to przede wszystkim upadek bohatera, który przeżył już swoje, ale jego przyjaciel (ten w okularach) sugeruje, że nie żył jak artysta - a powinien, skoro tworzył muzykę. Musiałabym jeszcze przeczytać oryginał, żeby upewnic się co do niektórych kwestii.
Nie przesadzajcie tak z tą pedofilią - wyraźnie jest pokazane, że profesor wcześniej nie miał takich zainteresowań i podejrzewam, że żaden inny chłopiec oprócz Tadzia by go nie interesował. Ktoś tutaj porównał to do Lolity. Tak, Tadzio jest "męską Lolitą", tak samo jak ona prowokuje do zbliżenia, zdając sobie sprawę ze swojego wpływu na profesora. A Aschenbach wreszcie, po jałowym - wg młodego zuchwałego - życiu porzuca logikę i racjonalność. W dodatku ostatecznym motorem zdarzeń był przypadek: jego bagaże nie zostały dostarczone na odpowiednie miejsce. Dostał wtedy szansę na powrót do złudzeń Tadzia i skorzystał.
Nie sądzę też, żeby pragnął kontaktów seksualnych z Tadziem. Uważał go za czyste piękno, które mu się objawiło (bo wcześniej twierdził, że piękno jest sprawą ducha, nie zmysłów). Jak anioł ;)
Poza tym nie dziwię się Aschenbachowi - Andresen był jak Apollo x)