Relacja

29. WFF: Zabawa kinem i formą

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/29.+WFF%3A+Zabawa+kinem+i+form%C4%85-99775
Za nami mnóstwo ciekawych filmów na 29. WFF, a w programie wciąż jest sporo takich, które chcielibyśmy obejrzeć. Wczoraj nasi redakcyjni koledzy zobaczyli między innymi debiutancki film Daisuke Shimote pod tytułem "Kuro", zaskakującą "Erratę" Ivána Vescovo i balansujące na granicy komedii i dramatu "Ummah – Wśród przyjaciół". Ich recenzje znajdziecie poniżej.


"Poezja w prozie" (recenzja filmu "Kuro")

Debiutant Daisuke Shimote, zanim zabrał się za reżyserię, zajmował się podobno akademickimi badaniami nad twórczością Yasujiro Ozu. Choć tematyka i poetyka jego pierwszego filmu odbiegają od stylu, jaki kojarzymy z twórczością autora "Tokijskiej opowieści", widać, że Shimote przyswoił sobie kilka lekcji mistrza japońskiej kinematografii. Przede wszystkim – umiejętność uważnej obserwacji, czujność na międzyludzkie interakcje. Podobnie jak Ozu potrafi odnaleźć poezję w prozie codziennego życia.

Bohaterami filmu jest troje ludzi, których połączył przypadek. Młoda Kuro pracowała w piekarni, ale została zwolniona. Fotograf Eito przeżywa kryzys w związku, nie jest bowiem – w przeciwieństwie do swojej dziewczyny – gotowy na małżeństwo. Gou, reżyser teatralny, został z kolei porzucony przez aktorkę, która miała zagrać w jego spektaklu. W wyniku zbiegu okoliczności lądują oni razem w opuszczonym hotelu gdzieś nad morzem, z dala od gwaru metropolii. Czas upływa im na próżnowaniu i bezpretensjonalnych zabawach.  



Troje protagonistów spędzających czas na beztroskich harcach kojarzyć się może z "Amatorskim gangiem". Kuro, Eito i Gou, zamknięci w miejscu jakby poza czasem, poza codziennością, naginają – podobnie jak bohaterowie Godarda – granice między fikcją a rzeczywistością. Zabawa kinem i formą, swobodne przełamywanie realizmu, figlarność, wrażenie improwizacji – wszystko to faktycznie łączy Shimote z francuskimi nowofalowcami. Echa kina tamtych czasów odzywają się też w jednej z najbardziej pamiętnych scen "Kuro". Grający w konsolowego tenisa bohaterowie przenoszą nagle elektroniczną rozgrywkę – niczym w finale "Powiększenia" Antonioniego – w sferę wyobraźni. Choć ich rakiety są wyimaginowane, ciągle słychać dźwięk odbijania niewidzialnej piłki. Ale podczas gdy włoski gigant kina puentował w ten sposób swoje filozoficzne dywagacje o naturze prawdy, Shimote pozostaje wolny od podobnych pretensji. Interesuje go raczej beztroskie chwytanie chwili, momentu niepozornego przekroczenia – bez epistemologicznych czy ontologicznych aspiracji.

Resztę recenzji Jakuba Popieleckiego znajdziecie TUTAJ.


"Rozrywka zmanipulowana" (recenzja filmu "Errata")

"Errata" wygląda niepozornie. Czarno-białe zdjęcia, ograniczona liczba aktorów i mocno zakręcona fabuła. Taka formuła może odstraszyć większość widzów. Czasem jednak pierwsze wrażenie jest bardzo mylące. Obraz Ivána Vescovo to bowiem rozrywka zmanipulowana tak, by ujawnić swoją prawdziwą wartość dopiero pod sam koniec seansu.

Bohaterem filmu jest Ulises. Chłopak zakochał się w dziewczynie o imieniu Alma. Przez pewien czas byli (a w każdym razie on był) szczęśliwi. Pewnego dnia dziewczyna znika, za to pojawia się jej siostra bliźniaczka. Ulises próbuje odkryć prawdę o tym, co się stało i kim naprawdę jest Alma. W tle toczy się zupełnie inna historia. Główną rolę gra w niej skromna książeczka należąca do podstarzałego właściciela antykwariatu. Wokół niej krąży młody wykładowca uniwersytecki. Kim on jest? I co łączy go z Almą? Na te pytania będzie musiał odpowiedzieć Ulises, zanim ponownie trafi na ślad swojej ukochanej.



Vescovo zrobił wszystko, by schwytać widz w sidła błędnego nastawienia. "Errata" kręcona jest prawie jak amatorska produkcja. Całość jest surowa, minimalistyczna, pozbawiona ozdobników i wygładzeń chropowatości. To, co w innych filmach byłoby balastem niebezpiecznie obciążającym strukturę, młody reżyser wykorzystał jako jeden z największych atutów. Dodatkowo porzucił linearną strukturę narracji, więc przez długi czas widz nie ma pewności, co się wydarzyło, w jakiej kolejności i o co tak naprawdę w tym wszystkich chodzi. Dzięki temu musi być cały czas skupiony. Składając w całość rozrzuconą układankę, nawet nie spostrzeże się, kiedy "Errata" zmieni się z arthouse'owej produkcji dla wybranej widowni w rasowe heist movie.

I w tym tkwi sukces Vescovo. "Errata" to fabularnie kino na wskroś hollywoodzkie. Z łatwością jestem sobie w stanie wyobrazić, jak ta historia zmienia się w dynamiczne kino sensacyjne pełne twistów i pościgów.

Resztę recenzji Marcin Pietrzyka znajdziecie TUTAJ.



"Przyjaźń między obcymi" (recenzja filmu "Ummah – Wśród przyjaciół")

Według jednej z modnych koncepcji świat najlepiej zmienia się od dołu. Kiedy pojedynczy ludzie zaczną się do siebie lepiej odnosić, kiedy porzucą uprzedzenia, wtedy całe społeczeństwo ulegnie transformacji. W filmie "Ummah – Wśród przyjaciół" idea ta została poddana ostrej próbie. I jak można się tego było spodziewać, została ona zdemaskowana jako piękna utopia.



Bohaterem filmu jest Daniel, którego poznajemy, kiedy dochodzi do siebie po strzelaninie. Jest jedynym, który przeżył kryminalne porachunki. Chwilę potem okazuje się, że wcale nie jest przestępcą, a agentem działającym pod przykrywką. Daniel ma jednak dość swojej pracy. Jest wewnętrznie wypalony i czuje, że znajduje się na krawędzi. Jego szef nie zamierza mu odpuścić, ale z różnych względów odsyła go na kilkumiesięczny odpoczynek do jednego ze służbowych mieszkań agencji. Mieszkanie to, a raczej zapuszczona speluna znajduje się na osiedlu prawie w całości zamieszkanym przez muzułmanów. I choć część z nich krzywo patrzy na Daniela, znalazło się kilku otwartych i przyjaznych mieszkańców. Dzięki nim Daniel zacznie na nowo oswajać się z rolą "normalnego faceta".

"Ummah – Wśród przyjaciół" to film, który dzięki wprowadzeniu postaci Daniela próbuje oswoić widzów z muzułmańską mniejszością. Reżyser pokazuje ją jako wspólnotę równie zwyczajną jak każda inna, w której jest miejsce dla osób uprzedzonych i wobec niewiernych, i wobec islamu. Obok Daniela głównymi bohaterami są Addas i Jamal, którzy reprezentują wszystko to, co najlepsze wśród muzułmanów. W tym filmie nie ma miejsca na terroryzm, jest za to okazja na odnalezienie siebie.

Reżyser długi czas balansuje na granicy komedii i dramatu. Dzięki temu film jest zarazem lekki i prowokujący do myślenia. "Ummah – Wśród przyjaciół" ma delikatnie propagandowy wydźwięk, ale nie jest to rzecz w żadnym wypadku "nawiedzona", a raczej próbująca wyważyć racje. Jawnego kazania udało się uniknąć dzięki dobrej grze aktorskiej.

Resztę recenzji Marcina Pietrzyka znajdziecie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones