Film mi się bardzo nie podobał. Nie zrozumiałem jego "głębi"? - może. Nie rozumiem też np. jak można sobie chodzić po Jowiszu- ile tam człowiek by ważył - milion ton? może więcej? do tego połączenie muzyki klasycznej z jakimś nowoczesnym pobrzękiwaniem? zbuntowany superkomputer- to już temat tak wyświechtany i nudny... ile razy można w kólko to samo? motyw znany choćby z "Terminatora" a ostatnio oglądalem ten temat w "Eagle Eye" -zbuntowany komputer nie pozwoli się wyłączyć. A może król jest nagi i wszyscy jak papugi piszą że film jest taki wartościowy i super?
Zgadzam się - ważne są głębsze treści jakieś przesłanie które film niesie ale- jednocześnie film ma być ciekawym filmem a nie gniotem.
Za to chodzenie po Jowiszu to może należy film zaliczyć do fantasy - tyle że w tym nie ma ani uroku ani dowcipu... moja ocena między 0 a 1.
Odwrotnie, dzieło sztuki jest zazwyczaj medium służącym przekazaniu czegoś (niekoniecznie opowiedzeniu historii), ale medium to nie dzieło sztuki. No chyba że nasze posty uznać za utwory literackie. ;-)
Definicje możesz sprawdzić na wikipedii, lub na jakiejś bardziej elitarnej stronie, gdzie będzie to przedstawione w sposób bardziej złożony. Albo choćby w encyklopedii.
Problem raczej, czemu padły tu słowa, że "Odyseja" filmem nie jest? Przez twierdzenie, że to tylko ruchome obrazki, nic więcej? To przeczenie faktom. Skoro cała historia była ze sobą powiązana. Można tu choćby przedstawić motyw poszukiwania monolitu. To już JEST fabuła. Nie ruchome obrazki.
Poza tym, powiązania między etapami filmu są zdecydowanie bardziej złożone, także widoczne.
A gdyby nasze rozumienie faktycznie było dziełem tylko i wyłącznie naszej fantazji, to wówczas stężenie przypadku było by niepowtarzalnie wysokie. Przypadkiem było, że gdy mowa była o początku naszego istnienia, widzieliśmy przedtem świt słońca? Niedługo potem, jak udało nam się osiągnąć szyt-stworzyć inny byt ze świadomością, który zdolny jest czuć- pokazano księżyc, a wkrótce potem kolejny świysłońca-tym razem taki, do którego to my się przyczyniliśmy. Chwile wcześniej była pokazana planeta w takim etapie rozwoju, jak naszego-u początków. Zostaliśmy stworzeni, i przyczyniliśmy się do stworzenia. A to, co stworzyliśmy, być może także do stworzenia się przyczyni. Ostatni etap nazwany był "drogą do nieskończoności", cała zaś historia "odyseją". Może to dzieło przypadku, faktycznie. Ale według mnie, słowa Kubricka, przytoczone przez Pana, nie udowadniają, że faktycznie głębokie treści filmu nie są dziełem Kubricka. Nawet, jeśli faktycznie tak powiedział, mówi też, aby każdy go interpretował, bo może być ona dobra. Nikt nie powiedział, że musi. Bo w końcu każdy ma troche inne patrzenie na świat. Ale po to są dyskusje, żeby szukać elementów wspólnych interpretacji. Może dzięki temu znajdziemy faktyczny sens "Odysei. A to, że niektóre tematy nie znalazły się w filmie celowo nie znaczy, że ich tam nie ma. Gdyby ich tam nie było, faktycznie, można by powiedzieć, że nasze wywody są dziełem wyłącznie fantazji. Ale skoro jest choćby najmniej śmiała podstawa, żeby mieć pewne przypuszczenia co do odbioru filmu, to jest to wywód mający swoje podwaliny, i będący wywodem, który ma jakieś tam znaczenie. Poza tym, nie sam Kubrick miał wpływ na treść filmu.
Mój kumpel narysował kiedyś obraz-misia, który był nieco zniszczony, a przez zniszczenia widać było pewne mechaniczne części. Mimo wszystko był to nadal miś pluszowy. On, twórca obrazu, interpretował to na własny sposób, ja na nieco inny. W obu interpretacjach były elementy wspólne, nie mniej różniły się. Ale nasze różnice w zdaniach nie były absolutnie żadnym powodem do tego, aby nie można było przeprowadzić dyskusji. Nawet z autorem obrazu. Bo autor stworzył obraz, który miał coś wspólnego z naszym życiem. A patrzymy na takie elementyżycia z nieco innego punktu widzenia. On także nie widział w obrazie niektórych odniesień, których się ja dopatrzyłem, i vice versa. Ale to nie znaczy, że ich tam nie było.
I tylko w jednym przypadku moja interpretacja była by błędna. Gdyby mi ktoś powiedział, gdzie moje rozumienie dzieła nie ma racji bytu. Bo krojenie chleba nie ma nic wspólnego z "Odyseją Kosmiczną". To już była by nadinterpretacja. Chyba, że Pan odbiera nasze interpretacje jako właśnie nadinterpretacje.Ale już zapytałem się o powód.
A innych tego typu wypowiedzi Kubricka nie znalazłem. Nigdzie nie znalazłem wypowiedzi, która mówi o tym, że "Odyseja" nie ma przekazu ani sensu. A przeszukałem nieco internet, obejżałem także ponownie program dokumentalny Channel Four "2001: Kreowanie mitu", odsłuchałem wywiadu z 1966 roku z Kubrickiem. Wiwiad był prowadzony przez Bernsteina. Dokument i wywiad znajdował się na płycie z dodatkami z dwudyskowego wydania specjalnego "2001:Odysei Kosmicznej".
A jedyne, co mogę zarzucić książce Clarke'a, to to, że nie było tam miejsca dla mnie. Nie mniej nie powiem, że książka nie miała sensu, była zła, czy że w ogóle książką nie jest.
Ja bym prosił, aby kolega Picard mówił za siebie. Nie miej do nikogo pretensji o to, że Odyseja nie skłoniła Ciebie do przemyśleń. Mnie np. skłoniła, kogoś innego również mogła skłonić. Nie miej pretensji, że nic z niej nie zrozumiałeś, bo ja i zapewne wielu innych zrozumiało trochę więcej niż "nic". Ty to nie inni. Nawet nie chodzi o szczątkową fabułę, nie chodzi o tzw. treść (której w Odysei wbrew pozorom trochę jest), ale o zamysł reżysera. Marginalizacja treści w Odysei polega na tym, że jest ona całkowicie (ale nie do końca) zawarta w formie, która również może przekazywać treść. O treści Odysei wypowiadał się sam Kubrick, kilka z nich przeczy jakoby reżyser uważał, iż nie ma tu nad czym myśleć. Owszem jest nad czym i wspominał o tym sam reżyser, mówił co film symbolizuje albo co może symbolizować, więc nie ma powodu abyś trzymał się tego nieprecyzyjnego, wybiórczego twierdzenia z filmiku, do którego zapodałeś link, bo nie przedstawia on prawdziwego stanowiska reżysera. Nie jest też prawdą, że Kubrick zdawał się na wybujałą wyobraźnię odbiorców. Na wyobraźnię owszem, ale nie na wybujałą. Jemu chodziło o to aby właśnie nie filozofować zbytnio nad Odyseją, tylko poczuć jej bliżej nieokreślony metafizyczny wymiar, który nie był znowu taki bliżej nie określony, o czym przekonuje wypowiedź Kubricka, którą zacytowałem kilka postów wyżej.
Porównywanie Odysei do wieszaka i tym podobnych jest zupełnie niepoważne, jak to porównanie do pustej kartki papieru. Jeśli już bawimy się w takie porównania, to tą pustą kartką papieru bądź wieszakiem, byłby dwugodzinny film ukazujący ścianę, a nie film sf przepełniony symboliką, posiadający konkretną fabułę, dialogi i postaci. Definicja filmu jest oczywista i nawet nie ma sensu jej tu przytaczać i nad nią się rozwodzić, co niestety pewnie i tak uczynimy. Wystarczy zajrzeć w google i wyciągnąć pierwszą z brzegu definicję z byle Wikipedii, która podaje definicję filmu jako "utwór audiowizualny składający się ze scen, które z kolei składają się z ujęć". Można dodać, że pierwotnie filmy wyświetlane były tylko w kinach. Z kolei film fabularny określany jest jako "aktorski film fikcji". I tyle. Jeśli Odyseja nie składa się ze scen i nie ma w niej ujęć, nie wyświetlano jej w kinach i w dodatku nie jest aktorska i nie przedstawia fikcji, to przyznam Ci rację, że Odyseja nie jest filmem fabularnym, ba - przyznam nawet, że nie jest w ogóle filmem. Przyznać tego nie można, bez względu na to co wymyślisz aby przeinaczyć proste, oczywiste definicje jasno potwierdzające, że Odyseja jest filmem i że Odyseja jest filmem fabularnym. Odyseja nie składa się z samych ruchomych obrazków, choć w istocie nawet taka forma może być filmem fabularnym, bo poza tymi obrazkami rozgrywa się konkretna akcja: są dialogi, naukowcy rozmawiają o wydarzeniach na Klewiusie, inni rozmawiają o monolicie, astronauci ze sobą rozmawiają, giną ludzie, stawia się temat sztucznej inteligencji i jej pełnej świadomości, inny człowiek walczy o przeżycie i czegoś doznaje, itp. Te ruchome obrazki składają się na konkretną fabułę i nie ma znaczenia w jak dużym stopniu prostą. To, że do Ciebie nie trafia taka formuła z pewnością nie jest powodem, dla którego Odyseja miałaby nie być filmem fabularnym. Twoja teza, że Odyseja jest sztuką, ale nie jest filmem przekracza już wszelkie granice absurdu, bo jeśli Odyseja jest utworem, który przedstawia fikcyjną rzeczywistość, posiada fabułę, dialogi i zarejestrowano go na taśmie filmowej, to musi być filmem fabularnym i niczym innym.
Co do fabuły to zapomniałem wspomnieć o oczywistych powiązaniach pomiędzy poszczególnymi odsłonami dzieła Kubricka, o czym był łaskaw wspomnieć Tajemniczyduch dwa posty wyżej.
Nie mówię, że ,,2001" nie jest w stanie skłonić nikogo do przemyśleń - wręcz przeciwnie, to ,,dzieło" jest kultowe, bo wielu zastanawia się nad jego znaczeniem. Przy czym są to jałowe rozważania, tak jak zastanawianie się nad tym co było w walizce w ,,Pulp fiction" , o czym mówił confusedmatthew w swojej odpowiedzi na krytykę jego video-recenzji - nigdy nie poznasz odpowiedzi, a i sami reżyserzy nie byli zainteresowani naświetleniem tej kwestii widzowi, więc czemu widz miał by się tym przejmować? Samo, to, że piszecie, iż KAŻDA interpretacja ,,Odyseja" jest słuszna, przeczy temu, że Kubirc chciał w tym filmie przekazać jakieś wyższe treści. Bo, wybaczcie albo ktoś ma coś do powiedzenia, albo nie ma i cała ta pseudo-intelektualna otoczka wokół ,,dzieła", to tylko zasłona dymna, mająca skłonić ludzi do oglądania i zachwycania się rzekomym przesłaniem, które sami sobie muszą dopowiedzieć. Serio, czy po przeczytaniu np. ,,Wyznań" św. Augustyna, zinterpretujesz tą książkę, jako dzieło ateisty, a po przeczytaniu ,,Boga urojonego" Dawkinsa, powiesz, że to dowód głębokiej wiary teisty? Obaj autorzy chcieli coś powiedzieć czytelnikom, pokazać im swe poglądy, dlatego dowolna interpretacja ich prac jest niemożliwa, podobnież jest natomiast możliwa w przypadku ,,Odysei" , czyli widać Kubric nie miał w jej przypadku nic do powiedzenia widzą.
,,Można tu choćby przedstawić motyw poszukiwania monolitu. To już JEST fabuła. Nie ruchome obrazki. "
Monolit owszem jest tu motywem przewodnim łączącym - inaczej nie połączone za sobą wątki, rozstrzelone w czasie i przestrzeni sceny. Tak do końca trudno jednak, nazwać tą klamrę w postaci monolitu - spajającą zupełnie różne obrazy - fabuła. Jeśli już to mamy tu do czynienia z kilkoma zamkniętymi historiami, połączonymi ze sobą jedynie motywem monolitu: jest historia z małpoludami, historia doktora lecącego na Księżyc, historia astronautów i zbuntowanej maszyny oraz podróży ostatniego z ocalałych astronautów gdzieś i jego przemiany w coś. ;) Nadal są to wątłe historie, cierpiące na poważne problemy z narracją, brakiem bohaterów - jedynie HAL kwalifikował się tu jako postać - , brakiem bądź nadmiarem, bezwartościowych, nic nie wnoszącym do historii dialogów - scena z małpoludami, bądź scena rozmowy doktora z Rosjanami - , oraz powolnymi, nic nie wnoszącymi do rozwoju akcji scenami.
,,Jeśli Odyseja nie składa się ze scen i nie ma w niej ujęć, nie wyświetlano jej w kinach i w dodatku nie jest aktorska i nie przedstawia fikcji, to przyznam Ci rację, że Odyseja nie jest filmem fabularnym, ba - przyznam nawet, że nie jest w ogóle filmem."
To, że w filmie są sceny i grają w nim aktorzy to nie oznacza jeszcze, że ów film jest filmem fabularnym. Dla przykładu filmy reklamowe: grają w nich aktorzy, i składają się z poszczególnych scen i także wyświetla się w jej w kinach. :) Ba, nawet reklamówki opowiadają jakąś tam historie, ale czy są z tego powodu kwalifikowane jako filmy fabularne? Oczywiście, że nie! To samo, w dużej mierze można powiedzieć o ,,2001". :)
Odwrotnie, dzieło sztuki jest zazwyczaj medium służącym przekazaniu czegoś (niekoniecznie opowiedzeniu historii), ale medium to nie dzieło sztuki. No chyba że nasze posty uznać za utwory literackie. ;-)"
Przecież coś najpierw musi być medium by mogło być dziełem sztuki - dla przykładu każdy film jest medium, ale tylko niektóre filmy są dziełami sztuki. ;)
Łączy nie tylko monolit. Łączy przede wszystkim opowieść o człowieku. I to nie o jednym, a gatunku ludzi jako o elemencie całości. Żadnej z postaci nie poświęcono aż tak wiele czasu. Monolit to tylko kolejny symbol. Gdyby nic nie znaczył, nie umieszczono by go w filmie. W książce monolit miał konkretną definicję. W filmie nie. Nie wyjaśniono jego pochodzenia i celu. Ale funkcja, jaką pełnił według mnie, pasowało też do funckji, jaką mógłby pełnić Bóg. I taką też funckję spełniał w książkowej wersji.
Szczerze powiedziawszy, nie wiem, które elementy filmu zostały tam wtrącone bez celu. Musiał bym wiedzieć, żeby móc się tłumaczyć. O ile faktycznie były takie tematy, to być może zauważyłem coś, czego sam Kubrick nie widział w tym filmie. I wtedy, faktycznie, interpretacja tego, co chciał przekazać Kubrick w tym akurat momencie nie ma większego sensu, bo Kubrick w tym momencie nie chciał niczego przekazać. Tu się zgodzę. Natomiast nie ma żadnego błędu w tym, żeby, dostrzegając coś, wyciągnąć z tego jakiąś przesłankę. I wtedy nie staram się zrozumieć, co autor miał na myśli. Tu jest właśnie ta odrobina miejsca dla odbiorcy. Sam dostrzega to w filmie/książcę.
Natomiast jeśli chodzi o całokształ, można to w jakiś sposób interpretować, i nie jest to żadne naruszenie ze strony odbiorcy. Fakt, walizka, jako element filmu, nie jest obiektem, który najlepiej nadaje się do wielkich rozważań(nie najlepiej, ale zawsze można ;D). Natomiast cały sens "Pulp Fiction" także jest dotrzegalny. Film wyśmiewa.
Takie jest ogólne wrażenie po obejżeniu filmu. Ja mam wrażenie, że "odyseja" pokazuje nieskończoność zawartą w tej starej regule "coś się kończy, coś zaczyna". Pewne elementy także interpretuję na własny sposób, ale ich już w żaden sposób nie narzucam. Ba! Nie narzucam nawet własnej interpretacji filmu. Nie mówię, że jest ona właściwa w każdym calu. Po to jest dyskusja, żeby odnaleźć nieścisłości itp. itd.
I nie mówię, że każda interpretacja jest tą dobrą, w sensie doskonale poprawną. Ja mówię, że każda interpretacja jest dobra, bo coś wnosi(to też uogólnienie, bo oczywiście przewiduję wyjątki). I każda może być tą potencjalnie dobrą. Ale jak napisałem kilka postów wyżej, może, nie musi.
Co do medium-dzieła sztuki. To tu, wydaje się, po częsci się zgadzacie, Panowie. Bo fakt, medium to nie dzieło sztuki, ale MOŻE być dziełem sztuki. I właśnie taki sam sens ma wypowiedź "dla przykładu każdy film jest medium, ale tylko niektóre filmy są dziełami sztuki.", z którą się zgadzam. O ile przyjmiemy, że dzieło sztuki to faktyczny wytwór wysokich lotów. Nie jakiś z niskiej półki.
Przepraszam, napisałem "Odyseja" z małej litery. Nie śmiał bym przecież zrobić tak celowo! ^^
Aha, jak teraz spojżałem, to widać, że na pytania nie odpowiedziałem.
"Serio, czy po przeczytaniu np. ,,Wyznań" św. Augustyna, zinterpretujesz tą książkę, jako dzieło ateisty, a po przeczytaniu ,,Boga urojonego" Dawkinsa, powiesz, że to dowód głębokiej wiary teisty?"
Wtedy była by to nadinterpretacja. Poza tym, tam nie ma zbytnio niedomówień, które pozwalają na pewną swobodę.
A reklamę od filmu dzieli przede wszystkim cel. A gdyby na przykład, filmik Tomka Bagińskiego nie był użyty jako pomysł na reklamę rocznicy Bitwy pod Grunwaldem, wówczas śmiało można by uznać go z bardzo krótkometrażowy film fabularny.
Poza tym, jedną z reklam Coca Coli, tą z tymi dziwnymi stworkami, przerobiono na krótkometrażowy film fabularny. I jedyne, co świadczyło o tym, że to reklama był fakt, że reklamował napój orzeźwiający. Ale gdyby nie miało to miejsca, wówczas był by to film nieco podobny w konwencji do "Katedry Bagińskiego(nie porównuje jakości oczywiście).
Zgadzam się, że dowolna interpretacja "2001: Odysei..." jest nieuzasadniona. Pisałem o tym wcześniej - są zasadne i niezasadne interpretacje. Tylko że dopuszczalnych jest wiele interpretacji.
Podajesz przykład św. Augustyna i Dawkinsa. Ponieważ obie pozycje tak mam w swojej biblioteczce, jak i czytałem, pozwolę się krótko do tego odnieść. Otóż ponownie mamy do czynienia z nieporozumieniem. Tak "Państwo Boże", jak "Bóg urojony" to tzw. wypowiedzi DYSKURSYWNE. Podaję, za słownikiem terminów: "wypowiedź zrygoryzowana logicznie, operująca argumentacją, traktowana jako przeciwstawienie wypowiedzi, w której dominują elementy perswazyjne bądź ekspresyjne, a także - wypowiedzi literackiej". Zatem to co innego niż dzieła literackie, teatralne czy filmowe, w których "dominują elementy perswazyjne bądź ekspresyjne".
Piszesz: "Serio, czy po przeczytaniu np. ,,Wyznań" św. Augustyna, zinterpretujesz tą książkę, jako dzieło ateisty, a po przeczytaniu ,,Boga urojonego" Dawkinsa, powiesz, że to dowód głębokiej wiary teisty? Obaj autorzy chcieli coś powiedzieć czytelnikom, pokazać im swe poglądy, dlatego dowolna interpretacja ich prac jest niemożliwa, podobnież jest natomiast możliwa w przypadku ,,Odysei" , czyli widać Kubric nie miał w jej przypadku nic do powiedzenia widzą."
Tylko że powinieneś wiedzieć, że Platon, św. Augustyn, Kartezjusz, Kant, Hegel, Freud i wielu innych, doczekali się setek, a nawet tysięcy znaczących omówień, komentarzy, interpretacji. Różnią się one między sobą diametralnie - porównaj, jak interpretuje Platona Karl R. Popper, a jak Ryszard Legutko. To, co piszesz, to jakieś amatorskie spekulacje. Niestety, rzeczy mają się inaczej.
Tym niemniej, poczułem do Ciebie SZCZERY respekt za przykłady, które podałeś.
By nie być gołosłownym – polecam „Lekcje interpretacji: cztery zdania z Heraklita”. Zob. „Kronos” 2008, nr 2, s. 334-389 (dopowiadam – drobnego druku).
Wstęp Redakcji:
„Język filozofów bywa [...] aforystyczny. Niekiedy w krótkich formach wypowiada myśl ogólną, która wystarcza za mądrość zawartą w tysiącach bibliotek. Taka myśl nieodmiennie wywołuje u czytelnika szaleństwo albo olśnienie, czasami to i to. Czytany na wiele sposobów aforyzm filozofa — enigmatyczny, „pytyjski” — domaga się dopełnienia czy też po prostu wyjaśnień. Redakcja kwartalnika „Kronos” zaprosiła wybitnych filozofów i pisarzy na lekcję interpretacji czterech sentencji Heraklita.”
Następnie przytoczone zostają teksty sentencji.
Dalej znajdziecie interpretacje następujących intelektualistów: Zygmunt Bauman, Jacek Zychowicz, Svetozar Minkov, Glenn W. Most, Maria Dzielska, Tadeusz Sławek, Marek Bieńczyk, Michał Paweł Markowski, Jarosław Marek Rymkiewicz. Znacząca jest różnica między poszczególnymi odczytaniami. Ot, demonstracja sztuki interpretacji...
Mógłbym podać inne źródła – i inne interpretacje tych zdań Heraklita. Ale zwracam uwagę na jedno – przecież wystarczy w Internecie sprawdzić książkę Markowskiego o interpretacjach filozofii Fryderyka Nietzsche. To ok. 350 stron tekstu, a autor zaznacza, iż więcej pominął niż uwzględnił.
Cóż, czytam to wszystko na FW, czytam i nie dziwię się, że humanistyka podupada. Ludzie nawet nie wiedzą, że filozofowie doczekali się setek interpretacji. To tysiące stron, których nikt nie przeczyta, poza kilkoma specjalistami. Rozumiemy tyle, ile wiemy.
Baj!
Nie każda interpretacja jest słuszna i nie wiem skąd żeś taki wniosek wysnuł. Istnieje szerokie pole do interpretacji (co przyznał sam Kubrick), ale jak w przypadku każdego filmu mogą być one bezzasadne. Nikt nie musi samemu sobie nic dopowiadać jeśli potrafi sformułować zasadną interpretację, bo dowolność interpretacji ograniczona jest tym co zawarto w filmie. Nic się w tej materii nie zmienia. Natomiast wyobraźnia i otwartość umysłu widza na niekonwencjonalną poetykę, co m.in. chciał stymulować Kubrick tworząc Odyseję (co mu się w znacznej części udało biorąc pod uwagę pozycję Odysei w historii kinematografii), może być różna.
"To, że w filmie są sceny i grają w nim aktorzy to nie oznacza jeszcze, że ów film jest filmem fabularnym."
To DOKŁADNIE to oznacza, pod warunkiem, który w jakiś dziwny sposób uszedł Twojej uwadze, że nie jest reklamą i nie namawia do kupna Coca-Coli, że się posłużę przykładem Tajemniczegoducha. Reklama spełnia określone funkcje znacząco różne od tych, które przyświecają filmowi fabularnemu. Idąc na reklamę do kina, idziesz na reklamę, a nie na 2 godzinny utwór nie mający z reklamą nic wspólnego. Mówimy o filmie fabularnym, a nie o reklamach (problemu z odróżnieniem chyba nikt mieć nie powinien), więc wmieszanie reklam do dyskusji jest co najmniej dziwne. Zresztą w przypadku wielu reklam, gdyby usunąć logo producenta, niektóre kwestie, jeśli to konieczne, byłyby krótkometrażowymi filmami fabularnymi i nic nie byłoby wstanie temu zaprzeczyć.
Widzicie różnica między filmem fabularnym,a filmem reklamowym jest zasadnicza - ten pierwszy został nakręcony z myślą o przedstawieniu widzowi jakieś fabuły, w tym drugim fabuła - bardzo wątła zresztą - została wymyślona TYLKO po to by sprzedać dany produkt. Fabuła jest tu tylko pretekstem, wymówką do pokazania widzowi tego co chciał mu wcisnąć reżyser - w tym przypadku był by to jakiś produkt. W przypadku ,,2001" były by to przydługie, zagmatwane sceny, które mają rzekomo jakieś głębsze znaczenie, którego to znaczenia najwyraźniej nie znał sam twórca - skoro każda interpretacja jego ,,dzieła" jest dobra. :) Wiecie, jest taki gatunek filmów, w którym fabuła jest tylko pretekstem do pokazywania rożnych rzeczy - nazywa się to porno... ;) Fabuła natomiast implikuje jakąś historie - coś co w ,,2001" znajduje się na marginesie. Więc z tego ,,dzieła" jest taki film fabularny jak i film przygodowy :) - tak kwalifikuje, go o zgrozo redakcja FilmWebu.
,,Tylko że powinieneś wiedzieć, że Platon, św. Augustyn, Kartezjusz, Kant, Hegel, Freud i wielu innych, doczekali się setek, a nawet tysięcy znaczących omówień, komentarzy, interpretacji"
Ale co do zasady o czym są ich książki i jakie mieli oni poglądy, każdy się chyba zgodzi? Czy tak samo jest w przypadku ,,Odysei" czy też jest to film o wszystkim, a co za tym idzie o niczym? ;)
Różnicę tę musieliśmy Ci tłumaczyć wcześniej, bo najwyraźniej nie uznałeś ją w ogóle za istotną. Dlaczego wciąż powtarzasz, że każda interpretacja Odysei jest dobra? NIE JEST. Podobnie jak w przykładzie reklamy, który omówiłeś, w Odysei fabuła jest tylko pretekstem do przekazania czegoś innego. Fabuła nie służy tylko i wyłącznie do opowiadania historii, co już kilku forumowiczów w jasny sposób wyjaśniało.
Pojęcie filmu fabularnego również wymagało w tej dyskusji wyjaśnienia, ale widać, że wciąż nie do końca je pojmujesz. Odyseja kosmiczna to w takim samym stopniu film fabularny jak każdy inny film fabularny, ponieważ posiada fabułę, a to jak bardzo jest rozbudowana, w jaki sposób, w jakiej formie została użyta, jakimi środkami wyrazu się posłużono nie ma dla pojęcia "fabularny" żadnego znaczenia. Odyseja kosmiczna to zdecydowanie film o czymś, wskazówki podawał sam Kubrick, więc jeśli sądzisz, że jest to film o niczym, to problem leży po Twojej stronie a nie filmu.
Przytaczasz mój fragment:
,,Tylko że powinieneś wiedzieć, że Platon, św. Augustyn, Kartezjusz, Kant, Hegel, Freud i wielu innych, doczekali się setek, a nawet tysięcy znaczących omówień, komentarzy, interpretacji"
I piszesz:
”Ale co do zasady o czym są ich książki i jakie mieli oni poglądy, każdy się chyba zgodzi? Czy tak samo jest w przypadku ,,Odysei" czy też jest to film o wszystkim, a co za tym idzie o niczym? ;)”
Niestety, nie. 1) „co do zasady o czym są ich książki” jakaś zgoda panuje, ale 2) „jakie mieli oni poglądy” to niekończące się dysputy były, są i będą. Dlatego napisałem: „porównaj, jak interpretuje Platona Karl R. Popper, a jak Ryszard Legutko” (więcej przykładów nie chciałem podawać). W skrócie – dla pierwszego Platon jest wrogiem społeczeństwa otwartego, dla drugiego – nie. Te kwestie nie są aż tak proste, jak próbujesz to przedstawić. Nierzadko zdarza się, że komentatorzy usiłują ustalić znaczenie poszczególnych terminów i w tym celu piszą kilkudziesięciostronicowe rozprawy. To chciałbym jedynie Ci uzmysłowić. Nie wiem, według mnie – powinno się to wiedzieć.
Powtarzam – nie wszystkie interpretacje „2001: Odysei” są zasadne; nie wiem, po co ten koncept podtrzymywać. Ale zaznaczam ponownie – dopuszczalnych jest wiele interpretacji, tak jak istnieje wiele interpretacji dzieł filozoficznych, stanowiących przecież wypowiedzi dyskursywne.
Język to bardzo skomplikowane narzędzie porozumiewania się.
"odyseja" pokazuję kilka odrębnych epizodów łączących się w jedną historię, gdzie bohaterami jest ludzkość, stworzona przez ludzkość nowa świadomość, oraz tajemnicza siła, czuwająca nad rozwojem ludzkości, i jak się potem okazuję, nie tylko ludzkości. Historia ta ma i swój początek-w początku ludzkości, rozwinięcie-w pokazaniu tego, jak ludzkość się rozwinęła, oraz zakończenie, w...początku nowego. Ma swoich bohaterów, i, choć jest to opowieść o wiele szerszym zakresie, jak jeden dzień z dnia alkoholika, czy coś takiego, to jednak jest spójna. A spoiwem nie jest wyłącznie monolit.
Też nie rozumiem tego powtarzania cały czas, że każda interpretacja jest dobra. Ja napisałem, jak widzę sprawę z interpretacją nie tylko "Odysei", ale i w ogóle "produktów" sztuki w ostatnim poście strony nr. 8. I jeżeli gdzieś jest błąd w moim pojmowaniu, to najlepiej będzie, jak Pan odniesie się do tej akurat mojej wypowiedzi, bo podsumowałem tam moje poglądy na tą akurat sprawę. Albo do postów Pana Marscorpio czy Pana Pablosa. Bo słysząc tylko hasło "skoro każda interpretacja jego ,,dzieła" jest dobra. :)" mamy skrępowane ręce.
Swoją drogą, obejżałem wczoraj świetną "Naszą klasę". I to dzięki Panu, Panie Picard. Chyba muszę być wdzięczny, czy jakoś....
Eh, zacząłem zdanie z małej litery. i to jeszcze tytuł filmu....Ah, ten pośpiech. :/
Też raz tak miałem. Poszedłem do kafejki i nie działał alt. Wszystkie wyrazy z -ę itp. były nie tak. Jak zauważyłeś, to raczej nie w moim stylu, a wpisy przeważnie robię obszerne. Ale przebolałem, nie warto tego przeżywać. Chociaż kolega Feniks003 miałby z tego powodu na mnie używanie.
A ja obejrzałem "Niebo i piekło" Kurosawy. Trochę się przepociłem...
Pozdrawiam!
Dobra, i tak jestem informatykiem, więc i tak to naprawiłem. Shift w formie. A co by powiedzial Pan Feniks003, tego nie wiem.
a pro po pierwszej wypowiedzi, nie wiem czy już o tym mówił ktoś, ale...
"motyw znany choćby z "Terminatora" a ostatnio oglądalem ten temat w "Eagle Eye"" - jeśli się nie mylę, to terminator powstał nieco później.
Jak ja nie cierpię takich ignorantów i debili jak Feniks003.
gorąca dyskusja się tu w ciągu ostatnich lat wywiązała. Ja dopiero dziś obejrzałam film i jak narazie bardzo mi się podoba, patrząc z perspektywy lat 70 zasłużył sobie na tego Oscara. Do końca nie rozumiem jeszcze sensu filmu ale prześpię się, poczytam i może zrozumie.
Po co temat sprzed dwóch lat odkopujesz? Założę się że nawet tłumoku nie przeczytałeś połowy postów jakie były w tym temacie.
Najpierw przeczytaj w czym rzecz, może później zacznij gdakać.
Hmmm... nie wiem ale chyba wszystko sprowadza się do dwóch prostych zdań, wyobcowania człowieka w (i tu dołóż tło społeczne, polityczne dowolnych czasów) i nadzieją na lepsze jutro (tu włóż wyobrażenia o przyszłym stanie społecznym czy politycznym dowolnych czasów)... pojąłem oż Ty znawco? Plus ewentualne zaznaczenie, że człowiek się zmienia w (tu wstaw przemiany polityczne lub społeczne dowolnych czasów)
Po prostu Kubrick chciał pokazać czym jesteśmy i skąd pochodzimy. Ale jakby głębiej poszukać, to człowiek pewnie i tego się doszuka.
Film jest z 1968, powiedz mi w ilu wcześniej nakręconych filmach był zbuntowany superkomputer.
W 68 roku to była zupełna nowość. Zresztą film jest na podstawie książki, która musiała być pisana wcześniej :P
Ten pomysł jest właśnie wałkowany teraz w Eagl Eye i w Terminatorach.
To nie nie wina Kubricka że inni wałkują ten wątek, skąd miał widzieć :D
To nie jest żadna nowość.
Taki motyw jak i wiele innych był na przykład w Star Treku - który jest ojcem całego science fiction.
Zanim napiszesz odrób lekcje bo głupoty opowiadasz.
Zdajesz sobie sprawę że odpowiadasz na post kogoś kto ten pierwszy post napisał 2 lata temu?
Ogarnij się.
A Ty naucz się czytać ze zrozumieniem. Nie napisałem że to był jedyny film, tylko że było to nowością a star treka dobrze znam i wiem że ten motyw też tam był juz w serialu w pierwszej serii która była kręcona od 66 bodajże do 70 albo 69 roku. Więc mniej wiecej w tym samym czasie co powstała odyseja. Prosze o przykłady jeszcze w jakich filmach w tamtych latach był ten sam motyw
"napisałem że to był jedyny film, tylko że było to nowością "
To chyba sam siebie nie czytasz ze zrozumieniem bo jedyny taki film i NOWOŚĆ to jedno i to samo hahaha :D
Było jeszcze wcześniej w mini serii "Demon with a Glass Hand" z roku 1964.
Względnie to jesteś mądry.
A posikam się wyłącznie kiedy otworzysz swoją paszczę i powiesz - AAAAA!
Czyli mam rozumieć starych filmów nie oglądasz, bo są za stare? Czy jak? Bo nie rozumiem twojego rozumowania. Z reszta pisząc takie rzeczy pokazujesz jaki poziom reprezentujesz .Nie warto rozmawiać z takimi ludźmi, bo to do niczego nie prowadzi. pozdrawiam.
Stare filmy oglądam, bo stare kino jest najlepsze :D
Ciekawe jaki poziom ty reprezentujesz jeżeli na dzień dobry wyjeżdżasz z czymś takim :D
O mądrości i poziomie to niewiele możesz wiedzieć bo świadczy to o Twoich wypowiedziach i zablokowanych postach nie tylko względem mnie. Zresztą widzę że nic nie masz lepszego do roboty niż trolowanie na filmwebie i obrażanie ludzi bo gdzie nie spojrzę tam Twoje wypociny lub ubliżanie innym. Wyjdź na ulicę i zacznij tam obrażać zobaczymy czy będziesz taki odważny. A Twój poziom to sam się zdradzasz jaki jest po avatarze Arnolda :)
Odświeżam pamięć po długiej nieobecności :)
A ty odświeżając ten temat wcześniej, odpowiedziałeś komuś, kto pisał go ponad dwa lata temu, imbecylu.
Przecież to nie ja odświeżałem temat sprzed 2 lat , tylko tamten jełop :)
Sprawdź sam/sama :)
Zmienił sobie avatar z Arnolda Schwarzeneggera po tym jak napisałem że jest jego fanem. Widocznie to go poruszyło i zmienił ze wstydu. Chłopaczyna bardzo się angażuje w forum, bardzo przeżywa i reaguje nerwowo. Widocznie nie ma ciekawszych zajęć...
Ja jestem fanem Arnolda Schwarzeneggera od jakichś 20 lat kochanie.
Wychowały mnie VHS i Terminatory.
Nie opowiadaj nam tu swojej płaczliwej historii pełnej rozterek, gdyż nikogo to nie obchodzi.
Tak, tak bardzo się angażuję, kiedy ktoś mi powie że coś jest złe, to ja automatycznie przestaję to lubić, bo takie jest prawo stada i kto się wychyla ponad stado, tego na pohybel :D hahaha
A awatar zmieniłem po ponad roku, tak więc pudło po raz kolejny :D