Serial perfekcyjnie prowadzony od A do... No wlaśnie... Po finale jednak mieszane uczucia ale po kolei. Wątek Nacho pięknie zamknięty, finałowa sceną biednego Ignacio to chyba najlepszy moment serialu zaraz obok obrzydliwie szokującej śmierci Howarda. Lalo pięknie załatwiony choć liczyłem ,że to Mike go w końcu dorwie. Co do samego finału tak jak mi się podobało odejście Waltera z hukiem w Breaking Bad tak samo najbardziej mi się podobała pierwsza przemowa Saula podczas negocjacji i jednak ja bym wolał do końca ta wersję ,że znowu wszystkich wykiwał i dostał co chciał 7 lat w tym więzieniu w którym sobie zażyczył. Ta nagła zmiana o 180 stopni mi nie pasuje, Hamlin nie zasłużył na los jaki go spotkał ale nie zmienia to faktu ,że jednak był gnidą, traktował zawsze źle i Kim i Saula o Chucku to już nawet nie wspominam . Także ten nagły przypływ łzawych emocji w ich kierunku jest dla mnie troszkę nie na miejscu zwłaszcza u gościa który już dawno wyzbył się wszelkich wyrzutów sumienia. Reasumując serial perfekcja jak dla mnie ale sam finał dla mnie lekki zawód jednak, cóż ,,you can't always get what you want" jak mawiał mój ulubieniec z innego serialu ;) Pozostaje teraz tylko podziękować twórcom za całe Better Call Saul, Breaking Bad oraz El Camino :)