-Masturbacja
-seks lesbijski
-erotyczne podchody Lily i Thomasa
-namiętne pocałunki
Wydaje mi się, że reżyser wszedł w świat własnych tłumionych fantazji. Piękno życia polega
na zachowywaniu w sobie wartości związanych z rozumieniem świata jako takiego w którym
zostaliśmy do czegoś powołani, a nie takiego w którym kierujemy się pierwotnymi
instynktami związanymi z naszą dziką naturą. Mam ogromne wątpliwości czy z filmu można
wynieść jakąś dobrą naukę, jakiś właściwy wzorzec. Może i fajnie się go ogląda ale czy
zasługuje na miano najlepszego? Drapieżność scen i morał z niego płynący skłania mnie
do odpowiedzi, że nie.
Moją ocenę kieruje do wszystkich tych, którzy powyższy film ocenili na 10, w tym do tych
którzy przyznali mu jakąkolwiek nominacje do nagród. Ten film niczego nie promuje.
I dziwić się później, że ludzie księży nie słuchają jak takie rzeczy słyszą... Tak, pójdę na księdza i będę aseksualny. Dziękuje, że tak wielu na filmwebie dostrzegło moje powołanie. Naprawdę dziękuję.
Ale wiesz, że świat nie składa się tylko z bogobojnych katolików? Nawet filmweb nie.
jak ktoś w tym filmie widzi tylko seks a nie widzi drugiego "dna" no to w ogóle nie ma o czym gadać...
Nie oszukujmy się - film bez obrzydliwie pokazanego seksu nie zrobi obecnie furory - skandalu - a to jest potrzebne do osiągnięcia kasowego sukcesu - no chyba, że liczymy na cud...
Nie byłam chyba zbyt surowa w ocenie? ;-D
No właśnie - Wam tylko sex w głowie ;-) - on jest traktowany w tym filmie - uwaga <werble> jak... krzyż u Gibsona - tyle, że obiektem męczeństwa jest dusza i psychika ludzka, a nie ciało i w przeciwieństwie do "prawdziwego" męczeństwa - nikt go nie zauważy
Seks to integralna część człowieka.
Tłamsząc ją (w życiu) lub ukrywając (w filmie) oszukujemy się, robimy sobie krzywdę.
Zaspokojenie seksualne to podstawowa cecha człowieka, której osiągnięcie pozwala realizować się na "wyższych poziomach ewolucyjnego rozwoju".
Seks to coś pięknego, ale Ty mylisz go z perwersją... Czyli braku kontroli nad życiem seksualnym, co nota bene może wynikać z próby tłamszenia tych potrzeb.
Nie można ukrywać ważnych sfer człowieczeństwa, tylko dlatego, że zobaczą to perwersi. Nie bój się, oni by zasnęli na tym filmie.
Zdecydowanie polecam tę lekturę :-)
http://www.raznazawsze.pl/humanae-vitae/pawel-vi-encyklika-humanae-vitae.html
Dziękuję, kiedyś się wczytam, teraz tylko przejrzałam. Ale wiem, jakie są nauki Kościoła.
I wiem, że często stoją one w sprzeczności z tym co mówi współczesna psychologia.
Poza tym film pokazuje życie jakim jest w rzeczywistości, a nie jakie być "powinno".
Czy film o problemach seksualnych małżeństwa, które się zdarzają, też by Cię tak oburzał?
Nie można udawać, że seksu nie ma, skoro jest i jest integralną częścią człowieka, lecz trzeba pamiętać o właściwym do niego podejściu. Wyuzdaniu i perwersji dla kasy mówię nie.
Wybacz, ale każdy fanatyk Kościoła katolickiego ma przynajmniej lekki odchył psychiczny...
Oczywiście że może. Tylko, że ten film wcale nie epatuje seksem.
Pewnie masz jakieś problemy w tej swerze ,skoro jest dla cebie synonimem czegoś złego, czy niesmacznego.
Pozostaje tylko współczuć.
Hm, zauważ jedno: przesłaniem filmu raczej nie jest zwycięstwo głównej bohaterki, wręcz przeciwnie... Myślę że Czarny łabędź opowiada przede wszystkim o tym, jak obsesja i chęć osiągnięcia sukcesu za wszelką cenę potrafią zniszczyć w tobie człowieka. Jeśli przyjąć taką interpretację, to uwolnienie zwierzęcych instynktów w głównej bohaterce - czego najmocniejszym objawem jest rozerotyzowanie - reżyser ocenia negatywnie, a całość należy rozumieć "ku przestrodze". Ergo - nie ma tu żadnej gloryfikacji wyuzdania, a odważne sceny mają sens.
Ale nie jestem pewny tej interpretacji, wiele wskazuje przeciwko niej, można np. stwierdzić, że Aronofsky chciał powiedzieć coś w stylu: "piękno wymaga ofiar", "lepiej przez chwilę być na szczycie niż całe życie ustępować" itp. W sumie każdy może z niego wyciągnąć takie przesłanie, jakie mu odpowiada...
Psysutra: każdy fanatyk ma "lekki odchył psychiczny". Ty się do nich rozumiem nie zaliczasz?
Zastanów się teraz dlaczego ten film porusza tak bardzo sferę seksualną... W czarnym łabędziu nie chodzi o walkę Niny z jej chorą ambicją, wszysko pieknie wyjaśnia nam molestowanie przez matkę, inaczej wiele scen nie ma najwiekszego sensu, ba sceny..., Główna walka jaką stoczy Nina jest dopuszczenie do siebie wiadomości, że jej matka ją krzywdziła. To jest główny wątek, przyczyna chorej ambicji, zmian osobowości. Nina nie wie kto jest jest wrogiem, przyczyną psychozy, lęku, myśli, że to jest koleżanka Lily, która chce jej odebrać rolę, sądzi, że ją naprawdę zabiła... jest przerażona tym, co zrobiła ale z drugiej strony czuje, że już nie jest zagrożona, idzie na scene i daje fantastyczny występ bo wie, że już pokonała wroga. I kiedy dowiaduje się , że Lily żyje uświadamia sobie, że samej sobie wymierzyła 'śiertetlny cios', że walzyła z sobą, a nie z Lily, która tak naprawdę nigdy nie próbowała wykraść jej roli... Wtedy już wie dlaczego wlaczyła sama ze sobą. Zauważcie, że taka sama muzyka pojawia się w scenach kiedy mamy mowę o dotyku i tych kiedy coś ją prześladuje, jakiś głos, zły duch. Tę dziewczynę prześladuje to, że jest molestowana przez matkę, ale nie może tego pokonac, dać matce rady, bo nie dopuszcza do myśli tego, że przez to fiksuje. Zobaczcie scene kiedy Lily uprawia seks jakimś pomieszczeniu w teatrze, zamiast nauczyciela pojawia się ptaszysko- zły duch- tak naprawdę on ją prześladuje, prześladuje ją duch z baletu Jeziora łabedziego bo sama go stworzyła ale tak naprawdę tym głosem ukrytym za tym ptaszyskiem tkwi prawda o tym, że jej seksualność została naruszona przez matkę i zablokowana na poziomie dziewczynki. Matka w ten sposób chce uchronić córkę przed jej błędami a być może odegrać się, za to, że musiała ją urodzic i przerwać karierę (której tak naprawde nie było, bo zaszła w ciąże w wieku 28 la, Nina sama jej oświadcza że to nie przez nią, kiesy samą siebie, brak talentu, czy samozapału nie osiągnęła sukcesu). Nina za wszelkę cenę, podświadomie chce osiągnąć wiecej niż matka i pokonc ją w tej sferze, dla matki bardzo delikatnej. Dlatego Nina konkuruje pośrednio z dziewczynami, ale prawdziwa rywalizacja jest pomiędzy nią a jej matką, w osiągnięciu sukcesu przeszkadzają jej nie koleżnaki, nie Lily ale podświadomość która daje jej sygnały o patologii jakiej doświadcza ze strony matki, walczy sama ze sobą, tworzy drugą siebie która nie jest już słodką dziewczynką poddaną matce, która zaczyna wyrastać i poznawać prawdziwą istotę swojej seksualności. Czesto zmiany osobowosci są związane z wypieraniem niektórych faktów tak jak mamy w tym przypadku.... i o tym jest ten film, chora ambicja, dążenie do perfekcji to wynik walki Lily, jej podświadomości z 'katem' jakim jest jej matka. Ptaszyskiem, złym duchem jest głos podśwaidomości o krzywdach zadawanych przez matkę, Lily walczy z tym głosem który wypiera, tworzy drugą osobowość co pięknie nam sie wplątuje w wątek z Jeziora łabędziego, gdzie czarny łabędź ma zastąpić białego przez działanie złego ducha.
mmm masturbacja, seks lesbijski, namietne pocałunki to zabieg mający na celu wprowadzenia bardziej kontrowersyjnego tematu jakim jest molestowanie córki przez matkę, byłbyś o wiele bardziej oburzony gdyby reżyser podał Ci takie namietności między matką i córką, wtedy ten film byłby za bardzo odpychający. Zakrycie tego wątku głównego w ten sposób moim zdaniem to idealne rozwiązanie i nadanie proporcji przez które możemy przebrnąć, czyli wątek zupełnie absurdalny dla przeciętnego widza jest celowo przysłonięty, dla przeciętnego widza tego wątku w ogóle tam nie ma a to duży błąd bo on jest mechanizmem który nakręca całą historię. Walka podświadomości z świadomością jest pokazana za pomocą historii z baletu klasycznego, Jezioro Łabędzie, czyli inaczje mówiąc ten film jest wielopłaszczyznowy i trzeba go przeanalizować żeby odkryć jego sens, on nie ma na celu cieszyć oka, może tylko swoim geniuszem... moja rada jest taka, żeby każdy kto jest ciekawy tej interpretacji ponownie obejrzał film, zwracając uwagę na wszystkie zabiegi, takie jak m. in. muzyka w odpowiednich miejscach, sceny- każda jest istotna, poczytał sobie o Jeziorze Łabędzim i jego historii, postaciach i poczytał o świadomym wypieraniu faktów i głosie podświadomości.
Ło Jezusicku - kolejna osoba która dotrzegła molestowanie 30 letniej baby przez matkę, którego tam nie było, lub może nie dostrzegła, tylko przeczytała interpretację schrurikana o molestowaniu Jezusa prętem...
Piotrze skad wiesz, ze Nina to 30 letnia kobieta, nigdzie nie masz podanego jej wieku, jakbyś nie zauważył to była traktowana jak dziecko a nie była ani dzieckiem ani nastolatką tylko młodą kobietą... i była molestowana przez matkę, a ta krzywda była jakby napędem do rozwijania się dalszych wydarzeń...
No tak - tak w ogóle to ten film jest ekranizacja starego i nowego testamentu, tylko zamiast węża miedzianego i krzyża w roli głównej występuje PRĘT...
"Piękno życia polega na zachowywaniu w sobie wartości związanych z rozumieniem świata jako takiego w którym zostaliśmy do czegoś powołani, a nie takiego w którym kierujemy się pierwotnymi instynktami związanymi z naszą dziką naturą."
Bzdura. Piękno życia polega na pierwotnych instynktach. Wiem, że nie dopuszczacie do siebie tej myśli i pisząc komentarze takie jak autor tematu próbujecie uchodzić za inteligentów, ale prawda jest taka, że tylko droga pierwotnych instynktów daje poczucie, że w ogóle jest się na tym świecie. Trudne do zaakceptowania, ale taka jest prawda, człowiek to zwierze i pierwotne instynkty pociągają go najbardziej ze wszystkich rzeczy, które można spotkać na ziemi. Nie dopuszczacie do siebie tej myśli, lub zostaliście omamieni przez Kościół, ale każdy z was w głębi duszy wie, czego mu najbardziej potrzeba ;)
Po części się zgadzam. Nie da się zaspokajać potrzeb "wyższych" (sztuka, twórczość, nauka, miłość duchowa!) bez zaspokojenia potrzeb "niższych", biologicznych, w stopniu wystarczającym (nie mówię o przesadzie, tylko tym złotym środku pomiędzy nadmiarem a niedostatkiem). To naturalne.
A film świetnie obrazuje pojęcie schizofrenii (w tym wypadku może nawet paranoidalnej? Pomińmy kwestię, iż schizofrenicy rzadko doznają omamów wzrokowych, ale naturą kina jest obraz). Nie będę się rozwlekał, bo nie ma potrzeby. Końcówka bardzo dobrze oddaje sedno schizofrenii - osoby nią dotknięte są niebezpieczne dla siebie, mniej dla otoczenia.
Nie wiem jak Ty, ale ja w swojej "zwierzęcości" zachowałam cechy charakterystyczne dla człowieczeństwa: trochę bardziej pofałdowane zwoje(nie wątpię, że i Ty posiadasz) , sumienie, duszę (pewnie też masz) i granice przyzwoitości. Jeśli zdarza mi sie zachować jak zwierzę, to uruchamia mi się wyrzut sumienia. I nie jest to na pewno określane w moich myślach pięknem życia.
P.S. Znowu się spotykamy 0wner2 ;P
Słyszałaś o eksperymencie więziennym Zimbardo? Studentów podzielono na grupę "więźniów" i "strażników". Byli to najnormalniejsi ludzi, nie wykazujący kłopotów "wychowawczych", no i musieli jednak coś w głowach mieć, skoro studiowali ;) Mimo to eksperyment trzeba było przerwać z powodu ogromnej agresji i prób samobójczych.
A eksperyment Milgrama? Kilka lat temu powtórzony, chyba w francuskiej telewizji nawet był... Osoby badane miały za zadanie "karać" osobę odpowiadającą na pytania w sposób błędny wyładowaniem elektrycznym. Niezwykle mało osób odmówiło karania aktorów większymi dawkami, a spora grupa doprowadziłaby do śmierci drugiego człowieka. Bo źle odpowiedział na pytanie?
A Auschwitz?
Oni wszyscy mieli równie mocno pofałdowaną korę, sumienie i granice przyzwoitości.
Uważam, że człowiek jest z natury zły i ma ogromną skłonność do krzywdzenia innych, do niszczenia, do destrukcji. Jednak sztuką jest właśnie odróżnianie dobra od zła. Jeśli ktoś kogoś na przykład zabija, oznacza to tyle, że część mózgu, która odpowiada za tą granicę rzeczy dopuszczalnych i niedopuszczalnych nie dała rady i granica została przekroczona. Takiego delikwenta trzeba natychmiast usunąć ze społeczeństwa. Oczywiście to są skrajne przypadki, ale jeśli ktoś, kto ma czasem ochotę komuś bez powodu przypie*dolić w mordę albo coś rozwalić, rzucić szklanką o ścianę itp. nie jest wcale dziwne. To jest całkowicie normalne, jednak to już od człowieka zależy, czy w takiej sytuacji się on pohamuje. Człowieczeństwo polega na odróżnianiu dobra od zła, a to, że ktoś wybiera zło typu dziki lesbijski seks czy najeb*nie i naćpanie się w klubie, a potem przespanie z przypadkową osobą, wcale nie czyni go kimś gorszym. On jest świadomy tego co robi i wie co mu do szczęścia potrzebne. I jeśli rozumie swój błąd, ale mimo to robi tak, bo po prostu chce, bo odczuwa taką potrzebę, to niema w tym absolutnie nic gorszącego. Wszystko jest dla ludzi, panowie i panie.
Co do tego co napisał Naczo_M to właśnie dowodzi zezwierzęcenia ludzi z pozoru normalnych, którzy w głębi duszy są bestiami żądnymi bólu innych. To świadczy także o tym, że świat idzie ku zagładzie i najpóźniej za kilkadziesiąt lat zostaną odpalone atomówki i wszystko co do tej pory osiągniecie pójdzie w piz-du. Tak więc lepiej korzystajcie z życia i bawcie się, bo dla rodzaju ludzkiego nie ma już ratunku. Pojedyncze jednostki oczywiście są, ale to tylko wyjątki od reguły, które i tak nic nie zmienią.
Chyba o Zimbardo czytałam. Znaczy nie wiem czy taki tytuł miało to badanie. W każdym razie wszystkie te przykłady polegają na zyskaniu władzy nad drugim człowiekiem... bla bla bla
Cóż, to tylko potwierdza moją tezę. Na pewno nie nazwiesz przyzwoitym tego,co sie tam działo i nie nazwiesz pięknem życia, oddawanie się swojej ciemnej naturze. Po to mamy wszystkie te przymioty, żeby być ludźmi nie zwierzętami. Myślę,że nie masz racji w ostatnim zdaniu. W momencie, kiedy dokonywali tych rzeczy ich granice przyzoitości i sumienie przestało działać (na chwilę a może już na zawsze). I wątpię, żeby potrafili normalnie żyć,albo,że chociaż w myśli nie nazwali siebie głupcami,że tak dali sie zmanipulować, albo,że nie mieli do siebie żalu, jak już do nich dotarło co zrobili i jak odemgliło się sumienie.
No ale chyba nie twierdzisz, że lesbijski seks to takie samo zło jak torturowanie/znęcanie się nad kimś?
Kurde... pierwszy raz muszę Ci przyznać rację, to mnie boli ;P
W pierwszym poście pisząc, że instynkty są pięknem życia skrzywdziłeś sporą grupę ludzi, bo nie wszyscy potrzebują tak silnych bodźców,żeby czuli, że żyją. (Mi wystarczy wiosna;D). No i wydaje mi się, że te badania właśnie wskazuja odwrotnie- człowiek jest z natury dobry, ale jak się go umieści w powyższych warunkach, dopiero wtedy staje się zły.
Jak czlowiek jest normalny, to raczej się nie zdarza,że chce bez powodu komuś coś rozbić na głowie. Ale wystarczy jedno krzywe spojrzenie, żeby wywołać podobne żądze.
Trudno powiedzieć, że dziki lesbijski seks jest zły. Lesbijki też mogą kochać, też kochają. Ale denerwuje mnie, że cały ten świat tak emanuje seksem przy zapomnieniu co jest w nim najważniejsze... tak mnie denerwuje, że rzadko zdarza się film, w którym ten wątek nie jest poruszany... To się już zaczyna robić nudne. Nie chcę po prostu, żeby spłaszczano taki piękny element życia. Nie chcę go oglądać w takim wydaniu, bo za długo taka scena odtwarza się ciągle w głowie. Chyba po prostu zrezygnuję z oglądania filmów Afro, bo chociaż są mądre, sięgają za głęboko w ludzkie czarne czeluści ;) Wolę oglądać te jasne części i karmić sie pięknem, nie upadkiem i bagnem.
"człowiek jest z natury dobry, ale jak się go umieści w powyższych warunkach, dopiero wtedy staje się zły."
Ależ właśnie chodzi o to, że nie. Jeśli człowiek z natury jest dobry, to będzie dobry do końca, bo jest po prostu dobrym człowiekiem i nigdy nikogo nie skrzywdzi. Ale jeśli człowiek jest z natury zły, to przez lata może udawać dobrego, ale gdy tylko nadarzy się jakaś niesamowita okazja, to wtedy wychodzi na jaw jego prawdziwa natura. Ja nie chciałbym kogoś męczyć bez powodu. Nie wyobrażam sobie, jak można krzywdzić kogoś, kto nie zrobił nic złego. Ale np. jeśli chodzi o morderców, pedofilii, gwałcicieli... Hmm, no to tu już pojawiają mi się czarne myśli na temat tego, co bym mógł z takim zrobić i nie miałbym przy tym wyrzutów sumienia. I właśnie to jest ta mroczna natura. Nie byłbym w stanie skrzywdzić niewinnej osoby, ale winną i to bardzo, no cóż, gdybym został z taką osobą sam na sam, to kto wie jakby się sprawy mogły potoczyć...
Jeszcze jedno: w porównaniu ze wszystkimi okropieństwami tego świata, to co wyczynia bohaterka tego filmu jest zwyczajną zabawą dla dorosłych i uważam, że porównywanie tego z kompletnym zezwierzęceniem jest bardzo nie na miejscu.
Nie nazywam seksu zezwierzęceniem. Raczej użyłam tego jako zamiennika do pierwotnych instynktów. Które były są i będą, tylko kiedyś nie wychodziły na światło dzinne, a teraz są pierwszym tematem który wszędzie widać i jest ogólnie brudzony w moich oczach.
Ja to widzę tak, że jeśli bylibyśmy źli z natury, to pewnie by już nas tu nie było. Po co byśmy się hamowali? Wtedy nie istniałoby coś takiego jak wyrzut sumienia, a jednak niektórzy miewają ;P
Jak człowiek może być "jakiś" z natury? Jest dobry, zły albo wolny - zdrowy rozsądek podpowiada, że to trzecie. Złe (lub dobre) możemy najwyżej przejawiać skłonności. Owner - mówisz cholernie dziwne rzeczy. Najpierw twierdzisz, że trzeba odróżniać dobro od zła (i np. seks lesbijski nazywasz złem), a potem - że jak ktoś świadomie wybiera zło, to wszystko jest git. ??? To że masz ochotę wymierzać sprawiedliwość bandziorom nie jest żadną "mroczną stroną" a właśnie dobrym, ludzkim odruchem. Mylisz pojęcia. Takich nielogicznych rzeczy możnaby u ciebie mnożyć - przemyśl może jeszcze raz to wszystko.
Nie wydaje mi się, żeby sferę seksualności można było odseparować od sfery moralnej. Jest ona nierozerwalnie związana z takimi pojęciami jak np. godność, altruizm, szacunek do drugiej osoby. Dlatego nie rozumiem skąd taki trend żeby twierdzić, że jak tylko nie krzywdzę kogoś bezpośrednio - to nie robię nic złego (i hulaj dusza). Czarny łabędź pokazuje, że cielesność i moralność są bardzo blisko siebie. Jak folgujemy instynktom bez żadnej kontroli nad nimi w łóżku, to najprawdopodbniej będziemy mieli problem z kontrolowaniem innych zachowań (np. pohamowywaniem agresji). To powszechnie znana prawda.
I jeszcze jedno - człowiek właśnie tym się w przyrodzie wyróżnia, że nie musi stawiać na pierwszym miejscu potrzeb podstawowych (jak zwierzęta). Stąd liczne przykłady oddawania życia za idee. Zwierzę tego nie potrafi.
Może nie mam racji, ale wydaje mi się, że może być. Tak jak labrador jest z natury łagodny i dobry, a doberman agresywny i zły. Powiedzmy w 90% przypadków.
Ale dyskusja się rozwinęła :)
Owner, przesadzasz i to mocno :) A Halina ma rację - wszystko zależy od warunków w jakich się znajdujemy. Ale nie tylko. Geny także mają na nas silny wpływ (kto widząc, nagle, najeżdżający samochód się zatrzymuje? Bezruch zwiększał szansę na to, że drapieżnik nas nie zauważy ;)).
Człowiek z "natury" nie jest ani dobry ani zły. Ljuty ma rację, jest dobry.
Pomijam już całą dyskusję, bo nie ma sensu prezentowanie argumentów za każdą ze stron (bo każdy ma w swoich postach część racji). Chodzi mi o to, że człowiek nie jest "czarno-biały" i ma w sobie wiele przeciwieństw. Np.:
- Czy Bóg istnieje? Nie, bo ewolucja nie dostarcza nam na to dowodów. Tak, bo jego doskonałość objawia się w tym, że nie zostawił w ewolucji dowodu na swe istnienie, to sprawa wiary;
- Czy człowiek ma wolną wolę? Nie, bo nim zdecydujemy się na to, czy zjeść snickersa czy marsa nasze synapsy o ułamki sekund wcześniej decydują za nas. Tak, bo choć synapsy decydują za nas, to my sami wprowadzamy takie a nie inne doświadczenia do naszej pamięci na podstawie której przedświadomie podejmujemy decyzje.
Można wymieniać takich problemów w nieskończoność ;) Nie ma po prowadzic takiej akademickiej dyskusji.
,,Owner, przesadzasz i to mocno :)"
Z Ownerem się raczej zgadzam.
,
,Tak, bo jego doskonałość objawia się w tym, że nie zostawił w ewolucji dowodu na swe istnienie, to sprawa wiary"
Hahaha, leżę i brechtam.
,,Ljuty ma rację, jest dobry"'
Ani dobry, ani zły. Działanie człowieka dawniej były uzależnione od prymitywnych popędów, głownie przetrwania (np. tak powstawały społeczności nieposiadających artykułowanej mowy pół-małp - zdecydowanie łatwiej było przetrwać w grupie). Dokładnie te małpy nie potrafiłyby warknięciami, ani nawet w swoich myślach wyjaśnić, dlaczego się nie zabijały nawzajem i dlaczego nie kradły swoich rzeczy - nie wynika to z chęci czynienia dobra altruizmu czy bezinteresowności, ale z instynktu przetrwania, samolubne osobniki wyginęły (tak działa ewolucja), a pozostały te ,,socjalizujące się". Czynienie szeroko pojętego dobra (nie babrajmy się lepiej w definiowanie) nie wynikało więc z miłości do innych itp, ale z podświadomych i egoistycznych pobudek. I taka jest natura ewolucji - najlepiej dostosowane osobniki (w tym wypadku pod względem zachowania) przetrwają inne nie. Gdyby warunki środowiskowe były inne, nasi przodkowie mogliby być przykładowo rywalizującymi samotnikami (sądzę, że w ostateczności ewolucja i tak wykształciłaby życie społeczne), a zatem kradnącymi, mordującymi siebie nawzajem drapieżcami. Zmiana warunków = zmiana zachowań. Dzisiaj (a nawet od paru tysięcy lat) nie trzeba być idealnym dla innych, aby w egzystować w doskonałych warunkach. Stąd różnorodne zachowania w podobnych sytuacjach ( np. wystawianie drugiego policzka lub krwawa zemsta). Aby realizować egoistyczne pobudki, można przecież coś ukraść niezauważenie, na wsi w średniowieczu zamordować wroga, na przedmieściach Jerycha capnąć nocą kupca - potrzeby będą bardziej zaspokojone niźli w przypadku kiedy tego nie zrobiliby (jak opisywałem wcześniej było na odwrót). Oczywiście czasem w odpowiednim środowisku trzeba było być wzorowym dla innych. Chodzi mi o ukazanie, że ,,natura" w człowieku nie implikuje żadnych konkretnych zachowań moralnych, koduje w nim jednak prymitywne instynkty, mogące prowadzić do różnych akcji moralnych.
Dzisiaj posiadamy ( nie wszyscy oczywiście) świetnie działające mózgi, które pozwalają nam na głębsze myśli i na rozważanie czy coś jest dobre względem innych (czyli moralne), czy nie. Także tym mózgiem zostaliśmy obdarzeni przez naturę. Jednakże nie istnieje, żaden logiczny imperatyw , aby świetnie rozwinięty mózg kierował tylko i wyłącznie dobra - może (tylko człowiek potrafi poświęcić życia za kogoś prawie nieznajomego - zwierzęta tylko za potomstwo, ew. bliziutką ,,rodzinę"), ale nie musi (naturalny i prymitywny egoizm, powoduje, że łatwiejszą drogą jest czasem ,niemoralność").
Oczywiście dodatkowym czynnikiem jest kultura i rozwinięte życie społeczne ludzi, które w zdecydowanej większości skutecznie hamują złe działania (strach przed wykluczeniem ze społeczeństwa i braku dostępu do wynikających z tego korzyści), ale gdy czyn może umknąć płazem ,,zło" w człowieku się ujawnia. Wiadomo też, że istnieją czyny popełnione w afekcie, to osobna sprawa, ale też wynikająca z natury człowieka. Nie czytałem tego co pisałem, więc nie wiem czy jasno wyraziłem swoje myśli.
Podsumowując, z natury człowiek nie jest ani dobry, ani zły, ponieważ zależy to od sytuacji w jakich się znajdzie .
Przy okazji, mam prośbę do obecnych tutaj pruderyjnych purytan (nie mogłem się powstrzymać od tego określenia) - czemu seks Niny z Lily jest złem?
Tfu, oczywiście miało być Ljuty ma rację, jest wolny, a nie dobry xD Mój błąd.
shruikan966 co Cię śmieszy w jednej z możliwych postaw w sprawie istnienia Boga? Nie wiem czy przeczytałeś mojego posta, ale ten problem był podany jako przykład z uwzględnieniem obu odpowiedzi na pytanie.
I mam jedno pytanie, co ma anglikański purytanizm, do tematyki homoseksualizmu?
To tylko trochę inna budowa mózgu :) O ile pamiętam homoseksualiści (na pewno mężczyźni, nie wiem jak kobiety) mają m.in. więcej istoty szarej przy neuronach lustrzanych niż mózg męski (hetero), ale mniej niż mózg żeński (hetero). Więcej różnic nie mogę sobie przypomnieć, ale trochę ich jest.
,,I mam jedno pytanie, co ma anglikański purytanizm, do tematyki homoseksualizmu?"
To była wyrafinowana metafora :P Ja się pytam co złego jest w seksie Niny z Lily, a pytanie kieruję do wielce zdegustowanych tą szatańską sceną.
,,To tylko trochę inna budowa mózgu :) O ile pamiętam homoseksualiści (na pewno mężczyźni, nie wiem jak kobiety) mają m.in. więcej istoty szarej przy neuronach lustrzanych niż mózg męski (hetero), ale mniej niż mózg żeński (hetero). Więcej różnic nie mogę sobie przypomnieć, ale trochę ich jest."
Znaczenie tutaj ma genetyka, środowisko kulturowe, wychowanie itd. Co do budowy mózgu to dla mnie nowość, mógłbyś podać jakieś źródła (całkiem interesująca informacja)
,,shruikan966 co Cię śmieszy w jednej z możliwych postaw w sprawie istnienia Boga? Nie wiem czy przeczytałeś mojego posta, ale ten problem był podany jako przykład z uwzględnieniem obu odpowiedzi na pytanie. "
<<Tak, bo jego doskonałość objawia się w tym, że nie zostawił w ewolucji dowodu na swe istnienie, to sprawa wiary>>
Pozwolę sobie na parafrazę :
Doskonałość Ra (Horusa, Krishny, Mitry, Meleka Tausa, Ahura Mazdy, Jahwe, Xenu, Kronosa, Odyna, Enlila - wybierz dowolnego) objawia się w tym, że nie zostawił w ewolucji dowodu na swe istnienie, to sprawa wiary.
Różnica w budowie mózgu:
http://www.fizyka.umk.pl/~duch/Wyklady/Kog1/10-3-plec.htm
Tutaj tylko ogólnie podana informacja, że taka różnica istnieje i gdzie. Wykład znanego prof. W. Ducha, UAM. Zajmuje się kognitywistyką :)
Prócz tego w necie można znaleźć prezentację także mówiącą o tym zjawisku autorstwa dr. Łaszczycy, UŚ.
Osobiście nie sięgałem do literatury. Przewiduję, że jedyne egzemplarze mówiące o tym to czasopisma anglojęzyczne. Niestety moja znajomość terminów neurologicznych w języku angielskim jest dość mała :)
Może jestem chamem i seksualnym maniakiem, bo mnie się ten film naprawdę podobał. Nie żebym oglądał go dla scen lezbijskich, czy masturbacji głównej bohaterki (szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się ich w tym filmie - miłe zaskoczenie). Myślę, że usain ma jakieś problemy ze swoją seksualnością, bądź cielesnością, jeśli go/ją te sceny rażą. Bo właśnie o tym, moim zdaniem, ten film między innymi był - o cielesności, kobiecości i "odkrywaniu w sobie czarnego łabędzia", że tak to niezgrabnie poetycko ujmę.
A więc moja ocena - film dobry, nie wiem czy najlepszy, bo ostatnio mało filmów oglądam. Głównie jak ktoś poleci. Gwiazdek nie dam, bo mnie ta 10-stopniowa skala mierzi.
usain, czy wg Ciebie tylko filmy "po bożemu" zasługują na oscara badz miano bardzo dobrego dzieła? Wygląda na to, że niewiele zrozumiałes/as z tego filmu, poniewaz tak jak to ujęłaś/eś film nie emanuje seksem i namiętnością tak jak pokazane jest to w 90% produkcji filmowych, gdzie normalnie nauczyciel baletu przeleciałby swoją tancerkę kilkukrotnie- banał.
Reżyser ŚWIETNIE nakreślił rolę Thomasa, który jest pokazany jako prawdziwy profesjonalista, który zna się nie tylko na tańcu ale i na kobiecej psychice, a do swojej profesji podchodzi czysto zawodowo. Dzięki tym 'namiętmym pocałunkom' ( zauważmy ze był tylko jeden miedzy Niną a T.) i jego-jak to nazwałes/as 'podchodach', udaje mu się w pewnien sposób wpłynąć na Sayers.
ten film wcale nie "emanuje seksem" jak ktoś chce oglądnąć film emanujacy seksem polecam "Ukryte Pragnienia" lub "Gorzkie Gody" wg mnie Łabędz nie emanuje seksem, owszem są w nim scenki erotyczne ale kiepskiej jakości, rodem z jakiegoś horroru klasy B :)
Owszem można! Ale nie Czarnego Łabędzia. "Gorzkie Gody" i "Ukryte Pragnienia" to są filmy emanujące seksem i prawdziwe arcydzieła, wg mnie.