No i mamy niestety koniec sezonu. Zapraszam do dyskusji.
Wzmianka o Belizie mnie strasznie rozśmieszyła. Jimmy był żonaty, niespodzianka. Nominacja do Emmy za tę scenę murowana.
Mamy powrót Slippin' Jimmiego i narodziny Saula. Przepięknie w tym odcinku została uwypuklona dwoistość charakteru naszego protagonisty (faustowska "siła, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro"). Montaż duetu Marco&Jimmy przypomina ten z "Big Lebowskiego", a przynajmniej mi tak się kojarzy.
Blondasek z HHM na propsie, ciekawe ile stażysta wytrzyma z naszym koneserem jabłek, zanim go szlag trafi.
@ivanesca Jimmy żonaty, czekam na tą historię :) Wszystko świetnie ujęłaś, oprócz "Blondaska" z HHM, myślę, że miał w tym jakiś interes, wygląda na niesamowicie fałszywego gościa :P
P.S. Są jakieś informacje o drugim sezonie ? Szczerze muszę przyznać, że miałem co do tego serialu wątpliwości, ale po pierwszym sezonie z niecierpliwością czekam na drugi :D
Świetny odcinek, takie oficjalnie narodziny Goodmana - ostatnia scena, w której po rozmowie z Mikiem odjeżdża w rytmie Smoke on the water, zostawiając za sobą budynek sądu, moralność i praworządność, jest genialna.
Ale dlaczego takie zakończenie?????:(((( Nie zrozumiałam sceny... Dlaczego wycofał się i wyjechał z parkingu sądu? Przecież wszystko zaczęło się układać dla Jimmiego (na to wyglądało). Wiem, że zamysł serialu jest...wiadomo jaki, ale jestem rozczarowana. Chyba się oszukiwałam cały (jakby nie było zaj***sty) sezon:/ Qrde.
Bo zrozumiał, że najlepszy jest w kombinowaniu, cwaniakowaniu, działaniu poza prawem. Nie chciał dłużej mozolnie budować kariery prawnika.
Dzięki za wyjaśnienie:) czuję delikatne rozczarowanie, nawet się nie spodziewałam, że takie emocje jest w stanie wzbudzić w człowieku SERIAL... chyba sentymentalna na starość się robię:) Jeszcze raz dzięki!
I jeszcze bardzo ważna rzecz - śmierć Marco i jego słowa, że ten ostatni tydzień z slippin' Jimmiem był najlepszym czasem w jego życiu.
Karierę prawnika budował dla Chucka. Chciał aby brat go docenił, pochwalił, uznał za co najmniej równego sobie. Dla Chucka chciał być prawy, dobry i sprawiedliwy, dla niego chciał rzucić przekręty, wstydził się przecież nawet numeru z billboardem. To marzenie legło w gruzach gdy dowiedział się prawdy o bracie. Jednocześnie przypomniał sobie stare dobre czasy przekrętów, które również z wiadomych przyczyn nie wrócą.
Jadąc do sądu uświadomił sobie że znów wraca na drogę którą szedł nie dla siebie, ale dla brata. Że dla niego większa frajda jest w kantach niż w mozolnej pracy. Dlatego też postanowił iść swoją własną drogą.
Dokładnie tak. Gość jest kombinatorem, cwaniakiem i kryminalistą z natury. Przez ostatnie lata uzbroił się z wiedzę prawniczą, dającą mu w tym cwaniakowaniu o wiele większą potęgę. A teraz doszedł ostatni element układanki - dowiedziawszy się prawdy o bracie, Jim pozbył się skrupułów, które jego prawdziwą naturę przez lata hamowały. I BUM, mieszanka wybuchowa, "małpa dostała kałacha do łapy". Narodził się Saul Goodman, jakiego znamy z Breaking Bad. Nie mogę się doczekać drugiego sezonu :D.
Ja tę scenę widzę inaczej. Brat Jimmiego miał na niego olbrzymi wpływ. Zamiast odciąć się od opinii brata o sobie, Jimmy zrobił dokładnie to co brat dla niego zaplanował. Nie miała siły, żeby mu się sprzeciwić. Brat złamał Jimmiego dokładnie tak samo jak Mike złamał swojego syna w swojej policyjnej przeszłości.
Bo z natury był cwaniaczkiem, krętaczem i lubił takie życie, a z przeszłością usiłował zerwać po to, żeby nie zawieść starszego brata, który wyciągnął go z nielichych kłopotów. Mimo, że wychodził ze skóry żeby (wbrew naturze) być grzecznym i uczciwym, to brat wprost powiedział mu, że tak czy tak ma go za szmatę, więc stwierdził, że nie pójdzie jego drogą, tylko swoją własną.
"ciekawe ile stażysta wytrzyma z naszym koneserem jabłek, zanim go szlag trafi"
Nie wydaje mi się, żeby Chuck był szczególnie upierdliwy, ma określone wymagania, ale kiedy chłopak nauczy się swoich obowiązków to wszystko powinno być ok.
może nie jest szczególnie upierdliwy jak na /członka rodziny/, ale jest niezwykle pretensjonalny i arogancki. przywileje zamożności i inteligencji, ale ciężko z kimś takim przebywać.
Chuck to ten typ człowieka co będzie miał misję wpłynąć jakoś na młodego lub mu dokopać, inaczej nie wytrzyma
Końcówka sezonu wyszła kozacko, najlepszy w moich oczach odcinek, bez dosłownie sekundy nudy w moim przypadku. Przestaję "porównywać do BB" niniejszym uznając "Marco" za definicję własnego stylu BCS, stylu, który bardzo mi się podoba - do tego stopnia że zaczynam się OBAWIAĆ żeby w drugim sezonie historia nie ruszyła za szybko (o ile w ogóle :P) w "breakingowe tony"... Przez cały sezon czułem niedosyt Slippin' Jimmy'ego - pod tym kątem odcinek był pyszny; smuteczek jeno że wnioskując po zakończeniu już pewnie nie pojawi się za często na ekranie. A ja tak chętnie pooglądałbym "w detalach" chociażby jak wyglądało podszywanie się pod ślepca lub Costnera..! :D Trzeba będzie szukać jakichś obscure fanfików :/ Łudzę się ewentualnie że wspomniane bodajże po raz pierwszy: ex-żona Saula oraz jego zmarła matka posłużą w przyszłych odcinkach za punkt wyjściowy do jakichś retrospekcji, w których Slippin' J. powróci.
haha, nie wiem jak tam z poziomem fanfików w fandomie, ale jeśli lubisz takie klimaty i fantastykę, to poczytaj "Kłamstwa Locke'a Lamorry" :) Slippin' Jimmy w mieście a'la renesansowa Wenecja.
też bardzo liczę na flashbacki bo ta informacja to była bomba.
miałam taki ścisk w gardle przez to, jak przeraźliwie zdołowany był Jimmy, że mimo całego kunsztu tego odcinka bardziej podobał mi się ostatni.
Saul w BB wspomina, że był żonaty :)
Saul Goodman is born. Jaka szkoda, że był to ostatni odcinek sezonu :(
Hamlin okazał się jednak być trochę człowiekiem. W scenach z tego odcinka nie wydawał mi się nieszczery, kiedy rozmawiał z Jimmy'im. Za to oniosłam tylko, że z czasem może zechcieć pozbyć się Chucka. Jimmy już nie będzie dowoził mu jabłek i gazet, każdy kolejny stażysta może stracić ochotę na usługiwanie upierdliwemu dziadkowi (te jego passie agressive tekściki, dzizas), a raczej nie widzę, że Howard dba o Chucka osobiście. Jimmy chyba już ostatecznie pożegnał brata, i też nie wróci do usługiwania mu. Sorka Chuck, ale teraz every man for himself.
Fajnie, że nie skończyli brutalnym cliffhangerem. Oczekiwanie będzie nieco znośniejsze.
ja jednak naiwnie liczę, że nas trochę zaskoczą, chociaż Chuckowi wróżę rychły koniec. modlę się tylko o próbę pojednania ze strony starszego brata, ale Saul to już Saul, więc i tak nic by z tego nie wyszło.
Wpadłam właśnie na jeszcze inny pomysł odnośnie Chucka. Podobno klucz do zagadki jego "choroby" kryje się w scenie, kiedy czyta gazetę o wyczynie Jimmy'ego na bilboardzie. Dodać do tego fakt, jak mu zależało na gazecie. Wystroił się w ten koc i poleciał okradać sąsiadkę. Teraz Jimmy wspomniał Hamlinowi, że gazety muszą być takie i taki, bardzo konkretne.
Może Chuck coś narobił i teraz szuka w prasie informacji czy czasami ktoś nie wpadł na jego trop? Ta choroba to też może tylko podświadomie stworzony powód do schowania się przed wszystkimi. Kto wie co to może być? Okradł kogoś? Zabił niechcący? Albo chcący?
I teraz przez cały czas oglądamy, jak on wywyższa się nad Jimmy'im; jak truje morały o świętości prawa, jak Jimmy przez niego decyduje się na przejście na ciemną stronę mocy (mniejsza o to, czy to temu, że tyle lat chciał przypodobać się bratu a ten go olał, czy też temu, że idąc na to spotkanie np. pomyślał: a co jeśli Chuck ma rację i ja to wszystko spieprzę? zajmę się tym, w czym jestem naprawdę dobry!), a na koniec Jimmy dowie się, że cały czas to jednak on był tym dobrym bratem, po właściwej stronie prawa? I całe stawanie się Saulem Goodmanem będzie jednym wielkim chichotem losu?
Kasiek na scenarzystę!
To byłoby dobre. Nikomu nie życzę takiego chichotu losu, ale serialowemu bohaterowi? Czumu nie!
Ja to odebrałam tak, ze Chuck jest b inteligentna osoba, wiec w lot spostrzegł że jego brat Jimmy celowo nie dal mu tej gazety- dlatego podjał wysiłki zeby ja zdobyc,.... Podejrzewał, ze Jimmy sie w cos znów zamieszał,
Też tak na początku myślałam, ale u Gilligana patrzenie na kwiatki w jednym sezonie możne oznaczać otrucie dzieciaka, wielką kłótnię współpracowników i strzelaninę na pustyni w sezonie następnym. Po prostu staram się myśleć jak Vince :)
No to Gilliganie Junior jak się Twoja wizja sprawdzi, my - standing ovation, Ty- twarzowa koszula ;)
:D
jak choć w połowie jestem bliska prawdy, to w tej koszuli będę mogła zastąpić wróżbitę Macieja :D
Teraz ja się śmieję na głos :D
Wróżbita Maciej vel "powiedz mi swój adres, a powiem Ci gdzie mieszkasz"? Za słabo! Jak zdołasz wejść w umysł Gilligana to co najmniej Nostradamus z Ciebie. A potem międzynarodowa kariera, gruba forsa, sex, drugs & rock and roll, oraz wizyty w zakładach pracy. A jak powstanie sequel o Hamlinie, to robotę w Albuquerque masz zapewnioną. ;)
"powiedz mi swój adres, a powiem Ci gdzie mieszkasz"?"
padłam :D
qrde, wiedziałam, że interesowanie się teoriami spiskowymi kiedy się opłaci! Teraz można samemu je tworzyć :D
tam o Hamlinie, the one and only Bogdan i jego brwi zasługują na własny szoł :)
ale śmiechem żartem - uczyć się scenopisarstwa od Gilligana - marzenie ...
a z tym billboardem to może nie chciałby, żeby jakaś osoba sobie skojarzyła jego nazwisko
Howard dba o Chucka ponieważ ma on 1/3 udziałów firmy i tak jak mówili na początku serialu, gdyby on się z nimi wycofał firma byłaby zagrożona upadkiem
Nie no może bez przesady :P Ale rozwija się bardzo dobrze, czuć też BBeda. Także mnie już zaspokaja jakąś pustkę po nim. :) W sumie to sam Saul i Mike grając siebie z BB powinno zaspokajać :P
Ewidentnie BCS > BB...
W BB było wszystko tak przeciągane, że ciężko mi od razu powiedzieć co było na końcu 3go sezonu, a co w środku 4-go... Połowa czwartego sezonu to sceny zdenerwowanej Skyler w domu.
Widać tutaj ten sam rys fabularny co w poprzednim serialu: ewolucja charakteru, psychiki postaci.
Jimmy naiwnie lub nie, ale chciał zerwać z przeszłością, postępować dobrze, zbudować sobie nowe, lepsze życie i wierzył, że najbliżsi mu sprzyjają, co było prawdą ale do levelu jego posady w dziale pocztowym. Gdyby Chuck zdeptał swoje własne wartości i pomógł do końca - Jimm poszedłby tą ścieżką kariery... ale ta droga nie została zaprzepaszczona, choćby dzięki Kim i Howardowi, którzy załatwili mu opcję wejścia do "sprawy" bocznymi drzwiami.
A jednak - sam dokonuje wyboru. Więc będzie budował nowe życie, ale na swoich zasadach...
zastanawia mnie trochę, co miał na myśli mówiąc Mikie'owi, że wie, co go powstrzymało. jego własny, nabyty kręgosłup moralny, próba udowodnienia czegoś bratu czy moźe jeszcze coś innego?
no i tak to z Jimmym jest, chce dobrze to wychodzi źle i nie dostaje ani słowa podziękowania, robi źle i interes zaczyna prosperować.
Powstrzymywała go obietnica, którą złożył bratu (że dorośnie, skończy z przekrętami, będzie uczciwy i wyjdzie na ludzi) i przede wszystkim jego szczera chęć poprawy i pragnienie by brat był z niego dumny. Gdy Chuck okazał się ciulem, wszystko to przestało być wiążące, bo dla kogo się tu starać? I tak nie zostanie doceniony.
A kto go doceniał? Marco! Jeden dzień ze starym kumplem nie tylko przypomniał Jamesowi w czym jest dobry (bo jak ktoś gdzieś tu pisał, Jimmy dobry jest też w kombinowaniu po dobrej stronie mocy), ale przypomniał mu jak to jest być docenionym i akceptowanym. Marco był z nim szczery, jak nikt inny. Nawet powiedział mu coś w stylu, że "sorry, że muszę Ci to oznajmić, ale Chuck nawet Cię nie lubi". Od Marco dostał emocjonalne wsparcie, jakie oczekiwał od Chucka.
Ktoś z tutaj obecnych zna odpowiedź na pytanie dlaczego przyjdzie nam czekać tyle czasu na drugi sezon?
Bo twórcy to znani sadyści. Nie zakończyli sezonu cliffhangerem, więc żeby to sobie wynagrodzić wydłużyli okres oczekiwania.
Strasznie się cieszę że zacząłem oglądać Breaking Bad w połowie ostatniego sezonu...
może Pinkman i White mają napięte grafiki w tym roku ;) nadzieja umiera ostatnia.
A ja mam nadzieję, że ich udział w BCS będzie czysto symboliczny, parę scen porządkujących serial czasowo i tyle.
"Belize... Piękne miejsce, chciałbym kiedyś tam się udać".
Nie Jimmy, nie chciałbyś. ;)
A ja zawsze wyobrażałem sobie, że Saul Goodman powstał, bo w jakimś momencie swojego życia Jimmy po prostu nie miał wyboru i musiał pójść 'złą' drogą. A tu proszę, okazuje się, że to jego świadomy wybór, bo sam wie, w czym jest lepszy. Chociaż moim skromnym zdaniem popełnia błąd - kombinować można też po 'dobrej' stronie, a zamiast pomagać starszym i demaskować finansowe przewały wielkich firm, będzie teraz wyciągać z aresztu kryminalistów