Temat bardzo (nie)bezpieczny ;P Tutaj można popuścić wodze wyobraźni i stać się kreatywnym.
Czekam na Wasze teksty :)
A ja skorzystam z okazji i również tworzę coś niezwykłego - krótkie opowiadanie, składające się z krótkich scenek.
OBSESJA - cz. 1
Plan filmowy na zamku. Wszyscy aktorzy już stoją gotowi do kręcenia sceny. Poza Colinem,
który gdzieś nagle zniknął. Reżyser zaczyna go wołać. Stojący za nim Bradley szuka go
wzrokiem. A potem stoi jak słup soli, gdy widzi Colina, który właśnie idzie w ich stronę - z dużymi
rumieńcami na policzkach (pal licho, że wiele i jest zimno), z potarganymi włosami i krzywo
założoną chustką na szyi - A tobie, co się stało? - pyta reżyser, a Colin spuszcza nieśmiało
wzrok. Stojący na przeciwko niego Bradley zauważa jakąś obcą dziewczynę, która nagle pojawia
się za plecami operatorów - też ma włosy w nieładzie i jakoś dziwnie rozbiegany wzrok. I wtedy
Bradley zaczyna się głośno śmiać, bo właśnie domyślił się, co stało się z jego przyjacielem...
;PPPPP
Część 2:
Dzień następny zdjęć filmowych. Aktorzy, asyście współpracowników idą gęsiego przez bramę
zamku. Pada deszcz. Bardzo pada. Tak bardzo, że reżyser idący przed Colinem zastanawia się,
czy zdjęcie zaplanowane zdjęcia w plenerze nie przełożyć na następny dzień, czym dzieli się
niezwłocznie z największą gwiazdą serialu. Idąc przed siebie, nie zauważa, jak tuż za bramą,
ktoś łapie za rękę Colina i odciąga w bok.
Colin niespodziewanie ląduje w ciasnym pomieszczeniu i ze zdziwieniem widzi przed sobą tamtą
dziewczynę, z którą kochał się dzień wcześniej - Cześć przystojniaku - szepnęła słodko i zrobiła
krok w jego kierunku, ale zaraz zmartwiła się, gdy zrobił krok do tyłu - Co jest? Nie cieszysz się
na mój widok? Tak szybko się zmieniasz, że nie nadążam. Albo naprawdę taki cholernie dobry z
ciebie aktor - Lepiej, powiedz mi, co tutaj robisz - mruknął nerwowo i już chciał sięgnął po klamkę,
gdy dziewczyna niespodziewanie natarła na niego całą sobą i wspięła na palcach, sięgając jego
ust - Tęskniłam za tobą. Całą sobą - szeptała słodko, jednocześnie naprowadzając jego prawą
dłoń na swoje krocze - Chociaż, z drugiej strony, zastanawiało mnie, dlaczego wczoraj, gdy we
mnie dochodziłeś, nazwałeś mnie "Katie" - w tym momencie odsunął ją gwałtownie, patrząc na
nią z niedowierzaniem - Ja tak powiedziałem? - zapytał, a wtedy skinęła twierdząco głową - Bo
jesteś do niej podobna - Albo właśnie się okazało, że na nią lecisz. No proszę, wychodzi coraz
więcej sekretów niewinnego Colina - skomentowała, patrząc mu w oczy - Swoją drogą, czy
wspominałam już, że kiedy mokniesz w deszczu, staje się bardzo gorący - szepnęła słodko, gdy
znów znalazła się przy nim i zaczęła wsuwać dłoń pod mokry materiał koszulki. Aż przygryzła
dolną wargę, wyczuwając palcami ciepłą skórę jego płaskiego brzucha - Mam ochotę cię teraz
wylizać. Całego - dodała, sięgając już jest ust. Nagle oboje drgnęli, gdy właśnie za drzwiami ktoś
zaczął wołać Colina. Tym razem to był głos Bradley'a.
Ciąg Dalszy Nastąpi......
Niestety, dzisiejszej nocy nie napiszę kolejnej części. Jestem za mocno zmęczona po pracy i po prostu nie dam rady. Z góry bardzo przepraszam i spróbuję napisać coś rano :)
SCARLETT – CZ.6
Jasnowłosy chłopak zerknął na Daniela, zauważając delikatne rumieńce na jego policzkach, kiedy tylko zobaczył na horyzoncie seksowną Joan Rose. Tony już od jakiegoś czasu wiedział, że coś go łączyło z nauczycielką. Już tyle razy namawiał go, by przerwał romans, nie mający żadnej przyszłości i poszukał dla siebie kogoś w swoim wieku. W jego oczach, ten związek mógł przynieś nic, poza kłopotami. Tylko, czy istniała gdzieś dziewczyna, która potrafiła wywoływać u niego takie reakcje, jak ona? Wystarczyło jedno spojrzenie na tego chłopaka, by móc zobaczyć w jego czarnych oczach figlarne iskierki, skaczące za każdym razem, kiedy kochanka była w pobliżu.
- Ty ciągle się prosisz o kłopoty, Daniel – skomentował, zauważając błogi uśmiech na twarzy nastolatka. Ten chłopak naprawdę był nią zauroczony – Tatuś cię zabije, jak się dowie, co robisz za jego plecami. A na pewno się dowie. To kwestia czasu – dodał, a wtedy Daniel zaraz obejrzał się na niego, wpadając w panikę – Spokojnie. Ja mu nigdy nie powiem. Nie zapominaj, że jesteśmy przecież przyjaciółmi, a to zobowiązuje, prawda? – dopiero wtedy się uspokoił i znów zaczął śledzić wzrokiem nauczycielkę, przy tym wzdychając.
Zaraz jednak oprzytomniał, jak tylko Tony szarpnął za jego ramię, jak tylko zobaczył idącego w ich kierunku Colina Morgana – No proszę. O wilku mowa, a wilk tuż obok – skwitował głośno, uśmiechając się przy tym słodko, ale z nutką ironii.
- A ty znowu tutaj, Tony? To aż podejrzane, że nie należysz do mojej szkoły, a przebywasz tu częściej, niż moi uczniowie. Wręcz zastanawiające – odpowiedział mu Colin równie ironicznie, zerkając przy tym na swojego syna, który aż uniósł brew ze zdziwienia – Znam ciebie na tyle, by domyślać się, że znowu polujesz na dziewczyny. Kiedy ty wreszcie dorośniesz? – tylko ktoś, kto znał ich wzajemną relację mógł zauważyć, jak dużą ironią była podszyta ich rozmowa. Tylko z pozoru wyglądało to naprawdę groźnie.
- A jeśli nawet, to chyba mam do tego prawo. Zresztą, nie sądzę, byś zabronił mi tutaj przychodzić. W końcu, obaj wiemy, że masz do mnie słabość – Daniel aż się złapał za głowę, nie mogąc uwierzyć, jak czasami ostro sobie pozwalał jego przyjaciel wobec dyrektora teatru – Wiem to od mojej mamy..
- Nie jesteś ty trochę za bardzo pewny siebie, młody człowieku? – zwrócił mu uwagę Colin, a wtedy chłopak wzruszył ramionami – No tak. Wdałeś się po prostu w swojego ojca. To po prostu widać – i to dobiło Tony’ego, który od wielu lat próbuje walczyć o siebie i wyjść z cienia swojego ojca, by tylko nie być takim, jak on. Owszem, kochał go, ale po prostu nie chciał być kolejnym dzieciakiem robiącym karierę na jego nazwisku. Od dawna wiedział, że świat kina i teatru liczy, że będzie drugim Bradley’em Jamesem. To był jeden z tych powodów, dla którego zdecydował się na football.
W pewnej chwili, Colin spojrzał na zegarek.
- Zdaje się, że na ciebie już czas, Daniel. A ty, Tony, lepiej wracaj już do domu. Nie chciałbym znów robić sprawozdania twoim rodzicom, kiedy do mnie zadzwonią – mrugnął do niego porozumiewawczo, a wtedy chłopak rozłożył ręce bezradnie. Aż w końcu posłuchał i zaczął odchodzić.
- Czasami jesteś dla niego zbyt surowy, tato – skomentował to Daniel, patrząc na oddalającego się przyjaciela.
- Po prostu martwię się o niego, Daniel. On ma charakter klasycznego buntownika i po prostu boję się, że pewnego dnia przez to może wpaść w kłopoty. A ja nie zawsze będę mógł mu pomóc. Byłaby wielka szkoda, gdyby zmarnował swoją przyszłość – chłopak podniósł na niego wzrok, po raz pierwszy widząc go tak przejętego. To aż było niepodobne do słynnego Colina Morgana, sławnego aktora, będącego postrachem całej uczelni. Aż żałował, że takie sytuacje nie zdarzyły się zbyt często.
Niestety, jego radość nie trwała zbyt długo, gdy zaraz wyraz twarzy ojca zmienił się. Nic z tego nie rozumiejąc, podążył za jego wzrokiem, aż zobaczył Tony’ego, zajętego rozmową ze Scarlett. Zupełnie nie rozumiał tak nerwowej reakcji swojego ojca. Zresztą, nie po raz pierwszy był świadkiem jego nienawiści wobec tej pięknej dziewczyny. Przecież ona mu nic nie zrobiła. Inaczej, już dawno by o tym wiedział. Theatre Royal Academy był miejscem, gdzie nie dało się ukryć niczego. No, prawie nic.
- Oni są razem? – w końcu zapytał, próbując zachować spokój, gdy tylko zorientował się, że jego syn zaczął coś podejrzewać.
- Z tego, co wiem, to chyba nie, chociaż Tony jest nią bardzo zainteresowany. Sam mi to powiedział – w przeciwieństwie do niego, Daniel z przyjemnością patrzył na tę parę, widząc tą chemię, jaka się między nimi tworzyła. Jeśli jeszcze nie są razem, to z pewnością będą już wkrótce – A co? Masz coś przeciwko temu? Bo mam dziwne wrażenie, że jednak tak – zauważył, zerkając na niego znacząco.
Colin przez moment przestał go słuchać, kiedy wpatrywał się w dziewczynę. A dokładniej, w jej prawy profil, wyglądający bardzo znajomo. Nawet w pewnym momencie miał wrażenie, jakby tam widział nie Scarlett Vlahos, ale Katie McGrath. Swoją dawną, zmarłą ukochaną. Nawet uśmiechnęła się bardzo szczerze. Zupełnie, jak ona.
- Tato – dopiero wołanie Daniela wytrąciło go z zamyślenia. Otrząsnął się i odwrócił w jego stronę, zastanawiając, czy przypadkiem nie miał przewidzenia – Czy ty w ogóle mnie słuchałeś? – zapytał chłopak, a wtedy skinął głową.
- Tak. I uważam, że oni nie powinni być razem. Nie chcesz wiedzieć, dlaczego – wolał nie wciągać syna w swoje sprawy. Ta dziewczyna działała już mu na nerwy, odkąd tylko pojawiła się w tej szkole. Jak żaden inny student, potrafiła bezczelnie śmiać mu się w twarz i kwestionować jego wierzę, oraz doświadczenia z teatrem. A jeszcze bardziej, przeszkadzało mu to, że była córką mężczyzny, którego nienawidził z całego serca. Z wielką chęcią by ją wyrzucił z tej szkoły. Ale to nie byłaby dla niego żadną przyjemnością. Wolał, by zrobiła to sama, a wtedy jawiłaby się w jego oczach jako przegrana. Już jego w tym głowa, by do tego doszło. A potem wróci do Nowej Zelandii i wypłacze się w ramię swojemu tatuśkowi. Jego wściekłość i nienawiść, będzie jego przyjemnością.
O matko Colin na prawdę stał się potworem, zastanawiam się czy byłoby inaczej gdyby jednak to on wychowywał Scarlett?
Xena, czy będzie jeszcze jakaś ciekawa scena z Alexem? Tak pytam z ciekawości, bo chciałabym się dowiedzieć w jakim stopniu on się zmienił, albo z Bradley'em, ciekawi mnie jak on się zachowuje się w stosunku do Tony'ego ...
Scena z Bradley'em pojawi się już niedługo, ale nie zdradzę na razie, kiedy to będzie.
Coś mi tu nie gra. Colin widzi, że Scarlett jest bardzo podobna do Katie i myśli, że jest córką Alexa. A przecież on niby wiedział, że oni nie mieli razem dziecka... Czy myśli, że jest córką Alexa i jakiejś innej kobiety (też podobnej do Katie)? Czy domyśla się, że to jego córka? Bo już się trochę pogubiłam...
Wiem, że to zagmatwane. Ale to jest tak, że ona nosi nazwisko Alexa (co nie znaczy, że musi być jego biologiczną córką). On ciągle pamięta jego kłótnię z Alexem, podczas której tamten mówił, że od samego początku będzie jej mówił, że to Colin jest jej ojcem, ale przez pierwsze lata zrobi wszystko, bo Colin nie mógł jej odnaleźć - czyli sugerował, że to on ją zaadoptuje. Mając tamte informacje, plus podobieństwo dziewczyny do Katie, zacznie się to układać dla niego w logiczną całość. Praktycznie od samego początku mógłby się domyślić, że to ona jest jego córką, ale nienawiść do Alexa (przypominam, że ona nosi jego nazwisko) sprawia, że nie myśli logicznie i tylko patrzy, jak dziewczynie dopiec.
Mam nadzieję, że to w miarę jasno wytłumaczyłam ;D
Tyle, że w przeciwieństwie do filmowego Artura, on jest tak zaślepiony nienawiścią do Alexa, że nie dostrzega faktów. Wyjaśniłam to powyżej ;D
No, no no... Podziało się nieźle z Colinem. Wprowadzisz do opowiadania Alexa? ^^
SCARLETT – cz.7
Leżała na jego nagim torsie, delektując się jego bliskością, zapachem, dotykiem. Póki jeszcze się dało. Wiedziała, że już za chwilę będzie musiał wyjść. Doskonale wyczuwała jego napinające się mięśnie brzucha i ramion. Tego ranka był cały spięty. Jakby nieobecny duchem, kiedy wcześniej poruszał się w niej, dając rozkosz. Nie tak zawsze wyglądały ich potajemne schadzki w jej mieszkaniu, kiedy kochali się w każdym możliwym pomieszczeniu, w coraz to wymyślniejszych pozycjach. Na samo wspomnienie dawnych chwil, zapragnęła znów zapomnieć się w jego ramionach. Uniosła się na ramieniu i spoglądała na jego nieobecną myślami twarz. Popatrzyła przez parę sekund, po czym złożyła pocałunek na jego torsie, schodząc stopniowo w dół, nurkując pod kołdrą. Daniel uniósł odrobinę głowę, spoglądając w tamtym kierunku.
- Joan.. – jęknął, wymawiając jej imię, jak tylko poczuł jej usta zamykające się na czułym miejscu. Gwałtownie opadł na poduszkę, a jego ciało się wygięło w spazmach. W resztkach świadomości pojawiała się myśl, że już powinien wyjść z tego mieszkania. Oddychał coraz szybciej i wsunął ręce w gęste, brązowe włosy kochanki. Oddawaj się jej całkowicie, nie ośmielając nawet jej prosić, by przestała. Wręcz przeciwnie, nie chciał, by to zrobiła. Zamknął oczy i czekał na ten cudowny, długo oczekiwany moment.
Kiedy po wszystkim siadał na łóżku, widział ten wzrok w jej oczach, który błagał, by został. Chciałby spełnić jej niemą prośbę i to bardzo.
- Musimy trochę przystopować, Joan. Jeszcze trochę i tata się o nas dowie. A wtedy ….
- Zostanę zwolniona i wyląduję w więzieniu za wykorzystywanie nieletniego – szybko dokończyła za niego, patrząc z przyjemnością, jak nakładał na siebie kolejne warstwy odzieży. Daniel miał bardzo szczupłą, wciąż chłopięcą sylwetkę, która zaczęła się stopniowo zmieniać. Coraz mniej było w nim dziecka, a coraz więcej mężczyzny.
- Jeśli tak wygląda wykorzystywanie, to ja poproszę takie coś codziennie – zażartował, kiedy już ubrany, podszedł do niej i dał całusa w policzek na pożegnanie.
Zjawił się w domu tak szybko, jak tylko potrafił. Do powrotu matki została niespełna godzina, by coś przyrządzić smacznego. Wyciągnął z papierowej torby warzywa, kupione zaraz w drodze powrotnej do domu. Pochylił się w kierunku radia stojącego głęboko na drugim blacie kuchennym i włączył radio. Stacja BBC puściła właśnie stare nagranie „Empire State of Mind”. Na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech i nieświadomie kiwał się w takt muzyki, jednocześnie bardzo szybko krojąc warzywa, które przed chwilą umył i obrał. Co jakiś czas cicho podśpiewywał, powtarzając słowa Alicii Keys, czystym i melodyjnym, ale niezbyt silnym głosem. Gotowanie sprawiało mu radość od zawsze i nie często miał okazję, by stworzyć coś własnego. Pamiętał, jak kiedyś mama go przyłapała w kuchni, kiedy biegał od garnka do garnka, co chwilę coś poprawiając. Wtedy powiedziała mu, że odziedziczył po swoim ojcu więcej talentu, niż mogła się spodziewać. Z czasem jego kulinarne zdolności stawały się jego kartą przetargową. Skuteczną bronią, jeśli coś chciał osiągnąć.
Tym razem, zamierzał wyciągnąć od swojej mamy informacje na temat dawnych relacji ojca z nieznanym mu Alexem Vlahosem. Musiał się dowiedzieć, co takiego się kiedyś stało, że między mężczyznami nastała nienawiść, która teraz była przelewana na niewinną Scarlett. Nie był nią zainteresowany, jako dziewczyną, ale… Wciąż zastanawiało go dziwne zachowanie jego ojca, który wyraźnie zdenerwował się, gdy zobaczył ją w towarzystwie Tony’ego. Czuł, że tam musiała być jakaś grubsza sprawa. A sałatka, którą już kończył, miała mu pomóc w zdobyciu tych informacji.
Przyszła na czas, niczego nie podejrzewając. Muzyka wydobywająca się z radia, szybko zwabiła ją do kuchni, gdzie zobaczyła swojego syna, stojącego właśnie nad szklaną, przezroczystą miską. Gdy tak mieszał z zapałem warzywa z majonezem, zaczęła baczniej zwracać uwagę na wyraz jego twarzy. Matczyny instynkt od razu zaczął wysyłać sygnały, że coś się za tym kryło podejrzanego.
- No proszę. Mój kochany synek krzątający się po kuchni odezwała się, zwracając na siebie jego uwagę – Powody mogą być tylko dwa. Albo zakochałeś się, albo coś zbroiłeś i teraz próbujesz mnie przekupić sałatką, by uniknąć kary – stwierdziła, a wtedy zobaczyła w jego spojrzeniu zdziwienie. Czyli jednak nie trafiła z podejrzeniami.
Kiedy przeniósł miskę na stół, gdzie czekały już rozłożone talerze , usiadła na krześle, wciąż nie spuszczając wzroku z nastolatka. Odgarnęła rude włosy do tyłu, przypominając sobie dzień, kiedy poznała jego ojca. Wtedy była nieśmiałą, zagubioną młodą dziewczyną, która szukała mieszkania niedaleko centrum Londynu. Była nim oczarowana przy pierwszym spotkaniu, gdzie omawiała szczegóły kupienia lokum od niego. Spodobał się jej przy bliższym poznaniu, ale wiedziała, że powinna była o nim zapomnieć. Zwłaszcza, gdy był już związany z Katie. Ich drogi się rozeszły, by zaraz znów się spotkały po czterech latach. I ten moment zmienił w ich życiu wszystko.
Patrzyła na niego lekko podejrzliwie, kiedy siadał na swoim miejscu, zabierając się jedzenie.
- Co się stało, skoro znów zacząłeś gotować. A intuicja mi mówi, że zaraz mogę się zdenerwować. O co chodzi, Daniel? – zapytała, a wtedy przerwał jedzenie, patrząc na nią x lekkim dystansem – Wpadłeś znowu w jakieś kłopoty? Chyba nie zostanę jeszcze babcią, prawda? – zapytała, a on uśmiechnął się szeroko, kręcąc z niedowierzaniem głową. Zupełnie, jakby widziała teraz Colina. Natalie odetchnęła z ulgą – Czyli po prostu zakochałeś się – stwierdziła, ale nawet wtedy zareagował tak samo. No to teraz już nic z tego nie rozumiała.
- Mamo – zaczął mówił poważnym głosem, spoglądając na nią smutnym wzrokiem – Znasz może tego aktora Alexa Vlahosa? – jak tylko usłyszała to nazwisko, od razu bladła. Wiedziała, że prędzej, czy później, Daniel zacznie się tym interesować – Tak pytam, bo mam wrażenie, że tata go nie znosi z jakiegoś powodu. Wiesz coś może na ten temat? – patrzył na nią w taki sposób, że nie wiedziała, co powinna mu teraz powiedzieć. Nie chciała go mieszać w sprawy Colina. I przede wszystkim, obawiała się tego, co może zrobić, jeśli pozna prawdę. Doskonale pamiętała swoją, kiedy Colin powiedział o tym przed ich ślubem. Dlatego postanowiła przemilczeć sprawę. Dla jego dobra. Im dalej będzie się trzymał od tego wszystkiego, tym lepiej.
Popieram :). Gdyby to były lektury, to by się je czytało i nie mogło przestać :D. Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)
Lubię jak piszesz :)
ogółem czas mi szybciej mija :P mam co robić po szkole.. i nawet nie zauważam, jak jest już następny weekend i Merlin Day xD
Matulu, nie było mnie jakiś czas na filmweb i mam 3 strony do nadrobienia w twoim opowiadaniu ;)
Cudowne! wszystkie części świetne!! Nie mam więcej słów by opisać to jak genialnie piszesz.
A teraz piszę już kolejną część. Uprzedzam, będzie szokująco. Bo wyjdzie na jaw jedna z tajemnic rodziny Morganów.
To przeczytamy po odcinku... Jejku, ale jestem teraz nakręcona: zapowiada się świetny odcinek, w opowiadaniu jakaś tajemnica...:D
Przecież piszę. Spokojnie, dziewczyny. Trzeba trochę czasu, by to wszystko tam było napisane z sensem.
No dobrze, dobrze :) ja nic nie mówię :D po prostu chcę przed odcinkiem, bo po nim to nie ma szans.. będę musiała jutro przeczytać :)
SCARLETT – cz. 8
Natalie siedziała jak na szpilkach, próbując robić dobrą minę do złej gry. Tak naprawdę, to była zdenerwowana. Wręcz przerażona. Ale starała się tego nie okazywać. Uśmiechała się i zadawała spokojnie kolejne pytania, gdy tylko wspomniał o tajemniczej dziewczynie, która pojawiła się w szkole Colina. Kiedy tak o niej opowiadał, uważnie śledziła jego reakcję. Ton głosu i mało ożywiona gestykulacja sprawiła, że poczuła ulgę. Wyglądało na to, że nie był nią zainteresowany, jak chłopak, widzący po raz pierwszy dziewczynę swoich marzeń. Żadnych rumieńców, uciekającego wzroku… Nie, nic z tych rzeczy. Jednak pozostał inny problem, który wymagał jak najszybszej interwencji. Poczekała, aż Daniel pójdzie do swojego pokoju. Jak tylko została sama, nabrała głęboko powietrza, próbując rozluźnić napięte przez ten cały czas mięśnie. Dała sobie na to pięć minut. Po chwili wstała i podeszła do swojej czarnej torebki, która leżała na szafce na korytarzu. Wyjęła z niej telefon i od razu zaczęła szukać telefonu do Bradley’a Jamesa. Była tak zdenerwowana, że nie mogła już usiedzieć w miejscu. Spacerowała po korytarzu, czując, że zaraz eksploduje, jeśli nie uzyska połączenia.
Wreszcie, doczekała się.
- To ja. Mam nadzieję, że teraz na czymś siedzisz, bo to, co ci zaraz powiem, może skutecznie zwalić z nóg. Nie jestem pewna, ale chyba Scarlett jest tutaj w Londynie – powiedziała szybko i zamknęła oczy, czując jak jej serce biło ze strachu. To od Bradley’a dowiedziała się kilka lat temu, o wzajemnej nienawiści Colina i Alexa. A przede wszystkim o tym, co by się mogło stać, gdyby doszło do spotkania jej męża i jego córki. Wtedy oboje przyrzekli sobie, że kiedy nadejdzie ten dzień, będą razem współpracować, by tylko uchronić dziewczynę przed jej ojcem. Musieli wziąć pod uwagę, że po latach, Colin mógłby przenieść swoją nienawiść do Alexa na nią – Daniel opowiadał mi o niej, ale on jeszcze nie wie, kim ona jest. Podobno od jakiegoś czasu chodzi do szkoły Colina i kilka razy był świadkiem, jak źle ją traktował. Nie mam pojęcia, co się dzieje, ale to nie wygląda za dobrze. Bradley musimy zacząć działać. Ja się nawet boję pomyśleć, co by się stało, gdyby Colin się domyślił, że uczennica jest jego córką. Zwłaszcza, że on ostatnio się zmienił. Nie wiem, czy to przez jego pracę, czy coś innego… Stał się jakiś dziwny, bardziej porywczy…. Nie. Na pewno mnie nie zdradza. To zupełnie nie w jego stylu, Bradley… - nagle przerwała, słysząc dźwięk otwieranego zamka w drzwiach – Właśnie przyszedł. Muszę już kończyć. Obiecaj mi, że się tym zajmiesz. Ja się naprawdę o nią boję – dodała szybko, po czym rozłączyła się, jak tylko zobaczyła męża przekraczającego właśnie próg domu.
- Witaj kochanie – wyszła mu naprzeciw i od razu zarzuciła mu ręce na ramiona, unosząc się w kierunku jego ust. Zamruczał słodko, jak tylko poczuł jej język wnikający między jego pełne, rozchylające się wargi. Złapał ją w pasie i wraz z nią wszedł do kuchni, sadzając powoli na krawędzi stołu.
- Tak bardzo cię pragnę, Natalie – szepnął, przesuwając ustami po jej szyi.
- Daniel tu jest – szepnęła, zaskoczona jego nadzwyczaj dobrym humorem. Westchnęła, kiedy tylko oderwał usta od jej skóry i uniósł głowę, spoglądając w jej lekko zamglone oczy. Mimo upływu tylu lat, wciąż działał na nią tak samo mocno, jak na początku ich znajomości. Potrafił rozpalić w niej żar, jak jeszcze nikt nigdy wcześniej – Skąd ten dobry nastrój? – zapytała cicho, patrząc mu w oczy.
- Właśnie patrzysz na mężczyznę, który dostał propozycję reżyserowania sztuki teatralnej. Co ty n to? – zapytał, a wtedy aż złapała go za koszulkę i mocno przyciągnęła do siebie, całując namiętnie. Całkowicie tym pochłonięta, nie zauważyła, kiedy w kuchni zjawił się ich syn, spoglądający na nich z szeroko otwartymi oczami. Dawno nie widział ich tulących się do siebie. I swojego ojca, tak bardzo szczęśliwego. Chrząknął znacząco i uśmiechnął się przepraszająco, kiedy jego rodzice nagle odskoczyli od siebie, tłumacząc się z tej niecodziennej sytuacji.
- Spokojnie. Mam już siedemnaście lat i wspomnienie o utraconej niewinności. Nie musicie się przy mnie tak krępować – powiedział znacząco, po czym podszedł do lodówki, z której wyjął małego jogurta.
- Daniel, czy ty nam próbujesz coś powiedzieć? – zapytał zdziwiony Colin, a wtedy nastolatek wzruszył ramionami – Miłej zabawy – mrugnął do nich porozumiewawczo, po czym wrócił do swojego pokoju. Colin długo odprowadzał go wzrokiem, zanim do niego dotarło, co wcześniej usłyszał.
- Kiedy on zdążył dorosnąć? – zapytał, na co Natalie uśmiechnęła, wtulając w jego ramiona. Tak dobrze się przy nim czuła i nawet przez moment zapomniała o swoich troskach. Kochała go i za nic w świecie nie chciała, by ich wspólny świat legł w gruzach. Tylko i wyłącznie z powodu przeszłości.
Najlepsze w tym, że Colin swój dawny urok odzyskuje tylko przy swojej żonie. Gdyby tylko wiedział, że ona coś kombinuje za jego plecami...
Pod warunkiem, że przestanie wreszcie patrzeć na młodą tylko przez pryzmat Alexa. To nie jej wina, że obaj się nienawidzą.
To miło, że żona tak na niego działa:) Z zapartym tchem czekam na dalszy ciąg:) i na moment gdy romans Daniela sie wyda i Colin da mu solidną burę:P
Cieszy mnie tak duże zainteresowanie moim dziełem ;)
Przy okazji - Wam też filmweb zaczął od ponad godziny mulić?
Tym razem znów będzie nasz słodki duet i pod koniec spełnie życzenie jednej z Was ;P
SCARLETT - cz.9
Wracała zmęczona do domu, marząc o ciepłej kąpieli. Miała wielką ochotę się zrelaksować, zapomnieć o swojej kolejnej już kłótni z Colinem. Patrząc wtedy na niego, zastanawiała się, jakie cechy mogła po nim odziedziczyć. Opór? O tak. Potrafiła postawić na swoim i twardo się tego trzymać. Talent? Być może. Chociaż niejednokrotnie słyszała od Benedicta Cumberbatcha, że została stworzona do gry na scenie. Ale czy kiedyś dojdzie do tego wszystkiego, co osiągnął jej rodzony ojciec? Już i tak start miała kiepski, kiedy jeszcze w Nowej Zelandii, kariera tancerki baletowej przeszła koło nosa, z powodu wypadku na scenie. Od tamtego czasu ma odnawiającą się co jakiś czas kontuzję prawej stopy. Dlatego tak intensywnie ćwiczy każdego dnia, by nawroty były jak najmniej bolesne.
Wciąż zatopiona we własnych myślach, szła przed siebie, aż w pewnym momencie wpadła prosto na idącego z naprzeciwka przechodnia. Już chciała przeprosić, kiedy ze zdziwieniem zobaczyła przy sobie nikogo innego, jak właśnie Tony’ego Jamesa. Na widok jego ironicznego uśmiechu, miała ochotę na niego nakrzyczeć. Albo uderzyć torbą pełną książek. Ale nie potrafiła. Nie, kiedy zauważyła go w spoconej koszulce i wilgotnych włosach. Czuła jego zapach. Intensywny, męski, podniecający.
- Znowu mnie śledzisz? – zapytała z udawanym wyrzutem, choć w głębi duszy miała ochotę rzucić się na niego, zedrzeć przepoconą odzież, a potem kochać się z nim do upadłego. Aż musiała się otrząsnąć, by odzyskać równowagę.
- Chyba powinienem zapytać ciebie o to samo – wyglądał na bardzo zdziwionego. Albo, po prostu starał się wywołać takie wrażenie – Z jakiegoś powodu zjawiłaś się niedaleko parku, na którym codziennie biegam. Jeszcze chwilę i sobie coś pomyślę, panno Vlahos – szepnął, lustrując ją wzrokiem. Z wrażenia ugięły się pod nią nogi, kiedy tak zbliżył się do niej, uśmiechając się przy tym tak zadziornie. Był tak blisko niej. Nieprzyzwoicie blisko. Westchnęła, zerkając na jego usta.
- Mam na imię Scarlett – szepnęła, czując szybsze bicie serca. Mimo, że naprawdę nie lubiła, jak ktoś mówił do niej po nazwisku. Jakby chciał w ten sposób podkreślić, że w świecie aktorskim był nazwiska była nikim. A Scarlett była szczególnie uczulona na tym punkcie.
- Tak dziwnie na mnie teraz patrzysz – zauważył, szepcząc przy tym cicho i zmysłowo – Jakbyś chciała, bym wreszcie skosztował twoich ust, a potem zaprowadził do domu i pieprzył tak mocno, że z wrażenia przypomnisz sobie własne narodziny - lubił przedstawiać wszystko w jasny sposób, bez żadnych farmazonów. A jeszcze bardziej, uwielbiał, kiedy w takich sytuacjach wpadała w złość.
- O tak. Pragnę tego – pomyślała, czując się przy nim niezwykle słaba. I co najdziwniejsze, to było dla niej bardzo przyjemne. Ale zaraz opanowała się, gdy tylko dotarło do niej, co powiedział – Nigdy w życiu – wrzasnęła, uderzając otwartą dłonią w jego klatkę piersiową. Cudownie umięśnioną. Obeszła go i zaczęła odchodzić dalej, przeklinając pod nosem na wszystkie świętości, które ośmieliły się znów postawić tego chłopaka na jej drodze. Zawsze w takich sytuacjach jej emocje mieszały się. Pragnęła go i jednocześnie miała dość. Marzyła, by poczuć smak jego ust, a zaraz potem, dać mu w twarz za jego bezczelność – Co się do cholery ze mną dzieje? – nieustannie zadawała sobie to pytanie, jak tylko obejrzała się na moment i zobaczyła go odchodzącego w swoją stronę. Nie mogła oderwać oczu od jego sylwetki, sposobie poruszania się. Nieświadomie zamruczała, zanim odwróciła się i gotowa wreszcie na powrót do swojego mieszkania.
Tony uśmiechał się do siebie jak wariat. Uwielbiał tę dziewczynę. Ten jej niepohamowany temperament. Robiła wtedy taką zabawną minę, gdy wpadała w złość. Tak bardzo chciał ją wtedy złapać w ramiona i pocałować. Taka piękna, seksowna i inteligentna dziewczyna, z mocnym charakterem nie trafiała się zbyt często. Kilka razy nawet złapał się na tym, że myślał o niej wszędzie. Na boisku, podczas nudnych wykładów na Uniwersytecie Wychowania Fizycznego. Pragnął jej do szaleństwa.
Jednak to nie była jedyna niespodzianka tego dnia, jaka na niego czekała. Niczego nieświadomy, otworzył drzwi mieszkania, marząc o szybkim prysznicu. Już miał się tam wybierać, kiedy usłyszał głos swojego ojca, wzywający go do dużego pokoju. Zdziwiony, posłusznie tam przyszedł, aż zobaczył go tam w towarzystwie Eoina Mackena i Natalie Morgan. Bradley wskazał mu miejsce na sofie.
- Co jest grane? – zapytał od razu, dostrzegając ich niezbyt wesołe miny, jak tylko usiadł obok ojca. Wtedy spojrzał na niego – No nie. Wujek Colin jednak do ciebie zadzwonił, bo ma mnie dość. Ale co ja na to poradzę, że lubię tam być. Jest tam Daniel, bez którego nie mogę żyć. I pewna dziewczyna, która bardzo mi się podoba..
- My właśnie o tym chcemy z tobą porozmawiać – wtrąciła od razu Natalie, a wtedy Tony aż przełknął ciężko ślinę.
- Chyba nie chcę wiedzieć, co twój mąż o mnie mówi. Jeśli będzie trzeba, to będę się zjawiał tam rzadziej. Nawet przestanę, jeśli będzie trzeba. Ale tylko wtedy mam szansę na tamtą ślicznotkę – robił minę zbitego psa, znów zerkając na swojego ojca.
- Dlatego chcę, byś zjawiał się tam jeszcze częściej. Właśnie dla niej – aż otworzył szeroko oczy, słysząc te słowa odo osoby, która jeszcze nie tak dawno powtarzał, by przestał zawracać głowę Morganowi.
- Czyli, nie jesteś na mnie zły? – zapytał go ostrożnie, a wtedy pokręcił przecząco głową.
- Wręcz przeciwnie, synku. Natalie mi opowiadała, co słyszała od Daniela. Jestem zainteresowany twoją wybranką i bardzo chętnie bym ją poznał – zdziwienie chłopaka było jeszcze większe, kiedy zasugerował mu zaproszenie dziewczyny do ich domu na obiad. Nie zamierzał mu zdradzić, kim naprawdę była Scarlett. To jeszcze nie był czas. No i nie mógł być pewny, czy nie przekaże tej informacji Colinowi.
- Bardzo chętnie. Jest tylko jeden problem. Ta dziewczyna jest uparta jak osioł. Stawia mi się, a mimo to, wyczułem, że coś jednak do mnie czuje. To dziwna, ale też wspaniała dziewczyna – patrzył tępo przed siebie, a cała trójka wymieniła się znaczącymi spojrzeniami.
- Na twoim miejscu, walczyłbym o nią – niespodziewanie odezwał się Eoin, jak dotąd w milczeniu przysłuchujący się rozmowie – Ale nie w taki sposób, w jaki się zabierasz. Kobiety oczekują delikatności, zainteresowania, poczucia bezpieczeństwa. Spróbuj w ten sposób – zauważył, jak Bradley uniósł pytająco brew.
Tony miał wrażenie, że w tej całej rozmowie jest jakieś drugie dno. Nie był głupi. To nie było normalne, kiedy własny ojciec jednego dnia zabrania zbliżania się do szkoły wujka, a następnego mówi coś zupełnie innego. I do tego jeszcze te mądre rady Eoina… Tu wyraźnie musiało chodzić o coś innego. Dlatego wolał mieć jasność.
- No dobrze. Kawa na ławę. O co tutaj chodzi? – zamierzał dowiedzieć się właśnie teraz, dlaczego tak wszystkim zależało, by spotykał się z dziewczyną, której nawet nie widzieli jeszcze na oczy. Z wyjątkiem jeszcze Eoina. Natalie aż spojrzała błagalnie na jego ojca i gwałtownie pokręciła głową.
- Dowiesz się w najbliższym czasie – odezwał się Bradley, a wtedy chłopak wstał, mając już dość tej dziwnej rozmowy – Tylko nie zapomnij ją zaprosić na obiad – zaraz dodał, zanim chłopak opuścił pokój. Prysznic już dawno go do siebie wzywał.
Już się nie mogę doczekać kolejnej części :). Jest bardzo ciekawie :D. Mam nadzieję, że jeszcze wiele części przed nami :D
SCARLETT – cz.10
Przechadzała się po scenie, ustawiając rekwizyty, które miały przydać się później do prób nowej sztuki. Tego dnia zgodziła się przyjść wcześniej i pomóc pannie Warren, pracowała w tej szkole tylko dwa razy w tygodniu, większość czasu spędzając w profesjonalnych teatrach. Jako zawodowy scenograf, miała już opisany plan każdej sceny. Polubiła Scarlett praktycznie od samego początku. Dlatego nie bała się zostawić ją tego ranka z tym zadaniem, wierząc, że dziewczyna da sobie radę.
Scarlett upięła wysoko włosy, a potem nałożyła na uszy słuchawki. Sięgnęła po swoje mini mp3 i przejrzała play listę. Miała ochotę na coś w klimatach bluesa. Wybór padł na „Fly Away” Lindy Perry. Wcisnęła odpowiedni guzik i zaczęła się przez chwilę kiwać słysząc w słuchawkach pierwsze dźwięki gitary. Cieszyła się, że tego ranka była tam sama. To dawało jej pełną swobodę, by się wyżyć. Należało jej się po tych ostatnich dwóch tygodniach pełnych zszarpanych nerwów dzięki najbardziej zapatrzonemu w siebie, bezczelnemu nauczycielowi, jakiego przyszło jej kiedykolwiek spotkać. Colinowi Morganowi.
Spacerując po scenie, zaczęła śpiewać wraz z wokalistką z odtwarzacza. Pełnym, mocnym głosem, przeszytym bólem i nienawiścią. Przesunęła kanapę, a potem usiadła na niej, oddając się całkowicie śpiewu. Nie była świadoma tego, jak silny był jej głos. Jak odbijał się po całej sali, wypełniając każdy zakątek. A charakterystyczna, typowo rockowa chrypka w pełni oddawała całe, zamagazynowane przez wiele dni emocje. Ilekroć teraz zamykała oczy, widziała jego twarz. I słyszała ten głos, który ciął ją niczym nożem. Nie tak sobie wyobrażała to wszystko. Tak nie powinno było wyglądać spotkanie ojca z córką. Nie w taki sposób. Wiele razy miała ochotę iść do niego i wykrzyczeć prawdę. Nawet teraz. Ale to jeszcze nie był ten czas. Zamierzała to zrobić bardziej oficjalnie. W jak najbardziej odpowiednim momencie.
Wstała i zaczęła śpiewać ze złością. Jak jeszcze nigdy wcześniej. To była bardzo trudna piosenka, przepełniona emocjami. A mimo, to dawała radę. Gdyby tylko wiedziała, że w tym momencie, nie była tam sama.
Eoin stał w drzwiach, ukryty całkowicie w ciemnościach. Nie mógł uwierzyć w to, co widział. A raczej słyszał. Jak tylko się tam zjawił, od razu sięgnął po swój telefon i nagrywał jej głos.
- Colin, żałuj, że nie możesz być teraz na moim miejscu. I być tego świadkiem – pomyślał, patrząc z fascynacją na dziewczynę, która właśnie skończyła śpiewać – Mieć w rodzinie taki skarb i go niszczyć – aż pokręcił z niedowierzaniem głową, jak tylko przypomniał sobie te wszystkie sytuacje, w których Colin potrafił bez skrupułów poniżyć niczemu winną dziewczynę. A wszystko przez jego chorą nienawiść do Alexa.
Postanowił coś z tym zrobić. Jak tylko wyłączył telefon, dyskretnie opuścił teatr i wyszedł na korytarz szkoły, zmierzając prosto do pokoju nauczycielskiego. Jak tylko zobaczył tam Benedicta, zamknął drzwi, a potem usiadł naprzeciwko niego, kładąc swój telefon na stół.
- Nic nie mów, tylko słuchaj – od razu go uprzedził, jak tylko napotkał jego pytające spojrzenie. Uruchomił nagranie i zaczął go uważnie obserwować. Na jego bladej twarzy malowało się wszystko. Począwszy od zdziwienia, poprzez zachwyt, a na końcu czystą ekscytację. Jak tylko wyłączył telefon, usłyszał…
- Zupełnie jak Linda Perry – on również zauważył zadziwiające podobieństwo głosów. Niemal ta sama barwa i siła – Słyszałeś kiedyś o takim zespole 4 Non Blondes? Tam właśnie była taka wokalistka..
- Beny, jak wiem, kto to jest Linda Perry. Ale teraz mówimy o niej – wskazał gestem na telefon – Dziewczyna, którą przed chwilą słyszałeś, to Scarlett Vlahos – w tym momencie przerwał, gdy jego rozmówca aż z wrażenia zachłysnął się powietrzem –Tak, mój drogi. To nasza niepokorna Scarlett – od razu dodał, ciesząc się na widok tak ożywionej reakcji przyjaciela – I to jeszcze nie wszystko. Jakiś czas temu przypadkiem usłyszałem rozmowę Daniela i Tony’ego, gdy ten drugi mówił, jak widział ją tańczącą. Zaciekawiony, trochę poszperałem w Internecie. I zaraz ci pokażę, co znalazłem – bez pytanie odebrał mu laptopa i na osobno włączonym okienku, wszedł na stronę youtube.com, gdzie wpisał słowa „Siostry Vlahos”, a potem kliknął na jeden z filmików. Odwrócił go przodem do Benedicta. Zdziwienie aktora było tym większe, gdy zobaczył tam dwie młode dziewczyny, synchronicznie wykonujące układ taneczny do muzyki R’N’B – Lepiej przeczytaj poniższe komentarze – zwrócił uwagę, a wtedy Benedict zjechał kursorem w dół ekranu, czytając zawarte tam opinie.
- Przyrodnie siostry? – zapytał, unosząc wzrok znad laptopa, a wtedy Eoin znacząco skinął głową – Stary, co ty mi próbujesz powiedzieć? – zapytał, zerkając w kierunku drzwi. Eoin wstał i podszedł tam, przekręcając na wszelki wypadek zamek. Wrócił na miejsce i spojrzał mu w oczy.
- To, że wiem, kim jest jej prawdziwy ojciec. A to, co zaraz tutaj powiem, ma pozostać między nami. Oprócz mnie wie to tylko Bradley James i Natalie Morgan. Sam widziałeś wiele razy, jak Colin traktuje tę małą, a my musimy zrobić wszystko, by pewnego dnia nie posunął się za daleko. Rozumiesz, do czego zmierzam? – zapytał ściszonym głosem, a wtedy Benedict z wrażenia odsunął się na oparcie krzesła. Był w szoku.
- To nie może być prawda… Colin o tym wie? - był w szoku, jak tylko sobie uświadomił, że to właśnie Scarlett może być córką jego i zmarłej Katie McGrath – Bo jeśli się dowie… Ja chyba nie chcę wiedzieć, jak on wtedy może zareagować – wyglądał na szczerze przejętego całą sytuacją. Odkąd pojawiła się w tej szkole, przyniosła ze sobą świeżość i energię, której tak brakowało od lat. Polubił ją i jako pierwszy zauważył, jak bardzo była utalentowana, jako aktorka. A teraz jeszcze dowiedział się, że potrafiła też tańczyć i śpiewać. Prawdziwy wszechstronnie uzdolniony talent, jak jej ojciec. Colin Morgan – Taka osoba, jak ona wymaga szczególnej uwagi i pracy. Jej talent powinien się rozwijać, by stała się jeszcze lepsza. Aż wyobraziłem sobie ją na scenie z Colinem. Jeśli ją dobrze poprowadzimy, wkrótce stanie się nawet lepsza od niego. O ile już nie jest. Tylko, jak ją przekonać do współpracy, skoro jest taka uparta? – zastanawiał się, aż zauważył na twarzy Eoina znaczący uśmiech.
- Z tym akurat nie będzie problemu. Jest ktoś, komu bardziej zależy na tej dziewczynie, z nas wszystkich. I jakimś cudem, znalazł sposób, by ją udobruchać. Mam tu na myśli Anthony’ego Jamesa. Chłopaka równie zbuntowanego, jak ona. Ale zakochanego w niej do szaleństwa…
- On? Przecież Colin jest jego ojcem chrzestnym – od razu wtrącił Benedict, kiedy wydawało mu się, że taki plan nie miał prawa się udać – Musiałbyś widzieć, jak oni potrafią sobie wzajemnie dogryzać. Elegancko i subtelnie. A jednocześnie w bardzo dosadny sposób. Colin się bardzo wkurzy, jeśli zobaczy młodych razem. Co ja mówię. On już o nich wie. Przecież widział ich razem na korytarzu. Z tego, co Daniel mi mówił, podobno nie był z tego zadowolony… Delikatnie mówiąc…
- Dlatego to właśnie Tony stał się taką żywą tarczą między nią, a jej ojcem. Colin nie będzie wstanie zrobić jej nic, kiedy Tony będzie w pobliżu. Podpadając jemu, podpadnie też Bradley’owi. A obaj doskonale wiemy, jak bardzo Colinowi zależy, by ich przyjaźń trwała nadal. Byłby zupełnym idiotą, gdyby to wszystko zepsuł. Prawda? – zapytał, a Benedict nie potrafił temu zaprzeczyć. W pewnym sensie, niszcząc przyjaźń, zniszczyłby siebie.
Tymczasem, przez korytarz szła niczego nieświadoma Scarlett. Zauważyła, jak szedł naprzeciwko niej Tony. W pierwszym odruchu, miała ochotę uciec. Ale im była bliżej, niego, tym bardziej nie mogła oderwać od niego oczu. Znów pojawiło się w niej tamto cudowne uczucie.
- Znów mnie prześladujesz – stwierdziła, kiedy dystans zmniejszył się do zaledwie kilkunastu centymetrów. I zanim się zorientowała, zrobił krok do przodu i ułożył palce pod jej brodą. A potem, uniósł w górę, składając na jej ustach delikatny, czuły pocałunek. Nawet nie próbowała z nim walczyć. Po raz pierwszy, naprawdę mu się poddała.