PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=864985}
5,7 39 tys. ocen
5,7 10 1 38578
5,0 45 krytyków
Napoleon
powrót do forum filmu Napoleon

.

ocenił(a) film na 4

Film okazał się wyciosanym w pniu tępym narzędziem posążkiem karykaturalnego Bonaparte. Nie dowiemy się z niego czemu był skomplikowaną postacią, bogiem wojny i wodzem, który porywał za sobą tłumy. Wydarzenia, które wstrząsnęły Europą, są tu sprowadzone do teledysku z filmowym filtrem. Znający historię mogą poczuć się oszukani, a nieznający mogą być zagubieni.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Tu już nawet nie chodzi o merytoryczne błędy czy uproszczenia, których jest od groma i na co byłem po zwiastunach przygotowany. Nie będę się tu nad tym pastwił. Można by to jakoś przeboleć (chociaż cierpiąc) na rzecz emocji, czego przykładem jest np. kultowy „Braveheart”. To przecież Hollywood. Byłem też pewien, że temat jest zbyt obszerny na 2,5h godzinny film, co pozostawi niedosyt, ale przecież jest szansa zrekompensować go w wersji na Apple.tv. Czyli coś jak kazus przeciętnego „Królestwa niebieskiego” w wersji kinowej i znakomitego w reżyserskiej.

Problem jest jeden: scenariusz został źle napisany, a film niezgrabnie nakręcony nie stanowi spójnej całości. Konwencja, która często przechyla się w kierunku satyry, tak satyry, wywołuje niedowierzanie i niesmak. To trochę romansidło połączone z (i tu największy zawód), z różnej jakości scenami batalistycznymi i z małą domieszką wielkiej polityki. Trudno tu o rytm oglądania. Trudno zaakceptować pokazaniem Napoleona jako karykatury i braku oddania mu tego, na co zasługuje.

Wątki pędzą i przeskakują niemiłosiernie. O ile na początku kariery Bonaparte układają się w całość, to podczas jego europejskiego tour są chaosem bez łączników pomiędzy scenami.
Bitwy w rzeczywistości angażujące dziesiątki tysięcy żołnierzy, są w filmowej erze CGI, która daje ogromne możliwości, sprowadzone do bardzo wąskiego frontu, co nie pozwala wczuć się w epickość tamtych wydarzeń. Historycznie fascynująca i pełna zwrotów akcji bitwa pod Waterloo została maksymalnie uproszczona (Panowie, gdzie schowaliście Hougoumont?) na zasadzie: artyleria niech zagrzmi, potem zaatakuje piechota, dołóżmy szarże kawalerii, i trochę stresu, czy Blucher zdąży, czy nie, oraz kilka komend dowodzących. A nie przepraszam, występ snajpera powinien przyspieszyć tętno u każdego widza;) To wyglądało jak praca ekipy filmowej, która wreszcie chce skończyć długą produkcję. Chociaż dobre momenty tu też były.


Czekam na wywiad z Davidem Scarpa, którego uważam za głównego sprawcę tego bałaganu, gdzie odpowie na pytanie, na jakich źródłach bazował tworząc podwaliny do nakręcenia filmu. Bo to, że odtwórca głównej roli i tak skomplikowanej postaci, nie przeczytał żadnej pozycji o Napoleonie, to z ust Pheonixa usłyszeliśmy. Wiecie, tutaj przede wszystkim mi chodzi o brak wyczucia klimatu tamtych czasów.

Gdyby szukać pozytywów, to będą to piękne mundury i wyjęte z całości sceny, np.:
-Napoleon przed Sfinksem.
- Jego koronacja (chociaż mocny akcent obecności kochanka Józefiny, to w sumie typowi Scott&Scarpa w tym filmie).
- Genialna końcowa sekwencja Bitwy pod Austerlitz.
- Występy Edouarda Philipponnat, czyli Aleksandra I i najlepszej postaci drugoplanowej.
- zamykanie czworoboków pod Waterloo.
- Moskwa.
- O dziwo, spotkanie Wellingtona i Bonaparte, które zagrano na pokładzie HMS Victory, bo to scena całkowicie ahistoryczna, ale świetnie zagrana i którą można potraktować jako symbol.
-Do tego Wolski za kamerą jest jak zwykle znakomity.