne role zagrał Colin i Scarlett? – zapytał go z niedowierzaniem, kiedy wreszcie zamknął kopię i odłożył na stół. Opisane role były bardzo trudne, wymagające ogromnej gamy emocji. Zwłaszcza ze strony dziewczyny – Te sceny są tak napisane, że… Beny, masz pojęcie, co się stanie, jeśli naprawdę oni to zagrają?
- Colin nie ma nic przeciwko - od razu odpowiedział Cumberbatch, ku zdziwieniu Eoina – Powiedział, że dobry aktor nie powinien bać się żadnej roli.
- Zaraz… Ty pokazałeś to Colinowi? – aż się złapał za głowę, wyraźnie czując tutaj kłopoty. Zwłaszcza, gdy Scarlett miała zagrać uzależnioną od narkotyków prostytutkę, a Colin jednego z jej klientów, który potem okazuje się być jej ojcem. W jednej ze scen, miało prawie dojść do seksu, podczas którego klient nagle rezygnuje. A to oznaczało, że Scarlett, będzie musiała się przed nim rozebrać na scenie. Na szczęście, tylko ten jeden raz. Całe przedstawienie miało kończyć się sceną, w której główna bohaterka poznaje prawdę.
- Nawet się pytał, czy Scarlett już wie o swojej roli. Jak to powiedział „Wkrótce przekonamy się, jak kiepską jest aktorką”. Eoin, zrozum. To jej wielka szansa, by pokazała mu, jak bardzo się myli. Dajmy jej na to szansę – błagał go, widząc, jak bardzo się bał tego całego przedsięwzięcia.
Jeszcze tego samego dnia, Scarlett otrzymała do rąk własnych kopię scenariusza autorstwa Benedicta. Wiedziała już, że Colin się zgodził. Teraz wszyscy czekali, na jej decyzję.
- Że co mam zrobić? – aż krzyknęła, kiedy dotarła do sceny, w której miała się rozebrać przed własnym ojcem.
- Chyba nie odmówisz, prawda? – zapytał ją Benedict, od razu cytując jego słowa. W jednej chwili jej niedowierzanie zamieniło się w złość. Z trzaskiem zamknęła scenariusz, czując jak ciśnienie rosło w niej z każdą minutą.
- Naprawdę uważa mnie za kiepską aktorkę? – zapytała z sarkazmem w głosie, a wtedy skinął twierdząco głową – No to się zdziwi. Powiedz mu, że przyjmuję wyzwanie. Zagram rolę Sandry – była wściekła, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ale, jak tylko została w pokoju sama, zaczęła mieć wątpliwości – W co ja się pakuję? – zapytała siebie, czując swoją klęskę. Nie tak sobie to wszystko wyobrażała. Ona, bez żadnego doświadczenia. I on, mężczyzna, który przeżył intensywnych lat przed kamerą i na scenach teatrów – Ośmieszę się przed nim. Nie dam rady – zaczęła panikować. Zwłaszcza, gdy pomyślała o scenie, w której będzie musiała się przed nim rozebrać. I to na oczach widzów. Zaczęła się naprawdę bać.
Przygotowania do premiery sztuki szły pełną parą. Scarlett spędzała każdą wolną chwilę, ucząc się na pamięć tekstu. Towarzyszący temu lęk nie opuszczał jej ani na chwilę. Nawet wtedy, gdy po raz kolejny została zaproszona na kolację przez rodziców Tony’ego. Bradley obserwował ją przez cały wieczór, wiedząc już o wyzwaniu, przed jakim stawił ją Colin.
- Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie – powiedział jej, kiedy udało mu się przez moment zostać z nią sam na sam. Patrząc na nią, widział Katie. Miała jej sposób bycia, uśmiech. Wyglądała, jak jej młodsza wersja. Potem opowiadał jej o kobiecie, która ją urodziła osiemnaście lat temu. O tym, jaka była. Jako osoba i jako aktorka. I szczerze wierzył, że pewnego dnia będzie taka, jak ona. Utalentowana i pracowita. Dlatego zgodził się ją przygotować do roli Sandry. Poza sceną intymną, którą wolał zostawić już dla Tony’ego. Zwłaszcza, gdy wiedział, że niedługo miał się zjawić w Londynie Alex. Nie wspomniał o tym ani słowem. Wolał, by to stało się dla niej niespodzianką.
Zaczęło się ściemniać, kiedy wbiegł po schodach, wiedząc, że on gdzieś tam nadal był. To już poszło za daleko między nim a Scarlett i nie mógł już dłużej słuchać opowieści Eoina ich wzajemnej nienawiści. Właśnie tego bał się najbardziej, gdy pewnego dnia dziewczyna postanowiła wyjechać do Londynu, by poznać swojego rodzonego ojca. Spodziewał się, że Colin bardzo szybko przeleje swoją nienawiść do niego, na niczego nieświadomą nastolatkę.
- Przepraszam, ale uczelnia jest o tej godzinie nieczynna – usłyszał za sobą wołanie młodej recepcjonistki. Odwrócił się do niej i uśmiechnął na swój charakterystyczny sposób.
- A to pan – zauważył jej zmieszanie, kiedy podeszła bliżej i dopiero wtedy rozpoznała jego twarz. Uśmiechnął się ciepło, kiedy zaczęła go przepraszać.
- Nic nie szkodzi. Czy tam Morgan jest jeszcze w szkole? – zapytał, a wtedy zaprowadziła go osobiście na pierwsze piętro, gdzie mieścił się mini teatr. Kiedy tylko dotarli na miejsce, złożył autograf na jej notesie i poprosił, by zostawiła go teraz samego. Był dla niej miły do samego końca. Dopiero, gdy usłyszał jej obcasy uderzające o posadzkę na parterze, odwrócił się w stronę drzwi i nacisnął klamkę.
Jak tylko znalazł się tam w środku, potrzebował chwili, by zapanować nad sobą. Sala wyglądała na mniejszą, niż mógł się spodziewać. Ale utrzymana w ciekawym, bardzo eleganckim stylu, niczym z lat czterdziestych. Schodząc po kolejnych stopniach, coraz wyraźniej dostrzegał sylwetkę mężczyzny. Niewiele się zmienił od momentu ich spotkania. W tej chwili, Colin miał 46 lat, a wyglądał na znacznie mniej. Tak, jak się spodziewał. I jak zawsze, był bardzo skupiony na swojej pracy, nie widząc świata poza kartkami papieru, na których ciągle coś poprawiał, albo wykreślał. To był cały Colin Morgan.
- Wiedziałem, że pewnego dnia się tu zjawisz…. Alex – nagle zobaczył, jak odłożył ołówek i odwrócił się w jego stronę. Nie był nawet ani trochę zaskoczony. Nawet nie wyczuł w nim ani odrobiny nienawiści. Coś musiało się zmienić – Nie jestem tak głupi, jak się niektórym tutaj wydaje. Umiem kojarzyć fakty. Ten scenariusz, a teraz twoje przybycie… - przerwał, uśmiechając się ironicznie, gdy zaczął zbliżać się do krawędzi sceny – To zostało ukartowane. Bym się czegoś dowiedział. Zupełnie nie potrzebnie, bo ja już dawno się wszystkiego domyśliłem – Alex patrzył, jak Colin podszedł do bocznych schodów i zaczął szybko po nich schodzić. A potem podszedł do niego zupełnie blisko – I tym razem, nie pozwolę ci po raz drugi odebrać mojej córki – wyglądał na zdesperowanego, gdy tak obaj mierzyli się wrogim wzrokiem. A w jego ustach zabrzmiało to jak jawne wypowiedzenie wojny.
A jak zareagowałaś na fakt, że jednak od samego początku Colin się domyślił, że Scarlett to jego córka? Zaskoczona?
Ja jestem zaskoczona. On cały czas wiedział i tak się zachowywał?! Zmienił się nasz Colin i to wcale nie na lepsze...
Hm, a ja się domyślałam, że on wie. I bardzo dobrze się z tym po prostu maskował. Mistrzyni akcji z Ciebie Xena!!!
Noo, to zaskakujące... Ciekawe co wymyśli -.- i skoro nie chce jej stracić to czemu się zachowuje jak palant? :P
No właśnie... Jego zachowanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Z jednej strony nie chce stracić córki, a z drugiej traktuje ją koszmarnie...
SCARLETT -CZ.13
Nie mógł uwierzyć, że właśnie teraz o tym zapomniał. Zorientował się dopiero wtedy, gdy zaparkował pod budynkiem mieszkalnym, a potem szukał w samochodzie kopii scenariusza. Nie miał innego wyjścia, jak wrócić do szkoły.
Jak tylko dotarł na miejsce, był zaskoczony, że budynek wciąż był otwarty. Wbiegł na korytarz i zobaczył siedzącą w portiernii, wyraźnie zmęczoną Emily.
- Dlaczego szkoła jest nadal otwarta? – zapytał, a wtedy wzruszyła ramionami – Tylko mi nie mów, że Colin ciągle jest w teatrze – zaraz dodał, chociaż jej mina i tak starczyła za całą odpowiedź.
- I nie jest sam. Kwadrans temu zjawił się pan Vlahos i pytał o Colina. Tak, jak prosił, zaprowadziłam go do teatru…
- Zaraz… Alexander Vlahos tu jest? – zapytał, a kiedy skinęła twierdząco głową, czym prędzej pobiegł w kierunku schodów. Pokonując kolejne stopnie, obawiał się najgorszego. Nie od dziś było wiadomo, jak obaj aktorzy darzyli się szczególną nienawiścią, odkąd zmarła Katie. Musiał się pospieszyć, zanim dojdzie tam do tragedii.
W końcu znalazł się na parterze i biegł co sił, po czym złapał za klamkę i wtargnął do środka. Wbiegł po czerwonych schodach, widząc ich obu, stojących pod sceną twarzą w twarz. Zaklął cicho i biegł dalej. A gdy znalazł się już blisko, wtargnął między nimi, rozdzielając na szerokość własnych ramion. W Idealnej chwili. Gdyby się spóźnił choć trochę, doszłoby do walki.
- Zwariowaliście? – krzyknął, z całych sił napinając mięśnie, kiedy mężczyźni próbowali znów się na siebie rzucić – Jak długo już ze sobą walczycie? To już trwa dobre kilkanaście lat. W ten sposób nie przywrócicie Katie życia – syczał, zerkając na przemian raz na jednego, raz na drugiego – Zamiast skupiać się wyłącznie na sobie, skupcie się wreszcie na przyszłości Scarlett. To ona teraz powinna być tutaj najważniejsza. I mówię to przede wszystkim do ciebie, Colin – odwrócił się bardziej w jego stronę, zamierzając w końcu wygarnąć mu to wszystko, co zbierało się w nim od bardzo dawna – Odkąd zjawiła się w naszej szkole, zamieniłeś jej życie w piekło. Bo stałeś się dla niej bezlitosnym, pozbawionym skrupułów katem…
- Robiłem to, by zmusić ją do większego wysiłku. Jeśli Scarlett chce się wybić w aktorstwie, musi ciężej pracować..
- Doprowadzając ją na skraj załamania nerwowego? Rzeczywiście, świetny pomysł. Tylko, że nie widziałeś jej łez, tak często, jak ja. Do cholery. Colin! Ona jest twoją córką! – już nie chciał tego dłużej ukrywać. Sprawy i tak już zaszły za daleko, więc uznał, że powinien już o tym wiedzieć.
- Wiem o tym, Eoin. Wiem od samego początku – z wrażenia zrobił wielkie oczy, jak tylko to usłyszał od swojego przyjaciela.
- Ty wiedziałeś? Jak? To przecież niemożliwe – próbował zrozumieć, dostrzegając na jego twarzy ironiczny uśmiech.
- Mylisz się. Wystarczyło jedno spojrzenie na tą dziewczynę. Jej podobieństwo do Katie aż bije po oczach. Uśmiech, sposób bycia.. To cała Katie, tylko w młodszym wydaniu. I zauważyłem to już w dniu egzaminu. Do tego jeszcze zobaczyłem na liście nazwisko Vlahos i wszystko ułożyło mi się w logiczną całość. Pamiętasz, Alex, co mi powiedziałeś w dniu pogrzebu? Przysięgałeś, że zrobisz wszystko, bym jej nie znalazł przez pierwsze lata. A jaki jest najlepszy sposób na ochronienie obcego dziecka, jak właśnie adopcja – zerkał w tym momencie na swojego wroga, mając wielką ochotę się na niego rzucić i zabić.
- Ale też nigdy jej nie okłamałem. Przez całe życie byłem dla niej ojcem najlepiej, jak umiałem. Zapewniłem jej opiekę, bezpieczeństwo i wykształcenie. Traktowałem, jak własną córkę. Nawet potem, kiedy narodziła się Christina. Kocham je obie równie mocno. Szkoda tylko, że nie wspomniałem Scarlett ani razu, jakim to byłeś dupkiem, krzywdząc też jej matkę – zaraz dodał, a wtedy Colin był jeszcze bardziej rozwścieczony, gotowy w każdej chwili zadać pierwszy cios.
- Mów za siebie, Alex. Nie zapomnij , że ukradłeś mi dziecko..
- Zamknijcie się wreszcie! Obaj! – w końcu Eoin stracił do nich cierpliwość i jako pierwszego puścił Alexa – Lepiej idź zajrzyj do Scarlett. Emily da ci pełny adres. Jestem pewien, że ucieszy się na twój widok – uśmiechnął się do niego ciepło, jednocześnie zaciskając mocniej rękę na koszulki Colina – Pogadamy jutro – pożegnał go i wyraźnie dał do zrozumienia, że powinien już iść.
- Jutro ja się z nim policzę – syknął Colin, a wtedy Eoin zmierzył go wzrokiem. Odczekał chwilę, aż usłyszał trzaśniecie drzwiami. Puścił mężczyznę, jak tylko usłyszał za sobą trzaśnięcie drzwiami.
- Ani się waż za nim biec – dał mu do zrozumienia, że tak szybko go nie puści. Nie w takim stanie, w jakim teraz był – Co ci do cholery strzeliło do głowy, Colin? – miał już wyraźnie dość jego głupiego zachowania, podyktowanego wieczną nienawiścią. Był już tym wszystkim wyraźnie zmęczony – Czy tak zachowuje się ojciec, chcący odzyskać swoje dziecko? Słyszałeś, co powiedziałem wcześniej. Więc rzuć w diabły to wszystko, co stało się w przeszłości i skup się teraz na Scarlett. I otwórz wreszcie oczy. Ta dziewczyna ma talent. Który trzeba rozwijać. Ale nie w taki sposób, jaki chciałeś zrobić. Ona potrzebuje wsparcia. Potrzebuje ciebie i Alexa. Masz być dla niej oparciem, a nie katem….
- Przecież nawet jej nie dotknąłem – zaraz odezwał się Colin, nie mogąc dłużej słuchać tych oskarżeń.
- I całe szczęście. Bo, przysięgam, że już byłbyś martwy. Zrobiłbym to bez mrugnięcia okiem – Colin, aż się zdziwił, nie mogąc uwierzyć, że te słowa właśnie padły z ust kogoś, kogo naprawdę uważał, za przyjaciela – Nie rozumiem cały czas tylko jednego. Po co to wszystko, Colin? Dlaczego tak bardzo chciałeś ją skrzywdzić? Tylko dlatego, że nosiła nazwisko Alexa? Bo była podobna do Katie? Proszę, wyjaśnił mi to, bo najwidoczniej to dla mnie zbyt skomplikowane. Nie zdziw się, jeśli ona mimo wszystko wybierze Alexa, a nie ciebie. Zgotowałeś jej takie piekło, że teraz jak najbardziej ma do tego prawo. – zauważył, że jego słowa wreszcie zaczęły do niego docierać. Colin oddalił się na moment i usiadł na schodach, ze spuszczoną głową – Zamieniam się w słuch..
- Bałem się, Eoin – dopiero po kilku minutach podniósł wzrok i spojrzał na niego. Widział na jego twarzy kpiący uśmieszek. Nie był wcale tym zdziwiony. Po tym wszystkim, się stało, jak najbardziej zasłużył na taką reakcję.
- I to mówi ktoś, przez długie miesiące wykiwał tutaj wszystkich. Colin! Ja tego nie kupuję!
- Ale to prawda. Wtedy, gdy zjawiła się na egzaminie, miałem wrażenie, jakbym zobaczył Katie. Ale nie pokazałem tego. Po wielu latach spędzonych na scenie, udawanie stało się u mnie automatyczne. I wtedy pomyślałem, że to może być moja córka. Ja nie wiedziałem, jak mam się do niej zwracać, jak rozmawiać, zająć się nią. Eoin, ja po raz pierwszy nie wiedziałem, co robić. Uwierz mi – błagał go, chociaż widział wyraźnie, że nadal mu nie wierzył. To oznaczało, że ich długoletnia przyjaźń właśnie legła w gruzach – Straciłem ją na dobre, prawda? – zapytał, a wtedy mężczyzna wzruszył ramionami. To zależy od ciebie, Colin. Jeśli nadal chcesz odzyskać córkę, musisz zrobić ten krok. Porozmawiać z nią. Ale nie jako nauczyciel z uczennicą. Ale jak przystało na prawdziwego ojca. Idealną okazją na to będzie jutrzejsza próba. O ile nadal chcesz, by ta sztuka została wystawiana. Postaram się, by nikt wam wtedy nie przeszkadzał. A ja dopilnuję, by Alex przez ten czas dał wam spokój. Zacznij o nią walczyć – namawiał go, po czym wyjął z kieszeni kurtki telefon – Zanim jednak udamy się do swoich domów, chcę byś czegoś posłuchał – szybko przełączył na tryb odtwarzania i wyszukaj z play listy, po czym nacisnął przycisk. Colin patrzył na niego jak oniemiały, słysząc mocny, kobiecy głos.
- To ona? – zapytał, a wtedy Eoin skinął głową – Niesamowite. Naprawdę ma talent – właśnie teraz sobie uświadomił, jak bardzo się do niej mylił. I zrozumiał, że Eoin miał rację. Dziewczyna była warta tego, by o nią zawalczyć. Ale na zupełnie innych, nowych zasadach. Tylko, czy nie było już na to za późno?
Nie no rewelacja ;) W końcu coś dotarło to Colina! :D
Mam nadzieję że niczego nie zepsuje ;) Czekam na kolejną część :D
Hahaha, podoba mi się to, że wszyscy tak konspirowali, żeby Colin się nie dowiedział, a ten wiedział o wszystkim od samego początku xD No i nie muszę wspominać, że cieszę się, że wprowadziłaś Alexa ^^
Jeszcze nie, ale juz sie zaczynamy tam zblizac. Ciag dalszy napisze oczywiscie w nocy (jestem w pracy).
Oczywiscie, ze mam. Ale nic nie zdradze, bo to ma zwiazek w pewnym zaskoczeniem w finale ;P
SCARLETT -CZ.14
Siedziała na kanapie, z głową opartą na ramieniu ojca. Nie spodziewała się aż takiej niespodzianki z jego strony. Zwłaszcza, że przyjechał wraz z jej siostrą. Christina zajmowała fotel ustawiony prostopadle do nich i ustawiła w telefonie aparat, po czym zrobiła im zdjęcie.
- Dobrze. To teraz podaj mi numer do tego palanta z uczelni, to mu myślę. Niech zobaczy, co stracił przez własną głupotę – mimo tego, co opowiedział im Alex po powrocie ze spotkania z Colinem, nadal uważała go za wyjątkowo wrednego palanta. Aż się zdziwiła, kiedy oboje jednocześnie zaprotestowali – Ależ tato! – jęknęła, nie mogąc zrozumieć, dlaczego mimo wszystko chciał Colinowi odpuścić – Dlaczego nie mogę tego zrobić? Po tym, co zrobił Scarlett, należy mu się. Ale, skoro tak nalegacie, to nie wyślę tego zdjęcia – rozczarowana odłożyła telefon na stół.
Scarlett wtuliła się mocniej w swojego ojca, gdy nagle zapytała..
- Opowiedz mi o mojej matce. Tej prawdziwej. Jaka ona była? – zapytała, a potem czuła, jak cicho westchnął – I chcę wiedzieć, jak poznała Colina. Czy kochała go do samego końca. Ja muszę to wiedzieć, tato – szepnęła błagalnie, a wtedy czule pocałował jej czoło.
Starał się odpowiedzieć na każde jej pytanie. Szczególnie mocno zwrócił uwagę na jej fizyczne podobieństwo do Katie i Colina. Nawet teraz, jak siedziała w jego ramionach, przypomniał sobie, jak w Nowej Zelandii siedział z jej matką właśnie w takiej pozycji, gdy nosiła w sobie dziecko. Ten moment był idealny, by poruszyć temat związany z Colinem.
- Nabrał nas wszystkich – stwierdziła, jak tylko przypomniała sobie te ich wszystkie rozmowy na uczelnii. Ani przez chwilę nie dał po sobie poznać, że wiedział, kim była. Ale, po co wtedy udawał? I dlaczego tak źle ją traktował. Zupełnie, jakby chciał się jej wyprzeć. Nic z tego nie rozumiała. Zresztą, to i tak było już nieważne. Miała teraz przy sobie rodzinę, którą kochała ponad wszystko. I ojca, którego tak bardzo ceniła. To on zawsze był przy niej, gdy dorastała i poznawała świat. Czy po tym wszystkim, byłaby wstanie go zamienić na Colina? Nawet nie bardzo wiedziała, czy coś do niego czuła. Zupełnie nic. Co innego Alex, przy którym czuła się bezpieczna i kochana.
Następnego dnia, musiała się znów zjawić w szkole. Na szczęście, tego dnia nie miała wykładów, więc mogła się skupić na przygotowywaniu swojego występu w nowej sztuce. Obecność Christiny okazała się bardzo pomocna. Jasnowłosa dziewczyna z włosami splecionymi w dwa warkocze, uczyła ją sposobu chodzenia, typowego dla prostytutek. A potem ułożyła dla niej kroki do sceny ze striptizem. Była całkowicie skupiona na zadaniu, póki się nie zorientowała, że ktoś ich obserwował. Stanęła na brzegu sceny i zaczęła go wołać. A potem oniemiała, gdy zobaczyła czarnowłosego chłopaka, wyłaniającego się między siedzeniami pustej widowni.
Daniel? Co ty tutaj robisz? – tuż za nią odezwała się Scarlett i zaraz wyjaśniła siostrze, kim był ich podglądacz.
- Krótko mówiąc, to twój brat – stwierdziła Christina, przyglądając się mu z zainteresowaniem – I przy okazji, jaki seksowny – to było silniejsze od niej. Kiedy się zbliżał, nie mogła oderwać oczu od tej lekko potarganej czupryny, czarnych oczu i pełnych ust. Kogo chciała oszukać. Z miejsca, zapragnęła go. I to natychmiast. Nagle wpadła na szalony pomysł. Zaprosiła go na scenę i kazała Scarlett przy nim zatańczyć ten układ, który ćwiczyły wcześniej. Dziewczyna kategorycznie odmówiła – Scarlett. Jeśli masz problem, by zrobić to przy nim, to co będzie, jak na jego miejscu będzie siedział Colin. Będziecie wtedy na oczach pełnej sali publiczności.
