Głupie i żenujące było jak dobijali się do tego budynku zombiaki, oni mogli za chwilę umrzeć, a ta babka gada jakieś pierdoły o bransoletkach i poważnie pyta się kolesia czy jak weźmie medalik ze sklepu to czy będzie to złodziejstwo a on jej poważnie odpowiada...
Drugi motyw to jest z tym domem starców, szkoda mi tego nawet komentować.
Pierwszy odcinek był dobry, a teraz to takie tanie gówno dla dzieciaków-nastolatków.
Widzisz ravensecond, nie czytałem komiksu. Teraz tytuł nabiera inne znaczenie ale tylko w komiksie. Przynajmniej na razie. Zobaczymy, może padną te słowa. Co do Darabonta to jest to news z Filmwebu.
Odnośnie Darabonta, pierwszy link z Google:
http://www.collider.com/2010/11/30/frank-darabont-the-walking-dead-fires-writers /
Jak to w jakim sensie kpina? Na przestrzeni tylu sezonów różnica klas jest ogromna. W którymś temacie o Dexterze pisałem, dlaczego tak uważam.
Tak, są tylko tłem. To serial o ludziach, którzy starają się przeżyć na świecie ogarniętym epidemią.
Doszukiwanie się logiki w serialu o zombie jest tym rodzajem heroizmu, który prawdopodobnie zawsze pozostanie mi obcy.
Nie jestem znawcą tematu zombi ale mogę chyba wytłumaczyć niektóre zachowania ludzi:
- scena w sklepie: przyjechali do miasta po jedzenie a nie po jakieś świecidełka (ktoś kto godzi się na kradzież by przeżyć może nie godzić się na kradzież by się wzbogacić)
- facet przykuty kajdankami- miał ochłonąć a kluczyki miał murzynek- co mogli on zrobić gdy zorientowali się dopiero w samochodzie co się stało i dodatkowo nie mieli broni
- pożegnanie z siostrą - Andrea chciała być tą która zakończy męki siostry i przeprosi ją za to że nie ochroniła ją przed zombi- chciała to zrobić gdy ta będzie "żyła" chociaż i tak jej nie rozumiała
- rozgromienie wojska- wystarczyło paru żołnierzy którzy nie przyznali się do ukąszenia przez zombi (obawa przed kulką w łeb- bardzo uzasadniona). A na pewno byłoby takich żołnierzy bez liku bo kto by chciał skazywać się na śmierć. Ktoś napisze że i tak by umarli ale człowiek myśli że "jemu może się uda", "on pokona chorobę".
A co do zombi to według mnie:
- odgłosy wydawane przez zombi- moim zdaniem zombi przypominają tutaj proste zwierzęta (oczywiście nie komunikują się między sobą jak żywe istoty) które w określonych sytuacjach wydają dźwięki np. przed atakiem, albo "w trakcie posiłku" gdy są zadowolone
- bieg zombiaków- może świeże umarlaki mogą biegać a te które są już nimi dłużej nie mają takiej siły, ich mięśnie nie spełniają już takiej funkcji (albo robią to gorzej)
Co do Dextera to proszę nie obrażać jednego z moich ulubionych seriali;-) Można oglądać WD i Dexterka (którego serdecznie wszystkim polecam)
Szkoda że przed nami ostatni odc. serii i nie wiadomo jak długo poczekamy na kolejny sezon.
Do wszystkich, ktorzy twierdza, ze niemozliwym jest pokonanie armii USA przez hordy zombich: Wkleje tutaj wypowiedz znajomego z innego forum, z ktora w 100% sie zgadzam. <br><br>W skrocie chodzi tu o to, ze akceptujemy warunki, ktore stawiaja nam tworcy i okolicznosci, w ktorych znajduja sie bohaterowie. Ogladajac filmy o zombich musimy przyjac zalozenie, ze armii juz nie ma, wlasnie po to, zeby nie rozmyslac nad tym czy wojsko byloby w stanie poradzic sobie z nieumarlymi oraz nad mozliwym i niemozliwym. Oto ten post: <br><br>"Większość filmów z zombie wręcz zakłada, że rząd od razu upad_ł_ i armia poszła w rozsypkę. W przeciwnym wypadku praktycznie niemożliwym byłoby później podróżowanie przez grupkę (z reguły poniżej 10 osób) przez post-apokaliptyczne pustkowie. Skoro całe bataliony sobie nie poradziły z zombie, to tym bardziej tego nie zrobi kilka osób. Patrząc na razie na walking dead nie zauważyłem, żeby zombie były szczególnie silniejsze od ludzi. Tylko tyle, że żeby je całkowicie zatrzymać, trzeba trafić w mózg. Takie warunki pozwalają jakoś przetrwać małym grupkom, ale wyszkolona armia z odpowiednim wyposażeniem (ochraniacze policyjne do rozrób tylko bardziej szczelne + sporo amunicji + średniej jakości fortyfikacja, nawet ruchoma) byłaby w stanie oczyścić kraj. Dlatego a priori w takich historiach zakłada się, że upadł rząd, wojska nigdzie nie ma. Bo gdyby mieli w realistyczny sposób pokazać, że zombie sobie radzi z armią, to nikt by później nie uwierzył, że 10 osób radzi sobie z 100 zombie (a tyle już mniej-więcej padło na razie, z czego naprawdę niewiele od broni palnej). Jest jeszcze opcja, że infekcja zombie była efektem wrogiego ataku chemicznego, który był skierowany w strategiczne miejsca (bazy wojskowe, centra rządowe). Tylko że w Stanach na południu jest tylu rednecków z dostępem do broni, którzy tworzą niemalże paramilitarne zgrupowania, przeszkolonych agentów FBI, CIA i policji, że nawet bez armii nie powinno zabraknąć przeszkolonych ludzi do odparcia czegoś takiego. Dlatego od razu trzeba założyć, że te siły zostały pokonane, żeby zrobić dobrą survival-dramę. Bo tu nie chodzi o samo zwycięstwo nad zombie, tylko pokazanie zmiany rutyny życia po apokalipsie."
Prawdą jest że za szybko wszystko upadło ale nie wiadomo jak duża na początku była infekcja oraz na którym etapie pozwolono wojsku użyć broni- to wszystko zostaje nam w sferze domysłu. "Tylko że w Stanach na południu jest tylu rednecków z dostępem do broni, którzy tworzą niemalże paramilitarne zgrupowania, przeszkolonych agentów FBI, CIA i policji, że nawet bez armii nie powinno zabraknąć przeszkolonych ludzi do odparcia czegoś takiego" - prawda i może oni gdzieś tam stworzyliby bezpieczne schronienie ale nie wiadomo czy podejmowaliby walkę z zombi którzy może opanowali cały kraj. Niby tylko strzał w głowę ale jeżeli tylko połowa amerykanów byłaby zarażona to potrzeba ok. 150 mln celnie oddanych strzałów.
nie bierzecie pod uwage jednej istotnej rzeczy, zombie nie wyrastaja z ziemi, to wlasnie ci rednecki i wojskowi jak i policja. Na poczatku epidemii nawet w wojsku moze powstac chaos i balagan a to wystarczy aby zaczela sie szerzyc epidemia w ich szeregach. Moim zdaniem na poczatku w ognisku epidemii nawet jednostki wojskowe mialyby problem. Moge sie zgodzic, ze reorganizacja badz oddzialy specjalnie wyszkolone do tego typu zadan moglby zajac sie oczysczaniem kraju, ale nie zwykle wojsko w momencie kryzysu. Nastepna sprawa, te male 10-osobowe grupy ludzi nie walcza z zombie ale walcza o przetrwanie w czasch anarchii i ich glownym zadaniem bylo unikanie zombi a nie walka z nimi. Co do wojska i akcji oczyszczania, trzeba pamietac ze zwyklymi zolnierzami dowodza ludzie wyszkoleni i co by bylo gdyby kadra zostala zainfekowana. Cala logistyka bierze w leb.
żołnierze to też ludzie, którzy mają swoje rodziny i wtedy priorytety się zmieniają, a co najważniejsze są w posiadaniu broni. Załóżmy że jesteś żołnierzem i masz rozkaz bronić jakiegoś miejsca, albo ewakuować rodzinę faceta wyższego stopniem. A Twoja rodzinka na nieświadomce kima sobie na chacie podczas gdy zombiaki wędrują w ogródku, a do obrony mają tępy nóż do smarowania pieczywa. Najlepsze rozwiązanie to tworzyć małe enklawy i powiększać swoje tereny, aż do momentu zetknięcia się z innymi żywymi.
Wracając do tematu: kiedy Morgan w pierwszym odcinku zasugerował, że "jest ich więcej po zmroku, bo jest chłodno" przymknąłem oko na niedoróbki.
Dom starców wymiata. Uliczna gangsta robia za ochronę staruszków. Ciekawe czego oczekują w zamian :D
Duży plus za to ze wolkersy atakują też zwierzęta, bo w wiekszośc filmów reagowały tylko na ludzi i ich mózgi.
To ryczenie zombie to tak jak zwierzęta jak atakuja to warczą zeby wystraszyć wroga albo ofiare. A wolkersy zachowują sie właśnie jak głode zwierzęta.
Ten film jest dosyć marnie zrobiony ale jest tak mało tego typu filmów ze jaki by głupi nie był to mi sie spodoba.