Rozumiem wszystko ale zostawmy cień logiki w scenariuszu. Zombie to trupy, nie żyją, nie myślą, nie oddychają, nie trawią. To trupy z najprostszym kodem pożywiania się, ale to co jedzą nie jest trawione. Dlatego po pierwszej zimie powinno być ich coraz mniej. Podlegają rozkładowi. Biorąc pod uwagę ogrom skażenia, co było podkreślane w pierwszym sezonie ponad 90 % populacji uległo degeneracji w pierwszym półroczu. Po takim okresie ilość trupów włócząca się po lasach powinna spaść do minimum. One się rozpadają bo nie zachodzi w nich żaden metabolizm, a nie mają szans na mumifikację bo ciągle latają po chmurką. Większe ich ilości mogą być w jakich zamkniętych skupiskach, szczególnie takich które nie są wystawione na działanie warunków atmosferycznych ale lasy, pola powinny być już puste. To jest ogromny brak logiki.
Druga sprawa to wyjątkowa nieporadność mieszkańców Aleksandrii, jest jeszcze dziwniejsza. Od godziny zero minęły dwa lata, a oni żyją jakby zupełnie oderwani od rzeczywistości. Nie mówię o napadach sztywnych ale o atakach innych grup ludzi. Takie ekskluzywne osiedle, tak reklamowane i nikt tam się nie pcha?
A jaką logikę mamy w filmach o wampirach, wilkołakach czy innych "stworach"? To jest tylko serial, nie film dokumentalny. Bez przesady.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale te zombiaki robią się coraz bardziej rozmemłane, nieświeże, wszystko odpada to tu to tam. I zgadzam się z komentarzem, normalnie już powinny zostać zjedzone przez robactwo. Ile to już od początku minęło 2-3 lata, może więcej, nie wiem.
Robią się , ale niektóre. Dlatego zakładam, że reżyser wziął to pod uwagę i teraz nagina, że część jest mniej, a część bardziej "przechodzona". Co dla odmiany jest niespójne z tym co pokazali w pierwszej części. W ciągu 3 miesięcy miasta przestały istnieć w pierwszym roku zarazy. To skąd obecne, żwawe zombiaki?