Gdy tak omawiały kolejne próby, niespodziewanie na widowni pojawił się ktoś jeszcze. Został przez nie zauważony dopiero wtedy, kiedy zbliżał się w kierunku sceny. Scarlett zbliżyła się do krawędzi i patrzyła na niego w milczeniu. Zamiast tradycyjnej, zaciętej miny, zobaczyła, jak się do niej uśmiechał. I wtedy zupełnie nie wiedziała, jak powinna zareagować. To nie było łatwe, kiedy miała przed sobą samego Colina Morgana.
SCARLETT – cz.15
Christina Vlahos stała za plecami siostry i spoglądała raz na Colina, a raz na siedzącego na scenie Daniela. Widziała między nimi uderzające podobieństwo. Ta sama drobna sylwetka, spojrzenie, sposób bycia. Taka mała kopia Colina. Z tym, że… W jej oczach Daniel był zdecydowanie bardziej gorącym facetem.
Ta cisza była dla wszystkich bardzo krępująca, a wrodzony, kobiecy instynkt, nakazał Christinie działać. Zwłaszcza, kiedy wyczuła to emocjonalne napięcie między Scarlett, a Colinem.
- I to jest jeden z tych momentów, w których powinniśmy dyskretnie wyjść – podeszła do chłopaka i dała znak w kierunku drzwi. Daniel zrobił wielkie oczy i pokręcił przecząco głową – Lepiej nie zmuszaj mnie, bym użyła siły – dodała, a wtedy uniósł ręce w geście poddania. Jak tylko wstał z krzesła, dziewczyna na moment podeszła do siostry – Tylko się nie pozabijajcie. Pamiętaj, że macie porozmawiać. I to szczerze – szepnęła do jej ucha, po czym uśmiechnęła się do wciąż stojącego pod sceną mężczyzny. Zbiegła po bocznych schodach i zaczęła biec za chłopakiem, aż wydostała się na korytarz i zamknęła za nimi drzwi.
- Jak myślisz? Dogadają się? Mam co do tego obawy – zauważyła, jak bardzo się przejmował ich spotkaniem, zerkając znacząco na drzwi teatru.
- Jeśli tego nie zrobią, to skopię im tyłki – zażartowała, a wtedy chłopak zaczął się śmiać – Ej, to nie jest śmieszne. Ja naprawdę to zrobię, jeśli zaczną się kłócić. Nie masz pojęcia, do czego jestem zdolna – zaraz dodała, a wtedy śmiał się jeszcze bardziej. Patrzyła w jego oczy, w których pojawiły się iskierki. Teraz wydawał jej się jeszcze bardziej cudowny. On też nagle zaczął się jej przyglądać, robiąc krok w jej stronę. Nagle zapragnął jej pocałować. Tu i teraz. Ale zaraz otrząsnął się, próbując odzyskać świadomość.
- Daniel! – nagle odwrócił się i zobaczył Joan Rose, idącą w ich w kierunku. Aż przeklął cicho, po raz pierwszy naprawdę nie mając ochoty na ich potajemne spotkania. W ogóle miał jej dosyć. Zwłaszcza, gdy uświadomił sobie, że Tony miał rację, kiedy mówił, że powinien poszukać sobie kogoś w swoim wieku. Już był zmęczony tą całą zabawą w chowanego przed jego ojcem – Daniel! Jak długo mam jeszcze czekać? – próbowała przybierać groźną, jak zawsze pozę, jednak tym razem wyczuł w jej głosie zazdrość o tę piękną dziewczynę, która stała u jego boku. Już dawno powinien z nią zerwać. Teraz to wiedział.
- Czy ja tu czegoś nie wiem? – zapytała cicho Christina, widząc jak jego wzrok biegał w panice między nią a tamtą kobietą.
- Moja była kochanka, której nie mogę się pozbyć – rzucił prosto z mostu, a wtedy dziewczyna aż otworzyła usta ze zdziwienia.
- Kochanka? No to jesteś bardziej niegrzecznym chłopcem, niż oczekiwałam. Ale zaraz coś tu zaradzę – dodała, po czym zbliżyła się i złapała za koszulkę, mocno przyciągając do siebie, w kierunku swoich ust.
Z wrażenia, objął ją w pasie i przyciągnął mocniej, całując pasją, jak jeszcze nigdy wcześniej. Jego słuch zarejestrował oddalający się stukot obcasów. Praktycznie mógł dziewczynę już puścić, ale tego nie chciał. Czuł się tak cudownie w objęciach tej zwariowanej dziewczyny, a jej zapach i smak ust intensywnie poruszał jego zmysły. Jęknął, kiedy ich języki połączyły się w namiętnym tańcu. Jej bliskość stopniowo pozbawiała go samokontroli. Pragnął jej mocno i boleśnie.
Zupełnie, jakby to wyczuła, szybko oderwała się od jego ust i patrzyła na jego zamglone oczy, z trudem łapiąc powietrze.
- Co ty ze mną robisz, kobieto? – zapytał, gdy drżał, wciąż będąc pod jej wpływem.
- Spokojnie, kowboju. Temu też zaraz jakoś zaradzimy – uśmiechnęła się do niego słodko i przyłożyła palec do jego miękkich ust. Tak bardzo pragnęła znów je poczuć na sobie.
Zanim się zorientował, złapała go za rękę i zaczęła szukać wzrokiem toalety. Biegnąc za nią, Daniel modlił się, by nikt nie trafił się na ich drodze. Jak tylko znaleźli się bezpiecznie za drzwiami, puścił jej rękę. To wszystko działo się dla niego zbyt szybko. W końcu, dopiero ją poznał.
- Co my u diabła wyprawiamy? – wyraźnie miał wątpliwości, by robić to właśnie teraz. Mimo, że jego wzrok skupił się już na jej pełnym biuście, który właśnie przed nim odsłaniała, jak tylko rozpięła bluzę z kapturem.
- Wybacz moją zbytnią bezpośredniość. Jeśli chcesz się wycofać, zrób to teraz, Daniel. Póki nie jest za późno – szepnęła, czując jego obawy. Odetchnęła z ulgą, kiedy uśmiechnął się lekko i pokręcił przecząco głową. A potem znalazł się przy niej, znów wbijając się w jej usta. Jeszcze jej nie znał za dobrze, a już mógł stwierdzić, że była zwariowaną i bardzo pewną siebie wariatką. Cała ironia tej sytuacji polegała na tym, że kiedy ich ojcowie walczyli ze sobą, oni oddawali się pierwotnym instynktom, które popchnęły ich w ramiona namiętności. Los potrafił być jednak bardzo przewrotny.
Scarlett siedziała na krawędzi sceny i patrzyła na swojego rodzonego ojca ze łzami w oczach. Praktycznie powiedział jej to wszystko, co wcześniej mówił Eoinowi. Jednak bolało ją, kiedy tak oskarżał Alexa o kradzież. Zupełnie, jakby była zwykłą rzeczą. Otworzył się przed nią i dopiero teraz widziała, jak naprawdę cierpiał. A twarz bezwzględnego nauczyciela była jedynie maską. Nie potrafiła jedynie zrozumieć, dlaczego nie ujawnił się, skoro od samego początku wiedział, że to właśnie ona była jego córką. I chyba nigdy tego nie zrozumie. Miała teraz wybór. Albo go przyjmie do swojego serca, mimo tego, co jej zrobił, czy porzuci. Zrani, tak, jak on ranił ją wcześniej nieustannie. Scarlett nie miała w zwyczaju być mściwą. Ale ta sytuacja była zupełnie inna. Zbyt wiele krzywd i bólu zaznała z jego strony. Zbyt dużo łez przelała po nocach z jego powodu. I chyba nie czuła się na siłach, by mu teraz przebaczyć. Ale, być może kiedyś. Po prostu nie była jeszcze na to gotowa. O czym postanowiła go o tym powiadomić. Nadal dla niej istniał tylko jeden ojciec. I był nim Alex.
Wow, tu tak fajna scena (ach ta młodzież:P), a za chwilę dramat, który rozgrywa się dosłownie na scenie. Intrygujące czy Scarlett wybaczy i czy nie będzie na to za późno....