PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1145}

Kroll

7,2 44 548
ocen
7,2 10 1 44548
6,2 13
ocen krytyków
Kroll
powrót do forum filmu Kroll

Sztuka jest sztuka

ocenił(a) film na 7

Rewelacyjny film przedstawia prawdziwe wojsko pod kilkoma wzgledami przypomina mi Samowolke

użytkownik usunięty
sador1991

No dokładnie, tylko Kroll według mnie lepszy od Samowolki :D

ocenił(a) film na 8

Samowolka i Kroll daję kurna po równo, oba spoko ! Szkoda że samowolka trwa tylko godzinę

ocenił(a) film na 7

Samowolka podobnie jak i film Pasikowskiego pokazuja warunki jakie sa w wojsku w obu mamy pokazane ze nikt nie chce by ktokolwiek sie dowidzial co sie dzieje w jednosce

ocenił(a) film na 8

Jak dla mnie oba te filmy sa na podobnym poziomie

sador1991

Zdaje mi sie , ze nie sluzyles, inaczej bys takich glupot nie pisal. Tak samo "Kroll "jak i "Samowolka" wyolbrzymily temat do granic mozliwosci, niczym p. Lepkowska w swych serialach.

ocenił(a) film na 8
Havard

To film sensacyjny, więc Pasikowski stworzył oddział, składający się z wyjątkowych bydlaków. A może to ty miałeś szczęście. Nie wiem, ja nie zamierzam służyć, więc się nie wypowiadam.

ocenił(a) film na 8
de_niro_fan_500

za to zamierasz zjeść na kolację spaghetti a'la carbonara ??? Przecież dzisiaj nie ma już służby obowiązkowej !

ocenił(a) film na 8
Havard

Nie wydaje mi się, aby "Kroll" wyolbrzymiał tematykę związaną ze służą wojskową - głównie z zasadniczą służbą wojskową. Z pewnością pewne wątki poprowadzono w sposób jak najbardziej "filmowy", ale zapewniam Was, że nie dostrzegam przesady. Tak się składa, że dokładnie w czasie, kiedy powstawały zdjęcia do "Krolla" pełniłem jeszcze zasadniczą służbę wojskową (1990-91) i po wyjściu z wojska z zaciekawieniem poszedłem do kina na "Krolla" aby przekonać się, ile prawy pokazują filmowcy. Pokazali wiele prawdy o fali i wojsku. Sam doświadczyłem wielu patologicznych zachowań żołnierzy służby zasadniczej tłumaczonych "falą". Przypadkiem zupełnie przeżyłem pewne zdarzenie pokazane w "Krollu". Przeżyłem też wiele innych przykrości - ale o tym trzeba by nakręcić chyba serial, nie film kinowy. Dla równowagi trzeba jednak dodać, że "Kroll" pokazuje niemal wyłącznie dość mroczną stronę wojska z tamtych czasów. Warto pamiętać, że życie w wojsku to nie tylko przykre doświadczenia, ale cały szereg zdarzeń wesołych, niekiedy komicznych, które w jakiś sposób równoważyły te najgorsze doświadczenia.
Dziś, po niemal 20 latach film ten wydaje się czymś wyjęctym z nieco innej rzeczywistości bo i Polskę mamy inną niz wówczas, i wojsko już zupełnie inne...

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

zaciekawiła mnie Twoja wypowiedź, opowiedz w takim razie troch o wojsku wtedy, o jakichś przygodach, tak w skrócie żeby to ująć jakoś na forum, kojarzysz taki video blog z youtube "były żołnierz PRL" ??? Koleś dopiero opowiada historie, również o wojsku - wszystko podzielone na części, przytacza wątki właśnie z tamtych czasów, lata 80 te. Mi wojsko zawsze się kojarzyło z czymś niesamowicie złym, negatywnym czego należy się wręcz bać, dzisiaj uważam że źle myślałem, a do "Krolla" chętnie wracam po prostu za klimat no i niektóre sceny czy monologi które miażdżą jak np: wykład Lindy w Nysce, reprymenda kapitana do Kuby w jednostce / w tej roli ś.p. Maciej Kozłowski / albo ten niezapomniany śmiech LIndy na koniec filmu, po prostu mistrzostwo !!!!

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

Wiesz, trudno jest wybrać właściwe zdarzenia, które mogą być ogólnie interesujące... Ale wspomnę chociażby o tym, że kiedy po 7 misiącach wojska (właściwie marynarki wojennej, bo tam służyłem, choć jeśli chodzi o "falę", czy inne negatywne aspekty - to było to samo, co wszędzie) miałem okazję przyjmować mojego przyjaciela, który przypadkiem zupełnie trafił tam, gdzie ja. Zresztą kiedy dostał bilet (nie dostał się na studia i wojsko szybko się o niego upomniało), był przekonany, że to ja mu to "załatwiłem"... Nie było to prawdą, nie miałem żadnych takich możliwości, był to czysty przypadek - sam się później o tym przekonał. Ale kiedy przyjmowałem tego jeszcze "cywila" w bramie jednostyki, kiedy mnie rozpoznał i ucieszył się, że mnie widzi, zadał sakramentalne pytanie: "Jak tu jest?" A ja? Zachowałem się dokładnie jak Linda w Krollu! Po prostu roześmiałem się głośno i trochę trwało, zanim uświadomiłem sobie, że mogłem nieźle kumpla wystraszyć. Ale naprawdę nie było takich słów, które oddałyby to, co go już niebawem czekało... Dodam, że film KROLL pokazał się dopiero pod koniec kolejnego roku (to co opisuję miało miejsce w lipcu 1990 roku).

Inna historia - kiedy jako młody kot (ściślej - w marynarce nie było "kotow" - były "baniole", "baniaki" - tak się tam mówiło na młodego żołnierza) wraz z kolegami z poboru postanowiliśmy złamać falę, kiedy tylko my zostaniemy kapralami. To było zgodne postanowienie i miało obowiązywać wszystkich. To miał być przełom - czy był? Guzik... Ja wprawdzie kapralem nie zostałem, ale moi koledzy owszem. I przeżylem podobną sytuację, kiedy poszedłem po roku bodajże służby odwiedzić kolegę ze swojej dawnej, szkolnej kompanii, który był kapralem na swoim bloku. Rozmawiam z nim spokojnie stojąc na korytarzu aż nagle oczom i uszom nie wierzę! Zaczął się drzeć jak szaleniec na młodego żołnierza, zaczął go poniewierać, popychać, kopać w tyłek i zapędzać do czyszczenia wc. Zupełnie jakbym patrzył na straznika i więźnia w jakims gułagu! Zasób słownictwa nawet mnie obezwładnił. Usiłowałem stanąć w obronie młodego, próbowałem odwołać się do pamięci kaprala, kiedy sam był poniewierany - zarechotał mi tylko prosto w twarz i odpowiedzial: "Fala rządzi"...

Pamiętam też chłopaka, który po strzelaniu na strzelnicy zachował sobie jeden pocisk do kałacha, jeden z pięciu przydzielonych do strzelań do tarczy. Kiedy wszyscy po strzelaniu wrócili na blok i na korytarzu odbywało się tzw. "czyszczenie broni", ten chłopak niezauważony wymknął się na strych, przyłożył lufę do prawej skroni i klęcząc wystrzelił. Strzał usłyszeli wszyscy, zrobiło się zamieszanie, wielu pobiegło zobaczyć co się stało na strychu - ja nie poszedłem. Ci, którzy poszli zobaczyć, wrócili załamani. Pocisk z kałasznikowa przebił skroń pozostawiając małą, okopconą dziurkę na prawej skroni, natomiast połowy lewej strony głowy nie było. Chłopak leżał w kałuży krwi i resztek mózgu. Krew szybko przeciekła przez strop i widziałem plamę na suficie, ktora bardzo trudno było potem zamalować. Samobójca zostawił list pożegnalny. Prosił w nim, aby nie obwiniać za jego smierć nikogo. Nic więcej. Nigdy nie dowiedzialem się, czy był to zawód miłosny, czy efekt fali. Koledzy mówili, że to drugie...

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

Wydaje mi się że jesteś tu chyba jedyną osobą która była w armii.. Ogólnie napisałeś kilka rzeczy, natomiast bardzo przykra sprawa z tym samobójstwem . Zastanawia mnie tylko jak udało się temu chłopakowi przemycić jeden pocisk, że nikt nie sprawdził wcześniej ile wstrzelił podczas ćwiczeń, ale widać zaplanował sobie to wcześniej. To chyba jest taki wiek najbardziej narażony na samobójstwa, gdzieś słyszałem że tak między 19 tak do 30 stki powiedzmy największe ryzyko zachorowań na choroby psychiczne no i samobójstw, ale to można i tu polemizować... Ja zawsze bałem się wojska właśnie ze względu na takie opowieści, że fala że biją, poniżają, że se nie dam rady ble ble... Ojciec zawsze opowiadał mi o wojsku jako o czymś bardzo potrzebnym, on sam miło wspomina a to były czasy co służba trwała 2 lata. Jak za kota śmiał się z tej fali w sumie dostawali w dupe, ale miał do tego dystans a za dziadka mówi że przytył 10 kg jak wracał do cywila... Dziś z perspektywy czasu przyznam szczerze - ŻAŁUJĘ że tak unikałem armii, dziś to juz chyba nie to samo a możliwe że byłbym teraz innym człowiekiem, bardziej twardym i stanowczym, bo przecież wojo wyrabia charakter, potrafię sobie to jedynie wyobrazić ta swobodę i fakt twardego stąpania po ziemi, a tak to nie zawsze człowiek z siebie zadowolony.. Fajnie się z Tobą pisze.

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

Nie wiem, czy jestem tu jedyna osobą, która odbyła zasadniczą służbę wojskową – zakładam, że nie. Możliwe, że po prostu na ten wątek nie trafiają inni. Tak się przypadkiem złożyło w moim życiu, że okres mojej służby wojskowej przypadł na czasy, w których dzieje się akcja „Krolla” i dlatego pewnie w dużej mierze ten film jest mi bliski. Czasy te charakteryzowały się tym, że poszedłem do wojska w Polsce innego ustroju, a wyszedłem w Polsce odmienionej. Charakterystyczne było na przykład to, że w czasie pierwszych dni mówiło się jeszcze do kaprala czy podoficera „obywatelu” – a po kilku tygodniach zmian ustrojowych nakazano zaniechać używania owego obywatela na rzecz „pana”. Znamienne jest także i to, że tak zwani oficerowi polityczni, którzy odpowiadali za stan świadomości szeregowego żołnierza nagle zostali przemianowani na oficerów wychowawczych. Długo by wymieniać takie kurioza. Pamiętam, jak jeden z żołnierzy podczas apelu zapytał dowódcę kompanii o to, czy będzie mógł w niedzielę dostać przepustkę do kościoła. To był styczeń 1990 roku. Dowódca zmieszał go przed całą kompanią z błotem i nakazał mu wybić sobie z głowy podobne pomysły. Minął tydzień i ten sam dowódca powiadomił na apelu, że jeśli zbierze się grupa co najmniej 10 chętnych, to mogą iść do kościoła w niedzielę pod nadzorem jednego z kaprali. Minął kolejny tydzień i ten sam dowódca ze spuszczoną głową odczytał komunikat swoich przełożonych NAKAZUJĄCY zebranie całej kompanii w mundurach wyjściowych w niedzielę i wymarsz na mszę do kościoła…
Wracając do sprawy samobójstwa żołnierza muszę powiedzieć, że nie stanowiło to żadnego problemu, aby zachować sobie jeden a nawet więcej pocisków z kałasznikowa. Nikt nie udowodnił nikomu, że na 5 pocisków mających tkwić w tarczy strzeleckiej, jeden czy dwa posłane zostały do nieba – gdy tymczasem znalazły się w kieszeni. Do dziś mam kilka pocisków z „kałacha” i nie tylko na pamiątkę. Jedyne, co czekało żołnierza, który miał marny wynik strzelecki – czyli powiedzmy cztery pociski w tarczy a jeden w niebie – to czołganie (czasem w błocie) do swojego stanowiska…
Samobójstw w wojsku było wiele, lecz każde z nich na miarę możliwości starano się tuszować. Dezercji takich jak w przypadku Krolla także było wiele. Z perspektywy czasu myślę, że wojsko nie było niczym dobrym dla nikogo. Nie generalizowałbym i nie jestem skłonny twierdzić, że wojsko robiło z mięczaków mężczyzn – to nie tak. Jeśli ktoś był slaby psychicznie, wykańczał się jeszcze bardziej, popadał w patologię (wszechobecny alkoholizm), dotykał czasem samego dna swojej słabości. Silniejsze osoby potrafiły się odnaleźć, zaadaptować do tych odmiennych od normalności warunków, przetrwać i odpowiednio się urządzić na czas tych 2 lat czy 1,5 roku. Ja sam na pewno bardzo się zmieniłem, choć nie wyzbyłem się ani wrażliwości, ani empatii o co było bardzo łatwo. Cynizm, drwina, czasem sadyzm niczym nieusprawiedliwiony, władza w każdej formie (fizyczna, psychiczna, służbowa) to codzienność tamtych czasów w wojsku. Ale jak pisałem wcześniej bywało wesoło, naprawdę wesoło, czasem komicznie do tego stopnia, że wiele wydarzeń autentycznych dziś wydaje mi się absurdalnie niemożliwych – a jednak. Ciekawym aspektem jest także i to, że przyjaźnie zawierane w czasie służby potrafią przetrwać wiele, wiele lat. Tak było u mnie – do dziś utrzymuje stałe i sympatyczne kontakty, niemal braterskie z kilkoma „towarzyszami broni”. To jest szczególny rodzaj więzi, jakiego się chyba nawet nie da opisać…
I tak na koniec ciekawostka. W czerwcu tego roku miałem okazję spotkać na żywo Marcina Krolla, czyli Olafa Lubaszenkę. Tak się złożyło, że przypadkiem znaleźliśmy się w windzie w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Bardzo przytył, a poza tym odniosłem wrażenie, że jest w bardzo kiepskim humorze i być może dlatego nie odezwałem się, choć później przyszło mi do głowy co innego – może było mu przykro, że (według niego) nie został rozpoznany i poproszony na przykład o autograf? Dodam, że była ze mną żona i jej koleżanka z mężem, więc w owej windzie było razem 5 osób…
Mnie też fajnie się pisze, tym bardziej, że piszę na temat, na który niespecjalnie mogę porozmawiać z bliskimi. Mało kto chce dziś o tym słyszeć a tym bardziej uwierzyć, że tak mogło być naprawdę...
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

Pisząc iż "Wydaje mi się że jesteś tu chyba jedyną osobą która była w armii" miałem na myśli ten tylko temat i ten wątek nie całe forum. W kwestii "Krolla", dużo czasu minęło zanim ostatecznie dowiedziałem się gdzie był kręcony, skądinąd miałem informacje jakoby to był Szczecin lub właśnie Lublin, a okazuje się że to Łódź.. Jeśli chodzi o Pana Lubaszenkę faktycznie zmienił się bardzo, brzuszek mu się zrobił, ale to jakoś tak nagle, a przecież to nie jest jakiś stary gość prawda ??? Co do wojska jako instytucji, też spotkałem się z podobna opinią że po prostu niekoniecznie, że jak ktoś jest słaby to może się poddać a jak z cwaniaka zrobią jeszcze większego no i na pewno można podszkolić się w piciu. Ja mam tylko takie odczucia, że mnie osobiście byłoby potrzebne i w sumie z perspektywy czasu żałuję że się tam nie znalazłem bo jak ktoś mi kiedyś powiedział - "stary, to są zajeeebiste wspomnienia" :) Może inaczej los by się potoczył i np poszedłbym inną drogą chociażby zawodową... Zaciekawiło mnie też to co napisałeś o kościele, dzisiejsze czasy chyba znacznie różnią się już nawet od lat 90 tych prawda???

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

No tak, w tym wątku wygląda na to, że jestem tu sam z „taką” przeszłością:-)
Olaf Lubaszenko bardzo przytył i o ile wiem bardzo to przeżywa, bowiem mam z tym poważne problemy. Czytałem gdzieś, że walczy, wspiera go obecna partnerka, ale najczęściej przegrywa ze słabością do jedzenia:-) W dużym stopniu jestem w stanie go zrozumieć, nie jest to łatwa sprawa. Natomiast kwestia tego, czy nie jest to jeszcze stary gość – hm, przemilczę, bo nie jestem tu obiektywny. I on i ja jesteśmy ten sam rocznik :-)

Myślę, że wiesz co piszesz i jeśli masz przekonanie, że wojsko zmieniłoby w Tobie wiele cech charakteru na lepsze, to pewnie tak by było. We mnie też zmieniło wiele na lepsze, ale wydaje mi się, ze głównie z tego powodu, iż zależało mi na takich zmianach. Poszedłem do wojska jako młody człowiek z romantycznym nastawieniem do życia, z głową nieco w chmurach, a zostałem szybko sprowadzony na ziemię, po której zacząłem od czasu wojska stąpać twardo i pewnie. Życie nie oszczędziło mi wielu drastycznych zawodów, ale pewnie dzięki tym zmianom potrafiłem sobie z nimi poradzić.

Tak, pozostają „zajebiste” wspomnienia, to na pewno. Książka, jaką można by napisać na podstawie przynajmniej części wspomnieć z tamtego okresu byłaby niewątpliwie interesująca dla wielu czytelników. Także młodszych o dwie dekady…

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

miałbyś coś przeciwko gdybym Cię poprosił abyś napisał coś o Twoim wyjściu do cywila ??? Czy był to jakiś wyjątkowy dzień czy może nie wiele różniący się od reszty ?? Wtedy jeszcze królowały chusty i pełen luz w pociągu prawda ? Bardzo chętnie przeczytałbym taka historię szczególnie że fajnie wszystko opisujesz i przyjemnie się Ciebie czyta.. Ale jak chcesz - nie nalegam.

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

Nie ma problemu. Doskonale pamiętam ten „szczególny” dzień. Pamiętam, że po raz drugi w czasie całej 1,5 rocznej służby jadłem tego dnia na obiad schabowego. Ten pierwszy raz był w dniu, kiedy jednostkę naszą wizytował dzisiejszy prezydent Komorowski – wówczas zastępca Ministra Obrony Narodowej. Przy okazji tamtej wizytacji prosty żołnierz miał okazję zjeść na obiad schabowego, co było prawdziwym SZOKIEM!

W dniu wyjścia do cywila (czerwiec 1991) poza obiadem dostałem awans (druga belka), ale już nie przywdziałem munduru z nowymi naszywkami, ponieważ mundury już zdaliśmy do magazynów i od rana mogliśmy paradować jako „cywile”. Po południu mieliśmy autobusem podstawionym pod budynek sztabu wyjechać z jednostki wprost na dworzec PKP w Słupsku (służyłem w Ustce). Byłem pewnie dość wyjątkowym żołnierzem (marynarzem), bowiem nie miałem żadnej chusty ani żadnych innych oznak „cywila”. Tak postanowiłem, że wyjeżdżam z jednostki normalnie, po cywilnemu i nikt w pociągu nawet nie będzie wiedział, że to dla mnie pierwszy dzień wolności. Koledzy patrzyli na mnie jak na wariata, bowiem każdy był w pełni „uzbrojony” we wszelkiego gatunku akcesoria „cywila”.

Miłą chwilą było samo pożegnanie. Aby dojść do autobusu, musiałem przemierzyć dystans ok. kilometra pieszo w tym przemaszerować po przekątnej placu apelowego, na którym niejeden raz zdzierałem buty podczas musztry. Tak się złożyło, że byłem w czasie służby zaprzyjaźniony z kilkoma kolegami z orkiestry, więc dzięki temu do samego autobusu kilkunastoosobowa grupa chłopaków z podręcznymi instrumentami odprowadzała nas w czasie tego marszu grając z całą mocą „rezerwę”. Żaden z zawodowych żołnierzy nie przyczepił się i dzięki temu nasze pożegnanie odbyło się w sposób głośny i widoczny niemal dla całej jednostki. Nie powiem, było to dość wzruszające dla mnie przeżycie.

Na dworcu w Słupsku wsiadłem do pociągu jadącego do Gdyni, tam miałem przesiąść się w kolejny już do mojego miasta. Widziałem jeszcze podczas postoju w Słupsku, jak koledzy w chustach rozrabiali na peronach i kilku z nich miało problemy z żandarmerią. Ja już byłem daleko od tego mentalnie, psychicznie i fizycznie. Marzyłem o jednym. Dojechać do domu, wyspać się wreszcie dobrze bez hałasów i przymusowych pobudek i po prostu pójść na spacer po mieście. Następnego dnia miała do mnie przyjechać moja ówczesna dziewczyna, a przede mną był miesiąc wolnego, akurat lipiec – przepięknych wakacji…

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

czyli ogólnie bez jakichś akcji typu darcie się w pociągu i litry wypitej wódki ? Często tak właśnie kojarzyło mi się wyjście do cywila, ale widzę że u Ciebie bardzo grzecznie to wyglądało, heh.

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

Tak, u mnie bardzo spokojnie to wyglądało i "nienormalnie" - jak powiedzieli mi koledzy. Inni poszaleli równo, niektórzy dwa i trzy dni wracali do domów... Ja swoje morze alkoholu wypiłem wcześniej, przez 1,5 roku służby, więc na koniec już nie miałem ochoty. To bardzo wstydliwa kwestia - alkohol, ale niestety było tego dużo, za dużo czasami...

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

z perspektywy czasu na pewno inaczej sie o tym myśli, ale wydaje mi się że człowiek gdzieś tam w duchu cieszy się i ma wspomnienia z tych różnych "libacji", ważne by nie popaść w skrajność i alkohol nie zdominował życia. Ale zszokowało mnie to co napisałeś o jedzeniu, że schabowy tylko 2 razy podczas całej służby, to znaczy że praktycznie w ogóle nie było mięsa ??? Często zastanawiam się co jada się w wojsku, w końcu żołnierze źle nie wyglądają i muszę czerpać skądś siłę do ćwiczeń...

ocenił(a) film na 8
Bawidamek_filmaniak

Jedzenie było podłe. W jednostce było wówczas ponad tysiąc żołnierzy, których obsługiwały trzy kuchnie, ale niestety, jedzenie było koszmarem. Mięso? Czasem bywało coś, co mięso przypominało, ale nikt nie odważyłby się zapytać z czego ono pochodziło. Przeważał kotlet mielony. Lepiej było nie dociekać, z czego był mielony. ja raz przypadkiem miałem okazję zobaczyć z czego był mielony i później przez wiele tygodni nie mogłem się zmusić aby brac to do ust. Powszechny był zwyczaj rozłupania przed jedzeniem owego kotleta na pół aby przekonac się, jak wiele miał w sobie roślinnych dodatków - na przykład krojonej naci z pietruszki. Bo im więcej zielonego, tym gorszej jakości było mięso na owe kotlety. Pojawiał się w środę dla odmiany gulasz - nikt do końca nie wiedział z czego ów gulasz był robiony, ale faktem jest, że przez długie lata po wojsku na słowo "gulasz" cierpła mi skóra. Bywał też raz w tygodniu motyw morski, jak na Marynarkę Wojenną przystało - śledź. Czuło się go w powietrzu na terenie jednostki już ze dwa dni wcześniej... Kiedy po wielu miesiącach służby udało mi się nawiązać przyjazne kontakty z kucharzami, przestałem już narzekać i było ok.

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

tak abstrahując nieco od sedna, czasem myślałem o Legii Cudzoziemskiej...Po prostu taka krecha pod tym wszystkim co do tej pory zupełnie inny ja, nowe oblicze inne życie totalna zmiana

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

Dziś w tv leci "Kroll", oglądałem ten film już 2 bądź 3 razy, ale to nie dzięki opisowi, czy recenzji obejrzę go po raz kolejny, tylko dzięki Waszej rozmowie. Nie wiem czy jesteś fanem filmów, filmwebu i czy masz na to czas, ale przyznam, że z przyjemnością się Ciebie czyta, bez cienia ironii to piszę - weź napisz kilka recenzji do filmów.

ocenił(a) film na 8
LukaszP1982

Łukaszu, dzięki za miłe słowa:-) Owszem, jestem fanem filmów i to nieuleczalnym, oglądam głównie filmy - TV jako taka (seriale, rozrywka etc) nic a nic mnie nie interesuje. W filmwebie w jakimś tam stopniu - jak widać - także uczestniczę. Mało mam jednak czasu na większe zaangażowanie, ale nie wiem, czy nie pokuszę się pewnego dnia i nie wstawię jakejś pełnej recenzji filmu - pewnie w momencie, kiedy wkurzy mnie recenzja kogoś innego:-) Tak się składa, że słowo pisane nie jest mi obce zawodowo, być może dlatego "da się mnie czytać":-) Z racji swoich zainteresowań pozafilmowych realizuję się jako "pismak" na łamach pewnych magazynów hobbystycznych publikując artykuły i teksty monograficzne. Chodzi o okręty i morską historię II wojny światowej - ot i cała tajemnica:-) A Krolla warto obejrzeć raz na jakiś czas - dziś choćby dlatego, aby przekonać się, jak daleko i w jakie rewiry powędrowało kino tego typu przez minione 21 lat od premiery... Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8
grzesiek_36

Ciekawy człowiek z Ciebie, ciekawie się czyta Twoje opisy, aż nie mogę się oderwać od monitora. Jesteś prawdziwą skarbnicą wiedzy o wojsku w tamtych czasach. W filmie padło takie zdanie, wypowiedziane przez kapitana (Kozłowski), które wryło mi się w pamięć: "Albo oni nas, albo my ich". Nie wiem jak jest teraz, ale jeżeli faktycznie taka była mentalność oficerów i podoficerów to nic dziwnego, że działy się w wojsku sceny dantejskie. W trakcie oglądania filmu odniosłem wrażenie, że wojsko w tamtych czasach nie było po to, by wyszkolić ludzi zdolnych do obrony słabszych (np. cywili), lecz by pokazać swoją władzę nad drugim człowiekiem i psychicznie zmusić go do uległości by wykonywał wszystkie zachcianki przełożonego. Coś jak starodawna tresura. Teraz już nawet zwierząt tak się nie tresuje.

grzesiek_36

"[...] nie stanowiło to żadnego problemu, aby zachować sobie jeden a nawet więcej pocisków z kałasznikowa."
A u nas (byłem w SPR w 1982) po strzelaniu zbierało się łuski do skutku. Raz się nie udało i dowódca plutonu musiał pisać raport o zagubieniu.

grzesiek_36

https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_wi%C4%99zienny

ocenił(a) film na 10
grzesiek_36

Fajnie piszesz itp, ale coś mi nie pasi... po strzelnicy było obowiązkowe przejrzenie i przestrzelenie broni, właśnie żeby takich wypadków nie było.

ocenił(a) film na 8
Havard

Moment jakie widzisz wolbrzymienie w tych filmach

Havard

To chyba Ty nie służyłeś albo byłeś tzw.staluchem,film opowiada ze szczegółami jak wyglądała fala,u mnie w jednostce były dwa samobójstwa popełnione przez młodych żołnierzy,niestety w latach 1999/2000 fala istniała i miała się dobrze tak jak w 91 roku ,film nie jest wybitny ale bardzo dobrze obrazuje realia wojskowej fali w tamtych latach

ocenił(a) film na 8
sador1991

Mam wrażenie, że Kroll jest lepszym filmem niż Psy. Bardzo dobry debiut Pasikowskiego. Tym bardziej trzeba docenić, bo to pierwszy pełnometrażowy film i rzadko zdarza się, by w takim przypadku nie było szarży lub braku głębi. Treściowo jest to, co Pasikowski tak bardzo lubi: szorstka męska przyjaźń, zdrada najlepszego przyjaciela, kobiety jako ku##y, romantycy w maskach cyników, brutalność i bezwzględność świata, ostatni sprawiedliwi w gówn$anym świecie.

sador1991

Od kiedy oficer wojsk pancernych szuka dezertera na własną rękę? On już od tego zomowca powinien na łeb wyrwać Lipa totalna ten film

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones