Co prawda lepszy od Avatara, ale jest to cienki film typowy dla amerykańskich hamburgerowców:
- walka o wolność, znana tak dawno jak istnieje kino, więc fabuła dość prostacka;
- za dużo patetycznych, tekstów mających ukazać wzniosłość i patriotyzm;
- motyw mściciela który walczy z wrogą armią po tym jak zabito mu kobietę jest stary jak dinozaury;
- za dużo scen pustych, takie idealne, że niemożliwe jest by naprawdę wydarzyło się to w życiu historycznego bohatera - powiem krótko: jako melodramato jest OK;
- na siłę wsadzona historia miłosna, brak słów;
- efekty batalistyczne dość słabe, za mało krwi jak na średniowieczną bitwę...
- brak mi realistycznych scen i gry aktorskiej która chwyta za serce.
Piękne krajobrazy Szkocji i kilty z epoki to za mało by ten film uważać za dzieło. ode mnie naciągane 4/10.
W sumie popieram. Film mnie bardzo rozczarował. Brakuje mi prawdy w postawie bohaterów. Główny bohater wrócił do rodzinnej wsi z zamiarem ożenku i uprawiania roli a zmienił się w lwa.6/10.
Ustalmy coś...film to nie życie.
Nie oczekujmy po nim "realizmu doskonałego".
To tylko wspaniała gałąź sztuki która ma na pewne jasno określone cele.. wzruszyć..wkurzyć...wprowadzić w zadumę.
Popatrzmy na własne życie...kto by chciał oglądać taką nudną historię? ;)
Dlatego film musi być przekoloryzowany, trochę przesadzony, skompilowany jak program w Assemblerze by trafił wprost do naszych głów i serc.
Dlatego też np. nie powinniśmy odbierać filmów historycznych jako całkowitej prawdy historycznej..Jak ktoś chce prawdy ...to do biblioteki.. do źródeł.
Do kina idę nie jak do biblioteki...tylko jak na wystawę malarską..albo na koncert... Nigdy nie wiadomo co się przydarzy;)
"pewne jasno określone cele.. wzruszyć..wkurzyć...wprowadzić w zadumę"
Ależ zgadzam się jak najbardziej. Tylko ten film może wzruszyć bardzo sztampowymi i niewyszukanymi środkami, kierowanymi do niezbyt świadomego widza.
pozdrawiam Filozof71
Owszem ...zdarzają się i takie przypadki. Często w rożnych filmach obserwujemy takie "chwyty poniżej pasa". Czyli sprawdzone zagrania scenarzysty, reżysera i kompozytora muzyki by wywołać u widza pewne określone emocje. Zwykle zrobione w sposób przewidywalny...widoczny na 1 rzut oka dla "wprawionego" widza. Często obserwujemy to u Spielberga np.
W przypadku Braveheart też występują..Tylko że one są zrobione na tak wysokim poziomie że już nie kłuja w oczy i nie powoduja bólu w zębach. Po prostu muzyka Hornera, piekne ujęcia, ciekawa historia, tempo akcji, świadomość i pewność pracy reżysera tworzą realne emocje...których ja się akurat nie wstydzę.. Nie analizuję ich ..Jak i kto je wywołał.. W tym przypadku nie widzę takiej potrzeby :)
pozdrawiam
Najbardziej śmieszy mnie w nim jego "kopiuj wklej" i do tego jego zawsze naciągane 3 lub 4 (jeśli chodzi o najlepsze filmy). Mówisz że nie wzorujesz się na popularności. Ale popatrz. Sądzisz że film co ma dobrą ocenę jest słaby (przeciętnie każdy który oceniasz) lecz ten film oceniają też inni ludzie. Większości się podoba. Dlatego ma tak dobrą ocenę właśnie. Ja np. do nich należę. Dlatego że jest dobry ma dużą popularność. Proste
P.S.- Nie wiem skąd ci przyszło do głowy że jest dla amerykańskich hamburgerowców. Dla nich jest już Avatar, którego z Braveheartem nie porównuj !
A na przyszłość jeśli będziesz oceniał film podaj lepsze argumenty.
Hmm. Szkoda że jesteś wychowany według hasła "większość ma rację". Przez takie podejście tej większości ludzie bardziej inteligentni i myślący własnymi kategoriami cierpią. Wiadomo, że jak celem filmu jest zarobienie kasy to się robi film dla ludzi od 10 do 100 lat i celuje się też w IQ niższe od średniego. Moi zdaniem źle jest, że w filmweb nie ma obowiązku podania wieku. Podejrzewam, że ta "większość", na którą się powołujesz stanowi ok 80 % z przedziału 14-24 lata.
pozdrawiam Filozof71
trochę mnie bawisz, bo ta analiza fachowym(jak dla mnie ślepym) okiem jest do złudzenia podobna do twojej analizy Gladiatora.
Ty masz zeza i takiego niezidentyfikowanego przez współczesną medycynę, Film kręcony w
połowie lat 90 mało jest rzeczy do których można się przyczepić. Gra aktorska, bardzo
wysoki poziom, ale ze względy na twoją wadę wzroku, ty tego nie zobaczysz.. Zdjęcia scen,
krajobrazów i do tego świetna muzyka, przyjemna fabuła . Nie można dać mniej, niż 8,ale co
można wymagać od osoby która ocenia Batmana Dark Knight na 10. Bez komentarza
koluniu.
5 oscarow, nieliczac pozostalych nagrod a Ty twierdzisz, ze ocena to 4/10 naprawdę musisz byc fachowcem.....
No rzeczywiście, Oscary to wyznacznik. Skoro Oscara dostają takie filmy jak Titanic czy Władca Pierścienie (czy Braveheart właśnie) to jednak trzeba patrzeć na te nagrody z przymrużeniem oka. Nagrody od "hamburgerowców" dla "hamburgerowców:. Przecież Braveheart to niemal czysty filmowy fastfood.
Najgorsze, że jeden kretyn zmarnował czas tylu ludzi ;) rzucił kość, a my głupki podjęliśmy grę tego trolla.
Dziwne że nikt do tej pory się nie kapnął że prowokowałem. Tak jak mistrz Nolan w Prestiżu na koniec filmu zdradza, ze prawda nie jest od razu widoczna, bo dostrzegamy co chcemy, poprzez sprytne odwrócenie uwagi przez reżysera. Ja zastosowałem ten zabieg. Każdy się skupił na moim tekście a nie zauważył jaką ocenę wystawiłem naprawdę...
tylko kolego zmieniles tę ocene jak tylko zalgowales sie po dlugim czasie nieobecności . ! wiec nie ściemniaj mi tu bo dokładnie obserowałem ten temat i ocena była 4 !!! . z jednym sie zgode co do Twojego postu , odnośnie reżysera . tak jest to mistrz , Nolan juz wiele razy udowodnił, ze ma wspaniała wyobraźnie.
pzdr.
Witajcie...to mój 1 post na "łebie" ;)
W zasadzie zalogowałem się, żeby odpowiedzieć "Fachowcowi" bo o filmach na szczęście mam z kim rozmawiać na żywo. O robieniu ich też :) Aczkolwiek może się okaże, że jak czas pozwoli to będę wpadał tu częściej.
Krótka odpowiedź dla p. fachowca Alexa...
1. Intelekt (którym się szczycisz..choć można polemizować) nie uprawnia do chamstwa (tutaj polemizować nie trzeba bo widoczne jest na każdym kroku)
2. Każdy ma prawo do własnego zdania..ABSOLUTNIE TAK... i niestety w naszym kraju nie jest to popularna teza..ale.....właśnie to "ale"....Własne zdanie trzeba umieć wypowiedzieć. A Ty "Alexie" chyba nie posiadłeś tej umiejętności.
3. Jak ktoś Cię obraża i sprowadza do poziomu rynsztoka to najpierw reagujesz a potem ignorujesz.. Zastanów się nad tym a później przemyśl sprawę odrzuconych przez regulamin własnych postów
4. Ludzie naprawdę mający wiedzę na dany temat nie podkreślają tego faktu na każdym kroku... Nie muszą..To po prostu widać... SKROMNOŚĆ Alexie.... to cecha najtrudniejsza do osiągnięcia.
5. To czy ktoś jest w wielkiego miasta czy ze wsi ...hmmm.... widziałem ludzi z zabitych wsi którzy mądrością życiową przewyższali niejednego profesora ze stolicy...i nie znali się nic a nic na filmach.
I najważniejsze
Jak już wygłosiłeś swoje zdanie to broń go do końca... I nie mów po wielu miesiącach że to niby prowokacja była bo Cię paru ludzi znielubiło. Szczerze mówiąc ciężko Cię lubić. Ale to bzdura....
Najgorsze jest to, że nawet teraz nie potrafisz się przyznać do błędu...błędu chamstwa...Bo o jakości filmu" Braveheart" teraz nie dyskutuję.
Najgorsze jest to że nawet teraz próbujesz dorabiać do tego jakąś pustą filmową filozofię.
To jest tak żałosne i straszne że po prostu musiałem coś napisać....może jestem przewrażliwiony..no cóż..Tak już jestem ;)
I Tobie też radzę reagować po męsku ...albo rybka albo pipka...Bo to co zrobiłeś w wypowiedzi ze stycznia brzydzi mnie okrutnie.
generalne pozdrowienia dla forumowiczów
"efekty batalistyczne dość słabe, za mało krwi jak na średniowieczną bitwę..." - Fajnie, że widziałeś na żywe oczy średniowieczną bitwę...
oj tyler, z twoich postów wynika jasno że jesteś jeszcze bardzo młody i dopiero uczysz się korzystać z internetu.
większośc z was po kolei sie tu wypowiadających w tym jak i innych tematach robicie z siebie debili. nie potrafie zrozumieć dlaczego tylko na tym forum zawsze dochodzi do sprzeczek, kłótni, ubliżania sobie, jaki to ma mieć cel? Uważam kłócenie się na tematy filmowe za wysoce żenujące. Mnie się braveheart bardzo podobał dostał ode mnie 10/10 rzadko można spotkać tak dobre filmy, z takim klimatem,genialną grą aktorską, wspaniała muzyką. Ludzie mam prośbę ogarnijcie się
Świetne sceny batalistyczne, realistyczne. W końcu jak kogoś gdzieś trafimy czy przebijemy mieczem to leci krew. Gra aktorska na dobrym poziomie, jest klimat, muzyka dopasowana. Dla mnie 10/10, porównywanie do Avatara nietrafne. Zupełnie inne realia, inny klimat.
Jeden post ,a ilu poruszył :D ,4/10 hehe to masz fachowe oko,lepsze niż akademie filmowe na całym świecie :D ...
A kto potwierdzi fakt że jesteś fachowcem od tych spraw, raczej twój post świadczy o tym że nie masz zielonego pojęcia o filmach i aktorstwie.
człowieku zakładający ten temat wyloguj sie po prostu, piekny film klasycznego kina a taki abran bedzie tu trolował, boże daj mi taką mozliwosc spotkania takich pajaców w 4 oczy - DZIECI !!!
chyba masz jakieś problemy z psychiką gamoniu. udajesz profesjonalnego krytyka,ale niestety coś ci się nie udaje
Trochę dziwne wydaje mi się mówienie o motywach starych jak świat przy filmie, który ma teraz 16 lat. Wtedy te motywy nie były oklepane, Braveheart był jednym z pierwszych takich filmów. I był dobry, jeden z najlepszych w tym temacie. Wprawdzie i tak zdecydowanie wolę "prawdziwą historię", nie Williama Wallace'a, a Roba Roya, bo obie legendy szkockiego patriotyzmu się Gibsonowi pomieszały.
Przeczytaj prawdziwą historię Williama Wallace'a i porównaj ją z filmem myślę że będą zbieżne w 95% i nic nikomu się nie pomieszało tylko raczej tobie.
"Prawdziwej" historii Williama Wallace'a ? To co można stwierdzić na podstawi źródeł historycznych zgadza się z filmem może w 50% (co nie zmienia faktu ze film jeśt świetny i Gibsonowi nic się z Rob Royem nie pomieszało).
W filmie jest kilka wydażeń które potwierdzone są w źródłach historycznych, a i tak niektóre pokazano inaczej niż wyglądały w rzeczywistości, więc nie można powiedzieć że zgadzająsię w 95%.
50% ? prześledźmy historię i porównajmy ją z filmem...
1. zabili mu żonę podrzynając jej głowę jak świni - tak / tak
2. zgodność wszystkich bitew - tak / tak
3. był i jest bohaterem narodowym Szkocji - tak/ tak
4. zakochała się w nim Księżna Isabelle - tak / tak
5. zginął śmiercią męczeńską wybebeszony - tak / tak
6. jego zdrajca poprowadził wojska które wygrały w kolejnej wielkiej bitwie i dzięki temu Szkocja wywalczyła niepodległość po czym tenże zdrajca został (Robert Bruce ) królem Szkocji - tak / tak.
Więc gdzie te 50% skoro wszystkie najważniejsze fakty się zgadzają ?
1.Zabili mu żone prawdopodobnie tak(niektórzy twierdzą ze powodem dla którego rozpoczął walkę była śmierć ojca) ale nie masz żadnych dowodów że zabito ją podcinająć gardło
2. zgodnośc tylko co do miejsca (poza Yorkiem którego nie zdobył i nawet nie próbował zdobywać) nic poza tym (To jak przebiegały zostało zmienione lub conajmniej ubarwione np bitwa pod Stirling w filmie bitwa w otwartym polu w rzeczywistości bitwa o most pod Stirling)
3. jest
4. zakochała się w nim Księżna Isabelle ? gdzie znalazłeś taką bzdure,
5. tak
6. w żadnym źródle nie jest wspomniane kto go zdradził.
Wiec jak widzisz z tych wymienionych przez ciebie "FAKTÓW" może 50% uzbierasz ale mogę ci wymienić jeszcze conajmniej 10 niescisłości które są w filmie a nie mają potwierdzenia w przekazach historycznych. Co nie zmienia faktu że film jest świetny.
Następnym razem dobrze sprawdź "FAKTY" zanim napiszesz że coś się zgadza
Pozdrawiam
Sorka za pomyłkę przy pkt. 4 powinno być nie / tak - jest to jedyna tak duża nieścisłość w tym filmie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/William_Wallace ... jest tam napisane opuścili go wszyscy a to jest jednoznaczne ze zdradą.
Widocznie masz max 15 lat i jeszcze dużo, dużo filmów musisz obejrzeć, żeby cokolwiek sensownego zacząć pisać. Film pewnie okazał się dla Ciebie zbyt ciężki do "strawienia" i przez to takie bzdury wypisujesz. Dorośnij, wtedy pogadamy. Film wybitny bez dwóch zdań.
P.S. Proszę...nie obrażaj osób, które istotnie są fachowcami i nie używaj więcej tego słowa w swoich wypowiedziach.
Film nie jest tylko obrazem..ale myślę że połączeniem wielu dziedzin sztuki...Muzyki przede wszystkim.
Braveheart jest filmem bardzo dobrym bo tak naprawdę wymyka się typowej "krytyce". Gdyby mu się przyjrzeć tylko chłodnym :filmowym" okiem to na pewno znalazło by się parę wad..W tym nieodłączny filmom zza oceanu PATOS ;)....
Ale właśnie to połączenie o którym mówiłem na początku + COŚ co chwyta za serce w historii filmu (pozornie tak sztampowej i zgranej) powodują, że film zapada w pamięć i jakoś zawsze ląduje pośród innych ulubionych filmów uznanych reżyserów jak Kubrick, Copola...czy mój ukochany Eastwood ;)
Film po prostu wymyka się pojęciu "segregacja"...
Jeśli będziemy patrzeć i pojmować tylko "szkiełkiem i okiem" to ominie nas to co w sztuce najważniejsze.
A film to przecież SZTUKA.
Ominie nas dziecięce i naiwne wzruszenie, które ciągle w sobie pielęgnuję i czego życzę gorąco innym koleżankom i kolegom
pozdro
M
,,Fachowym okiem"? Jesteś krytykiem filmowym czy może nawet reżyserem,że uważasz się za takiego znawce doskonałego? ;) To może wytłumacz nam,dlaczego tak kiepski(w Twojej opinii) film,zdobył taką masę nagród?Dlaczego wciąż ma tyle wiernych fanów?Oraz dlaczego tyle osób,wciąż chętnie wraca do tego filmu,mimo że minęło już 16 lat od premiery?
Niecierpliwie czekam na twoją FACHOWĄ odpowiedź .
Olcia...;)
Założę się że odpowiedź będzie taka:
"Oni wszyscy się mylą" ;-))))
A tak poważnie to powiem tak...Łatwo krytykować wtedy gdy samemu nigdy się niczego nie stworzyło. Gdy nie doświadczyło się nigdy bólu pustki...kiedy nie ma pomysłu... kiedy nie ma żadnego kierunkowskazu gdzie iść dalej. Kiedy nie stworzyło się niczego ..nawet takiego "marnego" (hehe) Bravehearta...totalnie z niczego. Wtedy łatwo krytykować kogoś kto tego dokonał. Wziął pustkę i stworzył z tego film.
Ja proponuję takie podejście... Najpierw zastanówmy się co w danym filmie jest dobrego...a potem dopiero co zostało schrzanione..Bo nie ma tak naprawdę dzieł perfekcyjnych tak jak nie ma perfekcyjnych ludzi.
Ale zawsze pamiętajmy o tym że ktoś z niczego stworzył COŚ....Zaangażował w to swój czas...nerwy....ludzi...serce i głowę. A przede wszystkim zaangażował swoją PASJĘ. A co jak co ale Melowi Gibsonowi tego odmówić nie można.
A później dopiero oceniajmy bo lepiej milczeć niż strzelić o jedną głupotę za dużo
pozdro