Bardzo chciałam zobaczyć "The Perks of Being a Wallflower", już od jakiegoś czasu właściwie, kiedy to jeszcze całkowicie utożsamiałam się z introwertycznym, lekko zachwianym emocjonalnie Charliem. Nie oczekiwałam niczego zjawiskowego. Myślałam, że to będzie kolejny, schematyczny, amerykański film o nowej osobie w szkole, która nie do końca się odnajduje etc etc. O dziwo, nie. Ma w sobie klimat, który sprawił, że dwie godziny oglądania nie dłużyły się ani trochę, a wręcz przeciwnie. To jeden z tych filmów, przez które umysł zamyka się na wszystko inne na co najmniej dwa tygodnie, a może i dłużej. Niesamowicie piękne.