Ja też lubię fantazje. Ostatnio miałem okazję wziąć do ręki, pierwszy raz od dawna, jakąś książkę fantasy.
A filmów o tematyce historycznej, to widziałem wiele. Ale szkoda, że nie oglądałem całego "Doktora Akagi" czyli życie codzienne japońskiego lekarza w czasie II wojny światowej. Tak to widziałem wiele filmów o tematyce II wojny światowej. Spośród nich bardzo lubię "Allo allo".
Mało filmów historycznych oglądałam... Z tych na faktach to bardzo lubię "Mój przyjaciel Hachiko", "Balto", "Przygoda na Antarktydzie". Nie są zrobione z jakimś wielkim rozmachem, ale mi trafiły do serca :) W ogóle lubię filmy o zwierzętach. Oprócz tego oczywiście "Titanic", "Apollo 13" też dobry. filmy.
"Titanica" oglądałem. W ostatnich miesiącach jakby spodobała mi się "Tajemnica twierdzy szyfrów". A z filmów historycznych to oglądałem "Bitwę o Anglię" , "Braveheart", "Najdłuższy dzień" i wiele innych. A z filmów o drugiej wojnie światowej najbardziej lubię te, które są o lotnikach. Z tego powodu parokrotnie oglądałem "Czarną eskadrę" i "Ciemnoniebieski świat". Szkoda, ze nie ma filmu o polskich lotnikach na Zachodzie.
A może widziałeś film, na którym japońska rodzina (ojciec, matka, syn mający ok. 16 lat i drugi syn w wieku ok. 10), po wojnie wyjeżdża, żeby pochować szczątki swego syna, który był pilotem i zginął na wojnie... ale gdy wyjeżdżali, nikt w to nie uwierzył, i poszła plotka, że jadą popełnić zbiorowe seppuku (najmłodszy syn w to uwierzył)...
Raczej taka obyczajówka, ale mi się podobał... teraz jakoś nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś innego filmu opartego na faktach, który by mi się bardzo podobał... "Titanica" nie oglądałem, a "Apollo 13" widziałem tak dawno, że nic z niego nie pamiętam, więc pewnie też do mnie nie trafił.
Jednak najbardziej lubię horrory... oczywiście japońskie (chociaż Korei też czasem uda się coś fajnego zrobić;)).
Japońskiego kina nie oglądam. Nawet nie widziałem całych "Siedmiu samurajów". Z horrorów to najczęściej oglądałem "Frankensteina" Kennetha Branagha. Oprócz niego, to jeszcze widziałem "Drakulę" Coppoli. Ale z horrorów to najbardziej lubię naśmiewanie się z nich. W jakimś filmie było tak: mówi wampir do swojej córki: Podłoga była tak czysta, że mógłbym się w niej przejrzeć, gdybym miał odbicie. :)
Ja zaś uwielbiam azjatyckie horrory, nie lubię pseudohorrorów amerykańskich, a europejskich nie oglądam, bo języki mnie denerwują... dodatkowo najlepsze horrory to takie, w których jest jak najmniej krwi (w jednym z najlepszych, jakie widziałem nie pojawiła się ani kropla :)), ale mistrzostwem świata w tej dziedzinie jest (i prawdopodobnie zawsze dla mnie będzie) "Nieodebrane połączenie"...
A pierwszy "horror" jaki obejrzałem, to był "Dr Jekyll and Mr. Hyde"... ale nie wiem który... miałem wtedy 7 lat ;P...
Kiedyś lubiłam horrory, ale już od dłuzszego czasu nie przepadam za nimi :] Z tego gatunku pierwszy film jaki widziałam to "Powrót żywych trupów" (któraś z pierwszych trzech części), mój brat miał na video i po prostu lubił tym filmem "straszyć", w tym mnie, która miałam jakieś 5-6 lat... ;p Do teraz mam w pamięci scenę, w której jakiś trup wychodzi z grobu... heh
Oglądałem tylko "Drakulę" i "Frankensteina". Z tego drugiego najbardziej w pamięć zapadło mi pierwsze spotkanie naukowca ze swoim monstrum.
No nie wiem... Nauka posuwa się coraz dalej... Pojawia się pytanie o granice ludzkiej ingerencji w naturę.
Człowiek to w ogóle za bardzo chce podporządkować sobie naturę, ale konsekwencji tego albo nie widzi, albo nie chce widzieć. Jak np. z tym całym GMO. Niektórzy myślą jedynie o swojej wygodzie i korzyściach, ale już nie to tym co będzie za kilkadziesiąt lat.
O przyszłości przeważnie myślą wielcy ludzie. A wielkich ludzi jest niewielu. Tym bardziej, że trud życia codziennego zmusza człowieka do myślenia o teraźniejszości.
A co do przewidywań, to pamiętam jak czytałem biografię de Gaulle'a. Facet przewidział sytuację jaka miała miejsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. A swoje wnioski wysnuł kilkadziesiąt lat przed tymi wydarzeniami. Wiesz kto to de Gaulle?
Był prezydentem Francji. I wiem jeszcze że w Paryżu jest lotnisko nazwane jego imieniem :P
A tych "wielkich ludzi" (oczywiście nie wszystkich) cechuje przede wszystkim pogoń za pieniądzem, chcą zarobić na czymś, za co nie powinni się w ogóle zabierać. Jak tak dalej pójdzie, to czarno widzę przyszłość.
To czasy cynizmu. I lepiej się z tym pogodzić i dostosować, jeżeli chce się jakoś żyć. A tym bardziej, jeśli chce się coś osiągnąć. Tylko bezwzględni cynicy pną się w górę.
Nie mam zamiaru się temu podporządkowywać. Są rzeczy ważniejsze od wielkich gór pieniędzy, a ludzie, którzy tego nie dostrzegają, są po prostu takimi egoistami, że bardziej nie można.
Ale to jest jak walka w przyrodzie: silniejszy zjada tego słabszego. Na tym polega biznes i polityka.
A jak to ktoś zauważył, politycy nie mają już poglądów, których kurczowo się trzymają.
Wobec tego ludzie mają teraz rzucić wszystko i zacząć "eliminować" jeden drugiego? To takie w porządku? Wiem, że wielu ludzi z tego żyje, ale ja dla takich, którzy mają dużo, a chcą jeszcze więcej dla siebie, szacunku nie żywię.
A innej beczki: dzisiaj (piątek 9.09) leciały "Transformersy". Motyw dobrych i złych obcych. Czy ty tez uważasz, że jak ludzkość spotka obcą cywilizację, to będą stosunki wzajemnego zrozumienia i poszanowania?
W dzisiejszych czasach "wielcy ludzie" to tacy, którzy mają pieniądze i władzę. Przeważnie myślą o przyszłości, ale na ogół własnej, w jaki sposób zdobyć jeszcze więcej pieniędzy i jeszcze większą władzę.
A jeśli chodzi o obcą cywilizację, to gdyby kiedyś doszło do takiego spotkania, to łapy na niej położyłoby pewne państwo (padłby jeden z najczęstszych cytatów filmów z lat '90: "własność rządu stanów zjednoczonych..."). Przedstawiciel obcej cywilizacji zostałby przetransportowany do laboratorium, wykonano by na nim szereg testów i eksperymentów, a następnie pokrojono by go na plasterki... oczywiście "w imię nauki", czyli w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby być przydatne w armii. Obca cywilizacja oczywiście by się wściekła i wypowiedziałaby wojnę (której celem byłaby całkowita eksterminacja gatunku ludzkiego). Głowy państw by się zebrały, odbyły krótką debatę i każdy z nich wygłosił porywające przemówienie o inwazji, o tym, że trzeba bronić naszej planety i tego, co udało nam się zbudować (cywilizacji, człowieczeństwa itp.), a następnie ogłosiliby powszechną mobilizację... tak w skrócie ;)...
Nie, nie znam...
Gdyby doszło do spotkania z obcą cywilizacją, nie byłoby żadnych stosunków wzajemnego zrozumienia i poszanowania... obca cywilizacja byłaby nieznana, a ludzie boją się tego, czego nie znają; a jak czegoś się boją, to działają agresywnie... mam nadzieję, że nie dożyję do tego spotkania, bo to byłby koniec...
To ci wyjaśnię. Otóż profesor Hawking, światowej sławy fizyk, uważa że jeżeli istnieje w kosmosie bardziej zaawansowana cywilizacja od nas, to nie należy szukać z nią kontaktu. Jeżeli bowiem stoją na wyższym szczeblu cywilizacyjnym (więc i technologicznym), to potraktują nas tak, jak Europejczycy potraktowali rdzennym mieszkańców Ameryki. Znasz bowiem cywilizację, która po spotkaniu niższej, nie podbijała bądź niszczyła jej? Zgadzam się z tą tezą. Wątpię, żeby ta obca cywilizacja kierowała się względami humanitarnymi wobec ludzkości. Po prostu traktowałaby nas jako niższy gatunek. A myślisz że człowiek zachowałby się inaczej na ich miejscu?
Ja też sądzę, że owy "pierwszy kontakt" (tak głównie określa się spotkanie obcej cywilizacji z naszą) nie byłby taki przyjazny... Dużo zależałoby od tego, jak bardzo ci obcy mieliby rozwiniętą technologię i jakie mieliby zamiary względem Ziemian. A Hawking, to wiem kto to jest, on sam jest negatywnie nastawiony w tej całej sprawie (kiedyś w jakimś programie dokumentalnym się wypowiadał o tym).
No oczywiście... zakładając, że obca cywilizacja przyleci do nas - to będzie koniec, zmiotą nas z powierzchni ziemi bez większego trudu... a jeśli założyć (tylko się nie śmiejcie), że za ileś setek lat wynaleziono by technologię pozwalającą przemieszczać się z szybkością kilka(dziesiąt) razy przekraczającą prędkość światła, i znaleziono by planetę nadającą się do zamieszkania, to oczywiście zostałaby skolonizowana... zależy, przez kogo byłaby zamieszkana, jeśli przez zwierzęta - to spoko, będzie można je hodować, polować na nie itp., a jeśli jakiś gatunek rozumny, ale nie rozwinięty technologicznie, to też spoko - planetę się podbije i skolonizuje, a mieszkańców pozamyka w rezerwatach... znalezienia bardzo mocno technologicznie rozwiniętej cywilizacji nie biorę pod uwagę, bo to raczej ona nas by znalazła, a nie my ją...
Dokładnie. Może jakaś cywilizacja już naszą znalazła i obserwuje nas ;p A co do tej prędkości nadświetlnej, to wcale nie jest śmieszne. To, że teraz coś wydaje się mało prawdopodobne, nie znaczy że nie ziści się w przyszłości. Ale jednego możemy być pewni: w naszym Układzie Słonecznym żadnej rozwiniętej cywilizacji oprócz naszej nie ma, ale to nie wyklucza, że życia też. Dość interesujący, zdaniem wielu, jest jeden z księżyców Jowisza, Europa, który pod zamarzniętą powierzchnią może skrywać wodę w stanie ciekłym. Nic nie jest niewykluczone :]
Jeżeli dojdzie do kolonizacji innych planet, to urodzeni tam ludzie będą się różnić od tych urodzonych na Ziemi. sprawdzono to na przykładzie szczurów: te urodzone w kosmosie (a więc przy braku grawitacji) nie były w stanie wykonać ruchów czy zachowań, typowych i koniecznych dla szczurów. Tak samo będzie z ludźmi. Jeżeli załóżmy, ktoś urodzi się w kolonii na Marsie czy Księżycu, to jego organizm będzie się zachowywał inaczej niż u urodzonych na Ziemi. Na Marsie wprawdzie jest grawitacja, ale mniejsza niż na Ziemi.
A co do podróży kosmicznych, to najpierw trzeba zbudować statek, który będzie się bez trudu i szybko poruszał w kosmosie. Przynajmniej po Układzie Słonecznym. A to oznacza konieczność znalezienia jakiegoś napędu i paliwa, które zapewniłyby wystarczająco dużą moc napędu.
Taka osoba urodzona i mieszkająca poza nasza planetą już nie będzie nazywana Ziemianinem. Może Marsjaninem ;p
Ja jestem bardzo ciekawa kiedy powstanie baza na Księżycu. Widzieliście zdjęcie przedstawiające rzekomo "statek obcych" na Księżycu? Jeśli to zdjęcie jest prawdziwe, to trochę dziwnie to wygląda ;p
A w sierpniu bodajże, mówili o wraku UFO na dnie Bałtyku, które wyglądało jak statek "Millenium Falcon" z "Gwiezdnych wojen". Takie gadki to po prostu fantazja brukowców.
Na dachu mojego domu też się UFO rozbiło! :D
A w ogóle to niektórzy nawet nie wierzą w to, że ludzie byli na Księżycu. Chyba sobie myśleli w stylu "ee tam, to wygląda nieprawdopodobnie, nie wierzę w to". A ich "dowody" przeczące nawet ciężko nazwać dowodami.
Te wszystkie zdjęcia nie są wiele warte, okaże się, że to jakaś formacja skalna, która z grą świateł i cieni dała "ciekawy" efekt. Coś jak z tą "twarzą" na Marsie.
A co do potężnego napędu... istnieje paliwo tak potężne, że aż trudno sobie to wyobrazić, ale ludzkość jeszcze nie nauczyła się go produkować na wysoką skalę... chodzi oczywiście o antymaterię (reakcja materia-antymateria... jak w filmach s-f XD), gdzieś tam ponoć udało się wytworzyć kilka "okruchów", ale koszty były tak wysokie, że okazało się to nieopłacalne... chyba że na przestrzeni ostatnich 2 lat coś się zmieniło...
Z tą antymaterią też nie jest lekko, bo zderzenie jej z materią (anihilacja) powoduje wybuch. I potrzeba by naprawdę dobrych akceleratorów cząstek, by wyprodukować odpowiednią ilość antymaterii. A także miejsce, gdzie można by ją przechowywać, odizolowanym od materii, co nie jest łatwe. Może będzie takie za kilkadziesiąt lat. :]
Żeby zorganizować taki napęd, to musiałyby się złożyć nie USA i Chiny, ale USA, UE, Chiny, Indie i Japonia. Nikt samemu nie będzie chciał finansować tak kosztownych badań. Ale niestety do współpracy na tak szeroką skalę nie dojdzie... Chyba, że przywódcy światowi będą bardziej skłonni do tego.
Tak w ogóle mam nadzieję, że UE w końcu wyśle człowieka w kosmos. Wtedy będzie jakaś tam szansa na wysłanie Polaka.
Dziś na wp w ciekawostkach wyczytałam, że 3 gramy antymaterii są warte 157 miliardów dolarów. Nie wiem czy to prawda, chociaż możliwe to jest.
Ja jestem ciekawa, kiedy będą możliwe loty turystyczne na orbitę albo nawet Księżyc...
Na pewno nie przed rokiem 2100. Tym bardziej, że nie ma już takich bodźców do lotów kosmicznych jak w czasie zimnej wojny. Nie ma tej rywalizacji, kto będzie pierwszy. Z tego powodu pierwszy człowiek na Marsie postawi stopę nie wcześniej niż za jakieś dwadzieścia-trzydzieści lat.
Te loty mogą być nawet szybciej, jeszcze wiele rzeczy może się zmienić. Może dożyjemy tego. Odnośnie Marsa to zgadzam się, wyprawa jest planowana na ok. 2030 rok, no ciekawe jak to będzie.
Chyba była planowana. Takie plany na lata 2020-2030 miały USA za prezydentury Busha. Ale jeśli ktoś się znajdzie jako pierwszy człowiek na Marsie, to będzie to albo Amerykanin albo Chińczyk.
Prędzej Amerykanin. To za 20 lat, więc jest całkiem możliwe, nawet jeśli było planowane kilka lat temu.
Nie byłbym taki pewien. Chiny rosną w siłę. Wielu wieszcz schyłek potęgi USA. Tym bardziej, że one mają olbrzymie długi wobec Chin. A "państwo środka" stać na loty kosmiczne. To tylko kwestia czasu, aż zbudują własny prom kosmiczny. Nie jestem pewien, ale chińskie satelity już krążą po orbicie.
Chiny cały czas rosną w siłę. I mają motywację, aby rzucać wyzwanie Ameryce.
A USA już nie sypią tak chętnie pieniędzmi na loty kosmiczne jak paredziesiąt lat temu...
Pierwszy załogowy lot na Marsa był planowany na rok 2035 (już za prezydentury Obamy), ale jak trafił ich ten kryzys, to Obama zawiesił projekt i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będzie wznowiony. Prawdą jest, że Stany toną w długach... szczególnie wobec Chin, których produkty zaczynają zdobywać uznanie. Oczywiście na chwilę obecną nie jest ich wiele, ale to już nie jest jakość sprzed kilku lat, gdzie znaczek "made in China" wywoływał kpiący uśmieszek. W tym tempie, za 10-15 lat produkty z Chin będą tak samo pożądane, jak w chwili obecnej elektronika z Japonii i Korei (południowej)...
Wcale nie jest powiedziane, że to Amerykanin pierwszy postawi stopę na mroźnym Marsie...
Ale popuśćmy wodze fantazji i przyjmijmy, że obecny władca Chin (nie wiem, kto tam teraz rządzi) nagle zachce współpracy z USA i oba państwa wspólnie zaczną zdobywać Marsa... ;)
Obecnie Chinami rządzi prezydent Hu Jin Tao. Aż tak skłonny do współpracy z USA nie jest. Dumny Chińczyk chlubiący się czterema tysiącami lat tradycji i historii, nie będzie się dzielił chwałą.
Witam :D
Szczerze powiedziawszy, nigdy nie interesowałam się lotami na księżyc, albo podróżami w kosmos. Owszem, zawsze mnie to kręciło (a kiedy byłam mała, twierdziłam nawet, że odkryję nową cywilizację gdzieś, we wszechświecie...;p). Interesowałam się natomiast genetyką i ogólnie biologią. Tak troszkę zbaczając z tematu, to chciałam powiedzieć, że słyszałam o amerykańskim (bodajże) projekcie stworzenia człowieka-byka. Nie wiem na ile jest to prawdą, ale plemniki byka miały zapłodnić komórkę jajową kobiety, po czym zostać wszczepione do jej macicy. Drugą ciekawą sprawą jest "wskrzeszanie" zwierzą przeszłości. Dajmy na to wilk workowaty. Wyginął nie tak znowu dawno (XX wiek), a jego DNA przetrwało (chociaż nie w całości). Nie będę Wam opisywać tych doświadczeń , (są bardzo ciekawe i warto poczytać, jeśli to kogoś interesuje). Tak samo klonowanie. Dla mnie wszystkie te metody są jak najbardziej nie zgodne ze wszystkimi kodeksami moralnymi (nie mówiąc już o religijnych), aczkolwiek bardzo ciekawe. ;)
Zamierzam iść na bio-technologię i to jest chyba to, co chcę robić w życiu (pomimo, że mam jeszcze parę lat na zastanowienie)
A co do "Opowieści z Narnii", to jestem raczej takiego zdania, co Tatar: to koniec ekranizacji serii i nic tego raczej nie zmieni... ;(
Pozdrawiam :)
Nie bądź taki, bo niewielu wie, co tak naprawdę ludzie tworzą w laboratoriach. Nawet raz w tv w jakimś dokumencie naukowcy wypowiadali się o wskrzeszaniu dinozaurów, czy takie coś byłoby możliwe w realnym świecie, jak było w "Jurassic Park". Aktualnie czytam wersję książkową, autorstwa Michaela Crichtona, jest bardzo fajna, polecam.
Żeby dokonać klonowania, potrzebny jest kompletny łańcuch DNA. Nie można tak jak w "Parku Jurajskim" uzupełnić luki fragmentem łańcucha zwierzęcia odmiennego o dziesiątki milionów lat. A przede wszystkim, potrzebna jest "surogatka". A niby co miałoby nosić to, z czego później będzie mały dinozaur?
Co do tego, co powstaje w laboratoriach, to nie możemy być niczego pewni, ale wydaje mi się, że genetycy raczej by eksperymentowali z bronią biologiczną... no bo sory, ale wiadomo, że te wszystkie AH1N1, H5N1 i co tam jeszcze ostatnio wylazło, nie powstało drogą naturalną, tylko są to upgrade'y tradycyjnych szczepów grypy, czy jakiegoś innego paskudztwa.
Julia - chyba też widziałem ten program dokumentalny, ale z tego co pamiętam, to wynikało z niego, że na chwilę obecną jest to niemożliwe, bo braki w DNA są zbyt duże, i nie da się ich uzupełnić kodem genetycznym innych gatunków... a książkę pochłonąłem już wiele lat temu ;)...
A tak to brzmi?? To całkiem nieźle, bo wychodzi na to, że nauka baardzo idzie do przodu.;) Nie, nie wzięłam tego z brukowca.
Czy ja powiedziałam, ż eto się udało? Nie. W przypadku wilka workowatego, udało się odtworzyć tylko niecały układ kostny i nerwowy, a na stworzenie człowieka-byka nie wyrażono zgody. Co do klonowania, to są podejmowane (bardzo liche) próby stworzenia dwóch identycznych istot, ale oczywiście kończą się porażką, chociaż został sklonowany pies, mysz, a ostatnio podjęto (niestety) próby sklonowania komórek ludzkich.
To czysta prawda i nauka, a nie film. Jeśli mi nie wierzysz, to sam sprawdź. :D
Co do klonowania, to miałem zajęcia z panią doktor z zakresu inżynierii genetycznej i mieliśmy kilka "luźniejszych" zajęć, na których pokrótce (ale i dość szczegółowo) opowiedziała nam o klonowaniu...
A co do człowieka-byka... przecież nikt z nas nie wie, co się dzieje w tajnych laboratoriach, a tam raczej nie przejmują się moralnością, czy religią... i nawet gdyby udało się wyhodować minotaura, to przecież się tym nie pochwalą ;)...
A większość naukowców to osoby niewierzące, więc dla nauki zrobią wszystko.
Ja mam nadzieję, że ludzie nie wytępią doszczętnie wilków, bo i ich już coraz mniej jest... Tak jak było np. z turem, który wyginął w XVII wieku. A to wszystko głównie przez usuwanie naturalnego środowiska tych zwierząt, wycinki dużych obszarów lasów i polowania (na wilki).
Odnośnie jeszcze dinozaurów, we wspomnianym przeze mnie programie pokazywali także doświadczenie z embrionem jakiegoś ptaka (nie pamiętam już dokładnie co to było), zauważyli, że we wczesnych fazach rozwoju wykształcały się u niego zęby i ogon Bo, jak przypuszcza się, ptaki są potomkami dinozaurów i zachowały w swoim DNA "resztki" dawnych gadów. I to właśnie naukowcy chcieli wykorzystać w stworzeniu dinozaura (chociaż miałby on także cechy ptasie).