Przyznam się, że nie widziałem filmu od początku. Zaciekawiła mnie jakaś scena, więc zacząłem oglądać. Po chwili ogarnęło nie zażenowanie: aktorzy krzywią się i ślinią, zamiast grać, role schematyczne: czarny jest brzydki, biały jest ładny, dziewczyna - piękna, przypadkowi ludzie - głupi. To już drugi współczesny angielski film, który mogę śmiało nazwać błazenadą. Znam wielu wspaniałych twórców kina angielskiego i dziwię się się tej degrengoladzie. Naprawdę szkoda mi angielskiego kina!