Wczoraj widziałem film na pokazie filmwebu i owszem - jest parę scen w którrych podskoczyłem... ale stworzone raczej były mizernym kosztem (ostry montaż + gwałtowna muzyka) na dodatek można było te sceny wyczuć zanim nastąpiły. Ogólnie film ok - ale po obejrzeniu go gnębi mnie jedno pytanie... Po co robić remake takiego filmu. Carpenter jest dla mnie w pewnym sensie mistrzem kiczu... te łażące widam itp... ale u niego to jest ok - widz wie, że to wszystko jest z przymrużenim oka... ale twórcy nowej wersji zapomnieli jak to jest puszczać oko do widza... i potraktowali temat śmiertelnie poważnie - to ich podstawowy błąd jak sądze. Poza tym widać gołym okiem, że ta wersja zrobiona jest dla pokolenia MTV - ładne buźki, wyłuskane laleczki w bieliźnie... (scena gdy blondynka sprawdza znak w internecie, czy kiedy selma blair witająca swojego synka po przebudzeniu nad ranem). I dla tej publiczności film się pewnie sprawdzi. Inni chętniej sięgną po klasykę Carpentera...