Oglądałem i spodobał mi się. Nie sposób uciec tu od porównania z filmem o bliźniaczym tytule, chodzi tu o tthe Mist/Mgła i ten film wypada lepiej i to o wiele. Była w tym filmie tajemnica, niezła muzyka, świetna praca kamery oraz gra aktorska do przyjęcia. Wszystko to składa się na ciekawą historię oraz powrót z zaświatów. Zakończenie było zaskakujące i niesztampowe. Naprawdę wart to zobaczyć.
JEŚLI NIE OGLĄDAŁEŚ NIE CZYTAJ DALEJ
Jedna uwaga. Dlaczego oni nie zburzyli na końcu tego pomnika ojców założycieli skoro byli oni zwykłymi rabusiami i zbrodniarzami tylko zatarli ślady ? Powinni raczej ujawnić prawdę o tych "pionierach" którzy nie byli bynajmniej bohaterami. Zakończenie można by powiedzieć to obmycie rąk przez współczesnych Amerykańców z krwi niewinnych rdzennych mieszkańców kontynentu. Tak prawda przyszliśmy i zabiliśmy Indian ale zapomnijmy o tym bo zbudowaliśmy tu coś lepszego. Taki jest przekaz metaforyczny końcówki w wersji niezinterpretowanej. Wersja zinterpretowana brzmi o wiele drastyczniej, tak przyszliśmy i dokonaliśmy pierwszego w dziejach ludobójstwa w imię wyższości białej rasy wobec reszty. Należy jeszcze dodać że był jeszcze jeden przypadek w dziejach całkowicie pokrewny. Piszę tu o takim jednym gościu z wąsami co w imię rasy białej/ Aryjskiej również eksterminował zastane narody na ziemiach na których chciał zbudować coś "lepszego". Różnica jest taka że o tamtym gościu się mówi a o USA-ńcach zapomina, a mają ich przodkowie nie mniej krwi na rękach. Dlatego za końcówkę obciąłem 2 punkty. Nie mogę bowiem pochwalać fragmentu pochwalającego zapomnienie o ludobójstwie.