Relacja

29. WFF: Krótkie metraże na finiszu

https://www.filmweb.pl/article/29.+WFF%3A+Kr%C3%B3tkie+metra%C5%BCe+na+finiszu-99785
Już dziś poznamy zwycięzców 29. Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego, w tym laureatów nagrody za najlepsze filmy krótkometrażowe. Przeczytajcie, co zaoferowali nam w tym roku twórcy krótkich form.

Kino krótkometrażowe nie toleruje przeciętności. Daje artystom sporo przestrzeni, ale nie wybacza błędów. Trudno w nim ukryć blagę, intelektualną pustkę, wszystkie niedostatki warsztatu widać jak na dłoni. Nie bez przyczyny bywa dla wielu twórców trampoliną do kariery, zarówno w niegościnnym Hollywood, jak i w skromniejszych kinematografiach europejskich. Reżyserzy krótkometrażówek znaleźli swój azyl w obiegu festiwalowym i trudno im się dziwić – pomijając kwestie promocyjne i produkcyjne, tylko zamknięta impreza jest w stanie skonfrontować ich oczekiwania z rzeczywistością. W festiwalowych blokach dochodzi do ciekawych artystycznych zderzeń; konkurują ze sobą utwory awangardowe i tradycyjne, animowane i fabularne, na ringu stają twórcy plastelinowych impresji i trzydziestominutowych psychodram. Podobna formuła konkursu wymaga nie tylko większej uwagi od widza, ale i zupełnie innego modelu odbioru, ciągłego zmieniania nawyków, przyzwyczajeń, przestrajania emocji i przekierowywania uwagi co pięć, dziesięć, piętnaście minut. Nie inaczej było w tegorocznej sekcji krótkich metraży na 29. Warszawskim Festiwalu Filmowym.  


"Boska interwencja"

Motywem, który spinał fabularnie ułamek tegorocznych produkcji, była obsesja – zwłaszcza ta dziecięca, zawłaszczająca niedoświadczone zmysły, prowadząca do zaskakujących czynów oraz ich niebezpiecznych konsekwencji. Rymowały się pod tym względem jedne z najciekawszych filmów, "Boska interwencja" Sarah-Jane Woulahan oraz "Na ratunek królikowi" Kevina Limy. W tym pierwszym zafascynowana klęskami żywiołowymi dziewczynka doprowadza do wielkiego pożaru okolicznych lasów, narażając na szwank życie swojej rodziny. Ten drugi opowiada o pewnym chłopcu i jego niezdrowej fascynacji myjnią samochodową. Dwie zupełnie różne poetyki (od wyciszonego dramatu po makabreskę), ale podobny efekt: ciarki na plecach, będące efektem klasycznego fabularnego związku, grozy idącej pod rękę z przewrotnym humorem. Obsesyjną osobowość przejawiał też bohater wspaniałej formalnie, przywodzącej na myśl grę "Imaginarium", animacji "Pan Hublot" Laurenta Witza. A także podążający ślepo za naukami Immanuela Kanta filozof z "Anioła dziwnych przypadków" Daniela Von Brauna i Georga-Sebastiana Dresslera.

Stawiani w sytuacjach bez wyjścia bohaterowie przeglądu torowali sobie drogę pięściami albo chowali się w skorupie obojętności i biernie czekali na ocalenie. Tą pierwszą drogą podążył twardziel z surrealistycznej, unurzanej w sosie exploitation animacji "Wiatr rozróby" Pierre'a Mousqueta i Jerome'a Cauwego. Tę drugą wybrał straumatyzowany nastolatek ze "Strachu" Martina Krejciego – kłamstwo, którego dopuścił się w strachu przed matką, postawiło pod medialnym pręgierzem lokalną cygańską mniejszość. Pospolite ruszenie odbywa się także w kapitalnej amerykańskiej "Sekwencji" Carlesa Torrensa. Jej bohater z przerażeniem odkrywa, że... przyśnił się całemu światu. Mało tego, był to sen tak przerażający, że ów świat wypowiada mężczyźnie wojnę. Warto zobaczyć tę opowieść choćby dla jej nieoczywistej puenty, w której znać wpływy filmowego surrealizmu oraz horroru w jego najbardziej krwawej odmianie. Wspaniała jest również postapokalityczna produkcja w klimatach "Drogi" Cormaca McCarthy'ego, "Pokłosie" w reżyserii Kalie Watch, a także bawiące się popkulturową ikonografią lat 60. "Lądowanie" Josha Tannera. Twórcy wymienionych powyżej obrazów uniknęli większości pułapek czyhających na twórców krótkich metraży. Ich utwory mają wspaniale poprowadzoną dramaturgię, wstęp, rozwinięcie i zakończenie, nie przypominają filmowych półproduktów, pozbawionych puenty wprawek do pełnego metrażu. Nie są również egzemplifikacją teorii, że rozpoznawalna twarz "zrobi" cały film. Zarówno opowieść o snującym się po wyludnionym mieście alkoholiku (świetny aktor serialowy Aidan Gillen w "Notatce" Ceriana Creagha), jak i historia nadpobudliwego, egotycznego muzyka (Ben Whishaw w "Uderzeniu" Aneil Karii) były jednymi z najsłabszych w zestawieniu.


"Ołowiany kondom"

Werdykt konkursowego jury poznamy już dziś. Swój głos oddajemy na... "Ołowiany kondom". Katalog nie kłamie: "To opowieść o seksualnej frustracji przeżywanej przy dźwiękach przelatujących pocisków oraz marzeniu o intymności i miłości w brutalnym, podzielonym świecie". Już sam tytuł zapewnia tej produkcji miejsce na przyszłorocznych Nowych Horyzontach, a mówiąc serio – to naprawdę świetne, pomysłowe formalnie kino ze wspaniałą wizualną metaforą seksualnego niespełnienia. Polecamy!

Filmweb

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones