...jaki? Ledwo trzymająca się kupy fabuła i naginana intryga. Ale klimat jest niesamowity - jak zawsze.
Co do bohatera. Tutaj został najlepiej zagrany ze wszystkich ekranizacji powieści Chandlera.
A zapomniałbym. Bardzo podobała mi się postać tego szalonego gangstera. Świetna groteska...
Ocena 8/10.
Ps
Zwrócił ktoś uwagę, że w tym filmie wystąpił Arni S. ?
sam byłem zdziwiony faktem, że pojawił się Arni. Jeżeli chodzi o sam film to podobnie jak z pozostałymi ekranizacjami Chandlera nic nie rozumiałem ale oglądało się bardzo przyjemnie. Przygody Philipa Marlowe to dla mnie najbardziej niezrozumiałe książki i filmy jakie powstałe kiedykolwiek. Obok "Marlowe" z 1969 roku "Długie pożegnanie" jest chyba najlepszy filmem o tym detektywie.
Jedynym filmem, który da się zrozumieć, a z którym coś wspólnego miał Chandler do chyba "Podwójne ubezpieczenie". Co prawda nie jest to historia o Philipie Marlowe ale film jak najbardziej wart jest obejrzenia.
Prawda jest taka, że fabuły Chandlera są naciągane i niesamowicie proste, żeby nie powiedzieć prostackie. I żeby ukryć ten szczegół autor komplikuje sytuację poprzez różne wątki poboczne. To z pewnością jest wielką wadą... ale klimat jest nieprzeciętny.
Film ten obejrzałem tylko ze względu na grającego tam arnolda schwarzeneggera, który gra tam epizod w biurze szefa tych bandytów kiedy przychodzi tam główny bohater schwarzenegger to jeden z bandziorów w czerwonej blusce potem jest jak wcześniej napisano w majtkach.
pozdro
Czytałam książkę, słaba jeśli idzie o "kryminał". Brak ikry zdecydowanie!
Ale jestem okrutnie ciekawa postaci Marlowe'a w filmie. Muszę zobaczyć! :)
Sama powiesc jest genialna, to obok "Siostrzyczki" najlepsza i najglebsza ksiazka Chandlera. Sama intryga kryminalna nie jest przeciez w jego tworczosci najwazniejsza (choc ja osobiscie nic jej do zarzucenia nie mam).
A film? Jako osobne dzielo jest dobry, ma swoj klimat, ale nie jest to ten klimat z ksiazek Chandlera. Zamiast smutku jest lekka psychodelia. Zakonczenie dla fana Chandlera jest cokolwiek dziwne. I nie ma Lindy!!!!!!!!!
Jesli chodzi o ocene: sam film mialby u mnie 8/10, ale jako ekranizacja prozy Chandlera tylko 6/10. W sumie wiec stawiam 7.
Wciaz najlepsza ekranizacja Chandlera pozostaje "The Big Sleep" z Bogartem i Bacall z 1946