- Chuck! Ty wuju! Cały czas ściemniałeś z tą elektry---
- A nie, to kolejna retrospekcja :P
- Łoo, Chuck żonaty..? OMG tyle przyszłych wydarzeń przychodzi naraz do głowy. Żona odejdzie, bo w "normalnej" linii czasowej BCS nie występuje. Czy Chuck jest w separacji? Rozwiedziony? Czy jako prawnik sam prowadził własną sprawę? Albo, co lepsze, ale byłyby jajca jakby Jimmy to robił :D
- Hee hee już lubię tą Rebeccę, kiedy Chuck zaczyna ciągnąć się za ucho a ona go spławia :D
- ŁAWECZKA!! :3
- Łomatko, ale wkurzająca biurwa xD
- Czy Jimmy nazwał biurwę "picksy ninja"? xD
- Kiedy Kim obdzwania starych znajomych, to wszystkie numery zaczynają się od 505 zamiast standardowego 555, dziwne
- "I get it, first rule of Fight Club" - haha jak ja uwielbiam te teksty Jimmy'ego xD
- Jimmy wchodzi do kibla w sądzie - ja się już zastanawiam jaki numer tam wywinie :D
- Ooo, nic..? Już myślałem, że w tym kiblu spotka prokuratora i coś mu tak nagada, że ten termin przesłuchania mu przesuną na wcześniej... :(
- Chuck jeździ samochodem - jakim cudem nie przeszkadza mu ta cała elektronika w aucie? :P
- "Może kawę?" - "Nie, dziękuję" - "Znaczy, może mi zrobisz?" - Chuck, ty wuju xD
- SALAMANCA!!!
Czy tylko coś przegapiłem, czy zabrakło sceny z zajawki tego odcinka, gdzie Jimmy krzyczy do telefonu w panice że trzeba kogoś wyciągnąć?...
Zauważ że Chuck nie prowadził tylko miał kierowce, tego kolesia który mu pomaga.
Końcówka też mnie zaintrygowała że Chuck poszedł sam zrobić sobie kawę i Hektor Salamanca jeszcze nie na wózku i mówiący normalnie. Mamy także rozwiązanie dlaczego Tuco pojawia się w BB jak dostał 8 lat pudła, bo Mike wstawia się za niego w sytuacji praktycznie bez wyjścia.
No ale siedzi w tym samochodzie, a jak wpada do firmy to na sali konferencyjnej każe wszystkim telefony chociażby zostawiać na zewnątrz... Więc nadal mnie to dziwi :)
Obejrzałem sobie ten fragment z kawą ponownie - Chuck się pyta czy została jeszcze kawa, Kim kiwa głową po czym Chuck wstaje. Więc chyba raczej chodzi o to, że Kim naparzyła cały dzbanek, z którego Chuck - nie musząc już włączać ekspresu i "narażać się na prąd" - może spokojnie ulać kolejny kubek.
Z Salamancą i Tuco i sprawami czasu to ciekawa obserwacja. Szczerze mówiąc nie zwróciłem nigdy uwagi na to ile DOKŁADNIE lat przed BB toczą się obecne odcinki - zawsze zakładałem że jakieś nieokreślone "kilka lat wcześniej". W ogóle mnie nie zdziwiło jak Tuco miał dostać kilka lat odsiadki i że nie zgrywałoby się to z linią czasową - jeśli masz na ten temat info, to chętnie bym podpytał w którym konkretnie roku dzieją się obecne odcinki...?
BCS zaczął się 6 lat przed wydarzeniami sprzed BB. Teraz pytanie czy przyjmujemy że jeden sezon to 1 rok? Chyba aż tak uprościć tego nie można, niemniej dłużej niż 5 lat Tuco siedzieć nie powinien, żeby się to logicznie spięło.
Co do samochodu to myślę, że Chuck jadąc nim do biura cierpi okropne katusze, no ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jeśli chce dotrzeć do pracy, nie ma innego wyjścia. Lodówkę zastąpi sobie lodem, elektryczność lampami na naftę, no ale samochodu furmanką, już przecież nie;p Ewentualnie rower, ale z tego wnioskuję, że do siedziby HHM jest jednak kawałek od jego domu. Zresztą, czy ktoś z nas wyobraża sobie Chucka na rowerze? :P
Więc pewnie przyodział się w swoją magiczną folię aluminiową, skulił na tylnym siedzeniu i pojechał do biura, pytając co chwilę kierowcę, czy jeszcze daleko:)
To wszystko kolejne składowe do mojej największej rozkminy związanej z Chuckiem - czy jego choroba jest fizyczna, czy psychiczna. Cały czas stawiam na to, że psychiczna i że momentami zwyczajnie "zapomina" że coś mu "dolega" i że tym samym zamiast siedzieć w folii, powinien się wybrać do psychiatry :)
Moim zdaniem zdecydowanie psychiczna. Wszak już w pierwszym sezonie mieliśmy motyw z rodzaju "ups, zapomniałem, że mam alergię na prąd", kiedy wyszedł z domu po dokumenty do samochodu Jimmy'ego i nawet się nie skapnął, że wyszedł:)
Jest to jakiś rodzaj nerwicy moim zdaniem.
Tez jestem tego zdania i ciekawi mnie że w realiach świata przedstawionego nie jest ten temat przez bohaterów poruszany. Nie biorą tego pod uwagę, czy może brali ale nam tego (jeszcze) nie pokazano? Czy Rebecca jest z tym jakoś związana (to, że jej pojawienie się poprzedzało grzebanie Chucka przy żarówkach, gramofonach i różnych takich elektrozłomach może być znaczące)? Czy wszyscy przystają na wersję "prawdziwej" choroby bo im wygodniej? Boją się zasugerować alternatywę?
Myślę, że zostało to wyraźnie pokazane w szpitalu. Ludzie nie reagują z uwagi na szacunek i wysoką pozycję Chucka w firmie.
Właśnie dzisiaj jakoś tak nie wiem czemu, ale sobie pomyślałam - czemu ten Chuck nie pójdzie do ciężkiego wuja do psychiatry i coś ze sobą nie zrobi? :D
A tak ogólnie to ten odcinek mnie nieco znudził niestety. Duży plus za Hectora na końcu i jeszcze siedzieli w knajpie z BB.
Co do Chucka i kawy - też pomyślałem sobie najpierw 'o co to, teraz już może se zrobić?'
Ale zapytał się on 'czy została jeszcze kawa?' tak więc wydaje mi się, że z założenia jak robią tam kawę to całymi dzbanami, więc poszedł on tylko po dolewkę.
Przy okazji Hectora - ładnie zagrane pierwsze stadium choroby. Ładnie pokazali, że coś już jest na rzeczy i dzwoneczek jest kwestią czasu.
To prawda, bardzo dobrze Margolis oddał początek choroby Salamanci. Niby jeszcze chodzi i działa, ale coś już się zaczyna. No i warto zwrócić uwagę, że ta scena w restauracji (nomen omen też znanej nam z BB) rozpoczyna się od charakterystycznego dla Salamanci "dzwoneczka". :) Słychać ten dźwięk dosłownie w pierwszym kadrze sceny, najpewniej ktoś z personelu uderza w restauracyjny dzwonek, dając do zrozumienia, że gotowe jest danie do podania.
Znowu bardzo 'wolny' odcinek i akcja skupiona raczej nie na tych postaciach i wątkach, na których bym chciał. Ale w sumie mi to pasuje, im wolniej wątek Saula się rozwija tym więcej odcinków przed nami. Tak to sobie tłumacze ;)
Nie rozumiem dlaczego odcinek nazywał się 'Rebecca' skoro była ona na ekranie przez jakieś 7 minut i nie dowiedzieliśmy się o nim prawie nic. Ciekawe, nazywać cały odcinek po kim tylko dlatego, że będzie o nim krótka retrospekcja? Kryje się za tą postacią coś więcej?
Tekst of 'fight club' prawie tak genialny jak 'troll under the bridge, give him more tickets! :P'. Śmiechłem srogo. :)
Na widok Pana Salamanki, aż się ciepło na sercu zrobiło. Chciało się krzyknąć 'witaj przjacielu, dobrze znów Cie widzieć' :) Chociaż bez dzwoneczka to już nie ten sam urok.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Zauważyliście, jaki skrajnie seksistowski podział mamy w BB i BCS odnośnie płci? Wszyscy 'fajni', uwielbiani, charakterni bohaterowie - Walter, Jessie, Mike, Saul, Gustavo, Tuco, Badger, Pete, Hank... A Ci totalnie wkurzający? Skyler, Marie, Betsy, dziewczyna Jessiego (serio nie pamiętam imienia? :() no i teraz ta Erin... ależ się wpisuje w schemat. Nóż się w kieszeni otwiera... Jedyni, którzy wyłamują się ze schematu to Kim i Chuck ;)
Ok, wiem teoria z dupy, niemalże dorównująca tej Willa Smitha o rasistowskich oskarach. ;) Natomiast ta Erin tak się w schemat idealnie wpisuje... oglądanie tria Marie, Betsy i Erin to dobry materiał na tortury psychiczne i pranie mózgu ku znienawidzeniu kobiet.
Szczerze mówiąc, to z tytułami zawsze odczuwam w BB/BCS pewną psychodelę. Może Vince'owi tak zostało z czasów X Files, gdzie tytuły odcinków były najczęściej totalnie odjechane..? :D Nie mam pojęcia czemu "Rebecca", myślałem że może wróci w drugiej części odcinka, czy coś... Albo może się okazać, że będzie miała znaczenie w przyszłości - albo przeszłej przyszłości, w sensie kolejnych retrospekcjach, które nas czekają (mózgu, ogarnij się..!), czy coś...
Dla mnie zagadkowa sprawa, bo chyba wcześniej nie wspominano o żonie Chucka. Intrygujące jest też to, jak Jimmy wbrew przestrogom Chucka wywarł na niej dobre wrażenie. W połączeniu z opowiastką Chucka o ojcu... Zaczyna mi się ubzdurowywać teoria, że to Chuck "stworzył" Slippin' Jimmy'ego i późniejszego Saula.
No bo, pomyślmy. Zakładałem(-liśmy?) dotąd, że Jimmy faktycznie był tą czarną owcą w rodzinie i że urodził się krętaczem. Chuck powiada o tym, jak lata wcześniej Jimmy zajumał ojcu kilka tysięcy dolców. Ale mamy na to tylko słowa Chucka, który przekonany jest o ich prawdziwości. A co jeżeli to był faktycznie przypadek albo przekręt kogoś innego? I tylko Chuck ubzdurał sobie tak mocno, że to zamierzone działanie brata, że zaczął o tym przekonywać nie tylko siebie, ale i innych..? Przypomina mi się "Lokator" Polanskiego - kiedy ktoś na siłę wtłacza nas w szaty Simone Choule, po pewnym czasie niektórzy się poddadzą i je wdzieją. I może nawet stwierdzą, że im w nich wygodnie..?
Może Chuck od zawsze zazdrościł Jimmy'emu czegoś? Na przykład ewidentnej łatwości "zaczarowywania" kobiet? Może o ironio Chuck nie jest w BCS ze swoją żoną... właśnie przez Jimmy'ego? :D Może po tym obiadku za plecami Chucka zaczęli grać w golfa, if you know what I mean..? ;)
Mam przeczucie, że ta Rebecca jeszcze się pojawi i coś nakręci ;)
Mi się Salamanca bez dzwoneczka nawet podoba, w sensie, no homo, wiecie o co cho :P Skojarzył mi się z - uwaga, śmiejcie się - z głównym złym z Last Action Hero :D
Seksizm postaciowy w BB/BCS - hmm, ja tam Jane Margolis (laskę Jessiego) całkiem lubiłem. Ale reszta faktyczne wpisuje się w teorię o "wrednej narośli wokół piczy" :P
Ewentualnie, w stylu Gilligana, 'Rebecca' to skrót od czegoś co zdradza nam zakończenie serialu. Lub w połączeniu z tytułami kilku innych odcinków (zapewne istnieje cały algorytm tłumaczący których) tworzy równoległy uniwersum pod kolejny serial o rodzinie Salamanca. (sory, popłynąłem trochę.)
A jeszcze dorzucę kolejny wątek do rozkminy odnośnie trailera 6-go odcinka. Tak więc kto nie chce oglądać i nic wiedzieć niech dalej nie czyta. ;)
SPOILER.SPOILER.SPOILER.SPOILER.SPOILER.SPOILER.SPOILER.SPOILER.
Generalnie preview trochę słabe, żadnych konkretów do domysłu, natomiast but na samym końcu... szykuje nam się grubsza rozgrywka na linii Mike/Nacho vs. Kartel. Ciekawe kto to, zobaczymy łysych milczących w młodszej wersji? Chyba nie.
A widział ktoś ten minutowy urywek z 6-go odcinka z Kim i telefonem? WTF was that...?!?! :
Jak dla mnie zapowiada się mega ciekawie. Co się stanie z Kim? Jaki będzie rozwój historii Mike'a i rodziny Salamanca? Czy Mike pociągnie za spust? A co na to wszystko Nacho? No, aż chciałbym przyspieszyć czas, żeby to prędzej zobaczyć:)
No dobra, ale kuma ktoś o co w tej scenie chodzi?
Chyba u mnie coś solidnie szwankuje wyobraźnia i umiejętność interpretacji bo ni w ząb tam sensu nie widzę.
Kto dzwoni i co śpiewa? Reakcja Kim też jakaś taka 'niedzisiejsza'...
ten charakterystyczny but to oznacza bliźniaków, także wątek Salamankowy w pełni w następnym odcinku :D
ja od siebie jeszcze przypomnę, że mit biblijnej Rebeki polegał na faworyzowaniu jednego z synów Izaaka - Jakuba, któremu podstępem zdobyła błogosławieństwo. ładnie się to wpisuje w wątek Kim.
a ja wiem czy takie to seksistowskie?
nie zgadzam się ogólnie :D
Rozumiem, że Skyler czy Marie mogło się słabo oglądać, bo ogólnie dużo fajniejsze i bardziej rozrywkowe jest oglądanie gangsterkowania, gotowania mety, radzenia sobie z naćpanymi psycholami, zajumywanie metyloaminy z pociągu itd. A Skyler czy Marie były mało "telewizyjne", raczej przypominały nam upierdliwe matki, ciotki itd.
jak pisałam tego może nie ogląda się świetnie, ale one obie były bardzo prawdziwe, jako postaci, zagrane i napisane na poziomie - majstersztyk
to właśnie m.in one sprawiały, że BB odbierało się jako coś rzeczywistego, mogącego dziać się "tuż za rogiem" a nie kolejny fantasy serial o gangsterach i świecie macho
ogólnie nie chcę wchodzić z kolejną dyskusję o Skyler, bo nigdy się nie zgadzałam z jej hejterami
a propo, ktoś jeszcze czeka na Wendy? :D
Lol, Wendy :D Zupełnie o niej zapomniałem, ale od teraz czekam :D
Skyler była spoko, szczególnie od kiedy zaczęła odwalać Michelle Pfeiffer ze Scarface :P
przecież będzie też Francesca, a to kolejna charakterna babeczka :D
nie jest tak źle z tym seksizmem :D
Absolutnie się zgadzam, postaci napisane świetnie, dodające realizmu i w serialu bardzo potrzebne. No ale jednoczesnie irytujące do granic... I gdyby to były dwa przypadki to ok. Ale tych postaci kobiecych tak nacechowanych jest od groma. Listę uzupełnia jeszcze Lidia, zapomniałem ją poprzednio wymienić. ;)
Mnie najbardziej ze wszystkich to Walt wkurzał, szczególnie pod koniec. Kilku innych facetów też. Skyler raz wkurzała, raz nie. To samo Jesse, Hank, Tuco, Gus, Lydia, Andrea, Jane. Właściwie każda postać w którymś momencie czymś mnie wkurzała (może poza Saulem i duetem Badger/Pete :D)
Natomiast Betsy była świetna :D
moim zdaniem seksizm to bardziej postawa widzów niż twórców. boogie_woogie niżej dobrze to ujęła
"A Skyler czy Marie były mało "telewizyjne", raczej przypominały nam upierdliwe matki, ciotki itd.
jak pisałam tego może nie ogląda się świetnie, ale one obie były bardzo prawdziwe, jako postaci, zagrane i napisane na poziomie - majstersztyk" - Kasiek, dobrze gadasz! Polać Ci!
To było właśnie fajne, że Sky i Marie to takie zwykłe babki. Nie jakieś seks bomby, które wygrały casting, żeby serial miał większą oglądalność wśród mężczyzn ;) (oczywiście Betsy i Anna absolutnie nie są brzydkie). Zwykłe żony, przeciętne kobiety jakich wiele.
Problem leży w tym, że każdy fan, właściwie nie BB, a Walta, wyobrażał sobie, że jak Skyler się dowie o lewym biznesie męża, to powita go chlebem i solą, rzuci się w ramiona, umrze ze szczęścia itd. A ona zachowała się bardzo realistycznie. Spanikowała. Bała się. Stała się takim "pain in the arse", ale to wszystko było bardzo realne i ludzkie. Babka nie była głupia, podobnie jak Mike przecież szybko rozszyfrowała Walta, że to wszystko nie było "for the family!"
Poza tym, przez część serialu była w ciąży z 2 dzieckiem Walta, a kobiety w ciąży walczą z burzą hormonów. Panowie powinni być na to przygotowani, że w prawdziwym życiu w pewnym momencie każdy z nich będzie musiał wytrzymać, że swoją własną Skyler ;]
" jak Skyler się dowie o lewym biznesie męża, to powita go chlebem i solą, rzuci się w ramiona, umrze ze szczęścia"
:D
na koniec powinnaś upuścić mikrofon :D
One nie zagrały ogólnie źle, ale były porównywane do głównej postaci kobiecej z Sopranos - Carmela Soprano,
która była dużo lepiej zagrana.
Kobiety w BB rzeczywiście były irytujące (chociaż ja tam Marie i jej złodziejskie zapędy lubiłam ;p). To chyba nie do końca było tak, że faceci byli tymi "fajnymi". Za czasów BB, z tego co pamiętam z dyskusji na forum, to Mike nie był lubiany i to przez wiele osób (powód oczywisty - nie przepadał za Waltem). Wielu też nie znosiło Jesse'go.
Sądzę, że podobnie będzie z Kim. Teraz kiedy jest z Jimmy'm, wszyscy ją lubią. Jednak biorąc pod uwagę jak się skończył zeszły sezon, jeśli chodzi o relację Jimmy'ego z Chuckiem, w tym sezonie historia się powtórzy, ale z Kim - bo chyba tylko ona wstrzymuje Jimmy'ego przed przeistoczeniem się w Saula. Na pewno wtedy ona będzie tą złą, bo przecież nie Jimmy ;)
"Na pewno wtedy ona będzie tą złą, bo przecież nie Jimmy ;)"
otóż to!
przeczytałam na imdb fajną rzecz
ktoś pruł sie o Stacey, że to money hungry bitch, która dla pieniędzy będzie kłamać i manipulować ludźmi
helloo!! Saul Goodman!!!??? :D
Fajność facetów i niefajność lasek w BB.
Spojlery BB.
E tam irytująca była Skylar, a i tak większość jej zachowań było usprawiedliwionych. W dodatku połapanie się przez nią, że Walt coś odwala, właściwie od razu (a nie jak większosć tych lasek gangsterów co to lata zyją w szczęciu a potem zdzwione ze jak to gangster) dodawało jej realizmu.
I nie sądze, by była bardziej irytująca niż Jesse "czego sie nie dotkne to spiernicze" Pinkman, spiritus movens niemal wszystkiego, co Walt musiał naprawiać.
Marie ogólnie była spoko, poza tym jej rola była ogólnie dosyć marginalna poza 1 sezonem.
Lydia była świetną złą postacią, oczywiście dobrze ze dostała za swoje, ale Todd też był świetną postacią i dobrze że dostał kulkę. Dla mnie była równie fajna, jak większosc zlych gosci w tym serialu, jeszcze z tym swoim obrzydzeniem co do krwi i przemocy i stewią zawsze pod ręką.
Andrea była wspaniała, to że dostała kuilkę było dla mnie równie wstrzasające, jak (spojler BE) gdy kulkę dostała żona Darmody'ego. Jedna z najlepszych postaci w serialu, zupełnie nielicznych oczywiście dobrych. Właściwie to nawet nie wiem, kto jeszcze był tak zupełnie oczywiście dobry, Steven? Bo nawet Hank w pewnym momencie przez Walta się zmienił w opętanego łapaniem Heisenberga ślepca naruszającego wlasne zasady.
Gretchen też była w porządku.
Jessica Jones była świetnie zagraną postacią i niejednoznacznie negatywną, choć jej śmierć jak mało co była bardzo przeze mnie oczekiwana.
Także nie zgadzam się z tezą, że baby w BB były wkurzające.
A w BCS nie ma postaci choć w 10% tak wkurzającej jak Chuck, który powinien już dawno dostać kulkę i przestać mnie wnerwiać.
A jeszcze dodam - irytujące postaci kobiece to są w Boardwalk Empire, zwłaszcza Gilian i Margret. Przy nich Skylar jest aniołem.
To prawda, w BE kobiety są naprawdę tragiczne (chociaż nie wszystkie). Oglądanie scen Gilian i Margaret dawało przyjemność porównywalną do posiadania nowotworu złośliwego...
"I get it, first rule of Fight Club" -
a później zaczął nucić motyw w Rocky'ego :D
Zauważyliście, że mieszkanie Chucka, nawet jak nie był "chory", wciąż było bardzo sterylne, mroczne i praktycznie bez życia
wszystko takie szpitalne, wychuchane. Ogólnie bardzo ładne, ale jak pokój w hotelu, a nie osobista, spersonalizowana przestrzeń jakiejś osoby. Ten obecny dom Chucka ma w sobie więcej osobowości niż ten z początku odcinka.
Sama Rebecca ciekawa, na pewno się pojawi. Ale w jakim kontekście? Co narobi? Zniknie przed chorobą Chucka czy po? Tego nie umiem na razie przewidzieć. Ale wątpię w jej romansowanie z Jimmy'm
Sam Chuck nie przepada za bratem, to już wiemy. Widać było, że wyraźnie zazdrości mu tych zdolności zjednywania sobie ludzi. Nawet już ugadywał żonkę na nielubienie brata a ta za chwilę chachała się z żartów o prawnikach. Moment jak Chuck opowiedział żart - tylko świerszcze cykały za oknem :D
Jego opowieść o ojcu mi się nie klei. Chuck opowiada, że to był anioł na ziemi, Jimmy wspominał, że ojciec sypiał z jego drugą żoną. Który z nich kłamie? Tego nie wiem. Jeśli zastanowić się, których z nich częściej ucieka się do kłamstw i naginania prawdy odpowiedź pojawia się sama, jednak! Chuck może nie znać całej prawdy o tym, co wydarzyło się między Jimm'ym a ich ojcem.
Tym razem złym gliną był Hamlin. Jednak to on odpowiada za zesłanie Kim do podziemi. Właściwie ma to sens. Jako jedynemu Jimmy McGill mu zwisa i powiewa. Hamlin w żaden sposób nie jest powiązany z Jimmy'm. Ma go w głębokim poważaniu i temu jako jedyny nie daje mu się ciągnąć na dno? I nie kuli się nad tymi, którzy na to pozwalają? Zobaczymy czego dowiemy się dalej.
Kim tylko pokazała jak różni się o Jimmy'ego. Ona nie będzie szukała kruczków ani haczyków. Ona podwinie rękawy i będzie zapieprzała, aż wróci na należne jej miejsce. Podejrzewam, że jesli będzie musiała wybierać praca czy Jimmy wybierze to pierwsze.
A Jimmy (i my razem z nim) musimy przejść przez tę rutynę prawniczego życia. Przez upokorzenia i nie jedną facepalmową sytuację, którą mógłby rozwiązać w mgnieniu oka spuszczając Saula ze smyczy.
Facet w kiblu aż sika (no pun intended) z zazdrości o pracę w D&M. Każdy o zdrowych zmysłach,m by sikał. Ale nie Jimmy (a my razem z nim)
A Mike? Jego mina po wyjściu Hectora. "a uj by strzelił te półśrodki! Meksykańce do Meksyku psia ich mać!"
Znamy Mike'a. To nie jest koleś, który przyjmie ofertę nie do odrzucenia. Ale chyba wreszcie (w świecie przed BB) trafia na gracza ze swojej półki. Teraz to on zgłosi się do Nacho.
Za tydzień majkocentryczny odcinek sądząc po zapowiedzi, więc i gangsterka wraca a z nią kolejne cameo :D
Zupełnie zapomniałem o tej historii z kochanką ojca braci McGillów (dżizas, jak streszczenie brazylijskiej telenoweli :P), może to do niej wywędrowała kasa ze sklepu..?
Też mnie tknęło, że dom Chucka sprzed choroby był mroczny i sterylny. Dobrze oddaje jego osobowość, mam wrażenie. Skryty facet z tajemnicami na które nie chce rzucać światła.
Ciekawe czy Kim zrobi nie tyle "breaking bad" co "breaking bitch"? :P
Ja myślę, że Chuck czegoś nie wie, albo nie chce wiedzieć
za to Jimmy zna prawdę o tamtej sytuacji
w końcu pewnie przyjdzie im o tym pogadać :D
Nawiązując do tego co pisaliście wyżej (zgadzam się, że to Chuck stworzy Saula), może odcinek nosił tytuł Rebecca a tak naprawdę był mocno o Kim, bo to była kolejna gilliganowa metafora?
Rebecca to kobieta Chucka
Kim - Jimmy'ego
obie jak podejrzewamy znikną z życia obu panów, a już na pewno nie będzie między nimi kwiatuszków i serduszek
Rebecca była impulsem do zmiany Chucka, tak jak Kim będzie impulsem do zmiany Jimmy'ego?
Mnie się wydaje, że Hamlin teraz chce trochę pokazać, kto tu rządzi. Sądzę, że po tym jak przez lata brał na siebie winę, za decyzje Chuck'a w sprawie Jimmy'ego, może się czuć, jakby w tej firmie grał drugie skrzypce, a Chuck pociągał za sznurki (albo myśli, że ludzie tak to mogą odbierać). Dlatego teraz zgrywa srogiego szefa.
Coraz bardziej meczy mnie ten serial. Ja rozumiem (zwlaszcza po dzisiejszej informacji, ze zostal potwierdzony oficialnie 3 sezon), ze musi sie akcja powoli rozwijac, ale ogladanie watkow ktore mnie W OGOLE nie interesuja zaczyna irytowac...
jestes takim cwaniaczkiem to porzuc ogladanie po obejrzeniu Breaking Bad (10/10 dla mnie) i calym tym oczekiwaniem co sie wlsciwie stalo u Saula wczesniej... ;) Lipa, nudze sie strasznie ogladajac, ale ogladam. To tylko moja obserwacja, ze posiweca sie za duzo czasu na rzeczy nieistotne i malo interesujace (przynajmniej wg mnie i moich znajomych)
No jaha, ogólnie jak już jeden odcinek (np. deale łysego, załatwienie Tuco) przyśpiesza, to następny jest tak wolny, że zęby bolą. Motywy z Chuckiem ogólnie są równie denerwujące, jak wczesna Skylar, a jest ich no z pół tego serialu.
Motywy z Kim tez są nudne, ale tutaj to akurat ja wolę ją niż Jimmy'ego, bo on jest po prostu durny w tym swoim załatwianiu wszystkiego po swojemu. A już rady w stylu zwolnij się bo to extortion i wygrasz na luzie TADAM winny skutkować zdzieleniem Jimmy'ego przez łeb krzesłem. Kim mogła jednak od razu powiedzieć Hamlinowi, że jak załatwi dobrego klienta (a przecież wiedziała o tym wcześniej) to ma wrócic do normalnej roboty, a nie liczyc na łaskę i niełaskę.
Mnie w sumie przy BCS trzymają: te odniesienia okołoprawnicze, fenomenalny chrumkający Mike oraz nadzieja, że wreszcie coś się ruszy tak, jak ruszyła się trochę z Nacho i Mikiem. Niby jest wszędzie potencjał (poza staruszkami z BB Nacho jest po prostu świetny), ale toczy się to wolno straszliwie. Mam tylko nadzieję, że będzie jak przy BB (pierwsze 2,5 serii było dla mnie przy pierwszym obejrzeniu mocno średnie, CHOCIAŻ z reguły każdy odcinek miał motyw który mnie rozwalał po maksie, w BCS tego nie widzę).
A nadto miało byc podobno tak, że jest 75% humoru i 25% powagi, gdzie niby w BB było odwrotnie. Jak dla mnie teraz jest 95% powagi i absolutnie nieliczne elementy humorystyczne, znacznie rzadsze niż w BB.