Uwaga! W tekście możliwe spoilery!
Estetycznie-pieprzone arcydzieło, wykopane w kosmos i perełka dopieszczona. Choćby na samym początku te helikoptery-ważki z piekła rodem, siejące zniszczenie w rytm "The end" Doorsów. Albo podróż rzeką. Wypasione obrazy, uczta dla oczu.
Emocjonalnie-wielkie nic. Dziura i cymbał brzmiący. Trupy? Zniszczenie? Obłęd wojny? Przyjaciele i sąsiedzi w tym wykonaniu mnie to nie rusza. W tym wykonaniu straszliwe oblicze wojny przyprawia mnie co najwyżej o senność. I przyznaję się bez bicia, przysnęłam na tym wiekopomnym dziele. Zero emocji. Ze-ro.
No nie, przepraszam, jakąś emocję po seansie odczuwam, irytację cieżką mianowicie, z powodu czasu straconego na oglądanie tego arcydzieła kinematografii światowej. Bardzo dużo obrazków, bardzo dużo gadania i wynika z tego bardzo duże nic. Podobno przesłanie gdzieś tu się błąka w tym filmie, przepraszam, nie znalazłam. Że wojna to obłęd i zło? Pardonnez-mois, inni powiedzieli to ciekawiej i lepiej.
Cały problem tego filmu, w moim przypadku polega na tym, że mnie nie zainteresowała ani opowiadana historia, ani żaden z bohaterów, nie wyłaczając pułkownika Kurtza. Bardzo chciałam zostać nią zainteresowana, niestety, nie dało się. Gdzieś w momencie kiedy Sheen dotarł do rzeki zaczęło mi najdokładniej i najabsolutniej zwisać, czy dotrze do Kurtza, czy nie, czy Kurtz jest geniuszem że klękajcie narody, czy świrem do kasacji i czy cała zaloga tego cholernego kutra przeżyje czy nie. Kiedy mili chłopcy z rzeczonego kutra ginęli oko moje pozostało suche. Nie obeszło mnie to nawet trochę, nawet dramatyczna i patetyczna śmierć młodego żołnierza (jak mu tam było? Czysty?) z akompaniamentem nagrania przysłanego mu przez mamusię, w którym wyraża ona nadzieję że będzie bawić wnuczęta. Zieeeeew. Ładunek emocjonalny tej sceny, mimo jej patetyzmu był równy zero. Zero absolutne.
I tak jest z całym tym filmem, sceny które powinny wstrząsać do granic nie ruszają wcale, te przy których widzowi powinny wychodzić gały ze zdumienia nad boszowskim szaleństwem wojny, wywołują co najwyżej wzruszenie ramion. A przesłanie przelatuje z ostrym świstem koło uszu, nie trafiając we mnie zupełnie. Dzięki, to nie moja bajka.
Są na świecie buce, którym nic nie dogodzi. Zawsze będą wybrzydzać i się do wszystkiego przypieprzać i swoje banały będzą pisać w postaci wielce brzmących inteligentnie słów.
Są, jak widać powyżej, na swiecie również osobnicy najzwyczajniej chamscy, którzy obelgą obrzucą każdego kto myśli i czuje inaczej niż oni. No cóż. C'est la vie.
witaj wiesz co szkoda że jesteś jednym z tych któży żygazją na ludzi tylko dla tego że czują i odbierają pewne dzieła inaczej to że ten film uznany jest w świecie za dzieło nie znaczy że każdy musi je chwalić i wzdychać. Jeśli się komuś nie podobało to wcale nie oznacza że jest głupi to raczej twoja postawa mnie smuci a zatem narazie najmondrzejszy człowieku (a jeszcze jedno jeśli chcerz mi nawrzucać zxa błendy i mówić że musze iść do szkoły czy coś tam no curz nie każdy jest tak genialny jak ty niektóży posiadają jeszcze dyzortografie) a zatem teraz taki zwykły buc któremu nie da się dogodzić mówi nara
W tym filmie jest wyjaśniona cała istota wojny wietnamskiej. Cała naiwa mentalność Amerykanów, ich postawa, filozaofia prowadzenia wojny, która jest błędna. Szczególnie interesująca jest dyskusja Willarda z Francuzami, którzy rozumieją cały bezsens tego konfliktu, cynizm i bezwzględność polityków. Coppola ukazuje całe zgiłe morale armii amerykańskiej.przedstawia nam przyczyny przegranej, gdyż wojen nie wygrywa się bez odpowiedniego zaangażowania. Pokazuje drogę, którą trzeba przejść żeby osągnąć zamierzony efekt jakim jest zwycięstwo, czyli przemiana pułkownika Kurtza w bezwzględnego zbrodniarza. I tylko tak można osiągnąć zamieżony efekt, gdyż wojna to nie jest jak by chcieli Amerykanie czysta i prosta. Jest to film dalej na czasie, zważywszy na obecne postępownie Amerykanów. Jeżeli ktoś nie umie dostrzec tych metafor to niech lepiej przerzuci się na jakieś inne filmy a nie chrani, że mu się nie podobało bo za dużo gadania, bo bohaterowie nudni, bo film długii ,że go ta historia nie zainteresowała bez podania jakichkolwiek przyczyn, że sceny mało wstrząsające itp, itd.
Nie jestem aż tak tępa zeby tej warstwy przekazu nie zrozumieć, uwierz mi na słowo. Ale równie dobrze mogłabym iść na antywojenną pogadanke, albo zaangażowany artykuł przeczytać, bo emocjonalnie ten film to pustynia. Nie angażuje, nie przemawia do serca widza, do jego emocji, mówi wyłącznie do jego intelektu.
Na marginesie, na długośc tego filmu się nie skarżyłam, na to że za dużo gadania też nie., mam wrażenie że przeczytałeś moją wypowiedź raczej bez zrozumienia. Ja wiem, mniej więcej jakie jest przesłanie tego filmu, ale reżyser nie robi nic, żeby mnie przekonać że jego punkt widzenia jest słuszny. Nie próbuje wywołać oburzenia widza, gniewu, nie próbuje nim wstrząsnąć. Coppola po prostu daje beznamiętny wykład, opakowany we wspaniałą estetykę obrazów i dźwięków. I dlatego to nie jest moja bajka.
Dlaczego uważasz, że film przemawia tylko do intelektu? Moim zdaniem jest raczej irracjonalny, poruszający, surrealistyczny, wieloznaczny, nawet poetycki. Nie mogę dopatrzeć się w nim jakiejś tezy przciw wojnie, bo to nie jest traktat.
W przeciwieństwie do wielu antywojennych filmów, prezentuje zupełnie inną sferę człowieka. Zobacz choćby na centralną postać Kurtza. Przecież jest to postać wielkoformatowa, uniwersalna.
To naprawdę nie jest antywojenna pogadanka, to rzeczywistość wojny przetworzona w psychodeliczną wizję.
Podczas oglądania należy zatopić się w mgle, barwnych światłach, muzyce przyprawiającej o dreszcz i płynąć poprzez kolejne kręgi piekła. Kiedy samotnie dotrzesz do centrum, usłyszysz jedynie mroczny wiersz, przeczytany przez samego Kurtza.
To co napisałęm chyba potwierdza, że to nie jest film dogmatyczny, racjonalny i nie mówi do samego intelektu. :)
Dlaczego? A no bo moje emocje spały snem sprawiedliwego ( a i ja do nich dołączyłam po jakimś czasie ;) ) Zgadzam sie że nie jest to film racjonalny, niemniej cała ta wizualno-akustyczna otoczka, nie powiem, znakomita, nie zdołała obudzić we mnie żadnego uczucia. Nawet uczucia zainteresowania.
Ciekawe, że ten film cię nie poruszył. Ale O.K., rozumiem, każdy ma inne preferencje, odczucia. Film jest ciężki, zwłaszcza pełna wersja, trochę tu filozofii. Nie każdy może to chcieć oglądać.
A co do mnie, to jestem WIELKIM fanem „Czaru Apokalipsy”.:)
Pozdrawiam
Och- człowieku pod przykrywką dysortografii, zasłaniasz swą ogromną niewiedzę. Dysortografia nie upoważnia Cię do robienia takich kardynalnych błędów- wiem, bo mam coś z tym wspólnego. A poza tym dys...to ludzie niesamowicie inteligentni, a Ty raczej do takich nie należysz. Twoja wypowiedź jest na poziomie forum onetu. Ot tyle, jestem ciekawa jakie filmy masz w ulubionych. ;-P
wszystko jest kwestią wraźliwości ( podaj mi zestawienie twoich ulubionych filmów a powiem Ci kim jesteś ;)
Hmmm.... ważną sprawą przy oglądaniu filmów jest odpowiednie podejście. Jeśli Wiedźma spodziewała się powierzchowności, jakiegoś pokazywania tematu po łebkach, to się zawiodła. Wnioskuję, że bardziej do gustu przypadł jej Pluton Oliviera Stone'a, w którym wojnę w Wietnamie pokazano przez zupełnie inny pryzmat.
Czas Apokalipsy to film jedyny w swoim rodzaju. Coppola pokazuje nam nie tylko wojnę jako zło, ale też porównuje wędrówkę w dół rzeki do zagłębiania się w ciemności ludzkiego umysłu. Poza tym, można to odebrać jako podróż przez skrajności i bezsens, z jednej strony grillujący żołnierze, króliczki playobay i motory, z drugiej - śmierć, okrucieństwo, obrzydliwość.
Wąznym elementem jest też rozmowa z Francuzem. Może jest ona - jak już mówiłem o powierzchności - nudna i nieciekawa, ale warto się w nią zagłebić. Francuz założył ze swoją rodziną dom w środku piekła i nie chciał się z niego wynieść. Willard dotarł w podróży przez psychikę do kulminacyjnego momentu - poddać się, czy stać na swoim? Wybrał to drugie, i wiemy, jak się to dla neigo skończyło.
Spodziewałem się negatywnych opinii na temat tempa filmu, jego "nudy" czy spraw audiowizualnych. Ale zarzucać mu brak przesłania to dosyć w moim odczuciu kontrowersyjny zarzut. Do przesłania trzeba dojść samemu, droga Wiedźmo.
Pozdrawiam, Szymek.
A skąd wniosek że spodziewałam sie powierzchownego potraktowania tematu?? Na marginesie, "Plutonu" akurat nie oglądałam. Nie, nie oczekiwałam że Coppola potraktuje Wietnam po łebkach. Niemniej jednak spodziewałam się że ten film, arcydzieło podobno, jakkolwiek mnie poruszy. A on mnie tylko znudził i zirytował, mimo mnóstwa ważnych słów i obrazów, pokazujących to wszystko o czym napisałeś, a co dostrzegam. Ale to że dostrzegam, nie zmienia faktu że nie trafia to do mnie, z powodu zerowego ładunku emocjonalnego w tym filmie zawartego. Te wszystkie prawdy zawarte w "Apocalypse" świstają mi radośnie koło uszu, bo ten film nie wciąga, a wspaniałe obrazy po jakimś czasie zaczynają nudzić, nie podbudowane emocją. Ot po prostu kolejne widokówki z krainy ponurej psychodelii. Bo powierzchowność tego filmu, Szymku, ja doceniam. Wizualnie i muzycznie to jest, IMO, arcydzieło. Tempa opowieści sie nie czepiam, jest niczym rozwijajacy się kłebek przędzy. Sama w sobie opowieść też nie jest nudna, niemniej sposób jej opowiadania, chłodny, beznamiętny, sprawia że nie potrafię za nią podążyć, nie obchodzą mnie losy bohaterów, ani to co mają mi oni do przekazania. Nie czytałam całego "Jądra ciemności", tylko fragmenty, ale opowieść Korzeniowskiego pulsuje i wciąga, czego o filmie Coppoli nie da się powiedzieć.
W takim razie pozostaje nam powiedzieć jedno: o gustach się nie dyskutuje, każdy odbiera ten film na własny sposób i ma do tego prawo.
PS. Ale jednak to, że film nie spełnia jakiegoś aspektu naszych oczekiwań, żadko wywołuje hasło "bardzo wielkie nic". :P
Jeżeli nie oglądałaś Plutonu to skąd wiesz jak naprawde wyglądął Wietnam w tamtym okresie?co cie wzrusza jak Czas Apokalipsy jest dla ciebie banalny?cytat: Nie czytałam całego "Jądra ciemności", tylko fragmenty"-fragmenty to można czytać gazety wyborczej ,a nie takiej książki,i jeszcze piszesz że wciąga!he he Oglądaj dalej Bulionerów bo to cie pewnie powala na kolana!!
Zaden film nie mozna ogladac nastawiajac sie na arcydzielo to pojecie za bardzo wydumane a od filmu tego chyba sie nie oczekuje. ja też czułem tą puste gdy ogladalem film szczegolnie na poczatku, to co trzymało mnie przy filmie to głownie aktorstwo Martina Sheena, niektore sceny byly dla mnie za bardzo patetyczne i dopieszczone estetycznie kosztem utraty czegos... no własnie czego?? nie wiem moze sponatnicznosci, emocji.. trzymala przy tym filmie kreacja porucznika Willarda to jego milczenie dosyc nietypowe... oczywiście doszły tez refleksje na temat całej tej kaszy polityczno-wojennej...z czasem film zaczynał sie rozkrecać i to nie dlatego ze bylo wiecej akcji, ale odwrotnie najlepsze sceny byly te z willardem milczacym reszta scen rzadko zaskakiwala i raczej powielala pewne amerykanskie schematy, ale koncowka byla zdecydowanie na plus.
Rzeczywiscie wielkich emocji nie przekazywal ten film zgadzam sie z postem 1, było kilka nie udanych scen uderzajacych w nute raczej fałszywa, ale bylo tez sporo zajebistych scen a ten wątek Kurtz vs. Willard trafiony.
Bardzo mnie ubawilo to co tutaj przeczytalem. Nie mam zamiaru Cie przekonywac do emocji, ktorych nie chcesz zauwazyc. Wskaze Ci jedynie ta, o ktorej sama napisalas. Cynizm tego filmu wzbudzil w Tobie irytacje: "odczuwam, irytację cieżką mianowicie", hehe. Napisalas na jego temat tyle, wiec gdyby to bylo wielkie nic, to czy slowa te wogole by zapadly? Wiec "Czas apokalipsy" jednak stal sie Twoja inspiracja :)
Tak, o jakimś kiczy też się można wiele napisać mówiąc jaki jest beznadziejny, a tak czy inaczej pozostanie kiczem (odnosi się to do postu powyżej, a nie do opini o filmie).
Prawde mówiąc mnie to dzieło też nie ruszyło. Naprawde chciałam, żeby było inaczej. Starałam jak najbardziej wczuć się w film. Bardzo tego chciałam, bo kocham Coppole i M. Brando. Niestety się nie udało. Opowieść nawet ciekawa i trzymała mnie w jakimś uniesieniu do połowy filmu, ale potem... Wyłączyłam film w momencie jak dotarli do Kurtz'a. Już nie miałam najmniejszej ochoty oglądać. Oczywiście potem włączyłam, żeby dokończyć, ale nie zmieniło to mojej opini o filmie. Jakiegoś głębszego, bardziej ruszającego mnie przesłania nie znalazłam. No cóż. Nie zrobił na mnie wrażenia ten film. A szkoda.
P.S. Ja też odczułam irytacje, a znaczy to tylko tyle, że się bardzo zawiodlam.
Przychylam sie do slow kogos ponizej, to kwestia wrazliwosci. Wojna i polityka kochanie, to cynizm. I sa dwa rodzaje cynikow: cynicy-hipokryci i cynicy-ktorzy patrza prawdzie w oczy. Kurtz nalezy do tych drugich, taka drobna podpowiedz. Pewine oczekiwalas obrazow mestwa, czy bohaterstwa, a moze nawet jakiejs patriotycznej mowki prezydenta albo lez uronionych nad biednymi chlopcami, ktorzy zgineli... i zawiodlas sie. Bo takiej iluzji tam nie ma, jedyne co tam znajdziesz, to prawda odarta z wszelkich zludzen, i nic wiecej.
Witaj. Zastanawiam się jak można się wypowiadać na temat jakiegoś filmu, którego nawet całego nie oglądnęłaś. "I przyznaję się bez bicia, przysnęłam na tym wiekopomnym dziele". Co do książki Josepha Conrada pt: "Jądro ciemności" to zawiera zaledwie 87 stron, czytanie fragmentów mija się z celem. Z całym szacunkiem polecam Ci przeczytać całą. Ja uważam „Czas apokalipsy” za piękne dzieło (nie chodzi tylko o zdjęcia, które są naprawdę niesamowite). Pokazuje bezsens wojny (Wietnam to tylko symbol – chodziło o politykę, akcja książki Conrada jak zapewne wiesz toczy się w Afryce) oraz przemianę ludzi (na gorsze) pod jej wpływem. Kiedyś ktoś porównał „Czas apokalipsy” do filmu pt: „Byliśmy żołnierzami” co mnie zasmuciło, ponieważ film Wallace’a jest znacznie prostszą opowieścią, może on Cię zainteresuje i nie zaśniesz na nim - Mel Gibson. Jeśli chodzi o wojnę w Wietnamie to „Pluton” (dla mnie) jest pozycją obowiązkową , którą także Ci polecam. Pozdrawiam.
to musi być faktycznie kwestia wrażliwości. mnie ten film po prostu przygniótł zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie. nie jest to w żadnym wypadku jakiś zarzut pod czyimś adresem, ale wydaje mi się, że wielu kinomaniaków karmionych ckliwościami różnych Walecznych Serc i innych takich, po prostu ma jakoś wyczuloną na patetyzm wrażliwość, a z kolei nie wzrusza się absurdem śmierci.
Gratuluje. Jesteś niesamowita ;( Najlepszy film pokazujący obłęd i ludzkie skurwysyństwo a ty to kwitujesz "Ziew". Nie ma co twarda z ciebie babka. Jak dla ciebie to proponuję Rambo2. Oj tam to się dzieje :D 3m się
Gratuluję ciekawej recenzji:) Gdybym umiał obejrzeć ten film bez wplatania własnych emocji to może widziałbym go tak samo jak Ty.
Pozdrawiam
Po przeczytaniu wypowiedzi wiedzmy odnioslem wrazenie jakby pod ksywa "wiedzma" kryla sie osoba ktora prowadzi program "najslabsze ogniwo".
Ja uwazam, ze to bardzo dobry film, ktory mozna odczytac na naprawde wielu plaszczyznach i jak dla mnie oddzialuje zarowno na emocje jak i na rozum, intelekt. Podoba mi sie pewna symbolika, sposob pokazania prawdy (prawdy, tak wlasnie) oraz zdjecia, muzyka.... A moze jestes, Wiedzmo, malo wrazliwa;)
Coppola zaszedł za daleko..nie mógł tak po prostu zacząć manipulować uczuciami widza, nie mógł stanąć po czyjejś stronie bo przesłanie tego filmu zwyczajnie rozmyłoby się, film utopiłby się w morzu niepotrzebnych emocji zatarłby się głęboki sens...rzeczywiście zgadzam się z wiedźmą od filmu bije chłodem bo Coppola nie staje po niczyjej stronie, i ten chłód, obiektywizm (chyba jednak bardziej zamyślenie niż chłód ) jest siłą tego filmu i to odróżnia go od wielu hisorii przepełnoinych emocjami, zaangażowaniem ale jednocześnie wyłączającymi spokojną ocenę....Sheen jest tylko obserwatorem, nie znamy go prawie w ogóle, jest narzędziem za pomocą którego reżyser chce dotrzeć do Kurta? do źródła zła? do końca cywilizacji? do początku/końca świata? do prawdy o czlowieku? ... hmm zostają same pytania i chyba o to chodziło Coppoli, chyba sam miał wątpliwości do czego doszedł...
Ja to ujme tak, każdy ma własny gust. Wszyscy jesteście siebie warci [ przepraszam jeśli kogoś nichcący obraziłem] ale można powiedzieć jedynie SWÓJ PUNKT WIDZENIA na temat fimów, kicha dla jednych geniusz dla drógich. Amen
A mnie się film podobał, chociaż zgodzę się, że momentami się dłuży
Mi najbardziej utkwiły w pamięci słowa Brando pod koniec fimu, przytoczę te słowa, bo mnie po prostu rozwalają:
(i)Pamiętam, że gdy byłem w Siłach Specjalnych...
to wydaje się|wieki temu....poszliśmy do obozu|by zaszczepić kilkoro dzieci. Gdy już odeszliśmy...
po tym jak zaszczepiliśmy|dzieci przeciwko chorobie Heinego-Medina,
pewien starszy człowiek|pobiegł za nami,
płacząc.
Nie mógł mówić...
Więc wrócił.
A oni przyszli i|odrąbali każde zaszczepione ramię.
Zebrali je na kupce,|kupce... małych ramiączek,
i pamiętam...
ja... ja...
płakałem.
Łkałem jak...|jakaś...babcia.
Chciałem|wydrzeć sobie zęby.
Nie wiem|co chciałem zrobić.
I pragnę to pamiętać.
Nie chcę nigdy zapomnieć.
(b)I wtedy uświadomiłem sobie...|jakbym został trafiony,
jakbym został trafiony|diamentem...
diamentową kulą|prosto w czoło.
Pomyślałem,|"Mój Boże! Geniusz tego,
geniusz...|pragnienie by to zrobić.
"Doskonałe, prawdziwe,|kompletne, krystalicznie czyste(/b)."(/I)
Genialny Brando, i ten jego głos. Wyłączałem lektora, gdy były sceny z nim.
Po pierwsze, nie ważcie sie oglądac tego filmu o 2 w nocy. Ja na swoje nieszczęście oglądałem na dodatek dłuższą wersję i skończyłem oglądac o 5 nad ranem, a wytrzymałem tylko dlatego że oglądałem na LCD i mi się oczy nie zmęczyły. Po tym wstępie może sobie ktoś pomyślec że jestem jakimś ignorantem skoro o "takim" filmie piszę w ten sposób, ALE przycztałem i "Jądro Ciemności" (na którym podobno tak bardzo jest wzorowane) i "Lorda Jima" J.Conrada i nasłuchałem się tyle o "Czasie Apokalipsy" zanim go obejrzałem, że film po prostu przegrał z moimi oczekiwaniami, a stało się tak głównie dlatego, że w "Jądrze' autor kładzie bardziej nacisk na Kurtza i to co nim kierowało, co spowodowało że traktował siebie jak Boga. I dlatego tak czekałem, czekałem i czekałem... aż Sheen dotrze do Kurtza. A gdy już do niego dotarł to czekało mnie kolejne rozczarowanie, ponieważ (przepraszam za swoje odczucia) dla mnie Brando wyglądał jak kukła i swoją kreacją tylko dopełnił tego absurdalnego (surrealistycznego?) obrazu. Naprawdę, mimo iż miałem szczere chęci to nie spodobał mi się ten film zupełnie, a zakończenie (może z racji obycia z utworami Conrada) przewidziałem(Bó.. tzn kolega mi świadkiem) po 12 (słownie: dwunastu) minutach tego ponad trzygodzinnego filmu.
Wybacz jej, mistrzu Copola, albowiem nie wie co czyni....
"Emocjonalnie- wielkie nic".... Rrrranyyy, co cie w takim razie rusza?
Widziłęm liste twoich ulubionych, "Łowca jeleni" cię ruszył , skoro tam figuruje?
Nie kumam, jak można nie okazać żadnych emocji w kontakcie z TAKIM filmem...
Wybacz jej, mistrzu Copola, albowiem nie wie co czyni....
"Emocjonalnie- wielkie nic".... Rrrranyyy, co cie w takim razie rusza?
Widziłęm liste twoich ulubionych, "Łowca jeleni" cię ruszył , skoro tam figuruje?
Nie kumam, jak można nie okazać żadnych emocji w kontakcie z TAKIM filmem...
Widzac tytul Twojego posta krew sie we mnie zagotowała, ale czytająć dalej stopniowo się wyluzowałem... Nie masz zadnych argumentów na to że ten film to "wielkie nic". Piszesz ze nie ruszyly cie wazniejsze sceny i na tej podstawie skreslasz cale dzielo, w dodatku mylnie interpretujesz. To ze Cie ten film nudzi to nie jest przejaw braku inteligencji, nie wszystko ma ci sie podobac, ludzie są różni, ale pisanie że w filmie jest zero emocji i przesłania to jawna prowokacja, albo czysta głupota. Ciężko dyskutować z kimś o takim nastawieniu, bo w ten sposób nic Ci nikt nie udowdni. Zawsze możesz napisać że "zero emocji, nie ma przesłania nuda i zieeew". Zanalizuj choc fragmenty i otwórz oczy tym, którzy postrzegają ten film jako wybitnie emocjonalny i z głębokim przesłaniem. Wtedy będziemy mogli podyskutować, a tak to mam Cię za gówniare, która nie jest wstanie ruszyć szare komórki, zamiast bezmnyślnie gapić się w ekren.
Ciekawy jestem co chciałaś Wiedźmo osiągnąć poprzez kpienie z filmu który jest na tym forum przez wiekszość uznany za arcydzielo? Bo w to że zrobiłaś to świadomie nie wątpie.
Z ciekwaości obejzalem liste Twoich ulubionych filmów i ku mojemu zdziwieniu nie jest lista badziewia, ktoś mógłby pomyśleć że potrafisz docenić dobre kino...
Wiesz co, prawdziwa z Ciebie wiedźma. Jeśli naprawdę żadna scena w tym filmie Cię nie ruszyła, to nie mam pytań. Boże dzęki że mam normalną żonę, a nie takie cóś !!!
Prosto obrażać filmy wielkie i legendarne. Ciekawi mnie tylko, jaki film przemówił do wiedźmy, pewnie Monster INC. Taaak tam pewnie ryczałaś jak kot w czasie godów. No nic nieważne, każdy ma własną opinię, nie każdy ma rację.
A co mam napisac, skoro rzeczone dzieło mnie emocjonalnie nie poruszyło? A przesłania nie odnalazłam, mimo wysiłków i podtrzymywania opadających powiek? Poza tym jeśli masz mnie za gówniarę, to wybacz, ale nie będę z Tobą dyskutować. W końcu kto by chciał z gówniara dyskutować, nie?
Ten film jest o ludziach na których wojna odcisneła piętno. Willardzie i Kurtzu. Obaj zrozumieli że przelew krwi to najabrdziwej prymitywna i zarazem najbardziej charakterystyczna dla gatunku ludzkiego cecha. To dzielo o złu i dobrze, to historia o ludziach którzy w mniejszym czy wiekszym stopniu decydowali o życiu ludzkim, a na pewno nie o tym że woja jest zła. O tym bym chcał podyskutować. Przepraszam za gówniarę, ale mądrtego posta nie napisałaś.
ja się zgadzam a autorem tego posta,dla mnie nudny się po prostu zrobił w połowie i tyle
"Cały problem tego filmu, w moim przypadku polega na tym, że mnie nie
zainteresowała ani opowiadana historia, ani żaden z bohaterów..." - prawdziwa perełka w Twojej recenzji :) Nie wiedziałem, że dobre są tylko te filmy, które Cię interesują, chyba przestanę chodzić do kina, zanim nie zapytam Cię o zdanie ;)
Wiesz, mnie jakoś nigdy nie zainteresował Paganini i to z pewnościa był jego największy problem. Szitaka :) Pozdrowionka.
O Święta Cecylio z narcyzami... "w moim przypadku". Mówi Ci coś to stwierdzenie czy niezupełnie? To chyba oczywiste że recenzuję ten film odnosząc się do własnych wrażeń z seansu, nie? Oczywista, de gustibus non disputandum est, więc dla kogoś 'Apocalypse now" może być arcydziełem, a dla mnie może być wielkim niczym.
Mysle ze gdybym nie czytal Jadra ciemnosci to odbieral bym ten film w podobny sposob jak ty. Z tego co napisalas wynika ze film glownie ukazuje okropnosci wojny.Tymczasem zarowno film jak i ksiazka niosa inne przeslanie. Pokazuja zatracanie sie czlowieka ( zanik czlowieczenstwa w miare zaglebiania sie w jadrze ciemnosci - w miejscu gdzie nie ma nikogo kto by stal na strazy twojej moralnosci oprocz twojego sumienia nekanego przez pokusy) Polecam ci ( wszystkim) przeczytanie ksiazki i ponowne obejrzenie filmu. Ja za kazdym razem gdy go ogladam odkrywam cos nowego wpisujacego sie w przeslanie i poglebiajacego je
Cóż, pamiętam, że jak pierwszy raz obejrzałam ten film, też mi się nie spodobał. Wtedy również uważałam, że wszyscy go wychwalają, bo tak wypada. Ale szybko zmieniłam zdanie. Wystarczyło, że sobie go oglądnęłam jeszcze raz, w dzień(bo wcześniej oglądałam go w nocy i w ogóle spać mi się chciało) i spodobał mi się. Ten film to naprawdę wielkie dzieło, nie jest to kino akcji(może dlatego niektórych usypia), ale wspaniałe studium ludzkiej psychiki.
Ale jeśli chodzi o filmy wojenne, to jednak nieco bardziej cenię "Pluton", bo tak naprawdę "Czas Apokalipsy" filmem wojennym właściwie nie jest.
Ale może jeszcze spytam-Czy Ty w ogóle lubisz filmy o tematyce wojennej? Bo może po prostu te klimaty do Ciebie nie docierają. Piszesz, że "inni powiedzieli to ciekawiej i lepiej", to może spytam też, jacy "inni"?
piszesz, ze ten film byl pozywka wylacznie dla intelektu, nie wywolujac zadnych emocji. zastanowilem sie nad tym chwile i chyba musze przyznac racje - tez nie pamietam, zebym sie na nim wzruszal czy denerwowal.
ale czy mi tego brakowalo?
wydaje mi sie, ze ten film wcale nie mial wywolywac emocji. W filmach takich jak np. "szeregowiec ryan", "pluton", czy nawet "cienka czerwona linia", pokazanie 'obledu wojny' mialo za zadanie poruszyc widza. ale "czas apokalipsy" nie byl filmem o wojnie. wojna pelnila w nim raczej role tla, a wlasciwa tresc byla bardziej uniwersalna - tak mi sie wydaje.
moze wiec i zero emocji, ale taka uczta dla intelektu, ze nie moge narzekac - i nie czuje, zeby czegokolwiek zabraklo.
No widzisz, mnie to akurat przeszkadzało. Zabrakło mi tego czegoś co sprawia że się nie odrywa oka od ekranu od pierwszych do ostatnich chwil seansu.
"I tak jest z całym tym filmem, sceny które powinny wstrząsać do granic nie ruszają wcale"
widac przyzwyczajona jestes do tandety wiekszosci innych , sztampowych filmow wojennych i czegos innego strawic nie jestes w stanie. pewnie to samo powiesz o Lowcy Jelenie, prawda?
"Łowcę..." akurat posiadam wśród filmow ulubionych i uważam za arcydzieło. W przeciwieństwie do "Apocalypse now".
Co kogo obchodzą twoje emocje?
Czy to że nie odczułać emocji po seansie, jest dobrym argumentem do uznania filmu za słaby? A może to z twoją wrażliwością jesteś dziwolągiem? Może inni czuli podobnie i emocjonowali się filmem, a ty jest niewrażliwym dziwadłem.
Może to ty masz problem, a nie film, co cycusiu?
O, czyżbym zaszargała świętość, a ograniczony rozumek nie pozwolił Ci przyjąć do wiadomości że nie wzstko musi się wszstkim podobać?
Hej, biszkopciku słodziutki, wcale nie uważam tego filmu za wspaniały:) Powiem więcej, uważam go za dość średni:)
Nie interesuje mnie to, że film Ci się nie podobał, tylko argumentacja, którą się posłużyłaś.
Jeżeli coś Ci się nie podoba, to nie znaczy, że obiektywnie jest to słabe/żenujące etc. Musisz to zrozumieć. W żadnej innej sprawie się nie odzywałem, tylko w tej.
Tobie film się nie podoba, mi też. Ale ty ze swojego wrażenia wyciągasz nieuprawnione wnioski absolutne, a ja nie. Taka jest różnica, kwiatuszku złocisty:)
Mam wrażenie że zaznaczyłam w inicjującym wątek poście, że to są moje odczucia? Jeśli pisze recenzję to mówię za siebie i za nikogo innego, capisci? "Apocalypse now" był dla mnie wielkim niczym. Reszta swiata nie jest obowiązana podzielać mojego punktu widzenia. Amen.
Zastanawiam się, czy nie dziwi Cie nieco fakt, że film, ktory Ty określasz jako "wielkie nic" (sic!..., czyli , mozna podejrzewać jest gorszy, i to znacznie, od innego, "mniejszego" i "całkiem malutkiego nic"...?) uważany jest od lat za jeden z najwybitniejszych filmow w historii? Rozumiem, dla nikogo nie musi być to wiażace, ale jednak... Nic, zadnego chocby cienia niepokoju, ze to moze Ty a nie wszyscy inni, masz całkowita i oczywista racje?
Jak słusznie piszesz, świat nie musi podzielać Twojego przekonania, i zapewniam Cie, nie podziela go. Tu pojawia się pytanie: czy Twoja emocjonalnosć i smak filmowy sa wystarczajace aby własciwie ocenic ten konkretny film, jego zalety i braki? Czy to, ze film wydal Ci sie beznadziejny powinien być wiazacy dla mnie, czy kogokolwiek innego?
Tobie film się nie spodobal i wyrazilaś swoją opinię w dość bezposedni sposób. Ale , moim zdaniem, wiecej ta ocena mówi o Tobie, niż o filmie.
Bo wedle kryteriów czysto filmowych, ten film jest, niezlaeznie od tego, czy nam sie to podoba, czy nie, po prostu dobry. Tymczasem Ty, w frenetycznym i sekciarskim zapale odsadzasz go od czci i wiary... bo mial pecha i nie spodobał Ci sie...