Relacja

Filmweb w Cannes: Mroczny świat

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Filmweb+w+Cannes%3A+Mroczny+%C5%9Bwiat-60888
Cannes nie przestaje zaskakiwać. Orzech, który festiwalowe Jury ma do zgryzienia, z każdym dniem staje się twardszy. Jak wydać sprawiedliwy werdykt i wybrać zwycięzce spośród tak różnorodnych obrazów? W kolejnej grupie konkursowych filmów znalazło się bowiem miejsce zarówno dla koreańskiego, poetyckiego dramatu, wstrząsającej impresji na temat Rosji, jak i trzymającego w napięciu amerykańskiego thrillera politycznego.

"Od samego początku mojej kariery chciałem robić rozrywkowe filmy niepozbawione głębszej myśli. Nie zawsze mi się to dotąd udawało" – wyznał szczerze Doug Liman na konferencji prasowej po projekcji swojego najnowszego dzieła "Fair Game". Z całą pewnością można powiedzieć, że tym razem cel ów osiągnął. Jego wciągający dreszczowiec z wielką polityką w tle jest chyba największym zaskoczeniem tegorocznych zmagań. Niewielu spodziewało się, że twórca m.in. "Jumpera", "Pana i Pani Smith" czy "Tożsamości Bourne’a" może zaserwować to wyjątkowo smakowite danie.
 


"Fair Game" jest filmową rekonstrukcją wydarzeń, którymi w 2003 roku żyła cała Ameryka. Wtedy to Joseph Wilson (Sean Penn) opublikował szokujący artykuł ujawniający oszustwo urzędników Białego Domu, które było bezpośrednim powodem ataku USA na Irak. Ludzie wiceprezydenta manipulowali faktami, by wykazać, że zagrożenie posiadaniem przez reżim Saddama Husajna broni masowego rażenia jest wystarczająco wysokie, by usprawiedliwić zbrojną interwencję. W odwecie za artykuł pracownicy gabinetu Busha, narażając życie wielu ludzi, zdekonspirowali w prasowej notce znakomitą agentkę CIA Valerie Plame (Naomi Watts) – prywatnie żonę Wilsona.

Poza walorami czysto rozrywkowymi obraz Limana może być, zwłaszcza dla Europejczyków, bardzo ważnym źródłem informacji, które pozwoli spojrzeć na wydarzenia ostatnich lat z nowej, szokującej perspektywy. Mechanizm działań CIA i tarć między agencjami rządowymi a Białym Domem odsłania przykrą wizję rzeczywistości, w której prawda traci jakiekolwiek znaczenie, jeśli stanie w sprzeczności z celami władzy.

Krytyką władzy, choć w kompletnie innej formie, zajął się również Sergei Loznitsa w swoim szokującym filmie "Mein Gluck". Urodzony na Białorusi, wychowany na Ukrainie, studiujący w Moskwie i mieszkający w Niemczech utytułowany dokumentalista w swojej pierwszej fabule wyruszył razem ze swoim bohaterem, kierowcą ciężarówki, w podróż w najciemniejsze zakamarki rosyjskiej duszy. Towarzyszenie im w tej wyprawie jest dla widza prawdziwym wyzwaniem, doświadczeniem miejscami bolesnym i pustoszącym.
Nad tą makabryczną opowieścią o ludziach przesiąkniętych złem, dla których morderstwo czy kradzież jest nie tylko chlebem powszednim, ale wręcz sposobem na życie unosi się duch "Ładunku 200". Jednak o ile celem wyjątkowo ostrej, ostentacyjnie przerysowanej krytyki Bałabanowa był Związek Radziecki, to Loznitsa zdaje się oskarżać cały rosyjski naród, którego mózg i dusza uległy całkowitej dekompozycji. Zostały zatrute przez pozbawione moralności, nieludzkie działania władz, zwłaszcza wojskowych. Mundur staje się tu symbolem wszelkiej niegodziwości i upadku.

"To nie jest kraj dla dobrych ludzi" mógłby, parafrazując tytuł powieści Cormaca McCarthy'ego, nazywać się obraz ukraińskiego twórcy. Choć to i tak za mało dosadne wyrażenie. Większość sportretowanych bohaterów posiada bowiem więcej cech zwierzęcych niż osobowych.

Dwugodzinna dawka upiornej rzeczywistości przedstawionego w "Mein Gluck" świata nie jest łatwa do strawienia. Trudno zatem polecać to przyprawiające o mdłości dzieło. Z pewnością jednak może być ono znakomitym tematem do dyskusji, czego dowodem są trwające od czasu premiery kuluarowe spory nad jego wartością, znaczeniem i zasadnością umieszczania tego typu obrazów w canneńskim konkursie.

Całkowitą zmianę nastroju przyniosła koreańska "Poezja" Lee Chang-donga. Utrzymana w bardzo powolnym tempie historia cierpiącej na pierwsze objawy Alzheimera babci samotnie  wychowującej kilkunastoletniego wnuka. Korzystając z wolnego czasu, rozpoczyna w pobliskim domu kultury kurs poezji oraz przymierza się do napisania swojego pierwszego wiersza. W poszukiwaniach natchnienia przeszkadzają jej jednak tarapaty, w jakie wpadł jej podopieczny. Wraz z pięcioma innymi kolegami ze szkoły został on oskarżony o wielomiesięczne znęcanie się nad koleżanką, w wyniku którego dziewczyna popełniła samobójstwa.

Poranny seans tego bardzo spokojnego, trwającego ponad dwie godziny dzieła był dla zaspanych jeszcze dziennikarzy poważnym wyzwaniem. Walka o utrzymanie należytej koncentracji nie była łatwa, ale z pewnością się opłaciła. Lee Changdong zaprezentował urzekający obraz, który w bardzo subtelny sposób dotyka problemu sprawiedliwości i odpowiedzialności za własne czyny. Ukazuje też świat krótkowzrocznych ludzi, którzy porzucili wyższe wartości, moralność, męstwo dla spełniania partykularnych interesów i osiągania bieżących celów. Ten oryginalny, filmowy hymn na cześć poezji, która, zdaniem reżysera, pozwala spojrzeć na świat z najwłaściwszej perspektywy, jest najbardziej klarownie i konsekwentnie skonstruowaną opowieścią tegorocznego konkursu.

Znalazł się w nim także "La Vita Nostra", najnowszy obraz Daniele Luchetti ("Mój brat jest jedynakiem"), choć z pewnością nie jest on największym dokonaniem w dorobku włoskiej artystki. Utrzymana w duchu dramatu społecznego opowieść o młodym kierowniku budowy, ojcu trzech synów, który w wyniku komplikacji porodowych traci żonę ma jedną podstawową wadę: brak mu uroku. Mimo znakomicie dobranych na pierwszy rzut oka elementów fabularnych i barwnych wątków pobocznych nie składa się w wiarygodną i w najmniejszym stopniu poruszającą całość. To przykry przykład obrazu pozbawionego duszy, pustej konstrukcji dramaturgicznej, zbioru barwnych obrazków i reżyserskich tricków, które nie są w stanie wykrzesać choćby iskry emocjonalnej reakcji u widzów.





Więcej o festiwalowych filmach przeczytacie w relacjach z minionych dni. Oto one:
Filmweb w Cannes: Filmowe igrzyska czas zacząć
Filmweb w Cannes: Konkurs nabiera rumieńców
Filmweb w Cannes: "Robin Hood" i pierwszy film konkursowy
Filmweb w cannes: Blednące gwiazdy i mnisi

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones