No i mamy niestety koniec sezonu. Zapraszam do dyskusji.
Wzmianka o Belizie mnie strasznie rozśmieszyła. Jimmy był żonaty, niespodzianka. Nominacja do Emmy za tę scenę murowana.
Mamy powrót Slippin' Jimmiego i narodziny Saula. Przepięknie w tym odcinku została uwypuklona dwoistość charakteru naszego protagonisty (faustowska "siła, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro"). Montaż duetu Marco&Jimmy przypomina ten z "Big Lebowskiego", a przynajmniej mi tak się kojarzy.
Blondasek z HHM na propsie, ciekawe ile stażysta wytrzyma z naszym koneserem jabłek, zanim go szlag trafi.
To chyba nie jest do końca tak jak mówisz. Starał się z całej siły "wyjść na ludzi". Korespondencyjny kurs prawniczy, oddanie 1,6 mln $. On chciał pomagać, robił wszystko żeby działać po właściwej stronie prawa, ale kiedy odkrył, że to jego własny brat (którym od dłuższego czasu się zajmował, znosił jego dziwactwa i chorobę) wbił mu nóż w plecy, podcinał skrzydła nie pozwalając spełnić jedynego marzenia... Jimmy przejrzał na oczy. Był dobrym zawodnikiem zarówno po jednej jak i po drugiej stronie, ale rozczarował się swoim własnym bratem, którego tak podziwiał.
Ktoś może mi wyjaśnić, o co chodzi z tą sumą 1,6 mln $, o której mowa w ostatniej scenie? Było to poruszane w którymś odcinku? Bo chyba coś mi umknęło.
Poza tym serial miodzio :)
To pieniądze które Jimmy zabrał razem z Mike'm tej parze, która ukradła miastu, a potem zwrócili to prokuratorowi i przekazali sprawę (ponownie) HMM.
staral sie z calej sily? no mozna polemizowac, chociazby wystarczy przypomniec sobie jak chcial namowic Kettlemanow na wspolprace poprzez szantazowanie , tak samo pozniej nie mial skrupolow wziac od nich kasy za milczenie czy robic przekretu z tym wiszacym pracownikiem przy reklamie
tak naprawde jedynie widac te starania przy tym 1.6 mln ( co zreszta bylo dla mnie najglupsze w calym serialu bo patrzac na charakter Saula , jego przeszlosc i przyszlosc az ciezko uwierzyc ze ma skrupoly okrasc tak naprawde zlodziei)
ale generalnie pomijajac wlasnie te kase to moim zdaniem wcale taki porzadny nie byl i stosowal sztuczki ala Slippin JImmy
Ale później te 30k zwrócił w całości. Wiszący pracownik był tylko sposobem na wybicie się. W mieście zdominowanym przez ogromną prawniczą firmę (z jego bratem na czele, który nie chce żeby Jimmy się spełniał) nie miał żadnych szans na wybicie się. Potraktuj to po prostu jako reklamę na bardzo wysokim poziomie. I zadziałało! Tylko w jaki sposób? Prawo patentowe i zboczona toaleta czy koleś pragnący zrobić Nowy Watykan w Nowym Meksyku? A co zrobił Jimmy kiedy staruszka nie miała czym zapłacić mu za spisanie testamentu? Pozwolił jej nie płacić całej sumy. Facet wykrył spisek, siedział w śmietniku, zbierał zniszczone kartki papieru i później je sklejał. Dlaczego? Żeby pomóc oszukiwanym staruszkom, a kiedy zrozumiał, że sam nie będzie w stanie im pomóc udał się do swojego największego wroga i oddał mu swoje dzieło życia. A kiedy już na chwilę wrócił do swojej przeszłości bardzo szybko chciał z niej zrezygnować i wracać do ludzi którym pomagał. Co się stało później wie każdy kto obejrzał finał sezonu.
no sposob na wybicie sie albo przekret zalezy jak na to patrzec , napewno bylo to prawnie i moralnie watpliwe , tak samo jak szantazowanie do ktorego sie nie odniosles ale tez mozna tlumaczyc sposobem na wybicie sie, tak samo wzial lapowke aby miec kase na wybicie sie itp itd ale stosujac taka argumentacje latwo popadac w skrajnosci i takie wystepki tlumaczyc dobrymi checiami
a prawda jest taka ze w momencie gdy dostal prawdziwa szanse na zostanie powazanym prawnikiem , na to własnie wybicie sie i dzialanie legalnie bez przekretow to zwyczajnie to olal i moze jednak jego brat mial racje nie chcac go w fimie bo Slippin Jimmy wciaz w nim siedzial
Wspomniałem w pierwszym zdaniu. Zwrócił całą gotówkę, którą od nich wziął. Nie zaprzeczam, że przekręt z bilbordem był przekrętem, ale miał mu pomóc. Sam widziałeś jak to się skończyło dla niego (wspomniałem o tym). Czy to było przestępstwem/występkiem? Moim zdaniem nie. Nie otruł przecież dziecka (BrBa), nie pomógł wysłać kilkunastu ludzi do Belize (BrBa) czy prał miliony dolarów pochodzących z handlu narkotykami (BrBa). Jimmy w porównaniu z Saulem był Troskliwym Misiem.
Tak. Miał szansę i olał ją, ale zrobił to tylko dlatego, że jego idol i wszystko w co wierzył okazało się jedną wielką ściemą. Świat obrócił mu się o 180 stopni tak naprawdę. Zrozumiał, że droga którą tak bardzo chciał podążać to droga donikąd. Część "Ślizgająca" się przejęła nad nim koniec końców "władzę", ale... Tak jak pisałem. Wcześniej nie zrobił nic co mogłoby go potępić. W moich oczach przynajmniej.
no potepic moze nie ale jednak proba szantazowania jest nie tylko niemoralna ale nawet karalna , to samo z lapowka ( oczywiscie oddal pozniej ale wzial i nawet planowal wydac na nowe biuro) dlatego doskonale to pokazuje ze slippin jimmy caly czas w nim siedzial i koncem koncow byl silniejszy od praworzadnego McGilla
zwlaszcza ze ostatnia oferta nie miala nic wspolnego z jego bratem i to marne tlumaczenie jak na doroslego faceta ze zrezygnowal z tego na co niby tyle pracowal poniewaz brat go zawiodl , poprostu najwyrazniej wolal robic swoje przekrety bo to lubil i byl w tym dobry
Ale od kogo on wziął łapówkę? Kogo szantażował? Ludzi, którzy sami te pieniądze zdobyli przekrętem!
Od babinek z domu starców tylko planował wyciągać kasę, ale w praniu wyszło inaczej. Później, kiedy wyniuchał jak dziadkowie są robieni w jajo to już możemy dyskutować czy naprawdę chciał im pomagać czy czuł legalną kasę z pozwu. Co nie zmienia faktu, że uczciwych pieniędzy nikomu nie podprowadził. Póki co :)
ale jaka roznica od kogo? zwlaszcza ze jak ich szantazowal to jeszcze nie mial pewnosci ze sa oszustami
zreszta wg tej logiki to wiekszosc prawnikow powinna szantazowac , brac lapowki i inne przekrety bo ich klienci sa oszustami wiec to nic zlego
oczywiscie nie twierdze ze to co robil bylo jakies super zle ale zwyczajnie nie zgadzam sie z teza ze tak bardzo sie staral byc porzadny bo pomijajac te jego watpliwe metody to nawet szkoly normalnej nie skonczyl ( i normalnej to nie mowie jakis Harvard ale chociaz fizyczna szkole a nie korespondencyjna ) bo liczyl ze byle jaki papierek starczy aby brat go zatrudnil
Prawnicy i tak biorą kupę kasy od oszustów i przestępców. Są tacy, którzy za grube dolary przyczynili się do wypuszczenia na wolność gwałcicieli i morderców. Goodman więc nie wypada aż tak źle, nawet jeśli kogoś przy tym szantażował.
Naprawdę nie widzę nic złego we wzięciu kasy od Kettlemanów. Może temu, że od początku byli mocno podejrzani, na co mocno wskazywało zachowanie Betsy. Gdyby wyskoczył z nożem na jakąś babcię w ciemnej alejce, to tak - zachowałby się źle.
On wiedział, że bierze kasę od przestępców (jak pisałam, Betsy miała winę wypisaną na twarzy), ale może uznał, że skoro już, i tak i tak, została ona komuś skradziona, to on przynajmniej części użyje do czegoś "dobrego". Zrobił ten billboard, Hamlin zatańczył jak mu zaśpiewano z pozwem a sam Jimmy zdobył rozgłos. Ok, wśród projektantów zboczonych kibli, ale koniec końców doprowadziło go to do tych staruszków i sprawy Rico.
Ja, w swoim rozumowaniu, wychodzę od faktu, że pieniądze i tak były skradzione. Kettlemanowie byli w ich posiadaniu nie legalnie. Nawet uważam, że Nacho nie zrobiłby źle kradnąc im te pieniądze.
Co innego, gdyby zostały zarobione legalną i ciężką pracą. Wtedy moje ocena zachowania Saula byłaby inna.
no kazdy ma inny poglad , dla mnie szantazowanie, branie lapowek , robienie przekretow z bilboardem ( nie mowiac ze sam bilboard byl robiony na zlosc wlsnie Hamlinowi) a nie wspominajac o skonczeniu szkoly korespondencyjnej i liczenie na angaz w firmie brata to nie jest staranie sie z calych sil a raczej probowanie pojscia na skroty
no i nie zrozum mnie zle , nie traktuje tego w kategoriach zle dobre , sam pewnie robilbym podobnie ( albo gorzej bo na bank bym im poltorej banki nie oddal) poprostu nie zgadzam sie z teza ze tak sie bardzo staral
podsumowujac jego wielkie starania to co ? zrobienie nic nie znaczacej korespondencyjnej szkoly , pracowanie w zawodzie i kombinowanie jak sobie polepszych , do dziadkow tez nie poszedl z dobroci serca a poniewaz kolezanka mu powiedziala ze to moze byc intratne i lekkie zajecie , przypadkiem trafil na sprawe zycia i tyle
co wiecej wyszedl na tym wyjatkowo dobrze bo pomijajac kase , procent z zyskow to dostal mozliwosc bycia parterem tytularnym pewnie nienajgorzej kancelarii i oczywiscie powinen miec zal do brata ale koncem koncow skonczylo sie dla niego nadwyraz dobrze i jego decyzja o powrocie do przekretow wynika z tego ze poprostu to lubi
Lubi to, jest w tym dobry, wręcz rewelacyjny. Wie jak tępi są ludzie i to wykorzystuje, ja tam nie mam pretensji, a wręcz mu tylko przyklaskuję. Tym bardziej, że ma w tym jakieś granice, bo jednak starszej kobiety nie obrobił, i nawet oddał jej pieniądze.
Starał się jak mógł i postępował wbrew sobie. Tzn, tak: on na swoje sposoby próbował być taki, jakim myślał, że Chuck go wreszcie doceni. Nie jest złym gościem, jest "dobrym gościem po złej stronie prawa". On się naprawdę starał być w porządku. Na jego pokręcony sposób widzenia tego "porządku". Widocznie wg niego zabranie pieniędzy złodziejom w imię "wyższego" dobra nie jest takie złe.
Z Hamlinem i billboardem to była typowo Slippin Jimmy sytuacja. On Hamlina zmanipulował do takiego a nie innego działania. A Hamlin dał się w jajo zrobić, podobnie jak goście od rolexów, od monety, perskiego (czy jakiegoś tam) księcia, ślepca i te dwie laski od Kevina Costnera.
A mi się wydaje, że Jimmy chciał wyjść na ludzi tylko dlatego, żeby docenił go własny brat. To nie był jego świat. Widzieliście radość z tego co robił ? Ja nie widziałem. Przez te 9 odcinków widziałem usilne starania udowodnienia czegoś. A gdy już mu się to udało(sprawa gigant), okazało się, że dla brata nadal jest nikim i raczej to się już nie zmieni, ponieważ jak to powiedział Jimmy: "To chory człowiek". I wtedy powrót do świata który lubił, który sprawiał mu radość. Tak naprawdę tylko opinia brata trzymała go z dala od Slippin Jimmy, która po 9 odcinku przestała go już interesować. Według mnie nie można tutaj mówić o żadnej przemianie wewnętrznej. Po prostu puściły mu hamulce którym był brat.
Średni odcinek. Liczyłem na jakiś dobry cliffhanger w ostatniej scenie, tak jak to często było w Breaking Bad, po którym to będę z niecierpliwością czekał na następny sezon, ale niestety się zawiodłem bo nic takiego nie było. :(
Gdy zobaczyłem tego murzyna u Chucka to myślałem, że to może Gus Fring, bo czarny i w okularach a twarzy nie było widać. :D Potem jeszcze miałem nadzieję, że może Mike spotka się z Gusem w ostatniej scenie bo rozmawiał przez telefon o jakimś zleceniodawcy.
Wiem, że to byłoby głupie, ale gdy zobaczyłem czarną postać w okularach to od razu mi przyszedł na myśl Gus, ale nie wiedziałem co on mógłby tam robić. :)
A dlaczego nie lubisz cliffhangerów?
Hmmm, przede wszystkim chyba dlatego, że lubię traktować sezon jako odrębną całość. Nie wymagam jakiegoś zamykania wątków, bo nie o to chodzi, ale uważam, że powinno nastąpić pewne rozwiązanie akcji. Urywanie w samym środku wydarzeń wydaje mi się nieco tanim zagraniem, aby zapewnić sobie oglądalność następnym razem. Ponadto nie znajduję przyjemności w niecierpliwym oczekiwaniu przez rok (!) aby zobaczyć co się wydarzyło, jest to dla mnie raczej frustrujące. Zresztą, po tym czasie emocje opadną i zasiadając do nowego sezonu będę prawdopodobnie rozczarowany odpowiedzią, albo mnie ona nie ruszy. Miałem szczęście oglądać BB po zakończeniu czwartego sezonu, więc gdy zobaczyłem Full Measure od razu włączyłem sobie następny, ale gdybym musiał czekać rok, to po prostu byłbym na twórców wkurzony.
Ludzie ostatnio chyba przyzwyczaili się do tego, że finał musi być z depnięciem a im bliżej napisów końcowych napięcie ma narastać i wiele bum na koniec. Później czekanie cały rok a pierwszy odcinek nowego sezonu zawodzi :D
Mi podobało się, ze finał BCS był inny. Bez cekinów, fajerwerków i piór w *upie. Jimmy wraca do Albequerque a tam spokój i cisza, czas płynie wolno, jak zawsze. Było to spowodowane pewnie tym, że po pierwsze scenarzyści nie wiedzieli, czy w ogóle będzie drugi sezon. A po drugie (zakładając, że będzie) nie spieszyli się z przemianą. W trakcie pisania okazało się, że Jimmy jest równie ciekawą postacią co Saul. Zresztą sami stwierdzili, że Saul wciąż się nie narodził. Jeszcze trochę po przebywamy z Jamsem.
Sezony BB kończyły się cliffhangerami, ale BCS to nie BB. Nie każdy serial musi mieć takie samo tempo.
Na prawdę nie chcielibyście, żeby Jimmy siedział rok na magicznym-erotycznym kibelku i po roku wpadł na pomysł, że zostaje Saulem? No co jest z Wami? ;)
A tak serio, to dobrze gadacie, polać Wam! ;)
Niby nie było z przytupem i nie było zaskoczenia, ale na pewno nikt tutaj się nie spodziewał, że Jimmy dostanie jednak szansę pracy o którą tak bardzo się starał, i że odrzucenie jej i pójście szemraną drogą to będzie jego świadoma decyzja, a nie coś do czego zmusiła go sytuacja.
Jeśli zakończenie byłoby w stylu BB, pewnie pojawiłoby się narzekanie, że serial zbyt przypomina BB.
Mnie tam ten odcinek zawiódł, ale nie przez brak cliffhangera, nie. Raczej za dłużyzny.
Oto przedstawia nam się zupełnie nową postać, wcześniej pokazaną w migawce ledwie, gruby pan z wąsem. Do tego w czasie pracy bawi się z rurami. Gdyby nie fakt że jest czarny, można by krzyknąć ,,hello Mario!''. Okazuje się nagle, że owy pan to najważniejsza postać w życiu naszego protagonisty. Opus magnum na którym powstał i rozwinął skrzydła Slippin Jimmy. Ważny gość. Istotna figura.
Która przez bite 30-40minut hihra się w ten sam sposób. 10 minut robi wała na monetę. 5 minut robi wała na całe miasto w świetle reflektorów. 15 minut robi ostatniego wała swojego życia.
I absolutnie nic tym nie wnosi. Może poza sygnetem którym bawi się Saul. Rzeczą która przypomina mu kim jest, w czym jest dobry i z czego czerpie w życiu przyjemność.
W połowie akcji z monetą we łbie krzyczałem sobie: rozumiem, łapię, dalej proszę! A gdy wreszcie poszliśmy dalej dostałem to samo. I potem znowu to samo. Na tyle chamsko i surowo zaserwowane że odetchnąłem z ulgą że wreszcie gościa szlag trafił.
Naprawdę, w połowie sezonu taka akcja? Ok! Ale nie na koniec, gdzie urąbano połowę odcinka jeśli nie lepiej zapętlając naw w koło pierwsze 10 minut. Może nawet 5. Jeszcze żeby przekazano tym coś co budowano od jakiegoś czasu, ale nie. Cała geneza ciemnej strony Saula została wrzucona w tępy wręcz, w porównaniu do reszty treści serialu, schemat.
I tym jestem zniesmaczony. Całość ratują sceny od pogrzebu do napisów końcowych.
Marco był już wspominany wcześniej w retrospekcji na początku, któregoś tam odcinka ale bez jakiekolwiek wyjaśnienia kim może być, typowy zabieg jaki to mieli w zwyczaju stosować w BB, moim zdaniem właśnie ta intensywność z jaką przedstawiono tą scenę, świetnie kontrastuje z dotychczasowym pobytem w Albuquerque, gdzie życie Jimmiego było schematyczne, mozolne, wlekące, się niemiłosiernie nudne, tutaj po prostu robił to co lubi, ryzyko, dni zakrapiane duża ilością alkoholu, i ten dreszczyk emocji jaki dostarczał mu wraz z przyjacielem każdy kolejny przekręt, tutaj po prostu nic się nie wlokło, bo było to intensywne życie jakie lubił był to najlepszy tydzień w życiu Marko, nie bez powodu, aa dobre chwile zawsze przelatują szybko przez palce. Dla mnie serial jest świetny, po prostu postacie Mike'a i Saul'a mimo, że drugoplanowe w BB były rewelacyjne, aa tutaj oglądamy ich genezę, i jakby nie było to z w miarę porządnych osób (bo choć mieli parę grzeszków na swoim koncie, jednak są honorowi), zmierzają ku nie uchronnemu do Breaking Bad, stawania się złymi, z tymże, można być dobrą osobą po złej stronie i uważam, że każdy bohater z tego tandemu jest na swój sposób dramatyczny, w każdym kryło się dobro, a wybory jakich dokonali w dużej mierze bazują na ich nie powodzeniach po tej dobrej stronie mimo, że tak bardzo się starali ( Walter został wydymany przez swoją firmę i życie, Jesee był dobrym chłopakiem, ale obracał się w złym towarzystwie niepoprawny marzyciel, Saula widać doskonale co zmieniło, brat dla którego poświęcił i chciał zmienić wszystko, gardził nim, Mike stracił ukochanego syna, pośrednio przez siebie, zabili go ludzie z którymi pracował, policjanci, umoczeni jak w szambie). BB to świetne uniwersum, jeden z najbardziej genialnych seriali, cokolwiek wyjdzie spod skrzydła producentów nie może się nie udać, i BCS jest tego idealnym przykładem. Nie potrafiłbym jak Saul zatroszczyć się o Chucka po tym co mu zrobił. Jakikolwiek złych moralnie wyborów oni nie dokonali, zawsze tliło się w nich jeszcze to dobro.
Może zadam głupie pytanie, ale gdzie mogę obejrzeć ten odcinek? Nigdzie go nie ma...
Mnie się ten odcinek podobał średnio, wszystko zbyt przewidywalne i stereotypowe. Uważam, że cały sezon był przeciągnięty. Rozumiem że chcieli ukazać przemianę bohatera, ale ile można oglądać to samo? Spokojnie można było obecną fabułę zmieścić w góra 6,7 odcinkach i może dodać coś dalej, jak już Jimmy stał się Saulem. A tak to wyszło takie bujanie się. Odcinków, które obejrzałam z pełnym zaangażowaniem było może ze 3. Trochę mało.
Dla mnie odcinek relatywnie słaby, prawdopodobnie z powodu braku cliffhangera ale mimo to jestem z tego powodu mega zadowolona! Nie rozerwano mojego serca wizją oczekiwania na następny sezon. Dam radę. Btw, ktoś ma sprawdzoną informację czy 2 sezony to pewne? Tzn tylko 2?
Pierwszy sezon tak wolno się rozkręcał, że przewiduje że będzie +-5 sezonów jak w przypadku BB
Jakoś, jak wiem w kogo się przeobrazi Jimmy to mnie wcale nie wciąga ten serial, sprawny jak zawsze, ale przeszkadza mi wiedza, którą mam.
A mnie to zastanawia właśnie i z chęcią obejrzę jak buduje swoje prawniczo-podzziemne królestwo, bo nie oszukujmy się w BB, jest już rekinem, z rozległymi kontaktami, pranie forsy, znajomość z ludźmi którzy potrafią sprawić, że znikniesz, w dobrym i złym znaczeniu tego słowa, pośredniczenie w interesach grubych gangsterskich ryb, bardzo mnie interesuje jak do tego wszystkiego doszedł, i czy podczas tego wszystkiego targały nim wybory moralne i czy nigdy nie żałował, że nie poszedł jednak to dobrą drogą, aa wiadomo, że odrazu nie stał się tym almighty Saulem, lecz był płotką i zaczynał pewnie od mało chlubnych płotek, i z czasem budował swoją pozycję ;d Can't wait ;dd
Mnie odcinek się bardzo podobał i nie żałuję braku cliffhangera. Sam fakt, że Jimmy wybrał złą drogę wzbudził we mnie wystarczającą ciekawość przed kolejnym sezonem. W dodatku zrobił to świadomie, zdając sobie sprawę kim naprawdę jest i co najlepiej umie robić w życiu.
Świetny serial. W dodatku, znając Gilligana, najlepsze dopiero przed nami.
W jakim sensie?
To znaczy, to było nawiązanie do ich starego numeru jeszcze za czasów Slippin' Jimmiego. Zegarek to bezwartościowa podróba Rollexa, w założeniu naiwniak próbując oszukać "naiwnego" Jimmiego płaci za niego, i to jest zysk z akcji.
http://www.youtube.com/watch?v=dLB8zCG-GHM
Jimmy opuścił budynek. Wygląda na to, że przed nami wreszcie ... Saul Goodman
To chyba jakiś fanowski trailer, bo wszystkie sceny są tylko z pierwszego sezonu... :(
Oglądaj najpierw Breaking Bad. Better Call Saul będzie wtedy zupełnie inaczej odbierany. Niektóre postaci, teksty, miejsca, sytuacje ... BB koniecznie najpierw :)